kolonializm

W krajach burżuazyjnych, w których burżuazja miała do odegrania rolę i z ufnością spogląda w przyszłość – tj. kiedy rzeczywiście postępuje w rozwoju sił wytwórczych – ma dziesięciolecia i pokolenia, aby doskonalić państwo jako narzędzie własnego panowania klasowego. Wojsko, policja, służba cywilna, warstwy średnie, a zwłaszcza wszystkie kluczowe stanowiska na szczycie; szefowie służby cywilnej, szefowie wydziałów, szefowie policji, korpus oficerski, a zwłaszcza pułkownicy i generałowie są starannie dobierani, aby służyć potrzebom i interesom klasy rządzącej. Dzięki rozwijającej się gospodarce, misji i roli chętnie służą „interesowi narodowemu”, czyli interesowi klasy posiadającej – klasy rządzącej. 

W Syrii, podobnie jak we wszystkich byłych krajach kolonialnych, imperialiści, w tym przypadku Francuzi, częściowo pod presją swoich rywali, zwłaszcza imperializmu amerykańskiego, zostali zmuszeni do zrzeczenia się bezpośredniej dominacji militarnej. Stan, który się pojawił, nie jest stały i statyczny. Słabość i nieudolność burżuazji dała kaście wojskowej pewną niezależność. Stąd ciągłe zamachy stanu i kontr-zamachy wojskowe. Ale w ostatecznym rozrachunku odzwierciedlają one interesy klasowe klasy rządzącej. Nie mogą odgrywać samodzielnej roli.

Walka między klikami w armii odzwierciedla niestabilność i sprzeczności w danym społeczeństwie. Osobiste cele generałów odzwierciedlają  wielorakie interesy klas społecznych lub ich frakcji, różnych odłamów drobnomieszczaństwa, burżuazji, a nawet w pewnych warunkach proletariatu, o ile uda im się zdobyć władzę. Kasta oficerska musi odzwierciedlać interesy jakiejś klasy lub grupy społecznej. Nie reprezentują siebie, choć oczywiście mogą ograbić społeczeństwo i wynieść własną kastę rządzącą. Niemniej jednak muszą mieć klasową podstawę w danym społeczeństwie.

Reżimy bonapartystyczne nie istnieją w próżni, ale są oparte na równowadze między klasami;  w ostatecznym rozrachunku reprezentują klasę, która dominuje w społeczeństwie. Ekonomia tej klasy determinuje jej klasowy charakter. Niektóre z krajów, jak np. te w Ameryce Łacińskiej, kontynencie półkolonialnym, który przez ostatnie stulecie znajdował się pod panowaniem brytyjskiego, a zwłaszcza amerykańskiego imperializmu, były nominalnie niezależne od ponad wieku. W rezultacie, pomimo okresu zawirowań, klasa rządząca posiadaczy ziemskich i kapitalistów miała wystarczająco dużo czasu, aby udoskonalić swoje państwo. Czasami siły zbrojne lub różne ich frakcje mogą odzwierciedlać różne frakcje klasy rządzącej, a nawet naciski imperializmu, głównie imperializmu amerykańskiego. Dotychczas zawsze odzwierciedlały one interes klasy rządzącej w obronie własności prywatnej.

W Birmie, gdzie reżim, który dopiero co wyszedł spod brytyjskiej dominacji i gdzie klasa rządząca nie była w stanie skutecznie „utrzymać kraju w jedności”, stanął w obliczu serii buntów i wojen. Armię utworzono z Antyfaszystowskiej Ligi Wolności Ludów, która określiła się jako „socjalistyczna”.

Chiny były dla Birmy przykładem modelowym – przywódcy armii byli zmęczeni niezdolnością właścicieli ziemskich i kapitalistów do rozwiązania problemów kraju. Opierając się na poparciu robotników i chłopów, zorganizowali zamach stanu, wywłaszczyli właścicieli ziemskich i kapitalistów oraz ustanowili Birmę jako „birmańskie buddyjskie państwo socjalistyczne”.

Chiny

Aż do rewolucji rosyjskiej nawet Lenin zaprzeczał możliwości zwycięstwa rewolucji proletariackiej w zacofanym kraju. Rewolucja chińska 1944-1949 nie przebiegała na wzór rewolucji 1925-1927. Była to wojna chłopska, która toczyła się z powodu całkowitej niezdolności burżuazji do wypełnienia zadań burżuazyjno-demokratycznej rewolucji – zakończenia panowania ziemskiego, zjednoczenia narodowego i wyparcia imperializmu – i zakończyła się zwycięstwem chińskich stalinistów.

Program chińskich stalinistów nie różnił się zasadniczo od późniejszego programu Castro na Kubie: 50 lub 100 lat „narodowego kapitalizmu” w sojuszu z „narodową burżuazją”. Stąd przekonanie wielu amerykańskich burżua, że byli „reformatorami rolnymi”.

Jedynie tendencja marksistowska w Wielkiej Brytanii spierała się przeciwko stalinistom i rzekomym sektom „trockistowskim” i wyjaśniała nieuchronność zwycięstwa Mao i ustanowienia zdeformowanego państwa robotniczego.

W czasie, gdy Mao i Komunistyczna Partia Chin mieli program kapitalizmu i „demokracji narodowej”, mogliśmy przewidzieć nieuchronność proletariackiego bonapartyzmu jako kolejnego etapu w Chinach. Nie miało to nic wspólnego z metodami rewolucji proletariackiej w Rosji w 1917 roku.

Władzę uzyskano dzięki wojnie chłopskiej, oddając ziemię żołnierzom armii Czang Kaj-szeka. Następnie, balansując między klasami i rozgrywając je między sobą na sposób bonapartystyczny, po osiągnięciu zwycięstwa militarnego wywłaszczono właścicieli ziemskich i kapitalistów. Prawie wszystkie tak zwane „trockistowskie” sekty akceptują ten fakt. Ale nigdy wcześniej w historii nie wysunięto nawet na poziomie teorii, że wojna chłopska na klasycznych liniach może doprowadzić do powstania państwa robotniczego, jakkolwiek zdeformowanego. Robotnicy w Chinach byli bierni przez całą wojnę domową z powodów, których nie będziemy tu rozważać. Ale mamy też doskonały przykład jednej klasy – chłopów w postaci Armii Czerwonej – wykonujących zadania innej klasy. 

Zabawne jest teraz patrzeć na sekty, które bez zastanowienia łykają pomysł, że „państwo robotnicze” zostało ustanowione w Chinach przez armię chłopską tylko dlatego, że na czele armii stała tak zwana partia „komunistyczna”. W klasycznej teorii marksistowskiej idea ta byłaby uznana za mrożącą krew w żyłach i fantastyczną. Chłopi jako klasa są najmniej zdolni do przyjęcia socjalistycznej świadomości.

Twierdzenie, że taki proces jest „normalny”, jest aberracją marksizmu. Można to wytłumaczyć jedynie impasem kapitalizmu w Chinach, paraliżem imperializmu, istnieniem silnie zdeformowanego państwa bonapartystycznego w stalinowskiej Rosji i, co najważniejsze, opóźnieniem zwycięstwa w rozwiniętych przemysłowo krajach świata. Kraje kolonialne nie mogą czekać. Problemy są zbyt miażdżące. Nie ma drogi naprzód w ramach ustroju kapitalistycznego . Stąd osobliwe aberracje w krajach kolonialnych. Ale ceną za to, podobnie jak w Związku Radzieckim, jest druga rewolucja polityczna, która odda kontrolę nad społeczeństwem, przemysłem i państwem w ręce proletariatu. Tylko w ten sposób mogły się rozpocząć pierwsze autentyczne początki transformacji socjalizmu, a raczej kroki w tym kierunku.

Szerokie poparcie dla „socjalizmu”, nie tylko wśród klasy robotniczej, ale także wśród chłopów i szerokich warstw drobnomieszczaństwa w miastach krajów kolonialnych, jest wyrazem kompletnie ślepej uliczki ziemiaństwa i kapitalizmu w świecie kolonialnym epoki nowożytnej. To także efekt rewolucji rosyjskiej i chińskiej oraz ich osiągnięć w rozwijającym się przemyśle i gospodarce. To właśnie stanowi podstawę rozwoju proletariackiego bonapartyzmu.

Według Engelsa państwo można sprowadzić do mas uzbrojonych ludzi. Wraz z klęską i zniszczeniem policji i armii Czang Kaj-szeka, wraz ze zniszczeniem armii Batisty1 na Kubie, władzę sprawowali odpowiednio Mao i Castro. Fakt, że nominalnie Mao był „komunistą”, a Castro burżuazyjnym demokratą niczego nie zmieniał.

Wizerunek Moskwy

Mao odszedł jednak od modelu rewolucji proletariackiej, tak że po wejściu do Szanghaju i innych miast robotnicy, którzy zajęli swoje fabryki i wychodzi naprzeciw Mao demonstracjami czerwonych flag, byli natychmiast rozstrzeliwani w celu „przywrócenia porządku”! Państwo Mao powstało na wzór Moskwy 1949 r., a nie Moskwy 1917 r.!

Mao, w typowy dla bonapartystów sposób, oparty na armii chłopskiej, zawsze będącej w przeszłości instrumentem (burżuazyjnego) bonapartyzmu, balansował między klasami. Doskonaliwszy państwo na obraz Moskwy, opierając się na robotnikach i chłopach, mógł bezboleśnie usunąć burżuazję. Jak to ujął Trocki, do zabicia lwa potrzebujesz karabinu, ale do wyplenienia pcheł wystarczy paznokieć! Dlatego też, balansując między burżuazją a robotnikami i chłopami i aby zapobiec przejęciu władzy przez robotników, Mao i jego gang – po udoskonaleniu państwa – mogli następnie zmiażdżyć burżuazję, zanim zwrócili się do robotników i chłopów, aby zmiażdżyć wszelkie elementy demokracji robotniczej.

Biurokracja rozwinęła wówczas totalitarną jednopartyjną dyktaturę, skupioną wokół bonapartystycznej dyktatury jednej osoby – Mao. Ale nie bez powodu teoria marksistowska powierzyła zadanie dokonania rewolucji socjalistycznej i przejścia do socjalizmu do klasy robotniczej. Nie jest to jakiś subiektywny wybór, ale konieczność ze względu na szczególną rolę w produkcji, jaką zajmie proletariat. Rola ta nadaje mu specyficzną świadomość, której nie posiada żadna inna klasa. Najmniej ze wszystkich klas może rozwinąć tę świadomość drobnoburżuazyjny chłop. Rewolucja oparta na tej drugiej klasie z samej swej natury byłaby skazana na degenerację i bonapartyzm. Właśnie dlatego, że proletariacka dyktatura bonapartystów chroni przywileje elity państwa, partii, wojska, przemysłu oraz intelektualistów sztuki i nauki, odniosła sukces w tak wielu zacofanych krajach.

