Dokładnie 130 lat temu w Paryżu zakończył się zjazd delegatów czterech polskich organizacji robotniczych: Polskiej Socjalno-Rewolucyjnej Partii „Proletariat”, Związku Robotników Polskich, Zjednoczenia Robotniczego i Polskiej Gminy Narodowo-Socjalistycznej. Działacze ci zjednoczyli swe siły tworząc wspólną partię polityczną – Polską Partię Socjalistyczną. Przyjęli też program polityczny – znany powszechnie jako program paryski.
Dziedzictwo Polskiej Partii Socjalistycznej jest bez cienia wątpliwości niezwykle istotne dla polskiej lewicy. Odwołuje się do niego pokaźna część polskich partii reformistycznych, lecz także twory o bardziej radykalnym charakterze. Co najważniejsze, na scenie politycznej wciąż figuruje Polska Partia Socjalistyczna z senatorem Wojciechem Koniecznym na czele. Nie jest to jednak opcja pod żadnym pozorem reprezentująca interesy klasy robotniczej, a parlamentarna wydmuszka zdominowana przez socjal-liberalnych karierowiczów. Charakter i działalność parlamentarnego PPS-u lepiej jednak przemilczeć. Była ona przez nas omawiana na łamach pierwszego wydania naszej gazety, Czerwonego Głosu. O krokach kierownictwa parlamentarnego PPS-u najlepiej świadczy fakt, że pod wpływem jego skrętu na prawo nastąpił masowy exodus szeregowych członków partii oraz jej młodzieżowych struktur.
Historyczny dorobek PPS-u przeciwstawiany jest często dziedzictwu PZPR-u – obcego elementu, radzieckich agentów wpływu, którzy przez ponad cztery dekady tłamsili polski lud i spowalniali rozwój kraju, póki to Solidarność, Ronald Reagan oraz Karol Wojtyła nie wyzwolili Polski spod „czerwonej okupacji”. W kontekście międzywojennej Polski PPS przedstawiany jest jako „ta dobra” (to jest – wygodna z burżuazyjnego punktu widzenia) partia polskiej lewicy, w przeciwieństwie do bolszewickiej agentury z KPP. Spojrzeniu temu pomagają niewątpliwie błędy jakie popełniło w latach międzywojnia kierownictwo Komunistycznej Partii Polski czy zbrodnie, ekscesy i stalinowski charakter władz PZPR. Niemniej jednak marksista zaznajomiony w historii Polskiej Partii Socjalistycznej jest w stanie dostrzec bezsprzecznie szkodliwą naturę programu, taktyk i działań Polskiej Partii Socjalistycznej.
Na sto trzydziestą rocznicę jej powstania, Polską Partię Socjalistyczną należy rozliczyć z jej błędów. Należy też raz na zawsze rozprawić się z mitem PPS-u, który wciąż żywy jest pośród pokaźnej części polskiej lewicy.
Miałkie postulaty i kwestia narodowa
Uwagę marksisty z pewnością w kontekście Polskiej Partii Socjalistycznej zwróci przyjęty przez nią na konferencji w Paryżu program polityczny. Jest on dość nijaki i nie różni się zbytnio od postulatów wielu ruchów narodowo-demokratycznych w państwach trzeciego świata głoszonych przez drobnomieszczańskich intelektualistów czy „radykalnych” oficerów. Teoretycy PPS-u twierdzili, że do budowy socjalizmu w Polsce konieczne jest wpierw ustanowienie „niepodległej Rzeczypospolitej demokratycznej”.
Podejście do kwestii narodowej przywódców PPS-u było fundamentalnie nietrafione. Zamiast w ramach międzynarodowej walki o wyzwolenie klasy robotniczej spod jarzma kapitalizmu, walczyć o zniesienie ucisku narodowego, stawiali oni stworzenie „niepodległej Polski” („samodzielnej Rzeczypospolitej demokratycznej”) przed walką z kapitalizmem. Nie widzieli, że to właśnie społeczeństwo klasowe i natura państwa w kapitalizmie, szczególnie reakcyjnego molocha jakim był carat (nie bez powodu zwanym więzieniem narodów), jest podstawową przyczyną ucisku na poziomie narodowym. Błędne podejście liderów partii do zagadnienia narodowego stanowiło jedną z podstawowych przyczyn późniejszej niezwykle zgubnej, pełnej absurdalnych lawiracji taktyki PPS-u.
