
Wstęp
Okres 1980-81 w Polsce naznaczony był najbardziej intensywną w historii konfrontacją robotników ze stalinowską biurokracją. Klasa pracująca próbowała przejąć kontrolę nad głównymi sektorami gospodarki i odsunąć od władzy stalinistów, których niekompetencja i zdrada ideałów prawdziwego socjalizmu doprowadziły kraj do ruiny. Zadaniem prawdziwych komunistów jest odzyskanie rewolucyjnego dziedzictwa tego okresu i obalenie kłamstw zarówno kapitalistów, jak i stalinistów, którzy lekceważą autentyczne doświadczenia klasy robotniczej i oczerniają samą rewolucję.
Nie ma wątpliwości co do ogromnego znaczenia tego ruchu. Amerykański historyk David Ost słusznie zauważył, że Polska w tym okresie „przypominała Paryż w 1968 roku, Barcelonę w 1936 roku, a nawet Piotrogród w 1917 roku”1. Słowami Karola Modzelewskiego, jednej z kluczowych postaci ówczesnej Solidarności, „był to największy ruch robotniczy w historii Polski, a być może i Europy”2.
Oboje mają tutaj rację, jednak jako marksiści musimy zrozumieć prawdziwe znaczenie tego ruchu – była to najdalej posunięta w historii stalinowskich państw walka klasy robotniczej o zdrowe, demokratyczne państwo robotnicze, odmienne do karykatury socjalizmu stworzonej przez stalinistów. Posunęła się dalej niż rewolucja węgierska w 1956 r. czy praska wiosna w 1968 r. Zwycięstwo Solidarności w latach 1980-81 byłoby ogromnym zwycięstwem klasy robotniczej. Wywołałoby rewolucyjną falę na całym świecie, zarówno w bloku wschodnim, jak i na Zachodzie.
Ruch dzielił się na dwa główne obozy. Z jednej strony istniała biurokracja stalinowska, wykorzystująca gospodarkę planową do wzbogacania się przy jednoczesnym tłumieniu wolności zrzeszania się i wolności słowa klasy pracującej. Tę grabież umożliwiała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, a także represyjny, totalitarny aparat państwowy. Z drugiej strony mieliśmy do czynienia z masowym ruchem klasy robotniczej, w tym jej awangardy w w stoczniach Gdańska i Szczecina, a także innych uprzemysłowionych ośrodkach. Robotnicy organizowali się w Międzyzakładowe Komitety Strajkowe (MKS) i Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” (NSZZ „Solidarność”). Po krótkim czasie Związek liczył prawie 10 milionów członków, prawie dwie trzecie siły roboczej w kraju i jedną trzecią całej populacji, nie wliczając wspierających ruch studentów, rolników, rzemieślników i innych warstw społecznych. Ogromna skala ruchu to nie jedyna wyjątkowa cecha tego nagłego, oddolnego i trwałego procesu uzwiązkowienia mas.
Niestety, pomimo bohaterskiej 16-miesięcznej walki, sytuacja dwuwładzy nie mogła trwać w nieskończoność. Niemożliwe było, aby Polska pozostała w połowie państwem totalitarnym, a w połowie państwem wolnej, zorganizowanej klasy robotniczej. Jak słusznie przewidywał w sierpniu 1980 r. Ted Grant, jeden z przywódców naszego ruchu, na łamach The Militant – „ruch zakończy się albo przejęciem władzy przez Solidarność, albo zostanie zgnieciony przez biurokrację”.
Długotrwały kryzys polskiego stalinizmu
Przed zagłębieniem się w sam okres rewolucji konieczne jest zrozumienie prawdziwego charakteru polskiego reżimu, a także doświadczeń polskiej klasy robotniczej. W sierpniu 1980 r. Polacy mieli za sobą 35 lat rządów stalinowskich, które po II wojnie światowej zostały narzucone odgórnie przez zdegenerowane ZSRR w ramach kontrrewolucyjnego układu Stalina z zachodnim imperializmem i próby przeciwdziałania wybuchowi robotniczej rewolucji. Polska Rzeczpospolita Ludowa stała się przedłużeniem radzieckiego stalinizmu – ukształtowano ją na obraz Moskwy w 1945 r., a nie Piotrogrodu w 1917 r.
Celem Lenina i bolszewików była międzynarodowa rewolucja proletariacka i dalsze obumieranie państwa, prowadzące do wysoce rozwiniętego społeczeństwa bezklasowego, w którym nieznane będą niedobory czy represje. Po klęskach kolejnych rewolucji w dwudziestoleciu międzywojennym i izolacji zacofanej gospodarczo Rosji, wokół Stalina w partii komunistycznej wyłoniła się biurokratyczna klika. Ostatnia walka Lenina toczyła się właśnie przeciwko niebezpieczeństwu biurokratycznej degeneracji państwa i partii. Pełne biurokratycznego, wielkoruskiego szowinizmu podejście, z jakim Stalin podszedł do rozwiązania tzw. kryzysu gruzińskiego, ostatecznie przekonało Lenina, że biurokratyczne tendencje mogą zatryumfować zarówno w partii, jak i w całym państwie radzieckim. Niestety stan zdrowia Lenina pogorszył się i zmarł on, zanim zdążył stoczyć tę bitwę. Korespondencja Lenina z ostatnich miesięcy życia nie pozostawia jednak wątpliwości co do jego zamiarów.
Walka o uratowanie rewolucji przed degeneracją toczyła się przez całe lata 20. Porażki i niepowodzenia światowej rewolucji w Niemczech, Chinach i Hiszpanii pozwoliły biurokracji pod przywództwem Stalina pokonać Lewicową Opozycję, kierowaną przez Trockiego, i umocnić się. Oznaczało to bezwzględne zduszenie wszelkich elementów kontroli robotniczej i wycofanie wszelkich korzyści społecznych i kulturowych, czego kulminacją były stalinowskie czystki z lat 30. Trocki został wygnany i ostatecznie zabity, podobnie jak większość starej gwardii bolszewików.

Czystki Stalina obejmowały masakrę wielu czołowych i szeregowych członków Komunistycznej Partii Polski, co doprowadziło do jej upadku3 w 1938 r. Wśród zamordowanych było wielu ważnych przywódców polskiego ruchu komunistycznego. Należeli do nich Adolf Warski, założyciel Partii Komunistycznej, Julian Leszczyński, weteran Rewolucji Październikowej i były członek Komitetu Wykonawczego Kominternu, Tomasz Dąbal, były polski poseł komunistyczny i przywódca radzieckiej Republiki Tarnobrzeskiej oraz Maria Koszutska, weteranka Partii i polskich rad robotniczych w latach 1918-1919. Staliniści dokonali również bezwzględnej egzekucji tysięcy szeregowych polskich komunistów, w tym weteranów Armii Czerwonej z rosyjskiej wojny domowej oraz bojowników polskiego ruchu robotniczego, którzy szukali schronienia w ZSRR przed sanacją – bonapartystyczną dyktaturą Józefa Piłsudskiego, zamykającej przeciwników politycznych w obozach koncentracyjnych, zwłaszcza w Berezie Kartuskiej.
Polska zawsze była ojczyzną wybitnych rewolucjonistów. Polacy odegrali istotną rolę jako internacjonalistyczni sojusznicy rewolucji francuskiej i haitańskiej, wspierając walkę z uciskiem na całym kontynencie. Podczas brutalnego stłumienia Komuny Paryskiej w 1871 roku siły reakcji rozstrzelały wielu Polaków – często niezależnie od ich osobistych poglądów – zakładając, że sama ich narodowość stanowiła rewolucyjny problem. Na początku XX wieku Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy, na czele z takimi postaciami jak Róża Luksemburg i Julian Marchlewski, broniła radykalnego ruchu robotniczego w sercu Europy, stając się niezawodnymi sojusznikami sił rosyjskiego bolszewizmu. Stalinizm dążył do zatopienia tego rodzaju rewolucyjnego dziedzictwa we krwi, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.
Chociaż polscy komuniści byli jednymi z pierwszych ofiar stalinizmu, biurokracja kontynuowała szowinistyczną politykę wobec Polaków – polskie strefy autonomiczne w ZSRR poddawano czystkom etnicznym; Polaków, w tym dzieci, masowo deportowano na Syberię bez wyroku skazującego; podpisano pakt Ribbentrop-Mołotow, który zakładał rozbiór Polski do spółki z nazistami i włączenie wschodnich terenów pod kontrolę stalinowskiej biurokracji; dziesiątki tysięcy polskich oficerów i intelektualistów zamordowano w Katyniu w imię politycznej rozgrywki Stalina; wreszcie pozwolono nazistom wymordować tragiczne powstanie warszawskie, ponieważ Armia Czerwona dostała rozkaz, aby nie pomagać powstańcom. Wszystkie te działania wpisywały się w wielkoruski szowinizm i nacjonalistyczne potrzeby biurokracji, których zakładnikiem był zarówno radziecki, jak i polski robotnik.
Te zbrodnie do dziś wpływają na polską świadomość. Metody stalinistów bardziej przypominały metody cara niż internacjonalistyczne podejście Lenina, Trockiego i bolszewików, którzy walczyli o prawo Polski do samostanowienia przeciwko imperialistycznym zaborcom. W przeciwieństwie do Stalina, Lenin konsekwentnie bronił prawa uciśnionych narodów do oddzielenia się od państwa rosyjskiego – nawet gdy było to politycznie niewygodne – i sprzeciwiał się wielkoruskiemu szowinizmowi zarówno słowem, jak i czynem.
Lew Trocki opisał ZSRR pod rządami Stalina jako zdegenerowane państwo robotnicze. Trocki doszedł do wniosku, że stalinizm nie jest nieuniknionym następstwem rewolucji robotniczej, lecz produktem zacofania i izolacji, ponieważ niedostatecznie rozwinięte siły wytwórcze, nikłe wykształcenie i niski poziom techniki nie mogą zagwarantować materialnych warunków rozwoju i przezwyciężenia podziałów klasowych w społeczeństwie. Jedynym wyjściem byłaby międzynarodowa rewolucja, ale porażki kluczowych rewolucji w Niemczech, Chinach i innych krajach pozwoliły biurokracji skonsolidować swoją władzę pod rządami Stalina.
Trocki stwierdził, że radziecką biurokrację musi obalić masowy ruch robotniczy, który odmłodzi demokrację poprzez wolne związki zawodowe i rady robotnicze, wdroży wolność słowa, oczyści aparat państwowy i przeprowadzi głębokie reformy w już istniejącej gospodarce uspołecznionej. Jeśli robotnikom by się to nie udało, Trocki przewidywał, że biurokracja będzie dążyć do przywrócenia kapitalizmu. Wszystkie dzieła Trockiego zostały całkowicie zakazane w Europie Wschodniej pod rządami stalinowskimi. Trockiści byli traktowani jako najbardziej niebezpieczni ze wszystkich dysydentów, często poddawani najgorszemu traktowaniu.

