Tekst ukazał się w 2006 r. w j. angielskim pod adresem: https://www.marxist.com/workers-control-nationalization-part1.htm Od jego pierwszej publikacji minęło już zatem przeszło 16 lat, stąd szereg faktów dotyczących chociażby sytuacji w Wenezueli stracił na aktualności – niemniej stanowi on dobry wykład na temat tego, czym jest i na czym polega kontrola robotnicza w ogóle, a także stosunku marksistów do tego problemu.
Towarzysze, spędziliśmy dużo czasu na omawianiu rewolucji wenezuelskiej w ciągu ostatnich kilku dni, a jednym z najważniejszych omawianych przez nas problemów jest kwestia cogestion lub współzarządzania.
Pojęcie to może oznaczać wiele różnych rzeczy dla wielu różnych ludzi, ale jasne jest, że dla wenezuelskiej klasy robotniczej walka o współzarządzanie jest walką o prawdziwą kontrolę robotniczą i zarządzanie robotnicze oraz socjalistyczną transformację społeczeństwa.
Rozwijająca się walka o kontrolę robotniczą w Wenezueli stanowi decydującą interwencję wenezuelskiej klasy robotniczej w przebieg rewolucji boliwariańskiej. Z uwagi na ten proces musimy koniecznie przedyskutować najważniejsze kwestie w naszych szeregach, aby dać towarzyszom jasny obraz wydarzeń w Wenezueli oraz wyjaśnić naszą pozycję i hasła przygotowujące do rewolucyjnych walk w innych krajach na całym świecie.
Zasady kontroli robotniczej
Kontrola robotnicza znaczy dokładnie to, co sugeruje nazwa – klasa robotnicza i jej przedstawiciele w fabrykach mają prawo wglądu do ksiąg danej firmy lub całej branży itd.; do sprawdzania i kontrolowania wszystkich wpływów i wydatków oraz działań zarządu.
W Programie przejściowym Trocki wyjaśnił, że pierwszym krokiem w kierunku faktycznej kontroli nad przemysłem jest zniesienie „tajemnic handlowych”. Tajemnice handlowe, rozliczenia i księgi rachunkowe są oczywiście wykorzystywane do uzasadnienia wszelkiego rodzaju ataków na klasę robotniczą, takich jak obniżki płac, zwolnienia i wydłużanie godzin pracy.
Gdy szefowie ogłaszają bankructwo lub twierdzą, że spadają ich zyski, wobec czego przeprowadzają środki takie jak te wymienione wyżej, kontrola robotnicza pozwala pracownikom na sprawdzenie ksiąg i ustalenie jak sytuacja wygląda naprawdę. Chodzi o to, aby uchylić zasłonę i pokazać klasie robotniczej działanie systemu kapitalistycznego od podszewki, co stanowić będzie krok w kierunku jego likwidacji.
Bezpośrednim zadaniem kontroli robotniczej powinno być prześwietlenie długów i zobowiązań społeczeństwa: najpierw należy spojrzeć na poszczególne przedsiębiorstwa, aby ustalić udział w dochodzie narodowym poszczególnych kapitalistów, oraz oczywiście klasy panującej jako całości. Kolejnym zadaniem kontroli robotniczej powinno być ukazanie społeczeństwu marnotrawstwa ludzkiej pracy i bezwzględnego dążenia do zysków, a także ujawnienie tajnych transakcji, oszustw i korupcji związanych z systemem kapitalistycznym.
Trocki wskazał również, że kontrola robotnicza nad przemysłem jest „szkołą gospodarki planowej”, pozwalającą pracownikom uzyskać naukowe zrozumienie funkcjonowania gospodarki, dzięki czemu ludzkość będzie w stanie świadomie i demokratycznie planować produkcję i gospodarkę jako całość. Dzięki doświadczeniu kontroli robotniczej klasa pracująca przygotowuje się do bezpośredniego zarządzania znacjonalizowanymi gałęziami przemysłu.
W związku z tym kontrola robotników nad przemysłem nie jest na ogół długotrwała, nie jest czymś stabilnym, i w rzeczywistości implikuje dwuwładzę w fabryce lub przedsiębiorstwie. Nie może trwać w nieskończoność, chyba że kontrola ta zostanie przekształcona w bezpośrednie zarządzanie.
Widzimy tutaj różnicę między rewolucyjnym, przejściowym żądaniem robotniczej kontroli i zarządzania, a reformistycznym, połowicznym hasłem włączania pracowników w proces decyzyjny.
Trocki wyjaśnił w latach 30. XX wieku, że jeśli w kapitalizmie udział robotników w zarządzaniu produkcją ma być długotrwały, stabilny i „normalny” to musi opierać się na klasowej kolaboracji, a nie walce klasowej.
Taka współpraca zawsze będzie realizowana pomiędzy warstwami kierowniczymi związków zawodowych i zarządami firm. Nawet w latach 30. XX wieku występowały przykłady partycypacji pracowniczej: w Niemczech („demokracja ekonomiczna”) i w Wielkiej Brytanii („mondyzm”). Jednak podobnie jak w latach 70. XX wieku w Europie, nie chodziło tutaj o kontrolę robotników nad kapitałem, ale o podporządkowanie się biurokracji związkowej kapitałowi. Zasadniczo biurokraci związkowi są wykorzystywani w procesie koncentracji kapitału i przekierowywania walki robotników na bezpieczne dla systemu tory.
A co z pomysłem partycypacji pracowników w Europie? Partycypacja pracowników, czyli tak zwana demokracja przemysłowa, była szeroko dyskutowana i wdrażana w całej Europie w latach 70. Było to w dużej mierze odpowiedzią na rosnący radykalizm ruchu robotniczego, wyrażany podczas wydarzeń z maja 1968 r. we Francji i innych krajach, strajków górniczych w Wielkiej Brytanii w 1972 i 1974 r., strajków generalnych we Włoszech i Danii oraz fali strajków, która przetoczyła się przez Niemcy Zachodnie.
Klasa rządząca desperacko próbowała powstrzymać te ruchy poprzez „partnerstwo społeczne” tak, by gniew klasy robotniczej przekierować na bezpieczne tory. Włączając górne warstwy związków zawodowych w zarządzanie, czy to w biurach czy w halach produkcyjnych, szefowie mieli nadzieję na zwiększenie wydajności i podniesienie stopy zysku. Przykłady można było zobaczyć w Wielkiej Brytanii już w latach dwudziestych XX wieku, kiedy Sir Alfred Mond z ICI, wielkiego monopolu chemicznego, starał się stworzyć w swoich fabrykach „demokrację przemysłową”.
Udział pracowników umożliwił biurokratom związkowym dostarczanie kierownictwu informacji i sugestii od personelu Jak wszyscy wiemy, i jak wie każdy działacz związkowy, to robotnicy – ludzie, którzy faktycznie wykonują pracę – wiedzą najlepiej, jak funkcjonuje dany zakład. Jednocześnie dzięki uczestnictwu pracowników kierownictwo może bezpiecznie przekazywać instrukcje personelowi i dyskredytować biurokratów związkowych, sprawiając, że to oni wydają się odpowiedzialni za niepopularne decyzje.
Komitety złożone z biurokratów jako organy partycypacji robotniczej były w zasadzie bezsilnymi strukturami, w których nie mający na nic realnego wpływu pracownicy mogli się wyładować. Udział robotników stworzył również złudzenie, że mieli oni wpływ na podejmowanie decyzji – miało to na celu uniknięcie niezależnego działania pracowników i ich organizacji. Na przykład w Niemczech komitety te nie mogą ogłaszać strajków. Umożliwiło to szefom i biurokratom związkowym pominięcie i podważenie pozycji związków zawodowych. W rzeczywistości takie rady pracowników były stale przeciwstawiane związkom zawodowym, po to by związki osłabić. Kapitaliści po prostu zastosowali odwieczną taktykę „dziel i rządź”, grając jedną organizacją przeciwko drugiej.
Doświadczenie partycypacji pracowników stworzyło nową warstwę funkcjonariuszy przemysłowych, którzy podzielali interesy zarządów – krótko mówiąc stworzyło uprzywilejowaną warstwę klasy robotniczej.
Dokąd to wszystko prowadzi? Przeczytałem artykuł w czwartkowym „The Independent” (z 28 lipca) o skandalu korupcyjnym w koncernie Volkswagen. Właśnie ujawniono wielki skandal w tej firmie, który obraca się wokół korupcji, prostytucji, sportowych samochodów itp., a przy tym dotyczy dyrektorów rad pracowniczych. Niektórzy z nich wydawali miliony euro firmowych pieniędzy na domy, wycieczki i samochody dla sekretnych kochanek na całym świecie. Oto, co napisał The Independent:
Głównymi beneficjentami pokaźnego budżetu na rozrywkę pana Gebauera nie byli przeciętni Niemcy, ale garstka szczęśliwych dyrektorów rad pracowniczych Volkswagena. Każda duża niemiecka firma musi zapewnić miejsce dla tych mężczyzn i kobiet, którzy wybrani bezpośrednio z hal produkcyjnych biorą udział w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Jest to kluczowa część niemieckiego modelu konsensusu i pomaga utrzymać liczbę strajków na minimalnym poziomie w kraju, w którym związki zawodowe wciąż posiadaja poważną władzę…
W tym miejscu kończy się partycypacja pracowników. Biurokraci związkowi, którzy nie mają już żadnego powiązania z szeregowymi robotnikami, ocierają się o kierownictwo i dyrekcję. Interesy pracowników są wyrzucane na śmietnik w zamian za prostytutki, viagrę i wycieczki do Brazylii.
Z drugiej strony kontrola robotnicza za pośrednictwem komitetów fabrycznych lub rad robotniczych jest możliwa tylko na bazie ostro zarysowanej walki klasowej. W „normalnych” warunkach burżuazja nigdy nie będzie tolerować prawdziwej kontroli robotniczej, nigdy nie będzie tolerować dwuwładzy w swoich zakładach. Zdolność klasy robotniczej do wprowadzenia kontroli nad produkcją zależy od siły ogólnego ruchu proletariatu przeciwko burżuazji. Prawdziwa kontrola robotnicza musi zostać kapitalistom narzucona, a zatem odpowiada okresowi rewolucyjnego kryzysu społecznego – odpowiada ofensywie proletariackiej i odwrotowi klasy panującej. Dlatego prawdziwa kontrola robotnicza wiąże się z czasem rewolucji.
Właśnie dlatego w Wenezueli, pomimo napięć i problemów związanych z kontrolą robotniczą, do których dojdziemy później, widzimy jej rozszerzanie się. Na tym lub innym polu robotnicy mogą być w defensywie, ale poszerzenie i wzrost robotniczego współzarządzania jest oznaką ogólnej presji klasy robotniczej i ogólnego odwrotu klasy rządzącej. Kraj znajduje się w sytuacji rewolucyjnej, robotnicy prą naprzód, a kapitaliści cofają się na całej linii.
W walce o prawdziwą kontrolę robotniczą klasa pracująca nieuchronnie prze naprzód w kierunku przejęcia władzy i przejęcia środków produkcji. Pojedyncze fabryki lub przedsiębiorstwa kontrolowane przez pracowników lub kierowane przez pracowników mogą działać wyłącznie w ramach gospodarki jako całości, tj. wciąż w ramach kapitalizmu. Nie można zbudować wyspy socjalizmu w morzu kapitalizmu.
Dobrym przykładem tego, w negatywnym znaczeniu, jest huta Alcan w Jonquière w Quebecu. Alcan jest największym na świecie producentem aluminium. Duża huta w Jonquière miała zostać zamknięta dopiero w 2014 r., ale na początku 2004 r. Alcan nagle ogłosił, że zamierza zamknąć hutę już teraz. W ramach obrony robotnicy zajęli zakład. Wkrótce uświadomili sobie boleśnie sabotaż kierownictwa i usunęli przełożonych i zarząd z huty. Następnie poinformowali, że produkcja jest wyższa niż przed przejęciem kontroli przez pracowników.
Ale cały system kapitalistyczny zmobilizował się dla pokonania robotników. Media i państwo wywierały na nich ogromną presję. Inne firmy odmówiły im sprzedaży surowców potrzebnych do produkcji aluminium, a więc huta nie mogła pracować. Niestety w końcu walka ta została przegrana.