Również postulaty ekonomiczno-polityczne PPS-u pozostawiały wiele do życzenia. Przykładowo, w kwestii uspołecznienia środków produkcji władze partii proponowały „stopniowe uspołecznienie ziemi, narzędzi produkcji i środków komunikacji”. Zakładając takie podejście władze PPS-u aż prosiły się o sabotaż ze stron burżuazji i sił reakcji, szczególnie wobec takiego postulatu jak „zupełna wolność słowa, druku, zebrań stowarzyszeń”. Zupełna wolność, także dla stronnictw ziemiaństwa, fabrykantów czy brunatnej reakcji. PPS z jednej strony w swych założeniach programowych dążył do „obalenia dzisiejszej niewoli politycznej i zdobycia władzy dla proletariatu”. Twórcy założeń partyjnych w miarę dobrze widzieli rolę powstającego w Polsce kapitalizmu oraz wynikające z tego zależności klasowe. Niemniej jednak nie wiedzieli kompletnie jak do władzy proletariatu oraz „zupełnego zniesienia rządów klasowych” doprowadzić.
Nie bez powodu wiele postaci związanych z wczesnym PPS-em stanęło potem po stronie obszarników i kapitalistów przeciwko robotnikom. Na zjeździe założycielskim partii obecni byli między innymi Stanisław Grabski i Stanisław Wojciechowski. Dwójka ta później w II Rzeczypospolitej prowadziła skrajnie antyrobotniczą politykę. Na pierwszym zjeździe krajowym PPS-u, który miał miejsce w czerwcu 1893 roku czołową rolę pełnił zaś Józef Piłsudski. Swoją karierę polityczną od Polskiej Partii Socjalistycznej zaczęli też Ignacy Mościcki, Aleksander Prystor czy Walery Sławek, ponure twarze sanacyjnego bonapartyzmu.
Dwa miesiące po wspomnianym wcześniej pierwszym krajowym zjeździe partyjnym w PPS-ie doszło do rozłamu. Część aktywu partyjnego o szerszym, internacjonalistycznym spojrzeniu stworzyła Socjaldemokrację Królestwa Polski (SDKP), która potem przekształciła się w Socjaldemokrację Królestwa Polski i Litwy (SDKPiL). To właśnie szeregi tej organizacji zasilali najbardziej błyskotliwi, energiczni i zasłużeni dla sprawy emancypacji polskiej klasy robotniczej przywódcy – Róża Luksemburg, Adolf Warski, Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński czy Karol Radek.
Romantyczni bojownicy
W historii ruchów lewicowych istnieje ciekawa współzależność. Na pierwszy rzut oka może być ona dość paradoksalna, lecz wraz z głębszą analizą nabiera ona sensu. Mianowicie niezwykle często radykalni terroryści i działacze zbrojnych bojówek wraz z legalizacją działalności ich stronnictw politycznych stawali się najzwyklejszymi w świecie reformistami. Doskonałym przykładem tego są niezliczone ruchy reformistyczne w Ameryce Łacińskiej, na czele których stali lub dalej stoją byli partyzanci, którzy za czasów sponsorowanych przez Stany Zjednoczone junt wojskowych działali zgodnie z zasadą, że „siła polityczna wyrasta z lufy karabinu”.
Do „legendy PPS-u” dokładają się z pewnością historie o Organizacji Bojowej tejże formacji. Opowieści o zamachach na carskich urzędników, policjantów czy prowokatorów rozpalają wyobraźnię, jednak z punktu widzenia budowy masowego ruchu robotniczego taktyka podjęta przez tę część PPS-u, która potem utworzyła tak zwaną „Frakcję Rewolucyjną” była karygodna. Zamachy na konkretnych funkcjonariuszy carskiego reżimu nie zmieniały pod jakimkolwiek względem jego natury i co istotne nie rozwiązywały źródła problemu. Taktyka zbrojnych zamachów nie angażowała jakkolwiek mas, nie wzmacniała ich organizacji i jedności, nie zwiększała też ich sprawczości.
Organizacja Bojowa Polskiej Partii Socjalistycznej została powołana do życia w kwietniu 1904 roku. Jej działalność przybrała na sile rok później, podczas rewolucji. PPS wraz z SDKPiL były wiodącą siłą ruchu mas. Większa część kierownictwa partyjnego odpowiadała się jednak za intensyfikacją akcji bojowych, zamiast większego nacisku na ruch masowy i strajkowy oraz połączenie walki polskich robotników z walką ich towarzyszy w Rosji. Pierwsza opcja wewnątrz PPS-u stworzyła wcześniej wspomnianą „Frakcję Rewolucyjną”, składającą się głównie ze starszych działaczy partii. Jej program to kontynuacja ściśle nacjonalistyczno-drobnomieszczańskiego reformizmu. Druga frakcja wewnątrz partii stworzyła zaś PPS-Lewicę. Do jej przywódców należeli min. Maksymilian Horwitz i Feliks Kon.
