
Nie brakuje dziś powodów, by walczyć o lepszy świat. Gdzie byśmy nie spojrzeli, w każdym miejscu naszego globu wybuchają ostre przejawy klasowego gniewu. Nie mogąc dłużej rozwijać środków produkcji, kapitalizm stał się ogromnym hamulcem rozwoju, przynoszącym jedynie śmierć i zniszczenie. W pełni zasłużył na to, by masa robotników i młodzieży zmiotła z powierzchni ziemi nie tylko kapitalistyczny model produkcji, ale i społeczeństwo klasowe w ogóle.
Jako rewolucyjni komuniści zrzeszeni w Czerwonym Froncie i Rewolucyjnej Międzynarodówce Komunistycznej (RCI) uznajemy pokonanie kapitalizmu za historyczne zadanie naszego pokolenia. Do każdego zadania należy się jednak dobrze przygotować i użyć odpowiednich narzędzi. Wie o tym każdy bez wyjątku robotnik, korzystając ze sprawdzonych rozwiązań, nie tracąc czasu na powtórne rozpatrywanie alternatyw, które wcześniej okazały się bezużyteczne.
Nie inaczej może być z nami. Nie traktujemy naszej walki o socjalizm jak weekendowej rozrywki. Komunizm to nie zbieranie znaczków! Dziś, gdy imperializm kolejny raz próbuje pokonać nierozwiązywalne sprzeczności kapitalizmu wojną, ludobójstwem i bezprecedensowym atakiem na większość ludzkości, pytanie o to, jak walczyć o socjalizm wymaga od nas jasnej i zdecydowanej odpowiedzi.
Dlatego zdecydowaliśmy się na koleżeńską polemikę z towarzyszami z Akcji Socjalistycznej, którzy niedawno wypracowali dokument zawierający perspektywy, zadania i wezwanie do wspólnego działania. Z wieloma punktami się zgadzamy. Wiele wymaga konkretyzacji, a wiele jest błędnych. To właśnie w toku debat wykuwa się to narzędzie, które będzie odpowiednie do naszego wspólnego zadania. Nie ma jednak potrzeby tracenia czasu na ponowne poszukiwania złotego klucza do wszystkich drzwi i ignorowanie doświadczenia całych wieków walki klas. Efektem może być wyłącznie polityczny eklektyzm – największy wróg każdej bez wyjątku organizacji.
Spójrzmy, czego mogą nas w tej kwestii nauczyć tradycje ruchu robotniczego i idee jego najwybitniejszych teoretyków – Marksa i Engelsa, Lenina i Trockiego. Materializm dialektyczny to nieubłagana siła, która nawet bez świadomości autorów narzuca logikę formułowania argumentów i przemyśleń. W manifeście AS-u wybrzmiewają echa debat między zwolennikami Marksa a Bakunina; krytyka oportunizmu, którą Engels kierował w stronę SPD; walka frakcyjna w ramach rosyjskiej socjaldemokracji i ostre polemiki między Leninem a Martowem; walka Trockiego o budowę Czwartej Międzynarodówki pomimo drobnomieszczańskiej opozycji w amerykańskim SWP. Wszelkie debaty w ruchu wraz z analizą przejawów walki klasowej tworzą z teorii marksistowskiej skuteczne narzędzie służące do wyzwolenia ludzkości spod jarzma systemu kapitalistycznego.
Zrozumienie tych debat z przeszłości to nie jałowa lekcja historii. Wszystkie te spory i pozornie epizodyczne rozłamy prowadzą do jednego wniosku – kto nie przyswoił sobie nauk marksizmu, tej historycznej kompilacji doświadczeń klasy pracującej, ten zmuszony jest przyjąć punkt widzenia innej klasy. Tu leży sedno naszej pracy – zdobycie dla siebie filozofii marksizmu, filozofii materializmu dialektycznego. Jeśli na poważnie chcemy obalić kapitalizm – wraz z wojnami, ludobójstwem, codziennym wyzyskiem, plądrowaniem środowiska naturalnego i całą resztą barbarzyństwa – to równie poważnie i świadomie musimy zabrać się do zrozumienia naszych tradycji i metod.
Pomimo różnic?
Zacznijmy od ważnej – i pozytywnej – zmiany w podejściu do budowy „jedności” u naszych towarzyszy. W maju otrzymaliśmy od działaczy AS-u ulotkę (której tekst można znaleźć tutaj) z okazji 5-lecia istnienia organizacji. Towarzysze wzywali wówczas do jedności pomimo różnic:
Wiemy też, że jako socjaliści nie zgadzamy się w wielu kwestiach. Właśnie dlatego nie powinniśmy dążyć do pełnej zgody teoretycznej opartej na jakimś szczególnym ideologicznym credo, ale do akceptacji różnych opinii i jedności w działaniu, opartej na konkretnych, długofalowych postulatach programowych. Wypracowanie wspólnych postulatów, wokół których moglibyśmy się zjednoczyć, powinno być priorytetem naszego ruchu. […]
Manifest z 4. sierpnia zauważa jednak potrzebę dyskusji przed możliwością połączenia się:
[…] Niestety zanim się zjednoczymy, musimy tą jedność wypracować. Stworzenie jednej organizacji bez uprzedniej pracy daje w najlepszym przypadku iluzje jedności.
Na czym ta praca miałaby polegać? Po pierwsze, na otwartej krytyce, na rzetelnym wybadaniu naszych różnic – musimy przeanalizować co nas dzieli żeby te podziały następnie obalić. Po drugie, na otwartym dialogu i współdziałaniu. Dopiero po takim okresie interakcji teoretycznej i współpracy praktycznej, pojednanie stanie się czymś możliwym.
To słuszny kierunek – rzeczywiście zgoda oparta wyłącznie na chęci zjednoczenia się nie jest wiele warta. Jak pokazuje historia, wszystkie „kongresy zjednoczeniowe”, o ile nie są zwieńczeniem otwartej dyskusji prowadzącej do ideologicznej jedności, mogą być wyłącznie punktem wyjścia do kolejnych rozłamów i podziałów.
Czy jednak możliwe jest wspólne działanie przy zachowaniu różnic teoretycznych? W istocie między teorią a praktyką zachodzi nierozerwalna, dialektyczna zależność. Należy zacząć od ustalenia ścisłej, poprawnej i jednolitej linii politycznej, by później móc sprawnie działać. Praktyczne działanie w ramach obiektywnego procesu walki klas z kolei będzie weryfikować nasze perspektywy, nie rewidując podstaw marksizmu, jak to robią reformiści i inni szarlatani, wodzący klasę pracującą w bagno kolaboracji klasowej.

