Rewolucja radziecka – szkoła polskiego internacjonalizmu
Szacuje się, że w szeregach Armii Czerwonej walczyło w czasie wojny domowej aż 100 tysięcy Polaków1, tj. więcej niż w legionach Piłsudskiego i ochotników PPSowskich w czasie wojny polsko-radzieckiej razem wziętych. Są oni jednak bardziej zapomnieni nawet od Dąbrowszczaków, również na szeroko pojętej lewicy. Rządząca klasa kapitalistów stworzyła mit jedności narodowej w obliczu „bolszewickiej nawały”, i musi go utrzymać za wszelką cenę, a jaką ceną dla nich jest kłamstwo, skoro używają go rutynowo? W rzeczywistości jednak, tak samo jak istnieli reakcyjni Rosjanie walczący przeciw władzy rad, tak samo istnieli rewolucyjni Polacy-internacjonaliści walczący po stronie rewolucji.
Polski ruch robotniczy rozbił się w obliczu rewolucji październikowej, a potem wojny radziecko-polskiej na dwa wielkie obozy – robotniczego internacjonalizmu i burżuazyjno-drobnomieszczańskiego nacjonalizmu. Nie był to jednak podział, który powstał z dnia na dzień – pozycje różnych partii były znane i dyskutowane na długo przed obiema rewolucjami. Przyjrzyjmy się zatem tym pozycjom i ich klasowym znaczeniu.
Wielki Proletariat i początki internacjonalizmu
Pierwszą poważną partią robotniczą na terenach polskich był tzw. Wielki Proletariat, oficjalnie Międzynarodowa Socjalno-Rewolucyjna Partia Proletariat, założona w 1882 roku. Mimo wszelkich swoich niedoskonałości, zarówno na poziomie programu politycznego (m. in. uznanie rzemieślników czy chłopów za klasy rewolucyjne) jak i programu działania (poparcie dla terroryzmu), Proletariat był ważnym krokiem naprzód dla polskiego ruchu robotniczego, jego pierwszą partią z prawdziwego zdarzenia. Jeśli chodzi o kwestię narodowościową, stał on jednak na o wiele wyższym poziomie niż program późniejszego PPS-u – uznawał on ucisk narodowościowy za przejaw społeczeństwa klasowego, który zniknie wraz ze zniesieniem klas. W związku z tym nie podnosił haseł niepodległościowych, stawiając ponad nią kwestię międzynarodowego wyzwolenia robotników spod jarzma kapitału, zdając sobie sprawę, że międzynarodowa rewolucja naturalnie rozwiązałaby problem ucisku narodowościowego.
Narody nie mają bowiem żadnych naturalnych przeciwstawnych celów czy wspólnotowości – mają je jedynie klasy społeczne, które organizują się w dwa wielkie obozy i każdego dnia stają do otwartej lub ukrytej walki przeciw sobie. Partia ta została niestety szybko, bo po 4 latach, zniszczona przy pomocy represji, a jej przywódców albo zamordowano, albo wysłano na katorgę. Były to pierwsze egzekucje polityczne na terenach Polski od zakończenia powstania styczniowego. W dwa lata po zakończenia działalności Wielkiego Proletariatu reaktywowano partię, jednak w ograniczonym składzie, stąd nazwa Mały Proletariat, która jednak przetrwała tylko następne 5 lat. Tak też zakończył się pierwszy etap budowania w Polsce partii robotniczej.
Polska Partia Socjalistyczna
Polska Partia Socjalistyczna powstała w 1892 roku na zjeździe założycielskim w Paryżu ze zjednoczenia paru grup; części Małego Proletariatu i Związku Robotników Polskich, Zjednoczenia Robotniczego oraz Polskiej Gminy Narodowo-Socjalistycznej. Powołano na nim pierwszy program PPS-u, który od razu stanowił krok wstecz wobec Wielkiego Proletariatu; nie tylko chciał „stopniowego uspołecznienie ziemi, narzędzi produkcji i środków komunikacji”, zamiast natychmiastowej nacjonalizacji środków produkcji, ale i postulaty polityczne były stricte burżuazyjno-demokratyczne – z jednej strony w hasłach mówiono o „zdobyciu władzy dla proletariatu”, z drugiej, w tym samym programie postulowano model burżuazyjno-demokratyczny, nie wysuwano żądań zdobycia przez klasy pracujące monopolu na władzę państwową, a raczej mówiono o powszechności głosu, i „zupełnej wolności słowa, druku, zebrań, stowarzyszeń”.