Fabryki lub przedsiębiorstwa kontrolowane przez pracowników, takie jak huta Alcan, lub firmy obecnie kontrolowane przez pracowników w Wenezueli, muszą nawiązywać interakcję, kupować produkty i sprzedawać swoje towary sektorowi prywatnemu. Muszą działać na rynku. Są zatem zdane na łaskę kapitalizmu. To logicznie prowadzi robotników do wniosku o konieczności walki z potęgą kapitału.
Problem dostępu do kredytu, surowców i rynków zbytu jaskrawo pokazuje potrzebę rozszerzenia kontroli pracowników poza granice poszczególnych firm. Dobrym tego przykładem, w pozytywnym znaczeniu, jest ALCASA, państwowa fabryka aluminium w Wenezueli, która obecnie doświadcza najbardziej zaawansowanej formy reprezentacji interesów pracowniczych. Podczas kapitalistycznego lokautu w latach 2002-2003 sabotażyści ograniczyli dostawy gazu do huty, wstrzymując produkcję. Pracownicy ALCASA wraz z robotnikami z sąsiedniej huty stali uzbroili się, pomaszerowali w kierunku gazowni, przedarli się przez kordon policji i zmusili tamtejsze kierownictwo do wznowienia produkcji gazu.
Wraz z miażdżącą dominacją rynku światowego i zależnością każdego kraju od handlu międzynarodowego, kwestia importu i eksportu rodzi potrzebę kontroli pracowników na poziomie krajowym. Takie postawienie sprawy przeciwstawia centralne organy kontroli robotniczej organom klasy rządzącej.
Nasza koncepcja rozwoju rewolucji socjalistycznej nie powinna być oczywiście mechanistyczna ani formalistyczna, ale można zauważyć, w jaki sposób kontrola robotnicza nad przemysłem lub dwuwładza w fabrykach wiąże się często lub prowadzi do okresu dwuwładzy w kraju. Dwuwładza w fabrykach i dwuwładza w państwie nie zawsze rodzą się tego samego dnia. W niektórych przypadkach kontrola robotnicza rozwinie się przed powstaniem dwuwładzy w państwie, a w innych przypadkach będzie odwrotnie.
Nierozwiązywalne sprzeczności, nieodłącznie związane z kontrolą robotniczą i dwuwładzą w kraju, zaostrzą się i osiągną stan krytyczny w momencie, w którym staną się nie do zaakceptowania przez obie strony. Dwuwładza jest takim etapem walki klas, w której sprzeczności klasowe stają się tak dotkliwe, że społeczeństwo dzieli się na dwa wrogie obozy, dwie wrogie siły, jedną – starą, przeżytą i reakcyjną, oraz drugą – zupełnie nową, tak pod względem wejścia na scenę historii jak i swojej rewolucyjności. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest przejęcie władzy przez klasę robotniczą poprzez zwycięską rewolucji – inaczej skończy się stłumieniem wystąpień proletariatu i zwycięstwem kontrrewolucji. Wystarczy spojrzeć na różnice pomiędzy efektami rewolucji rosyjskiej a rewolucji włoskiej (1919-20) czy niemieckiej (1918-23).
Podobnie jak w dzisiejszej Wenezueli, kontrola robotników nad przemysłem oznacza nie tylko kontrolę nad działającymi w pełni branżami, ale także takimi, które działają tylko częściowo, są zamykane, blokowane lub nieaktywne. Zadanie ponownego otwarcia tych stojących bezczynnie zakładów spoczywałoby na barkach komitetów fabrycznych. Oznacza to, pomimo panującego kapitalizmu, początek planu ekonomicznego. Takie fabryki muszą być zaopatrzone w surowce i mieć możliwość transportowania gotowego produktu. Prowadzi to bezpośrednio do kwestii państwowej administracji przemysłu. Jak widzimy także w Wenezueli, przedsiębiorstwa państwowe stają w obliczu sabotażu ze strony burżuazji i wciąż są na łasce i niełasce kapitalizmu, zarówno na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym. To z kolei doprowadzi bezpośrednio do kwestii wywłaszczenia kapitalistów.
Podsumowując, kontrola pracowników nie jest przedłużającym się, „normalnym” stanem. Stanowi ona przejaw wzmożenia walki klas i wprowadza konieczność rozwiązania problemu dwuwładzy w przemyśle. Jako środek przejściowy w obliczu najwyższego natężenia walki klas, kontrola robotnicza stanowi pomost do rewolucyjnej nacjonalizacji przemysłu, odpowiadającej przejściu od dyktatury burżuazji do dyktatury proletariatu.
Ważne jest abyśmy rozumieli różnicę między kontrolą robotniczą a robotniczym zarządzaniem. Było to dotychczas źródłem historycznego zamieszania, a zatem musimy wyjaśnić ten problem. Kontrola robotnicza oznacza, że kontrola leży w rękach pracujących, ale własność pozostaje w rękach kapitalistów. Kontrola robotnicza może być dominująca i obejmująca wszystkie zakłady w kraju, ale pozostaje wciąż tylko kontrolą.
Jak wskazał Trocki:
Sednem hasła [kontroli robotniczej] było przerastanie reżimu przejściowego w przemyśle, gdy kapitalista i jego administratorzy nie mogli już postawić kroku bez zgody robotników; ale z drugiej strony, gdy robotnicy nie zapewnili jeszcze politycznych warunków nacjonalizacji ani nie przejęli technicznego zarządzania, ani nie stworzyli niezbędnych do tego organów. Nie zapominajmy, że chodzi tu nie tylko o przejęcie fabryk, ale także o sprzedaż produktów oraz zaopatrywanie fabryk w surowce i nowy sprzęt, a także o dokonywanie operacji kredytowych itp.
Lew Trocki „Co dalej? Żywotne problemy niemieckiego proletariatu. Część 3; tekst dostępny w j. ang. pod adresem: https://www.marxists.org/archive/trotsky/germany/1932-ger/index.htm )
Rzeczywiste zarządzanie upaństwowionymi branżami wymaga nowych form administracyjnych i państwowych, a przede wszystkim wiedzy, umiejętności i odpowiedniej organizacji. Do tego niezbędna jest praktyka. W okresie takiego „stażu”, niezależnie od tego, czy ma on miejsce przed przejęciem władzy, czy nawet po nim, klasa robotnicza jest zainteresowana pozostawieniem kierownictwa w rękach doświadczonej administracji, ale pod swoją kontrolą. Ten okres przygotowuje tylko elementy planu ekonomicznego.
Zarządzanie przemysłem przez pracowników odbywa się jednak odgórnie, ponieważ wiąże się z władzą państwową i planem gospodarczym. Podczas gdy kontrola pochodzi z dołu i jest wykonywana przez komitety fabryczne, organami zarządzania są scentralizowane rady pracowników, scentralizowane władze państwowe. Należy zauważyć, że komitety fabryczne nie znikają, a ich rola, choć zmieniona, jest nadal ważna.
Nie jesteśmy syndykalistami. Nie wierzymy, że własność poszczególnych fabryk powinna przejść w ręce robotników zatrudnionych w tych fabrykach. Jednym z kluczowych aspektów socjalistycznego społeczeństwa jest kolektywna, społeczna własność środków produkcji i eliminacja konkurencji – zaczyna się to od państwowej własności środków produkcji.
W 1917 r. Trockiego zapytano w wywiadzie, czy pracownicy każdej fabryki powinni być jej właścicielami i czy zyski należy podzielić między tych robotników. Odpowiedział w sposób następujący:
Nie, podział zysków jest pojęciem burżuazyjnym. Pracownicy każdego zakładu otrzymają odpowiednie wynagrodzenie. Wszystkie zyski niepłacone właścicielom [którzy mieliby otrzymać wynagrodzenie w wysokości 5% – 6% rocznie z tytułu swoich inwestycji] będą należeć do społeczeństwa.
L. Trocki – „W obronie rewolucji rosyjskiej”
W państwie robotniczym, gdyby całościowe zarządzanie przemysłem nie znajdowało się w rękach rad robotniczych reprezentujących państwo i klasę robotniczą jako całość, gałęzie przemysłu i przedsiębiorstwa konkurowałyby ze sobą, koordynacja planu krajowego byłaby niemożliwa i zasadniczo nadal mielibyśmy do czynienia z kapitalizmem. Właśnie dlatego jesteśmy przeciwni anarchistycznej i syndykalistycznej idei, że pracownicy każdego zakładu powinni być jego właścicielami. Idea „lokalnej” własności, w której pracownicy fabryki są jej właścicielami, nie zmienia produktywnej i społecznej roli i charakteru firmy. Nadal jest kapitalistyczną firmą i nie jest własnością społeczną. Firma będąca własnością pracowników w formie spółdzielni lub komitetu samorządowego nadal byłaby spółką kapitalistyczną, zależną od uzyskiwania zysku – niezależnie od tego, czy jest własnością spółdzielni robotniczej złożonej z 12, 250, czy 1 osoby. To nie jest własność społeczna. Wyłącznie nacjonalizacja przemysłu pod kontrolą państwa i kontrolą pracowników gwarantuje zarówno społeczny, jak i państwowy charakter przemysłu.
Program marksistów w odniesieniu do robotniczego zarządzania i gospodarki demokratycznie planowanej polega na tym, że w zarządach wszystkich upaństwowionych gałęzi przemysłu zasiadać będą trzy równe grupy. W 1/3 będą to pracownicy danej gałęzi przemysłu za pośrednictwem swoich związków zawodowych, w celu ochrony interesów pracowników w terenie oraz wykorzystania ich kreatywności, wiedzy i umiejętności. 1/3 zarządu powinna reprezentować klasę robotniczą jako całość i być wybieranym przez centralę związków zawodowych. Ostatnia część powinna pochodzić z ramienia państwa robotniczego, aby reprezentować krajowy plan produkcji.
Doświadczenie radzieckie
Kontrola i planowanie gospodarki może odbywać się tylko w określonych granicach – limitach określanych przez poziom technologiczny, obowiązujący w momencie, gdy stery przejmuje nowy porządek społeczny.
W Rosji 1917 r., biorąc pod uwagę niesłychane zacofanie kraju, niski poziom kultury i analfabetyzm klasy robotniczej i chłopstwa, poziom technologii był bardzo niski. W rzeczywistości nawet po Rewolucji Październikowej zarządzanie przemysłem miało pozostać w rękach kapitalistów, dopóki robotnicy nie uzyskają niezbędnej wiedzy fachowej, aby przejąć to zadanie w swoje ręce.
Ponownie pod koniec 1917 r. Trockiego zapytano, czy intencją rządu radzieckiego jest wywłaszczenie właścicieli zakładów przemysłowych w Rosji. Jego odpowiedź była długa i przepraszam za jej przytoczenie w pełni, ale jest to niezwykle ważne, ponieważ podkreśla ogólny plan gospodarczy radzieckiego rządu:
Nie, nie jesteśmy jeszcze gotowi na przejęcie całego przemysłu. Przyjdzie na to czas, ale nikt nie może powiedzieć, jak szybko. Na razie oczekujemy, że z zarobków fabryki zapłacimy właścicielowi 5% lub 6% rocznie z jego rzeczywistej inwestycji. Naszym celem jest teraz kontrola, a nie własność…
[Przez kontrolę] mam na myśli, że dopilnujemy, aby fabryka była prowadzona nie z punktu widzenia dążenia do zysku, ale z punktu widzenia demokratycznie rozumianego społecznego dobra. Na przykład nie pozwolimy kapitaliście na zamknięcie swojej fabryki, tak by mógł głodzić robotników do momentu aż ulegną, lub dlatego, że nie przynoszą mu zysku. Jeśli zakład ten dostarcza społecznie niezbędnego produktu, musi być działać dalej. Jeśli kapitalista go porzuci, wtedy go straci, ponieważ do władzy dojdzie zarząd wybrany przez pracowników.