Polska Rzeczpospolita Ludowa była de facto państwem jednopartyjnym, z upaństwowioną gospodarką planowaną centralnie przez PZPR. Przewaga gospodarki uspołecznionej nad gospodarką rynkową była powodem, dzięki któremu partia zdobyła poparcie mas po wojnie. Państwo mogło rzeczywiście zarządzać swoimi zasobami, co było bardziej efektywne niż pozostawienie odbudowy niewidzialnej ręce rynku, zainteresowanej produkcją tylko wtedy, gdy przynosi zysk kapitalistom. Dzięki temu kraj został szybko odbudowany po ogromnych zniszczeniach II wojny światowej; rozwijano przemysł, zlikwidowano analfabetyzm i poprawiano poziom życia wielu Polaków w porównaniu z przedwojennym reżimem sanacyjnym. Imponujące jest to, że Polska zdołała usunąć powojenny system racjonowania żywności szybciej niż wiodąca potęga imperialistyczna – Wielka Brytania. Tak zbudowano podstawy masowego poparcia PZPR pomimo tendencji totalitarnych.
Ten stan rzeczy zaczął jednak zanikać, gdy biurokracja pokazała swoje prawdziwe oblicze. Głównym problemem, z jakim borykała się gospodarka planowa, było wykluczenie polskiej klasy robotniczej z wszelkich procesów decyzyjnych – w państwie, które rzekomo działało w jej interesie. Wszystkie elementy władzy robotniczej zostały szybko zniesione lub ograniczone.
Klasa robotnicza wielokrotnie próbowała walczyć z takim stanem rzeczy. Na przykład poznańscy robotnicy rozpoczęli w czerwcu 1956 r. strajk, dążąc do poprawy swojej sytuacji gospodarczej i społecznej. Organicznie powstawały wówczas rady robotnicze, a strajk zainspirował rewolucję węgierską. Masowy ruch robotniczy poparł wówczas uwięzionego wcześniej Władysława Gomułkę, który został nowym przywódcą PZPR, obiecując reformy.
Ostatecznie rady robotnicze zostały pozbawione wszelkich pozorów władzy po reformach z 1958 roku4. Reformy włączyły rady do Konferencji Samorządów Robotniczych (KSR) i podporządkowały je przedstawicielom kierownictwa zakładowego i PZPR5. Organy te stały się tylko symbolicznym gestem używanym przez biurokrację do utrzymywania pozorów władzy robotniczej. Publicznie biurokraci chwalili KSR-ami, ale w rzeczywistości korzystali z nich tylko w charakterze doradczym – i to w najlepszym wypadku. Urzędnicy i kierownictwo partii często stosowało różne manewry, aby upewnić się, że organy te nie mają rzeczywistej władzy. W wielu z najważniejszych ekonomicznie branż zostały one całkowicie rozwiązane6.
W praktyce stery gospodarki planowej były w rękach biurokratycznej kasty kierowników i urzędników partyjnych, których poziom życia był wyższy niż klasy robotniczej. Utrzymanie tego systemu było możliwe tylko dzięki intensywnej propagandzie, cenzurze i potężnemu państwowemu aparatowi represji wobec wszelkich działaczy opozycyjnych.
Kolejną próbę emancypacji klasy pracującej podjęli robotnicy portowi Gdańska, Gdyni i Szczecina, tworząc oddolne organy władzy robotniczej, brutalnie stłumione w grudniu 1970 r. W Gdyni kacyk partyjny – Stanisław Kociołek – wezwał strajkujących stoczniowców do powrotu do pracy. Następnego dnia do robotników zmierzających do zakładu otworzono ogień maszynowy. W Szczecinie stoczniowcy maszerowali przez centrum miasta śpiewając „Międzynarodówkę”; wybuchły zamieszki i siły państwowe odpowiedziały ogniem, zabijając i raniąc wielu robotników.
Po tych wydarzeniach szczecińska klasa robotnicza, poprzez Międzyzakładowe Komitety Strajkowe, skutecznie sparaliżowała lokalne władze i przez kilka dni de facto sprawowała kontrolę nad życiem przemysłowym i społecznym miasta. MKS-y koordynowały niezbędne służby, utrzymywały porządek i negocjowały bezpośrednio z rządem, omijając biurokratyczny aparat, aż państwo ostatecznie nie odzyskało kontroli z powodu izolacji ruchu.
Kryzys gospodarczy
Nieefektywne, stalinowskie zarządzanie gospodarką planową w dalszym ciągu pogarszało sytuację polskiej klasy pracującej. Lata siedemdziesiąte charakteryzowały się dużym zadłużeniem i wzrostem zależności od kapitału zagranicznego. Dług publiczny w latach 1971-1980 wzrósł o ponad 2250 proc7. Do 1978 r. zadłużenie stało się niemożliwe do utrzymania – wysokość długu była trzykrotnie większa niż wartość całkowitego eksportu do krajów kapitalistycznych, osiągając 24,1 mld dolarów do 1980 roku8. Mimo to polska gospodarka rozwijała się, pozwalając na względną poprawę poziomu życia. Ta niewielka poprawa położenia klasy pracującej była jednak niczym w porównaniu z rosnącym pasożytnictwem biurokracji. Poziom nierówności majątkowych wynosił 1:209, choć trzeba dodać, że po przywróceniu kapitalizmu w 1989 r. sytuacja jest znacznie gorsza.
Hipokryzja partyjnych biurokratów, którzy twierdzili, że są przedstawicielami robotników, powodowała gniew klasy pracującej. Biurokraci z PZPR mieli dostęp do sklepów na wyłączność, luksusowych towarów,a także dolarów, wartych swojej wagi w złocie w porównaniu do złotego. W tym samym czasie klasa robotnicza musiała sobie radzić z niedoborami podstawowych towarów i długimi kolejkami po chleb. Warunki pracy również ulegały pogorszeniu przez chroniczne niedobory sprzętu ochronnego i wydłużenie tygodnia roboczego, który często obejmował soboty. Sprzeczności biurokratycznego reżimu nie pozwoliły klasie robotniczej odczuć pełnych skutków rozkwitu ekonomicznego lat 70. w tym samym stopniu, w jakim odczuł go partyjne góry.

Ponadto przedstawiciele zachodniego kapitału finansowego pozostawali w stałym w kontakcie z władzami polskimi, domagającymi się środków, które pozwoliłyby na skuteczniejszą spłatę długów. W kwietniu 1980 r. bankierzy starali się nakłonić polski rząd do zniesienia wszelkich dopłat do żywności i zaprzestania inwestycji w branże produkujące np. maszyny rolnicze, które uznawali za nieopłacalne10. Przyjęcie tych środków oznaczałoby cięcia i ruinę dla polskich mas. Działania te były jednak niezbędne, aby zmniejszyć rosnące wobec imperializmu zadłużenie.
Reżim PZPR był zatem zmuszony zaatakować warunki życia i pracy ludności przez zgubną logikę teorii budowy socjalizmu bez perspektywy światowej rewolucji. Postawił sobie za zadanie likwidację deficytu w handlu zagranicznym, wynoszącego nawet 1,5 mld dolarów. Oznaczało to wzrost eksportu o 25 proc. i zmniejszenie handlu wewnętrznego o 15 proc., jako próbę przywrócenia równowagi w relacjach z bankami zagranicznymi kosztem równowagi wewnętrznej11. Chociaż warunki pracy uległy pogorszeniu, a inwestycje utknęły w martwym punkcie, to właśnie możliwość centralnego ustalania cen żywności wykorzystano jako kluczową dźwignię do zwiększania oszczędności.
Ten czynnik ekonomiczny ma ogromne znaczenie. Chociaż polscy robotnicy buntowali się przeciwko reżimowi PZPR, ich interesy klasowe – lepsze warunki pracy i życia – były sprzeczne wobec interesów zagranicznych bankierów, których głównym celem była spłata zadłużenia i zysk w postaci zwiększenia stóp procentowych kosztem polskich mas. Ta zależność polskiej gospodarki od imperializmu europejskiego sprawiła, że klasa pracująca nie dążyła do przywrócenia kapitalizmu, dobrze rozumiejąc jego drapieżną i pasożytniczą naturę.
Podziemna opozycja
W latach poprzedzających rewolucję sierpniową reżim PZPR po raz kolejny poczuł, jak ziemia trzęsie się pod jego stopami. Porażka czerwcowego ruchu strajkowego robotników Radomia, Płocka i warszawskiego przedmieścia przemysłowego w Ursusie w 1976 r., który po raz kolejny skierował swoje klasowe ostrze przeciwko podwyżkom cen, zainspirował powstanie Komitetu Obrony Robotników (KOR).
KOR był organizacją przedstawicieli warstw pośrednich i inteligencji. Wielu jej kluczowych działaczy, takich jak Jacek Kuroń czy Karol Modzelewski, było byłymi członkami PZPR, znanych z autorstwa Listu Otwartego z 1965 r. List dostarczył analizy PRL-u jako biurokratycznego reżimu pod przywództwem PZPR i wzywał do ustanowienia wielopartyjnego, demokratycznego reżimu opartego na radach robotniczych12. Tekst był wyraźnie był zainspirowany trockizmem – grupa współpracowała ze znanym trockistą, Ludwikiem Hassem, i była w kontakcie z działaczami Czwartej Międzynarodówki13, wówczas już zdegenerowanej po śmierci Trockiego. Należy jednak zauważyć, że pomimo ich sympatii i związków z marksizmem, żaden z intelektualistów KOR nie był prawdziwym marksistą, a ich poglądy ograniczało drobnomieszczańskie pochodzenie. Niemniej jednak KOR odegrał ważną rolę w ciągu kilku następnych lat.

KOR był heterogeniczną organizacją, złożoną z różnych intelektualistów, którzy walczyli o demokratyczne prawa klasy robotniczej. Ruch próbował oprzeć się na robotnikach przemysłowych i wydawał prasę, np. magazyn Robotnik, który nawiązywał bezpośrednio do przedwojennych polskich tradycji socjalistycznych. KOR nie utrzymywał jednak jednolitej linii politycznej, a jedynym spoiwem była opozycja do PZPR. Antoni Macierewicz twierdził, że KOR dzielił się na tendencje „świeckiej lewicy”, reprezentowaną przez postacie takie jak Jacek Kuroń i Adam Michnik, oraz na skrzydło „apolityczne”, „niepodległościowe”, kierowane przez Macierewicza, który zdystansował się od lewicowej polityki i w efekcie stworzył prawe skrzydło ruchu14. Z kolei Kuroń ostrzegał, że w tamtym czasie nie było klarownych podziałów politycznych, co dowodzi pojednawczego charakteru „świeckich lewicowców” i ogólnej zgody w kwestii programu15.
Po głębszej analizie jasne jest, że KOR miał wyraźnie lewicowy charakter. Przychylnie patrzył na wzrost tak zwanego eurokomunizmu na Zachodzie, na przykład z aprobatą relacjonując propozycję uchwaloną na konferencji francuskiego komunistycznego związku zawodowego CGT, która popierała prawo do strajku, wolność słowa i wypowiadała się przeciwko represjom15. List otwarty Karola Modzelewskiego do PZPR z 1976 r., wzywający do utworzenia rad robotniczych, został udostępniony zarówno Włoskiej Partii Komunistycznej, jak i Prymasowi Polski16. Przesłanie listu do dwóch tak przeciwnych stron odzwierciedlało wewnętrzny zamęt, a także ugodowość i dążenie do pozornej jedności w opozycji do PZPR ze strony Modzelewskiego. Co ciekawe, PZPR był wściekły na kontakt Modzelewskiego z Włoską Partią Komunistyczną, a nie z Kościołem.
KOR odgrywał ważną rolę, mimo że był zdominowany przez inteligencję. Przed sierpniem 1980 r. liczył nie więcej niż kilkaset robotników17. W sposób zniekształcony inteligencja zamieniła doświadczenia i podświadome problemy mas w program polityczny. Historyk akademicki Waldemar Potkański uznał, że trockistowska idea kontroli robotniczej przedostała się pośrednio przez KOR na sztandary postulatów Solidarności, nie ze względu na siłę trockistów w Polsce (których prawie nie było), ale ze względu na adekwatność ich idei do potrzeb robotników18.
Oprócz KOR-u ważną rolę w opozycji do reżimu odegrał także Kościół, wykorzystując ten sam nastrój niezadowolenia wśród mas, ale reprezentując odmienne interesy. Wizytę papieża Jana Pawła II w Polsce w 1979 r. powitały miliony. Tzw. Papież Polak apelował o prawa człowieka i prawa demokratyczne, pobudzając wyobraźnię mas. Co ważne, stalinowcy przez cały okres istnienia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej podlizywali się kościelnemu aparatowi. W efekcie Kościół Katolicki stał się jedynym półlegalnym organem opozycyjnym, który istniał poza aparatem PZPR.
Chociaż niektórzy szeregowi księża byli rzeczywiście przychylni robotnikom, kościelna wierchuszka aż po samą Stolicę Apostolską reprezentowała skorumpowaną klikę, która chciała powrotu do kapitalizmu, aby się wzbogacić. Ich wezwania do „pokoju” i „miłości” były zasłoną dymną dla ich partykularnych interesów. Hipokryzja ich haseł stała się w Polsce niezwykle wyraźna od czasu przywrócenia kapitalizmu. Dziś miliony ludzi patrzą na skorumpowanych, konserwatywnych duchownych z obrzydzeniem, a nie z szacunkiem – podobnie jak na samego Jana Pawła II.
Ostatecznie zarówno duchowieństwo, jak i działacze KOR-u stali się punktami odniesienia dla ruchu opozycyjnego. Drukowali materiały konspiracyjne i dali głos klasie robotniczej uciszanej przez państwo. Byli w stanie osiągnąć popularność, gdyż nie istniała żadna inna opozycja i ponieważ klasa robotnicza nie weszła jeszcze w pełni na scenę historii. Przez cały okres trwania rewolucji obie grupy odegrały jednak szkodliwą rolę, używając swojego autorytetu, aby hamować ruch klasy robotniczej i ograniczać jej bojowość.
Masy wkraczają na scenę
1 lipca 1980 r. PZPR wprowadził kolejną podwyżkę cen. Wyciągając wnioski z historii, która pokazała, że takie podwyżki wywołują bunty robotników (jak w 1956 r., 1970 r. i 1976 r.) biurokracja miała nadzieję, że tym razem większość pracowników wyjedzie na rodzinne wakacje i sprawa przejdzie bez echa.
Stało się jednak inaczej. Podwyżki cen wywołały natychmiastową akcję strajkową w ośrodkach przemysłowych Ursusa, Sanoka i Tarnowa, a robotnicy wywalczyli 10 proc. podwyżkę płac19, częściowo rekompensując wzrost cen. W Lublinie po każdym zwycięskim strajku wybuchał kolejny – po strajku pracowników fabryki sprzętu komunikacyjnego nastąpił strajk fabryki samochodów ciężarowych, a następnie strajk kolejarzy. Cały lipiec naznaczony był strajkami w kolejnych zakładach20. Wydarzenia w Lublinie odzwierciedlały powszechny nastrój w kraju w tym czasie.
Ostatecznie fala strajków dotarła nad wybrzeże, gdzie przerodziła się w rewolucję. Ze względu na wcześniej istniejący i zorganizowany charakter lokalnych struktur KOR-u i jego silne powiązania z klasą robotniczą, strajk zaszedł tu dalej niż w innych obszarach. Pracownicy Stoczni im. Lenina w Gdańsku rozpoczęli strajk 14 sierpnia w odpowiedzi na prześladowanie i wyrzucenie Anny Walentynowicz, szanowanej działaczki opozycji i redaktorki czasopisma KOR-u Robotnik Wybrzeża. Lech Wałęsa, który również padł ofiarą prześladowań i został zwolniony z pracy w 1976 r., symbolicznie przeskoczył przez mur stoczni i ogłosił strajk okupacyjny. Była to kluczowa lekcja wyciągnięta ze strajków grudnia 1970 r., kiedy to zorganizowane przez robotników marsze przerodziły się w zamieszki i gwałtowne konfrontacje z policją, nie osiągając jednak większych ustępstw. Robotnicy Gdańska chcieli uniknąć powtórki z tych krwawych wydarzeń i w tym celu utworzyli Międzyzakładowy Komitet Strajkowy (MKS) na terenie stoczni. Pełnił on rolę rady robotniczej i był sowietem w pełnym tego słowa znaczeniu, chociaż się tak nie nazywał.