W kwestii narodowościowej pominięto klasowe źródła ucisku narodowego, i zamiast tego stawiano jako czołowy postulat niepodległą, demokratyczną republikę. Była to więc zwykła partia reformistyczna, jakich wiele w tamtym okresie, a więc de facto partia służąca nieświadomie celom burżuazji. Jej pozycje były wyrazem drobnomieszczańskiego charakteru klasowego, i na takim etapie zatrzymały się również postulaty narodowościowe.
Inną, typową dla niedojrzałych politycznie organizacji, cechą PPS-u była fascynacja terroryzmem – walką jednostek kompletnie oderwanych od mas, z góry skazaną na porażkę. Taka „propaganda czynu” nie przynosiła nigdy niczego dobrego, a jedynie chwilowe zyski, przyciąganie różnej maści awanturników i oderwanie od mas. Innym wyrazem narodowego zacietrzewienia socjalistów było poparcie dla imperialnej Japonii w czasie wojny rosyjsko-japońskiej 1904 roku. Karygodna, narodowa polityka PPS-u uwidoczniła się jednak najbardziej, przed rozłamem, w czasie samej rewolucji 1905 roku, w czasie którego frakcja „młodych” chciała połączenia sił z rosyjskimi organizacjami rewolucyjnymi i wspólnej walki z caratem w celu powołania demokratycznej republiki z autonomią narodową, przeciw czemu stawała frakcja „starych”, dla których priorytetem była walka o niepodległość, tj. władzę dla polskiej burżuazji i obszarników, ponad jakiekolwiek cele ekonomiczne.
Rosnący podział między dwoma obozami reprezentowanymi w PPS-ie spowodował w 1906 rozłam na większościowy PPS-Lewicę (frakcja młodych) i mniejszościowy PPS-Frakcję Rewolucyjną (frakcja starych). Tam, gdzie rozeszła się droga tych dwóch frakcji, tam ustaliła się granica markująca robotniczy internacjonalizm, a narodowy serwilizm wobec burżuazji i obszarnictwa.
SDKPiL i PPS-Lewica
Równocześnie ze zjazdem założycielskim PPSu, część członków Małego Proletariatu i Związku Robotników Polskich zobaczył,o jaką zdradę marksizmu szykuje ta młoda partia, wobec czego w 1893 założyli własną – Socjaldemokrację Królestwa Polskiego, lepiej znaną jej późniejszą nazwą; Socjaldemokracją Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Partia ta była prawdziwą ideową spadkobierczynią internacjonalistycznego programu Wielkiego Proletariatu, za co wysoko cenił ją sobie Lenin, jako jedyną marksistowską partię na terenach Polski.
SDKPiL odrzucało ideę walki o niepodległość ramię w ramię z polską burżuazją, wiedząc dobrze, że ona sama nie zagwarantuje robotnikom ich panowania politycznego, a raczej może je utrudnić. Wyrazem prawdziwego robotniczego internacjonalizmu było również połączenie się z Socjaldemokratyczną Partią Robotniczą Rosji jako jej autonomiczna sekcja, w której w większości przyjęto stronę bolszewików w konflikcie z mienszewikami. SDKPiL prowadziło politykę zdrowej partii marksistowskiej, odcinając się od awanturniczego terroryzmu PPS-u, propagując rewolucyjny defetyzm w obliczu wojny z Japonią, a potem dążąc do rewolucji ogólnorosyjskiej w obliczu rewolucji 1905 roku.
Dzięki swoim pozycjom SDKPiL zaskarbiła sobie masowe poparcie robotników, licząc w 1906 r. aż 40 tysięcy członków. Również wobec nadciągającego sztormu wojny światowej SDKPiL trzymało twardo kurs robotniczego internacjonalizmu, sprzeciwiając się całkowicie tej imperialistycznej wojnie.
Pierwsza wojna światowa
O ile polityka frakcji„“starych” w czasie rewolucji 1905 roku była karygodna, o tyle działania PPS-u w trakcie I wojny światowej były haniebne, a wobec wojny polsko-radzieckiej wręcz zbrodnicze i zdradzieckie. Zacznijmy jednak od początku. Gdy w 1914 roku wybuchła I wojna światowa, PPS na czele z Józefem Piłsudskim powołał u boku austriackiej armii Legiony Polskie, których celem miała być walka u boku armii niemiecko-austriackich, służenie ich imperialistycznym celom z nadzieją, że w zamian Austriacy łaskawie zaanektują Polskę i stworzą z niej trzeci człon monarchii habsburgów. Taka to była „niepodległościowa” polityka tych „polskich patriotów”! Cała ta polityka służyła w rzeczywistości polskim klasom panującym, które nawet nie śmiały myśleć na tym etapie o niepodległości, a jedynie ograniczali się do żądań politycznych w ramach państw zaborczych. Niewiele zmieniła się sytuacja wraz z aktem 5 listopada, który obiecywał po wojnie niepodległą Polskę – byłaby ona w rzeczywistości zwykłą półkolonią dla niemieckiego imperializmu.