Partia, czy nawet organizacja marksistowska, opiera się przede wszystkim na programie, metodach, ideach i tradycjach. Cała reszta to sprawa drugorzędna. Nie ma i nie może być skutecznej organizacji awangardy proletariatu zawierającej wewnątrz różnice teoretyczne. Takie organizacje w momentach kluczowych zawodzą poprzez brak zdecydowanego działania, grzęznąc w jałowych dyskusjach, kto ma rację. Jedność można osiągnąć nie dzięki ukrywaniu różnic czy odgórnemu narzucaniu tej czy innej linii politycznej. Przeciwnie – i tego uczy nas Lenin i Trocki – tylko demokratyczna, wolna debata może doprowadzić do wspólnego rozumienia zadań.
Wolność poglądów nie może jednak wisieć w powietrzu w nieskończoność. Partia nie może być kółkiem dyskusyjnym bez końca. Po dyskusjach przychodzi czas na podjęcie decyzji – w ramach powszechnego głosowania – po której wszyscy członkowie są zobowiązani działać według linii politycznej, którą demokratycznie wybiera większość. Organizacyjnym przejawem filozofii marksistowskiej jest właśnie demokratyczny centralizm – wolność dyskusji, w której wykuwa się jedność teoretyczna, a następnie wspólne działanie jak jeden sprawny organizm. Nikt jeszcze nie wymyślił lepszego narzędzia budowy jedności w teorii i działaniu.
Jak przydatna dla obalenia kapitalizmu byłaby partia, która w momencie wybuchu rewolucji nie wiedziałaby jeszcze, czy obecny system trzeba naprawić, czy zniszczyć? Czy nie ma znaczenia dla naszego praktycznego działania stosunek do działań Izraela w Gazie? Czy jest to ludobójstwo, czy obrona przed terroryzmem? Czy na Ukrainie mamy do czynienia z rzezią dokonywaną przez dwa wrogie obozy imperialistyczne, czy może „specjalną operacją”? Czy powinniśmy krytykować USA za atak na Iran, a może jednak temu przyklasnąć, ponieważ uznajemy reżim irański za reakcyjny? Które z powyższych są dla nas kluczowe?
Te pytania dotykają podstawowej kwestii – czym jest dla AS-u podstawa ideologiczna, gdzie leży jej teoretyczny fundament? A może nie ma on znaczenia? Na czym jednak oprzeć „długofalowe postulaty”? Jakkolwiek nie chcielibyśmy zakrywać różnic i wzywać do wspólnego działania, ten niezręczny szczegół – ideologia, teoria, filozofia – wraca jak bumerang, by burzyć idylliczne mity o możliwości współdziałania ponad podziałami.
Podstawową sprzeczność – między organizacją opartą na pluralizmie ideologicznym, często traktowanym jako wartość samą w sobie – a partią robotniczą Lenin wyjaśnił już w 1902 r. w niezwykle ważnym dla naszego ruchu dziele Co robić? Wszystkim bez wyjątku marksistom, socjalistom i komunistom polecamy zapoznać się z tą pozycją, daje bowiem odpowiedź właśnie na to, jak powinniśmy podchodzić do różnic w ramach jednego ruchu. Proces, do którego zbliżają się sukcesywnie towarzysze z AS-u, Lenin określił jednym zdaniem:
[…] Przed zjednoczeniem się i dla zjednoczenia należy naprzód zdecydowanie i wyraźnie odgrodzić się od siebie.
Lenin, Co robić?
I rzeczywiście, jak zobaczymy dalej, kwestia różnic ideologicznych w ramach partii dotyka samej definicji tego, czym partia robotnicza powinna być.
Socjalizm kiedy?
Moglibyśmy jednak za AS-em uznać, że przecież „cel długofalowy”, jakim jest socjalizm, jest dla nas wspólny, więc takie „szczegóły” są bez znaczenia. Ale w praktyce oznaczałoby to rozmycie naszego programu, sprowadzenie go do najmniejszego wspólnego mianownika, łącznie z zarzuceniem dyskusji o to, czym ten socjalizm miałby w istocie być. Ten postulat zdradza również błędną perspektywę, która cechuje nie rewolucjonistów, ale reformistów – socjalizm jest odłożony w czasie na później, a do tego czasu możemy dyskutować i działać wspólnie tam, gdzie to możliwe. Aktywizm dzisiaj ma być gwarantem jedności, która automatycznie i bezwiednie doprowadzi nas do socjalizmu. To nie jest program partii rewolucyjnej, lecz raczej organizacji profesjonalnych biurokratów i miałkich reformistów, jaką stała się – przywoływana skądinąd przez towarzyszy z AS-u – niemiecka SPD i przewodzona przez nią Druga Międzynarodówka.
Historia tej partii stanowi ważną lekcję dla naszego ruchu. Powolny, legalny rozwój, wytworzenie się ogromnego aparatu biurokracji partyjnej i związkowej wraz z jej przywilejami – to wszystko klasowe i materialne podstawy teoretycznej ucieczki od marksizmu. Rewizja nauk Marksa dokonana przez Eduarda Bernsteina, jednego z głównych teoretyków SPD, zaprowadziła do błędnej i oportunistycznej prognozy naturalnego wyrastania kapitalizmu w socjalizm dzięki związkom zawodowym, ustawom i spółdzielniom. Bernstein dał teoretyczny wyraz interesom właśnie tej warstwy uprzywilejowanych biurokratów, dla których utrzymanie status quo stało się jedynym politycznym celem. Reformizm to historyczna wulgaryzacja marksizmu, dokonana przez dobrze opłacanego urzędnika partyjnego w jego własnym wąskim interesie.

Teoretyczny cios reformizmowi SPD zadała Róża Luksemburg w swoim arcydziele Reforma socjalna czy rewolucja. Również w praktyce wizja walki o ustępstwa dzisiaj jako gwarant socjalizmu nazajutrz nie zdała egzaminu. Nie spokojny i liniowy rozwój, lecz cykl coraz głębszych kryzysów i coraz krótszych okresów wzrostu; nie biurokratyczna, powolna droga ku socjalizmowi, lecz wojna i rewolucja – tak wygląda epoka imperializmu. Koniec końców SPD stanęła jednoznacznie po stronie własnej burżuazji, najpierw topiąc we krwi proletariuszy Europy w ramach I wojny światowej, a potem tłumiąc rewolucję we własnym kraju. Koniec końców gdy przyjmie się punkt widzenia burżuazji, należy bronić jej interesów. Rewolucja w słowach, reformizm w praktyce – oto prosta droga do walki o utrzymanie kapitalistycznego porządku za wszelką cenę.
