Niemieccy kapitaliści i ich rząd wykorzystują rosyjską napaść na Ukrainę jako okazję do realizacji swych militarystycznych i imperialistycznych zapędów. Niemieccy marksiści z Der Funke obnażają odrażającą hipokryzję i podżeganie do wojny ich klasy rządzącej i apelują o międzynarodową solidarność i walkę z wojenną histerią. Jako dominująca siła w Unii Europejskiej i jako posłuszny pachołek działającego za pomocą NATO imperializmu amerykańskiego, niemiecka klasa rządząca odegrała i po dziś dzień odgrywa jedną z pierwszoplanowych ról w wybuchu i eskalacji długotrwałego konfliktu na Ukrainie.
Jako marksiści potępiamy rząd rosyjski oraz jego armię, która prowadzi inwazję na Ukrainę. Wojna wywołana przez władze Rosji to wojna reakcyjna i imperialistyczna. Toteż nie dajemy się wciągnąć we wzajemne obwinianie się za jej wybuch, jakie prowadzą między sobą imperialiści zachodni i wschodni. Za tymi czczymi gestami stoi jedynie tania propaganda, która ma za cel ukrycie realnych interesów imperialistycznych stron tego konfliktu oraz szerzenie wojennej paniki i histerii. Musimy pojąć, dlaczego wojna ta wybuchła i jakie stoją za nią interesy. Należy tego dokonać z punktu widzenia interesów światowej klasy robotniczej. Naszym najważniejszym zadaniem tutaj, w Niemczech, jest demaskować i zwalczać obrzydliwe kłamstwa i hipokryzję niemieckiego imperializmu. Niemiecki imperializm, w imię „demokracji” i „praw człowieka”, zostawił po sobie ślady krwi, zniszczenie, dewastację i ubóstwo. Wróg jest w domu!
Maksymalizacji zysków na Wschodzie
Wraz z upadkiem stalinizmu (rozumianego w tekście jako socjalizm realny Bloku Wschodniego- przyp. tłum.) w Związku Radzieckim i Bloku Wschodnim, kapitaliści Niemiec Zachodnich obrali sobie za cel jak najszybsze poszerzenie strefy swych ekonomicznych i politycznych wpływów o Wschodnią Europę. Misję tę rozpoczęli oni z aneksją NRD, co wiązało się z falą masowej prywatyzacji i rozmontowaniem będących własnością państwową przedsiębiorstw, które uprzednio tworzyły część centralnie planowanej gospodarki NRD. Kapitał zachodnioniemiecki złupił wszystko to, co przynosiło zyski, a firmy, które mogły stanowić konkurencję dla przedsiębiorstw erefenowskich, zostały zrównane z ziemią. Obecnie wciąż odczuwalne są konsekwencje owej ekspansji zachodnioniemieckiego kapitału w postaci głębokich społecznych i majątkowych nierówności między Wschodnimi a Zachodnimi Niemcami. Masowa emigracja obywateli byłego NRD do byłego RFN zapewniła klasie kapitalistów dopływ taniej, dobrze wykształconej siły roboczej. Ponadto zachodnioniemiecka klasa rządząca zadbała o to, by liberalizacja prawa pracy ułatwiła wyzysk robotników w byłych Niemczech Wschodnich. Najistotniejszym celem przyłączenia do RFN-u NRD było jak widać zwiększenie zysków niemieckiego kapitału.
Niemiecki kapitał prowadzi podobną politykę wobec innych państw byłego Bloku Wschodniego. Hasłem klasy rządzącej w Niemczech obecnie nie jest „przestrzeń życiowa na wschodzie”, lecz „maksymalizacja zysków na wschodzie”. Upadek stalinowskich gospodarek centralnie planowanych oraz ich prywatyzacja i grabież zarówno ze strony stalinowskich biurokratów jak i zachodnich imperialistów obniżyły znacznie stopę życiową mas w Europie Wschodniej.