Coraz bardziej nikłe stawały się nawet nadzieje na połączenie z Austrią, wobec osłabienia pozycji państwa Habsburgów, które stało się de facto państwem zależnym Niemiec, rządzonych przez reakcyjną bandę junkrów z Luddendorfem i Hindenburgiem na czele.
W czasie, gdy PPS-owcy zaprzedawali marksistowskie ideały, z którymi kontakt i tak mieli tylko w sferze haseł, SDKPiL i PPS-Lewica prowadziły twardą politykę antywojennego, rewolucyjnego defetyzmu, angażując się m. in. w ruch zimmerwaldzki, tj. marksistowski ruch antywojenny, stojący w opozycji do kautskistowskiej II Międzynarodówki. Kautski chciał kontynuacji imperialistycznej rzezi, aby jak gdyby nigdy nic powrócić do normalnego działania po jej zakończeniu, ignorując, że głównym celem II Międzynarodówki było od samego początku właśnie zapobiegnięcie wybuchu imperialistycznej wojny w Europie. W tak kluczowym momencie jak wojna kompletnie rozeszły się drogi socjalzdrajców i prawdziwych marksistów, ostatecznie przypieczętowując podział, którego finalne starcie zadecydowało o losach światowej rewolucji.
Rewolucje rosyjskie
Gdy w 1917 wybuchła rewolucja lutowa, było to dla wielu wydarzenie niespodziewane, ale dla wszystkich bez wyjątku niesamowicie ważne. Rządy po carze przejął konserwatysta – książe Lwow – jednak na ulicach panowali robotnicy, chłopi i szeregowi żołnierze. Już w tym momencie można było zakończyć imperialistyczną wojnę i położyć kres władzy obszarnictwa i kapitalistów. Zawiódł jednak czynnik subiektywny – przywództwo partii mienszewików, eserowców, a nawet, w początkowym stadium, bolszewików pod wodzą Stalina i Kamieniewa, którzy przyjęli pozycję rewolucyjną dopiero po powrocie Lenina i jego słynnych tezach kwietniowych. Wszystkie reformistyczne partie od początku popierały rząd tymczasowy, kierowany przez konserwatystów i powołany przez carską Dumę, który za nic miał sobie socjalizm i pokój. Tak więc proletariat nie wygrał w swojej pierwszej rosyjskiej rewolucji, i czekała go jeszcze ponad półroczna droga, na której końcu leżało zdobycie władzy. Gdy rosyjski robotnik, chłop i żołnierz przeszedł już tę drogę do Października – wówczas cały świat wstrzymał oddech, bo po raz pierwszy w historii to klasy pracujące chwyciły za ster władzy.
Po tych wydarzeniach, i następującym pokoju w Brześciu Litewskim, rozpoczęła się w Rosji wojna domowa, między zwolennikami władzy radzieckiej – robotnikami i chłopami – a reakcyjnymi bandami arystokratów i byłych carskich generałów. Nie brakowało w tej walce polskiego akcentu – wart wspomnienia jest choćby dobrze udokumentowany Rewolucyjny Czerwony Pułk Warszawski, sformowany z polskich żołnierzy znajdujących się wówczas w Rosji. Najbardziej bodaj znaną polską postacią tego okresu jest Feliks Dzierżyński, szef Czeki (Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem), osłoniętej przez reakcyjne kłamstwa złą sławą organizacji, która w rzeczywistości jako pierwsza w Rosji zaniechała stosowania tortur i wymuszania przyznawania się do winy, a której przywódca wielokrotnie pomagał niesłusznie aresztowanym i źle traktowanym osobom – a to wszystko w czasie, gdy białe bandy mordowały każdego, kogo jakkolwiek podejrzewały o wsparcie dla bolszewików! Innymi wielkimi postaciami tego okresu byli wszyscy członkowie powołanego w 1920 roku Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski: Julian Marchlewski, Jakub Hanecki, Edward Próchniak, wspomniany już Feliks Dzierżyński, Feliks Kon, Józef Unszlicht, Bernard Zaks, Stanisław Bobiński i Tadeusz Radwański.