Wkrótce robotnicy szczecińscy podążyli za robotnikami gdańskimi, formując MKS w Stoczni „Warski”, na czele którego stanął Marian Jurczyk. Szczecin, choć często przyćmiony przez legendę strajkującego Gdańska, okazał się kluczowy dla ruchu. MKS-y w takich miastach jak Bydgoszcz, Świnoujście, Wałbrzych czy Wrocław organizowały się wokół MKS-u w Szczecinie, funkcjonującego jako swojego rodzaju centrum. W ciągu kilku dni stoczniowcy wywalczyli znaczne podwyżki, co zainspirowało innych pracowników do dołączenia do ruchu. Co istotne, nawet po osiągnięciu swoich celów stoczniowcy strajkowali w solidarności ze swoimi towarzyszami z innych zakładów.
Strajki generalne wybuchały w jednym mieście po drugim, a stocznie gdańskie i szczecińskie przekształciły się w siedziby ogólnomiejskich MKS-ów. W tych miastach prawdziwa władza leżała w rękach klasy robotniczej. Wzrost „Wolnych Związków Zawodowych”, niezależnych od oficjalnych związków (które były niczym innym jak narzędziami aparatu biurokratycznego) i partii, zainspirował miliony. To właśnie to śmiałe żądanie oddolnej organizacji zmieniło falę strajkową w rewolucję. Słowami odezwy gdańskiego MKS-u:
Możemy śmiało powiedzieć, że jesteśmy pierwszym autentycznym wolnym przedstawicielem rzesz pracowniczych w naszym kraju.
[…]
Pragniemy jak najszybciej podjąć pracę, ale jako pełnoprawni obywatele, będący rzeczywistymi współgospodarzami zakładów pracy21.
Oczywiste jest, że masy były gotowe zaakceptować pewne trudności w funkcjonowaniu państwa, ale nie wtedy, gdy pozbawione były jakichkolwiek możliwości decyzyjnych i realnego wpływu na jego losy.
W ciągu kilku dni setki miejsc pracy dołączyły do MKS-ów w swoich miastach, wraz z dziesiątkami delegatów z innych ośrodków. MKS-y powstały wkrótce w innych częściach Polski, m.in. w Katowicach, a także w Jastrzębiu-Zdroju i Dąbrowie Górniczej, które również były bastionami przedwojennej partii komunistycznej. Pomimo podejmowanych przez rząd prób negocjacji ze pojedynczymi zakładami, ruch zachował silny poziom scentralizowanej dyscypliny, ponieważ miejsca pracy podlegały MKS-om.

Pełen sprzeczności sposób, w jaki szybko zmieniająca się świadomość klasowa odbijała się w żywym ruchu, najlepiej reprezentują postulaty i hasła przyjmowane wówczas przez robotników. Na pierwszy rzut oka istotny jest wątek religijny i patriotyczny, przedstawiany jako decydujący w znacznej części drobnomieszczańskiej historiografii, postrzegającej aspekt klasowy jako nieistotny element przypadkowy. W rzeczywistości jednak wszelkie elementy religijne w tym ruchu powstały w wyniku całkowitego bankructwa politycznego stalinowców i wspomnianej wcześniej opozycyjnej roli duchowieństwa. Kościelne postulaty pokoju i podkreślanie potrzeby życzliwego podejścia do bliźniego były postrzegane jako alternatywa dla brutalnej, represyjnej machiny państwowej. Religijność robotników była odzwierciedleniem ich pragnienia życia w lepszym społeczeństwie, zbliżonym do religijności lewellerów i diggerów w czasie rewolucji angielskiej, czy religijności niektórych robotników w czasie rewolucji latynoamerykańskich XX wieku.
O ile dla klasy robotniczej idee religijne reprezentowały szczere pragnienie lepszego życia, o tyle dla Kościoła, który miał swoje własne interesy, oznaczały coś zupełnie innego. Większości wysoko postawionego duchowieństwa, w tym watykańskiemu establishmentowi, bardziej zależało na zachowaniu status quo – przyjaznych relacji z reżimem stalinowskim i utrzymania kościelnych przywilejów. Sprzeciwiały się zatem wykorzystywaniu symboli i flag religijnych w fabrykach i MKS-ach22. Kardynał Wyszyński, czołowa postać w polskim Kościele, wyrażał niepokój związany z obecnością „świecko-lewicowego” skrzydła KOR-u. Duchowni obawiali się również „zawyżonych” żądań podwyżek płac. U szczytu ruchu strajkowego, 26 sierpnia, Wyszyński publicznie wezwał do „spokoju, odpowiedzialności i pracy”. W efekcie Kościół przyjął tę samą pozycję, co PZPR, licząc na ostudzenie gniewu klasy pracującej, której nie ufał.
Część robotników, wcześniej uważających Kościół za sojusznika, poczuła się po tym przemówieniu zdradzona. Część MKS-ów postanowiła nie publikować słów Wyszyńskiego, aby nie podważać poczucia jedności z Kościołem23. Ten pojednawczy i hamujący ruch kierunek nadal odgrywał znaczącą rolę w całej rewolucji. Na przykład w orędziu bożonarodzeniowym Wyszyński prosił o spokój dla chorych i zapomnianych przez społeczeństwo, a także o pokój dla władzy, aby ich służba była wypełniona „duchem miłości wolnej od przemocy”24. Jego wyraźnym celem było odnalezienie pokojowego rozwiązania konfliktu między państwem a ruchem robotniczym. Ta idea klasowej kolaboracji pod płaszczykiem duchowości stała się jednym z ważniejszych ograniczeń ruchu, a Kościół świadomie powstrzymywał robotników, gdy ci wreszcie zrozumieli, że kompromis jest niemożliwy.
„Patriotyzm” wśród strajkujących był z kolei wyrazem chęci osiągnięcia prawdziwej niepodległości i niezależności od stalinowskiej Rosji. Flaga Polski – popularny wśród strajkujących symbol – była wyrazem szczerego oporu i dążenia do samostanowienia, szczególnie w kontekście stłumienia przez ZSRR oporu w Czechosłowacji i na Węgrzech, a także odrodzonego wielkoruskiego szowinizmu jako elementu kontroli nad blokiem wschodnim. Patriotyzm był również kontynuacją długiej historii ucisku narodowego w Polsce, dla którego jedynym wyzwaniem była rewolucja robotnicza. Dla robotników polska flaga oznaczała wówczas zdrowe dążenie do życia w takim kraju, w którym ich głos miałby realne znaczenie.

Ten sprzeczny nastrój ilustruje szereg ciekawych sytuacji. Robotnicy organizowali Msze Święte przed Stocznią Gdańską tuż pod ogromnym czerwonym sztandarem z hasłem „Proletariusze wszystkich zakładów, łączcie się!”. Tymczasem w szczecińskim MKS-ie obok polskich flag widniał czerwony sztandar z napisem „Socjalizm postępowy tak – wypaczenia nie!”. Na rozpoczęciu spotkań MKS-ów śpiewano hymn Polski, a nawet pieśni religijne. Należy je jednak rozumieć jako elementy naiwnej fazy każdej rewolucji. Gdy ruch rewolucyjny „wytrzeźwiał”, najczęściej powtarzane i najistotniejsze hasła miały charakter społeczny, ekonomiczny i polityczny, odnoszący się do walki polskiej klasy robotniczej o zdrowe państwo robotnicze, lub, jak to nazywano – „Samorządną Rzeczpospolitą”. To właśnie było prawdziwą siłą napędową ruchu, a nie pełna sprzeczności nadbudowa ideowa, którą takim uwielbieniem darzy oficjalna historiografia.
Do 29 sierpnia szczeciński MKS zrzeszał 340 zakładów, a do gdańskiego MKS-u dołączyło ich 60025. Zanim MKS-y wysunęły swoje żądania, niektóre fabryki ogłaszały własne, indywidualne postulaty, które reprezentowały bezpośrednie potrzeby ich pracowników. We wszystkich zakładach żądania były jednak podobne, odzwierciedlając ówczesną uogólnioną świadomość masową. Obok postulatów usprawnień gospodarczych oraz wolności słowa, wyznania i organizacji związków zawodowych, pracownicy zakwestionowali też rządy PZPR-owskiej biurokracji.

