marksawojna2 1

Artykuł ten powstał w 2000 roku, w warunkach znacznie różniących się od obecnych. Potęga Stanów Zjednoczonych – które wyszły z zimnej wojny zwycięsko, jako jedyne światowe mocarstwo – wydawała się wówczas niepodważalna, a doświadczenie upadku stalinizmu w Związku Radzieckim i całym bloku wschodnim wciąż było świeże, dając wiatr w żagle pochodowi kapitalizmu. W tekście przybliżone zostały jednak podstawy marksistowskiej analizy zagadnienia wojny, której słuszności dowiodły wydarzenia kolejnych dekad. Dziś, kiedy amerykański imperializm znajduje się w stanie relatywnego zmierzchu, a napięcia między mocarstwami objawiają się w kolejnych krwawych konfliktach – z najbardziej widocznymi przejawami na Bliskim Wschodzie i Ukrainie – musimy tym pilniej uzbroić się w teorię pozwalającą nam skutecznie walczyć z kapitalistycznym barbarzyństwem. Publikujemy ten artykuł, jako wstęp do edukacji teoretycznej w tym kluczowym zagadnieniu. Jednocześnie apelujemy do wszystkich szczerze chcących dać odpór imperializmowi i militaryzmowi: Dołączcie do walki!

*

60 lat temu, 3 września 1939 drugi raz w ciągu 25 lat wybuchła wojna światowa. Horror okopów Flandrii i Mons miał nigdy więcej się nie powtórzyć. Wielka wojna (1914-1918) miała w końcu być „wojną, która zakończy wszystkie wojny”, zmarło w niej 9 milionów osób. Mimo tego 21 lat później wybuchł kolejny, jeszcze bardziej przerażający konflikt. Pomiędzy rokiem 1939 a 1945 około 55 milionów osób zostało zamordowanych, a sama cywilizacja znalazła się na krawędzi upadku. Przewidywania Marksa o tym, że przyszłość ludzkości będzie „socjalizmem albo barbarzyństwem” wydawała się zbliżać do straszliwego finału.

Jednakże w drugiej połowie tego (XX – przyp. tłum.) wieku wojna wydaje się raczej aberracją niż normą, przynajmniej jeśli żyje się na rozwiniętym zachodzie. Większość ludzkości, żyjąca w uwłaczających warunkach Trzeciego Świata, nie doświadczyła natomiast przez te lata prawie ani jednego dnia pokoju. Jednak  w zaawansowanych i uprzemysłowionych państwach kapitalistycznych wojna wydaje się pieśnią przeszłości. Dziś ludzie rozwiązują konflikty, siadając do stołu i negocjując, prawda?

Krótko mówiąc, robotnicy przyzwyczaili się do pokoju. Jednakże krótkie zapoznanie się z historią ukaże nam, że ten tymczasowy okres spokoju był anomalią. W rzeczywistości tak jak prawie wiek temu powiedział rosyjski anarchista Kropotkin: „wojna jest naturalnym stanem rzeczy w Europie”. W ostatnich miesiącach zostało to krwawo uwydatnione przez wojnę w Kosowie, pierwszy konflikt zbrojny w Europie od 1945 roku [1]. Ten relatywnie krótki okres niepewnego pokoju skończył się w dramatycznych okolicznościach. Zimna wojna toczona między stalinowskim Związkiem Radzieckim a amerykańskim imperializmem nie została zastąpiona Nowym Porządkiem Świata, ale raczej Światowym Nieporządkiem. W globalnej skali wkroczyliśmy do nowej epoki wojen, rewolucji i kontrrewolucji, epoki, w której w końcu rozstrzygną się losy ludzkości. Kryzys kapitalizmu ma dwie strony, nie tylko własność prywatna w gospodarce stała się hamulcem rozwoju, ale również podział świata na konkurujące ze sobą państwa narodowe. Konsekwencją tego stanu rzeczy będą wielkie starcia pomiędzy klasami, jak i również wojny pomiędzy narodami. Tak wielkie wydarzenia wystawiają na próbę każdą teorię i tendencję, wstrząsają społeczeństwami oraz tworzą historię. W tak dramatycznych i niestabilnych czasach, jeśli nie chcemy zostać zbici z tropu, niezbędny jest powrót do kwestii fundamentalnych. Jaką postawę przyjmują marksiści wobec wojny?