Marksizm w rozwoju sił wytwórczych upatruje klucz do rozwoju społeczeństwa. Na bazie kapitalistycznej nie ma już drogi naprzód, szczególnie dla krajów zacofanych. Dlatego oficerowie, intelektualiści i inni, dotknięci rozkładem ich społeczeństw, mogą w pewnych warunkach zmienić strony. Zmiana na proletariacki bonapartyzm w rzeczywistości zwiększa ich władzę, prestiż, przywileje i dochody. Stają się jedyną dowodzącą i kierującą warstwą społeczeństwa, wznosząc się jeszcze wyżej nad masy niż w przeszłości. Zamiast podporządkować się słabej, tchórzliwej i nieudolnej burżuazji, stają się panami społeczeństwa.

Gospodarki przejściowe

Tendencja do upaństwowienia sił wytwórczych, które wykroczyły poza granice własności prywatnej, przejawia się w najbardziej rozwiniętych gospodarkach, a nawet w najbardziej reakcyjnych krajach kolonialnych.

Nie ma możliwości konsekwentnego, nieprzerwanego i ciągłego wzrostu sił wytwórczych w krajach tak zwanego trzeciego świata na zasadzie kapitalistycznej. Produkcja zatrzymuje się lub spada. Podczas światowej recesji, zwłaszcza w mniejszych krajach, poziom życia spada. Nie ma wyjścia na podstawie systemu kapitalistycznego. To wyjaśnia brutalne reżimy burżuazyjnego bonapartyzmu, takie jak w Pakistanie, Indonezji, Argentynie, Chile i Zairze. Lecz przy użyciu bagnetów i pocisków, na podstawie przestarzałego systemu, można uzyskać tylko chwilowe wytchnienie. Niezadowolenie mnoży się i znajduje odzwierciedlenie w kastach oficerskich sił zbrojnych oraz w całym społeczeństwie. To z kolei prowadzi do spisków jednego lub grupy oficerów.

Armia jest zwierciadłem społeczeństwa i odzwierciedla jego sprzeczności. To, a nie zwykłe kaprysy zainteresowanych oficerów, jest przyczyną wstrząsów takich jak w Syrii. Wskazuje to na bolesny kryzys społeczeństwa, którego nie da się rozwiązać w dawny sposób. Te warstwy społeczne mogą opowiadać się za „socjalizmem” stalinowskiej odmiany – proletariackim bonapartyzmem – tym bardziej entuzjastycznie, z powodu pogardy dla mas robotników i chłopów.

Straszliwa karykatura rządów robotniczych w Rosji, Chinach i innych krajach zdeformowanych państw robotniczych przyciąga ich właśnie ze względu na pozycję wykształconych kadr („intelektualistów”) tego społeczeństwa. To, co jest odpychające dla marksizmu, przyciąga stalinistów.

To, co wszystkie te państwa mają wspólnego ze zdrowym państwem robotniczym i z Rosją lat 1917-23, to państwowa własność środków produkcji. Na tej podstawie mogą planować i rozwijać zasoby produkcyjne z forsowanymi marszami w tempie absolutnie niemożliwym na ich dawnej podstawie włościańsko-kapitalistycznej. Jest to oczywiście możliwe tylko przez ograniczony czas. W pewnym momencie reżimy stalinowskie stają się absolutną przeszkodą i pętami w produkcji. Rosja i Europa Wschodnia osiągają te granice. Wspólnym elementem zdrowego państwa robotniczego w przyjętej normie marksistowskiej jest fakt, że są to gospodarki przejściowe między kapitalizmem a socjalizmem.

Ale marksizm uczy, że ruch w kierunku socjalizmu wymaga kontroli, kierownictwa i udziału proletariatu. Uprzywilejowana elita, posiadająca niekontrolowaną dominację, nie pogodzi się z utratą swojego statusu w wyniku „obumierania” państwa. Powoduje to nowe sprzeczności, gdyż korupcja, nepotyzm, marnotrawstwo, niegospodarność i chaos, z którymi nieuchronnie wiąże się kontrola biurokratyczna, stają coraz bardziej w sprzeczności z potrzebami rozwoju społecznego. Przejawia się to w wzmożonym antagonizmie między proletariatem a biurokratyczną elitą.

Trocki dawno temu wyjaśnił, że w przypadku Rosji biurokracja rozwinęła siły wytwórcze w sposób, którego burżuazja nie była w stanie zrobić, jednak trzykrotną cenę za ten proces zapłaciły masy. Biurokracja spełnia funkcję, względnie postępową, którą burżuazja spełniała w przeszłości. Ale Trocki wyjaśnił, że ta rola rodzi również własne sprzeczności. Biurokracja jest w pewnym sensie nawet mniej przygotowana niż burżuazja do pogodzenia się z utratą przywilejów i władzy. Zamiast tego rośnie jeszcze bardziej, stając się potwornym pasożytem społeczeństwa. Można go usunąć tylko przez rewolucję polityczną.

Zostanie to wywołane albo przez wydarzenia w kraju, albo przez pomyślne zdobycie władzy przez proletariat i konstytucję demokracji robotniczej w jednym z zaawansowanych krajów kapitalistycznych. To przez rewolucję społeczną na Zachodzie lub przez zwycięską rewolucję polityczną w Rosji i Europie Wschodniej powstanie zdrowe państwo robotnicze i demokracja robotnicza. Należy podkreślić, że jedyne cechy wspólne tych zdeformowanych państw robotniczych z idealnym państwem robotniczym to państwowa własność gospodarki i plan produkcji. Wyłącznie któraś z sekt „idealistycznych” i „eklektycznych” jest w stanie wskazywać na rzekomo zasadniczą różnicę między wojną chłopską, w której Mao doszedł do władzy, a wojną partyzancką Castro, opartą na chłopach, pół-chłopach i bezrolnych chłopach, a także na niektórych byłych robotnikach. W rzeczywistośc nie ma tu wielkiej różnicy, pomimo burżuazyjno-demokratycznych idei w głowie Castro, które w każdym razie nie różniły się zbytnio od programu, w ramach którego Mao walczył w wojnie domowej.

Przynajmniej w ostatnich stadiach walki, udział klasy robotniczej w strajku generalnym w Hawanie przechylił szalę na korzyść Castro. Prawdą jest, że gdyby nie głupota amerykańskiego imperializmu, na Kubie wynik mógłby być inny. Nic takiego nie wydarzyło się podczas wojny domowej w Chinach w latach 1945-9. Tego rodzaju interwencja nie była też pożądana przez Mao. Jednak z powodu impasu kapitalizmu, zarówno w Chinach jak i na Kubie użyto silnego proletariackiego bonapartystycznego państwa jako modelu w konflikcie z amerykańskim imperializmem. Mao wzorował się na ZSRR, a Castro na Europie Wschodniej i Chinach. 

W obu przypadkach oznaczało to ogromny krok naprzód w historii. Wyeliminowano właścicieli ziemskich i kapitalizm. Oznaczało to zerwanie kajdan półfeudalnego panowania ziemskiego i prywatnej własności w przemyśle. Monopol w handlu zagranicznym, wzorowany na modelu rosyjskim, jest również potężnym czynnikiem postępowym. Te środki oznaczały gigantyczne zwolnienie z ograniczeń sił wytwórczych. Dlatego z góry moglibyśmy powitać rewolucję chińską jako drugie największe wydarzenie w historii ludzkości, zaraz po rewolucji w Rosji. Niemniej jednak ze względu na swój bonapartystyczny charakter – i nieunikniony żywotny interes biurokracji w utrzymaniu rządów uprzywilejowania, prestiżu, władzy i dochodów warstw rządzących samej biurokracji – masy musiałyby zapłacić drugą rewolucją, zanim Chiny mogłyby stać się demokracją robotniczą na poziomie Rosji z lat 1917-23.

Z powodu niezdolności sekt do zastosowania marksizmu i „filozofii marksistowskiej” w konkretny sposób, wpadły one w absurdalne sprzeczności. W ten sposób w latach 1945-47 ogłosili, że w Europie Wschodniej panuje państwowy kapitalizm – podczas gdy Rosja, która okupowała Europę Wschodnią wraz z Armią Czerwoną, była „zdegenerowanym państwem robotniczym”.

Kiedy Tito zerwał ze Stalinem z dnia na dzień, „kapitalistyczna” Jugosławia magiczne stała się zdrowszym państem robotniczym niż Rosja w 1917 roku! Nie przeszkodziło to tym sektom jednocześnie wciąż uważać kraje Europy Wschodniej za kapitalistyczne. Według nich Chiny pozostawały dalej „państwowym kapitalizmem” do 1951 albo nawet 1953 roku. Potem oczywiście Chiny z „państwowego kapitalizmu” magiczne przemieniły się w „zdrowe państwo robotnicze”!

Całe to zamieszanie i zamęt w teorii nigdy nie zostały wyjaśnione przez żadną z tych drobnomieszczańskich tendencji udającej marksistów. Jedna sekta twierdziła, że Kuba jest drobnomieszczańskim państwem bonapartystycznym, opisując Chiny jako stosunkowo zdrowe państwo robotnicze, w którym rewolucja polityczna nie była konieczna. Żadna z tych tendencji nie była w stanie przeanalizować głównych sił i procesów epoki, w której świat kolonialny spotkał karykaturę permanentnej rewolucji, w której tworzyły się dziwne i zdeformowane państwa robotnicze. Żaden z nich nie rozumiał znaczenia chińskiej „rewolucji kulturalnej”. Niektórzy okrzyknęli to drugą wersją „Komuny Paryskiej”! Dopiero niedawno – jakieś 30 lat za późno – niektórzy niechętnie doszli do wniosku, że chińska rewolucja od początku była zdeformowana. Nasza tendencja wyjaśniała ten proces jeszcze przed zwycięstwem Mao.