Zrozumiała jest chęć polskich proletariuszy lub sympatyzujących z ideami socjalizmu inteligentów do rewanżu i zemsty na najbardziej znienawidzonych oficjelach carskiego despotyzmu, szczególnie wraz z intensyfikacją represji. Jednak, jak słusznie spostrzegł Lew Trocki: „Uczucie zemsty ma swoją zasadność. Nie gasić niespełnionego uczucia zemsty proletariatu, lecz przeciwnie, wciąż na nowo je rozbudzać, pogłębiać i kierować przeciwko prawdziwym przyczynom wszelkiej niesprawiedliwości i ludzkiej podłości – oto zadanie socjaldemokracji”. Ożywienie i wściekłość proletariatu należało przekuć w walkę strajkową, formowanie rad robotniczych i co najważniejsze – połączenie walki polskich robotników z trudem robotników w pozostałych częściach caratu. Walka powinna była się toczyć przeciwko źródłu wszelakich problemów robotników w Imperium Rosyjskim jakim był kapitalizm. Horyzonty PPS-u były jednak znacznie węższe. Zamiast tego preferowano nie angażować mas robotniczych w walkę i ograniczyć się do „propagandy czynu” – indywidualnych, oderwanych od codziennego trudu mas aktów przemocy, które na dłuższą metę nie zmieniały wiele.
PPS a wojna
Polska Partia Socjalistyczna, tak jak wiele partii związanych z II Międzynarodówką odegrała tragiczną rolę podczas I Wojny Światowej, stając po jednej ze stron imperialistycznej barykady. W przeciwieństwie do niektórych stronnictw, taki krok ze strony PPS-u można było jednak antycypować. Gdy w 1904 roku wybuchła wojna pomiędzy Imperium Rosyjskim, a Cesarstwem Japońskim, dwa reakcyjne molochy, obydwa wciąż przeszyte feudalnymi stosunkami i zależne od silniejszych imperializmów, stanęły do walki. W takiej sytuacji wskazanym był rewolucyjny defetyzm. Taktykę taką obrała też SDKPiL.
Tymczasem PPS obrał inną strategię. Działacze partii kontaktowali się z przedstawicielami dyplomacji japońskiej. Proponowali reprezentantom Cesarstwa informacje wywiadowcze w zamian za poruszenie kwestii polskiej na przyszłej konferencji pokojowej. W kwestii potencjalnej współpracy z Japończykami władze prowadziły też rozmowy z endecją. Drobnomieszczańskie zacięcie patriotyczno-demokratyczne zaczęło się manifestować w praktyce.
Ostatecznie PPS wysłał do Japonii dwójkę reprezentantów – Józefa Piłsudskiego i Tytusa Filipowicza. W Tokio pertraktował z władzami Cesarstwa również Dmowski – chciał on zniechęcić je do współpracy z PPS-em. Politykom PPS-u udało się wynegocjować wsparcie finansowe i zakup broni przez Tokio w zamian za dostarczanie japońskiej żandarmerii wojskowej, brutalnemu Kempeitai, informacji wywiadowczych. Choć władze japońskie nie stawiały wymagań politycznych liderom PPS-u, uzależnienie się polityczne od imperialistycznego mocarstwa było niezwykle ryzykownym krokiem, a współpraca z służbami, które później aktywnie zwalczały japoński ruch socjalistyczny jest tylko świadectwem niskiego przywiązania PPS-u do antyimperializmu.
Mając na uwadze współpracę PPS-u ze służbami japońskimi nie jest niespodzianką, że politycy związani z tą formacją nie mieli oporów stanąć po jednej z dwóch równie reakcyjnych stron podczas I Wojny Światowej. Piłsudski przyczynił się walnie do formowania walczących po stronie Austro-Węgier Legionów Polskich. Oddziały te biorąc udział w imperialistycznej farsie często strzelały do polskich robotników i chłopów z zaboru rosyjskiego, którzy mieli wątpliwe szczęście zostać powołanym na front rzezi zwanej później Wielką Wojną. Co warto dodać, część działaczy PPS-u w zaborze rosyjskim już kilka lat przed wybuchem wojny prowadziła współpracę wywiadowczą ze służbami austro-węgierskimi. Polscy socjalpatrioci zamiast liczyć na moc i sprawczość proletariatu woleli układać się z oficjelami reakcyjnej monarchii.