Ekspansja Unii Europejskiej na Europę Wschodnią zapewniła zachodniemu kapitałowi jeszcze większą liczbę tanich, lecz dobrze wykształconych i wykwalifikowanych pracowników. Dodatkowo ruch ten pozwolił na przeniesienie produkcji do tychże państw i użycie Europy Wschodniej jako montowni dla niemieckiego przemysłu (przykładowo Polskę nawet burżuazyjni eksperci określają czasami „montownią Europy”- przyp. tłum.). Cytując artykuł autorstwa Instytutu Socjo Ekologicznych Badań Ekonomicznych: „O ile w połowie lat dziewięćdziesiątych średnia stawka godzinowa w krajach związkowych byłych Niemiec Zachodnich wynosiła 44 marki niemieckie, a w krajach związkowych byłego NRD- 26 marek, to w Polsce, na Węgrzech, w Słowacji i w Czechach wynosiła między 3, a 4 marki niemieckie, zaś w Rumuni- 1,4 marki.” Sytuacja ta miała szczególnie tragiczne konsekwencje dla kobiet, które masowo traciły pracę podczas pierwszej dekady transformacji ustrojowej.
W tym samym czasie dla niemieckich firm technologicznych, przemysłowych czy spożywczych otworzył się przeogromny rynek zbytu. Niemiecka klasa rządząca zainwestowała prawie 20 miliardów euro w państwach członkowskich UE takich jak Słowenia, Bułgaria, Rumunia i Chorwacja i wyzyskuje tam ponad 400 tysięcy robotników. Eksport do tych państw od 2011 roku podwoił się- wynosi obecnie ponad 30 miliardów euro. Jeżeli chodzi o państwa importujące najwięcej z Niemiec, to piąte miejsce w tym zestawieniu zajmuje Polska, zaś Czechy, Węgry i Rumunia plasują się wszystkie w czołowej dwudziestce.
Temu, że niemieccy kapitaliści nie przykuwają większego znaczenia do „demokracji” i „wolności” w byłych państwach stalinowskich, dowodzi przemowa Władimira Putina, wówczas mera Sankt Petersburga, który w 1993 roku, przemawiając do grupy niemieckich reprezentantów biznesowych, stwierdził, iż preferowałby w Rosji ustanowienie dyktatury modelowanej na faszystowskiej juncie Augusto Pinocheta. Jego zdaniem taka władza ułatwiłaby niełatwy proces prywatyzacji oraz demontaż centralnie planowanej gospodarki. Jak podaje gazeta Neues Deutschland, wystąpienie Putina zostało nagrodzone aplauzem.
Niemieccy kapitaliści i ich rządy są skore do robienia interesów z kimkolwiek, ważne, by mogli odnieść zysk. Nawet kiedy naciskają na „demokratyczne” wymagania wobec drugiej strony (na przykład wobec państw starających się o akcesję do Unii Europejskiej), to z reguły wiąże się to z chęcią zabezpieczenia swoich interesów handlowych. Co istotne, owe „demokratyczne” wymagania wiążą się z narzuceniem chcącym dołączyć do UE państwom tzw. polityki zaciskania pasa. Koniec końców- niemieckim kapitalistom zależy jedynie na własnym zysku. Polityka zaciskania pasa i cięcia wydatków publicznych, narzucona przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Bank Centralny, przyniosła większości państw zubożenie.
Wszystko to było widoczne jak na dłoni podczas kolonizacji Bałkan mającej miejsce równolegle z rozpadem Jugosławii, rzecz jasna pod nadzorem NATO, MFW i europejskich kapitalistów. Zachód wymagał „reform strukturalnych” w przemyśle, co skutkowało bezrobociem setek tysięcy osób. Płace realne obniżano by usatysfakcjonować zagranicznych pożyczkodawców. Deregulacja handlu zagranicznego skutkowała masowym importem, niosącym tragiczne skutki dla krajowej produkcji, sprawiło, iż zadłużenie tychże państw stało się jeszcze bardziej palącym problemem. Nie dziwi więc, że Bałkany ponownie stały się kolonią, zdominowaną przez siły imperializmu- przede wszystkim przez Niemcy. Chorwacja, Słowenia i Macedonia zyskały formalną niepodległość, ale działanie ich gospodarek dyktowane jest przez MFW. Po dziś dzień w Bośni i Hercegowinie stacjonują wojska NATO, oficjalnie by „zapewniać pokój”. W Kosowie stacjonują zaś natowscy „strażnicy pokoju”, mających za zadanie doglądanie implementacji programu „rekonstrukcji”, którego celem jest zamienienie Kosowa w kolejną posłuszną kolonię zachodniej burżuazji.