Ponownie: „kontrola” oznacza, że księgi i korespondencja koncernu będą publicznie jawne, więc odtąd nie będzie żadnych tajemnic przemysłowych. Jeśli dana firma wprowadzi ulepszony proces produkcji lub nowocześniejsze urządzenia, zostaną one przekazane wszystkim innym firmom w tej samej gałęzi przemysłu, tak aby społeczeństwo natychmiast odniosło jak największą korzyść z danego ulepszenia. Obecnie takie informacje są ukrywane przed innymi firmami, co jest podyktowane motywem zysku i przez lata jakiś produkt może być sztucznie podtrzymywany jako bardzo rzadki i przez to niepotrzebnie drogi dla konsumentów […]
„Kontrola” oznacza również, że podstawowe artykuły o ograniczonej ilości, takie jak węgiel, ropa naftowa, żelazo, stal itp., zostaną przydzielone różnym zakładom, w których będzie się zwracać uwagę na ich użyteczność społeczną […]
[Nie zostanie to zrobione] zgodnie z działaniami kapitalistów podejmowanymi przeciwko sobie, ale na podstawie pełnych i starannie zebranych statystyk.
L. Trocki „W obronie rewolucji rosyjskiej
Charakter kontroli robotniczej podczas rewolucji rosyjskiej był bardzo gwałtowny. Hasło kontroli nad przemysłem zostało po raz pierwszy rozpropagowane na szeroką skalę przez partię bolszewicką w 1917 r., jednak nie zostało ono wymyślone przez Partię. Podobnie jak w przypadku samych rad robotniczych (sowietów), rady fabryczne i kontrola robotnicza były wynikiem spontanicznego ruchu klasy robotniczej, jako metody oporu zrodzone z samej walki klasowej.
Oczywiście kontrola robotników naprawdę zaczęła się od walki obronnej przeciwko sabotażowi kapitalistów. Wiele fabryk zostało zamkniętych i zablokowanych lub pozostawionych w bezczynności. Robotnicy w wielu przypadkach, broniąc swoich miejsc pracy i rewolucji, okupowali fabryki. W tym okresie kontrola pracowników była w dużej mierze bierna.
Po zwycięstwie Rewolucji Październikowej rząd radziecki wydał dekret o kontroli robotniczej na podstawie projektu Lenina. Dekret ten uznał komitety fabryczne za organ kontroli w każdym przedsiębiorstwie i podjął próbę ich organizacji na szczeblu regionalnym oraz w Wszechrosyjskiej Radzie Kontroli Robotniczej. Bolszewicy, świadomi niemożności natychmiastowego przejścia Rosji do socjalizmu i świadomi braku doświadczenia robotników w zarządzaniu, chcieli ustanowić reżim kontroli robotniczej, dopóki nie przyjdzie pomoc od rewolucji na Zachodzie, a zwłaszcza z Niemiec, z silną, dobrze wykształconą klasą robotniczą.
Mimo to bolszewicy znacjonalizowali banki – jeden z najważniejszych środków podjętych przez młode państwo radzieckie. Pozbawiło to wielkich kapitalistów, zarówno zagranicznych jak i rosyjskich, jednego z najbardziej skutecznych narzędzi do sabotażu klasy robotniczej, i dało państwu radzieckiemu potężne narzędzie ekonomiczne, a także skuteczny środek prowadzenia statystyki i księgowości dla całej gospodarki.
Jednym z palących problemów, przed którymi stali bolszewicy, była konieczność reorganizacji rosyjskiego przemysłu i podniesienia wydajności pracy. Gdyby nie udało się tego zrobić, młode państwo radzieckie byłoby skazane na zagładę. Po uchwaleniu dekretu o kontroli robotniczej ta nabrała konwulsyjnego, chaotycznego charakteru. Jak pisze Paul Avrich:
Efektem dekretu było nadanie silnego impulsu marce syndykalizmu, w której robotnicy w danym miejscu, a nie całościowo przez aparat związkowy, kontrolowali instrumenty produkcji – rodzaj syndykalizmu graniczący z totalnym chaosem
Paul Avrich, „Rosyjscy anarchiści„
Coraz więcej kapitalistów opuszczało Rosję, a robotnicy byli zmuszeni do przejęcia sterów zarządzania. Rosyjska gospodarka była zniszczona po czterech latach wojny domowej. Rosja była na skraju zapaści.
Szefowie naturalnie stawiali opór kontroli robotniczej. Robotnicy spotykali się z kolejnymi blokadami i sabotażem. Z kolei odpowiedzią na to były karne nacjonalizacje. Jak wyjaśnił Trocki, jeśli szefowie próbowali sabotować fabrykę lub ją opuszczali – tracili ją.
Bolszewicy stanęli również w obliczu rozpadu władzy centralnej. W rzeczywistości między listopadem 1917 r. a czerwcem 1918 r. wiele fabryk było prowadzonych w ramach „samorządności robotniczej”, czyli syndykalistycznej idei samorządności. Ten partykularyzm i lokalizm odzwierciedlał zacofanie Rosji, jej niski poziom rozwoju oraz w dużej mierze drobnoburżuazyjny charakter gospodarki.
Wielu bolszewików i innych liderów związkowych uznało, że zacietrzewienie poszczególnych lokalnych komitetów fabrycznych może wyrządzić gospodarce narodowej szkody nie do naprawienia, a wielu z nich egoistycznie traktowało potrzeby własnych przedsiębiorstw. Jak powiedział jeden lider związkowy: „może to doprowadzić do tego samego rodzaj atomizacji jak w systemie kapitalistycznym ” (P. Avrich, Rosyjscy anarchiści).
Inny lider związkowy pisał, że „kontrola robotnicza przerodziła się w anarchistyczną próbę osiągnięcia socjalizmu w jednym przedsiębiorstwie, ale w rzeczywistości prowadzi do starć między samymi robotnikami oraz do odmowy dostarczania paliwa, metalu itp.” (tamże).
Trocki wskazał niektóre niebezpieczeństwa związane z zaistniałą sytuacją pod koniec 1917 r. Zapytany, czy komitety robotnicze lub wybrani dyrektorzy fabryk powinni mieć swobodę kierowania fabryką według własnego uznania, odpowiedział: „Nie, będą podlegać polityce ustanowionej przez lokalną radę delegatów robotniczych… [a] zakres ich uznania będzie z kolei ograniczony przez przepisy wprowadzone dla każdej gałęzi przemysłu przez rady lub biura rządu centralnego.” (L. Trocki, W obronie Rewolucji rosyjskiej)
Następnie zapytano go o idee Kropotkina i niektórych anarchistów, polegającą na tym, że każdy ośrodek byłby autonomiczny w odniesieniu do prowadzonych w nim gałęzi przemysłu.
Komunalizm Kropotkina mógłby działać w prostym społeczeństwie opartym na rolnictwie i domowym rzemiośle, ale w ogóle nie pasuje do współczesnego społeczeństwa przemysłowego. Węgiel z Zagłębia Donieckiego eksportuje się na całą Rosję; jest on niezbędny we wszystkich gałęziach przemysłu. Czy nie widzicie, że zorganizowani mieszkańcy tego rejonu mogliby robić z kopalniami węgla, co im się tylko podoba? Gdyby chcieli, mogliby trzymać w szachu resztę Rosji. Całkowita niezależność każdej miejscowości, z poszanowaniem jej własnego przemysłu skutkowałaby niekończącymi się konfliktami i trudnościami w społeczeństwie, które osiągnęło już poziom lokalnej specjalizacji przemysłu. Mogłoby to nawet doprowadzić do wojny domowej. Kropotkin ma na myśli Rosję sprzed 60 lat, Rosję swojej młodości.
L. Trocki „W obronie rewolucji rosyjskiej”
Zarówno Paul Avrich (w książce Rosyjscy anarchiści), jak i E.H. Carr (w II tomie Rewolucji bolszewickiej) podają, że niektóre komitety fabryczne szukały porozumienia z kapitalistami. Czasami właściciele zakładów byli proszeni o powrót, aby pomóc w generowaniu zysku. W niektórych przypadkach komitet fabryczny po prostu przywłaszczył sobie fundusze fabryki lub sprzedał jej zapasy lub maszyny dla własnej korzyści, dzieląc łupy między swoich członków.
Raport brytyjskiego związku zawodowego wskazał, że robotnicy zostali z dnia na dzień przekształceni w „nową grupę akcjonariuszy”.
Paul Avrich napisał:
Poszczególne fabryki wysyłały do prowincji „umyślnych”, by kupowali paliwo i surowce, czasem po skandalicznych cenach. Często odmawiali dzielenia się dostępnymi surowcami z innymi fabrykami znajdującymi się w potrzebie. Lokalne komitety podniosły płace i ceny bez rozróżnienia, a czasami współpracowały z właścicielami w zamian za specjalne profity.
Paul Avrich, „Rosyjscy anarchiści”
Wiele komitetów zajmowało się własnym biznesem, a nie ogólnym interesem gospodarczym kraju. A.M. Pankratova napisała:
Budowaliśmy nie Republikę Radziecką, ale republikę społeczności robotniczych, opartą na kapitalistycznych fabrykach i hutach. Zamiast ścisłego uporządkowania produkcji i dystrybucji, zamiast podjęcia środków na rzecz socjalistycznej organizacji społeczeństwa, istniejąca sytuacja przypominała jedną z autonomicznych gmin producentów, o jakiej marzyli anarchiści.
Za: Victor Serge „W pierwszym roku rewolucji rosyjskiej”
Były oczywiście pewne udane przykłady (takie jak moskiewskie zakłady tekstylne), ale ogólny trend gospodarczy był malejący i coraz bardziej chaotyczny. W rzeczywistości rosyjska gospodarka zmierzała w kierunku całkowitego załamania. Oczywiście sytuacja nie sprzyjała reorganizacji produkcji, eliminacji konkurencji ani planowaniu gospodarki.
Młoda Republika Radziecka borykała się także z innymi problemami, takimi jak sabotaż specjalistów i techników. Liczyli oni, że rząd radziecki upadnie w ciągu kilku tygodni. W rezultacie opuścili Rosję lub odmówili pracy. Przy czym specjaliści w Rosji w 1917 r. nie byli jak dzisiejsi specjaliści i technicy. Za chwilę dojdziemy do tej kwestii, kiedy będziemy omawiać Wenezuelę, ale należy tu nadmienić, że technicy i specjaliści, menedżerowie niższego szczebla i pracownicy umysłowi stają się współcześnie coraz bardziej sproletaryzowani (stają się robotnikami). Stawiają czoła takim samym atakom, cięciom i obniżkom płac jak inni pracownicy. Będzie można „wziąć ich na pokład”, przekonać do naszych idei i pozyskać dla sprawy, jak to się dzieje obecnie w Wenezueli.
Jednakże w Rosji 1917 r. specjaliści i technicy byli bardzo uprzywilejowani. Wywodzili się spośród arystokratów i burżuazji. Byli dobrze wykształceni, co samo w sobie stanowiło ogromny przywilej. Byli dobrze opłacani i mieli silną pozycję społeczną. Oburzali się na sam pomysł państwa robotniczego i kontroli robotniczej. Masowo odmawiali pracy, paraliżując radziecki przemysł.
Dlatego też państwo radzieckie zostało zmuszone do szeregu kompromisów, zaczynając od płacenia technikom więcej niż przeciętnemu pracownikowi. Oczywiście każdy ze specjalistów „dostał” komisarza politycznego, aby zapewnić ich lojalność. Zostali wysłani do fabryk, aby pomóc w ich działaniu, co samo w sobie jest świetną miarą kontroli robotniczej, ale nadal był to kompromis. Państwo radzieckie nie miało innej możliwości – bez specjalistów nie działałby przemysł.
Gdy kraj latem 1918 r. pogrążył się w wojnie domowej, sabotaż ze strony dawnej klasy rządzącej wzrósł. Rosja stanęła w obliczu głodu, gdyż bogaci chłopi kontrolowali dostawy zboża. Kiedy rząd radziecki desperacko szukał paliwa w ramach przygotowań do nadchodzącej wojny, kapitaliści naftowi zagrozili blokadą, przekonani, że robotnicy nie będą mogli sami obsługiwać przemysłu. Wszystkie siły reakcji na świecie z niecierpliwością oczekiwały rozpadu młodego państwa radzieckiego.