Wszystkie obiektywne warunki rewolucji socjalistycznej dojrzewają teraz w Europie Zachodniej, Japonii i USA. Proces ten będzie się jednak przeciągał z powodu słabości sił prawdziwego marksizmu. To opóźnienie rewolucji na Zachodzie, a teraz jej przedłużający się charakter, daje miejsce tym szczególnym reżimom w krajach neokolonialnych. Kraje te osiągają nieznośne napięcia w związku z pół-głodem wielkich mas bez dachu nad głową. Zuchwałe pasożytnictwo oraz luksus właścicieli ziemskich i kapitalistów opierające się na imperializmie wytwarza wybuchową siłę we wszystkich sprzecznościach w tych społeczeństwach. To właśnie na podstawie słabości imperializmu, rażącej zgnilizny i upadku kapitalizmu ziemskiego – możliwy jest rozwój osobliwego procesu proletariackiego bonapartyzmu. Korzystając z buntu mas chłopskich, drobnomieszczaństwa, a nawet robotników, a także elity oficerów, intelektualistów itd. mogą wyłonić się z mocną władzą w rękach na podstawie poparcia robotników i chłopów. Mogą doskonalić własną tajną policję w stylu KGB, aby uciszyć każdego, kto sprzeciwiałby się ich przywilejom.

Chłopstwo będące z samej swej natury klasą jednostek niezwiązanych ze sobą przez produkcję jest doskonałym narzędziem dla burżuazyjnego lub proletariackiego bonapartyzmu. Jest to klasa, którą z natury można manipulować i oszukiwać; klasa która podąża za „carem jako ojcem ludu” albo „boskim” Mao. Miejska drobna burżuazja także ma te atrybuty: w Niemczech i Włoszech patrzyli oni na Hitlera i Mussoliniego jako przywódców. Tylko proletariat stoi twardo po stronie prawdziwej demokracji – demokracji robotniczej w robotniczym państwie, który jest jedynym systemem, gdzie jej bezpośrednia władza może się ziścić. 

Nasza tendencja wyjaśniła i przewidziała te procesy. Nie ma prawdziwej możliwości rozwoju w świecie kolonialnym na podstawie kapitalistycznej. To, plus opóźnienie rewolucji proletariackiej w zaawansowanych przemysłowo krajach, spowodowało, że te reżimy zrobiły 10 kroków naprzód i 5 kroków w tył. Mogą one, przynajmniej przez jakiś czas, rozwijać siły wytwórcze wielkimi krokami na podstawie proletariackiego bonapartyzmu. Spełniają one w zacofanych krajach tę historyczną rolę, którą spełniała burżuazja w krajach kapitalistycznych.

Cała istota trockistowskiej teorii permanentnej rewolucji polega na tym, że burżuazja kolonialna i burżuazja krajów zacofanych nie jest zdolna do realizacji zadań rewolucji burżuazyjno-demokratycznej. Wynika to z ich powiązań z właścicielami ziemskimi i imperialistami. Banki mają hipoteki pod zastaw ziemi, przemysłowcy mają własności ziemskie na prowincji, właściciele ziemscy inwestują w przemysł, a całość jest uwikłana razem i powiązana z imperializmem w sieć partykularnych interesów przeciwstawiających się zmianom.

W tych warunkach zadanie przeprowadzenia rewolucji burżuazyjno-demokratycznej spadło na barki proletariatu. Ale proletariat, zdobywszy władzę na czele chłopstwa i większości narodu, nie poprzestanie na wypełnieniu burżuazyjno-demokratycznych zadań wywłaszczenia właścicieli ziemskich, zjednoczenia narodu i wypędzenia imperialistów. Następnie przejdzie do zadań socjalistycznych, wywłaszczenia burżuazji i utworzenia państwa robotniczego.

Zadań socjalizmu nie można było jednak wykonać w jednym kraju, zwłaszcza w zacofanym kraju kolonialnym. Rewolucja musiałaby się rozprzestrzenić na kraje bardziej rozwinięte. Stąd termin określający ten proces, czyli permanentna rewolucja, zaczynająca się jako rewolucja burżuazyjna, przechodząca w socjalistyczną, kończąca się rewolucją międzynarodową.

Prawdą jest, że z powodu rozwoju stalinowskiej biurokracji i reformistycznej degeneracji partii komunistycznych na drodze proletariatu zarówno w krajach rozwiniętych, jak i zacofanych pojawiły się wyjątkowe trudności. Ale impas obszarnictwa i kapitalizmu w tak zwanym trzecim świecie pogłębił się w ciągu dziesięcioleci, które upłynęły od wybuchu drugiej wojny światowej. Przez pewien czas w uprzemysłowionych krajach kapitalistycznych następował względny rozwój sił wytwórczych, gdy warunki polityczne zostały stworzone przez zdradę stalinizmu i reformizmu we wczesnym okresie powojennym.

Ale podczas gdy poziom życia na Zachodzie wzrósł przynajmniej w wartościach bezwzględnych, w „trzecim świecie”, poza nielicznymi wyjątkami, nastąpił spadek i tak już niskiego poziomu życia. Rozkład przestarzałych stosunków własnościowych pod nieuchronnym naciskiem rynku światowego postępował szybko. Duża nadwyżka populacji nędzarzy, żebraków i lumpenproletariatu jest endemiczna w świecie kolonialnym. Na podstawie starych stosunków nie ma wyjścia z sytuacji. W Wietnamie, Laosie, Kambodży, Birmie, Syrii, Angoli, Mozambiku, Adenie, Beninie, Etiopii, a także, jako wzorce, na Kubie i w Chinach (które z kolei miały za drogowskaz Europę Wschodnią) nastąpiła transformacja stosunków społecznych.

Wynika to ze przejrzałości światowego kapitalizmu do rewolucji socjalistycznej. Ale cała historia pokazuje, że tam, gdzie z takich czy innych powodów nowa postępowa klasa nie jest w stanie wypełnić swoich funkcji przekształcania społeczeństwa, często czynią to (być może w reakcyjny sposób) inne klasy lub kasty. I tak w Japonii duża część panów feudalnych stała się kapitalistami, a w Niemczech – jak uznali Marks, Engels, Lenin i Trocki – ziemiańscy junkrzy z Prus Wschodnich pod rządami Bismarcka i monarchii wykonali zadanie narodowego zjednoczenia Niemiec – zadanie burżuazyjnej rewolucji demokratycznej.

Moc przyciągania

Jak już dawno temu wyjaśnił Marks, nie istnieje coś takiego jak ponadhistoryczny schemat. Należy przyjąć materialną, obiektywną rzeczywistość taką, jaka jest, a następnie ją wyjaśnić. Taka jest metoda filozofii marksistowskiej, w przeciwieństwie do filozoficznego bełkotu sekt. Ale trzeba nie tylko widzieć obiektywną rzeczywistość taką, jaka ona jest, ale także wyjaśnić proces, który powołał ją do życia, sprzeczności ją obejmujące, prawo ruchu społecznego, które ona reprezentuje i przyszłe procesy sprzeczności i zmian, które ją obejmą. Należy zrozumieć proces narodzin, rozwoju, rozkładu i zmian, które ją zniszczą.

W warunkach rozpadu kapitalizmu-obszarnictwa w krajach kolonialnych wszystkie sprzeczności społeczne zaostrzają się do ekstremum. Napięcia społeczne osiągają poziom nie do zniesienia. Stąd w jednym kraju Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej burżuazyjna demokracja zastępowana jest burżuazyjnymi dyktaturami bonapartystowskimi lub proletariackimi dyktaturami bonapartystowskimi.

W wymienionych wyżej byłych krajach kolonialnych żaden nie postępował według modelu normy rewolucji socjalistycznej. Nie uczyniły tego również poprzedzające je kraje Europy Wschodniej w okresie po drugiej wojnie światowej.

Wielcy marksistowscy nauczyciele w przeszłości często wyjaśniali, że kiedy norma rewolucji socjalistycznej zostanie ustanowiona w głównych krajach kapitalistycznych, będzie miała nieodpartą siłę przyciągania dla reszty świata i doprowadzi do bezbolesnej transformacji bez konfliktów. Nawet burżuazja uznałaby wyższość demokracji robotniczej, pomijając wpływ, jaki miałaby ona na światową klasę robotniczą. Sam Marks wierzył, że w ten sposób zacofane obszary świata, a nawet zacofane kraje Europy, zostaną wydźwignięte przez zaawansowane kraje uprzemysłowione, działające jak magnes i wzór socjalizmu. Lenin i Trocki zakładali, że rewolucja socjalistyczna dokona się najpierw w niektórych zacofanych krajach tylko przy wiodącej roli i udziale proletariatu. Proletariat poprowadziłby masy drobnomieszczańskie, zwłaszcza chłopów, do obalenia obszarnictwa i kapitalizmu, a następnie połączyłby robotników z międzynarodową klasą robotniczą i zadaniami rewolucji światowej.

Bonapartystowska totalitarna dyktatura w ZSRR, całkowicie zdeformowane państwo robotnicze, odpycha jednak robotników w krajach zaawansowanego kapitalizmu. Dzieje się tak dlatego, że z Października nie pozostało nic poza zniesieniem obszarnictwa i kapitalizmu, planem produkcji oraz monopolem na handel zagraniczny, choć biurokratycznie wypaczonym i zniekształconym.

Ale mimo to potężne osiągnięcia rewolucji, postępy produkcyjne, zniesienie zacofania, wynoszące ZSRR na pozycję drugiej potęgi przemysłowej świata, mają ogromną siłę przyciągania mas kolonialnych. Wzmacnia to jeszcze przykład rewolucji chińskiej, która w ciągu niespełna ćwierćwiecza przekształciła Chiny w potężne mocarstwo. W większości krajów kolonialnych, w których nadal istnieje, demokracja burżuazyjna jest pustą skorupą, którą w różnych okresach utrzymują „stany oblężenia”, stany wyjątkowe, a nawet stany wojenne.

W związku z tym brak demokracji robotniczej w tych proletariackich państwach bonapartystycznych nie jest aż taką wadą w przyciąganiu mas. Jest to pozytywna cecha przyciągająca, jeśli chodzi o zawodowych i niższych oficerów armii. Rozwiązanie ich najbardziej palących problemów związanych z żywnością, odzieżą i schronieniem zajmuje ważne miejsce w umysłach mas kolonialnych.

Etiopia

To z kolei ma ogromny wpływ na kraje Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Reżimy burżuazyjno-bonapartystyczne w krajach kolonialnych są obciążone straszliwymi sprzecznościami. Ich problemy są nierozwiązywalne. Wydają duże sumy na zbrojenia, co jeszcze bardziej pogłębia ubóstwo mas. Są z natury niestabilne. Wywołują nienawiść robotników, drobnej burżuazji, studentów i chłopów. Nawet słaba burżuazja, którą reprezentują, wchodzi z nimi w kolizję.

To właśnie na tej społecznej glebie kwitną spiski, kontrspiski i konspiracje w armii. Armia (lub siły zbrojne) jest zawsze kształtowana na podobieństwo społeczeństwa i nie jest od niego niezależna. Tam, gdzie armia dominuje, wskazuje to na kryzys społeczeństwa i reżim kryzysu.