„Wojna jest kontynuacją polityki innymi środkami” – chyba każdy słyszał ten aforyzm generała von Clausewitza. Tylko co on dokładnie oznacza? W rzeczywistości jest to niezwykle głębokie stwierdzenie, które dokładniej wyjaśnia sens wojny niż miliony roszczących sobie do tego tytuł historyjek i profili psychologicznych, które zaśmiecają półki każdej biblioteki.

Jak wszyscy wiemy „wojna” to konflikt zbrojny, pomiędzy narodami lub wewnątrz nich. „Środki” są oczywiście brutalne. Wiec jaka „polityka” jest tutaj kontynuowana? Jeśli wojna jest tylko kontynuacją polityki przyjętej w czasach pokoju, to dlaczego mielibyśmy mieć inne podejście wobec tej polityki w czasach wojny?

W tym samym duchu Lew Trocki wyjaśnił, że „polityka zagraniczna jest przedłużeniem polityki wewnętrznej”. Polityka wewnętrzna kapitalistów jest kapitalistyczna i taka sama jest też ich polityka zagraniczna. Polityka kapitalistów w czasach pokoju jest determinowana ich interesami klasowymi: zyskami, przywilejami i prestiżem. Właśnie taka polityka jest kontynuowana w czasie wojny, która po prostu doprowadza bestialstwo kapitalizmu do granic możliwości. W czasie wojny nie możemy mieć więcej zaufania do systemu kapitalistycznego niż w czasie pokoju.

Niektórzy, nawet ci nazywający się marksistami, w chwili, gdy wybucha wojna, wyrzucają cały rozsadek za okno, krzyczą: „po której jesteś stronie?”. Pomimo dostrzegania podziałów klasowych w czasie pokoju, nagle zaczynają gorączkowo szukać bardziej progresywnej strony konfliktu, żeby rzucić się do machania jej transparentami i szalikami, jak kibice na meczu piłki nożnej, wspierający swoją drużynę. W tym samym czasie tysiące, a nawet miliony giną. Wszystko jest czarne albo białe, dobre albo złe. To właśnie przez tę empiryczną perspektywę zasiadają w obozie takiej, czy innej reakcji, zamiast utrzymywać pozycję opartą na interesach klasy robotniczej.

„Rewolucjoniści”

Naturalnie marksiści nie są pacyfistami. Jednak musimy zdystansować się od krwawych zapędów samozwańczych „rewolucjonistów”. Nie jesteśmy pacyfistami, ale tylko szaleńcy są bezwarunkowymi zwolennikami przemocy, uważającymi, że większa ilość krwi wylanej na ulicach oznacza bardziej rewolucyjne wydarzenie. Wiemy, że takie indywidua, pierwsze w domaganiu się walki, również jako pierwsze uciekają w siną dal, gdy pojawiają się oznaki prawdziwego konfliktu.

Z drugiej strony  najwięksi pacyfiści w rodzaju liderów Partii Pracy potrafią szybko przeistoczyć się w krwiożerczych podżegaczy wojennych, gdy tylko wybuchnie konflikt. Pokazali to lewicowi laburzyści tacy jak Ken Livingstone i Michael Foot podczas niedawnej wojny w Kosowie [2]. Nie jest niespodzianką fakt, że blairyści, których polityka wewnętrzna nie różni się od polityki torysów, w czasie pokoju  oparta jest na interesach kapitalistów, utrzymują ten sam kurs również podczas wojny. Wszelkiego rodzaju reformiści nie chcą zauważyć podziałów klasowych w społeczeństwie i właśnie to czyni ich ślepymi na realia wojny.

Z pewnością jednak wojna z Hitlerem była wojną słuszna? Nie mogliśmy przecież siedzieć bezczynnie i pozwolić Hitlerowi na rzeź w całej Europie. W rzeczy samej, nie mogliśmy. Nie ma wątpliwości, że socjaliści musieli być w 100 proc. przeciwko Hitlerowi, pytanie brzmiało jednak, jak najlepiej go pokonać, jakim siłom można zaufać, że doprowadzą to zadanie do końca i jakiego rodzaju społeczeństwo powinno powstać z popiołów Europy. Imperializm brytyjski, a potem amerykański nie walczyły podczas drugiej wojny światowej dlatego, że były przerażone upiornym reżimem faszystowskich szaleńców, tak samo, jak nie walczyły podczas Wielkiej Wojny, aby ocalić „biedną małą Belgię”. W obu przypadkach była to przede wszystkim kwestia dostępu do rynków. W rzeczywistości druga wojna światowa była kontynuacją pierwszej, Niemcy potrzebowały nowego podziału świata.