Nie możemy obok tych ważnych lekcji przechodzić obojętnie. Jak wyjaśniała Róża Luksemburg, dla rewolucjonistów walka o reformy jest codziennością, ale nie tracimy z oczu celu – budowy partii robotniczej, obalenia kapitalizmu. Dotyczy to zarówno walki ekonomicznej, związkowej, jak również sprzeciwu wobec militaryzmu i imperializmu.
We wspomnianym wcześniej dziele Co robić? Lenin jasno wskazał jak powinna przebiegać budowa ruchu. To właśnie organizacja bolszewicka po dziś dzień pozostaje wzorem. Jest to cierpliwie budowana organizacja bazująca na teorii marksistowskiej, zakorzeniona wśród klasy robotniczej oraz skupiona na walce na polu ekonomicznym, politycznym i teoretycznym. A taka walka wymaga nie aktywizmu, a ciągłej i sumiennej edukacji w połączeniu z agitacją i propagandą. Doświadczenie pokazało, że tylko leninowska partia bolszewicka była w stanie zdobyć i utrzymać władzę. Nie odwołujemy się do Lenina z osobistych sympatii – odwołujemy się do niego dlatego że miał i wciąż ma rację.
Weźmy ruch w obronie Palestyny, w który zaangażowani jesteśmy od początku. Nie możemy mieć złudzeń – nasza obecność na palestyńskiej demonstracji tu czy tam nie jest w stanie wpłynąć na decyzje Tel Awiwu i Waszyngtonu. Nie zrobi tego głodówka, bojkot konsumencki, apele do ministerstw i rektorów czy innego rodzaju działania jednostkowe. Jeżeli nie korzystamy z ruchu po to, by budować naszą partię, która z kolei jest niezbędna do wywarcia rzeczywistej presji na Izrael w postaci blokad robotniczych i strajków, wówczas trudno mówić, żebyśmy tę walkę traktowali na serio. Tu leży sedno naszej celowości – czy chcemy wyłącznie „wyrazić sprzeciw”, czy rzeczywiście, bez żadnych półśrodków obalić syjonistyczny reżim, obalić barbarzyńskie państwo Izrael i cały kapitalizm? Do tego potrzebujemy jednak partii. Naszym obowiązkiem wobec Palestyńczyków jest właśnie praca nad jej budową tutaj, w Polsce. Czym jednak tak naprawdę jest partia?
Jaka partia?
Towarzysze z AS-u, zdawałoby się, wypracowali nowość w historii ruchu robotniczego – partię nowego typu, nazwaną partią demokracji i socjalizmu. Spójrzmy, co o tym mówi rozdział zatytułowany W sprawie budowania ruchu partyjnego.
AS dostrzega problem z przyciąganiem członkostwa i utworzenia partii masowej. Dobrze zrozumiał ślepą uliczkę aktywizmu, prowadzonego pod skrzydło burżuazji przez swoje drobnomieszczańskie przywództwo (choć zabrakło tu właśnie jasnej, klasowej analizy). Demonstracje, związki zawodowe nie są wystarczające, potrzebujemy partii – zgadzamy się!
AS proponuje jednak jej budowę poprzez… „aspekt społeczny”. Według AS-u pierwszym krokiem do budowania masowej partii, która będzie tworzyć „pracowniczą alternatywę” dla aktywizmu, ma być tworzenie kół gier planszowych, klubów artystycznych i sportowych, stowarzyszeń naukowych itd. Takie działania to „zaangażowanie się w budowanie ruchu partyjnego”.
Sprawa jest tu postawiona na głowie. Marksizm uczy nas, że byt poprzedza świadomość. Podstawą wszelkiej kultury jest z kolei sposób produkcji. W sferze partyjnej „partyjna kultura” musi być zatem pochodną charakteru partii, jej klasowości nie w sensie pochodzenia klasowego tego czy innego członka, lecz klasowego charakteru jej polityki. Ta z kolei może wynikać wyłącznie z poprawnej teorii, z idei wyzwolenia klasy pracującej. Jak byśmy się nie obrócili, wracamy do sedna, odkrytego już ponad wiek temu przez Lenina – bez rewolucyjnej teorii niemożliwy jest też ruch rewolucyjny!
Wydaje się, że dla AS-u partia to społeczny, kontrkulturowy twór – grupa osób, która przy kawie i partii szachów dyskutuje o socjalizmie (czymkolwiek by on nie był). Różnice teoretyczne są drugorzędne. Jeśli po obu stronach szachownicy są ludzie, którzy zgadzają się z „długofalową perspektywą”, wówcza partia buduje się nawet, jak to ujął AS, gdy ci ludzie w partii… nie są. Nasza praca byłaby dużo łatwiejsza, gdyby to była prawda!

Mamy w sobie ogromne pokłady życzliwości do każdego, kto chce walczyć dziś o socjalizm. Ale nie sposób nie traktować tego podejścia jako pełnego rozpaczy krzyku, który na opak tłumaczy sobie fakt, że do tego całego budowania partii towarzysze nie wiedzą, jak się zabrać. Tylko w takim ujęciu można poczuć potrzebę stawiania tez o tym, że gdzieś tam, ukryci po barach i kawiarniach, kryją się budowniczy partii demokracji i socjalizmu – i nie muszą nawet wiedzieć o naszym istnieniu, robią to bezwiednie, od niechcenia.
To nie budowa partii, drodzy towarzysze, to zwykły mistycyzm. Przeciwnie, budowa partii to niezwykle trudne i żmudne zadanie, które rozpoczyna się nie od sztucznego tworzenia kultury partyjnego życia (dodajmy, że kluby, o których wspominacie, były właśnie pochodną organizacji ruchu robotniczego, a nie środkiem do budowy partii) lecz żmudnej edukacji w podstawach marksizmu, demokratycznych dyskusji, ścierania się perspektyw na podstawie żywej nauki materializmu dialektycznego. Nie ma dróg na skróty!