Rewolucja polska
Gdy w 1918 r. zakończyła się wojna światowa, cała Europa była w stanie rewolucyjnego wrzenia. Brakowało jedynie odpowiedniego przywództwa, a robotnicy już wtedy mogliby chwycić władzę w swoje ręce, zakończyć imperialistyczną pożogę i przystąpić wspólnie do budowania socjalizmu. Również w Polsce w całym kraju powstawały rady na wzór rosyjski, w które organizowały się wszystkie masy pracujące. Jedyne, czego brakowało, to czynnik subiektywny – masowa partia rewolucyjna. W Polsce powstała już taka – Komunistyczna Partia Polski, z połączenia SDKPiL i PPS-Lewicy, jednak była ona zbyt słaba w porównaniu z PPS-em, aby chwycić ster rewolucji. PPS natomiast przeraził się pobudzenia polskich mas i powołał swój własny rząd w Lublinie, na czele z Ignacym Daszyńskim, i w obawie przed masami zaprowadził szereg reform, jak choćby 8-godzinny dzień pracy.
Gdy Piłsudski przejął ster władzy w Polsce, a Moraczewski z PPS-u (po tym, jak Daszyński zrezygnował z funkcji premiera i podporządkował się Piłsudskiemu) stał się premierem, mogłoby się wydawać, że skoro socjaliści sprawują w Polsce władzę, to wnet wprowadzą swój program w życie. Niestety! Jakkolwiek „miękki” był oryginalny program PPS-u, socjalzdrajcy nie mieli nawet odwagi wprowadzić go w życie – gdy tylko powstały pierwsze przeszkody, tj. kapitaliści przestali płacić podatki, a marginalna banda Januszajtisa próbowała dokonać zamachu stanu – zamiast wywłaszczyć bankierów, kapitalistów i obszarników, którzy przetrzymywali majątek narodowy, zamiast uzbroić robotników i powołać rewolucyjną armię, która zmiażdżyłaby każdy zamach stanu jak muchę, PPS po prostu poddał się, i oddał władzę rządowi farsy narodowej Ignacego Paderewskiego.
Wszystko to służyło jednemu celowi – zapobiegnięciu rewolucji robotniczej, która wrzała, i do której doszłoby nieuchronnie, gdyby tylko PPS zdecydował się razem z KPP zwołać kongres rad. Równie reakcyjna była polityka międzynarodowa tych rządów, które od początku grały na akcencie narodowym, i przeciwstawiały sobie klasy pracujące Rosji i Polski. Wszystko to spowodowało, że robotnicy odwrócili się od PPS-u, który nie potrafił zbudować żadnego entuzjazmu wobec swojej polityki zdrady klasowej, o czym świadczą wyniki wyborcze z 1919 roku – 9% na terenach Kongresówki, 18% w Galicji, 2% w Wielkopolsce i 1% na Pomorzu. Scena została więc ustawiona do ostatniego akordu walki dwóch wielkich obozów, która zadecydowała o losach całego świata.
Wojna polsko-radziecka
W 1920 r., biała Polska rządzona przez fabrykantów i obszarników zaatakowała radziecką Rosję, wyruszając na Kijów w awanturniczej wyprawie, której celem miało być wsparcie białych generałów i w dalszej perspektywie zniszczenie rewolucji radzieckiej, oraz stworzenie z Białorusi i Ukrainy półkolonii imperialistycznej Polski. Wszystkiemu patronowała Ententa, która od początku rosyjskiej wojny domowej wspierała białych, wysyłając im ogromne ilości sprzętu, a nawet wojsk interwencyjnych. Mimo naporu całego imperialistycznego świata, Rosja Radziecka wytrzymała – samo to jest największym świadectwem potęgi proletariatu. Nie udałoby się to oczywiście bez internacjonalizmu robotników całego świata – jako przykład podać warto choćby akcję brytyjskich robotników „ręce precz od Rosji” (hands off Russia), która polegała na blokowaniu dostaw sprzętu i wojsk do armii białych, czy akcję strajkową gdańskich robotników, którzy blokowali zachodnie dostawy broni do Polski w czasie bitwy warszawskiej.