Walka z Hitlerem

Marksiści absolutnie opowiadali się za walką z Hitlerem, jednak wskazywaliśmy wówczas, że robotnicy nie mogą mieć żadnego zaufania do brytyjskich kapitalistów, którzy pomogli Hitlerowi w zbrojeniu się oraz umożliwili mu okupację Austrii i Czechosłowacji. W interesie wszystkich robotników było pokonanie Hitlera, ale nie wspieranie Churchilla czy zgniłego systemu, który pozwolił faszystom zdobyć władzę. W odpowiedzi na apel Churchilla o zjednoczenie narodu Aneurin Bevan [3] odpowiedział: „Strach przed Hitlerem ma zostać wykorzystany do paraliżowania brytyjskich robotników i wymuszania na nich posłuszeństwa. Krótko mówiąc: Hitler ma de facto rządzić Brytanią przez podwykonawców. Jeśli przyjmiemy, że wspólnym wrogiem jest Hitler, a nie brytyjska klasa kapitalistyczna, to Churchill z pewnością ma rację. Jednak oznacza to porzucenie walki klasowej i podporządkowanie brytyjskich robotników ich szefom”. (cytat z „Nye Bevan” autorstwa Johna Campbella, s. 77). Choć Bevan popierał wojnę, to w kierownictwie Partii Pracy był najbardziej zdecydowanym krytykiem Churchilla i brytyjskiego kapitału. My poszlibyśmy dalej niż Bevan. Zjednoczenie brytyjskich robotników z ich własną klasą rządzącą w czasie wojny doprowadziłoby tylko do zjednoczenia niemieckich robotników z Hitlerem.

Brytyjscy robotnicy, co zrozumiałe i słuszne, chcieli walczyć z faszystami. Marksiści również się za tym opowiadali. Pytanie brzmiało: „której klasie można zaufać, że naprawdę poprowadzi tę walkę”. W „American Problems” Trocki wyjaśnił, że amerykańscy robotnicy (i to samo dotyczyło robotników brytyjskich) „nie chcą być podbici przez Hitlera, a tym, którzy wzywają do pokojowej polityki, zdecydowanie odpowiadają: »Hitler nie chce pokojowej polityki«. Dlatego deklarujemy, że będziemy bronić USA armią robotniczą, z robotniczymi oficerami i rządem robotniczym”. Nie możemy mieć zaufania do kapitalistów, gdy będzie to w ich interesie, za plecami robotników podpiszą między sobą tajne traktaty, tak jak robili to wielokrotnie w historii. Aby doprowadzić wojnę do końca, pokonać Hitlera i zgniły system, który wyniósł go do władzy, konieczna byłaby zmiana klasy rządzącej. W ten sam sposób w Wielkiej Brytanii marksiści domagali się, by Partia Pracy zerwała z torysami i zrealizowała program socjalistyczny. Jedynymi siłami, na których klasa robotnicza może polegać w czasie wojny czy pokoju, są jej własne siły.

W czasie wojny między brytyjskim i niemieckim imperializmem byliśmy przeciwko Hitlerowi, ale jednocześnie nie popieraliśmy żadnego imperialistycznego mocarstwa. Sytuacja Związku Radzieckiego była jednak nieco inna. Trocki – mimo obrzydliwych kłamstw stalinistów, przedstawiających go jako faszystowskiego agenta – zdecydowanie utrzymał klasową pozycję w odniesieniu do wojny i opowiadał się za bezwarunkową obroną Związku Radzieckiego w obliczu imperialistycznego zagrożenia. Jednocześnie opowiadał się za rewolucją polityczną, mającą obalić wynaturzoną stalinowską biurokrację. Stanowisko rosyjskich robotników, argumentował Trocki, powinno brzmieć: „nie odstąpimy Hitlerowi obalenia Stalina, to nasze zadanie”.

Pomimo przerażających zbrodni stalinizmu (pamiętajmy też, że to polityka Stalina pozwoliła Hitlerowi dojść do władzy), pomimo potwornej totalitarnej dyktatury, którą staliniści zbudowali na kościach Rewolucji Październikowej, postawa Trockiego była determinowana klasową naturą państwa radzieckiego i potrzebą obrony tego, co zostało ze zdobyczy Października.