Koniec końców tym właśnie jest partia – zespołem idei. Partia, którą buduje Czerwony Front, to partia Marksa, Engelsa, Lenina i Trockiego. Nieprzerwana nić teoretyczna łączy nas z tymi gigantami przeszłości. Nie czujemy potrzeby wynajdywania nowych sposobów opisu świata, niech zajmują się tym dalej profesjonalni próżniacy z uniwersytetów – jesteśmy pewni, że najwyżej wrócą do przestarzałych idei, tak potrzebnych dziś burżuazji do otępiania umysłów młodych rewolucjonistów. Nie! Nam wystarczy, że staniemy na ramionach gigantów, broniąc fundamentów marksizmu, przyswajając sobie lekcje z przeszłości, zdobywając dla siebie metodę materializmu dialektycznego.
Struktury, logo, identyfikacja graficzna, strona internetowa, organy prasowe, czapki, kubki i koszulki – mogą być tylko odbiciem tej właśnie jedności teoretycznej. Zachęcamy towarzyszy z AS-u, szczególnie nowszych członków, do zadania sobie kluczowego pytania – czym jest AS? Dlaczego w pewnym momencie odłączył się od struktur Partii Razem? Dlaczego częściowo w nich pozostał? Dlaczego tak wielu członków AS jednocześnie działa w innych organizacjach? Gdzie leży ta granica i co ją wyznacza?
Wydaje się oczywiste, że w pewnym momencie grupa osób postanowiła oddzielić się od Razem z uwagi na różnice ideologiczne. Ten aspekt jednak teraz AS zdaje się porzucać, twierdząc, że potrzebujemy się jednoczyć pomimo różnic ideologicznych. Dlaczego zatem nie zlikwidować się jako organizacja i nie wrócić do struktur Razem? Jest to partia z większym zapleczem, większym członkostwem, zdecydowanie bardziej „masowa”, jeśli traktować ten przymiotnik wyłącznie ilościowo. Próżno szukaliśmy odpowiedzi na to pytanie w dokumentach programowych AS-u. Natknęliście się, towarzysze, na poważną pułapkę – podważanie wypracowania jednolitej teorii jako podstawy budowy partii podważa również wasze własne istnienie.
Partia awangardowa
Nie zbliżyliśmy się znacząco do zrozumienia, czym dla AS-u jest partia. Czy to ruch, który spotyka się przy piwie po to, by szukać dróg do partii masowej? Tę drogę pokazali nam już Lenin i Trocki – ci, którzy rzeczywiście dokonali praktycznego obalenia kapitalizmu. Trocki, zabierając się do historycznego dzieła odbudowy sił marksizmu po porażce, jaki światowej rewolucji zadał stalinizm i imperializm, przypominał, że partia to „wspólne rozumienie wydarzeń i zadań. To rozumienie – to program partii”.
Jednocześnie programu nie należy rozumieć jako sztywnego dokumentu z dokładnie wypunktowanymi postulatami. Taki program przeczyłby dialektycznemu, dynamicznemu charakterowi walki klas. Trocki przypomina:
Można powiedzieć, że do dziś nie mieliśmy programu, a mimo to działaliśmy. Program ten formułowano jednak w różnych artykułach, różnych wnioskach itp. W tym sensie program nie jest nowym wynalazkiem, nie jest dziełem jednego człowieka. Jest podsumowaniem naszej zbiorowej pracy. Takie podsumowanie jest absolutnie konieczne, aby dać towarzyszom pewne wyobrażenie i wspólne zrozumienie sytuacji.
Drobnomieszczańscy anarchiści i intelektualiści nie potrafią poprzeć wspólnych idei partii, wspólnego stanowiska partyjnego. Przeciwnie – pragną programów opartych na moralności. Jednak dla nas program jest wynikiem wspólnego doświadczenia. Nie narzucamy go nikomu, ponieważ każdy, kto wstępuje do partii, robi to dobrowolnie.
Trocki, O programie przejściowym [tłumaczenie nasze]
Nie w klubach i kawiarniach, lecz na spotkaniach oddziałów, każdego tygodnia każdy z naszych członków bierze udział właśnie w edukacji i praktycznym stosowaniu nauk materializmu dialektycznego. Od omówienia perspektyw i stanu walki klas, przez dyskusje nad klasycznymi ideami marksizmu, do wypracowania planu działania na najbliższy czas – takie właśnie żywe połączenie teorii i praktyki cechuje każdego bez wyjątku towarzysza z Czerwonego Frontu. Ta żmudna praca jest dowodem na poważne i dojrzałe podejście do naszego zadania. Owszem, zdarza nam się porozmawiać przy piwie o Programie przejściowym, charakterze prezydentury Trumpa czy problemie realizacji wartości dodatkowej. Ale ta kultura partyjnej dyskusji politycznej wynika właśnie z przywiązywania ogromnej wagi do permanentnej, nieprzerwanej edukacji. W ten sposób budujemy naszą partię.

To przygotowanie teoretyczne pozwala nam z kolei efektywnie interweniować w praktyce. Jak to wszystko nazwać? To nic nowego, jak partia kadrowa, zalążek partii awangardowej, która nie tyle zbuduje na pewnym etapie partię masową, co stanie się nią w ramach obiektywnego rozwoju walki klas. Do mas zbliżymy się nie dzięki sprytnym manewrom, lecz poprawnym perspektywom, wypływającym z poprawnej teorii. Nic innego, żadnej drogi na skróty, żadnego złotego klucza być nie może – nie odnalazł go Bakunin, nie odnaleźli go mienszewicy, nie odnaleźli go pogubieni przywódcy Czwórki.
Od żmudnej pracy na co dzień do obalenia kapitalizmu, od zdobycia dla siebie metody marksizmu do jej użycia w praktyce, łącząc stałość w fundamentach teoretycznych z elastycznością w taktyce aż do zdobycia władzy przez proletariat – tak wyglądała budowa partii bolszewickiej, dzięki której całym światem w 1917 r. wstrząsnęło historyczne zwycięstwo klasy pracującej w Rosji. Jeżeli chcemy tego samego – obalenia kapitalizmu i budowy socjalizmu – to na tych doświadczeniach musimy się oprzeć. W tym kontekście mała grupa nie jest przeszkodą, lecz logicznym krokiem w rozwoju partii. Ta mała grupa, jeśli posiądzie metodę marksizmu, będzie w stanie rosnąć i rozszerzać się, nie tracąc członków, gdy wiatr walki klas zawieje zbyt mocno. Dzięki marksizmowi będzie w stanie zorientować się w sytuacji i odpowiednio wyznaczyć zadania – tak, jak to zrobił Ted Grant po II wojnie światowej, zrozumiawszy jako jedyny rzeczywisty charakter całego okresu.
