krwawa facebook strona

      Rewolucje wybuchają, gdy klasy uciskane zdają sobie wreszcie sprawę, że panujący porządek istnieje tylko po to, aby zapewnić bogactwo i władzę żerującym na nich klasom rządzącym. Gdy zaczynają dostrzegać, że nie mogą w takim porządku spodziewać się żadnej realnej poprawy swojego losu, jedyną sensowną drogą staje się obalenie tego porządku. Dojście do takich wniosków nie jest jednak rzeczą prostą. Ostatecznie większość ludzi żyć chce w spokoju i bezpieczeństwie. Gotowi jesteśmy ulegać kolejnym iluzjom zapewniającym nam poczucie stabilizacji i nadzieję na lepsze jutro. Iluzje te tworzone i podtrzymywane są przez klasy panujące. Służą wyłącznie uniemożliwieniu klasie podporządkowanej trzeźwego spojrzenia na swoje położenie, a więc postawieniu pierwszego kroku na drodze do poprawy własnego losu. Pozbywanie się złudzeń nie jest procesem stałym i przebiegającym liniowo. Rewolucyjna świadomość nie rozwija się powoli, mozolnie budowana latami, ale wybucha nagle w umysłach mas, rzucając światło na – ukrytą dotychczas w mroku kłamstw – prawdę. Do takiej eksplozji świadomości doszło w carskiej Rosji w roku 1905.

      Na początku XX w. klasa pracująca rosyjskiego imperium (choć nadal stanowiła mniejszość w przede wszystkim chłopskim społeczeństwie) była już wielomilionową, zwartą, bojową i ciągle rosnącą siłą. Od 1870 r. kiedy wybuchł pierwszy w historii Rosji strajk, robotnicy tego kraju stoczyli wiele walk o poprawę swojego ekonomicznego położenia, przeciwko bezwzględnemu kapitalistycznemu wyzyskowi. Nadal jednak nie potrafili przenieść klasowej konfrontacji na grunt polityczny. Taki obrót spraw nieuchronnie zagrażał panującej w Rosji reakcyjnej monarchii absolutnej, na której czele stał wówczas car Mikołaj II. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę aparat samego państwa, dlatego też rękami swojej tajnej policji – Ochrany, reżim starł się pozbawić rosnący ruch robotniczy rewolucyjnego potencjału. W tym celu carskie służby realizować zaczęły politykę, która prześmiewczo nazwana została „policyjnym socjalizmem”. Polegała ona na tworzeniu kontrolowanych przez policję organizacji robotniczych. Miały one występować w obronie podstawowych interesów ekonomicznych robotników, walczyć o lepsze warunki pracy, wyższe pensje itp. Jednocześnie ich członkowie odciągani mieli być od aktywności politycznej i rewolucyjnych idei, a przy tym przekonywani do lojalności wobec caratu. Te „policyjne związki zawodowe” występować miały przeciwko najbardziej widocznym objawom wyzysku, nie kwestionując jego źródła. W połączeniu z silnymi represjami wobec marksistowskich i ogólnie lewicowych ugrupowań, które nie potrafiły wtedy na szerszą skalę dotrzeć do robotników, polityka ta wydawała się przynosić pożądane przez reżim skutki.  