W rezultacie w czerwcu 1918 r. rząd radziecki upaństwowił strategiczne gałęzie gospodarki. Wszystkie branże zajmujące się górnictwem, inżynierią, tekstyliami, artykułami elektrycznymi, drewnem, tytoniem, szkłem, ceramiką, skórą, cementem, gumą, transportem i paliwem zostały znacjonalizowane. Były to ważne gałęzie przemysłu i konieczne było ich zabezpieczenie przed sabotażem burżuazji oraz ich reorganizacja na potrzeby działań wojennych.
Kongres Rad Gospodarczych, który powstał w grudniu 1917 r., zdecydował ustanowić zarządy wszystkich znacjonalizowanych gałęzi przemysłu, powołanych w następujący sposób: 1/3 zarządu pochodziła z regionalnych rad gospodarczych lub Najwyższej Rady Gospodarki Narodowej, 1/3 wybierana była przez związki zawodowe, a pozostałe 1/3 od pracowników danego przedsiębiorstwa. Komitety fabryczne zostały z kolei przekształcone w komórki podstawowe związków zawodowych i zaczęły zarządzać przemysłem. Środki te podjęto w celu zapewnienia demokratycznego planowania gospodarki i uspołecznionego charakteru gospodarki. Zapewniono w ten sposób demokratyczną kontrolę nad gospodarką, sprawowaną przez klasę robotniczą jako całości, a nie tylko robotników w poszczególnych fabrykach. Ta forma syndykalizmu i „samorządności lokalnej”, która dominowała od października do lata 1918 r., powodowała tarcia i konkurencję, a także zatrzymywanie surowców i spekulację, a ostatecznie osłabiła gospodarkę. Nowe środki państwa radzieckiego odwróciły chaotyczny trend w gospodarce i były główną przyczyną tego, że bolszewicy byli w stanie wygrać wojnę domową.
Nie chcę teraz zajmować się całą kwestią stalinizmu i degeneracji Związku Radzieckiego, ponieważ nie jest to przedmiotem niniejszego wykładu, ale wystarczy powiedzieć, że demokracja robotnicza, czyli robotnicza „kontrola i zarządzanie” przemysłem nie rozwinęły się w warunkach w Rosji w sposób idealny. Ale nawet w kraju zmagającym się z niesamowitym zacofaniem, stojącym w obliczu ogólnego sabotażu nie tylko rosyjskiej burżuazji, ale także personelu technicznego i imperialistów, młody i niedoświadczony rosyjski proletariat, otoczony wrogami ze wszystkich stron, był w stanie zorganizować działające zarządzanie przemysłem. Jest to świadectwem kreatywności klasy robotniczej i jej zdolności do przekształcania społeczeństwa.
Jednak Związek Radziecki wyszedł z wojny domowej absolutnie rozbity. W 1921 r. produkcja przemysłowa i rolna stanowiła zaledwie 13% przedwojennego poziomu. Siedem lat wojny światowej, rewolucji, a potem wojny domowej odbiło się negatywnie na gospodarce i całym kraju. Wszystkie zasoby państwa podporządkowano zadaniu wygrania wojny domowej. Klasa robotnicza wyszła z wojny domowej, jak powiedział Lenin, „zdeklasowana”. Większość przodujących robotników oddała życie na froncie. Chłopi, wrogo nastawieni do miast i fabryk, a także wzburzeni z powodu wojennych doświadczeń, zostali sprowadzeni do miast, aby uruchomić fabryki. Pod wieloma względami to biurokracja, a nie klasa robotnicza, zwyciężyła w wojnie domowej.
Wraz z wprowadzeniem NEP-u i wzrostem biurokracji demokracja robotnicza została zastąpiona wolą rosnącej i coraz bardziej samoświadomej biurokracji. Zarządzanie przemysłem przez pracowników zostało zastąpione nieudolnym zarządzaniem biurokratycznym.
Doświadczenie jugosłowiańskie
Chciałem poświęcić kilka minut na Jugosławię i kwestię spółdzielni robotniczych i tak zwanego socjalizmu rynkowego. To ważny temat i bardzo istotny dla kwestii kontroli robotniczej w Wenezueli. Wiele z tego dotyczy również pomysłów, które są dziś zgłaszane przez tak zwaną Nową Lewicę w Chinach.
W Jugosławii przedsiębiorstwa były własnością państwa i zostały oficjalnie powierzone pracownikom, aby kierowali nimi przez rady pracownicze lub komitety samorządowe. Najważniejszą rzeczą, o której należy pamiętać i mieć na uwadze gdy rozmawiamy o tych komitetach samorządowych, jest to, że działały one na rynku – konkurowały one zarówno w kraju, jak i za granicą. Te firmy i kompanie reklamowały się, konkurowały i robiły wszystko, aby zwiększyć swoje zyski. To dążenie do zysków doprowadziło do dominacji kierowników przedsiębiorstw i specjalistów nad pracownikami.
Rozłam na linii Tito-Stalin spowodował rozwój tak zwanego samozarządzania w Jugosławii. Do 1948 r. Jugosławia miała system bardzo podobny do tego w ZSRR. Partia jugosłowiańska była jak najbardziej lojalna wobec Stalina. Ale Tito samodzielnie stał na czele walki zbrojnej przeciwko nazistom i ich kolaborantom w Jugosławii, i również sam doszedł do władzy – tzn. bez pomocy Armii Czerwonej. Miał własną podstawę władzy, co doprowadziło do serii sporów ze Stalinem i biurokracją radziecką. Po rozłamie na linii Tito-Stalin przywódcy Jugosławii nagle ogłosili, że w Związku Radzieckim nastał „kapitalizm państwowy”.
Próbując znaleźć ideologiczne uzasadnienie rozłamu ze Stalinem, jugosłowiańscy biurokraci argumentowali dalej, że własność państwowa jest jedynie warunkiem wstępnym socjalizmu – co jest zasadniczo poprawne. Argumentowali oni, że aby zbudować socjalizm należy rozwinąć socjalistyczne stosunki produkcji, co oczywiście jest również poprawne. Uważali jednak, że socjalistyczne stosunki produkcji będą wspierane przez samorządność, wierząc, że w przeciwnym razie system przekształciłby się w biurokratyczny despotyzm (był to sprytny sposób, by jugosłowiańscy biurokraci zdobyli poparcie klasy robotniczej w walce przeciwko ZSRR i dla proponowanych „reform”). Zaatakowali centralne sterowanie gospodarką w ZSRR. Problemem nie było jednak samo sterowanie centralne, ale fakt, że nie odbywało się pod kontrolą robotników. Reformy rynkowe zaproponowano również jako sposób na pobudzenie spowolnionej gospodarki i znalezienie innych źródeł niezbędnych towarów w momencie, gdy pomoc radziecka została odcięta (handel z ZSRR i innymi krajami bloku wschodniego stanowił początkowo 50% zarówno importu jak i eksportu Jugosławii. Do 1950 r. udział ten został zmniejszony do 0%).
W 1950 r. Jugosławia wprowadziła nową ustawę o samozarządzaniu pracowników. Argumentowano, że decentralizacja samorządności robotniczej była początkiem obumierania państwa. W rzeczywistości prawdziwa władza była w rękach biurokracji państwowej. Pierwszy plan pięcioletni (1947–1952) nie osiągnął swoich celów. Jakość produktów była niska, a do 1949 r. wydajność pracy spadała. Jugosłowiańscy biurokraci zaczęli szukać „automatycznej procedury” mającej regulować gospodarkę – podobnej do tego, jak rynek funkcjonuje w kapitalizmie. Wobec braku prawdziwej kontroli robotniczej jako środka kontroli jakości produkcji, komuniści jugosłowiańscy zostali zmuszeni do poszukiwania „mechanizmów rynkowych”. Od samego początku było jasne, że środki te uwolnią cały szereg sprzeczności. Biurokraci podjęli próbę ustalenia kwadratury koła próbując otworzyć się na rynek, jednocześnie starając się utrzymać centralną kontrolę.
Zarządzanie przedsiębiorstwami stało się obowiązkiem rad pracowniczych przedsiębiorstwa, a nie państwowych ministrów. Szczegółowe plany produkcji zostały zastąpione do podstawowym planowaniem inwestycji. Poziomy wynagrodzeń ustalano centralnie, ale dopełniano je i rozszerzano o premie w poszczególnych przedsiębiorstwach, wiążąc wyższe płace z dążeniem do zysku. Było to jednak prawdą tylko na papierze. Komitety samorządowe były w istocie kontrolowane przez kierowników przedsiębiorstw, mających poparcie państwowych ministrów i biurokratów. Komitety te podlegały ścisłej kontroli partii i związków zawodowych. Menedżerowie byli często mianowani na podstawie politycznej lojalności wobec państwowych ministrów i oczywiście otrzymywali wyższe płace niż pracownicy, którymi kierowali.
Inną ważną rzeczą, o której należy pamiętać, jest to, że firmy te były teraz opodatkowane (w przeciwieństwie do przenoszenia dochodów do państwa), a fundusze te były wykorzystywane przez państwo na nowe inwestycje i tworzenie nowych przedsiębiorstw. Te nowe przedsiębiorstwa były następnie przekazywane „radom robotniczym”. Zysk osiągnięty przez te firmy nie był redystrybuowany przez państwo, ale pozostawał w danej firmie.
Ważne jest, aby zdawać sobie sprawę, że pracownicy mieli formalną kontrolę tylko nad swoimi miejscami pracy. W ramach samozarządzania pracownicy rzekomo prowadzili fabryki i mogli swobodnie podejmować własne decyzje dotyczące produkcji i marketingu. Jednak tak naprawdę to państwo nadal kontrolowało gospodarkę i przedsiębiorstwa w ramach samozarządzania pracowników. Państwo było uprawnione do mianowania dyrektorów fabryk i przydzielania pieniędzy dla każdego przedsiębiorstwa. Chociaż produkcja gwałtownie wzrosła, państwowa kontrola inwestycji doprowadziła do dalszego finansowania i przetrwania nieefektywnych przedsiębiorstw finansowanych przez państwo, szczególnie tych uprzywilejowanych politycznie przez biurokrację państwową.
System ten cieszył się krótkim pasmem sukcesów, ponieważ w latach 50. XX wieku Jugosławia miała najszybciej rozwijającą się gospodarkę na świecie. Jednak w 1957 r. Kongres Rad Pracowniczych (pierwszy i jedyny zjazd Rad Robotniczych) zażądał większej władzy. Ważne jest, aby zrozumieć, że rady te były biurokratycznymi organami pod kontrolą kierowników i specjalistów w przedsiębiorstwach, a nie samych pracowników. Chcieli złagodzenia przepisów państwowych i obniżenia podatków. Firmy te chciały pozostawienia im większej części zysków, aby mogli inwestować indywidualnie, a nie wykonywać decyzje finansowe podejmowane przez państwo.
Komitety samorządowe stawały się coraz bardziej świadome własnych interesów, które przeciwstawiały się interesom państwowych biurokratów i ministrów. Argumentowano, że środki te były odejściem od „kapitalizmu państwowego” w kierunku socjalizmu. W rzeczywistości było to wprowadzenie rynku i przejście do kapitalizmu, a ściślej przygotowywanie przejścia do kapitalizmu. W prawdziwym państwie robotniczym, ale pozostającym w izolacji, nie byłoby błędem wprowadzenie ograniczonych reform rynkowych, takich jak wprowadzili bolszewicy w ramach NEP. Reformy rynkowe wykorzystano wtedy do wyeliminowania nieprawidłowości i nieefektywności gospodarki oraz do zwiększenia produkcji (szczególnie rolnej). Tak byłoby w przypadku Jugosławii z zastosowaniem biurokratycznego planowania, w którym nieskuteczność i niska wydajność były oczywiste, zwłaszcza po izolacji kraju przez ZSRR. Reformy rynkowe w czasach stalinizmu rozwijają jednak własną logikę wewnętrzną, co ostatecznie widzieliśmy w Jugosławii i widzimy dzisiaj w Chinach. Zamiast rynku wykorzystywanego do rozwoju sektora państwowego i planu, sektor państwowy i plan mogą ostatecznie zacząć sponsorować rynek. Taki model stwarza także warunki, w których biurokraci i kierownicy zainteresowani są legitymizowaniem i formalizowaniem swojej władzy i kontroli – stając się burżuazją.