Różne kliki, grupy czy nawet jednostki stojące na szczycie w armii stają się odzwierciedleniem ugrupowań, sekcji klas czy klas społecznych. Nie reprezentują samych siebie, ale dokładnie odzwierciedlają antagonistyczne interesy różnych klas społecznych.

W warunkach kryzysu społecznego ludzie się zmieniają. Dotyczy to klas, a nawet jednostek. Marks wyjaśnił, że wraz z rozpadem feudalizmu część panów feudalnych, większa lub mniejsza, przechodzi na stronę burżuazji w rewolucji burżuazyjnej. Część burżuazji, szczególnie burżuazji intelektualnej, może również postawić się po stronie proletariatu.

Nie ma bardziej jałowej, formalistycznej, antydialektycznej, filozoficznie idealistycznej, anty-marksistowskiej filozofii idei w historii ruchu niż ta, którą przedstawiają ci, którzy twierdzą, że ponieważ Castro rozpoczął swoją rewolucyjną walkę jako burżuazyjny demokrata z burżuazyjno-demokratycznymi ideami i celami, to dlatego musi on pozostać burżuazyjnym demokratą na całą wieczność. Zapominają oni, że Marks i Engels sami zaczynali jako burżuazyjni demokraci, którzy zdecydowanie zerwali z burżuazją i stali się przywódcami proletariatu.

W warunkach kryzysu kapitalizmu w Portugalii2, kraju półkolonialnym, większość kasty oficerskiej, obolała z powodu dziesięcioleci dyktatury i pozornie niekończących się wojen w Afryce, co do których zdawała sobie sprawę, że nie może ich wygrać, skierowała się w stronę rewolucji i „socjalizmu”. Tylko nasza tendencja tłumaczyła ten proces.

Dało to impuls ruchowi klasy robotniczej, która z kolei oddziaływała na armię. Dotyczyło to nie tylko szeregowych i niższych rangą oficerów, ale nawet niektórych admirałów i generałów, którzy szczerze pragnęli rozwiązać problemy społeczeństwa i narodu portugalskiego.

Było to coś, co w poprzednich rewolucjach byłoby niemożliwe. Dlatego 99 procent kasty oficerskiej poparło Franco w hiszpańskiej wojnie domowej.

To prawda, że z powodu reformistycznej i stalinowskiej zdrady rewolucji portugalskiej, która uniemożliwiła jej dokończenie, nastąpiła reakcja. Armia została wielokrotnie oczyszczona, aby stać się bardziej niezawodnym narzędziem burżuazji. Ale na ile to się udało, okaże się w najbliższych miesiącach i latach podczas wydarzeń związanych z rewolucją.

Lecz to, co zostało ukazane, to potrzeba prawdziwego dialektycznego zrozumienia i interpretacji wydarzeń obecnej epoki. Jeśli taka transformacja była możliwa w półkolonialnej, ale również w imperialistycznej i kapitalistycznej Portugalii, to o ileż bardziej podobne procesy mogą zachodzić w niepodległych krajach Afryki i Azji?

Wydarzenia w Etiopii miażdżąco potwierdziły wypracowane przez nas tezy. Tam głód wywołany przez Hajle Sellasje i szlachtę ziemiańską był ostatnią katastrofą, którą nawet kasta oficerska była gotowa tolerować. Bezduszna obojętność cesarza i klasy ziemiańskiej wobec klęski głodu i śmierci głodowej setek tysięcy, a być może nawet milionów ludzi, plus nagromadzone sprzeczności społeczne w zacofanym kraju pod presją imperializmu popchnęły średnie warstwy kasty oficerskiej do zorganizowania zamachu stanu.

To z kolei rozbudziło ruch drobnej klasy robotniczej w Addis Abbebie oraz studentów i warstw drobnomieszczańskich w stolicy i w miastach. Obudziło to również chłopów do ruchu, którego celem było zdobycie kontroli nad ziemią. W ten sposób tysiącletnie „imperium” i jego struktura klasowa rozpadły się w proch.

Kryzys w armii i próby kontrrewolucji: wojnie partyzancka w Erytrei, wojna partyzancka w Ogadenie, wspomagana przez bezpośrednią interwencję Somalii, powstania plemiona Galla i innych, wszystko to działało jako bodziec do rewolucji.

Ruch klasowy z kolei odbił się na nowej juncie rządzącej w armii. Wywołało to rozłamy i indywidualne oraz grupowe spiski oficerów. Były one odbiciem klas walczących w Etiopii i rozwijającej się wojny domowej w całym kraju. Niezależnie od indywidualnych zachcianek oficerów, odzwierciedlali oni (podobnie jak w Syrii) – i musieli odzwierciedlać – toczącą się walkę klasową. Mało który z nich życzył sobie powrotu do starego reżimu.

Model półfeudalnego reżimu cesarskiego właścicieli ziemskich został odrzucony przez większość kasty oficerskiej. Istniały jednak różnice co do tego, jak daleko należy się posunąć, co kończyło się konfliktami zbrojnymi i egzekucjami. To, być może w wypaczony sposób, odzwierciedlało walkę klas w Etiopii.

Zakończyła się ona zwycięstwem podpułkownika Mengistu. Już wcześniej ziemia została podzielona między chłopów, a przemysł znacjonalizowany bez odszkodowania dla imperialistów i rodzimych kapitalistów (choć oczywiście odszkodowanie niekoniecznie jest czynnikiem decydującym).

Podpułkownik Mengistu wyszedł zwycięsko w roli bonapartystowskiego dyktatora pod wpływem wojen i wojen domowych. W celu uzyskania masowego poparcia Mengistu, dawniej wysoki oficer cesarza, został zmuszony do pójścia na całość. Ogłosił się „marksistą-leninistą” (prawdopodobnie nie przeczytawszy ani jednego słowa Marksa czy Lenina) i przystąpił do tworzenia jednopartyjnej „marksistowsko-leninowskiej” dyktatury totalitarnej na podobieństwo Moskwy lub Pekinu. Właściciele ziemscy i kapitaliści są wywłaszczani, a kraje imperialistyczne nie mają realnego wpływu na procesy zachodzące w Etiopii.

W tym przypadku proces jest jasny. Jest on nawet wyraźniejszy niż w Mozambiku, Angoli czy byłym Adenie, i to bez bezpośredniej walki z imperialistyczną okupacją. Imperialiści są zbyt słabi, by interweniować bezpośrednio za pomocą środków militarnych i mogą jedynie zgrzytać zębami w bezsilności.

Ale bez wątpienia tylko „Militant” przewidział te wydarzenia z wyprzedzeniem dla wielu krajów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej. Rewolucja, a raczej podstawowe zadania rewolucji w krajach zacofanych, zostały zrealizowane we wspomnianych reżimach. Zlikwidowane zostało obszarnictwo. Kapitalizm został zniszczony, wpływy imperializmu rozwiane.

Tak więc burżuazyjne pochodzenie kierownictwa ruchu partyzanckiego na Kubie miało znaczenie trzecio- lub pięciorzędne. To, co było ważne, to próba podjęcia działań zmierzających do przywrócenia Kuby do statusu neokolonialnego, która przyspieszyła zerwanie Castro z amerykańskim imperializmem.

To właśnie podobieństwa społeczne i ekonomiczne są dla marksisty decydujące w przewrotach społecznych w tych krajach. Przeprowadzenie takiej rewolucji, jaka miała miejsce w Rosji w październiku 1917 r., wymaga świadomości, działania, zrozumienia oraz aktywnego udziału i ruchu samego proletariatu w obalaniu kapitalizmu i obszarnictwa. Wymaga to organów i organizacji, poprzez które proletariat może się poruszać, takich jak rady, komitety, związki zawodowe itd. Po zwycięstwie rządów robotniczych, kontrola i nadzór mogą być sprawowane przez takie organy rządów robotniczych.

W rewolucji zgodnej z normą takie doraźne komitety i tradycyjne organizacje są nieodzowne. Są one dla robotników polem ćwiczeń w sztuce kierowania państwem, rozwijania solidarności i porozumienia robotników. Po zwycięskim obaleniu kapitału stają się one nośnikami rządów robotniczych, organami nowego państwa i demokracji robotniczej.

Ale tam, gdzie – jak w Europie Wschodniej, Chinach, na Kubie, w Syrii, Etiopii – przewrót odbywa się z pewnością przy wsparciu robotników i chłopów, ale bez ich aktywnej kontroli, wynik musi być oczywiście inny. Drobnomieszczańscy intelektualiści, oficerowie armii, przywódcy grup partyzanckich wykorzystują robotników i chłopów jako mięso armatnie, jedynie jako punkty oparcia, jako punkt oparcia dla swojej broni.

Ich celem, świadomym czy nieświadomym, nie jest władza dla robotników i chłopów, ale władza dla ich elit. Mieli i mają swój model w stalinowskiej Rosji. Rewolucja – zmiana stosunków własności – zaczyna się tam, gdzie skończyła się rewolucja rosyjska, czyli w stalinowskim ZSRR lat 1945-9, lub jak kto woli, w stalinowskim ZSRR roku 1978. Są one zasadniczo takie same; jednopartyjne państwo totalitarne, w którym proletariat jest bezradny i zatomizowany, z aparatem kontroli państwa zdominowanym przez biurokratów. Dowódcy armii partyzanckiej, którzy z żelazną ręką narzucają dyscyplinę, przejmują kontrolę niewątpliwie przy wsparciu mas, ale bez organów władzy robotniczej niezależnych od państwa. Nie istnieją też żadne prawa robotników i chłopów, które zapewniłyby istnienie rad jako organów władzy robotniczej.

Dla przejścia do bonapartystycznego państwa robotniczego takie organy demokracji robotniczej, niezbędne dla zdrowego państwa robotniczego, byłyby ogromną przeszkodą. Stanowiły one ogromną przeszkodę dla stalinowskiej biurokracji w Rosji, która musiała stoczyć herkulesową walkę, a nawet jednostronną wojnę domową, aby wymazać ostatnie resztki demokracji robotniczej, które stały na drodze do jej nieskrępowanych i dyktatorskich rządów. Efektem tego była jednoosobowa dyktatura Stalina i jego następców.

Ważne jest to, że był to model „socjalizmu” dla Mao, dla Castro, dla Mengistu, dla birmańskich generałów i dla „muzułmańskich” generałów partii Baas w Syrii.

Armia i intelektualiści

Należy dostrzec, że tym, co łączy wszystkie te zróżnicowane siły, nie są drugorzędne różnice osobiste, ale siły społeczne i klasowe, które reprezentują.