Ukraina: złapać i wycisnąć
Ludność Ukrainy także stała się ofiarą ekonomicznych i geopolitycznych interesów niemieckiej klasy rządzącej. Od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, Unia Europejska, działając w interesie niemieckiego kapitału, starała się zmienić Ukrainę w swego wasala. Wraz z potężną falą prywatyzacji, która wytworzyła pasożytniczą klasę oligarchów, wprowadzano na Ukrainie katastrofalne w skutkach programy oszczędnościowe MFW i EBC. Działania te były w głównej mierze prowadzone przez niemiecką klasę kapitalistów. Dowodzi temu fakt, iż Niemiec mają aż trzydziestoprocentowy wkład w finansowanie programu TACIS Unii Europejskiej. To przedsięwzięcie, istniejące od 1994 roku, odpowiedzialne jest za przeprowadzanie procesu restrukturyzacji i prywatyzacji.
W opublikowanych przez Międzynarodową Tendencję Marksistowską w 2014 roku „Tezach o Ukrainie” pisaliśmy:
Pod koniec 2013 roku, ówczesny prezydent Ukrainy Janukowycz w ostatniej chwili zdecydował o niepodpisaniu układu stowarzyszeniowego z Unią Europejską, zamiast tego podpisując porozumienie z Federacją Rosyjską. Do tego momentu rządził zgodnie z interesami oligarchów i podążał ślepo za programem inspirowanym zaleceniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ten program, oparty o prywatyzowanie kolejnych przedsiębiorstw i cięcia wydatków publicznych, zmniejszył jego poparcie nawet na południowym wschodzie Ukrainy, gdzie znajdowała się jego największa baza wyborców.
Główną przyczyną rozłamu z Zachodem było otrzymanie lepszej oferty od Rosji. Po upadku stalinizmu niemieccy kapitaliści realizowali politykę ekspansji na wschód i byli gotowi wydawać pokaźne sumy pieniężne by zapewnić sobie prymat w regionie. Lecz w 2013 roku, podczas jednego z najpoważniejszych kryzysów kapitalizmu w Europie, niemieccy kapitaliści nie byli już tak chętni wydawać kolejnych milionów wymaganych do tego, by Ukraina została włączona do UE. Należy też pamiętać, że sama Ukraina była wówczas w głębokiej recesji. Janukowycz starał się w tej sytuacji, by Zachód i Rosja zabiegały o względy władz Ukrainy, czekając samemu na jak najlepszą ofertę od którejś ze stron.
Kiedy Janukowycz nie podpisał porozumienia z Unią, rozpoczął się słynny Euromajdan. Janukowycz został obalony i zastąpiony przychylnymi Unii Europejskiej sługami oligarchów. Od tego momentu rząd Niemiec wydał aż dwa miliardy euro na „pomoc rozwojową” dla Ukrainy. Zgodnie ze stroną internetową rządu niemieckiego: „Dodatkowo dostępna jest też wciąż struktura udzielonej przez rząd Niemiec w 2014 roku gwarancji wartej pół miliarda euro pożyczki dla Ukrainy.
W najnowszym stanowisku Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej podsumowujemy, że:
Obalenie przez Euromajdan rządu Janukowycza oznaczało sukces NATO i imperializmu amerykańskiego. Tym razem sukces ten odniesiono na ziemiach historycznie rosyjskich. To było dla władz rosyjskich zbyt radykalną prowokacją. Rosja zareagowała w 2014 roku, dokonując aneksji Krymu, czyli rejonu, który zamieszkany jest głównie przez rosyjskojęzyczną populację i gdzie stacjonuje flota Morza Czarnego Marynarki Wojennej Federacji Rosyjskiej. Władze Rosji zapewniają też pomoc militarną separatystom w wojnie domowej między rosyjskojęzycznymi obywatelami Donbasu, a nacjonalistycznym reżimem w Kijowie. Na aneksję Krymu Zachód odpowiedział sankcjami, ale Rosja nie odniosła żadnych poważniejszych konsekwencji.
