received 586040529236699

Sprawa niepodległości od początku dla wielu Polaków łączyła się z ideą wyzwolenia społecznego. Im bliżej roku 1871 tym bardziej hasło „za wolność waszą i naszą” nabierało znaczenia podczas walki nie tylko z zaborcami, ale także z wyzyskiwaczami. Tylko rewolucyjne zmiany mogły przywrócić suwerenność Polakom.

Podczas wojny francusko-pruskiej (1870-71) Polacy zaciągali się do armii francuskiej licząc, że wezmą udział w wojnie ogólnoeuropejskiej, zaś demokratyczna Francja pomoże wywalczyć niepodległość Polski. Nie byli to zatem żołnierze lojalni Napoleonowi III. Choćby Bonaparte tego nie zauważał, to walka polskich ochotników po stronie Francji była jednocześnie rzuceniem rękawicy tyranii II Cesarstwa Francuskiego, wyrosłego na trupach rewolucji robotniczej 1848 roku i wyrazem poparcia dla demokratycznych dążeń ludu Francji.

Znacznie więcej Polaków służyło w armii pruskiej, jednak ludność żyjąca pod butem Bismarcka sympatyzowała z Francją, a polska lewicowa opozycja snuła wizje masowych dezercji i napływu rodaków do legionów, które ramię w ramię z Garibaldim wywalczą suwerenność i reformy. Polską emigrację i ludność Paryża łączyła więź nastrojów, oczekiwań wobec wojny i chęć kontynuowania jej, ale już pod sztandarem Republiki. Sama Komuna zabiegała o Polaków i utworzyła nawet specjalne biuro zajmujące się werbowaniem szczególnie przydatnych spośród nich. Zajmował się tym Antoni Mycielski, gwardzista narodowy i socjalista, który wciągnął do Komuny Walerego Wróblewskiego.

Walery Antoni Wroblewski
Walery Antoni Wróblewski

Powstanie Komuny Paryskiej było aktem patriotycznym, a jednak Komuna proklamowała swój sztandar sztandarem światowej republiki. To właśnie pod nim Polacy mieli odzyskać suwerenność. Udział polskich i włoskich proletariuszy nadał rewolucji charakter internacjonalistyczny. Na wieść o wybuchu robotniczego powstania ruszyli na pomoc bojownicy z całej Europy. Znamy z nazwiska 159 Polaków uczestniczących w paryskiej rewolucji, a szacuje się, że liczba polskich komunardów wynosiła około 500-600. Polacy w Komunie zasłynęli przede wszystkim jako zręczni organizatorzy służb bojowych i medycznych oraz ludzie niezwykłej odwagi i poświęcenia.

Komuna w oczach Włodzimierza Rożałowskiego

Kolportowanie broszury Żywot jenerała Jarosława Dąbrowskiego pióra Włodzimierza Rożałowskiego (której nie zdążył ukończyć przed śmiercią) miało istotny wpływ na kształtowanie się świadomości klasowej Polaków. Rożałowski był jednym z przywódców polskiej lewicowej emigracji we Francji, powstałej po upadku powstania styczniowego. Za zachętą swoich towarzyszy wstąpił do 221 batalionu jako ochotnik-szeregowiec, czym zyskał sobie ogromną sympatię, jako że był on już dyplomowanym i doświadczonym żołnierzem. Następnie był kapitanem w sztabie Jarosława Dąbrowskiego i jego biografem. Po upadku Komuny emigrował do Anglii, gdzie został współpracownikiem Karola Marksa i członkiem Rady Generalnej Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników.

Jego relacja z okresu Komuny ma niezwykłą wartość. Rożałowski był bystrym obserwatorem i odsłonił prawdziwe znaczenie powstania komunardów: rewolucji, powtórzonej na znacznie wyższym poziomie przez bolszewików w Rosji w 1917 roku. Tak pisał o początkach Komuny:

Trzy postanowienia rządu mogły były wybuch powstrzymać. Pierwsze powinno było zapewnić utrzymanie gwardii narodowej, drugie powinno było powrócić gwardii narodowej prawo obierania sobie dowódców, trzecie powinno było się zająć uregulowaniem zalegających czynszów. Rzecz więc była bardzo prosta, a jeśli rząd tego nie uczynił, to chciał tylko po prostu wywołać rozruch, spodziewając się stłumić takowy w jednym dniu i zgnębić lud łato w ten sposób.