      Jedną z takich koncesjonowanych organizacji było Stowarzyszenie Rosyjskich Robotników Petersburga. Na jego czele stał pochodzący z prowincji prawosławny duchowny Gieorgij Gapon – postać dosyć zagadkowa. Choć jego kontakty z Ochraną nie pozostawiają wątpliwości, to wiele wskazuje na to, że przejawiał wiele autentycznej troski o los wyzyskiwanych robotników, przybierającej jednak bardzo naiwne formy. Gapon był sprawnym organizatorem i mówcą, umiejącym trafić do prostych ludzi. Kierowana przez niego organizacja skupiała się na czymś, co nazwać moglibyśmy działalnością społeczną. Zapewniała robotnikom i ich rodzinom miejsce do spotkań oraz dostęp do kultury czy rozrywki, występując jednocześnie w obronie ich podstawowych praw. W tym samym czasie horyzonty polityczne tego stowarzyszenia były równie szerokie, jak szerokie mogły być horyzonty stojącego na jego czele wiejskiego klechy. Kierowane przez Gapona stowarzyszenie starało się więc utrwalać przesycony nacjonalizmem i religijną propagandą obraz rosyjskiego absolutyzmu. Car Mikołaj II był w nim „reprezentantem ludu”, „pomazańcem bożym” i dobrym „ojczulkiem”, który bronił swoich „dzieci” przed zakusami złych bojarów, urzędników czy kapitalistów. Wizja taka musiała naturalnie trafiać do umysłów wielu robotników, z których duża część niedawno dopiero przybyła z zanurzonej głęboko w feudalnych stosunkach prowincji. Niezależnie jednak od osobowości samego Gapona, jego motywacji i przekonań, to w gruncie rzeczy był jedynie przypadkową postacią, która poniesiona została przez falę historii. Prawdziwym bohaterem tamtych wydarzeń miał być proletariat. Stało się tak, ponieważ klasa robotnicza, mimo całej policyjnej kontroli i reakcyjnego charakteru stowarzyszenia Gapona, znalazła w nim istotne zaplecze organizacyjne. Tym bardziej potrzebne, kiedy w roku 1904, na i tak ogromny wyzysk i nędzę, nałożyły się problemy gospodarcze wywołane wojną z Japonią. Do stowarzyszenia napływać zaczęli wówczas nowi członkowie, nieubłaganie nadając mu spontaniczność ruchu masowego. Organizacja stała się drogą ujścia dla żywiołu, nad którym ani Gapon, ani Ochrana, ani nikt inny nie był w stanie zapanować.

      W grudniu 1904 roku z pracy w Zakładach Putiłowskich, jednej z największych fabryk Petersburga, wyrzuconych zostało kilku robotników zrzeszonych w stowarzyszeniu Gapona. Kiedy próby ich przywrócenia nic nie dały, do strajku stanął cały zakład. W kolejnych dniach dołączały do niego kolejne fabryki. Na początku stycznia 1905 roku ogromna fala strajków sparaliżowała stolicę Rosji. Gapon wystąpił wtedy z inicjatywą skierowania do cara petycji, w której mieli przedstawić mu swoje tragiczne położenie oraz błagać o pomoc. Mimo całej swojej naiwności pomysł ten spotkał się z ogromnym entuzjazmem protestujących. Wśród postulatów, które miały znaleźć się w petycji, początkowo dominowały te ekonomiczne: wprowadzenie ośmiogodzinnego dnia pracy, poprawa warunków w fabrykach czy podniesienie wynagrodzeń. Wkrótce spontanicznie wypływać zaczęły kwestie polityczne. Robotnicy zaczęli domagać się m.in.: przeprowadzenia wyborów, zakończenia wojny, wolności słowa oraz wypuszczenia więźniów politycznych. Większość uczestników ruchu z samym Gaponem na czele, prawdopodobnie wierzyła, że ich „ojczulek” wyjdzie im na spotkanie i pochyli się z troską nad losem swoich „dzieci”. Ich naiwność zmieszana była ze szczerą desperacją. Jak głosił tekst samej petycji, robotnicy widzieli dla siebie dwie drogi: albo wolność, o którą błagają cara, albo śmierć. Duchowny zamierzał zorganizować pokojową demonstrację, która przemaszeruje pod Pałac Zimowy i dostarczy Mikołajowi II robotniczą petycję. Miała ona odbyć się 22 stycznia (9 wg kalendarza juliańskiego) 1905 roku.        