Fatalną rolę odegrały prowokacje dokonane przez rząd Zełeńskiego. Po obaleniu w 2014 roku Janukowycza, władze Ukrainy otwarcie dążyły do dołączenia do NATO i UE. Dowodzi tego na przykład treść konstytucji kraju z 2020 roku.
Jak zaś pisało Der Funke w innym tekście:
Obecny prezydent Ukrainy, Zełeński, jako outsider i antynacjonalista z łatwością odniósł triumf w wyborach w 2019 roku, mając za przeciwnika oligarchę Poroszenkę. Tym niemniej, gdy zaczął rządzić, uległ presji wywieranej na niego przez Prawy Sektor i zachodnich imperialistów, stając się de facto ich narzędziem. Dokonał reakcyjnej reformy prawa pracy i ułatwił zagranicznym inwestorom dostęp do nadającej się do uprawy ziemi (co wiązało się między innymi z naciskami Zachodu dotyczącymi spłaty pożyczek od MFW). Tym samym prezydent, obecnie przedstawiany jako bohater, jest równe skorumpowany co reszta elit ukraińskich. Kolejnym dowodem na to jest współudział Zełeńskiego w spółkach offshoring’owych (co udowodniły słynne Pandora Papers).
Rząd Zełeńskiego pragnął z ogromną chęcią dołączyć do NATO, starając się z zapałem o członkostwo Ukrainy w sojuszu. W związku z tym (cytując stanowisko Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej):
Rosja zasadnie z punktu widzenia swoich interesów widzi potencjalne członkostwo Ukrainy w NATO jako zagrożenie. Powierzchownie patrząc, można by rzec, żeto mylne stwierdzenie, bowiem inne kraje graniczące z Rosją są członkami NATO. To oznaczałoby jednak niezrozumienie głównego aspektu problemu. Obecna sytuacja to rezultat dekad ekspansji na wschód imperializmu zachodniego, otaczające z każdej strony Rosję, która stara się teraz Zachód odepchnąć od siebie.
Dla Unii Europejskiej Ukraina jest istotna ze względu na 30 kluczowych surowców (m.in. lit i kobalt), które można tam wydobywać. Unia widzi Ukrainę głównie jako kolonię, w której wydobywa się cenne surowce. Niemiecki przemysł chce stworzyć „porozumienie bateryjne” z Ukrainą, budując opłacalną produkcję baterii do aut w Europie, aby móc rywalizować z Chinami i USA. Niemieccy kapitaliści widzą też możliwość uczynienia z Ukrainy dostawcy wodoru. Zapotrzebowanie na wodór rośnie zaś wraz z przystosowywaniem się przemysłu do wymagań klimatycznych. Co najważniejsze, Ukraina stanowi dla UE źródło taniej siły roboczej. Niemcy to drugi najistotniejszy partner gospodarczy w Unii poza Polską, nawet jeśli ilość towarów, jakimi handlują między sobą te dwa państwa, nie jest bardzo wysoka. Ukraina mimo wszystko jest niesamowicie zależna od Unii Europejskiej, najważniejszego partnera handlowego kraju, z którym obraca 40% wszystkich wymienianych przez siebie towarów. Ukraina dostarcza do Niemiec głównie tekstylia, metale i produkty chemiczne. Niemiecki kapitał posiada na Ukrainie ponad tysiąc firm i jest drugim co do wielkości największym inwestorem w tym kraju.
Rosja: najpierw wyżerka, potem kwestie etyczne
Postawa niemieckiej klasy rządzącej wobec Rosji jest niejednoznaczna. Po długich próbach pogłębienia stosunków handlowych relacje między tymi państwami a tym samym stosunki gospodarcze między nimi, pogorszyły się w związku z wydarzeniami na Ukrainie w 2014 roku. Dzisiaj, 42 procent mniej niemieckich firm jest obecnych w Rosji, aczkolwiek ich liczba i tak wynosi ponad 3600. Przede wszystkim duże korporacje takie jak Daimler Truck, Siemens, BMW, VW, Mercedes-Benz, Bayer, Henkel czy Continental produkują swoje towary w Rosji, gdzie zainwestowały miliardy, budując swoje fabryki. Przykładowo, firma Mercedes-Benz zainwestowała około ćwierć miliarda euro w 2019 roku w zakłady produkcyjne w Rosji.