Lubelscy kolejarze domagali się „wybrania nowej Rady Związkowej reprezentującej interesy i broniącą ludzi pracy”, „wprowadzenia jawności nagród i awansów” i „zrównania zasiłków rodzinnych z milicją i wojskiem”26. Elektrycy i automatycy w gdańskiej stoczni domagali się „umożliwienia wszystkim warstwom społecznym udziału w formułowaniu programu reform, biorąc pod uwagę całkowity brak wiary w rząd”27. Lakiernicy Stoczni „Warski” domagali się „bezstronnej kontroli nad stanowiskami pracy umysłowej, w tym likwidacji tych stanowisk tam, gdzie okazały się niepotrzebne”28, bezpośrednio podważając marnotrawstwo biurokracji PZPR. Nawet najbardziej znane postulaty gdańskiego MKS obejmowały „podawanie do publicznej wiadomości pełnej informacji o sytuacji społeczno-gospodarczej” oraz „umożliwienie wszystkim środowiskom i warstwom społecznym uczestniczenie w dyskusji nad programem reform”29. Niemal we wszystkich strajkujących zakładach pracownicy domagali się rzeczywistego wkładu w podejmowanie decyzji, zarówno na poziomie fabrycznym, jak i krajowym.
Choć robotnicy nie chcieli na tym etapie masowej czystki biurokratów (stąd mowa o „wszystkich klasach społecznych”, tj. zarówno robotników, jak i biurokratów), prawdziwe spełnienie ich żądań było nie do pogodzenia z utrzymaniem panowania biurokracji. Fakt ten coraz wyraźniej dostrzegała rosnąca liczba członków Solidarności w następujących miesiącach. Już we wrześniu 1980 r. katowicki MKS informował o próbach całkowitego odwołania lokalnego kierownictwa30. Ponadto realizacja tych postulatów oznaczałaby krok w kierunku socjalistycznego społeczeństwa z demokratyczną robotniczą kontrolą i planowaniem, czegoś zupełnie nie do pomyślenia w zdegenerowanym państwie robotniczym.
Pod presją ruchu strajkowego 30 sierpnia w Szczecinie, 31 sierpnia w Gdańsku, 3 września w Jastrzębiu-Zdroju i 12 września w Katowicach podpisano umowy między MKS-ami a rządem dotyczące spełnienia żądań robotników.
21 postulatów gdańskiego MKS, które stały się symbolem ruchu, to:
- Akceptacja niezależnych od partii i pracodawców wolnych związków zawodowych, wynikająca z ratyfikowanej przez PRL Konwencji nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy dotyczącej wolności związkowych.
- Zagwarantowanie prawa do strajku oraz bezpieczeństwa strajkującym i osobom wspomagającym.
- Przestrzegać zagwarantowaną w Konstytucji PRL wolność słowa, druku, publikacji, a tym samym nie represjonować niezależnych wydawnictw oraz udostępnić środki masowego przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań.
- a) przywrócić do poprzednich praw: – ludzi zwolnionych z pracy po strajkach w 1970 i 1976 – Studentów wydalonych z uczelni za przekonania, b) zwolnić wszystkich więźniów politycznych (w tym Edmunda Zadrożyńskiego, Jana Kozłowskiego, Marka Kozłowskiego), c) znieść represje za przekonania.
- Podać w środkach masowego przekazu informację o utworzeniu Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego oraz publikować jego żądania.
- Podjąć realne działania mające na celu wyprowadzenie kraju z sytuacji kryzysowej poprzez: a) podawanie do publicznej wiadomości pełnej informacji o sytuacji społeczno-gospodarczej, b) umożliwienie wszystkim środowiskom i warstwom społecznym uczestniczenie w dyskusji nad programem reform.
- Wypłacić wszystkim pracownikom biorącym udział w strajku wynagrodzenie za okres strajku jak za urlop wypoczynkowy z funduszu CRZZ.
- Podnieść wynagrodzenie zasadnicze każdego pracownika o 2000 zł na miesiąc jako rekompensatę dotychczasowego wzrostu cen.
- Zagwarantować automatyczny wzrost płac równolegle do wzrostu cen i spadku wartości pieniądza.
- Realizować pełne zaopatrzenie rynku wewnętrznego w artykuły żywnościowe, a eksportować tylko i wyłącznie nadwyżki.
- Wprowadzić na mięso i przetwory kartki – bony żywnościowe (do czasu opanowania sytuacji na rynku).
- Znieść ceny komercyjne i sprzedaż za dewizy w tzw. eksporcie wewnętrznym.
- Wprowadzić zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej, oraz znieść przywileje MO, SB i aparatu partyjnego poprzez: zrównanie zasiłków rodzinnych, zlikwidowanie specjalnej sprzedaży itp.
- Obniżyć wiek emerytalny dla kobiet do 50 lat, a dla mężczyzn do lat 55 lub [zaliczyć] przepracowanie w PRL 30 lat dla kobiet i 35 lat dla mężczyzn bez względu na wiek.
- Zrównać renty i emerytury starego portfela do poziomu aktualnie wypłacanych.
- Poprawić warunki pracy służby zdrowia, co zapewni pełną opiekę medyczną osobom pracującym.
- Zapewnić odpowiednią liczbę miejsc w żłobkach i przedszkolach dla dzieci kobiet pracujących.
- Wprowadzić urlop macierzyński płatny przez okres trzech lat na wychowanie dziecka.
- Skrócić czas oczekiwania na mieszkanie.
- Podnieść diety z 40 zł do 100 zł i dodatek za rozłąkę.
- Wprowadzić wszystkie soboty wolne od pracy. Pracownikom w ruchu ciągłym i systemie 4-brygadowym brak wolnych sobót zrekompensować zwiększonym wymiarem urlopu wypoczynkowego lub innymi płatnymi dniami wolnymi od pracy.
Władza robotników
Chociaż postulaty zostały świadomie ograniczone tak, by rząd mógł je zaakceptować, wiele zaawansowanych elementów kontroli i zarządzania robotniczego pojawiło się organicznie w czasie samej rewolucji – w końcu prawdziwa władza leżała w rękach MKS-ów. Przykładowo MKS zakazał sprzedaży alkoholu, co było ruchem szczególnie postępowym w kraju dotkniętym epidemią alkoholizmu. Jedna ze scen Człowieka z żelaza, filmu stworzonego podczas rewolucji, przedstawia gdańską hotelarkę, odmawiającą sprzedaży jakiegokolwiek alkoholu pro-PZPR-owskiemu dziennikarzowi, cytując właśnie zarządzenia MKS-u. Dowodzi to faktu, że w czasie rewolucji robotnicy wychodzą poza proste żądania ekonomiczne, interesując się własną kulturą, zdrowiem i otoczeniem, na które po raz pierwszy w życiu mają realny wpływ.
W celu utrzymania porządku w miastach i fabrykach powstała Straż Robotnicza. Wspomnienia inżynier Genowefy Klamann dobrze opisują samorządność MKS. Klamann wspomina, że robotnicy dobrowolnie wykonywali liczne obowiązki administracyjne, konserwacyjne i higieniczne, aby zapewnić skuteczne działanie MKS-u, podczas gdy delegaci z różnych fabryk omawiali działalność ich zakładów, społeczne żądania i plany produkcyjne31. Wyznaczano też pracowników do przekazywania wiadomości między zakładami w danym regionie32. Robotnicy zakładali również własne gazety i biuletyny i ustanowili ciągłą komunikację z MKS-ami w Szczecinie, Katowicach i Jastrzębiu-Zdroju33. Działania te były konieczne ze względu na bojkot medialny i wszechobecną cenzurę.

Kolejne elementy władzy robotniczej powstały w wyniku samej działalności strajkowej – przykładowo rafineria mogła wydawać paliwo tylko za formalną zgodą MKS-u. Nieograniczone zezwolenia na działalność udzielano niezbędnym usługodawcom, takim jak karetki pogotowia. Kiedy rolnicy poskarżyli się na niedobór uszczelek do ciągników, gdański MKS postanowił zlecić ich produkcję strajkującej fabryce w Tczewie. Podobna sytuacja pojawiła się, gdy pracownicy Gdyni zgłosili, że jeśli nie ruszy produkcja, wówczas 30 ton ryb zostanie zmarnowanych. W odpowiedzi MKS zlecił fabryce konserw puszkowanie ryb, a fabryce cyny produkcję koniecznej liczby puszek34. Było to niczym innym niż planowaniem i produkcją organizowaną przez pracowników bez kierownictwa lub partii, obliczoną nie na doraźne potrzeby biurokracji i zachodnich finansistów, lecz klasy pracującej.
Związki zawodowe wykonywały zadania znacznie wykraczające poza tradycyjny charakter organizacji robotniczych. Tymczasowa Rada Robotnicza (TRR) stoczni „NAUTA” w Gdyni zleciła jej związkowi „materialne, społeczne i kulturowe wzbogacenie” pracowników i ich rodzin, ustanowienie demokracji robotniczej, a nawet organizację systemu kredytów i grantów dla potrzebujących35. Walcząc o bardziej demokratyczne miejsce pracy, TRR zleciła też swoim pracownikom poszukiwanie bardziej efektywnych sposobów produkcji, aby pomóc gospodarce znaleźć drogę wyjścia z kryzysu36. Codzienne funkcjonowanie organu przedstawicielskiego pracowników i strajkujących obszarów strajkami wymagało elementów kontroli i zarządzania, wyrażającego się coraz bardziej poprzez bezpośrednią władzę robotniczą sprawowaną przez MKS. Był to ułamek tego, co byłoby możliwe, gdyby prawdziwą demokrację robotniczą wprowadzić w szerszej skali.
Nastroje te rozszerzyły się również na inne warstwy społeczeństwa, na które rewolucja miała silny wpływ. Andrzej Krawczyk, przedstawiciel taksówkarzy na Śląsku, pisał w liście do gazety katowickiego MKS-u, że jego koledzy uważają się za robotników, którzy chcą walczyć o kontrolę robotniczą we wspólnym interesie37. Rolnicy na południe od Warszawy odmówili sprzedaży swoich produktów rządowej agencji zakupowej i bezpłatnie wysyłali żywność strajkującym38. Kolejne elementy władzy robotniczej powstawały organicznie w najbliższych miesiącach, zasadniczo wypełniając wszelkie luki pozostawione przez odwrót aparatu PZPR.
Założenie Solidarności
Miesiące między lipcem a wrześniem 1980 r. były okresem rozszerzania się i szybkiego postępu rewolucji. Nastąpił zdecydowany skok w świadomości mas. Jak mówili szczecińscy robotnicy:
Nasze życie jest bardziej spełnione, intensywne i w ciągłym pośpiechu, próbując zaspokoić ciągle pojawiające się potrzeby. Nie zawsze mamy czas na choćby chwilę refleksji… Zadbajmy o to, aby nasze nowe dzieło pasowało do naszych marzeń39.
W okresie od października 1980 r. do listopada 1981 r. rewolucja próbowała się utrwalić i osiągnąć wszystkie swoje cele. Jej losy miały być w tym okresie przesądzone.
Po podpisaniu porozumień gdańskich w sierpniu klasa robotnicza rozpoczęła formowanie pożądanych od dawna wolnych związków zawodowych. MKS-y przekształcono w Międzyzakładowe Komitety Założycielskie (MKZ) i Międzyzakładowe Komisje Robotnicze (MKR). Postępy poczynione w ramach porozumień sierpniowych pokazały robotnikom w całym kraju, że ruch zaszedł dalej, niż strajki w 1970 czy 1976 r. Podążając za przykładem robotników gdańskich, szczecińskich i śląskich, MKZ-y utworzono także w innych ważnych miastach, takich jak Łódź (5 września), Poznań (11 września) i Kraków (15 września)40.

W praktyce MKZ-y i MKR-y stały się ciałami przejściowymi między MKS-ami a oddziałami przyszłego NSZZ Solidarność. Ich zadaniem było przygotowanie gruntu pod stworzenie wolnych związków zawodowych. W końcu 17 września w Gdańsku powstaje Solidarność, założona przez delegatów MKZ-ów i MKR-ów z całego kraju. Warto zaznaczyć, że 17 września to data symboliczna, rocznica inwazji ZSRR na Polskę, przeprowadzoną jako element sojuszu stalinowskiego ZSRR z hitlerowskimi Niemcami. Świadczy to o ogromnej odwadze i nadziei ówczesnych robotników — pamięć o doświadczeniach Węgier i Czechosłowacji była wciąż świeża. Wciąż jednak postulaty ruchu były zorientowane na rzeczywistą rewolucję polityczną i uzdrowienie biurokratycznego socjalizmu.
Na spotkaniu założycielskim powstała również Krajowa Komisja Porozumiewawcza (KKP), która koordynowała pracę na poziomie regionalnym i krajowym oraz prowadziła negocjacje z rządem. Proces włączania MKS-ów do Solidarności potwierdza wcześniejszą obserwację, że te ciała były znacznie bardziej zaawansowane niż konwencjonalne związki zawodowe, które tradycyjnie cechuje niewielkie zaangażowanie pracowników i odgórny proces decyzyjny. Sam związek, powstały na bazie ruchu masowego, stał się organem władzy robotniczej i próbował dokonać głębokiej reformy państwa, co było możliwe tylko po osiągnięciu przez proletariat rzeczywistej władzy.
W tym okresie ruch zaczął się również rozwijać politycznie. Wałęsa w listopadzie 1980 r. mówił:
Na pewno nie wrócimy do kapitalizmu i nie skopiujemy żadnego z zachodnich modeli, bo to jest Polska i chcemy polskich rozwiązań. Socjalizm to jest system niezły i niech będzie, ale kontrolowany41.
Wielu rzetelnych, niemarksistowskich historyków tego okresu, takich jak Jan Skórzyński, zauważa, że kapitalizm nie cieszył się wówczas powszechnym zaufaniem42. Klasa pracująca wciąż pamiętała barbarzyńskie warunki życia robotników i chłopów w czasie dyktatury sanacyjnej.
Wiodącą postacią ruchu był Lech Wałęsa, były elektryk Stoczni Gdańskiej. Jego popularność w tym okresie wynikała z umiejętności działania jako przekaźnik idei płynących z masowej świadomości klasy robotniczej do ogółu społeczeństwa. Choć jego robotniczy autentyzm i prosty, trafiający w sedno styl wypowiedzi przyniosły mu sporą popularność, w istocie Wałęsa reprezentował umiarkowane i niespójne skrzydło ruchu, które ostatecznie poprowadziło do klęski rewolucji.