Tymczasem Stalin podpisał z Hitlerem pakt, po raz kolejny zdradzając interesy międzynarodowej klasy robotniczej, demonstrując, jak daleko posunęła się nacjonalistyczna i reformistyczna degeneracja jego reżimu. Proces ten zwieńczył rozwiązaniem Międzynarodówki Komunistycznej w 1943 roku. Radziecka polityka zagraniczna stała się przedłużeniem polityki wewnętrznej, obroną pozycji biurokracji. Nie miało to nic wspólnego z czystą tradycją internacjonalizmu Lenina i Trockiego.

Związek Radziecki

Kiedy Związek Radziecki przystąpił do wojny w 1941 roku, jego siła militarna przewyższała potencjał Wehrmachtu. Jednak przez czystki Stalina, które zlikwidowały większość sztabu generalnego, ta wyższość na niewiele się zdała. Najpierw Stalin sparaliżował własne siły, nakazując im nie stawiać oporu przez pierwsze 48 godzin. W rezultacie ich przewaga całkiem zniknęła, a tysiące żołnierzy Armii Czerwonej dostało się do niewoli. Wbrew mitom o Stalinie jako „wielkim przywódcy wojennym”, ten despota swoją nieudolnością zagroził wszystkim zdobyczom Rewolucji 1917 roku. Trocki natomiast  chciał ich bronić. Ostatecznie to właśnie te zdobycze, przede wszystkim znacjonalizowana gospodarka planowa, uratowały Związek Radziecki. Bardzo szybko, gdy gospodarka radziecka skoncentrowała się na wysiłku wojennym, była w stanie budować czołgi i karabiny nie tylko w większej ilości, ale także lepszej jakości niż zarówno Niemcy, jak i alianci [4]. Nawet pod względem produkcji samolotów radziecka gospodarka była w stanie co najmniej dorównać niemieckiej, która – pamiętajmy – dysponowała połączonymi zasobami Europy. Podczas II wojny światowej wyższość planowania gospodarczego została zademonstrowana nie na stronach „Kapitału” Marksa, ale językiem produkcji przemysłowej. Nawet kapitalistyczne państwa, takie jak Wielka Brytania, zostały zmuszone do wprowadzenia znacznych elementów planowania do swoich gospodarek.

Sama druga wojna światowa była głównie tytaniczną konfrontacją między stalinowską Związkiem Radzieckim a nazistowskimi Niemcami, z której planowanie gospodarcze, które wyrastało z klasowej natury państwa radzieckiego (jak wyjaśnił Trocki, była to jedyna cech, odróżniająca reżim Stalina od Hitlera), wyszło zwycięskie. Armia Czerwona odepchnęła Wehrmacht aż do Berlina.

Druga wojna światowa okazała się gigantycznym błędem w obliczeniach wszystkich imperialistycznych mocarstw, a zwycięstwo Związku Radzieckiego doprowadziło do zniesienia kapitalizmu w połowie Europy. Gdyby nie zdradziecka postawa stalinowskich i reformistycznych przywódców robotniczych po wojnie, konflikt doprowadziłby do końca kapitalizmu na całym świecie. Jednak tą kwestią będziemy musieli zająć się kiedy indziej.

Dla marksistów obrona zdobyczy Rewolucji Październikowej leżała w interesie klasy robotniczej. Jednak ponownie cytując Nye Bevana: „Nie wystarczy zaoferować mieszkańcom Belgii, Francji i tego kraju jedynie obrony instytucji demokracji przed zagrożeniem nazistowską dyktaturą, ponieważ rozumieją oni, że to właśnie ten rodzaj demokracji doprowadził Europę do wojny”. (Tamże, s. 98). Obrona demokracji przez aliantów była zwykłą hipokryzją. Nie bronili oni niczego większego niż swoje materialne interesy. W 1938 roku Lew Trocki zauważył, że: „trzeba mieć naprawdę pustkę w głowie, by sprowadzać antagonizmy i konflikty zbrojne do walki między faszyzmem a demokracją. Pod wszystkimi maskami trzeba umieć rozpoznać wyzyskiwaczy, właścicieli niewolników i złodziei”.

Wojny nie są toczone dla samego zabijania, ale w celu zdobycia zasobów, surowców i rynków. Innymi słowy: dla zysku. Taką „politykę” wojny kontynuują. Jednak zatrzymując się na tym, zbytnio uprościlibyśmy nasze spojrzenie na kwestię wojny. W wielu przypadkach może być trudno dostrzec bezpośrednie korzyści ekonomiczne, płynące z wojny. Jednak w każdym przypadku możemy zauważyć interesy klasowe, które leżą u podstaw wszystkich konfliktów, zarówno w czasie pokoju, jak i wojny.