Frakcja Rewolucyjna PPS-u tworzyła część Unii Stronnictw Niepodległościowych, organizacji łączącej szeroko pojęte stronnictwa lewicowe, która wspierała działalność Naczelnego Komitetu Narodowego. Był on reprezentacją polityczną Polaków na terenie Galicji. Organ ten nie walczył o władzę proletariatu, lecz o zapewnienie niepodległości Polski w oparciu o Cesarstwo Austro-Węgier. W jego skład wchodzili politycy najbardziej reakcyjnych opcji politycznych tamtych czasów, min. endecji czy stronnictw ziemiańskich (!). Obok nich zasiadali zaś walczący rzekomo o „zdobycie władzy dla proletariatu” działacze PPS-u tacy jak „ludowy premier” Daszyński czy Zygmunt Marek.
Rząd lubelski
Polscy reformiści zwykli piać z zachwytu nad rolą Polskiej Partii Socjalistycznej w zyskaniu przez II Rzeczpospolitą niepodległości. 7 listopada roku 1918 utworzono w Lublinie rząd na czele którego stanął Ignacy Daszyński. W jego skład weszli członkowie PPS, PSL „Wyzwolenie” oraz członkowie mniej znaczących lewicujących „partii niepodległościowych”, z reguły o drobnomieszczańskim charakterze. Władze PPS-u powołanie rządu świętowały jako wielkie zwycięstwo mas ludowych. Następne tygodnie pokazały, że entuzjazm polskich socjalpatriotów był wyjątkowo przesadzony.
Rząd Daszyńskiego istniał jedynie pięć dni – 12 listopada Daszyński ochoczo pognał do Warszawy przywitać przyszłego bonapartystycznego przywódcę kraju – Józefa Piłsudskiego i złożył na jego ręce swoją dymisję. Pięć dni później powstał kolejny „rząd ludowy”, na czele którego stanął inny członek PPS-u – Jędrzej Moraczewski. Jego gabinet wprowadził liczne burżuazyjno-demokratyczne reformy, których część zakładał oszczędny program PPS-u. Rzekomo proletariacko-chłopski rząd, który miał nie wypuścić z rąk władzy, przy pierwszej próbie skapitulował i schował głowę w piach.
Od początku działalność rządu utrudniał znacznie fakt, że burżuazja w odpowiedzi na powstanie gabinetu odwołującego się do haseł socjalistycznych zaczęła sabotować jego funkcjonowanie nie płacąc podatków. “Rząd ludowy” jednak nie podjął w związku z tym żadnych kroków. Wobec takiego postępowania nie dziwi więc jego niechlubny upadek, szczególnie skontrastowany z bojowymi nastrojami, jakimi cechowała się propaganda partii z tamtego okresu.
W nocy z 4 na 5 stycznia 1919 roku miała miejsce nieudana próba zamachu stanu na czele której stanęli pułkownik Marian Januszajtis-Żegota i książe Eustachy Sapieha popierani przez generała Szeptyckiego. Ci reakcjoniści obawiali się, że rząd składający się głównie z socjalistów, lewicy i ludowców może nasilić rewolucyjne nastroje w społeczeństwie. Obawiano się też wzrostu w siłę powołanej przez PPS Milicji Ludowej. Plan zamachowców nie powiódł się. Zamachowcy nie ponieśli jednak żadnych konsekwencji. Zachowali posady w armii i piastowali potem wysokie urzędu w II Rzeczypospolitej.
Polska Partia Socjalistyczna odgrażała się, że w wypadku ataku na jej rząd wezwie robotników do walki i będzie bronić władzy „robotniczo-włościańskiej”. Partia miała do dyspozycji energicznie działające Milicje Ludowe oraz Rady Delegatów Robotniczych, które na samych ziemiach byłego Królestwa Polskiego skupiały około pół miliona członków. PPS był jednak zbyt wierny zasadom parlamentaryzmu, reformizmu, a jego kierownictwo – zbyt powiązane z politykami burżuazyjnymi. Reakcji nie chciano prowokować, a mobilizacja robotników mogłaby wymknąć się PPS-owi spod kontrol i- przykładowo Rady Delegatów Robotniczych w Polsce były często zdominowane przez komunistów. Kierownictwo PPS-u potulnie, pod naporem endecji i Piłsudskiego, skapitulowało. 16 stycznia 1919 roku powołano rząd na czele którego stanął jeden z najważniejszych reprezentantów polski kapitalistyczno-obszarniczej – Ignacy Jan Paderewski.