Słowo „socjalizm” straciło w tym czasie swoje prawdziwe znaczenie. Co innego rozumieli pod tym hasłem PZPR-owscy biurokraci, przywódcy Solidarności i szeregowi robotnicy. Jasne było jednak uogólnione dążenie do bezpośredniej kontroli robotniczej i demokracji oraz niezgoda na powrót wolnego rynku i kapitalizmu. Mimo wszystkich sprzeczności (i religijno-patriotycznych konotacji) kluczowymi hasłami pozostały „samorządność robotnicza” i „rzeczpospolita samorządna”. Stanowiło to ruch w kierunku zdobycia władzy przez klasę robotniczą, opartej na demokratycznej kontroli i zarządzaniu gospodarką planową, a nie powrót do kapitalizmu.
Z każdym kolejnym miesiącem przybywało wyzwań. W październiku i listopadzie podjęto próbę rejestracji Solidarności, odrzuconą przez państwo. Ważnym elementem rewolucji były też próby stworzenia związków dla innych, nierobotniczych warstw społecznych, jak Niezależny Związek Studencki (NZS), czy NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Nawet niektórzy urzędnicy i funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej próbowali się zrzeszać w ramach Solidarności. Armia okazała się całkowicie nieprzydatna jako narzędzie tłumienia rewolucji, a wielu szeregowych żołnierzy wspierało robotników. Państwo było bezsilne. Miejscowe strajki generalne były codziennością, pracownicy próbowali masowo poprawić swoje warunki bytowe i wyrównać rachunki z biurokracją.
Radykalne skrzydło Solidarności
Radykalny nastrój narastał w wyniku obiektywnej sytuacji. W kolejnych miesiącach Polska nadal doświadczała społecznych i gospodarczych wstrząsów. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 1981 r. nastąpił 15-procentowy wzrost kosztów utrzymania. W kwietniu ogłoszono podwyżki cen żywności, a w lipcu obniżono przydział mięsa o 20 proc.43, co w lecie wywołało spontaniczne marsze głodowe i sprowokowało otwarte podziały w PZPR44. Wszystkie te wydarzenia rodziły sprzeczne poglądy i tendencje wśród klasy robotniczej. O ile pojednawcze skrzydło ruchu, któremu przewodził Lech Wałęsa i inni byli działacze KOR-u, opierało się na dążeniu do jedności i współpracy z rządem, w siłę rosło też stronnictwo radykalne.
Skrzydło radykalne było stosunkowo niezorganizowane i przez długi czas brakowało jednolitego, ogólnokrajowego punktu odniesienia. Jego głównymi wyrazami były wybuchy gniewu i presja od dołu – wyrosło ono z oburzenia robotników aktywnych w ruchu, których bezkompromisowe postawy i słuszne instynkty klasowe wpisywały się w nastrój panujący na halach produkcyjnych. Już w lutym 1981 r. robotnicy Bielska-Białej zorganizowali strajk generalny, domagając się usunięcia lokalnych biurokratów. W Łodzi zorganizowano strajk studencki, domagający się formalnego uznania Niezależnego Związku Studentów (NZS). W Rzeszowie wybuchły strajki rolników, a następnie strajki robotnicze w Białymstoku, Olsztynie i we Wrocławiu. Walka ta odbywała się bez aprobaty bądź wcześniejszej wiedzy Krajowej Komisji Porozumiewawczej (KKP), zmuszając Wałęsę do odgrywania roli strażaka, który biegał od jednego pożaru klasowego gniewu do drugiego, próbując gasić nastroje i hamując rozwój ruchu.
Pomimo spontaniczności i niezorganizowania, w niektórych obszarach radykałowie organizowali się na poziomie lokalnym i stali się znacznie popularniejsi niż drobnomieszczańscy działacze KOR-u. Zyskiwali popularność dzięki swoim metodom, odważnym i wyraźnie nakierowanym na przekonanie do swojej sprawy szerszych warstw klasy robotniczej.
W Szczecinie wydrukowano 320 tys. ulotek lokalnego oddziału Solidarności z oświadczeniem autorstwa działacza robotniczego Michała Kaweckiego. Intensywnie je rozprowadzano, wywieszano w tramwajach i taksówkach. Głosiły, że Solidarność jest ruchem nastawionym przeciwko rządowi, który bogaci się kosztem biedniejszej części społeczeństwa.
Nasz ruch jest ruchem klasowym, daje nadzieję milionom ludzi w perspektywie zniesienia przywilejów kilkuset tysięcy osób związanych z aparatem państwowym i partyjnym45.
Kryzys bydgoski
Oprócz niezliczonych strajków i incydentów związanych z kwestiami lokalnymi, w marcu 1981 r. w Bydgoszczy miało miejsce inne kluczowe wydarzenie. Kiedy działacze Solidarności Rolnej zajęli budynek, próbując walczyć o uznanie Solidarności Rolników, przywitała ich uzbrojona Milicja Obywatelska. Wraz ze wzrostem presji jeden z działaczy Solidarności krzyknął do funkcjonariuszy, mówiąc, że przypominają hiszpańską policję i że nie powinni być jak „zachodni policjant, bijący ludzi na rozkaz burżuazji”. W tej konfrontacji trzech działaczy „Solidarności” trafiło do szpitala z poważnymi obrażeniami, co wywołało ogromną falę gniewu przeciwko rządowi.
Poparcie dla żądania strajku generalnego rosło, lecz Wałęsa miał inne plany. Właśnie udało mu się odsunąć groźbę regionalnego strajku w Radomiu, a teraz dowiedział się od innych członków KKP, że padła z ich strony propozycja natychmiastowego strajku w całym kraju. Nastroje były bardzo napięte, choć KKP ostatecznie uległo Wałęsie, który swoim osobistym autorytetem wymusił odrzucenie planów. KKP zgodziło się zwołać 4-godzinny strajk ostrzegawczy 27 marca, jako przygotowanie do ogólnokrajowego strajku generalnego zaplanowanego 31 marca.
Strajk 27 marca był pokazem ogromnej siły klasy robotniczej. Zaczęło się od odpalenia syren w fabrykach i innych zakładach, a gospodarka w jednej chwili stanęła. Miliony robotników strajkowały przez 4 godziny, wykazując się ogromną dyscypliną i siłą. Gwardia Robotnicza patrolowała fabryki i stocznie. Zaangażowane było każde miasto, miasteczko i wieś. Nawet stacje telewizyjne nie nadawały zwykłych programów, a zamiast tego wyświetlały komunikat: „Strajk – Solidarność”. Czterogodzinny strajk pokazał ogromne poparcie wśród mas i prawdziwy „nastrój rewolucyjny”46. Karol Modzelewski, jeden z liderów Solidarności stwierdził później, że „prawie fizycznie odczuwaliśmy determinację masy robotników”47. Marzec 1981 przypominał strajki generalne w Barcelonie w 1936 r. czy w Paryżu 1968 r. Klasa robotnicza w Polsce stała u progu zdobycia dla siebie władzy. Wystarczyłoby jedno słowo kierownictwa KKP.
Sam Breżniew był wściekły na I sekretarza PZPR, Stanisława Kanię. W rozmowie telefonicznej żądał, by PZPR użyło wojska przeciwko Solidarności. Breżniew wiedział jednak, że bezpośrednia interwencja ZSRR byłaby niezwykle trudna z powodu zaangażowania armii radzieckiej w Afganistanie. Związek Radziecki przeżywał wówczas kryzys, a sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana niż w czasie interwencji na Węgrzech i w Czechosłowacji. Gdyby doszło do inwazji, internacjonalistyczny apel klasy robotniczej byłby w stanie przekonać radzieckich żołnierzy wywodzących się z klasy pracującej do tego, że w samym ZSRR również niezbędna jest rewolucja polityczna. Breżniew, Honecker i inni biurokraci wiedzieli o tym doskonale, co wywoływało w nich przerażenie.
Klasa pracująca musiała podjąć decyzję, co dalej. Według jednego z badań Solidarności w Płocku, poparcie dla strajku generalnego wynosiło aż 79 proc48. Liczba ta bez wątpienia była wyższa w kluczowych ośrodkach przemysłowych, takich jak Gdańsk, Szczecin, Łódź czy Warszawa. Solidarność przy odpowiednim przywództwie mogła wówczas przejąć władzę, lecz Wałęsa był temu zdecydowanie przeciwny. Większość jego doradców, w tym Kuroń i Wyszyński, starała się ze wszystkich sił odwołać strajk 31 marca. Nawet papież Jan Paweł II, który miał silny wpływ na Wałęsę, brał udział w tym wysiłku, o czym świadczy jego list do Wyszyńskiego z marca 1981 roku49. Ostatecznie ogólnokrajowy strajk generalny odwołano dzień przed rozpoczęciem50. Liderzy KOR-u, np. Andrzej Gwiazda, poparli ten ruch. Decyzja spotkała się jednak z rozczarowaniem ze strony szeregowych działaczy, którzy zgłaszali obawy co do roli, jaką KKP grało jako kierownictwo ruchu. Kryzys bydgoski był punktem zwrotnym, w którym rozbiła się idea jedności Solidarności. Powszechne stało się wrażenie, że dążenia przywódców Solidarności były przeciwne do starań mas robotniczych. Parafrazując Lecha Dymarskiego, członka KKP: „Rząd jest przyparty do muru, ale my również. Nasz mur to klasa robotnicza…”51. Ten nastrój wzrastającej radykalności udzielał się szeregowym działaczom Solidarności.
Wybory regionalne „Solidarności”
W czerwcu 1981 roku „Solidarność” zorganizowała wybory do władz lokalnych. Wiele kandydatur wynikało z prywatnych stosunków między działaczami, jednak najpopularniejsi okazali się kandydaci przeciwni kompromisowi z władzami. W Szczecinie jedną z najgłośniej oklaskiwanych wypowiedzi był radykalny katechizm Łuczka, nauczyciela historii: „Chrystus powiedział, że ci, którzy sięgają po pług, a potem spoglądają wstecz, nie są godni Nieba. Nie mamy innej drogi ”. Natomiast hutnik Banaś zaapelował o nową partię robotniczą, która reprezentowałaby Solidarność w rządzie i miała znaczący wpływ na podejmowanie decyzji. Najmniej aplauzu doznał pro-wałęsowski dr Zdanowicz52. Jeden z pracowników Stoczni, Tadeusz Lichota, stwierdził, że jego inspiracją był Lenin – „ale prawdziwy”, a nie jego stalinowska karykatura.
Lichota, razem z Edmundem Bałuką, legendarnym przywódcą robotniczym z grudnia 1970 r., usiłował utworzyć Polską Socjalistyczną Partię Pracy (PSPP), z bazą w Stoczni Szczecińskiej, tworzącą też filie w innych miastach. Program PSPP pełen był rewolucyjnych idei i konkretnych propozycji niezbędnych do walki o zdrowe państwo robotnicze. Chociaż partia zyskała popularność w obszarach, gdzie obecni byli jej członkowie, została jednak utworzona zbyt późno i nie była w stanie odegrać żadnej decydującej roli w rewolucji. Kolejny przejaw rewolucyjnego potencjału ujawnił się w Jastrzębiu, gdzie Stefan Pałka, robotnik inspirowany trockizmem i wiceprzewodniczący regionalnej Solidarności, stworzył rewolucyjną grupę wydającą Walkę Klas – marksistowski dwumiesięcznik o nakładzie 1000 sztuk.