To właśnie na tych interesach klasowych musimy skupiać naszą uwagę. W wojnach między kapitalistycznymi państwami o rynki, surowce lub strefy wpływów, niezależnie czy prowadzonymi bezpośrednio przez największe mocarstwa, czy też (jak to często ma miejsce dzisiaj) przez słabsze państwa, działające jako podwykonawcy mocarstw, nie ma nic postępowego. Takie wojny są reakcyjne z każdej strony.

Nasz stosunek do wojny nie może być determinowany po prostu przez świadomość horroru cierpienia i śmierci zarówno ludności cywilnej, jak i szeregów żołnierzy, ale jedynie przez znajomość interesów klasowych tych, którzy prowadzą wojny. Marksiści są niewzruszonymi przeciwnikami jakiejkolwiek wojny prowadzonej przez kapitalistyczną klasę rządzącą. Klasa robotnicza nie ma żadnego interesu w trwaniu kapitalizmu ani w czasie pokoju, ani w czasie wojny.

Opresja

Tam, gdzie uciskany naród walczy z imperializmem, racjonalne jest oczywiście wspieranie porażki imperializmu, leży to w interesie międzynarodowego ruchu robotniczego.

Czy było tak w przypadku wojny o Falklandy? Istniały tak zwane grupy rewolucyjne, które wierzyły, że porażka Wielkiej Brytanii będzie najlepszym wynikiem i w swoim typowym, czarno-białym stylu poparły roszczenia argentyńskiej junty wojskowej do Malwinów.

Banda od hasła „po której stronie jesteś?” bezwarunkowo wspierała Argentynę, twierdząc, że jest to kraj poddany kolonialnej opresji i stojący w obliczu imperialistycznej agresji. Ci ludzie nigdy nie pozwalają, żeby rzeczywistość kolidowała z ich sprytnymi schematami. Argentyna jest krajem o wysoko rozwiniętej gospodarce. Właścicielami ziemskimi są kapitaliści, a nie feudalni baronowie. Zdecydowana większość populacji mieszka w miastach, gdzie znajduje się potężne centrum kapitału finansowego, a w Buenos Aires funkcjonuje słynna giełda papierów wartościowych. Motywem działania junty była obrona interesów argentyńskiego wielkiego kapitału. Przede wszystkim, to kryzys społeczny w Argentynie doprowadził do inwazji na Falklandy, która była próbą skierowania gniewu argentyńskich robotników przeciwko brytyjskiemu imperializmowi, a nie rządzącemu nimi reżimowi.

Przywódcy Partii Pracy w Wielkiej Brytanii podążyli po prostu za torysami, przedstawiając Galtieriego [5] jako agresora i udając obrońców wyspiarzy. Rzeczywiście, Galtieri był dyktatorem, ale z pewnością nie gorszym niż wielki przyjaciel Margaret Thatcher – Pinochet w sąsiednim Chile. Konflikt ten nie miał nic wspólnego z obaleniem dyktatorskiego reżimu, a tym bardziej z obroną mieszkańców wysp. Był próbą obrony prestiżu Wielkiej Brytanii jako „światowego mocarstwa”. Nie chodziło o to „kto zaczął” ani o walkę demokracji z faszyzmem, ale o klasowe interesy argentyńskiej i brytyjskiej klasy rządzącej.

Chociaż jest ich tylko około 1800, prawa i interesy mieszkańców Falklandów muszą być traktowane poważnie. Wyspy były w brytyjskim posiadaniu przez 150 lat, a ludność była całkowicie anglojęzyczna i brytyjskiego pochodzenia. Roszczenia Galtieriego do wysp były czysto imperialistyczne – miały na celu grabież i zapobieżenie rewolucji na ulicach Buenos Aires. Interesy wyspiarzy były ostatnią rzeczą, o której myśleli torysi. Galtieri prawdopodobnie nie byłby w stanie dokonać inwazji, gdyby nie niekompetencja Thatcher i ministra spraw zagranicznych Carringtona. Prawdopodobnie byliby oni skłonni osiągnąć kompromis z Galtierim nawet po zajęciu Wysp, aby pomóc w podtrzymaniu jego reżimu. Zapomnieli jednak o znaczeniu prestiżu w stosunkach międzynarodowych.