Jedność lewicy?
Ambiwalentne podejście naszych towarzyszy z AS-u do kwestii różnic politycznych znajduje też wyraz w pomieszaniu dwóch podstawowych kwestii – czy chcemy budować partię klasy pracującej, czy zjednoczyć lewicę pod jednym sztandarem? Co ciekawe, towarzysze z AS-u do opisu stanu polskiej lewicy zastosowali porównanie do drobnych przedsiębiorców:
Ruch socjalistyczny w polsce jest podzielony na kilka drobnych organizacji. Te warunki wymuszają od nich działanie niczym małe firmy, z których każda z nich zacięcie walczy o ograniczony zasób jakim są socjaliści, następnie nadmiernie eksploatuje ich aby utrzymać się przy życiu. Prowadzi to w dosyć oczywisty sposób do wypalania się aktywistów. Kolejnym skutkiem tego stanu rzeczy jest nieefektywność wynikająca z braku koordynacji. Wszystkie te czynniki znacząco przeszkadzają w osiągnięciu masy krytycznej która pozwoliłaby nam być realną siłą w polityce.
W tym porównaniu kryje się zupełnie odmienne od naszego rozumienie partii. Dla AS-u scena polityczna jest jak katalog, z którego można wybierać dla siebie organizację na podstawie formy. I to tu – właśnie w zewnętrznej prezentacji – kryje się klucz do „zdobywania zasobów”. Organizacje lewicowe są w zasadzie takie same, muszą więc konkurować na „rynku socjalistów”. AS proponuje dziś zawiesić tę konkurencję i budować swoisty monopol. Pozostaje pytanie, czy w ramach tej zjednoczonej, zmonopolizowanej lewicy nadal będzie odbywać się „eksploatacja” członków?
Ci, którzy chcą obalić kapitalizm i ci, którzy chcą go ratować – o ile nazywacie się „socjalistami”, to powinniśmy się zjednoczyć w ramach partii demokracji i socjalizmu. Po co? By być w stanie „narzucać naszą politykę dyskursowi publicznemu” i „realizować ambitniejsze projekty”, by w końcu po odrzuceniu „kwestii technicznych” móc „kształcić socjalistów do warunków polityki masowej”.
To nie jest program budowy partii klasowej, lecz organizacji aktywistycznej. Co w praktyce oznacza narzucanie „dyskursowi politycznemu” swojej woli w ramach „ambitnych” projektów? W konkretnej kwestii naszej walki o wolną Palestynę, czy oznacza to wyłącznie, że któryś z ministrów potępi Izrael? Od kółek szachowych do narzucania dyskursu – to program koła studenckiego, a nie partii proletariackiej. Potrzebujemy dziś rewolucyjnego programu obalenia kapitalizmu, a nie „pragmatycznego” podejścia, które prowadzi wyłącznie do wypalenia i demoralizacji – jak zresztą towarzysze z AS-u słusznie zauważyli.
Czym są te „kwestie techniczne”, które nie pozwalają AS-owi kształcić socjalistów już dziś? Czyż nie jest to właśnie brak podstaw teoretycznych? Ale tego kroku nie można po prostu pominąć. Kim ma być ten „wykształcony socjalista”? Jak go wykształcić?
Towarzysze! Odwagi. Rzeczywiście powinniśmy „oderwać się od iluzji” – tej, która twierdzi, że naszym zadaniem jest dziś zbudować lewicę bez względu na różnice polityczne, by dzięki grom planszowym i dyskursowi zbliżyć się do partii masowej. Pora odrzucić abstrakcje i slogany na rzecz codziennej pracy edukacyjnej. Zacząć należy od zupełnych podstaw marksizmu, od materializmu dialektycznego.
Naszym zadaniem nie jest zorganizować aktywistów za wszelką cenę. Chcemy zorganizować klasę pracującą. Rzecz jasna nie zrobimy tego od razu. Klasy dzielą się na warstwy – jedne zdążyły już wyciągnąć rewolucyjne wnioski, inne nie. Nie zbliżymy się do mas, kręcąc się w błędnym kole lewicowej bańki, licząc na zjednoczenie przeciwstawnych kierunków – i w istocie interesów różnych klas!

Wychodzić poza wąskie ramy działalności praktycznej, być tam, gdzie dzieje się walka klas – a ta dzieje się głównie poza gronem dobrze znanych aktywistów – tego potrzebujemy, by zyskać nie nowych socjalistów „na przemiał”, lecz kolejnych komunistów, kolejnych bojowników o wyzwolenie pracującej większości. Nam służy do tego nasza gazeta i inne materiały, w których znajdują się właśnie nasze idee. Tym jest właśnie jest partia – historycznym doświadczeniem naszej klasy, teorią i metodami walki z kapitalizmem.
Tym zajmuje się Czerwony Front i Rewolucyjna Międzynarodówka Komunistyczna. Nie jesteśmy zainteresowani jednością z tymi, którzy nie chcą kapitalizmu obalić, lecz go ratować. Nie czujemy powinowactwa z tymi, którzy nazywają się lewicą, a są najwyżej lewym skrzydłem burżuazji. W naszych szeregach nie ma miejsca dla tych, którzy chcieliby dzielić klasę pracującą według pochodzenia, religii, tożsamości seksualnej itd. Jest miejsce natomiast dla każdego, kto chce z nami podjąć walkę o socjalizm, nie jako ideał moralny, lecz kolejny krok w historycznym rozwoju ludzkiego społeczeństwa.
Perspektywy
Sprawdźmy teraz, czy na grząskim gruncie teoretycznych półśrodków da się zbudować spójny obraz obecnej sytuacji walki klas, wypracować perspektywy i zadania dla partii demokracji i socjalizmu.