Te odosobnione sukcesy marksistowskich robotników dowodzą, że proletariat był otwarty na rewolucyjne idee. Potwierdzają też starą prawdę, że partii robotniczej nie można improwizować w momencie rewolucyjnym – jej trzon należy zbudować zawczasu. Gdyby taka organizacja istniała przed 1980 r., byłaby bez cienia wątpliwości w stanie zdobyć poparcie polskiej klasy robotniczej w 1981 r., gdy robotnicy zaczęli tracić złudzenia wobec Wałęsy i jego zwolenników.
Wpływ radykałów wśród szeregowych pracowników obecny był również w Łodzi, gdzie stworzono grupę tzw. „Niezależnych”, na czele której stanęli Mieczysław Malczyk i Zbigniew Kowalewski. „Niezależni” stali w zdecydowanej opozycji do skostniałego przywództwa. Krytykowali „polityczny” wpływ KOR-u na Solidarność, zauważając, że wykorzystuje on oficjalne gazety Solidarności do forsowania własnego programu. Obawiali się również, że robotnicy zostaną wykorzystani przez karierowiczów z indywidualnymi ambicjami. Warto zacytować ich program:
Na gruncie rewolucji społecznej, zapoczątkowanej w sierpniu przez klasę robotniczą (…) powstanie prawdziwie ludzki socjalizm, oparty na zaspokajaniu potrzeb materialnych i duchowych ludu (…) Ta rewolucja kładzie kres władzy aparatu biurokratycznego i jego monopolu na środki produkcji (…) Historyczne zadanie Solidarności (…) zależy od zwycięstwa rewolucji moralnej i społecznej oraz urzeczywistnienia prawdziwego socjalizmu (…)53
Grupa ta przyćmiła wszystkie inne ugrupowania w wyborach czerwcowych, przewyższając liczebnie grupę zwolenników KOR-u. Podobnie było w niemal każdym regionie kraju.
Radykałom nadal brakowało jednolitej organizacji, ale udało im się zaznaczyć swoją obecność na I Kongresie Solidarności we wrześniu 1981 r., podczas którego wysuwali postulaty wykraczające znacznie poza ugodowość Wałęsy. Chociaż nie jednoczyła ich wspólna linia polityczna – sięgali od religijnego radykalizmu do marksizmu – to bezkompromisowa postawa oraz żądanie prawdziwej władzy robotniczej i otwartej konfrontacji z PZPR-em dało im szerokie poparcie szeregowych robotników. Potwierdza to rzeczywisty nastrój panujący na froncie walki klasowej, znacznie bardziej bojowy niż ten reprezentowany przez Lecha Wałęsę, kościół i drobnomieszczańskich doradców.
Ferment w PZPR
Chociaż przez cały 1981 r. dochodziło do wielu lokalnych wybuchów gniewu i klasowych potyczek, kluczowymi polami bitew stały się krajowe kongresy organizowane kolejno przez Solidarność i PZPR, gdyż obie grupy były wówczas zmuszone stanąć w obliczu radykalnych postulatów oddolnych. Lewicowym skrzydłom obu organizacji przewodzili robotnicy. Kongres PZPR odbył się w lipcu, a Solidarności we wrześniu. Wydarzenia obu zjazdów pokazują, że po długim okresie strajków klasa robotnicza starała się zdefiniować politycznie swój ruch.
Lipcowy Zjazd PZPR postrzegano jako okazję do reformy partii i oczyszczenia jej z biurokratów, którzy doprowadzili kraj do społecznej i ekonomicznej ruiny. Choć kongres z uwagą śledzili robotnicy w całym kraju, nieufność do partii była już na tyle znacząca, że reformatorzy musieli działać we względnej izolacji. Radykałowie w PZPR stali raczej na drugim planie, nie będąc właściwie częścią masowego ruchu. PZPR straciło w oczach mas na tyle, że te nie chciały mieć z partią nic wspólnego.
Szeregowi działacze PZPR-u wywodzili się w większości z klasy pracującej. Zazwyczaj byli to jednak lepiej opłacani robotnicy, takich jak inżynierowie i pracownicy umysłowi, dołączający do partii w celu rozwoju kariery. Niższe szczeble biurokracji partyjnej i państwowej, nie aż tak dalekie od klasy pracującej, również dotknął rosnący kryzys rewolucyjny. Warstwy te cechowała sympatia do Solidarności; część była nawet jej członkami. Ważną grupą w partii i w oficjalnych związkach zawodowych tworzyli też weterani bitew klasowych z lat 1970 i 1976, którzy walcząc w interesie własnej klasy zwrócili się do jej jedynej legalnej organizacji. To właśnie te warstwy PZPR podsycały ferment i rosnące niezadowolenie działań z partyjnej wierchuszki.
Pierwsze oznaki radykalizacji szeregów partyjnych pojawiły się w Toruniu, stąd określenie „choroby toruńskiej”. Symbolem transformacji w PZPR stała się także Zofia Grzyb, robotniczka z Radomia i członkini biura politycznego PZPR54. Opozycjoniści twierdzili, że jeśli to Solidarność ma kontrolować gospodarkę, partia również musi zostać gruntownie przebudowana. W efekcie próbowali oni przekształcić PZPR w autentyczną, demokratyczną partię klasy robotniczej. Na łonie partii wzywali do stworzenia „socjalizmu opartego na samorządzie pracowniczym”.
Na spotkaniu partyjnych pracowników stoczni w Szczecinie w lutym 1981 r. czuć było narastającą złość wobec urzędników:
Towarzysz Kania mówi, że partia nie powinna brać udziału w strajkach […] Ale partia wywodzi się z klasy robotniczej […] Mówią o siłach antysocjalistycznych w Solidarności, ale czy nie pochodzą one od partii? Od tych, którzy zrujnowali ten kraj?
[…]
Jest tyle niesprawiedliwości, wyjaśnijmy to sobie! Dlaczego pracownicy nie mogą przewodzić komitetami PZPR?
Każda przemowa atakowała kierownictwo i otrzymywała gromkie oklaski55. Podobne spotkanie miało miejsce między I sekretarzem Stanisławem Kanią a członkami PZPR w Gdańsku, domagającymi się od partii należytego reprezentowania jej 3 mln członków56. Tego typu wymiany zdań miały miejsce w całym kraju.
Pomimo stosunkowo spontanicznego charakteru, taki nastrój był powszechny wśród członków partii wywodzących się z klasy robotniczej i stanowił realne zagrożenie dla biurokratycznego betonu. Tam, gdzie to było możliwe, szeregowi członkowie z powodzeniem zastępowali swoich liderów. W Bydgoszczy odwołano 322 z 393 funkcjonariuszy partyjnych, mimo struktur państwowych przeszkadzających w walce o prawdziwą, realną opozycję. Wielu robotniczych opozycjonistów zostało wydalonych z partii, jak Zbigniew Iwanow, czołowy przedstawiciel „choroby toruńskiej”, który próbował stworzyć „strukturę szczeblową”, czyli wprowadzić demokrację do dusznego centralizmu PZPR.

Lipcowy Zjazd PZPR odzwierciedlał tę walkę polityczną na gruncie państwowym, ale ze względu na antydemokratyczny charakter partii reformatorzy nie mogli uzyskać rzeczywistej reprezentacji i stanowili mniejszość – zaledwie 20 proc. delegatów PZPR na Kongres Lipcowy było również członkami Solidarności57. Mimo stoczonej walki opozycjoniści ponieśli klęskę i nie zdołali przekształcić partii. Po okresie czystek, powszechnej demoralizacji i występowania z szeregów partii nadszedł kres robotniczej opozycji w PZPR. Niektórzy opozycjoniści, jak Albin Siwak, głośny antysemita, pozostawali w centrum uwagi, jeszcze bardziej odsuwając ludzi od PZPR i rozwiewając wszelkie nadzieje na jego dalszą transformację58. W każdym razie te próby zreformowania partii reprezentowały daleko idące skutki rewolucji, jej robotniczy charakter, a także niemożliwość zreformowania biurokratycznie zdegenerowanego PZPR bez bezpośredniego oparcia w masach.
Po odzyskaniu pełnej kontroli nad partią, biurokracja przegrupowała się i odzyskała pewność. W następujących miesiącach aparat partyjny wzmocnił ataki na Solidarność, przygotowując się politycznie do stanu wojennego. Podczas sierpniowych negocjacji między PZPR a KKP rząd zerwał rozmowy, gdy tylko zaczęto mówić o „związkowej kontroli nad produkcją i dystrybucją żywności”, „samorządności i niezależności miejsc pracy” oraz „dostępie do środków masowej komunikacji”59. Liderzy związkowi byli zmuszeni do przedstawienia tych postulatów w odpowiedzi na rosnącą radykalizację od dołu60. PZPR słusznie widział w tym wyzwanie dla swojej władzy.
O zerwanie rozmów partia obwiniła Solidarność. Wicepremier Mieczysław Rakowski przystąpił do ofensywy medialnej, domagając się podporządkowania Solidarności państwu. Pracownicy zareagowali odmową produkcji i dystrybucji oficjalnej prasy, promując wyłącznie gazety i biuletyny robotnicze.
I Zjazd Solidarności
Okres od września do grudnia 1981 roku był dla Solidarności ostatnią szansą na zejście z „równi pochyłej”, w jakim się znalazła w związku z bydgoskim kryzysem. Do tej pory oficjalne kierownictwo Solidarności rutynowo traciło kontrolę nad związkowym aktywem i robiło wszystko, aby powstrzymać robotników. Z drugiej strony PZPR odzyskał siły po kongresie partyjnym i był mniej skłonny do zaakceptowania kompromisu. Pierwsze plany wprowadzenia stanu wojennego PZPR przygotował w grudniu 1980 r., ale dopiero latem 1981 r. zaczęto je poważnie rozważać.

Wałęsa stwierdził, że „widać było, że zbierają argumenty i że męczą naród. Te strajki, te braki w sklepach, to zniecierpliwienie ludzi. Wszystko to zapowiadało koniec. Oni tylko czekali na najlepszy moment […]”61. Zamiast postrzegać to „zniecierpliwienie” od dołu jako okazję do doprowadzenia walki do końca, Wałęsa w nią zwątpił. Oficjele PZPR planowali wraz z Moskwą wprowadzenie stanu wojennego 25-26 sierpnia, przygotowując jednocześnie listę robotników do natychmiastowego aresztowania. 18 września rozpoczęli operację „Sasanka”, instruując lokalne władze i MO w kwestii praktycznych planów wprowadzenia stanu wojennego62.
O tych planach wiedziało też CIA, odwołując z kraju jednego ze swoich czołowych informatorów, Ryszarda Kuklińskiego. Nie podjęli jednak żadnych dalszych działań, ponieważ wiedzieli, że spowodowałoby to kolejny „kryzys bydgoski”, w którym umiarkowani mieliby jeszcze mniejszą władzę, aby powstrzymać ruch. Pomimo stworzonej przez reakcjonistów mitologii rzeczywistość była taka, że zachodni kapitaliści woleli współpracować z PZPR, aby przywrócić stabilność i zdolność Polski do spłaty długów, nawet jeśli oznaczało to brutalną klęskę Solidarności. Sierpień 1981 r. dowiódł niemożliwości pokojowego współistnienia wolnego związku zawodowego z PZPR-em z uwagi na narastającą polaryzację nastroju rewolucyjnego i kontrrewolucyjnego.
Pierwszy Kongres Solidarności był okazją do zmiany. Zorganizowano go w Gdańsku i podzielono na dwie części. Jego pierwsza część odbyła się w dniach 5-10 września, a druga w dniach 26 września-7 października. Kongres cechował się szerokim demokratyzmem. Frekwencja w wyborach związkowych wyniosła 93,98 proc., czyli głos oddało 890 676 5 z 947 658 4 członków. Dominowali działacze młodzi – 88 proc. delegatów było poniżej 45 roku życia63.
Gdy inteligent „dużo mówił, a nic nie powiedział”, delegaci głosowali za zakończeniem jego wypowiedzi. Z drugiej strony, jeśli popularnemu mówcy zabrakłoby czasu, delegaci decydowali, by przedłużyć czas kontrybucji64. Zjazd był zdecydowanie radykalny, a atmosfera robotniczej demokracji była tak silna, że rola oficjalnego przewodniczącego Jerzego Buzka była w zasadzie symboliczna. Prawdziwymi panami kongresu byli delegaci robotniczy.
Kongres postanowił nie zezwalać dziennikarzom Telewizji Polskiej na relacjonowanie obrad. Jak powiedział Krzysztof Wolicki, dziennikarz pro-opozycyjny, nie zostali wpuszczeni „z tego samego powodu, dla którego nie wpuszcza się uzbrojonego gangstera do samolotu”65. Związek miał natomiast przyjazne relacje z PKF, której pracownicy byli mu bardziej przychylni.

Wielu lokalnych przywódców znajdowało się pod silnym wpływem szeregowych działaczy:
Podczas gdy szczeciński przywódca związkowy Marian Jurczyk domagał się wolnych wyborów do Sejmu, Andrzej Gwiazda z Gdańska wprost nawoływał robotników do przejęcia kontroli w miejscu pracy, a bydgoski delegat Jan Rulewski wyśmiewał i kwestionował sam Układ Warszawski. Wałęsa rozpoczął jednak swoje przemówienie wyborcze od wezwania do szacunku dla władz państwowych66.
Kongres spotkał się z wściekłością biurokratów. Radziecka agencja prasowa TASS powielała wiele kłamstw, na przykład że 89 proc. delegatów było pełnoetatowymi pracownikami związku, podważając jego legitymizację jako głosu polskiej klasy robotniczej. W rzeczywistości 48,2 proc. delegatów stanowili pracownicy fizyczni, 32,8 proc. „pracownicy wykształceni” (pracownicy umysłowi, inżynierowie itp.), a 14,4 proc. rolnicy67. We wrześniu i październiku doszło do fali ataków ze strony oficjalnych mediów, przy czym radziecka gazeta Prawda nazwała wydarzenie „orgią antysocjalizmu i antysowietyzmu”68, a Trybuna Ludu atakowała jego radykalne postulaty.
Jeden z delegatów, Edward Lipiński, wygłosił przemówienie w odpowiedzi na ataki:
Zmroziła mnie ostatnio wypowiedź generała Jaruzelskiego, że jest gotowy zmobilizować armię do obrony socjalizmu w Polsce […] Co zagraża socjalizmowi w Polsce? Co rozumiecie przez siły antyrewolucyjne i antysocjalistyczne? […] To ICH „socjalizm” jest antyrewolucyjny i antysocjalistyczny (ogromne oklaski, krzyki)69.
Ta propaganda medialna pokazywała obawy stalinowskiej biurokracji w innych krajach o to, że ruch może rozprzestrzeniać się poza granice Polski. W istocie jednym z wniosków uchwalonych podczas kongresu było przyjęcie internacjonalizmu jako podstawy kierowania odezw do pracowników Europy Wschodniej. Wielu robotników z Solidarności stawało się coraz bardziej świadomych, że nie ma drogi wyjścia na bazie transformacji jednego kraju. Jak powiedział Marian Jurczyk: „Wierzę, że sztandary Solidarności zatriumfują od Oceanu po Ural”70. Wniosek został przyjęty jako „Posłanie I Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” do ludzi pracy Europy Wschodniej”.
Ten internacjonalistyczny kierunek spotkał się ze kłamliwą odpowiedzią stalinowskiej propagandy uprawianej przez rząd ZSRR i innych krajów proradzieckich. „Posłanie” pokazuje jej masowy, robotniczy charakter i „głęboko odczuwalną” wspólnotę z robotnikami Związku Radzieckiego, Czechosłowacji, Niemiec Wschodnich i innych krajów. Jeden z delegatów twierdził ponadto, że „tradycja naszego związku jest atrakcyjna dla ludzi i społeczeństw, a nie dla panów i bogatych tego świata”71. Spotkało się to z gromkimi oklaskami i potwierdziło internacjonalizm polskich robotników wobec robotników Zachodu i Wschodu. Chociaż nie można było zaprosić delegacji z innych krajów proradzieckich, obecnych było kilkudziesięciu związkowców, w tym z USA, Japonii i Europy Zachodniej.