Mengistu, Castro czy birmańscy generałowie zerwali ze swoim klasowym pochodzeniem oraz zaletami lub wadami swojego burżuazyjnego i uniwersyteckiego wykształcenia i światopoglądu. To prawda, że nie postawili się na stanowisku proletariatu – jak Marks i Lenin – ale zaakceptowali znacznie łatwiejszy „socjalizm”, który oznaczał indywidualne rządy ich samych oraz ich elit na plecach klasy robotniczej i chłopów. Wszystkie różnice indywidualne zostały zniwelowane przez decydujące zmiany klasowe i ekonomiczne, którym przewodzili w swoich krajach i społeczeństwach.

Wszystkie samozwańcze sekty „marksistowsko-leninowskie” nie zrozumiały nawet abecadła marksizmu, jak nauczał jego założyciel i jak powtarzali Lenin i Trocki. Jest to iście zadziwiające. Emancypacja klasy robotniczej jest zadaniem samych robotników. Nie dlatego, że jest to jakiś rodzaj pokuty, którą robotnicy muszą odbyć, czy dlatego, że są „miłymi ludźmi”. Jest tak dlatego, że bez tego nieuniknione jest posiadanie przez niewielką mniejszość monopolu na kulturę, którego będzie ona następnie używać – i nieuchronnie nadużywać – przeciwko interesom robotników i chłopów, a we własnym interesie. Również mobilizacja proletariatu, jego świadoma walka o władzę i walka o demokrację robotniczą przekształca proletariat i przystosowuje go do zadania rządów robotniczych. To z kolei częściowo przenosi się na chłopów i drobnomieszczaństwo, którzy podążają za proletariatem zarówno w krajach rozwiniętych, jak i zacofanych. Proces ten nie zachodzi w walce drobnomieszczańskich grup partyzanckich ani tam, gdzie władzę przejmują radykalne kliki oficerów wojskowych.

Tak więc elity intelektualne i wojskowe we wszystkich rewolucjach i przewrotach społecznych we wspomnianych krajach brały państwową kontrolę w swoje ręce. Miały one bierne – lub mniej lub bardziej aktywne – poparcie mas. Ale nie było tam świadomego, zorganizowanego ruchu proletariatu. Chłopi i drobnomieszczaństwo nie są realnym substytutem samoistnego ruchu proletariatu.

Uderzającym faktem jest to, że w przypadku każdej sekty widzimy akceptuję Mao i chińskiej rewolucji ex-post-facto, a ostatecznym usprawiedliwieniem ma być „komunistyczny” sztandar Mao. W rzeczywistości Mao był byłym komunistą, który zerwał z proletariatem i stanął na czele wojny chłopskiej.

Fakt, że później balansował między klasami i w typowo bonapartystycznym stylu przez pewien czas opierał się na robotnikach, niczego nie zmienia. Fakt, że pekińscy gangsterzy nazywali swoją ohydną karykaturę „socjalizmem” lub czasami dyktaturą „proletariatu”, również niczego nie zmienia. Nie ma żadnej zasadniczej różnicy ekonomicznej czy społecznej między żadnym z tych reżimów. Oznacza to, że drugorzędne różnice w porównaniu z podstawowymi mają jedynie błahe znaczenie.

Błąd Lenina

Nie jest też przypadkiem, że wszystkie sekty opierają się na błędzie Lenina w Co robić? – że proletariat sam z siebie jest zdolny jedynie do „świadomości związkowej”, a nie „świadomości socjalistycznej”. W rzeczywistości nie jest to pomysł Lenina, lecz raczej Kautsky’ego. Lenin odkrył jego błąd, a prace Lenina, podobnie jak prace Marksa, Engelsa i Trockiego, nie wspominając o Luksemburg i Mehringu, są żywym obaleniem tej idei. We wszystkich 55 tomach dzieł Lenina nigdy więcej nie ma powtórzenia tego błędu. W istocie, bez idealizowania proletariatu, jak u wszystkich wielkich marksistów – wszystkie jego prace, aż do najmniejszego artykułu, są przesycone pewnością i zaufaniem w potężną siłę proletariatu jako jedynego wehikułu, który mógłby doprowadzić ludzkość do socjalizmu. Wynika to oczywiście z materializmu dialektycznego Marksa.

W rzeczywistości wszyscy ci panowie z sekt mają wyniosłą, choć skrytą – a czasem nawet nie do końca skrytą – pogardę dla klasy robotniczej. Dialektycznie rzecz biorąc, entuzjastycznie przyjmując tę fałszywą ideę świadomości związkowej, jednocześnie oddają cześć Ho Chi Minhowi, Mao, Castro, Tito lub innemu proletariackiemu dyktatorowi bonapartystycznemu. Nie są w stanie zrozumieć procesu historycznego i tymczasowej koniunktury gospodarczej, która doprowadziła do długiego zastoju w walce klasowej na Zachodzie oraz utrzymującego się kryzysu społeczeństwa w krajach słabo rozwiniętych. Był to jeden z czynników towarzyszących boomowi na Zachodzie i nieuchronnie prowadził do powstania i rozwoju proletariackiego bonapartyzmu w świecie kolonialnym, do czego przyczyniła się dominacja stalinizmu w Rosji oraz przewaga stalinizmu i reformizmu w ruchu robotniczym na świecie. Tylko prawdziwy marksizm był w stanie od początku wyjaśnić wszystkie te „dziwaczne” zjawiska z punktu widzenia klasy robotniczej i klasowej natury społeczeństwa oraz organicznego kryzysu światowego kapitalizmu, który przejawia się przede wszystkim na jego słabszych i bardziej zacofanych krańcach.

Wszystkie te proletariackie reżimy bonapartystyczne są przejściowymi odchyleniami na drodze światowej rewolucji. Ekskrementy, które reprezentuje stalinizm, zostaną wyeliminowane niemal mimochodem, gdy potężny proletariat jednego z rozwiniętych krajów przejmie władzę na Zachodzie lub gdy reżimy ZSRR i Europy Wschodniej zostaną odrodzone przez obalenie biurokracji.

W wielu pracach prześledziliśmy sprzeczności i niekonsekwencje, jakie wykazują sekty w kwestii tego, czym jest zdrowe państwo robotnicze z „biurokratycznymi deformacjami”, a czym zdeformowane państwo robotnicze. Choć oba opierają się na własności państwowej, różnią się zasadniczo w swojej nadbudowie. Z tego powodu w przypadku zdeformowanego państwa robotniczego konieczna jest rewolucja polityczna, zanim będzie można ustanowić „demokrację robotniczą” lub „dyktaturę proletariatu” zarówno w sensie politycznym, jak i ekonomicznym. Z drugiej strony, państwo robotnicze z „biurokratycznymi deformacjami” jest państwem robotniczym w warunkach zacofania i izolacji, które można jeszcze zreformować poprzez przywrócenie demokracji partyjnej, związkowej i państwowej, czyli powrót pod kontrolę robotników i chłopów, i w którym organizacje te, choćby w szczątkowej formie, nadal istnieją pod naciskiem robotników.

Niektóre sekty pokłoniły się przed Castro jako przywódcą i organizatorem „zdrowego państwa robotniczego”. Posunęły się nawet dalej i porównały jego „walkę z biurokracją” z walką Trockiego ze stalinizmem. W rzeczywistości dopuścili się obrzydliwości, publikując zdjęcia Trockiego i Castro razem jako bojowników przeciwko biurokracji i na rzecz demokratycznego socjalizmu. W ten sposób pokazali, że nie rozumieją ani roli Trockiego jako nieśmiertelnego bojownika przeciwko stalinowskiej biurokracji, ani roli Castro jako wcielenia kubańskiej stalinowskiej biurokracji.

Słowa są tanie. Walka Castro z kubańską biurokracją nie różniła się w swej istocie od walki Stalina z rosyjską biurokracją. Stalin jako bonapartystyczny dyktator czasami atakował słownie „biurokrację”. Niekiedy posuwał się dalej i opierał się na robotnikach i chłopach. Działo się to wtedy, gdy chciwi biurokraci posuwali się za daleko w swoich oszustwach, spekulacjach i grabieży i groziło to zniszczeniem podstaw państwa.

Stalin podejmował działania nawet przeciwko wysoko postawionym biurokratom i z pewnością przeciwko szerokim grupom niższych szczebli biurokracji. Miało to na celu zachowanie systemu stalinowskiego poprzez robienie kozłów ofiarnych z niektórych biurokratów, szczególnie tych niższych rangą.

Zasadniczo rola Castro na Kubie jest taka sama. To prawda, że odegrał on wiodącą rolę w wojnie partyzanckiej, obaleniu Batisty, ruchu na rzecz wyrzucenia imperializmu i obalenia obszarnictwa i kapitalizmu. Stalin również przeżył rewolucję proletariacką wraz z istnieniem demokracji robotniczej, a mimo to przeprowadził przeciwko niej kontrrewolucję. Ale już od pierwszego dnia rewolucja kubańska została zdeformowana i zniekształcona. Proletariat nigdy nie sprawował władzy politycznej bezpośrednio, jak w Rosji. Fakt, że nawet dzisiaj prawdopodobnie zdecydowana większość Kubańczyków, podobnie jak Chińczyków, popiera reżim na tym etapie, nie zmienia nic w jego charakterze. Ostrość Castro wobec biurokracji, podobnie jak Stalina, jest konieczna, jeśli chce on zachować rolę „bonapartystowskiego arbitra” i „ojca ludu”.

Teraz, kiedy mamy do czynienia z Etiopią, niektórzy z tych, którzy ugięli kolano przed Castro, ogłaszają, że Mengistu – którego reżim jest w zasadzie kopią reżimu Rosji, Chin i Kuby – jest „faszystą”. Prawdziwy marksizm może jedynie powitać ten szczególny przykład wykrętów i eklektycznej akrobatyki gromkim śmiechem.

Państwowy kapitalizm?

Dlaczego reżim Mengistu jest „państwowym kapitalizmem” i różni się od innych? Nie ma żadnego wyjaśnienia. Są to jedynie echa argumentów studenckich, maoistowskich ultralewicowców w Etiopii. Przynajmniej etiopscy maoiści mają na tyle konsekwencji, aby oświadczyć – tak jak maoiści robili to wszędzie – że w ZSRR również jest „państwowy kapitalizm”.