Towarzysze z AS-u słusznie zauważają hegemonię USA i zmianę, którą wprowadziła prezydentura Trumpa. Jest to jednak jedynie odbicie kapitalistycznego gnicia i ogromnego kryzysu, a nie efekt cech osobistych pana prezydenta. To przejaw imperialistycznego ponownego podziału świata, w którym USA nie są już niepodzielnym władcą każdego zakątka globu. Ukraina, Gaza, wojny handlowe i konflikty zbrojne – to wszystko efekt wzrostu imperializmu rosyjskiego i chińskiego. W tym okresie kluczowe jest zrozumienie nie tylko tego, że USA pozostają najbardziej reakcyjną siłą na planecie, ale właśnie tego, że Rosja, a przede wszystkim Chiny, zaczynają USA doganiać, zmuszając kapitalistów amerykańskich do reakcji – nierzadko panicznej. To wszystko prowadzi do prób wycofania amerykańskiego zaangażowania z Ukrainy, reshoringu amerykańskiego przemysłu czy chaotycznej polityki fiskalnej. W istocie porządek świata ustalony po 1991 r. zaczyna się poważnie kruszyć.
Towarzysze z AS-u, świadomie lub nie, popełniają tu jednak poważny błąd. Mówią o tym, że świat stworzony w przeciągu „ostatnich kilkudziesięciu lat” jest niedemokratyczny i wrogi klasie pracującej. W praktyce takie postawienie sprawy prowadzi nas wyłącznie do reformizmu – w ostatnim czasie kapitalizm był zły, ale możemy go poprawić! Czy rzeczywiście kilkadziesiąt lat temu mieliśmy gdziekolwiek socjalizm, do którego warto wracać? Bądźmy realistami i marksistami – obecny kryzys obnaża historyczną konieczność. Kapitalizm zasługuje na zniszczenie, nie na reformy! To niedopowiedzenie sprawia, że program naszych towarzyszy jedną nogą stoi po stronie rewolucyjnej (choć nieco wstydliwie), drugą po stronie ordynarnego reformizmu. Kapitalizmu nie można jednak jednocześnie obalić i uratować.

Wielokrotnie powtarza się w dokumencie termin „demokracja”, jako coś, co dziś zostało wypaczone i zapomniane, ale o co warto walczyć. Ale to, co mamy dziś, to właśnie kapitalistyczna demokracja, jej najwyższa forma. Tylko liberalny, burżuazyjny sposób myślenia, którego największym osiągnięciem jest „demokratyczne” podważanie wyników wyborów w Rumunii (a nawet w Polsce), każe nam bić się o „wartości konstytucyjne”, wolne sądy i inne żartobliwe określenia, którymi liberałowie nazywają ordynarne panowanie kapitału nad robotnikami. Tak, jak tłumaczył Engels i ostatecznie wyjaśnił Lenin w Państwie a rewolucji – demokracja w kapitalizmie może wyłącznie być demokracją dla właścicieli niewolników, dla kapitalistów. Jak mogłoby być inaczej?
Pomysł, że w ramach burżuazyjnego państwa mogą istnieć „rządy ludu” to burżuazyjny mit, w którym nie ma klas, nie ma kapitalistów i pracowników, a jedynie „obywatele”. Demokrację dla większości, demokrację robotniczą, osiągnięto w Rosji w 1917 r. Wówczas rzeczywiście rządziła większość – robotnicy i chłopi – nie dzięki partiom i programom, lecz radom robotniczym, tym podstawowym organom socjalistycznego społeczeństwa, które robotnicy tworzą naturalnie i oddolnie w momencie rewolucyjnym. Słowami Lenina, który nie pozostawił suchej nitki na oportunistycznym programie Kautsky’ego i SPD:
Kautsky zupełnie nie pojął różnicy pomiędzy parlamentaryzmem burżuazyjnym, będącym połączeniem demokracji (nie dla ludu) z biurokracją (przeciw ludowi), a proletariackim demokratyzmem, który niezwłocznie zastosuje środki, podcinające biurokratyzm u podstaw, i który potrafi doprowadzić te zarządzenia do końca, do zupełnego unicestwienia biurokratyzmu, do całkowitego urzeczywistnienia demokracji dla ludu.
Lenin, Państwo a rewolucja
Nie jest, towarzysze, naszym zadaniem ratować kapitalizm wraz jego złudną „demokracją”, której najlepszym przykładem jest policyjna pałka i więzienne kraty. Przyznać, że dzisiejsze barbarzyństwo – wraz z rzezią na Ukrainie i w Gazie, z głodem i klęskami klimatycznymi, z postępującymi nierównościami i klasowym gniewem – to jest właśnie normalny kapitalizm, że obecny kryzys nie jest niczym wyjątkowym, że jest kryzysem organicznym, wywodzącym się z logiki kapitalizmu – oto punkt wyjścia do poprawnego zrozumienia sytuacji! W innym wypadku będziemy stać po stronie idealizmu zdziwionych liberałów, którzy dwoją się i troją, by uratować resztki świata, który kruszy się pod własnym ciężarem burżuazyjnej gospodarki.
Również w kwestii ekonomicznej towarzysze muszą zrozumieć dobrze cechy imperializmu – naukowo i ściśle opisane przez Lenina w jego pracy Imperializm jako najwyższe stadium kapitalizmu. Towarzysze piszą:
Unia Europejska nie jest bytem demokratycznym. Banalne jest wskazanie strukturalnych sposobów, w jakie wiele instytucji UE nie spełnia progu zasad demokratycznych, a także bardziej bezpośrednich środków wpływu kapitału, takich jak lobbing. Krótko mówiąc, Europą rządzi oligarchiczny kapitał, a nie demokratyczna pracująca większość. Jednocześnie jej państwa członkowskie, w tym Polska, nie różnią się pod tym względem jakościowo.
Czym są „bezpośrednie środki wpływu kapitału”? Dlaczego pozostają w sprzeczności z „demokratycznie pracującą większością”? Czym jest „oligarchiczny kapitał”? Trudno o większe poplątanie. Unia Europejska jest unią imperialistów, która umożliwiła kapitałowi niemieckiemu, francuskiemu i brytyjskiemu niepodzielne panowanie na kontynencie po upadku Związku Radzieckiego i włączenia Bloku Wschodniego do europejskiego kapitalizmu. Dziś UE cechuje postępująca deindustrializacja i panowanie kapitału finansowego i fikcyjnego – ogromny dług uniemożliwia znaczące inwestycje, a zysk leży nie w rozwoju sił wytwórczych, lecz w spekulacji i bańkach finansowych. Ten błąd teoretyczny – pogmatwanie w miejsce naukowej analizy i terminologicznej ścisłości – prowadzi do błędu w praktyce. Towarzysze z AS-u wzywają bowiem, by „przyjąć to kontynentalne półpaństwo za punkt wyjścia swojej walki, a nie wycofywać się w wąskie ramy państwa narodowego”.