Gdyby leżało to w interesie brytyjskiego imperializmu, wyspiarze zostaliby sprzedani tak jawnie, jak mieszkańcy Kosowa. Podobnie jak Kosowianie, wyspiarze byli jedynie pionkami w imperialnej grze o władzę. Pozwolenie Argentynie na utrzymanie Falklandów oznaczałoby jednak koniec brytyjskiego imperializmu na arenie światowej. To był interes klasowy, jego, a nie praw wyspiarzy, bronił rząd Thatcher. W rzeczywistości wojna nie była prowadzona w interesie robotników argentyńskich lub brytyjskich, czy mieszkańców wysp. Toczyła się ona w interesie klasowym brytyjskich i argentyńskich kapitalistów. Dlatego sprzeciwialiśmy się kapitalistycznej wojnie Argentyny z Brytanią, tak samo, jak kapitalistycznej wojnie Brytanii z Argentyną.

Natomiast prawdziwi marksiści w Argentynie ujawniliby niekonsekwencje junty, jej powiązania z amerykańskim i brytyjskim imperializmem oraz chaos, jaki wprowadziła ona do gospodarki. Argumentowaliby, że zwycięstwo nad potężnym brytyjskim imperializmem byłoby niemożliwe przy użyciu samych środków wojskowych, zwłaszcza pod rządami dyktatorskiej junty. Kadra oficerska była całkowicie niezdolna do prowadzenia wojny rewolucyjnej, która byłaby jedynym sposobem, w jaki Argentyna mogłaby pokonać Wielką Brytanię. W tym celu konieczna byłaby zmiana klasy rządzącej, oddanie Argentyny Argentyńczykom poprzez wywłaszczenie zagranicznego kapitału oraz przejęcie przemysłu i rolnictwa, aby umożliwić planowanie gospodarki i efektywne wykorzystanie jej zasobów. Robotnicy Argentyny mogliby następnie zaapelować do robotników i żołnierzy Wielkiej Brytanii, proponując socjalistyczną federację Argentyny, Falklandów i socjalistycznej Wielkiej Brytanii, a także do robotników Ameryki Łacińskiej, aby odrzucili imperializm i kapitalizm oraz ustanowili socjalistyczną federację Ameryki Łacińskiej.

W tej wojnie między dwoma imperialistycznymi państwami byliśmy przeciwko obu stronom. Oczywiście, opowiadaliśmy się za obroną praw wyspiarzy, ale nie mieliśmy złudzeń, że torysi lub ich system będą ich bronić. Zamiast tego domagaliśmy się wyborów powszechnych i wprowadzenia socjalistycznego programu przez laburzystowski rząd.

Socjalistyczna Brytania

Socjalistyczna Brytania mogłaby, gdyby nadal było to konieczne, prowadzić wojnę u boku naszych argentyńskich braci i sióstr w celu obalenia reżimu wojskowego i ustanowienia socjalistycznej Argentyny. Następnie, na podstawie socjalistycznej federacji można by zagwarantować mieszkańcom Falklandów pełną autonomię. Jak wyjaśniliśmy wcześniej, jeśli chcesz zmienić charakter wojny, musisz zmienić klasę u władzy, klasę prowadzącą wojnę.

Wojny nie da się sprowadzić do pytania „kto zaczął” jak jakiejś bójki na szkolnym boisku. Wielu lewicowców, próbując usprawiedliwić swoje poparcie dla jednej lub drugiej strony, szuka wytłumaczenia w akcie agresji. Stwierdzają, że zawsze musimy przeciwstawić się agresorowi. Ten pacyfistyczny punkt wyjścia nieuchronnie prowadzi na ścieżkę wspierania tej, czy innej klasy rządzącej w wojnie, zamiast konsekwentnej obrony interesów klasy robotniczej w każdych okolicznościach.

Ironią losu jest to, że w czasie wojny w Jugosławii wielu z tych samych ludzi tak spieszyło się, żeby sprzeciwić się Miloševićowi [6], że znalazło się po jednej stronie nie tylko z UCK [7], ale także z amerykańskim imperializmem, najbardziej kontrrewolucyjną siłą na świecie.

Trocki przewidywał, że USA mogą zdobyć pozycję dominującego mocarstwa, ale jednocześnie wyjaśnił, że tym samym podłożą dynamit pod swoje fundamenty. Nigdy nie ujawniło się to wyraźniej niż w czasie wojny w Wietnamie.