Wysoki wzrost w latach 50. załamał się na początku lat 60., w wyniku czego wprowadzono reformy zaproponowane przez rady robotnicze. Oznaczało to większe przesunięcie w kierunku rynku i rosnącą siłę menedżerów. Jednak w 1962 r. trzeci plan gospodarczy został porzucony po jednym roku z powodu kryzysu gospodarczego. Produkcja przemysłowa spadła do połowy poziomu w 1960 r., import wzrósł, eksport spadł, a inflacja poszybowała w górę.
Odpowiedzią biurokracji państwowej było przejście do „socjalizmu rynkowego”. Państwo chciało, aby jugosłowiańskie firmy były konkurencyjne na rynku światowym, a monopol państwa na handel zagraniczny został zniesiony. Waluta zaś miała się stać wymienialna. Jugosłowiańscy biurokraci argumentowali, że jeśli pracownicy nie podejmują kluczowych decyzji inwestycyjnych poprzez rady robotnicze, to tak naprawdę nie będą mieli kontroli. Wszystko to podsumowano w powiedzeniu: „Ten, kto rządzi reprodukcją rozszerzoną, rządzi społeczeństwem”.
I oto powstaje pytanie: czy klasa robotnicza rządzi społeczeństwem, gdy jest rozproszona na poszczególne przedsiębiorstwa i firmy kontrolujące inwestycje i reprodukcję, czy też jest tak, gdy klasa robotnicza jako całość, przez państwo, kontroluje inwestycje i reprodukcję ? Oczywiste prawdziwe jest drugie stwierdzenie. Zgodnie z modelem jugosłowiańskim władzę sprawowało indywidualne przedsiębiorstwo dążące do zysków, a nie klasa robotnicza. Prawidłowym modelem jest zaś znacjonalizowana, państwowa, demokratycznie planowana gospodarka, która gwarantuje pracownikom kontrolę nad całą gospodarką, a nie tylko jedną branżą lub fabryką. Chroni także uspołeczniony charakter gospodarki i rozwój socjalistycznych stosunków produkcji. Socjalizm oznacza scentralizowaną, demokratyczną kontrolę klasy robotniczej nad całą gospodarką, aby rozwijać ją jako całość i gwarantować interesy klasy robotniczej jako całości – a nie tylko partykularny interes danej fabryki lub gałęzi przemysłu. Problem w Jugosławii polegał nie tyle na tym, że komisje samorządowe przejęły władzę nad fabrykami, to byłby bardzo postępowy i demokratyczny krok naprzód, o ile gospodarka byłaby zorganizowana w scentralizowany demokratyczny plan pod kontrolą całej klasy robotniczej, z udziałem prawdziwego państwa robotniczego. Problem polegał na tym, że kontrola gospodarki była zdecentralizowana, a gospodarka pozostawiona interesom poszczególnych firm. Ta pogoń za zyskiem i własny interes przedsiębiorstw doprowadziły do kontroli kierowników i specjalistów nad komitetami samorządowymi.
Wynik „reform” rynkowych był przewidywalny. Nierówności wzrosły w latach 60. XX wieku między firmami z tej samej branży, między różnymi branżami, między miastem a wsią oraz między regionami kraju. Do połowy lat 60. poziom dochodów w Słowenii był sześciokrotnie wyższy niż w Kosowie. Bogaci się wzbogacili i (co było do przewidzenia), a wpływ robotników względem ekspertów w przedsiębiorstwach zmalał – jeśli celem było produkowanie zysku, wówczas robotnicy coraz częściej polegali na specjalistach i menedżerach, aby osiągnąć ten zysk. Gdyby gospodarka pozostała scentralizowana i planowana demokratycznie z korzyścią dla wszystkich, wówczas wpływ pracowników wzrósłby w stosunku do ekspertów, ponieważ wiedza ekspercka i wiedza specjalistyczna zostałyby wykorzystane na korzyść gospodarki jako całości, zamiast realizować wąski interes własny. Demokracja pracownicza mogła zastąpić rynek jako środek regulacji gospodarki.
Kolejnym ważnym krokiem w kierunku kapitalizmu było zlikwidowanie inwestycji państwowych i centralnego banku państwowego. Skumulowane państwowe fundusze inwestycyjne zostały zdemontowane i zainwestowane w banki samorządowe, które następnie pożyczały pieniądze przedsiębiorstwom nastawionym na zysk.
Wszystkie te działania doprowadziły do wystąpień przeciwko prorynkowym zmianom pod koniec lat 60. i na początku lat 70. XX wieku, kierowanych przez studentów i młodzież oraz ludzi z biedniejszych regionów. Krytykowano nie tylko ekspansję rynku, ale też wzrost nierówności oraz rosnącą władzę banków i menedżerów nad przedsiębiorstwami.
W 1974 r. „socjalizm rynkowy” został porzucony w obliczu ogromnych niepokojów pracowniczych, których kulminacją było siedmiodniowe zajęcie Uniwersytetu w Belgradzie, pod hasłem „precz z czerwoną burżuazją”. Ostatecznie planowanie zostało przywrócone, ale nie był to ani biurokratyczny model radziecki, ani prawdziwe planowanie demokratyczne. Poszczególne firmy negocjowały pięcioletnie „umowy” inwestycyjne z państwem.
Patrząc na historię Jugosławii widać, że zawsze istniała walka między centralizacją a decentralizacją, a także walka między kastą kierowniczą a państwową kastą biurokratyczną. Stalinizm zasadniczo nie rozwiązał problemu różnic między regionami Jugosławii. Kiedy w latach 50. wprowadzono decentralizację i reformy rynkowe, było to postrzegane jako zwycięstwo lokalnych krajowych biurokratów. Ich wąski interes narodowy oznaczał, że byli zainteresowani rozwojem własnej gospodarki krajowej w porównaniu z innymi. To także dało więcej władzy w ręce menedżerów. Kiedy państwo podjęło próbę ponownego wprowadzenia centralizacji w latach 70., sprzeciwili się temu krajowi biurokraci i kierownicy (zwłaszcza ci w Słowenii i Chorwacji). Była to walka między różnymi sekcjami biurokracji reprezentującymi różne interesy. Z jednej strony narodowe kliki biurokratyczne i kasta kierownicza naciskały na dalszą decentralizację w celu wspierania swoich lokalnych interesów i władzy, z drugiej państwo federalne naciskało na centralizację. Rezygnacja z „socjalizmu rynkowego” była próbą podjętą przez biurokratów państwowych (którzy zdali sobie sprawę, że reformy rynkowe zagroziły teraz ich władzy), aby ponownie przejąć kontrolę nad menedżerami i regionalnymi biurokratycznymi klikami. Na przykład jeśli do połowy lat 60. płace w Słowenii były sześciokrotnie wyższe niż w Kosowie, łatwo zrozumieć, dlaczego słoweńscy biurokraci, których wąskie perspektywy krajowe zdominowały wszystkie ich decyzje, byli zainteresowani decentralizacją; mogli wtedy czerpać wyłączne korzyści ze swojego regionalnego bogactwa, zamiast patrzeć, jak trafia do sąsiadów.
Jugosłowiański model samozarządzania miał poważne problemy – problemy, które odegrały znaczącą rolę w brutalnym rozpadzie kraju. Ponieważ każda pojedyncza firma konkurowała na rynku, firmy samozarządzające były zainteresowane wyłącznie sobą. Ich pracownicy skupiali się na maksymalizacji zysku firmy, tak aby jego część (nieprzeznaczona na wydatki lub dalsze inwestycje) mogła podnieść ich dochód. Dało to całą władzę w fabryce nie komitetom samorządowym pracowników, ale kierownictwu i specjalistom. Te same problemy zobaczymy, gdy będziemy rozmawiać o kontroli pracowniczej w Wenezueli. Tamtejsze spółdzielnie, ponieważ wciąż działają w kapitalistycznej gospodarce, znajdują się pod presją maksymalizacji zysków. Stwarza to sprzeczności w firmie i rodzi tendencję do oddawania kontroli w ręce kierowników, a nie komitetów pracowniczych. Pogoń za zyskiem stawia firmy przeciwko sobie w ramach konkurencji, stawia pracowników przeciwko pracownikom, a także prowadzi do wewnętrznego zróżnicowania w poszczególnych fabrykach, gdzie menedżerowie i specjaliści starają się zaostrzyć kontrolę w celu uzyskania władzy i dostępu do zysków. Właśnie dlatego konieczne jest włączenie znacjonalizowanych gałęzi przemysłu do centralnego, demokratycznie ustalanego planu, i niezbędne jest, aby wszystkie znacjonalizowane gałęzie przemysłu znalazły się pod kontrolą lokalnych pracowników, związków zawodowych i państwa.
Aby zwalczyć nierówności między firmami w Jugosławii, biedne firmy próbowały podnieść płace. To pozostawiło im mniej pieniędzy do zainwestowania, co z kolei zaszkodziło ich dalszemu rozwojowi, a tym samym zaszkodziło płacom w dalszym okresie. W rezultacie przedsiębiorstwa takie zaczęły zaciągać pożyczki z banków, mocno zadłużały się, co znów podniosło stopę inflacji.
Istniał też problem bezrobocia. Zasadniczo samozarządzające się przedsiębiorstwa nie zwalniały ludzi. Jednak nie tworzyły też wielu miejsc pracy. Dlaczego? Ponieważ dochód robotników był bezpośrednio związany z zyskami – im więcej pracowników byłoby zatrudnionych w danej firmie, tym mniejsze byłyby zarobki każdego z nich. Oznaczało to, że biedni ludzie ze wsi wyjeżdżali do pracy do Europy Zachodniej. W 1971 r. stopa bezrobocia w Jugosławii wynosiła 7%, jednak niewiarygodne 20% siły roboczej pracowało za granicą.
Innym poważnym problemem stała się atomizacja klasy robotniczej. Jugosłowiańscy przywódcy argumentowali, że ich model samozarządzania doprowadzi do rozwoju socjalistycznych stosunków produkcji. Jeśli jednak celem są socjalistyczne stosunki produkcji, decyzje inwestycyjne nie mogą być pozostawione poszczególnym przedsiębiorstwom, ponieważ nie mają one świadomości potrzeb społeczeństwa ani gospodarki jako całości. Znów rządziły interesy pojedynczego przedsiębiorstwa, a nie klasy robotniczej. W rzeczywistości interesy pracowników zostały podporządkowane interesom ich firmy. Byli zainteresowani inwestycjami, aby uzyskać dalsze zyski. Ponieważ stosunek wynagrodzeń do zysków był ustalony, jedynym sposobem na podniesienie płac był wzrost zysków, co oznaczało zwiększone wyzyskiwanie klasy robotniczej. To, wraz z faktem, że robotnicy mogli na własne oczy zobaczyć sprzeczność między tym, jak samozarządzanie powinno wyglądać, a tym, jak wyglądało naprawdę, doprowadziło do demoralizacji i braku zainteresowania ze strony robotników. W wyniku tych zmian w latach 70. nastąpił znaczny wzrost nieobecności w miejscu pracy. System ten zaczynał bardziej przypominać anarchię kapitalizmu niż harmonię socjalistycznych stosunków produkcji.
Jugosłowiańscy biurokraci zlikwidowali również monopol państwowy na handel zagraniczny, co umożliwiło indywidualnym przedsiębiorstwom jugosłowiańskim bezpośredni kontakt z rynkiem światowym. Spowodowało to bezpośrednią interwencję kapitalizmu i imperializmu w gospodarce Jugosławii bez centralnej kontroli ani nadzoru. W latach 70. firmy samozarządzające zaciągały duże pożyczki z banków zachodnich (czasem na naprawdę dużą skalę). Pierwotny pomysł polegał na tym, że kredyty te miały być inwestowane w ekspansję i modernizację poszczególnych firm, z nadzieją, że będą w stanie eksportować do Europy Zachodniej i spłacać owe pożyczki. Jednak międzynarodowa recesja w 1979 r. rozwiała te nadzieje. Jugosłowiańskim firmom trudno było spłacić zadłużenie. Ponadto, ponieważ nie istniał państwowy monopol na handel zagraniczny, nikt nie znał całkowitej kwoty długu zagranicznego. W końcu państwo jugosłowiańskie musiało wziąć cały dług na siebie. Spadł standard życia; w latach 1982–1989 o 40%. Inflacja gwałtownie wzrosła – w 1987 r. stopa inflacji wyniosła 150%, a do 1989 r. osiągnęła 1950%. (Podobne warunki kształtowały się w PRL w epoce „kredytów gierkowskich” – rzecz jasna nie w sytuacji socjalizmu rynkowego, a stalinowskiego zdeformowanego państwa robotniczego – przyp. red.).