To właśnie tej błędnej idei – z gruntu oportunistycznej – Lenin poświęcił całą wspomnianą książkę Państwo a rewolucja. Doświadczenie Komuny Paryskiej, a dziś możemy dodać też rewolucję rosyjską i niemiecką, prowadzą do jasnego wniosku – nie można po prostu przejąć burżuazyjnej machiny państwowej, lecz należy zniszczyć ją i stworzyć nowy aparat tak, by służył pracującej większości społeczeństwa. Unia Europejska nie stanowi wobec państwa narodowego żadnego kroku naprzód i – podobnie jak kapitalizm – nie może zostać przekształcona, a musi zostać zniszczona. Zastąpienie jej federacją socjalistycznych państw – oto nasze zadanie. Zakłada ono jednak, zgodnie z prawami dialektyki, śmierć istniejącego dziś barbarzyńskiego molocha, ułatwiającego wyłącznie jeszcze większy wyzysk europejskiego proletariatu przez garstkę kapitalistów.
Bardzo ważnym – i często przez lewicę pomijanym – aspektem, który AS słusznie zauważa, jest potrzeba międzynarodowego działania. Jest tak nie tylko na gruncie Unii Europejskiej, ale całego świata – właśnie dlatego, że kapitalizm jest systemem globalnym. Jak wskazywał Lenin w liście do robotników ukraińskich z 1919 r.:
Kapitał jest siłą międzynarodową. Aby go pokonać, potrzebny jest międzynarodowy sojusz robotniczy, międzynarodowe braterstwo robotników. Sprzeciwiamy się wrogości i konfliktom między narodami, sprzeciwiamy się wykluczeniu narodowemu. Jesteśmy internacjonalistami.
Lenin, List do robotników i chłopów Ukrainy o zwycięstwie nad Denikinem [tłumaczenie nasze]

Dlatego właśnie Czerwony Front jest częścią Rewolucyjnej Międzynarodówki Komunistycznej (RCI), zrzeszającej ponad 7 tys. komunistów w 43 krajach świata. W sierpniu 2025 r. odbył się pierwszy kongres RCI, na którym w ramach demokratycznej debaty dyskutowaliśmy właśnie nad perspektywami na walkę klas na całym świecie, wymienialiśmy się doświadczeniami i szkoliliśmy się w nauce marksizmu. Wezwanie AS-u do stworzenia demokratycznej międzynarodówki powiela więc podstawowy problem dotyczący samego AS-u – na jakiej podstawie teoretycznej ma się to dokonać? Każdy, kto szuka marksistowskiej organizacji, zrzeszonej w międzynarodówce rewolucyjnej, dbającej o edukację i praktycznie działanie na rzecz obalenia kapitalizmu, znajdzie swoje miejsce w Czerwonym Froncie i RCI. Jest to międzynarodowa partia proletariatu oparta na dokonaniach Marksa, Engelsa, Lenina i Trockiego. Nasz ogromny wzrost liczebny i jakościowy na przestrzeni zaledwie dwóch ostatnich lat jest najlepszym dowodem na słuszność naszych metod. Od teorii do praktyki, od edukacji do działania – RCI jest żywym dowodem na słuszność bolszewickiego sposobu organizowania awangardy klasy pracującej, opartej na słusznej nauce marksizmu.
W kwestii klimatycznej trudno się z towarzyszami nie zgodzić. Wezwanie do uspołecznienia gospodarki jako punktu wyjścia do walki ze zmianami klimatu rzeczywiście powinno znaleźć się na sztandarze każdego ruchu klimatycznego. Walka o klimat to walka o socjalizm, o demokrację robotniczą – tak! Tylko jak „uczynić ruch klimatyczny ruchem politycznym, antykapitalistycznym i klasowym”? Towarzysze z AS-u piszą, że nie wystarczą apele – to prawda! Ale nie wystarczą również apele o stworzenie masowej organizacji. Masowej partii nie da się stworzyć, trzeba do niej dążyć, zbliżyć się do mas z rewolucyjnym programem. Nie tylko klimat, ale też opresja kobiet, ksenofobia, homofobia czy transfobia – wszystkie te walki wymagają od nas robotniczej jedności. Tylko pracująca większość może skończyć raz na zawsze z barbarzyńskim społeczeństwem klasowym. Z kolei partia zbrojna w idee marksizmu jako jedyna jest gwarantem, że naturalne dążenia robotników do obalenia kapitalizmu nie skończą się porażką. Dlatego właśnie jesteśmy bolszewikami, dlatego jesteśmy rewolucyjnymi komunistami!
Jest wiele kwestii, których w perspektywach zabrakło. Kluczowe jest zrozumienie roli Rosji i Chin w tym nowym porządku świata. Inne państwa zmuszone będą dostosować się do nowych warunków. Polska, balansująca między USA a Europą, jest już dziś zmuszona szukać partnerów gdzie indziej. Coraz wyraźniejsze są związki z kapitałem chińskim, a nawet tureckim, przy jednoczesnych próbach eksportu polskiego kapitału na Ukrainę czy Słowację. Jednocześnie Polska przoduje w barbarzyńskim przemyśle zbrojeniowym – barbarzyńskim przede wszystkim z uwagi na ogromne koszty społeczne, które generuje przerzucanie publicznych pieniędzy prosto w kieszenie tych militarnych spekulantów. Każda złotówka na naboje, wyrzutnie rakiet czy elementy uzbrojenia (w tym izraelskiego) to złotówka odebrana ochronie zdrowia, państwowej poczcie, zasiłkom dla najuboższych, tanim mieszkaniom, stołówkom w szkołach i na uczelniach. Zbrojenia stanowią dziś szpic ataku klasy panującej na warunki życia pracującej większości i ta wojenna histeria musi spotkać się z naszym zdecydowanym oporem.
Oprócz tego dobrze musimy zrozumieć chorobliwy stan gospodarczej zapaści, w jakim znajduje się światowy kapitalizm. Brak inwestycji, dług, spekulacje, bańki, chaos walutowy, żałosne poziomy wzrostu gospodarczego przy rosnących cenach podstawowych produktów – to dlatego kapitaliści szukają zysku w zbrojeniach, drugim okiem spoglądając na sztuczną inteligencję jako element zarówno giełdowej spekulacji, jak i pretekst do masowych zwolnień. Dlatego reformistyczne sny o tym, że Polskę można od tak, po prostu przebudować, inwestując w nowoczesny przemysł czy zielone technologie, jest w najlepszym wypadku naiwnym marzeniem, a w najgorszym – świadomym elementem oszukiwania klasy pracującej, byleby odciągnąć robotników i młodzież od rewolucyjnych wniosków.