Twierdzą oni, że dowodem na „faszystowski” charakter reżimu Mengistu są okrutne represje, egzekucje, tłumienie praw narodowych i rewolucji narodowych o charakterze podobnym do etiopskiego – w Erytrei i Ogadenie – oraz tłumienie innych mniejszości narodowych. Z pewnością należy potępić miażdżenie i rozwiązywanie niezależnych związków zawodowych i wszystkich rodzących się demokratycznych organów wyrażania własnego zdania przez robotników i chłopów, podobnie jak koncentrację władzy w rękach kliki junty wojskowej i dyktatury Mengistu.

Ale przeciera się oczy z niedowierzania wobec miałkości „marksizmu” tych samozwańczych trockistów. Na każdą zbrodnię popełnioną przez Mengistu w tym zakresie, Stalin popełnił sto razy więcej! Represjonowanie niezależnych organów robotniczych przez biurokrację osiągnęło w ZSRR stan perfekcji. Istnieją marionetkowe „związki”, które przypominają Arbeitfront nazistów w Niemczech. Partia „komunistyczna” w ZSRR jest ramieniem samej biurokracji i już dawno przestała być partią robotniczą. Dla wszystkich dysydentów – prawicowych lub lewicowych – stworzono obozy koncentracyjne lub, jak to się określa, „obozy pracy” oraz „szpitale” psychiatryczne.

Ucisk narodowy mniejszości, a zwłaszcza robotniczych dysydentów, osiągnął poziom nieosiągalny nawet za czasów caratu. Ustanowiono jednopartyjną machinę totalitarną, nie dopuszczając nigdzie opozycji wśród robotników, chłopów i inteligencji. Kontrola sztuki, nauki i rządu w stalinowskim kaftanie bezpieczeństwa, bez jakiejkolwiek niezależnej inicjatywy czy myśli, nie miała sobie równych w historii, z wyjątkiem, być może, hitlerowskich Niemiec. W mniejszym lub większym stopniu jest to obraz wspólny dla wszystkich proletariackich państw bonapartystycznych, łącznie z Chinami i Kubą.

Niektóre z sekt przejmują charakterystykę reżimu Mengistu od maoistów. Wspierają również heroiczną partyzancką wojnę chłopską w Ogadenie i Erytrei, która, jeśli zwycięży, prawdopodobnie zakończy się kalką Kuby lub Etiopii Mengistu. Jest to nieuniknione przy zacofanej gospodarce i ograniczonym przywództwie nacjonalistycznym, które patrzy wyłącznie na własne interesy i nie widzi konieczności połączenia się z robotnikami z zaawansowanych krajów kapitalistycznych. Jeśli dojdzie do walki o prawa narodowe tych narodów – o ile nie dojdzie do bezpośredniej interwencji imperializmu – udzielimy krytycznego wsparcia tej walce, tak jak na przykład walce narodu ukraińskiego o niepodległość od stalinowskiego ZSRR. Niepodległa, socjalistyczna, radziecka Ukraina przygotowałaby drogę do prawdziwej i dobrowolnej socjalistycznej federacji radzieckiej wszystkich narodów ZSRR. Można to osiągnąć jedynie poprzez obalenie rosyjskiej stalinowskiej biurokracji przez rosyjską klasę robotniczą. 

Poparcie dla rewolucji

Niestety w Erytrei i Ogadenie, podobnie jak w Etiopii w następnym okresie, demokracja będzie traktowana po macoszemu. Jest to nieuniknione ze względu na wojnę chłopską, jak również stalinowską ideologię ich przywódców. Ale tak jak to czyniliśmy w przypadku Wietnamu, Laosu i Kambodży, a także w przypadku Chin – udzielimy wsparcia, nie zamykając oczu na nieuchronność totalitaryzmu stalinowskiego, niezależnie od wyniku konfliktu.

Ze względu na charakter walki narodowej (choć w oparciu o własność państwową oraz eliminację obszarnictwa i kapitalizmu) i ograniczone perspektywy jej przywódców, ani Somalijczycy, ani Erytrejczycy nie mają możliwości wpłynięcia na chłopów w Etiopii ani ich pozyskania. Oni również przeszli rewolucję i są pod wpływem narodowej idei zjednoczonej Etiopii.

W polityce Etiopczyków nie ma niestety miejsca na proletariacką i dalekowzroczną politykę Lenina, polegającą na zdecydowanym opowiedzeniu się za burżuazyjno-demokratycznym prawem do samostanowienia. Ale nie ma też, po żadnej ze stron konfliktu, innych polityk marksizmu – demokratycznego centralizmu w Partii, demokracji w radach, związkach zawodowych i tak dalej.

Nasza polityka jest podyktowana przede wszystkim międzynarodową socjalistyczną rewolucją proletariacką i jej interesami. Pokonanie imperializmu oraz obalenie obszarnictwa i kapitalizmu w Rogu Afryki to wielkie kroki naprzód. Dzieje się tak pomimo konfliktu pomiędzy „państwami socjalistycznymi”, który sieje zamęt wśród zaawansowanych robotników i proletariatu w ogóle. O złożoności problemu i potrzebie zachowania jasności naszych poglądów świadczy sposób, w jaki imperializm oraz rosyjska i kubańska biurokracja zmieniły strony.

Wczoraj imperialiści poparli Hajle Sellasje i kapitalistyczny reżim właścicieli ziemskich w Etiopii przeciwko Somalii i ruchowi partyzanckiemu w Erytrei. ZSRR i Kuba finansowały, uzbrajały i organizowały państwo somalijskie oraz wspierały partyzantów w Erytrei za pomocą broni, finansów i pomocy technicznej. Etiopia zyskała w ich oczach na znaczeniu wraz z upadkiem cesarza, a następnie obaleniem półfeudalnego reżimu ziemiańsko-kapitalistycznego. Etiopia liczy 35 milionów ludzi wobec około 2 lub 3 milionów w Erytrei i Somalii.

Oportunistycznie wykorzystując wojnę domową w Etiopii, zorganizowaną przez włościańsko-kapitalistyczną kontrrewolucję, prezydent Somalii Barre wysłał wojska do Ogadenu. Liczył na dezintegrację i upadek rewolucji etiopskiej. Był ograniczony narodowo i krótkowzroczny, zainteresowany jedynie „Wielką Somalią”. Niewątpliwie imperialiści, ukradkiem poprzez półfeudalne reakcyjne państwa arabskie, takie jak Arabia Saudyjska, udzielili wsparcia Somalijczykom, tak jak teraz udzielają wsparcia Erytrejczykom, pomimo społecznego charakteru ruchu w Erytrei. Chcą one osłabić Etiopię i zadać cios radzieckiej biurokracji.

Radziecka biurokracja i Castro zmienili strony w środku wydarzeń, po tym jak bezskutecznie próbowali przekonać somalijskich władców do kompromisu i utworzenia federacji Erytrei, Somalii i Etiopii. Byłoby to niewątpliwie najlepsze rozwiązanie, biorąc pod uwagę charakter wszystkich tych reżimów jako bonapartystycznych zdeformowanych państw robotniczych lub takich, które dopiero się tworzą.

Kiedy Somalijczycy odrzucili tę propozycję, biurokracja zmieniła stronę. Nie jest pewne, czy Etiopczycy również zgodzili się na tę propozycję. Teraz próbują oni wynegocjować jakąś formę porozumienia między Erytreą a Etiopią. Jeżeli Erytrejczycy nie zaakceptują jakiejś formy ograniczonej „autonomii”, Kuba i ZSRR z pewnością poprą krwawe zmiażdżenie erytrejskiej próby samostanowienia. Imperialiści, nie mogąc interweniować bezpośrednio, będą płakać krokodylimi łzami na temat narodowych i demokratycznych praw narodu erytrejskiego (wczoraj brutalnie próbowali stłumić prawa narodu wietnamskiego).

Ale to, co jest naprawdę zabawne w tych dramatycznych konfliktach, to stanowisko niektórych sekt. Uroczyście głoszą one, że ZSRR (słusznie) jest zdeformowanym państwem robotniczym, a Kuba (niesłusznie) stosunkowo „zdrowym” państwem robotniczym. Ale w żaden sposób nie wyjaśniają, w jaki sposób i dlaczego stosunkowo „zdrowe” państwo robotnicze Kuby lub zdeformowane państwo robotnicze ZSRR aktywnie pomaga „faszystowskiemu” państwu Etiopii w tworzeniu się i tłumieniu praw narodowych mieszkańców Erytrei, którzy próbują ustanowić „marksistowski” reżim Somalijczyków z Ogadenu i innych mniejszości.

Niewątpliwie, na podstawie podziału ziemi, przytłaczająca większość etiopskich chłopów popiera reżim etiopski z braku alternatywy. Jest oczywiście teoretycznie możliwe, że w celu „obrony” przed innymi państwami kapitalistycznymi, zdeformowane państwo robotnicze lub nawet zdrowe państwo robotnicze może sprzymierzyć się z państwem reakcyjnym lub faszystowskim. ZSRR Stalina uczyniła to w 1939 roku, zawierając pakt o „nieagresji” z hitlerowskimi Niemcami.

Ale jaka była strategiczna konieczność, aby Breżniew i Castro przestawili się ze wspierania Somalii i Erytrei na ich „faszystowskich” rywali? Władcy zdeformowanych państw robotniczych z trwogą spoglądaliby na powstanie zdrowego państwa robotniczego w krajach uprzemysłowionych ze względu na społeczne reperkusje, jakie wywołałoby to w ich własnych krajach. Z zadowoleniem przyjęłyby natomiast ustanowienie reżimów społecznych na wzór ich własnych reżimów w krajach zacofanych i neokolonialnych.

Wzmacnia to ich na arenie międzynarodowej przeciwko kapitalistycznym, imperialistycznym rywalom. Podstawowy światowy antagonizm między strukturami społecznymi tych krajów a krajami kapitalistycznymi pozostaje w mocy.

Stalinizm i faszyzm

Etiopia jest krajem o wiele bardziej zacofanym niż rosyjski carat czy nawet przedrewolucyjne Chiny, i znajduje się w warunkach wojny domowej na każdym froncie. Z przywództwem, które bierze za wzór Kubę i Chiny, bez rewolucyjnego wykształcenia, to oficerskie przywództwo w trakcie rewolucji zbliżyło się do koncepcji stalinowskich. Nie możemy jednak wylać dziecka z kąpielą. Musimy oddzielić ogromnie postępowe jądro od reakcyjnej otoczki. Obszarnictwo i kapitalizm zostały wyeliminowane i ten decydujący fakt będzie miał dalekosiężne skutki dla całej rewolucji afrykańskiej w nadchodzącej epoce.