W 1988 r. Jugosławia miała najwyższy dług zagraniczny na głowę mieszkańca w całej Europie, wynoszący łącznie ponad 20 miliardów USD. W latach 1984–1988 Jugosławia spłaciła około 14 miliardów USD odsetek od swojego zadłużenia, osłabiając gospodarkę.
W latach 80. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) wprowadził surowe warunki przedłużenia spłat kredytów. Oczywiście oznaczało to zmniejszenie „sektora społecznego”. MFW zmusił samozarządzające się banki, by stały się prywatnymi bankami, a samozarządzające się przedsiębiorstwa, by stały się spółkami o wyraźnym statusie własnościowym – tj. kapitalistycznymi korporacjami.
Należy podkreślić, że wszystko to było bezpośrednim wynikiem polityki „socjalizmu rynkowego” i że doprowadziło to bezpośrednio do brutalnej dezintegracji Jugosławii. W rzeczywistości przejście od samozarządzających się firm i banków do prywatnych, kapitalistycznych firm nie było dużą zmianą. Po prostu kierownicy tzw. samozarządzających się przedsiębiorstw przejęli je formalnie na własność, zabezpieczając swoje zyski.
Kryzys gospodarczy, który dotknął Jugosławię w latach 80., doprowadził do kryzysu politycznego. Rządzące biurokratyczne kliki w różnych regionach zwróciły się ku nacjonalizmowi i starej polityce obwiniania sąsiadów. W obliczu możliwości prawdziwej rewolucji robotniczej skierowali region w kierunku wściekłego nacjonalizmu – i wszyscy wiemy, jaki był tego efekt.
Jakie nauki płyną z doświadczenia Jugosławii? Wydaje się oczywiste, że wymagana jest kontrola państwa na najwyższych szczeblach gospodarki i monopol państwowy w handlu zagranicznym. Obumieranie państwa nie następuje po prostu poprzez przekazanie znacjonalizowanych gałęzi przemysłu i przedsiębiorstw pracownikom i menedżerom oraz uczynienie ich akcjonariuszami. W Jugosławii, gdzie kierownicy kontrolowali komitety samorządowe, doprowadziło to po prostu do atomizacji klasy robotniczej. Samo uczynienie robotników właścicielami poszczególnych firm nie jest czyni ich własnością społeczną: komitety samorządowe (kontrolowane przez kierowników) działały jak prywatni właściciele, co doprowadziło bezpośrednio do pełnego przywrócenia kapitalizmu. Kluczem do transformacji socjalistycznej i obumierania państwa w zdeformowanych państwach robotniczych byłaby prawdziwa kontrola robotnicza.
Socjalizm nie polega po prostu na dbaniu o interesy pracowników w lokalnych, indywidualnych przedsiębiorstwach. Socjalizm dba o interesy klasy robotniczej, gospodarki i społeczeństwa jako całości. W tym celu wymagana jest własność i kontrola państwowa. Własność państwowa broni uspołecznionego charakteru gospodarki, ale nie oznacza własności społecznej. Znacjonalizowana gospodarka, scentralizowana w ramach jednego, demokratycznie uchwalanego planu, w której każda fabryka ma zarząd złożony z 1/3 lokalnych pracowników, 1/3 związków zawodowych i 1/3 przedstawicieli państwa, broni interesów klasy robotniczej jako całości oraz jest w stanie rozpoznać potrzeby gospodarki i całego społeczeństwa w sposób, w jaki nie udało się to komitetom samorządowym. Na tej podstawie można zwiększyć produktywność i uwolnić potencjalną potęgę gospodarki od przeszkód w postaci własności prywatnej i państwa narodowego. Nierówności w społeczeństwie można przezwyciężyć, tak że własność państwa stanie się prawdziwą własnością społeczną.
Kolejną ważną lekcją Jugosławii jest internacjonalizm. Rozpad Związku Radzieckiego i upadek Bloku Wschodniego wynikały z wąskich perspektyw narodowych rządzącej biurokracji w każdym z krajów członkowskich. Pozostało zorganizowanie własnych zacofanych gospodarek i handel między sobą. Przy wcieleniu w życiu idei prawdziwego bolszewizmu i internacjonalizmu możliwe byłoby zintegrowanie różnych gospodarek narodowych i zbudowanie wielkiej demokratycznie planowanej gospodarki przy użyciu zasobów i siły roboczej wszystkich krajów, od Hawany po Pekin. To uwolniłoby siły produkcyjne tych krajów, sprzyjało socjalistycznemu rozwojowi gospodarki i doprowadziło do rozwoju socjalistycznych stosunków produkcji i rzeczywiście społecznej własności środków produkcji.
Kontrola robotnicza i rewolucja wenezuelska
Powyższe rozważania prowadzą nas wreszcie do Wenezueli. Co to wszystko oznacza dla „Rewolucji Boliwariańskiej” i ruchu cogestion? Wydarzenia w Wenezueli pokazują, że pracownicy są w stanie kierować przemysłem. Stare powiedzenie jest prawdą: to szefowie potrzebują robotników, a nie robotnicy szefów! Oczywiście potrzebni są technicy, eksperci i specjaliści, ale muszą oni zostać również objęci kontrolą robotniczą. Doświadczenie pracowników PDVSA wyraźnie to pokazuje. PDVSA nie jest małą firmą. W rzeczywistości jest to jedna z największych firm w Ameryce Łacińskiej i obejmuje niezwykle zaawansowaną technicznie produkcję, wykorzystującą komputery, satelity itp.
Jest to jedna z przewag Wenezueli nad Rosją z roku 1917. Rozwój i rozszerzenie kapitalizmu od czasu II wojny światowej doprowadziły do wzmocnienia proletariatu na skalę światową. Pracownicy są dziś znacznie lepiej wykształceni niż byli w 1917 roku. Pracują ze złożonymi maszynami, komputerami, satelitami itp., co wymaga stosunkowo wysokiego poziomu wykształcenia. Przykład PDVSA pokazuje, że pracownicy mogą łatwiej przejąć zarządzanie przemysłem niż w Rosji 1917 r.
Inną ważną rzeczą, o której należy pamiętać, jest to, że idea cogestion jest zawarta w konstytucji Wenezueli. Chociaż forma skojarzenia nie zawsze jest jasna i chociaż używany język może wydawać się nam zagmatwany, a prawo niezbyt jasne, rzeczy te nie są decydujące. Kontrola pracowników nie polega na tym, co stanowi prawo, ale na tym, co czynią robotnicy. Jak wyjaśnił Trocki: „Na pewnym etapie robotnicy przesuwają ramy prawne lub naruszają je, albo po prostu całkowicie je lekceważą. Właśnie na tym polega przejście do sytuacji czysto rewolucyjnej ”.
Oczywiste jest, że cogestion w Wenezueli oznacza kontrolę pracowniczą i zarządzanie pracownicze. Jeśli Czytelnik odwiedzi stronę internetową ALCASA – huty aluminium, gdzie wprowadzono najbardziej zaawansowane robotnicze zarządzanie, zobaczy plakat z głównymi hasłami: „Kontrola robotnicza” i „Cała władza w ręce klasy robotniczej”.
Walka o robotniczą kontrolę i zarządzanie zaczęło się od lokautu w latach 2002-2003. Pracownicy PDVSA, państwowej spółki naftowej, przejęli wtedy instalacje i obsługiwali je samodzielnie, pokonując sabotaż zorganizowany przez kierowników. Pracownicy CADAFE, państwowej firmy produkującej energię elektryczną, która dostarcza 60% energii elektrycznej w Wenezueli, wdrożyli plany awaryjne, aby zapobiec sabotażowi reakcyjnych menedżerów. Pracownicy tych firm skutecznie zapobiegli unieruchomieniu całej branży. Początkowo pracownicy naftowi nie sądzili, że mogą uruchomić instalacje, ale szybko zdali sobie sprawę, że mają odpowiednią wiedzę w tym zakresie. Zdali sobie sprawę, że zarząd często przebywał na wakacjach lub poza domem i że pracownicy wcześniej również prowadzili firmę bez nich!
Po lokaucie kontrola pracownicza w PDVSA zniknęła. Jednak robotnicy zdają sobie sprawę, że firma znów jest kierowana według kapitalistycznych linii. Pracownicy PDVSA przeprowadzili szereg dyskusji na temat kontroli pracowniczej. W wyniku tych spotkań Pedro Montilla z ruchu pracowników przemysłu naftowego w La Jornada opracował w PDVSA wniosek dotyczący dekretu o współzarządzaniu. Niestety propozycje te nigdy nie zostały ratyfikowane. W rezultacie rosną napięcia w przemyśle naftowym, ponieważ pracownicy w zasadzie domagają się wprowadzenia kontroli robotniczej.
Oto niektóre żądania pracowników PDVSA:
- reprezentacja pracownicza obejmuje wszystkie aspekty wydobycia, dystrybucji, produkcji i przechowywania, w tym kontrolę cen zakupu i sprzedaży,
- wszystkie księgi zakładowe są otwarte dla wszystkich przedstawicieli na wszystkich poziomach wybranych przez pracowników,
- reprezentacja pracownicza jest wykonywana przez wszystkich pracowników za pośrednictwem wybieralnych przedstawicieli w każdym zakładzie i fabryce; zagwarantowane jest to, że delegaci nie zostaną zwolnieni z pracy i będą mieli czas na obowiązki kierownicze,
- wszyscy są odpowiedzialni przed zgromadzeniem pracowników; należy ściśle przestrzegać porządku i dyscypliny oraz chronić towary,
- raporty będą regularnie przekazywane do zgromadzenia pracowników.,
- wszyscy przedstawiciele będą podlegać prawu odwołania
(pełna lista postulatów w języku hiszpańskim: http://venezuela.elmilitante.org/index.asp?id=muestra&id_art=93).
Na podstawie tych propozycji pracownicy przemysłu naftowego przedstawili również następujące argumenty:
- sabotażowi PDVSA nie można zapobiec bez kontroli pracowników i bez przyjęcia powyższych środków w celu zapewnienia rozliczalności, dyscypliny i przejrzystości,
- prezydent Chavez zagroził, że przestanie sprzedawać ropę do Stanów Zjednoczonych. Wykonanie takiego ruchu nie byłoby możliwe bez rzeczywistej kontroli pracowników nad przemysłem naftowym, ponieważ kierownictwo próbowałoby takie działania wyłącznie sabotować.
W tym samym czasie pracownicy CADAFE również rozpoczęli walkę o współzarządzanie. Zarówno pracownicy PDVSA, jak i CADAFE są świadomi różnic między kontrolą robotniczą a partycypacją w zarządzaniu. Pracownicy CADAFE także opracowali szereg konkretnych propozycji dotyczących kontroli robotniczej. Pracownicy są niezadowoleni, ponieważ podjęto pewne symboliczne środki i kroki, ale prawdziwa kontrola robotnicza nie została wprowadzona. Spośród 5 członków komitetu koordynującego, 2 stanowiska zostały zarezerwowane dla związkowców, którzy zostali powołani i są nieodwoływalni. Prezes firmy nie musi przestrzegać dyrektyw i instrukcji tego zarządu. W tym przypadku to menedżerowie w tej państwowej firmie opierają się żądaniom pracowników. Zarówno kierownictwo jak i państwo chciało ograniczyć władzę decyzyjną pracowników do kwestii drugorzędnych (na przykład w Walencji dali pracownikom pełne prawo do konsultacji w sprawie dekoracji świątecznych w budynkach firmy!). Pracownicy walczyli o każdy centymetr kontroli robotniczej, a teraz rozpoczęli walkę o prawdziwy nowy porządek.