Według Federalnego Biura Statystycznego Niemiec, Rosja i Niemcy wymieniły między sobą w 2021 roku towary warte prawie 60 miliardów euro. Niemcy importowały dobra warte ponad 33 miliardy euro z Rosji, zaś do Rosji wyeksportowano dobra warte prawie 27 miliardów euro. Te dwa państwa obracają między sobą głównie surowce, maszynerię i pojazdy. Niemcy w głównej mierze importują ropę naftową i gaz ziemny- w 2021 roku warte 19,4 miliarda euro. Rosja dostarczała do RFN-u głównie metale (warte 4,5 miliarda euro- 72% więcej niż w 2020 roku), ropę naftową i produkty koksownicze (2,8 miliarda euro- 23% wzrostu) oraz węgiel (2,2 miliarda euro- aż 153% wzrostu). Niemcy eksportowały do Federacji Rosyjskiej głównie maszynerię (o wartości 5,8 miliarda euro- około 6% więcej względem 2020 roku), pojazdy silnikowe i części do nich (4,4 miliardy euro- 32% wzrostu) i produkty chemiczne (3 miliardy euro, wzrost o prawie 20%). Toteż w 2021 roku Rosja była czwartym najważniejszym partnerem importowym dla Niemiec oraz piątym najważniejszym państwem eksportowym dla Niemiec poza UE.
Zależność niemieckiej gospodarki od rosyjskiej ropy i rosyjskiego gazu jest widoczna jak na dłoni wobec projektu Nord Stream 2. Burżuazyjne media przez lata roniły krokodyle łzy w związku z rosyjską agresją i ingerencją w politykę Ukrainy, a w międzyczasie klasa rządząca zabezpieczała swoje interesy, nawołując do konstrukcji nowego gazociągu prowadzonego po dnie Morza Bałtyckiego. Dla burżuazji kluczowe były upewnienie się, iż kryzys na Ukrainie nie uniemożliwi dostaw gazu do Niemiec oraz, co istotne, klasie rządzącej zależało na importowaniu gazu znacznie taniej, unikając opłat tranzytowych nakładanych przez Ukrainę (opłaty te stanowią ważne źródło dochodu dla ogarniętego obecnie wojną państwa). Ponadto gazociąg Nord Stream 2 umożliwiłby Niemcom zostanie ważnym centrum handlu gazem. Dodatkowo gazociągiem mógłby być dostarczany w przyszłości wodór. Dlatego właśnie firmom takim jak Wintershall Holding i Uniper zależy tak bardzo na tymże gazociągu i wciąż chcą finansować jego dalszą budowę.
Ponadto Oliver Hermes, przewodniczący Komitetu do spraw Wschodnioeuropejskich Relacji Ekonomicznych, zażądał ukończenia budowy Nord Stream 2. W sierpniu 2021 roku stwierdził: „Budowa Nord Stream 2 nie może być podważana, nawet przez nowy rząd federalny”. Co ciekawe, Partia Zielonych (współtworząca obecnie koalicję rządząca z SPD i FDP) podczas kampanii wyborczej do Bundestagu rok temu wyrażała otwarty sprzeciw wobec działań Chin i Rosji, co z kolei mocno rozgniewało niemieckich kapitalistów. Nie powinno to dziwić, skoro Chiny to najważniejszy partner handlowy Niemiec poza Unią Europejską. Według Niemieckiego Federalnego Biura Statystycznego: „W 2021 roku, zgodnie ze wstępnymi danymi, między Niemcami a Chińską Republiką Ludową wymieniono towary warte 245,5 miliarda euro”.