Zamiast skupiać się na szukaniu dróg naprawy demokracji burżuazyjnej, musimy dobrze zrozumieć upadek tradycyjnych elementów burżuazyjnej nadbudowy. Sądy, policja, parlament – to wszystko poddawane jest w wątpliwość przez kolejne szeregi klasy pracującej całego świata. Przerażające dla liberałów „ekstremizmy”, szczególnie wśród młodzieży, to nie widmo nadchodzącego faszyzmu, lecz egzystencjalnego kryzysu liberalnej demokracji. Liberalna panika przy okazji wyborów prezydenckich, w których najgorszym elementem okazała się nie wygrana Nawrockiego, ale właśnie widmo rewolucyjnej młodzieży, jest tego najlepszym przykładem.

Na opis wszystkich tych kierunków rozwoju nie ma miejsca w niniejszym artykule. Po więcej zapraszamy do lektury dokumentu uchwalonego w ramach demokratycznej dyskusji w RCI, a także naszej strony internetowej i gazety. Wszystkie te aspekty gnijącej kapitalistycznej rzeczywistości są przez nas obserwowane i opisywane z punktu widzenia rewolucyjnego marksizmu. Dość powiedzieć, że bez teoretycznego przygotowania, bez metody marksistowskiej świat pozostanie chaotyczną zagadką, pełną przemocy i wyzysku. Słowami Marksa, naszym zadaniem nie jest jednak wyłącznie interpretować świat – lecz go zmienić!
Co robić?
Mamy nadzieję, że ten długi tekst mieści się w ramach „konstruktywnej polemiki”, do której zachęcali towarzysze z AS-u. Każdy aspekt, który poruszyliśmy, zasługuje na dalsze zgłębianie. Nie brakuje przykładów historycznych, nie brakuje dzieł, które nie snują wizji przyszłości jako mglistej utopii, lecz podsumowują doświadczenie walki klas i uczą nas czegoś bardzo ważnego o danym aspekcie naszej rewolucyjnej pracy – a przede wszystkim tego, jak budować partię rewolucyjną. Wszystkich czytelników zachęcamy do zgłębiania tych idei! My również będziemy to robić w ramach artykułów na naszej stronie internetowej, ale też w gazecie i przede wszystkim w formie codziennej pracy partyjnej. Nieważne, czy jesteś członkiem AS-u, jakiejś innej organizacji, lub nigdzie jeszcze nie działasz – członkowie Czerwonego Frontu pozostają otwarci na dyskusję i wzajemną edukację. Koniec końców mamy wspólnego wroga – tę historyczną kulę u nogi całej ludzkości – kapitalizm.
Nasza Szkoła Majowa, nasze spotkania oddziałów w każdym większym mieście Polski, nasza agitacja w terenie, nasza obecność na strajkach i demonstracjach, nasze spotkania otwarte i inne wydarzenia – to wszystko okazja, by w praktyce wybadać różnice i sprawdzić się w ramach koleżeńskiej dyskusji. Zapraszamy do tego wszystkich, którzy chcą dziś na poważnie walczyć o socjalizm za naszego życia!
W obecnej sytuacji możemy popełnić dwa podstawowe i równie niebezpieczne błędy. Jednym byłoby zjednoczenie się dla poczucia fałszywej jedności, bez względu na różnice w teorii. Omówiliśmy to już dostatecznie – to narzędzie burżuazji do podporządkowywania i tłumienia ruchów rewolucyjnych. Socjalizm, pokój, równość? Może kiedyś, dzisiaj najważniejsza jest walka z prawicą, faszyzmem, wsparcie dla reformistów lub tej milszej burżuazji, przesuwanie okna Overtona… wszystko, byle by przestać mówić o rewolucji. Nie! Czerwony Front na poważnie dąży do obalenia kapitalizmu, do ruszenia z posad bryły świata. Właśnie to jest najbardziej racjonalną i pragmatyczną perspektywą w dobie imperialistycznego barbarzyństwa.

Drugim błędem byłoby sekciarstwo – to toczące wiele małych grupek podejście, które każde im orientować się nie na klasę, lecz właśnie inne organizacje. Jakikolwiek polityczny cel staje się dla tych ludzi drugorzędny – ważniejsze jest trwanie w wiecznej opozycji do rzeczywistej pracy rewolucyjnej! To nie walka klas, a inne organizacje stają się punktem odniesienia, a edukację i walkę o socjalizm zastępują plotkowanie, oskarżenia i wszechobecna prywata. Demonstracje i marsze stają się feudalną domeną tej czy innej organizacji, bez wstępu dla innych.
Nie ma to nic wspólnego z robotniczym podejściem do walki klas. Który robotnik odrzuci wsparcie w czasie strajku? Ci ludzie jednak nie reprezentują klasy robotniczej. Ten drobnomieszczański indywidualizm trzeba trzymać na dystans – bo koniec końców jedyne, co może zaoferować klasie pracującej, to zwyzywać od niedojrzałych, nie dość postępowych, niegotowych wypełnić historycznej roli itd. Świat stacza się ku barbarzyństwu każdego dnia, partii rewolucyjnej potrzebujemy na wczoraj – a ci ludzie zajmują się dziecinnym obgadywaniem, jak gdyby nie chodziło o przyszłość całej ludzkości, lecz weekendową grę w golfa w gronie znajomych! To najlepsza recepta na powolne gnicie na marginesie historii, bez absolutnie żadnego wpływu na rzeczywistość. Jak mawiał Ted Grant, jedną z podstawowych cech rewolucjonisty jest poczucie historii. Historycznym zadaniem Czerwonego Frontu i RCI jest zorganizować klasę pracującą aż do zwycięstwa nad kapitalizmem. Jaką rolę odegrasz ty, drogi czytelniku? Odwagi!
Otwartość na dyskusję i wyjście poza wąski horyzont „lewicy” – oto, czego potrzebujemy dziś do stworzenia silnej partii robotniczej, partii rewolucyjnej. Nie mamy do stracenia nic oprócz wzajemnych złudzeń. Do zyskania – polityczną klarowność i narzędzie do zmiany świata na lepsze!
Autorzy: Arkadiusz Romski, Marcel Ostrowski