Wałęsa i inni byli przeciwni internacjonalizmowi, a Jacek Kuroń, jeden z naczelnych inteligentów KOR-u, biegał po sali Kongresu w panice, próbując powstrzymać głosowanie72. Ostatecznie jednak wniosek został przyjęty.
Kolejnym radykalnym postulatem był program samego związku. Obwiniał on złe zarządzanie PZPR za kryzys gospodarczy; domagał się „autentycznej samorządności pracowników”, co oznaczałoby uczynienie pracowników prawdziwymi panami swoich miejsc pracy, zorganizowanymi na poziomie regionalnym i krajowym poprzez wolne wybory. Program wzywał też do demokratycznej transformacji istniejącego aparatu państwowego, w tym sądownictwa i służb bezpieczeństwa, i poddania go kontroli samorządów robotniczych73.
Pojawiło się więcej krytyki pod adresem Wałęsy i jego sposobu poradzenia sobie z kryzysem bydgoskim. Ostatecznie jednak na przewodniczącego ponownie wybrano Wałęsę, który otrzymał 55,2 proc. głosów. Innymi kandydatami byli wówczas Marian Jurczyk (24,1 proc.), Andrzej Gwiazda (8,84 proc.) i Jan Rulewski (6,21 proc.). Odzwierciedlało to strach przed radziecką interwencją i pragnienie jedności, ale także słabość radykalnej opozycji, która nie była w stanie zaproponować alternatywy dla Wałęsy. Kongres pozostawał jednak przykładem postępowej, robotniczej atmosfery ruchu. Po dziesięcioleciach cenzury i braku możliwości stworzenia samodzielnej organizacji, świadomość robotników szybko nadrabiała zaległości. Kongres wybrzmiewał żądaniami nie tylko kontroli robotniczej w ramach „Samorządnej Rzeczypospolitej”, ale miał też wyraźne aspiracje internacjonalistyczne. Tego właśnie potrzebowały wówczas zarówno zdegenerowane państwa robotnicze, jak i świat kapitalistyczny – prawdziwej rewolucji proletariackiej.
Po kongresie
Brak kontroli Wałęsy nad kongresem przestraszył PZPR, co doprowadziło do upadku resztek zaufania do kierownictwa Solidarności. Pod koniec kongresu rząd odmówił dalszych negocjacji.
Wśród związkowych dołów panował nastrój rosnącego gniewu klasowego. W październiku i listopadzie przeprowadzono liczne strajki okupacyjne, w tym wśród bojowej warstwy górników. Związek zaczął również przygotowywać grunt pod „Krajową Federację Samorządów”74, co stanowiło ważny krok ku przygotowaniom do stworzenia samorządu robotniczego. Niektóre regiony, jak uprzemysłowiony Żyrardów, borykały się z poważnymi niedoborami żywności, co doprowadziło do lokalnego strajku generalnego.
Z drugiej strony liderzy Solidarności byli coraz bardziej oderwani od mas. W tym samym czasie, gdy klasa robotnicza prowadziła radykalne walki na poziomie lokalnym, wierchuszka związku miała zupełnie inną perspektywę. Na listopadowym spotkaniu Wałęsy, kardynała Glempa i Wojciecha Jaruzelskiego Wałęsa usiłował bezskutecznie udobruchać generała. Kardynał Glemp z kolei… „nic nie powiedział”75. Rząd był w stanie wyczuć słabość kierownictwa ruchu i wyizolowany charakter licznych strajków i okupacji. Choć dojrzały warunki do pojawienia się nowego przywództwa, bardziej radykalnego niż Wałęsa i zdolnego poprowadzić ruch w kierunku samorządu robotniczego, otwierały się w tym samym czasie drzwi do wprowadzenia stanu wojennego.
Stan wojenny
Po kilku próbach przetestowania nastroju mas, takich jak pacyfikacja strajku okupacyjnego strażaków w Warszawie 2 grudnia, 13 grudnia 1981 r. wprowadzono stan wojenny. Do decyzji doprowadził przedłużający się impas między Solidarnością a PZPR i ogromna presji ze strony ZSRR na rozwiązanie kryzysu rewolucyjnego. Wprowadzenie stanu wojennego było de facto wojskowym zamachem stanu przeprowadzonym za zgodą PZPR. Generał Wojciech Jaruzelski ogłosił przejęcie władzy przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego.
Kontrrewolucja odniosła zwycięstwo z wielu powodów. Kluczowa była porażka przywództwa robotniczego. Klasa pracująca była gotowa walczyć do końca, co oznaczałoby ostateczne rozliczenie się z PZPR i dojście do władzy zorganizowanej klasy robotniczej. Szeregowi działacze Solidarności swoimi działaniami i postulatami szli dalej niż cyniczne manewry Wałęsy, Kuronia, Glempa i innych, którzy nie chcieli dalej walczyć. Pomimo ogromnej presji pracowników, dążeń do socjalistycznej transformacji i przejęcia sterów gospodarki przez klasę robotniczą, nie udało się przenieść tej rewolucyjnej perspektywy do krajowego kierownictwa. Rzeczywiste, zorganizowane i zdeterminowane przywództwo rewolucyjne nie może pojawić się znikąd. Zdrada i ostateczny upadek rewolucji jest bezpośrednią konsekwencją braku partii rewolucyjnej, która powinna była powstać przed wydarzeniami, tak by móc stanowić rzeczywistą alternatywę dla Wałęsy i jego popleczników.

Sytuacja ta spowodowała rozbicie ruchu pod koniec 1981 r. Po długim okresie walki biurokraci umocnili się i przekonali mniej zaawansowane politycznie warstwy społeczeństwa, że należy przywrócić porządek. Wracając do perspektywy Teda Granta i ówczesnych brytyjskich trockistów, nie mogło istnieć żadne pośrednie rozwiązanie. PZPR wyraźnie dostrzegło niebezpieczeństwo przejęcia władzy przez radykałów, o czym świadczą nawiązania do „ekstremistów” i „jawnego dążenia do całkowitego rozbioru socjalistycznej polskiej państwowości” obecne w wystąpieniu telewizyjnym Jaruzelskiego76.
Wprowadzenie stanu wojennego wywołało gniew robotników; rozpoczęła się kolejna fala strajków okupacyjnych w wielu kluczowych branżach, w tym w Stoczni Gdańskiej i Szczecińskiej; powstawały kolejne Krajowe Komitety Strajkowe.
Tę kolejną falę strajków zatrzymał państwowy aparat represji. Do stłumienia oporu klasy pracującej wysłano Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej i Wojska Polskiego. Choć początkowo niżsi rangą oficerowie i żołnierze sympatyzowali z Solidarnością, to po 16 miesiącach impasu partia potrafiła wykorzystać strach przed radziecką interwencją i chęć przywrócenia porządku, by zmiażdzyć robotników. Kontrrewolucja miała krwawy charakter – od nocnych napaści na okupowane fabryki w Szczecinie i Krakowie za pomocą czołgów po brutalne tłumienie ruchu górniczego na Śląsku, gdzie milicja strzelała do strajkujących, zabijając wielu z nich77.
W niektórych miejscach robotnicy byli w stanie przekonać żołnierzy, by odmówili ataku, były to jednak odosobnione incydenty78. Państwo wykorzystywało swoje specjalne oddziały uzbrojonych ludzi do pacyfikowania jednej okupowanej przez robotników fabryki za drugą. Ostatnią okupowaną fabrykę – kopalnię węgla kamiennego „Piast” – spacyfikowano 28 grudnia. Stan wojenny zadał śmiertelny cios rewolucji. Około pięciu tysięcy członków Związku – rdzeń działaczy Solidarności – internowano i uwięziono w grudniu 1981 r. W kolejnych latach liczby te zwiększyły się kilkukrotnie79. Komisja rządowa z 1989 r. oszacowała, że w czasie stanu wojennego zginęło około 90 robotników. O wiele więcej zgonów pozostaje jednak niewyjaśnionych80.
Podsumowanie
Mimo tragicznego finału ruch Solidarności od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r. był jednym z najważniejszych ruchów rewolucyjnych w historii Polski i jedną z najdalej idących prób przejęcia przez robotników władzy w XX wieku. Historycznym zadaniem tego ruchu było przeprowadzenie czystki państwa i biurokracji poprzez rewolucję polityczną oraz głęboką reformę gospodarki planowej w interesie klasy robotniczej. Był to najbardziej zaawansowany ruch dążący do utworzenia zdrowego państwa robotniczego w historii stalinizmu. Gdyby się to udało, rewolucja rozprzestrzeniłaby się na całym świecie. Prawdziwy rząd robotniczy w Polsce byłby punktem odniesienia dla robotników nie tylko w zdegenerowanych państwach robotniczych, ale także na Zachodzie.
Po stanie wojennym bojowa Solidarność z poprzednich lat zniknęła. Konspiracja i pozbawienie masowego zaplecza przekształciło ją w zupełne inną organizację. Chociaż niektóre lokalne wybuchy walk klasowych (w tym strajki i przejmowanie pochodów pierwszomajowych) miały jeszcze miejsce w latach 80., były one zwykle organizowane lokalnie. Krwawa porażka ruchu zerwała więź między przywództwem a masami. Do głosu doszły najbardziej ugodowe, oderwane od robotników, a nawet otwarcie prawicowe elementy.

To, co pozostało z Solidarności, nie było już finansowane przez robotników, ale przez agencje obcych państw, takie jak CIA, która od końca 1982 r. przekazywała tym oportunistom pokaźne sumy pieniędzy81. Na tym etapie Solidarność stała się narzędziem w rękach imperialistycznego Zachodu w walce o przywrócenie kapitalizmu w Polsce. Ostatecznie „komuniści” z PZPR-u, ramię w ramię ze zdegenerowaną Solidarnością, przywrócili w 1989 r. gospodarkę wolnorynkową.
Ten ruch popierali wszyscy ważni przywódcy Solidarności. Do tego czasu klasa robotnicza została w większości spacyfikowana i zmuszona do zaprzestania działalności politycznej. Leszek Balcerowicz realizował dyktaty zachodnich bankierów i stosował terapię szokową. Kapitaliści starali się, aby polska klasa robotnicza zapłaciła za dziesięciolecia złego zarządzania przez biurokratów.
Po 1989 r. Solidarność odegrała jeszcze bardziej żałosną rolę, otwarcie współpracując z kapitalistami i najbardziej zdegenerowanymi elementami prawicy. Zrezygnowała z walki o swoje pierwotne postulaty z sierpnia 1980 r., które były nie do pogodzenia z przejściem do kapitalizmu. Ten zwrot doprowadził do rozbicia ruchu związkowego w Polsce na długie lata. Klęska polskiej klasy robotniczej w 1981 r. była kluczowym czynnikiem, który pozwolił stalinistom w ZSRR i Europie Wschodniej na przywrócenie kapitalizmu we własnych krajach. Robotnicy z Europy Wschodniej zadawali sobie wówczas pytanie – skoro Solidarność posunęła się tak daleko, a i tak przegrała, to po co walczyć?
Z wyjątkiem strajków generalnych rumuńskich robotników w 1989 r., którzy domagali się usunięcia szczególnie bezwzględnego stalinowskiego dyktatora Nicolae Ceaușescu i poprawy warunków życia, a także niektórych ograniczonych, defensywnych strajków w innych rejonach, przywrócenie kapitalizmu w Europie spotkało się ze względną biernością klasy pracującej. To, co nastąpiło w latach 90. i 2000. było swoistym „wielkim kryzysem” w Europie Wschodniej. Ogromne załamanie sił wytwórczych i poziomu życia można porównać tylko z krajobrazem powojennym. Miliony robotników straciło historyczne zdobycze swojej klasy. Była to porażka, po której rany leczą się do dziś.
Niemniej jednak 16 miesięcy rewolucyjnego wrzenia, które dały życie Solidarności, były niezwykle bogate w lekcje i doświadczenia. Dowiodły, że klasa robotnicza jest w stanie wskazać drogę naprzód nawet w najbardziej niekorzystnych okolicznościach. Kluczową lekcją jest jednak to, że klasa pracująca potrzebuje prawdziwego i bojowego przywództwa – partii rewolucyjnej wystarczająco zakorzenionej w klasie robotniczej oraz uzbrojonej w idee prawdziwego marksizmu i demokracji robotniczej, która byłaby w stanie pomóc jej w przekształcaniu społeczeństwa.