      Rankiem robotnicy zaczęli gromadzić się w różnych częściach Petersburga. Władze od dawna zdawały sobie sprawę z planów strajkujących, nie zrobiły jednak nic, aby powstrzymać zawczasu planowany marsz. Wzmocniły za to oddziały wojska stacjonujące w stolicy. Może to świadczyć o tym, że szykowały się do pokazu swojej rzekomej siły. Sam car nocą potajemnie opuścił miasto. Nieświadomi robotnicy całymi rodzinami stawili się na pochodzie. Przebiegał on w spokojnej, wręcz religijnej atmosferze, przypominając raczej kościelną procesję niż demonstrację. Maszerujący nieśli ikony i portrety cara, intonując nabożne hymny i nacjonalistyczne pieśni, na czele z hymnem państwowym: Boże, zachowaj cara. Tak miał wyglądać początek pierwszej robotniczej rewolucji w historii Rosji. W miarę zbliżania się do centrum miasta, kolejne grupy demonstrantów były zatrzymywane przez oddziały wojska. Gdy zdezorientowane, nieświadome tłumy napierały do przodu, padły salwy z karabinów. Wkrótce na demonstrujących szarżować zaczęły również oddziały kawalerii. Liczba zamordowanych w kilkugodzinnej rzezi trudna jest do oszacowania. Według oficjalnych, rządowych danych była to niecała setka. W rzeczywistości zapewne tysiące. Dzień ten ochrzczony został Krwawą Niedzielą. Żaden świadom dokonanej zbrodni robotnik nie mógł już dłużej odwracać oczu od prawdy.

     Nikt nie mówił już o dobrotliwym ojczulku carze. Mikołaj II okazał się krwawym tyranem. Z idealizowanego monarchy i „obrońcy ludu” stał się dla robotników śmiertelnym wrogiem. Sam Gapon po tych zajściach powiedzieć miał: „Nie mamy już cara”. Ten jeden dzień nauczył rosyjską klasę pracującą więcej niż dekady socjalistycznej agitacji. Rosyjskie samowładztwo, tak jak każdy zepsuty, reakcyjny reżim, w kryzysowym momencie w pełnej krasie pokazało swoje obrzydliwe oblicze, ukryte do tej pory za, wydawałoby się szczelnym, parawanem górnolotnych, nacjonalistycznych frazesów. Robotnicy w jeden dzień pozbyli się narastających od setek lat złudzeń. Masakra nie złamała ich oporu, a jedynie zrodziła słuszny gniew i olbrzymią determinację. W kolejnych miesiącach mieli wychodzić na ulicę niosąc nie ikony, ale czerwone sztandary i śpiewając nie świątobliwe hymny, ale Międzynarodówkę. Nie wyglądali już pomocy od urojonego zbawcy, ale sami walczyli o swoje zbawienie, z bronią w ręku na barykadach.  

      Tak jak skazane na upadek były upajające się same sobą reakcyjne kłamstwa carskiego reżimu, tak samo skazane na upadek są skrywające kapitalistyczny wyzysk kłamstwa burżuazyjnych reżimów na całym świecie, niezależnie od tego, czy ubrane są w szaty bardziej demokratyczne, czy autorytarne. Patrząc na obecny stan kapitalizmu, nie możemy mieć wątpliwości, że znajdujemy się w przededniu tego momentu. Każdego dnia, na każdym kontynencie widzimy zarys wzbierającej fali gniewu. Widzimy morza zaciśniętych pięści. Słyszymy donośny krzyk żądającej prawdziwego wyzwolenia klasy pracującej. Klasa ta – jedyna prawdziwie rewolucyjne siła, nadal jeszcze często daje się mamić złudzeniom, że wystarczy zmienić aktualny układ polityczny czy zastąpić jednego wykonawcę woli burżuazji innym, aby poprawić swoją sytuację. Złudzenia te jednak w końcu się rozwieją. Stanie się tak, ponieważ niezmienne dążenie klasy pracującej do poprawy swojego losu, nieuchronnie natrafi na nieustępliwy mur chciwości klasy pasożytów. Jako marksiści musimy towarzyszyć klasie pracującej w jej drodze do prawdy i wyzwolenia. Wspierać ją w każdej toczonej przez nią walce, a jednocześnie, konsekwentnie i z przekonaniem budować prawdziwą partię rewolucyjną, która pewnego dnia poprowadzi proletariat wszystkich narodów do globalnej rewolucji socjalistycznej. Dopiero wtedy będziemy pewni, że nie zmieni się jedynie powierzchowna forma wyzysku, ale zlikwidowane zostanie samo jego sedno – kapitalizm.

Autor: Dawid Dubois    

Obraz wykorzystany do grafiki: „Krwawa Niedziela” Wojciecha Kossaka

Kategorie: Historia