Z punktu widzenia socjalistycznego i marksistowskiego nie warto kłaść się Rejtanem w obronie rządu Daszyńskiego czy rządu Moraczewskiego oraz ich dorobku. Dwa gabinety odrodzonej Rzeczypospolitej z politykami PPS-u na czele nie przybliżyły proletariatu jakkolwiek do zdobycia władzy, zaś kierownictwo partyjne nad interes jedynej postępowej siły społecznej postawiło „porządek i interes narodowy” – poddało się presji fabrykantów i obszarników. Znacznie bardziej warto pochylić się nad dziedzictwem Rad Delegatów Robotniczych, które jak grzyby po deszczu zalewały odrodzoną Polskę.
W obronie polskiego kapitalizmu
Rola socjalpatriotów z Polskiej Partii Socjalistycznej w „obronie Rzeczypospolitej przed bolszewizmem” to kolejny kamyczek do pepeesowskiego ogródka. Dla wielu sympatyków partii oraz dużej części polskich reformistów ich walka przeciwko rewolucji to jednak powód do dumy. Zaczadzeni propagandą zakłamującą prawdziwy wygląd i prawdziwą naturę wojny Polski obszarniczo-fabrykanckiej z rewolucją radziecką, zwolennicy PPS-u stają realnie w obronie tego, co jest antytezą marksizmu i lewicowości.
Znacznie przeceniana jest w propagandzie dotyczącej PPS-u rola werbunków robotników do walki o białą Polskę przez kierownictwo partyjne. Często podkreśla się m.in. rolę Robotniczego Komitetu Obrony Warszawy oraz Robotniczego Pułku Obrony Warszawy w walce z Armią Czerwoną. Od połowy lipca do końca sierpnia do walki z rewolucją PPS zdołał zwerbować jednak niewiele ponad półtora tysiąca osób (w Armii Czerwonej zaś walczyło w sumie sto tysięcy Polaków). Liczby te nie są jakkolwiek zadziwiające. Niemała część szeregowych działaczy partyjnych ignorowała zalecenia przywódców partii i dołączała do komitetów rewolucyjnych tworzony na terenach zdobytych przez Armię Czerwoną. Tak było w jedenastu polskich miastach, między innymi w Ciechanowie, Siedlcach, Łomży czy Ostrołęce. Po zdobyciu Białegostoku przez siły komunistyczne lokalny oddział partyjny wydał następującą odezwę:
Wobec zwolnienia naszego miasta od władzy reakcyjnych sił i utworzenia nowego rządu, opartego na zasadach rzeczywistej wolności i braterstwa, witamy entuzjastycznie powstanie tego rządu jako najbardziej odpowiadającego celom i interesom klasy pracującej i dla uniknięcia możliwego rozbicia sił, postanawiamy podporządkować się większości i przystąpić do wspólnej pracy z partią komunistyczną dla osiągnięcia ostatecznego ideału wszystkich dotąd skrzywdzonych i wydziedziczonych – ustroju socjalistycznego.
Centralne władze partyjne nie mogły wybaczyć zwykłym członkom lokalnych sekcji partyjnych na wschodzie Polski współpracy z komunistami. Musiały też udowodnić swoją wierność reprezentantom polskiego kapitalizmu, choć uczyniły to wcześniej – Ignacy Daszyński był bowiem wicepremierem w Rządzie Obrony Narodowej Wincentego Witosa. We wrześniu 1920 roku PPS wyłonił komisję na czele której stanęli Bronisław Ziemięcki, Kazimierz Pużak i Zygmunt Żuławski. Za pomocą sieci sykofantów prowadzili dochodzenia przeciwko wchodzących w skład komitetów rewolucyjnych robotników. Wielu z nich, rzecz jasna, trafiło później do więzienia.
PPS broniła swojego poparcia dla polskich klas panujących w sposób niezwykle pokrętny i matacki. W wielu odezwach i wypowiedziach kierownictwa partii znaleźć można fragmenty o „obronie” przed „najazdem” lub „inwazją” bolszewicką. Nawet takie stanowisko nie jest spójne mając na uwadze to, w jaki sposób rozpoczął się konflikt między II Rzeczpospolitą, a siłami rewolucji. Jako argument przeciwko rewolucyjnemu charakterowi Armii Czerwonej wyciągała służbę Tuchaczewskiego, Budionnego, Kamieniewa czy Jegorowa w Armii Carskiej. Sporadycznie mówiono nawet o nich jako o „czarnosociennych oficerach carskich”. Jak widać, wedle logiki PPS-u, aparat militarny caratu był monolitem, w którym nie było oficerów o pochodzeniu chłopskim czy robotniczym, którzy w krytycznym momencie zaostrzenia walki klasowej byliby w stanie uznać za słuszne przejścia na stronę sił rewolucji reprezentującej proletariuszy i biedne chłopstwo. PPS-owi nie przeszkadzało też zupełnie, że większość kadry oficerskiej wojsk Polski burżuazyjnej stanowili byli wojskowi z armii zaborców.