Nie na darmo Trocki wyjaśnił Amerykańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej, że poza państwową własnością przemysłu i ziemi, reżim polityczny w ZSRR był faszystowski! Nic nie odróżniało reżimu politycznego Stalina od reżimu Hitlera poza decydującym faktem, że jeden bronił i miał swoje przywileje oparte na własności państwowej, podczas gdy drugi miał swoje przywileje, władzę, dochody i prestiż oparte na obronie własności prywatnej. To była zasadnicza i decydująca różnica! Nie ma żadnej różnicy w podstawach struktury gospodarczej i politycznej Etiopii od Chin, Syrii, ZSRR czy któregokolwiek ze zdeformowanych państw robotniczych.

Ostatnie wydarzenia w Indochinach ponownie ukazały śmieszność polityki wszystkich sekt. Nasza tendencja z całego serca poparła walkę wietnamskiej „komunistycznej” partii Ho Chi Minha oraz jej laotańskich i kambodżańskich odłamów w ich chłopskiej wojnie partyzanckiej przeciwko amerykańskiemu i światowemu imperializmowi oraz ich rodzimym marionetkom.

Popieraliśmy tę walkę bezwarunkowo i z całego serca. Poparliśmy ją, ponieważ była to kolonialna wojna o wyzwolenie. Poparlibyśmy taką wojnę nawet pod burżuazyjnym lub drobnomieszczańskim przywództwem, które walczyłoby jedynie o prawo do narodowego samostanowienia. Ale nieuchronnie stała się ona wojną o wyzwolenie społeczne, jak również narodowe – w sensie walki o wyeliminowanie także obszarnictwa i kapitalizmu. Bez tego walka nie mogłaby być kontynuowana przez dziesięciolecia wbrew przytłaczającym przeciwnościom militarnym.

Jak dalece sekty odeszły od marksistowskiej czy trockistowskiej metody, pokazała polemika między dwiema różnymi sektami tej samej międzynarodowej tendencji na temat tego, jak dalece Wietnamczycy byli „nieświadomymi” trockistami działającymi w oparciu o permanentną rewolucję.

Żaden z tych dostojników nie zrozumiał szczególnego charakteru epoki, jeśli chodzi o kolonialne lub byłe kolonialne obszary świata. Nie zrozumieli też nieuchronnego wypaczenia rewolucji pod otwartym przywództwem stalinowskim lub pseudokomunistycznym, ani pod przywództwem radykalnych odłamów kasty oficerskiej. Nie zrozumieli nieuniknionych konsekwencji, kiedy rewolucja kolonialna jest prowadzona do postępowego i „ostatecznego” zakończenia, jakim jest eliminacja kapitalizmu i obszarnictwa, ale kiedy główną siłą nie jest klasa robotnicza z marksistowskim przywództwem.

Kiedy główną siłą jest armia chłopska stosująca klasyczną chłopską taktykę wojny partyzanckiej, to musi ona doprowadzić do powstania „zdeformowanego państwa robotniczego”, nawet jeśli nie taki był cel jej przywódców. W przypadku przewrotu wojskowego dokonanego przez młodszych oficerów, sprzymierzonych z „intelektualistami” i studentami, konsekwencje byłyby – nieuchronnie – takie same.

Jest to szczególnie ważne w sytuacji, gdy na świecie istnieją silne bonapartystyczne państwa robotnicze w postaci stalinowskiego ZSRR i innych krajów. W połączeniu z istnieniem mocarstw imperialistycznych nie może być innego wyniku.

Oczywiście, gdyby istniały zdrowe państwa robotnicze – na przykład w ZSRR, w którymś z wielkich uprzemysłowionych państw Europy lub w Japonii – wówczas wyniki i możliwości byłyby zupełnie inne. Proletariat i ludność rozwiniętych państw robotniczych udzieliłaby pomocy państwu robotniczemu w kraju zacofanym, łącząc ich gospodarki i wysyłając dziesiątki tysięcy techników do małych krajów i setki tysięcy do krajów o dużej liczbie ludności. Oznaczałoby to szybką industrializację plus demokrację robotniczą. To właśnie miał na myśli Lenin, kiedy mówił, że Afryka może przejść od plemienności prosto do komunizmu.

Ale biorąc pod uwagę obecny stosunek sił klasowych w sprawach międzynarodowych, z klasycznym reformizmem i stalinowskim reformizmem dominującym w ruchu robotniczym krajów rozwiniętych, taki wniosek w Wietnamie, Kambodży i Laosie był wykluczony.

Walki w Indochinach

Dlatego właśnie nasza tendencja, popierając z całego serca rewolucje wietnamską i indochińską, ostrzegła robotników i chłopów tych krajów, że choć powinni oni aktywnie wspierać walkę i walczyć o wyzwolenie społeczne i narodowe, to jednocześnie zdominowanie walki przez stalinowskie kierownictwo oznaczałoby, że choć zwycięstwo ruchu narodowowyzwoleńczego uczyniłoby ogromny społeczny krok naprzód, to po nim nastąpiłoby nowe zniewolenie przez totalitarną stalinowską biurokrację. Bez partii marksistowskiej i bez marksistowskiego przywództwa celem kierownictwa „Partii Komunistycznej” byłoby państwo na wzór tak zwanego „socjalizmu” rosyjskiego lub chińskiego.

Apelowaliśmy do zaawansowanych robotników Wielkiej Brytanii, Ameryki, Francji i całego świata, aby wspierali społeczną i narodowowyzwoleńczą walkę ludów indochińskich, ponieważ osłabia ona imperializm i światowy kapitalizm. Wyzwolenie sił wytwórczych tych krajów, poprzez obalenie rządów kapitału, przyniosłoby w dłuższej perspektywie ogromne korzyści dla ludności tych krajów, a także dla światowego proletariatu.

Ale nigdy nie oszukiwaliśmy siebie ani robotników i chłopów na całym świecie co do nieuniknionego charakteru (klasowego układu sił) reżimów, które powstaną w tych krajach. Ostrzegaliśmy i przewidywaliśmy nieuniknione ustanowienie nacjonalistycznych, totalitarnych reżimów stalinowskich w tych krajach, ale nawet my nie spodziewaliśmy się, jak daleko posuną się one w swoich wypaczeniach.

Starcia zbrojne pomiędzy Kambodżą a Wietnamem są miażdżącym potępieniem dla wszystkich tych „trockistowskich” sekt w Wielkiej Brytanii i na świecie, które nie rozumiały klasowej natury tych reżimów i ich stalinowskiego charakteru. Dla naszej tendencji nie było w tych wydarzeniach żadnej niespodzianki. Starcia na granicy ZSRR i Chin, w których zginęły dziesiątki tysięcy ludzi, pokazały, do czego zdolni są nacjonalistyczni biurokraci.

Te biurokracje nie potrafią spojrzeć poza granice państwa narodowego. Za tymi starciami w dawnych Indochinach kryją się aspiracje Wietnamczyków do utworzenia indochińskiej federacji „państw socjalistycznych”. Oczywiście byłoby to z ogromnym pożytkiem dla gospodarek wszystkich tych krajów. Ale powodem, dla którego Kambodżanie są przeciwni utworzeniu takiej federacji, jest to, że w warunkach bonapartystowskiego totalitaryzmu nieuchronnie znaleźliby się pod nacjonalistyczną dominacją i narodowym uciskiem wietnamskiej biurokracji. Pomijając zjadliwy szowinizm narodowy kambodżańskich stalinistów, byłoby to tak samo nieuniknione, jak w stalinowskich Chinach i w ZSRR.

Z tego samego powodu wietnamscy staliniści odmówiliby z kolei federacji ze stalinowskimi Chinami. Wiedzą oni, tak jak widziały to mniejszości w Chinach, że znajdą się pod narodowym uciskiem chińskiej biurokracji. Nawet jeśli z ekonomicznego punktu widzenia przyniosłoby to ogromne korzyści, nie zgodziliby się na to, podobnie jak chińska biurokracja nie zgodziłaby się na federację z ZSRR, choć z ekonomicznego punktu widzenia, a nawet z punktu widzenia polityki światowej potęgi, byłoby to kolosalnie korzystne dla narodów i gospodarek obu tych krajów. Na przeszkodzie stoją jednak narodowe interesy biurokracji wszystkich tych krajów.

Taki program może mieć tylko demokracja robotnicza, bez jakiejkolwiek oznaki narodowej wyższości czy przewagi, jak za czasów Lenina i Trockiego. Ale reżim bonapartystyczny, opierający się na przywilejach i nierówności, nie jest zdolny do takiej polityki: szowinistyczne ekscesy stalinowskiego ZSRR i Chin są tego dowodem. Bonapartystyczne reżimy totalitarne z samej swojej natury nigdy nie mogą spojrzeć poza wąski horyzont państwa narodowego. Z samej natury biurokracji i jej przywilejów są one ograniczone narodowo. Opierając się na chłopach, studentach i intelektualistach, bez decydującej dominacji i udziału klasy robotniczej, są one nieuchronnie ograniczone narodowo.

Afganistan

Klasa robotnicza może zapewnić sobie emancypację i dominację nad społeczeństwem jedynie poprzez przezwyciężenie wszystkich uprzedzeń z przeszłości – narodowych, rasowych, kastowych, płciowych czy jakichkolwiek innych. Ale tylko klasa robotnicza i żadna inna – i tylko pod marksistowskim przywództwem – jest w stanie dokonać tego wyczynu. Co więcej, emancypacja robotników oznacza również emancypację drobnomieszczańskich warstw społecznych, które pod przywództwem klasy robotniczej i tylko w tych warunkach byłyby w stanie wznieść się na te wyżyny.

Drobnomieszczaństwo i intelektualiści mogą przyjąć stanowisko proletariatu tylko wtedy, gdy całkowicie zerwą ze swoim pochodzeniem i światopoglądem swojej klasy. W warunkach współczesnych jest to niezwykle trudne, gdy prawdziwych marksistów, jak za czasów Marksa i Engelsa, zredukowano do garstki.

Dzieje się tak zwłaszcza dziś, gdy walka nie toczy się jedynie w sferze ideologicznej, ale gdy bezpośrednim problemem w każdym kraju jest transformacja społeczeństwa. W tej sytuacji łatwo jest intelektualistom ulec dominacji zmąconych idei stalinizmu w jego różnych formach. Tylko silny ruch robotniczy zdominowany przez marksizm mógłby umożliwić metamorfozę takich intelektualistów.

Jest to szczególnie trudne w krajach kolonialnych lub neokolonialnych, gdzie problemy są bezpośrednie, gdzie masy wiodą niemal zwierzęcą egzystencję, gdzie również istnieją nieprzezwyciężone przeszkody dla modernizacji i rozwoju społeczeństwa w oparciu o półfeudalny kapitalistyczny system włościański.