Amerykański imperializm

Marksiści zawsze wspierają biednych, uciskanych i zniewolonych w ich walce przeciwko bogatym i potężnym państwom imperialistycznym. Dlatego też całym sercem wspieraliśmy walkę „komunistycznej” partii Ho Chi Minha w jej chłopskiej wojnie partyzanckiej przeciwko amerykańskiemu i światowemu imperializmowi, ponieważ była to kolonialna wojna o wyzwolenie. Poparlibyśmy taką wojnę nawet pod burżuazyjnym kierownictwem. Jednak we współczesnej epoce, narodowa burżuazja nie jest w stanie poprowadzić takiej walki. Pomimo okazjonalnych wybuchów antyimperialistycznej retoryki, jest ona związani milionem i jedną nicią z imperializmem oraz gigantycznymi monopolami i bankami. Dlatego walka o emancypację narodową staje się również walką o wyzwolenie społeczne, tj. o eliminację kapitalizmu i wielkiej własności ziemskiej, a także o wypędzenie imperializmu.

Jednak wojna partyzancka sama w sobie nie jest w stanie doprowadzić do ustanowienia socjalizmu. Wobec braku zdrowych państw robotniczych na rozwiniętym Zachodzie, które mogłyby zapewnić niezbędną pomoc materialną i technologiczną, taka wojna nieuchronnie prowadzi w kierunku zdeformowanego państwa robotniczego na podobieństwo stalinowskiej Rosji. Dlatego nie tylko wspieraliśmy walkę robotników i chłopów o wyzwolenie społeczne i narodowe, ale także ostrzegaliśmy ich, że pod stalinowskim przywództwem, choć ich zwycięstwo oznaczałoby duży krok naprzód, po nim nastąpiłoby nowe zniewolenie pod totalitarną stalinowską dyktaturą. Apelowaliśmy do robotników na Zachodzie o wsparcie tej walki. Zwycięstwo w takiej wojnie partyzanckiej oznaczałoby owszem osłabienie imperializmu. Jednak nigdy nie oszukiwaliśmy siebie ani robotników, że samo z siebie doprowadziłoby do ustanowienia socjalizmu.

Jak potężna machina militarna amerykańskiego imperializmu mogła zostać pokonana przez bosych partyzantów? Gdyby wojna była czysto arytmetycznym równaniem opartym na liczbie żołnierzy i ilości amunicji, to oczywiście taki wynik nie byłby możliwy. Istnieje jednak również istotna kwestia morale, a co ważniejsze, wojna toczy się również na froncie wewnętrznym. Wojna wietnamska została przegrana przez amerykański imperializm w domu, a nie w Azji Południowo-Wschodniej. Reperkusje tej porażki są odczuwalne do dziś. One są powodem niechęci Stanów Zjednoczonych do wysyłania wojsk lądowych. Zamiast tego wolą bombardować kolejne państwa, aż te się poddadzą, czego świadkami byliśmy w  Iraku i Jugosławii. Gdyby w czasie wojny wietnamskiej w USA istniała odpowiednio silna organizacja marksistowski, to skutkowałaby ona rewolucją.

Nowy okres antagonizmów na arenie światowej zaowocuje większą liczbą konfliktów zbrojnych i bezmyślnych zniszczeń. Trwanie kapitalizmu sprawia, że nowe wojny są nieuniknione. Wydatki wojskowe stają się coraz większym obciążeniem dla państwa. Na przykład budowa jednego bombowca stealth [8] B2 kosztuje więcej, niż wynosi PKB Albanii. Podczas gdy wydatki na zdrowie i edukację są ograniczane, wydatki wojskowe sześciu najbogatszych państw w przeliczeniu na jednego mieszkańca są oszałamiające: USA to 804 dolarów, we Francji 642, w Niemczech 355, w Wielkiej Brytania 484, we Włoszech 356, a w Kanadzie 253 [9].

Dzięki dialektycznemu podejściu, opierając się na interesach naszej klasy, jesteśmy w stanie zbudować siły marksizmu, wychodząc tylko od tej jednej kwestii, jawnego przykładu kapitalistycznego barbarzyństwa. Jednak ci, którzy porzucą klasowe podejście do kwestii wojny, skończą jak linoskoczek bez kija, pozbawieni równowagi i w końcu spadną z hukiem na ziemię.