Władze partii uznawały też rozszerzanie rewolucji przez bolszewików za niesłuszne – ich zdaniem każdy kraj powinien rozpocząć własną rewolucję. Budowa socjalizmu nie powinna być według nich uzależniona od zewnętrznego działania organizacji socjalistycznych z innych krajów. Takie myślenie to idealistyczna pułapka. Oderwane jest ono kompletnie od realiów i funkcjonowania systemu kapitalistycznego, który jest systemem o charakterze globalnym. Sukces rewolucji proletariackiej zależy od jej rozprzestrzenienia na cały świat. Niemożliwe, wbrew późniejszych zapewnień stalinowskich aparatczyków, jest współistnienie reżimu socjalistycznego z kapitalizmem. Jak błyskotliwie zauważył też Adolf Warski, siły kontrrewolucji nie miały nigdy problemu z zwalczaniem powstań proletariackich w „nieswoich” krajach. Wojska brytyjskie wspierające białą reakcję w Archangielsku, Amerykanie pomagający białym na Syberii, siły kajzerowskie pacyfikujące fińskich robotników i chłopów – przewrotnie można stwierdzić, że byli to w swym działaniu więksi internacjonaliści niż część kierownictwa PPS-u.
Kolaboracja klasowa drugim imieniem PPS-u
PPS dołożyło więc swoją cegiełkę do obrony polski obszarniczo-fabrykanckiej. Był to kraj, w którym burżuazyjna demokracja parlamentarna istniała zaledwie pięć lat. Nawet w tamtych czasach powszechna była brutalność policyjna oraz strzelanie do protestujących robotników i chłopów. Działacze związkowi i komuniści musieli mierzyć się z prześladowaniami ze strony władz, w przypadku tych drugich dotykały one nawet posłów na sejm. Nigdy do końca nie udało się przeprowadzić reformy rolnej – sama ustawa o reformie z 1925 roku była zaś bardzo korzystna dla ziemiaństwa. Ciężko też nazwać II Rzeczpospolitą państwem laickim – nawet konstytucja marcowa z 1921 roku zakładała uprzywilejowaną pozycję Kościoła Katolickiego, który dodatkowo posiadał wielkie połacie ziemi. Na kresach wschodnich Ukraińcy i Białorusini doświadczali zaś represji związanych z hamowaniem ich szkolnictwa, niebywałym uciskiem ekonomicznym z rąk polskich posiadaczy ziemskich oraz działalnością policji i wojska skierowaną przeciwko organizacjom reprezentujących ich interesy. Niepokojącym zjawiskiem był też antysemityzm, szczególnie środowisk endeckich.
II Rzeczpospolita znajdowała się też w trudnym położeniu gospodarczym. Wiązało się to w dużym stopniu ze zniszczeniami wojennymi, które nałożone na zacofanie gospodarcze wielu regionów skutkowały bardzo zdesperowanym i ciężkim położeniem mas. W 1923 kraj zaczęła ogarniać hiperinflacja. Odbijała się ona najbardziej na położeniu mas robotniczych i chłopskich. Dochodziło do licznych strajków i wystąpień. Najbardziej znanym wystąpieniem były seria strajków i demonstracji w miastach małopolski w listopadzie, przede wszystkim w Krakowie. W wyniku starć z policją 6 listopada w mieście zginęło parunastu robotników. Wcześniej strajkujący zaczęli min. rozbrajać wojskowych i policjantów. Kierownictwo PPS-u zachęciło jednak robotników do zaprzestania walk. Nie chciano prowokować rządu, którego premier Wincenty Witos często współpracował z PPS-em, nawet mimo faktu, że reprezentował on interesy konserwatywnych ziemian.
PPS przed sanacyjnym zamachem stanu udzielił wsparcia rządowi Władysława Sikorskiego, który choć de iure „bezpartyjny”, był kolejnym gabinetem burżuazyjnym. Najbardziej „egzotyczną” koalicją, którą splamił się PPS był za czasów rządów konstytucji marcowej rząd Aleksandra Skrzyńskiego, w skład którego weszli politycy Związku Ludowo-Narodowego, Stronnictwa Prawicy Narodowej czy PSL „Piast”. Jakże zdziwieni byli działacze PPS-u kiedy rząd o takim składzie osobowym zdecydował się w pierwszej połowie roku 1926, gdy kraj ponownie znalazł się w ciężkim położeniu gospodarczym, ciąć wydatki państwa kosztem robotników, a nie wydatków na wojsko.