Intelektualistom, radykalnym oficerom, a nawet urzędnikom państwowym i wyższym warstwom zawodowym, lekarzom, dentystom, prawnikom itd. łatwiej jest przejść na stalinowski bonapartyzm, niż popierać prawdziwe, choć drobne tendencje marksistowskie. Jest tak zwłaszcza w większości tych krajów, gdzie „marksizm” nie istnieje jako zorganizowana tendencja.

„Marksizm-leninizm” ZSRR, Chin czy Etiopii doskonale im odpowiada. Pasuje do wszystkich ich uprzedzeń. Socjalizm, w którym elity państwowe, partyjne, przemysłowe, wojskowe i zawodowe żyją na poziomie znacznie przewyższającym poziom życia mas, wydaje im się czymś zupełnie normalnym i naturalnym. Społeczeństwo, w którym te warstwy stają się dominującą i rządzącą kastą, ma dla nich niezwykłą siłę przyciągania, zwłaszcza że widzą ogromne postępy, jakie kraje zacofane czynią dzięki forsowanemu marszowi „socjalizmu”.

W ten sposób łatwo jest im zracjonalizować swoją pozycję klasową. Żywią nienawiść do skorumpowanych właścicieli ziemskich i kapitalistów, pod których kontrolą ich społeczeństwa i kraje albo się rozpadają, albo tylko pełzną. Mają pogardę dla uciskanych mas chłopskich, a nawet dla słabej klasy robotniczej.

Te warstwy, poza swoją pozycją ekonomiczną, są przesiąknięte przemożną zarozumiałością i troską o własne znaczenie w społeczeństwie. Chodzi im o przywileje, status, pozycję, władzę, przywileje, dochody i prestiż. Dlatego we współczesnym świecie łatwo jest dostrzec, jak mogą oni przyjąć „socjalizm” na wzór np. Kuby.

W minionym okresie świeży przykład Afganistanu uwypuklił naszą analizę rewolucji kolonialnej. Partia „komunistyczna” tego straszliwie zacofanego kraju powstała dopiero w ostatniej dekadzie. Podobnie jak Partia Baas w Syrii, nie miała ona trudności z przyjęciem zarówno doktryny „islamu”, jak i „komunizmu”. Stało się tak, ponieważ przesądy religijne mają głębokie korzenie wśród przytłaczająco zacofanej większości chłopskiej, z której 90 procent to analfabeci.

Całkowita transformacja

Obecnie, podobnie jak w przypadku partii Baas w Syrii, przywódcy KP w Afganistanie sprzymierzyli się z radykalnymi niższymi i średnimi rangami kasty oficerskiej w armii.

Bezpośrednim powodem przewrotu był głód – podobnie jak w Etiopii – i niemożność poradzenia sobie z nim przez skorumpowanego, na wpół feudalnego władcę w kraju o azjatyckim sposobie produkcji. W Afganistanie w ciągu ostatnich dziesięcioleci miało miejsce wiele zamachów stanu, w wyniku których władzę przejmowali różni przywódcy plemienni i inne grupy. Zmieniali oni jedynie wierzchołki, pozostawiając strukturę społeczną nietkniętą. Nieuchronnie rozwijała się ta sama korupcja, prowadząca, gdy narzucone masom warunki stawały się nie do zniesienia, do klęski głodu lub, dzięki zagranicznym intrygom, do nowego zamachu stanu. W ten sposób stosunki społeczne poruszały się w błędnym kole. Ten nowy przewrót otwiera możliwość uderzenia w nowym kierunku. „Komuniści” zyskali urzędy premiera i prezydenta, a także mają dominującą rolę w rządzie. Wskazuje to, w jakim kierunku chcą podążać oficerowie. Jednym z pierwszych działań nowego reżimu było przejęcie ziem monarchii, która, choć obalona przez poprzedni reżim Dauda3, wciąż posiadała 20% ziemi w Afganistanie! Jest to nowy krok i może być początkiem całkowitej transformacji stosunków społecznych.

Tak jak w Polsce, gdzie stalinowska biurokracja dogadała się z kościołem katolickim, tak w Afganistanie kierownictwo partii komunistycznej wraz z oficerami może dojść do porozumienia z mułłami. Fakt, że Taraki, nowy premier, jest przywódcą tak zwanej partii komunistycznej, niczego nie zmienia. Prowadzi on taką samą politykę, jak syryjscy przywódcy Baas.

W przypadku Afganistanu, na tym etapie możliwe są tylko dwie drogi. Klasa robotnicza jest niewielka. Część inteligencji i najwyraźniej większość oficerów oraz duża część profesjonalistów chce zbudować nowoczesne, cywilizowane państwo. Chłopi chcą ziemi.

Na bazie kapitalizmu i obszarnictwa nie ma żadnej drogi naprzód. Oficerowie armii chcą iść drogą idącą przez Mongolię Zewnętrzną. W rzeczywistości te osobliwe zmiany są możliwe tylko dzięki kontekstowi międzynarodowemu. Kryzys imperializmu i kapitalizmu, impas zacofanych krajów trzeciego świata i istnienie rewolucji proletariackich na Zachodzie to potężne czynniki oddziałujące na Afganistan.

Barbarzyńskie reżimy Pakistanu, Iranu i pobliskich Indii również nie mają siły przyciągania. Oficerowie armii, z których wielu, jeśli nie większość, zostało wyszkolonych w ZSRR, są przyciągani, gdy widzą zalety reżimu stalinowskiego. Ma to duży wpływ na współplemieńców, należących do podobnych narodów, a nawet tych samych plemion, na obszarach graniczących z ZSRR, gdy widzą oni modernizację obszarów ZSRR, które wcześniej miały tak niski standard życia i tak samo wielki analfabetyzm i ignorancję jak oni sami.

Podejście marksistowskie

Uprzemysłowienie, pełna alfabetyzacja i wysokie standardy w porównaniu z Afganistanem na pewno zrobią wrażenie na tych warstwach. Z drugiej strony zacofanie i barbarzyństwo, na których opierała się elita społeczna w Afganistanie, nie może nie wzbudzać przerażenia wszystkich najlepszych elementów – inteligencji, profesjonalistów, a nawet kasty oficerskiej. Pragną oni wyrwać się z biedy, ignorancji i brudu, na które cierpi ich kraj. Kapitaliści Zachodu, gdzie panuje bezrobocie i stagnacja przemysłowa, nic im nie oferują. Chcą wyrwać się z zamkniętego kręgu plemiennych władców i różnych reżimów wojskowych, które nie zmieniają w zasadzie niczego.

Światowy kryzys kapitalizmu uderza jeszcze mocniej w zacofane regiony świata i zmusza je do wyciągnięcia wniosku, że kapitalizm nie oferuje żadnej drogi naprzód.

Reżim „republikański” Dauda – nawiasem mówiąc, w przeszłości wspierany i wspomagany przez Moskwę – niczego nie zmienia. Przewroty i zamachy stanu, prowadzące jedynie do zmiany dynastii przez różne klany w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat, były całkowicie jałowe. Elita i stosunki włościańskie, na której była oparta, był główną przeszkodą dla modernizacji.

W tych okolicznościach, jeśli nowy reżim oprze się na wsparciu chłopów i przekształci społeczeństwo, to droga do rozwoju reżimu w Afganistanie będzie wolna, jak na Kubie, w Syrii czy w Rosji. W ten sposób, po raz pierwszy od wieków, społeczeństwo afgańskie awansuje do nowoczesnego świata. Jeśli socjalistyczna transformacja zostanie zakończona, może to stanowić nowy cios dla kapitalizmu i obszarnictwa w pozostałej części kapitalistyczno-obszarniczej Azji, zwłaszcza w obszarze Azji Południowej. Będzie to miało ogromny wpływ na Pasztunów  i Beludżów w Pakistanie i będzie miało podobny wpływ na ludy na granicach Iranu. Gnijący reżim Pakistanu w najbliższych latach stanie w obliczu całkowitego rozpadu. Rewitalizacja stosunków społecznych w Afganistanie może jeszcze bardziej przyczynić się do rozkładu tego reżimu.

Na współplemieńców będzie miał wpływ proces zachodzący wśród ich braci po drugiej stronie granicy. Na północno-zachodnich rubieżach Pakistanu i wśród Beludżów panuje już endemiczna i niesłabnąca rewolta, a ludy te dążą do zjednoczenia ze swoimi braćmi w Afganistanie. Efektem tego byłoby poszerzenie się kręgów, których reperkusje mogłyby być odczuwalne w Iranie i dalej, także w Indiach.

Jest to droga, którą obierze „Partia Komunistyczna”, która dzierży władzę wraz z radykalnymi oficerami. Opozycja starych sił w Afganistanie, podobnie jak w Etiopii, najprawdopodobniej popchnie ich w tym kierunku.

Jeśli będą zwlekać, być może pod wpływem radzieckiego ambasadora i „radzieckiego reżimu”, przygotują drogę dla okrutnej kontrrewolucji opartej na zagrożonej elicie i mułłach. Jeśli się powiedzie, kontrrewolucja przywróci stary reżim, zbudowany od nowa na kościach setek tysięcy chłopów, masakrach radykalnych oficerów i bliskiej zagładzie wykształconej elity. Na chwilę obecną – dopóki w krajach rozwiniętych przemysłowo nie dojdzie do ruchu jedynej zaawansowanej klasy, która może spowodować przemiany idące w kierunku socjalizmu – najbardziej postępowym wydarzeniem w Afganistanie wydaje się obecnie instalacja proletariackiego bonapartyzmu.

Nie zamykając oczu na nowe sprzeczności, jakie się z tym wiążą, na gruncie przejściowej gospodarki państwa robotniczego, bez demokracji robotniczej, marksiści będą trzeźwo popierać powstanie takiego państwa i dalsze osłabianie nie tylko imperializmu i kapitalizmu, ale także reżimów opierających się na pozostałościach feudalizmu w najbardziej zacofanych krajach.

Luty 1978


1 Fulgencio Batista był wspieranym przez Stany Zjednoczone kubańskim dyktatorem, rządzącym w kraju od 1933 r. do jego obalenia przez armię partyzancką dowodzoną przez Castro w 1959 r.

2  25 kwietnia 1974 r. ruch oficerów sił zbrojnych obalił dyktaturę Caetano w Portugalii, zapoczątkowując kryzys rewolucyjny.

3 Mohammed Daud doszedł do władzy obalając monarchię w 1973 r. Został on obalony przez Rewolucyjną Radę Sił Zbrojnych 27 kwietnia 1978 r, która wyniosła do władzy reżim Tarakiego.


Tłumaczenie: Andrzej Tokarz