Od początku wojny niemieckiej wszelki ruch na polu przemysłowym i fabrycznym ustał. Ci, którzy pracą zarabiali na życie, nie mogli znaleźć zarobku. Najzdrowsze siły zostały zużyte na obronę kraju. Kobiety tylko, starcy i dzieci pozostali w domu bez chleba, bez przyodziewku, bez ciepłego kąta, lecz zdecydowani na największe ofiary i cierpienia dla wyratowania ojczyzny.

Cóż było sprawiedliwszego, jak rozłożyć część tych strat, które były nie do zniesienia dla biedaków, na tych, którym środki materialne nie tylko na wszelkie wygody, ale nawet i na zbytek starczyły. Rząd znał dobrze położenie rzeczy, ale zamiast opodatkować bogatych, wolał ostatni kawałek chleba wydrzeć robotnikom, żeby tylko tamtych przeciągnąć na swoją stronę.

Uważam tu za święty obowiązek stanąć w obronie wielu właścicieli domów, którzy widząc doskonale niesprawiedliwość żądań swych towarzyszy, wyrzekli się wszelkiego wynagrodzenia za czynsz zaległy. Gdyby rząd był się zwrócił do właścicieli domów Paryża i przemówił do nich w imię ojczyzny, w imię nieszczęśliwych, z głodu umierających współobywateli, którzy wskutek straszliwego oblężenia wszystko utracili, jestem przekonany, że większość oświadczyłaby swoją gotowość do wszelkiego rodzaju ustępstw i ofiar.1

W tym cytacie Rożałowski odsłania całe bestialstwo i degenerację burżuazyjnej dyktatury. Gnębić czynszem w trakcie oblężenia! Całkowita degeneracja rządu i ostateczne zwrócenie się władzy przeciwko ludowi znaczą moment, w którym burżuazja nie jest już w stanie realnie rządzić. W tym momencie na czoło wysunął się proletariat, który rozpoczął proces niszczenia machiny państwowej i za którym podążyła część drobnomieszczaństwa, którego interesy skłaniały ją bardziej ku proletariackiej rewolucji niż do obszarniczo-monarchistycznego Zgromadzenia Narodowego pod wodzą Thiersa. Była to jedna z najważniejszych lekcji dla ruchu robotniczego w historii.

Niestety popełniono także wiele błędów:

Dlaczego pozwolono im uciec? Dlaczego nie wydano rozkazu gwardii narodowej, strzegącej wszystkich bram Paryża, aby zbiegów przytrzymała? Są to zagadki, które się dadzą tylko wytłumaczyć słabością Komitetu Centralnego. […] Raz zrobionego błędu naprawić nie było można. Należy jednak wyznać, że te błędy, popełnione na początku , sprowadziły później wiele złych następstw i wydarły nam ostateczne zwycięstwo.

Zdaje się to nieuchronnym błędem wszystkich rewolucji (gdyż przy wszystkich się to powtarza), że zaniedbany jest sumienny rozdział stanowisk i obowiązków między twórców i zwolenników ruchów rewolucyjnych. Jeżeli organizacja władz cywilnych jest jednym z pierwszych warunków ruchu rewolucyjnego, to o ileż konieczniejszą jest organizacja władz i sił wojskowych.2

Podczas krótkich chwil odpoczynku w czasie walk Rożałowski napawał się rewolucją socjalną, którą w życie wcielali paryżanie, podczas gdy Gwardia Narodowa, a w niej Polacy, walczyła na barykadach miasta. Rewolucja nabierała tempa:

Przyklaśnięto ogłoszeniu wymiaru pensji jako jednemu z aktów najwyższej sprawiedliwości i moralności. Na przyszłość najwyżsi urzędnicy państwowi mieli pobierać tylko sześć tysięcy franków rocznej płacy. […] Prawo o zwalczaniu prostytucji za pomocą energicznych środków przez ustanowienie godziwej zapłaty za robotę wydarło zagładzie tysiące nieszczęśliwych ofiar nędzy, a inna tego rodzaju ustawa z całą surowością ścigała bezwstydne jednostki, kupczące nieszczęsnymi ofiarami niewinności i nędzy.[…]