Zatrudnieni w tych dwóch branżach stoją teraz przed kolejnym atakiem ze strony kierownictwa, które twierdzi, że w strategicznych branżach nie powinno być udziału pracowników ani ich kontroli. Takie stanowisko zakrawa na żart. To pracownicy PDVSA wznowili produkcję podczas lokautu, to pracownicy z branży aluminium i stali w Guayanie walczyli o utrzymanie dostaw do instalacji gazowych, a pracownicy CADAFE utrzymywali dostawy energii elektrycznej dla kraju i zapobiegli zatrzymaniu przemysłu i całej gospodarki wenezuelskiej. Argument szefów, że robotnikom nie można ufać w zarządzaniu strategicznymi gałęziami przemysłu, stanowi zasłonę dymną, osłaniającą ogólny atak na ideę kontroli robotniczej. Jeżeli jednak rząd wenezuelski chce zapewnić sprawne funkcjonowanie tych gałęzi przemysłu i zapobiec ich sabotażowi, powinien powierzyć je pracownikom, ponieważ już raz udowodnili, że będą bronili i chronili kluczowe przedsiębiortswa przed sabotażem szefów i menedżerów, stając nieugięcie w obronie rewolucji. Ale należy wspomnieć jeszcze jedną kwestię – podobną do tego, co Trocki mówił o Donieckim Zagłębiu Węglowym. Jeśli PDVSA pozostanie spółdzielnią pracowniczą, to spółdzielnia ta będzie kontrolowała wenezuelską ropę i będzie mogła trzymać w szachu cały kraj. Najsilniejszą siłą w społeczeństwie wenezuelskim byliby menedżerowie PDVSA, którzy kontrolowaliby około 70%-80% wenezuelskiej gospodarki. Jeśli sytuacja w PDVSA przypominałaby to, co dzieje się w Venepalu, z pewnością tak właśnie by się stało.
W PDVSA należy wprowadzić robotniczą kontrolę i zarządzanie, ale jednocześnie trzeba zagwarantować, że klasa robotnicza jako całość demokratycznie kontroluje gospodarkę. Należy także zapewnić ogólną demokrację pracowniczą, a wszystkie duże przedsiębiorstwa, w tym PDVSA, muszą zostać włączone do centralnego, demokratycznie ustalanego planu gospodarczego. Najlepiej, gdyby zarząd PDVSA składałby się w 1/3 z pracowników tego przedsiębiorstwa, w 1/3 z delegatów związków zawodowych i w 1/3 z przedstawicieli państwa.
Dobrym przykładem kontroli robotniczej jest CADELA, filia CADAFE w Meridi, która jest prowadzona na zasadach zarządu robotniczego. Kilka tygodni temu miały miejsce poważne osunięcia błota i powodzie, które odcięły dopływ prądu do okolicznych społeczności. Eksperci sądzili, że przywrócenie zasilania zajmie im 2 miesiące. Jednak zorganizowane społeczności były w bezpośrednim kontakcie z pracownikami i pomogły w naprawieniu szkód. Dzięki wspólnej pracy i planowaniu, a także po wielu wypracowanych nadgodzinach, dostawy energii elektrycznej zostały przywrócone w ciągu zaledwie 2 tygodni.
Po złamaniu lokautu, szefowie w Wenezueli zamknęli wiele fabryk i przedsiębiorstw – z powodów politycznych, a nie ekonomicznych. Zlikwidowano od 250 000 do 500 000 miejsc pracy. W tym miejscu można zauważyć, że kontrola robotnicza generalnie nie dotyczy kwestii związanych z produkcją, ale obrony miejsc pracy, lokalnych społeczności itp.
Wkrótce po tych powszechnych lokautach i zamknięciach fabryk, pracownicy zaczęli przejmować zakłady pracy. Najbardziej zaawansowaną walkę w tym czasie prowadzono w Venepalu. W pewnym momencie robotnicy przejęli zakład i chcieli prowadzić go jako spółdzielnię. Byli w stanie wykazać wyższość robotniczego zarządzania. W fabryce stała na przykład maszyna, która została wyprodukowana w Niemczech. Kiedy się zepsuła, kierownictwo odmówiło jej naprawy, ponieważ wymagało to przysłania inżyniera z Niemiec (tak przynajmniej twierdzili). W związku z tym zakład pracował na niepełnej mocy. Po odejściu kierownictwa i zajęciu zakładu przez pracowników, ci po prostu postanowili improwizować i sami naprawili maszynę, przywracając fabryce pełną produktywność.
To nasi towarzysze z CMR (Corriente Marxista Revolucionaria, ówczesna wenezuelska sekcja IMT – przyp. tłum.) najpierw przedstawili potrzebę wdrożenia kontroli robotniczej i nacjonalizacji, a następnie ta rezolucja została przyjęta przez robotników. 19 stycznia tego roku (2006 – przyp. tłum.) firma została wywłaszczona, a Chavez ogłosił, że będzie prowadzona pod kontrolą robotników. Obecnie spółdzielnia robotnicza posiada 49% udziałów w zakładzie, a państwo 51%, aby zagwarantować państwowy nadzór. Robotnicy wybrali dyrektorów, a ministerstwo wysłało dwóch przedstawicieli, aby zapoznali się z doświadczeniem pracowników w prowadzeniu fabryki.
Pojawiły się jednak problemy. Zgromadzenie robotnicze zdecydowało o rozwiązaniu związku zawodowego i teraz ma nadzieję, że uda im się wykupić udziały państwa, aby spółdzielnia mogła stać się wyłącznym właścicielem zakładu i zachować wszelkie zyski z produkcji.
Alexis Ornevo, członek dyrekcji INVEPAL, stwierdził wcześniej w tym roku na Międzynarodowych Spotkaniach Solidarności z Rewolucją Wenezuelską, że skoro robotnicy nie mają już szefów, nie potrzebują już związków zawodowych. Zgodnie z konstytucją wenezuelską spółdzielnia robotnicza może prawnie zwiększyć swój udział z 49% do 95%. Ornevo otwarcie wyraził zamiar, aby to zrobić. Takie sprzeczności są nieuniknione. Potrzebna jest wszechogarniająca, prawdziwa kontrola robotnicza, aby uniemożliwić grupom pracowników wejście na drogę indywidualnego wzbogacania się.
Angel Navas, przewodniczący związku zawodowego CADAFE obawia się, że rozwój w INVEPAL stworzy model działania na zasadach spółdzielni kapitalistycznej. Powiedział, co następuje:
Jak widzieliśmy we wczorajszej prezentacji INVEPAL mają oni pewne problemy, wydają się myśleć jak menedżerowie. Zgodnie z tym, co usłyszeliśmy wczoraj, chcą być właścicielami wszystkich akcji spółek. Właścicielami firmy będzie 800 pracowników. A jeśli to się stanie opłacalne, czy ci pracownicy będą się bogacić? To jest firma, która ma należeć do całego kraju; moja firma nie może należeć tylko do jej pracowników. Jeśli będziemy osiągać zyski, to będą one należeć do całej populacji. Jest to odpowiedzialność, którą ponosimy wszyscy – pracownicy przemysłu naftowego, wy, którzy zarabiacie najwięcej: jak chcecie je rozdzielić na resztę kraju? Te zyski nie wyłącznie wasze. Nie ma sensu taki model, że skoro pracuję na przykład w przemyśle naftowym, to mogę zarobić 90 milionów boliwarów, choć płaca minimalna wynosi tylko 4 miliony boliwarów.
Jest jeszcze firma, CNV, na którą również mamy pewien wpływ. CNV została upaństwowiona w maju i zmieniono jej nazwę na INVEVAL. Tutaj trudności nie pochodzą ze spółdzielni robotniczej, ale ze strony państwa. Cóż, trzeba powiedzieć, że poprzedni właściciel domagał się odszkodowania za wywłaszczenie, ale prawdziwy problem polega na tym, że kiedy zakład został znacjonalizowany, Chavez bardzo wyraźnie zapowiedział, że pracownicy muszą mieć większość przedstawicieli w zarządzie, i że najwyższym organem decyzyjnym powinno być Walne Zgromadzenie Robotników. Kiedy jednak przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki Ludowej czytali pracownikom proponowany statut spółki, nie było żadnej wzmianki o udziale robotników. Masowe zgromadzenie robotników odrzuciło tę propozycję i zaczęło mobilizować się wokół żądania kontroli robotniczej. Obecnie połączyli się oni z pracownikami w innych przedsiębiorstwach, w których istnieje kontrola robotnicza, w celu rozprzestrzenienia walki poza INVEVAL. Wrócimy do tego za chwilę (konflikt na chwilę obecną został połowicznie rozwiązany w drodze kompromisu: rada dyrektorów będzie składać się z trzech członków mianowanych przez rząd i dwóch przez spółdzielnię pracowniczą; ale Chavez nalegał, aby główny dyrektor, który jest mianowany przez rząd, był jednocześnie przywódcą robotniczym).
Najbardziej zaawansowane doświadczenia w zakresie kontroli pracowników zdobyto w ALCASA, potężnej państwowej hucie aluminium. Materiały na temat współzarządzania w Wenezueli są niezwykle zajmującą lekturą. Debaty i dyskusje na temat kontroli robotniczej i socjalizmu są bardzo zaawansowane, pod wieloma względami bardziej zaawansowane niż w Rosji w 1917 roku, i to bez udziału partii bolszewickiej!
Robotnicy w ALCASIE mają całkowitą jasność co do tego, co oznacza współzarządzanie. Edgar Caldera, jeden z przywódców związków zawodowych napisał co następuje:
Jeśli jest coś, co robotnicy muszą jasno zrozumieć, to jest to fakt, że nasze współzarządzanie nie może stać się bronią do pogłębienia wyzysku w ramach kapitalistycznego sposobu produkcji. Nie możemy powtarzać smutnej historii Europy, gdzie system współzarządzania został wykorzystany do ograniczania praw pracowników. Współzarządzanie, które zaczęliśmy stosować w ALCASIE, nie ma z tym nic wspólnego. Chodzi o prawdziwą emancypację naszej klasy, opartą na rewolucyjnych naukach Marksa, Róży Luksemburg, Gramsciego i Trockiego. Chodzi o stworzenie modelu współzarządzania, którego celem jest przekształcenie kapitalistycznego sposobu produkcji, opartego na wyzysku człowieka przez człowieka, w system stosunków społecznych opartych na zasadach współpracy, solidarności, sprawiedliwości, równości, współodpowiedzialności oraz wspólnego dobra pracowników i ogółu społeczeństwa.
W innym artykule pisze:
Pracownicy ALCASA popychają do przodu sprawę kontroli robotników i społeczeństwa nad produkcją, opierając się na zgromadzeniach generalnych jako najwyższej władzy […], które całkowicie przekształciły starą strukturę władzy i dają całą kontrolę robotnikom i społeczeństwu […] W ALCASA pracownicy wybierają kierowników, którzy otrzymują takie samo wynagrodzenie i mogą być odwołani w dowolnym momencie. Najważniejsze decyzje są podejmowane przez Walne Zgromadzenie Pracowników. Kierownictwo oświadczyło również, że nie zamknie się w biurze, lecz będzie kontynuowało pracę.
Trino Silva, inny z liderów robotniczych, powiedział w wywiadzie, co następuje:
Robotnicy powinni wybierać prezesa ALCASA. Ale zarząd nie powinien składać się tylko z pracowników. Myślimy o 14 osobowym zarządzie: siedmiu głównych i siedmiu zastępców. Z siedmiu głównych członków, czterech powinno być pracownikami ALCASA, dwóch powinno być przedstawicielami rządu (aby mogli nadzorować to, co robimy z firmą), a jeszcze jeden powinien być przedstawicielem społeczeństwa obywatelskiego.