Sztandar Solidarności już dawno zbrukała klika karierowiczów i prawicowych zdrajców naszej klasy. Jednak rewolucyjne dziedzictwo lat 1980-1981 reprezentuje najlepsze tradycje polskiej klasy robotniczej, które musimy odkryć i przyswoić. Dowodem na żywą pamięć tej robotniczej rewolucji był strajk nauczycieli w 2019 r., w ramach którego klasa pracująca tworzyła MKS-y w setkach miast, miasteczek i wsi, organizując się pomimo biurokratycznego zaduchu.
Organiczny kryzys światowego kapitalizmu nasila się na wszystkich frontach i nie pozostanie on bez wpływu na Polskę. Prawdą jest, że ostatnie czasy oznaczały okres względnego wzrostu gospodarczego w Polsce – ale jest to „rozwój” pełen sprzeczności, jednostronny, zbudowany na zrujnowanej w latach 90. gospodarce, zasilanej gwałtownie rosnącym długiem i napędzanej intensywnym wyzyskiem dużej, rozwiniętej klasy robotniczej. Szczególnie młodzi robotnicy w Polsce nie wierzą w pozytywny rozwój w ramach kapitalizmu, a coraz szersze warstwy otwierają się na idee prawdziwego komunizmu. Dotyczy to zwłaszcza młodych kobiet, które w ostatnich latach stały na czele walk klasowych, organizując strajki i masowe ruchy w odpowiedzi na ataki reakcyjnych polityków i wierchuszki polskiego Kościoła katolickiego.
W nadchodzącym okresie, w miarę nasilania się kryzysu, klasa robotnicza stanie przed wyborem – socjalizm lub barbarzyństwo. Zadaniem rewolucyjnych komunistów jest przyswojenie lekcji i prawdziwego dziedzictwa rewolucji 1980-1981 oraz walka o prawdziwe społeczeństwo socjalistyczne, z robotniczym planem produkcji i prawdziwą demokracją proletariacką, za którą tak wielu oddało nawet życie. Zadanie, jakie postawili przed sobą robotnicy, należy dziś do nas – ostatecznie zerwanie z kapitalizmem, wyzyskiem i wyniszczającym dziedzictwem społeczeństwa klasowego.
Autor: Maciej Krzymieniecki
[Tekst oryginalny]
- Ost, David, The Triumph and Tragedy of Poland’s Solidarity Movement (jacobin.com) [dostęp 22.04.2024] ↩︎
- Modzelewski, Karol, Zajeździmy Kobyłę Historii (Warszawa: Iskra, 2013), s. 304. ↩︎
- Kieszczyński, Lucjan, Represje Stalinowskie w ZSRR wobec działaczy polskiego ruchu robotniczego i ich rodzin w latach trzydziestych i czterdziestych w: Oblicza Lewicy – Losy Idei i Ludzi (Warszawa: Tow. Naukowe im. Adama Pruchnika, 1992), s. 293-299. ↩︎
- Podgórski, Tadeusz, Samorząd Robotniczy PRL (1966), Samorząd robotniczy PRL (Lewicowo.pl) [dostęp 17.04.2024]. ↩︎
- Ustawa z dnia 20 grudnia 1958 r. o samorządzie robotniczym, Dz.u.1958.77.397, (OpenLEX), [dostęp 17.04.2024]. ↩︎
- Tittenbrum, Jacek, Upadek Socjalizmu Realnego w Polsce (Poznań: Rebis, 1992), s. 88-90. ↩︎
- Szablewski, A. Miejsce i perspektywy sektora prywatnego w rozwoju polskiej gospodarki narodowej w: Ideologia i Polityka (1989) t. 4, s. 136. ↩︎
- Tittenbrum, Jacek, tamże, s. 9. ↩︎
- Garton-Ash, Timothy, Polska Rewolucja: Solidarność 1980-1981, (Warszawa; Krąg, 1987), s. 11. ↩︎
- Tittenbrum, Jacek, tamże, s. 11. ↩︎
- Tamże, s. 12-13. ↩︎
- Kuroń, Jacek i Modzelewski, Karol, List otwarty do partii (1965) (pracowniczademokracja.org), s.58-62 [dostęp 16.04.2024]. ↩︎
- Potkański, Waldemar, Trockizm – Zapomniana Idea w Dziejach Polskiej Myśli Politycznej, Athenaneum, t. 33 (2012) [dostęp 18.04.2024]. ↩︎
- Macierewicz, Antoni, Realizm i Radykalizm, Samorządność (14 grudnia 1981). ↩︎
- Górska, Ewa, Żeby dać świadectwo Prawdzie, Samorządność (14 grudnia 1981). ↩︎
- Robotnik, 30 kwietnia 1976 r. ↩︎
- Modzelewski, Karol, tamże, s. 230-231. ↩︎
- Garton-Ash, Timothy, tamże, s. 10-11. ↩︎
- Skórzyński, Jan i Pernal, Marek, Kalendarium Solidarności 1980-1989 (Warszawa: Świat Książki, 2005), s. 13. ↩︎
- Almanach strajków lubelskich, NSZZ Region Środkowo-Wschodni, lipiec 1981 (ECS). ↩︎
- Skórzyński, Jan i Pernal, Marek, tamże, s. 21-23. ↩︎
- Grajewski, Andrzej, Solidarny. Jan Paweł II Wobec Solidarności 1980-1981, Biuletyn IPN (lipiec-sierpień 2021), s. 7-8. ↩︎
- Czeczkowska, Ewa, Kardynał Wyszyński (Warszawa: Znak, 2009), s. 583. ↩︎
- Biuletyn Informacyjny Solidarność – Region Środkowo-Wschodni, 6 stycznia 1981 r. ↩︎
- Matusiewicz, Zdzisław, Grudzień 1970 Genezą Sierpnia 1980 (Szczecin: Dokument, 2000), s. 106. ↩︎
- Postulaty Strajkowe Kolejarzy Węzła Lubelskiego, lipiec 1980 (ECS). ↩︎
- Chmiel, Beata, Postulaty 1970-71 i 1980 (Warszawa: NOWA, 1998), s. 179. ↩︎
- Tamże, s. 193-195. ↩︎
- Tamże, s. 208-210. ↩︎
- Wolny Związkowiec – Dąbrowa Górnicza, 20 września 1980 r. ↩︎
- Latoszek, M. Sierpień we wspomnieniach. Relacje z Wybrzeża (Gdańsk: Wydawnictwo Morskie ,1991) s.74-75. ↩︎
- Kozicki, Stefan, Osiemnaście Długich Dni (Warszawa: KAW, 1980), s. 11. ↩︎
- Duda-Gwiazda, Joanna, Gwiazdozbiór w „Solidarności” (Łódź: Biblioteka Obywatela, 2009), s. 151. ↩︎
- Tamże, s. 152. ↩︎
- Tymczasowa Rada Robotnicza S.R. „NAUTA”, Komunikat nr 2, 3 września 1980 r. ↩︎
- Tymczasowa Rada Robotnicza S.R. „NAUTA”, Komunikat nr 6, 6 września 1980 r. ↩︎
- Wolny Związkowiec – Dąbrowa Górnicza, 20 września 1980 r. ↩︎
- Grant, Ted, Solidarność: Poland – There can be no middle road, w: The Militant, 29 sierpnia 1980. ↩︎
- Jedność, nr 7, wrzesień 1980. ↩︎
- Skórzyński, Jan i Pernal, Marek, tamże, s. 21-23. ↩︎
- Skórzyński, Jan, Zadra – Biografia Lecha Wałęsy (Gdańsk: Słowo, 2009), s. 73. ↩︎
- Tamże. ↩︎
- Domber, Gregory, Empowering Revolution: America, Poland and the End of Cold War (Chapel Hill: University of North Carolina Press, 2014), s. 16. ↩︎
- Skórzyński, Jan i Pernal, Marek, tamże, s. 53-84. ↩︎
- Szejnert, Małgorzata i Zalewski, Tomasz, Szczecin – Grudzień, Sierpień, Grudzień (Szczecin: Walkowska Wydawnictwo, 2008). ↩︎
- Tamże. ↩︎
- Modzelewski, Karol, tamże, s. 297-298. ↩︎
- Garton-Ash, Timothy, tamże, s. 105. ↩︎
- Grajewski, Andrzej, tamże, s. 14. ↩︎
- Garton-Ash, Timothy, tamże, s. 98-101. ↩︎
- Tamże, 91. ↩︎
- Szejnert, Małgorzata i Zalewski, Tomasz, tamże, s. 365-368. ↩︎
- Czuma, Benedykt, Łódzka Solidarność 1980-1981 (Łódź: IPN, 2010) s. 165. ↩︎
- Nowak, Andrzej, I Krajowy Zjazd Delegatów NSS „Solidarność” – Stenogramy, II Tura (Warszawa: IPN, 2011), s. 13. ↩︎
- Szejnert, Małgorzata i Zalewski, Tomasz, tamże, s. 327. ↩︎
- Garton-Ash, Timothy, tamże, s. 110. ↩︎
- Nowak, Andrzej, tamże, s. 15. ↩︎
- Tamże, s. 13. ↩︎
- Biuletyn Związkowy – Region Środkowo-Wschodni,16 sierpnia 1981 r. ↩︎
- Modzelewski, Karol, tamże, s. 313. ↩︎
- Bober, Andrzej i Cezary Łazarewicz, Ja, (Warszawa: Foksal, 2017), s. 99. ↩︎
- Przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego, Europejskie Centrum Solidarności (Gdańsk: ECS, 2024). ↩︎
- Nowak, Andrzej, tamże, s. 19. ↩︎
- Tamże, s. 22. ↩︎
- Tamże, s. 19. ↩︎
- Ost, David, tamże, s. 134. ↩︎
- Nowak, Andrzej, tamże, s. 19. ↩︎
- Prawda, 11 września 1981. ↩︎
- Nowak, Andrzej, tamże, s. 24-25. ↩︎
- Szejnert, Małgorzata i Zalewski, Tomasz, tamże, s. 369. ↩︎
- Nowa, Andrzej, tamże, s. 22. ↩︎
- Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” | Wspomnienia Uczestników, nagranie online, Youtube, 27.08.202, [dostęp 22.04.2024]. ↩︎
- Program NSZZ „Solidarność” uchwalony przez I Krajowy Zjazd Delegatów (Teza 20-24), [dostęp 22.04.2024]. ↩︎
- Skórzyński, Jan i Pernal, Marek, tamże, s. 79. ↩︎
- Bober, Andrzej i Cezary Łazarewicz, tamże, s. 99-100. ↩︎
- Ogłoszenie Stanu Wojennego (1981), nagranie online, Youtube, 13 grudnia 2012, [dostęp 22 kwietnia 2024]. ↩︎
- Skórzyński, Jan i Pernal, Marek, tamże, s. 86-87. ↩︎
- Gierszewska-Vogels, Ewa, Zapiski ze zbuntowanego miasta, (Gdańsk: Instytut Dziedzictwa Solidarności, 2022), s. 58. ↩︎
- Skórzyński, Jan i Pernal, Marek, tamże, s. 90. ↩︎
- Sprawozdanie Komisji Nadzwyczajnej do Zbadania Działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z działalności w okresie 10. kadencji Sejmu (1989-1991), (Warszawa, 1991). ↩︎
- Domber, Gregory, tamże, s. 110. ↩︎