Tysiące ludu przypatrywało się z dołu, jak dwu robotników przy pomocy powrozów i drabin weszło na wieżę i zdjęło z niej symbol wiary, Chrystusa, kiedyś przez fanatyków tam umieszczony. Zatknięto na miejscu zrzuconego krzyża czerwoną chorągiew, miała ona w przyszłości gromadzić koło siebie wszystkie pokolenia proletariatu do walki ze swymi ujarzmicielami.3

Jarosław Dąbrowski w Gwardii Narodowej

Znany ze swych lewicowych poglądów Jarosław Dąbrowski od początku widział w Gwardii Narodowej szanse na kontynuowanie wojny o Republikę. Józef Tokarzewicz, gwardzista narodowy, radykalny demokrata z polskiej emigracji, pisał o nim 30 stycznia 1871:

Zawsze jest najlepszej myśli, zwiastuje jakieś nowe boje, widzi jakieś nadzwyczajne znaki na niebie. Dobry i dzielny człowiek, ale czuć od niego z daleka proch… Międzynarodówki […] zapewnia, że gwardia w żadnym razie się nie podda i walki nie zaprzestanie.4

d04i0177
Jarosław Dąbrowski

W Paryżu Dąbrowski był znany ze swoich pism ostrzegających przed podpisaniem kapitulacji, którymi zyskał sobie sympatię ludności. Nawoływał on w swojej broszurze do kontynuowania walki oraz do utworzenia polskich batalionów, koszty pokrywając poprzez wywłaszczenie majątków kapitalistów i kościoła. Był przeciwnikiem generała Trochu i łajał go na swoich odczytach za błędy w kwestii obrony Paryża, czym zdobył szacunek rewolucyjnych frakcji w stolicy Francji. Już w styczniu 1871 roku, podczas kolejnych rozruchów w Gwardii Narodowej, wymieniano go jako potencjalnego lidera ruchu rewolucyjnego. Dąbrowski pisał wtedy:

Nie wiem, co byłoby gdyby ten przewrót nastąpił, to tylko pewne, że 535 000 ludzi, będących pod bronią w Paryżu, mogło zrobić coś więcej, jak znosić tylko głód i nędzę w ciągu tylu miesięcy, by potem bez boju złożyć broń haniebnie.5

Podczas wybuchu marcowego buntu zajęty był sprawami organizowania kawalerii polskiej w Lyonie i wezwany do Paryża udał się tam natychmiast. Oblężenie pozbawiło pracy 3/4 paryżan i Gwardia Narodowa była dla robotników jedyną obroną przed głodem, gdy Thiers zdecydował o kontynuowaniu niewypłacania żołdu i zdjął moratorium na czynsze. Przejęty zdobyciem władzy Komitet Centralny zarządził natychmiast wybory do Komuny, chociaż zdążył wykonać już nadzwyczaj konieczne i postępowe reformy (zniesienie stanu wyjątkowego i sądów wojennych, przywrócenie wolności słowa, zwolnienie więźniów politycznych, umorzenie czynszów mieszkaniowych, wysyłanie swoich delegatów do kluczowych urzędów, ministerstw i instytucji), a nieliczna frakcja Komitetu Centralnego Gwardii Narodowej ogłosiła socjalistyczny program w artykule Czego chcemy? opublikowanym 19 marca 1871 roku. Marks później, w traktacie Wojna domowa we Francji, krytykował opieszałość Komitetu Centralnego, który przeprowadzał wybory do Komuny, zamiast doprowadzić reformy do końca i aresztować przedstawicieli rządu.