Mimo nacjonalistycznej propagandy, przedstawiającej Polskę jako biedną, bezbronną ofiarę radzieckiej agresji, sprawa wyglądała zgoła inaczej. Wojska białej Polski wkroczyły do Kijowa w celu zainstalowania tam jako swojej marionetki niepopularnego wśród Ukraińców rządu militarysty Petlury, aby zaciągnąć do wojska ukraińskich chłopów, którzy mieli zabijać chłopów i robotników radzieckich, i wreszcie po to, by dokonać restauracji kapitalizmu. Ograniczone umysły białych generałów nie przewidziały jednak jednej, bardzo ważnej rzeczy – chłopi nie będą walczyć w imię narodu za kraj, który chce odebrać im ziemię nadaną przez bolszewików, tak samo robotnicy nie chcą walczyć w imię białej reakcji, która chce odebrać im fabryki. Ukraińscy chłopi przejrzeli już na oczy, i nie dali się zmanipulować nacjonalistycznej, reakcyjnej retoryce właśnie dlatego, że mieli już jasne dowody dlaczego władza rad jest ich przyjacielem – swoją nowo nadaną ziemię – i dlaczego Petlura i Piłsudski są ich wrogiem – ich zdrada, i próby odebrania im ziemi na rzecz obszarnictwa. W tym wszystkim jeszcze większą hańbą okryli się zdrajcy z PPS-u, którzy imperialistyczną awanturę Piłsudskiego określali jako bohaterską wyprawę o wyzwolenie ludów Białorusi i Ukrainy.
W związku z porażką awantury kijowskiej i zwycięskim pochodem armii radzieckiej, wojsko polskie zostało pobite i musiało wycofać się całą drogę do Warszawy, a młode państwo białej Polski stało na skraju wytrzymałości; nawet w ramach partii burżuazyjnych nie było już nawet konsensusu – Dmowski był już całkiem gotowy na zajęcie Wielkopolski wobec ewentualnej porażki obrony Warszawy. Równocześnie niedoszli kaci rewolucji odrzucali propozycje pokoju, z którymi dyplomaci radzieccy dobijali się drzwiami i oknami, jak zresztą w przypadku innych krajów burżuazyjnych, jak Estonia, Łotwa, Litwa, Finlandia czy Gruzja.
W tym okresie Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski zaczął organizację socjalistycznych przemian, z wielkim wsparciem chłopów i robotników przejmował ziemię i fabryki, i w obronie nowego rewolucyjnego porządku jako ochotnicy do armii wstąpiło setki nowych żołnierzy, co w tak ograniczonym czasie, zaludnieniu i organizacji było ogromnym sukcesem. W okresie między zajęciem Białegostoku a wyparciem wojsk robotniczo-chłopskich z Polski, na tych terenach panowali więc po raz pierwszy w historii Polski robotnicy i chłopi, zjednoczeni w dążeniu do socjalizmu. To właśnie tam było również największe poparcie dla rewolucji, głównie wśród mniejszości (ich wspólna lista wygrała wybory w Białymstoku w 1922), których prawa były w burżuazyjnej Polsce zagrożone. Niestety, przez zdradziecką, narodową politykę PPS-u rewolucja polska upadła, zastąpiona przez polską kontrrewolucję, która prześladowała potem polskich rewolucjonistów, mordując ich i zamykając w obozach koncentracyjnych.
Internacjonalizm dzisiaj
Wszystko to może wydawać się już starą kwestią, którą powinniśmy zostawić historykom, a sami stworzyć szeroki front z wszelkiego rodzaju socjalistami, nawet tymi patriotycznymi, w celu walki z kapitalizmem. Jak jednak pokazała historia, niemożliwe jest parcie do przodu, jeśli nie spojrzy się w tył. Jak mówił Lenin, „bez rewolucyjnej teorii niemożliwy jest ruch rewolucyjny”. Bez walki z wszelkiego rodzaju narodowymi skrzywieniami niemożliwe jest stworzenie trwałego ruchu rewolucyjnego, zdolnego do obalenia kapitalizmu.
Również bez internacjonalistycznego podejścia niemożliwe jest osiągnięcie proletariackiej rewolucji – w granicach narodowych zostanie ona zdławiona siłami międzynarodowej reakcji. Tak samo jak kapitalizm jest systemem światowym, a jego obrońcy są klasą międzynarodową, tak samo rewolucja i socjalizm muszą być systemami światowymi, a rewolucjoniści muszą być internacjonalistami.
Dziś sztandar internacjonalizmu najwyżej w Polsce trzyma Czerwony Front – polska sekcja Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej (IMT). Nie tylko upamiętniamy i badamy historię rewolucji radzieckiej, polskiej i innych jasnych kart wystąpień proletariatu, ale i stoimy na nieprzejednanych pozycjach internacjonalizmu, wobec narodowego podżegania wojennego spotykanego dziś na co dzień wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nie ma dziś większego hołdu wobec bohaterów Października – Lenina, Trockiego, Marchlewskiego – niż trzymanie tego sztandaru z dumą, mimo wiatrów reakcji wiejących nam nad głowami.
1 T. Torańska, Oni, s. 53
Autor: Filip Baranowski