Dla PPS-u nie do pomyślenia była niezależna polityka reprezentująca interesy proletariatu. Drobnomieszczański odchył nacjonalistyczny kładł się cieniem na działalności partii. Niskie zaplecze teoretyczne jeszcze z ostatniej dekady XIX wieku, kiedy to partia powstała i fundamentalnie błędne podejście do kwestii narodowej pchały PPS w ramiona sojuszów z imperialistami czy partiami kapitalistycznymi. W myśleniu kierownictwa przeważał brak wiary w sprawczość proletariatu i jego zdolność do prowadzenia polityki bez zbędnych kompromisów z klasami posiadającymi.
Walki z sanacyjnym bonapartyzmem PPS nie chciał też prowadzić w oparciu o walkę klasy robotniczej przeciwko kapitalizmowi. Nic innego jak słabość polskiego kapitalizmu oraz działalność prawego skrzydła polskich klas posiadających, które swym konserwatyzmem narażało burżuazję na potencjalną rewolucję i wystąpienie mas przeciwko wyzyskiwaczom zmusiło Piłsudskiego i jego klikę do zamachu stanu w maju 1926 roku. PPS wolał jednak postawić na sojusz z PSL „Piast” czy NPR-em – partią, która szczyciła się wręcz programem opartym o „solidaryzm” klasowy. Tworzony przez partie Centrolew nie miał rzecz jasna na celu budowy socjalizmu czy nawet zbudowania „rządów ludowych”, lecz usunięcie rządów Piłsudskiego. Te stanowiły jednak symptom głębszej choroby.
PPS jako partia wciąż była partią robotniczą. Gromadził w swych szeregach proletariuszy, często skorych do niemałych poświęceń i walki przeciwko uwłaczającym warunkom bytowym w II RP. Kierownictwo partii działało jednak jak hamulec. Niczym przywódcy SPD po 1918 roku, liderzy PPS-u stali się tak powiązani z burżuazją, że nie sposób w ich przypadku było mówić o walce o socjalizm. Celowe tłamszenie tej walki harmonijnie mieszało się z niskim zapleczem teoretycznym przywódców partyjnych. Położenie PPS-u ratowały też błędy kierownictwa KPP (między innymi słynny „błąd majowy” polegający na poparciu zamachu stanu Piłsudskiego czy podchodzące pod ultralewicowość podejście do kwestii narodowej) oraz silne represje władz wobec polskich komunistów.
Podczas II wojny światowej kierownictwo PPS-u, dość spodziewanie, związało się ze stronnictwami tradycyjnie powiązanymi z polską burżuazją. Gwardia Ludowa WRN, czyli wojskowe skrzydło konspiracyjnie działającej Polskiej Partii Socjalistycznej związana była Związkiem Walki Zbrojnej, a później Armią Krajową. Część kierownictwa brała udział w strukturach państwa podziemnego. Członkowie PPS-u wchodzili też w skład związanego z zachodnimi mocarstwami kapitalistycznymi rządu Rzeczypospolitej na uchodźstwie.
O ironio najbliżej budowy socjalizmu i rządów ludowych w Polsce znalazł się tzw. PPS lubelski – koncesjonowana struktura partii, która powstała we wrześniu w 1944 roku w Lublinie. Na czele Polskiej Partii Socjalistycznej w tej formie nie stał praktycznie nikt z przedwojennego kierownictwa, które albo udało się na zachód lub też zginęło z rąk nazistowskiego okupanta. Wyjątek mógł tu jedynie stanowić Bolesław Drobner, późniejszy prezydent Wrocławia. Pozostali liderzy partii przed II wojną światową byli często szeregowymi członkami. Działacze PPS-u „lubelskiego” wchodzili w skład PKWN-u i Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej – na czele tego drugiego stał przedwojenny członek partii Edward Osóbka-Morawski.