Postawa Dąbrowskiego i jego ludzi wyglądała następująco: domagali się oni działań ofensywnych, i tak już spóźnionych, oraz zaprowadzenia dyscypliny w organizacji obrony. Dąbrowski nalegał na Komitet Centralny, aby ten wydał rozkaz ataku na wersalczyków:

Rząd wersalski uważa nas za buntowników i nigdy nie zgodzi się na pertraktacje. Przez sam rozwój wypadków i przez lud, którego winniście słuchać, zostaniecie niewątpliwie popchnięci do zbrojnej walki, ale wtedy może być za późno; wersalczycy będą mieli czas zorientować się w sytuacji i powiększyć swe siły, podczas gdy dzisiaj drżą ze strachu. Atakując bezzwłocznie Wersal stajecie się panami położenia…6

Już 3 kwietnia komunardzi stracili fort Mont Valerin, z którego natychmiast rozpoczęło się straszliwe bombardowanie. Wtedy to ponownie zaczęto mówić o Dąbrowskim, który wzorował się na Garibaldim. 7 kwietnia ogłoszony komendantem miasta.

Lissaragray wspomina Dąbrowskiego tak:

Dnia siódmego kwietnia sfederowani z Neuilly ujrzeli młodego człowieka niskiego wzrostu, odzianego w skromny mundur: obchodził pieszo przednie straże pod ogniem nieprzyjaciela. Zamiast francuskiej porywczości, pełnej werwy i blasku – zimna i jak gdyby nieświadoma odwaga Słowianina. W ciągu kilku godzin nowy dowódca podbił serca wszystkich podkomendnych. Pokazał też niebawem, co potrafi. W noc na dziewiątego kwietnia Dąbrowski w towarzystwie Vermorela z dwoma batalionami z Montmartre zaskoczył wersalczyków w Asnieres, wypędził ich stamtąd, zdobył ich działa i, zająwszy tory kolejowe wraz z pociągiem pancernym, ostrzelał ogniem flankowym Courbevoie i most Neuilly. Brat jego zdobył zamek Becon, który panuje nad drogą z Assnieres do Coubervoie.7

Atak i uruchomienie pociągu pancernego w obronie Komuny przysporzył Dąbrowskiemu i Polakom niezwykłej popularności w Paryżu. Ludzie witali go i pozdrawiali na ulicy. Zasłynął tym, że podczas bitwy, gdy linie gwardzistów łamały się, dobył pałasza i poprowadził zwycięskie natarcie z okrzykiem „Niech żyje Komuna!”. We wspólnej walce tamtych dni w robotniczej Gwardii Narodowej rodziła się legenda proletariackiego internacjonalizmu. Dąbrowski włączył się do wojny z wersalczykami z powodów ideologicznych: socjalizm był dla niego naturalnym krokiem w rozwoju świadomości. Choć wtedy już coraz bardziej narastało w nim poczucie fatalizmu i dzielił się ze swoimi towarzyszami pragnieniem znalezienia dobrej śmierci za sprawę.

Zapytany o to czy dobrym wyjściem politycznym jest udział Polaków w Komunie odpowiedział:

Cesarstwo łudziło nas obietnicami i nic więcej; Rząd Obrony Narodowej i Trochu nie chciał słyszeć o Polsce; gmina [Komuna] wystąpiła ze sztandarem rzeczypospolitej powszechnej, tym samym i sprawy polskiej – dlatego też jestem za polityką gminy, przyjąłem urząd i mam nadzieję, że z wojskiem walczącym za rzeczpospolitą powszechną pobiję monarchistów Wersalu.8

Atak Dąbrowskiego rozpoczął sześć tygodni zaciętych walk o Neuilly, które nieustannie go zajmowały. Połączenie odwagi komunardów i dowodzących nimi Polaków wprowadziło względny spokój w szeregach Gwardii. Objęcie stanowiska dowodzącego w tamtej chwili było wyrazem poczucia powołania Dąbrowskiego. Nienawidził wersalczyków i był świadomy, że łatwiej byłoby już negocjować z Prusakami niż z ludźmi Thiersa, którzy za nic mieli Konwencję Genewską i strzelali również do służb medycznych z białą flagą i czerwonym krzyżem, niosącą pomoc obu stronom konfliktu. Z tej bratobójczej wojny można było tylko wyjść zwycięsko pod sztandarem robotniczej Komuny lub zginąć. Dąbrowski nie mógł pozostawić paryżan bez swoich talentów wojskowych, a ci uwielbiali go za przejście do ofensywy. Wreszcie też mógł udowodnić, że miał rację od początku. Dąbrowski jednak czuł się osamotniony w sztabie wśród pozujących w mundurach generałów.