Dodał również:
ALCASA nie należy tylko do pracowników ALCASA, ani do Triny Silvy i pracowników ALCASA, ale do wszystkich ludzi. Dlatego też społeczeństwo ma prawo do reprezentacji w zarządzie; po pierwsze dla przejrzystości, a po drugie dla zapewnienia, że ALCASA przyniesie korzyści wszystkim”
Doświadczenie ALCASA i udział społeczności lokalnej w zarządzaniu doprowadziły do powstania innych doskonałych pomysłów, które pokazują siłę kontroli pracowników w dziele zmieniania społeczeństwa. W zeszłym roku ALCASA wydała 24 mld boliwarów na opiekę zdrowotną w prywatnych klinikach dla pracowników. Związek wierzy, że jest właścicielem gruntów w pobliżu zakładu i że może przekazać te grunty państwu na budowę publicznej kliniki dla pracowników ALCASA i okolicznych społeczności. ALCASA i kilka okolicznych przedsiębiorstw zamierza również wybudować stołówkę zakładową dla pracowników i społeczności. W okolicy jest około 200 kucharzy, którzy mogą obsadzić te nowe miejsca pracy. Chcą oni również przełamać monopol transportowy na tym terenie: chcą pomóc sfinansować i stworzyć lepszy, wygodniejszy i bardziej przystępny cenowo system transportu publicznego. Jest to wyraźna demonstracja siły robotniczej kontroli i demokracji, która może zastąpić rynek jako regulator gospodarki. Pracownicy wyraźnie widzą, co należy zrobić, co należy poprawić, i mogą domagać się inwestycji w tych obszarach. Gdyby doświadczenia te zostały powtórzone na skalę krajową, a dobrobyt społeczny był dostępny dla wszystkich poprzez demokratycznie zaplanowaną gospodarkę, łatwo można by się przekonać, jak szybko mogłaby rozwijać się Wenezuela.
Istnieją jednak pewne zagrożenia, przed którymi stoi ALCASA. Jest ona w rzeczywistości przedsiębiorstwem przynoszącym straty. Reformatorzy i biurokraci mogą wykorzystać kreatywność pracowników, aby przekształcić ją w przedsiębiorstwo przynoszące zyski, a następnie próbować narzucić pracownikom swój nadzór. Albo, jeśli ALCASA nadal będzie przynosić straty, reformatorzy mogą próbować argumentować, że kontrola pracowników nie działa i że należy z niej zrezygnować w ramach skoncentrowanego, ogólnego ataku na klasę robotniczą i wszelkie elementy kontroli lub zarządzania.
Mam nadzieję, że wszyscy tutaj mieli okazję zobaczyć artykuł towarzysza Jorge Martina, który ukazał się około półtora tygodnia temu na temat wywłaszczenia nieczynnych fabryk. Łączna liczba niedziałających zakładów, w sprawie których w Wenezueli prowadzone jest dochodzenie, wynosi 1149. Wywłaszczenie jest to środek mający na celu obronę miejsc pracy, przełamanie sabotażu szefów i zmniejszenie zależności Wenezueli od importu. Jeżeli państwo ma prowadzić te przedsiębiorstwa pod kontrolą pracowników, będzie musiało zapewnić tym firmom surowce. Przedsiębiorstwa te z kolei będą musiały sprzedawać swoje gotowe towary. To wymusi rozpoczęcie realizacji planu gospodarczego i może ostatecznie zmusić Chaveza do rozważenia propozycji wywłaszczenia burżuazji. Popyt będzie w tej kwestii najprawdopodobniej pochodził od samej klasy robotniczej. Pracownicy zaczną zadawać pytania: dlaczego upaństwowienie ogranicza się do fabryk, które zbankrutowały lub zostały zamknięte? Dlaczego państwo zawsze nacjonalizuje straty i prywatyzuje zyski?
Aby te nieczynne, a wkrótce upaństwowione przedsiębiorstwa były rentowne, muszą być częścią ogólnego planu produkcji. Nie będzie to możliwe dopóty, dopóki kluczowe sektory gospodarki, takie jak bankowość, pozostaną w rękach prywatnych. Te znacjonalizowane przedsiębiorstwa będą zdane na łaskę kapitalizmu, staną w obliczu sabotażu i odmowy sprzedaży produktów. To może popchnąć Chaveza i jego rząd na drogę wywłaszczenia kapitalistów.
Artykuł towarzysza Martina wyjaśnia również, że każdemu przedsiębiorcy, który chce utrzymać swoją firmę otwartą na współpracę, państwo pomoże w uzyskaniu niskooprocentowanego kredytu, ale tylko pod warunkiem, że „pracodawcy zapewnią robotnikom udział w zarządzaniu, kierownictwu i zyskach firmy”.
W normalnych warunkach byłby to sprytny trik mający na celu rozbrojenie klasy robotniczej. Jednak dziś w Wenezueli posłuży to tylko do zwiększenia zaufania pracowników i zaostrzenia walki klasowej w tych fabrykach.
Ostatnia kwestia, którą chcę poruszyć na temat Wenezueli, to krajowe spotkanie pracowników zaangażowanych w doświadczenia związane z kontrolą pracowników, które odbyło się w dniach 16-18 czerwca. Uczestniczyli w nim pracownicy firm INVEVAL, ALCASA, PDVSA i kilku innych przedsiębiorstw.
Niektóre z podjętych decyzji to:
- Budowa Narodowego Frontu Obrony Rewolucyjnego Współzarządzania, Endogenicznego Rozwoju Socjalistycznego na poziomie lokalnym i państwowym;
- Ustalenie naszego stanowiska jako ruchu, który wpłynie na stosunki kapitalistyczne i będzie dążył do kontroli robotniczej, władzy zgromadzeń obywateli i budowy państwa socjalistycznego;
- Front Narodowy proponuje współzarządzanie na szczeblu pracowniczym, społecznym i wojskowym;
- Należy włączyć do propozycji rewolucyjnego współzarządzania postulat, że przedsiębiorstwa muszą być własnością państwa, bez podziału akcji między pracowników, a wszelkie zyski powinny być rozdzielane zgodnie z potrzebami społeczeństwa, za pośrednictwem rad planowania socjalistycznego – te rady planowania socjalistycznego muszą być rozumiane jako organy, które realizują decyzje podejmowane przez obywateli na zgromadzeniach;
- Trzeba walczyć, promować i systematyzować edukację społeczną i polityczną oraz ideologię socjalistyczną w celu pogłębienia Rewolucji Boliwariańskiej poprzez tworzenie ośrodków lokalnych, państwowych i regionalnych z myślą o budowaniu Krajowej Sieci Rewolucyjnej Edukacji Społeczno-Politycznej;
- Budować solidarność i szerzyć rewolucję w Ameryce Łacińskiej i na świecie;
- Uznać wykluczonych, wykorzystywanych i uciskanych za sojuszników klasowych w walce o budowę socjalizmu w XXI wieku.
Z rezolucji tych jasno wynika, że współzarządzanie w Wenezueli jest w rzeczywistości postrzegane jako krok w kierunku budowania społeczeństwa socjalistycznego. To krajowe spotkanie pracowników uczestniczących w kontroli robotniczej jest oczywiście ogromnym krokiem we właściwym kierunku. Zbliża ono do siebie różne grupy pracowników i łączy je pod jednym sztandarem, nadaje kształt ruchowi, nadaje kształt ideologii robotników, która nieubłaganie zmierza w kierunku socjalizmu. Robotnicy, poprzez swoje własne doświadczenia, wyciągnęli wniosek, że kontrola robotników jest potężnym narzędziem w rękach klasy robotniczej. Walka o kontrolę robotniczą stanowi bezpośrednie wyzwanie dla prywatnej własności środków produkcji i jest walką o stworzenie nowego społeczeństwa w ramach starego. Socjalistyczna transformacja społeczeństwa zależy od zmiany sposobu produkcji, a kontrola i zarządzanie robotnicze jest rewolucyjną metodą klasy pracującej, która ma doprowadzić do tej transformacji i zaatakować samo serce kapitalizmu – fabrykę i halę produkcyjną. Dlatego rewolucja w Wenezueli zmierza w kierunku socjalizmu – forma walki klasy robotniczej przybiera formę obrony rewolucji, miejsc pracy i środków do życia oraz ich interesów, odbywa się na hali produkcyjnej przeciwko śmiertelnemu wrogowi: kapitalizmowi i szefom, w formie strajków i demonstracji, ale także kontroli robotniczej. Z tej walki rodzą się socjalistyczne cele ruchu rewolucyjnego, a kierownictwo robotnicze kładzie podwaliny pod nowe społeczeństwo.
Ruch na rzecz kontroli robotniczej prowadzi klasę pracującą do jednego wniosku: że rewolucja boliwariańska musi zerwać z kapitalizmem. Robotnicy widzą, że aby osiągnąć swoje cele, rewolucja musi zdecydowanie zerwać z kapitalizmem. Aby rozwiązać takie problemy jak bezrobocie, mieszkalnictwo, edukacja i produkcja żywności, konieczne jest opracowanie planu gospodarczego opartego na potrzebach większości, a nie na zyskach mniejszości. Nie można jednak planować tego, czego się nie kontroluje i nie można kontrolować tego, czego się nie posiada. Tak długo, jak najważniejsze aspekty władzy nad gospodarką pozostaną w rękach kapitalistów, będą oni mogli organizować sabotaż, a nawet dążyć do stłumienia rewolucji.
Kontrola nad jedną lub kilkoma fabrykami, jak w Hiszpanii w 1936 roku czy w Chile na początku lat 70. XX wieku, a także w Wenezueli dzisiaj, nie oznacza końca kapitalizmu. Nieuchronnie, choć kapitaliści pozostają pod ogólną kontrolą ze strony robotników, nie można utrzymać jej nad nimi w pełni. Kontrola robotnicza to oczywiście to duży krok naprzód. Daje ona robotnikom bezcenne doświadczenie w administracji, które jest niezbędne w socjalistycznej gospodarce planowej. Jednak raz jeszcze: jak długo kluczowe gałęzie gospodarki pozostaną w rękach prywatnych, jak długo nie będzie prawdziwie uspołecznionej gospodarki planowej – tak długo doświadczenie kontroli robotniczej będzie miało jedynie częściowy, niezadowalający charakter.
I znów, podczas gdy kontrola robotnicza rozwija się od dołu, od hali produkcyjnej do całego zakładu produkcyjnego w górę, zarządzanie robotnicze rozwija się od góry i ma znaczenie tylko w kontekście socjalistycznej gospodarki planowej, w której monopole zostały upaństwowione. Oznacza to zarządzanie przez pracowników ogólnym planem gospodarki, a nie tylko ich własną fabryką czy lokalną ekonomią, podejmowanie ogólnych decyzji inwestycyjnych i tworzenie planów rozwoju w celu zaspokojenia potrzeb społecznych. Socjaliści nie są syndykalistami, nie wierzą, że kontrola nad poszczególnymi zakładami czy gałęziami przemysłu przez pracowników w nich zatrudnionych może zagwarantować harmonijne funkcjonowanie przemysłu bez ogólnego zarządzania gospodarką przez klasę robotniczą jako całość.
Własność przemysłu nie może pozostać w rękach kapitalistów. Jedynie własność publiczna najważniejszych gałęzi gospodarki gwarantowałaby zarządzanie robotnicze i ich kontrolę nad poszczególnymi zakładami.
Rady pracownicze muszą obejmować wszystkie sekcje klasy robotniczej, w tym lokatorów, gospodynie domowe, studentów i emerytów, a także organizacje związkowe. Regularne wybory delegatów, podlegających natychmiastowemu odwołaniu, oraz powiązanie płacy urzędników ze średnią płacą wykwalifikowanego robotnika zabezpieczyłyby pracowników przed wzrostem biurokracji uzurpującej sobie władzę.
Walka o kontrolę robotniczą musi iść naprzód, musi być rozszerzona i powiązana z koniecznością socjalistycznej transformacji społeczeństwa. Robotnicy w Wenezueli to robią. Nacjonalizacja musi zostać rozszerzona na banki, telekomunikację, ziemię i centra produkcji żywności, a także na przemysł wytwórczy i ciężki. Siła gospodarcza oligarchii i imperialistów musi zostać złamana. Wenezuelska klasa robotnicza przechodzi ogromną transformację i staje się świadoma swojej siły i celów. Tu leży nadzieja na zwycięstwo Rewolucji Boliwariańskiej. Udane rozszerzenie kontroli robotniczej i budowa socjalizmu w Wenezueli rozprzestrzeniłyby się na cały kontynent. Dałoby to nadzieję i pewność siebie klasie robotniczej w Boliwii, Argentynie, Brazylii, Meksyku i na Kubie. Rewolucja latynoamerykańska byłaby z kolei źródłem inspiracji dla całego świata.
Zakończę słowami Hugo Chaveza:
Rewolucja to proces, w którym rodzą się nowe idee i modele, a stare idee giną; w wyniku Boliwariańskiej Rewolucji zginie kapitalizm!