PPS „powojenny” w 1948 roku został złączony z PPR tworząc PZPR. Przez cztery lata jego szeregi zasiliły setki tysięcy członków – w szczytowym momencie miał ich 750 tys. Większość z nich nie należała do partii przed wojną. Udział robotników w szeregach partii był znacznie wyższy niż w PPR. Reformy wprowadzane przez rządy, w skład którego wchodził powojenny PPS, szczególnie reforma rolna PKWN-u były niezwykle postępowymi krokami i znacznie wyprzedzały dokonania rządu Daszyńskiego czy Moraczewskiego. Wszystko to odbywało się jednak w ramach reżimu bonapartyzmu proletariackiego, który rozgrywając między sobą różne klasy społeczne (w tym silnie zaktywizowanych politycznie po wojnie robotników) oraz budując socjalistyczną bazę ekonomiczną konsolidował jednak rządy aparatu biurokratów kontrolowanych przez kremlowskich aparatczyków. Taka sprzeczność stanowiła podwaliny pod przyszłe wystąpienia robotnicze, takie jak w Poznaniu w czerwcu 1956 roku.
Historia PPS-u lubelskiego jest często na polskiej lewicy zapominana i pomijana. Należy do niej podejść z pewnym dystansem i umieć zastosować marksistowską, klasową analizę wobec wydarzeń w których stronnictwo to uczestniczyło. Budowa tzw. „Polski Ludowej” wiąże się z wieloma niezwykle postępowymi reformami, które pozwoliły masom chłopskim i robotniczym na niebywałą poprawę warunków życia. Dla wielu ludzi był to wręcz skok cywilizacyjny. Jednocześnie nie można zapominać o charakterze i roli stalinizmu. W państwach tzw. Bloku Wschodniego warstwa biurokratyczna była w ostateczności broniącym swoich interesów terrorem pasożytniczym hamulcem postępu i demokracji robotniczej.
Jak celnie stwierdził Karol Marks: „tradycja wszystkich zmarłych pokoleń ciąży jak zmora na umysłach żyjących.” Nie inaczej jest z dziedzictwem i dorobkiem Polskiej Partii Socjalistycznej. Każdy, kto śledzi poczynania polskich partii i organizacji lewicowych doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Wśród postaci najistotniejszych dla historii polskiej lewicy bez cienia wątpliwości znajdzie się sporo członków i działaczy PPS-u. Ich działalność, jak się okazuje przy bliższym zaznajomieniu się z temat, nie przybliżała jednak polskiego ludu do wyzwolenia od kapitalistycznego wyzysku. Często było wręcz odwrotnie.
Polska Partia Socjalistyczna od początku wykazywała niebezpieczne odchylenie nacjonalistyczne, a jej program był mocno ograniczony i zachowawczy. Można zaryzykować stwierdzenie, że działacze partii realnie nie wierzyli w sprawczość robotników. Przede wszystkim nie rozumieli zasadności międzynarodowego charakteru walki o sprawę proletariacką. Działacze wierni myśli marksistowskiej rozumieli ograniczenia postulatów PPS-u. To ostatecznie doprowadziło ich do tworzenia własnych struktur, które, choć nie były wolne od błędów w swym działaniu, stanowiły prawdziwie rewolucyjne, marksistowskie struktury.
Nie bójmy się stwierdzić, że dziedzictwo PPS-u jest podtrzymywane i bronione także przez plejadę burżuazyjnych historyków. Ci obrońcy kapitalistycznego porządku widzą w PPS-ie partię, która w najważniejszych, przełomowych momentach historii, gdy walka klasowa była niezwykle zaostrzona, stawała ostatecznie w obronie kapitalizmu. Polska Partia Socjalistyczna jest prezentowana przez nich jako „dobra, patriotyczna lewica”. Owszem, kierownictwo mogło odmieniać słowo socjalizm przez wszystkie przypadki, lecz ostatecznie podejmowało niewiele kroków ku jego budowie. Hamowało ono działania proletariatu, narażając go jedynie na odwet reakcji i podtrzymując jego niedolę i wyzysk.
Z teoretycznego ubóstwa Polskiej Partii Socjalistycznej oraz wynikających z niego błędnych taktyk liderów partyjnych należy wyciągnąć lekcję. Trzeba zrozumieć, co doprowadziło tę formację polityczną do współpracy z ziemiaństwem i kapitalistami. Należy też w kontekście historycznym bronić tych opcji i tych działaczy, którzy realnie bronili interesów proletariatu i walczyli o budowę socjalizmu i komunizmu. Trzeba oddzielić ziarno od plew. W czasach intensyfikacji walki klasowej i głębokiego kryzysu kapitalizmu potrzebna jest marksistowska teoria rewolucyjna i czerpanie z dorobku tych, którzy byli jej wierni i stosowali ją w praktyce, dążąc do stworzenia nowego, sprawiedliwego społeczeństwa.
Autor: Cezary Karpiński