Bombardowanie Paryża zrównało miasto z ziemią. Wszędzie można było spodziewać się lecącego odłamka. Adiutanci Dąbrowskiego ginęli najdalej po ośmiu dniach. Jeden z nich, wyjątkowo sumienny i odważny Tirard, osłonił Dąbrowskiego od kuli, po czym skonał z okrzykiem „Niech żyje Komuna!”. Dąbrowski i Polacy potrafili swoją odwagą i osobistym poświęceniem dla sprawy wskrzesić morale Gwardii Narodowej w kluczowych momentach, ale depesze Generała o posiłki trafiały w próżnię. Niejednokrotnie podczas powstania dochodziło do sytuacji, w których broń i posiłki, których było pod dostatkiem, nie docierały na pole bitwy.

W kwietniu początkowo ofensywa w kluczowym Neuilly postępowała i odbijała atakowane przez wersalczyków pozycje. Dąbrowski 19 kwietnia prosił Komitet Centralny o minimum 2000 ludzi w obliczu przewagi liczebnej wroga. Jednak posiłki nie przychodziły i Dąbrowski oraz komunardzi opierali się atakom dziesięciokrotnie większej armii o własnych siłach. Thiers wielokrotnie próbował przekupić lub zabić Dąbrowskiego, wysyłając szpiegów. Atmosfera osaczenia w ramach Komuny udzielała się wszystkim. Również Dąbrowskiego Komitet Ocalenia Publicznego poddawał w wątpliwość w poszukiwaniu spisku lub zdrady.

W takich okolicznościach, 21 maja wersalczycy wdarli się do Paryża, gdy Dąbrowski przebywał w Ministerium Wojny na naradzie wojennej. Dąbrowski nadal wierzył w zwycięstwo i rozkazywał spokój. Popędził w bój pod bramę miasta licząc, że uda mu się odeprzeć atak ze swoimi ludźmi. Jednak nie udało się sformować szeregów. Dąbrowski musiał wtedy jeszcze stawić czoła oskarżeniom o zdradę i jasnym stało się dla wszystkich wokół niego, że zaczął pragnąć śmierci. Złożenie przez niego dowództwa oznaczałoby pogrzebanie jego udziału w sprawie socjalizmu i zaprzedanie się wersalczykom. Jednak siły wroga nacierały nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz Komuny. W Dąbrowskim dominować zaczęły uczucia smutku i przygnębienia. Po ciężkich bitwach podczas obrony XIX i XX dzielnicy miasta Dąbrowski został raniony kulą w okolice żołądka i po kilku godzinach, nad ranem 23 maja, zmarł. Ostatnie dni życia w całości poświęcił za sprawę Komuny Paryskiej. Ostatnim jego gestem było ucałowanie rodaka, lekarza Henryka Gierszyńskiego, który zwrócił się do Dąbrowskiego po polsku. Ciało jego poniesiono w pochodzie na ratusz, a Gwardia Narodowa oddawała mu honory. Został pochowany na cmentarzu Pere-Lachaise.

Komuna Paryska broniła się do 28 maja. Po przegranej nastąpił czas wersalskiego terroru i rozstrzeliwań.Wersalczycy skazywali na śmierć za samą narodowość polską. Ci, którym udało się zbiec, rozpowszechniali historię Komuny i myśl o światowej republice. Udział Polaków w Komunie był w pełni świadomym politycznie czynem, choć siły reakcyjne usiłowały zniesławić polskich komunardów. Brat Jarosława Dąbrowskiego Teofil Dąbrowski, pisał później w Anglii o ich udziale w Komunie w następujący sposób:

Powstanie upada, walka się kończy. Trzydzieści tysięcy ludzi zamordowanych sądem doraźnym pijanego żołdactwa na bruku paryskim; nie może jednak zabić, zagłuszyć idei – bo ona jest słuszną, więc trwa i triumfować musi; a najlepszym dowodem jest to, że dziś więcej jak kiedykolwiek walka pracy z kapitałem jest na porządku dziennym. Rewolucja socjalna jest nieunikniona. Nie dziś, to jutro, nie za rok, to za lat kilka. Przyjmując zatem udział w ruchu paryskim, wiedzieliśmy dobrze, co robimy. Jako ludzie mający przekonania polityczne te same, jakie wygłaszała Gmina, mieliśmy obowiązek sumienny bronić tych zasad. Lecz nie chodziło nam w tym razie li tylko o obronę naszych przekonań – chodziło nam jeszcze o coś więcej. My, jako Polacy, zapatrywaliśmy się zawsze na wszystkie kwestie polityczne i socjalne ze stanowiska polskiego. Pierwszą naszą myślą i pytaniem było zawsze: co z tego za korzyść dla Polski być może? Otóż przystępując do rewolucji paryskiej, widzieliśmy w niej rewolucję socjalną, która przy powodzeniu mogła wywrócić cały stan rzeczy istniejący dziś w Europie. Czy Polska mogła na ty co stracić? Nie. Wygrać? Wszystko.9

Barricade Voltaire Lenoir Commune Paris 1871
Żołnierze armii francuskiej pozują na zdobytej barykadziekomunardów przy Boulevard Voltaire.

Od upadku Komuny Paryskiej dla postępowej opozycji polskiej stało się jasne, że niepodległości Polski nie da się oddzielić od rewolucji społecznej. Już po klęsce polscy komunardzi, którym udało się zbiec przed terrorem do Anglii, aktywnie działali w ramach Pierwszej Międzynarodówki. Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników stawiało kwestię polską w centrum swoich działań, a jego członkowie nierzadko wspominali, że Polacy są najbardziej rewolucyjnym narodem ich czasów.

Jarosława Dąbrowskiego zaś i polskich komunardów należy wspominać jako najlepszych przedstawicieli polskiej lewicy, zasłużonych w walce o wyzwolenie narodów i klasy robotniczej, wsławionych buntowniczym czynem i doświadczeniem w boju.

Czy historia Komuny Paryskiej mogła się potoczyć inaczej gdyby wybitni polscy działacze od początku byli wysłuchani w kwestii organizacji bojowej Komuny? Zapewne tak. Działacze ci postrzegali sytuację dialektycznie, w ruchu, co było ich niezwykłym atutem, i byli dostatecznie zdeterminowani w walce o światową rewolucję by pociągnąć za sobą masy.

Dziś ten fragment historii jest cenzurowany, a elity III RP systematycznie urządzają polowanie na czarownice, w którym słowo „komuna” jest głównym zarzutem. Nie sposób myśleć o przekroczeniu kapitalizmu bez studiowania historii i przyczyn porażek robotniczych ruchów rewolucyjnych. Dlatego Czerwony Front czci 150 rocznicę Komuny i śmierci Jarosława Dąbrowskiego z całą naszą pasją i oddaniem sprawie rewolucji socjalnej! Nie bacząc na niesprzyjające nam burżuazyjne prądy w polskich naukach historycznych wołamy: Cześć ich pamięci! Niech żyje Komuna!

Damian Kalbarczyk

1 W. Rożałowski; Żywot jenerała Jarosława Dąbrowskiego;w: Krystyna Wyczańska (red.); Pamiętniki o Komunie Paryskiej; s. 369; Państwowy Instytut Wydawniczy; Warszawa 1971.
2 Tamże; s. 373-374.
3 Tamże; s. 381-382.
4 Jerzy W. Borejsza; Patriota bez paszportu; s. 101.
5 Andrzej Bogdanowicz; Generał Jarosław Dąbrowski 1836-1871; s. 39; Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narosowej; Warszawa 1988.
6 Tamże; s. 45-46.
7 Lissagaray; Historia Komuny Paryskiej 1871; s. 192; Książka i Wiedza; Warszawa 1971.
8 Jarosław Dąbrowski; Listy; s. 129-130.
9Teofil Dąbrowski; Teofil Dąbrowski do Józefa Ignacego Kraszewskiego; w: Pamiętniki…; s. 518-519.