Ostatecznie wszystkie poważne kwestie są rozstrzygane przez wojnę. Największa kwestia ze wszystkich – przyszłość ludzkości, zostanie rozstrzygnięta przez walkę między klasami. Bez względu na to, jak bardzo chcielibyśmy, aby tak nie było, uciekanie przed tą prawdą może prowadzić tylko do porażki i kolejnych okrutnych wojen między narodami. O wiele lepiej jest uznać tę prawdę teraz i zacząć budować rewolucyjną siłę, która może zmienić świat. Klasa robotnicza reprezentuje przytłaczającą większość populacji, a gdy stanie się świadoma swojej siły, możliwe będzie przeprowadzenie transformacji społeczeństwa w sposób pokojowy i stworzenie nowego świata bez granic i konfliktów, w którym jedynymi wojnami będą te przeciwko ubóstwu, analfabetyzmowi, ignorancji i chorobom.

Londyn, wrzesień 2000

*

Przy okazji tego krótkiego artykułu polecamy wszystkim naszym czytelnikom pisma Lwa Trockiego na temat wojny:

Polecamy również:

*

Przypisy tłumacza:

[1]: Pierwszym konfliktem zbrojnym w Europie po 1945 roku można nazwać generalnie całą serię splatanych wojen towarzyszących rozpadowi Jugosławii, w tym wspomnianą wojnę w Kosowie.

[2]: Ken Livingstone (były burmistrz Londynu) i Michael Foot (były przewodniczący Partii Pracy i minister zatrudnienia z jej ramienia) byli przedstawicielami lewego skrzydła brytyjskiej laburzystów. W stosunku do wielu konfliktów zajmowali pacyfistyczne pozycje, natomiast w czasie wojny w byłej Jugosławii zajęli reakcyjną pozycje, popierając imperialistyczną interwencję NATO.

[3]: Aneurin „Nye” Bevan był politykiem Partii Pracy, przedstawicielem jej lewego skrzydła. Jako minister zdrowia po II wojnie światowej odpowiadał za utworzenie brytyjskiego systemu publicznej opieki zdrowotnej.

[4]: Jest to oczywiście złożona kwestia. Wszelki sprzęt czy wyposażenie są dostosowywane do lokalnych warunków użytkowania. Jednak w wielu kluczowych dziedzinach produkcji radziecka technika, wychodząca z dramatycznego zacofania, wydatnie pokazała swoją wyższość nad najwyżej rozwiniętymi państwami kapitalistycznymi. Niewątpliwym jej sukcesem było przykładowo wprowadzenie automatów do spawania łukiem, wyprzedzając w tym Amerykanów o 2 lata, a Niemców o 3.

[5]:  Leopoldo Galtieri był generałem i prezydentem Argentyny, stał na czele wojskowej dyktatury rządzącej krajem w czasie wojny z Brytanią o Falklandy. Jednocześnie był bliskim sojusznikiem amerykańskiego imperializmu.

[6]: Slobodan Milošević był ostatnim przywódcą rozpadającej się Jugosławii i pierwszym powstałej na jej gruzach Serbii. Był modelowym przykładem stalinowskiego biurokraty, który wobec upadku stalinizmu ochoczo zrzucił maskę i stanął na czele restauracji kapitalizmu, prowadząc przy brutalną, nacjonalistyczną politykę przeciwko innym narodom byłej Jugosławii.

[7]: UCK – Ushtria Çlirimtare e Kosovës (Armia Wyzwolenia Kosowa), była nacjonalistyczną grupą zbrojną, podstawą sił albańskich podczas wojny w Kosowie. Posługiwała się metodami partyzanckimi i terrorystycznymi. Była aktywnie wspierana przez NATO.   

[8]: Zbiorcze określenie technik mających utrudnić wykrycie obiektów latających.

[9]: Są to dane z czasu powstania oryginalnego tekstu, a więc okolic roku 2000. Obecnie proces militaryzacji przybrał monstrualne rozmiary, dusząc całe społeczeństwo. W 2023 roku światowe wydatki na zbrojenia wyniosły 2,2 biliona dolarów. To tak, jakby rocznie każdy mężczyzna, kobieta i dziecko na świecie dało swoim rządzącym 306 dolarów na broń, podczas gdy jedynie 2 proc. tej kwoty, czyli 40 miliardów dolarów rocznie, wystarczyłoby do pokonania głodu na świecie: https://czerwonyfront.org/walczmy-z-imperializmem-i-wojna-proletariusze-wszystkich-krajow-laczcie-sie/.            

Autor: Phil Mitchinson

Tłumaczenie: Marcin Szuler 

Tekst oryginalny: https://www.marxist.com/marxism-and-war.htm