Klasa rządząca wie doskonale, iż w jej własnym interesie jest bronić swej sfery wpływów w Europie przed Chinami. Dlatego też prowadzi dwutorową politykę w tej kwestii. Wcześniej wspomniany Komitet do spraw Wschodnioeuropejskich Relacji Ekonomicznych zażądał, żeby Unia Europejska „zaprezentowała atrakcyjne oferty finansowe projektów infrastrukturalnych państwom Azji Środkowej i Europy Wschodniej, aby te miały realną alternatywę wobec chińskiej inicjatywy Jednego Pasa, Jednej Drogi”.
Konflikt interesów u samego szczytu
Zależność niemieckiego kapitału od eksportu zmusza klasę rządzącą do szukania bardziej niezależnej roli w sporze imperialistów. Niemiecki kapitał jest zbyt potężny, by mógł zadowolić się samą Europę, toteż konieczne dla niego jest stanie się dominująca siłą na całym świecie. Nie jest w stanie tego osiągnąć na własną rękę. Właśnie dlatego tak bardzo opiera się na Unii Europejskiej, którą wykorzystuje instrumentalnie do realizacji swych interesów. Lecz Unia jest pogrążona w kryzysie, którego zażegnanie nie jest na razie możliwe. Putin stara się wykorzystać takie położenie Niemiec i dotychczas odnosił drobne sukcesy. Udało mu się skłócić ze sobą europejskich członków NATO, a także obrócić ich częściowo przeciwko USA.
Ale klasa niemieckich kapitalistów oraz reprezentujący ich rząd mają w obecnym konflikcie własne powody, dla których działają niezwykle dyplomatycznie, starając się, by kapitał niemiecki stracił jak najmniej na inwazji rosyjskiej. Zależność niemieckiego kapitału od eksportów to jego pięta achillesowa. Wszystkie imperialistyczne potęgi, które są w jakikolwiek sposób zaangażowane w wojnę na Ukrainie, to ważni partnerzy handlowi RFN- Unia Europejska, Federacja Rosyjska, Stany Zjednoczone i Chiny.
Niemiecka klasa kapitalistów lawiruje między tymi stronnictwami. Przez długi czas rząd wstrzymywał się z nakładaniem na Rosję sankcji, przykładowo nie zdecydował się na wyrzucenie wszystkich rosyjskich banków z systemu SWIFT, bojąc się, że Kreml zakręci kurek z gazem, a rosyjski rząd skonfiskuje niemiecki kapitał na terenie swego kraju. Niektóre przedsiębiorstwa ogłaszają teraz, że wycofują się z Rosji, lecz nie jest to powszechna tendencja. Czas pokaże, jak dużo firm podąży tą drogą. Dla wielu z nich wycofanie się z Rosji oznaczać będzie utratę ważnych ośrodków i ośrodków produkcji. Uniper, Eon, Stada, Metro, Henkel oraz inne mniejsze przedsiębiorstwa ogłosiły, że nie zaprzestaną swoich działań w Federacji Rosyjskiej.
Do momentu, w którym zwycięstwo Putina w wojnie będzie wykluczone, niemiecki kapitał będzie gotów pójść o krok dalej i zaakceptować znacznie większe straty finansowe, jeśli w efekcie rosyjski imperializm dozna w związku z tym jeszcze większych strat. Stawką jest zabezpieczenie niemieckiej supremacji w Europie Wschodniej. Z takiej pozycji niemieccy kapitaliści będą decydować o każdym podejmowanym przez siebie kroku w tej wojnie. Wszystkie kroki podejmowane przez niemieckie władze – sankcje, wojskowe i finansowe wsparcie dla Ukrainy, wysłanie dodatkowych wojsk do państw stanowiących wschodnią granicę NATO i agresywne stanowisko antyrosyjskie, związane są z zabezpieczaniem niemieckiego prymatu w Europie Wschodniej. Niemieckie władze nie zamierzają jednak podjąć żadnych dodatkowych oraz bardziej prowokacyjnych kroków.
Powinniśmy być też gotowi na to, że firmy, które z powodu wojny ponoszą straty, zaczną domagać się uspołecznienia tychże strat. To ma na przykład miejsce w Austrii, gdzie pierwszy duży bank ogłosił bankructwo. Możliwą opcją zdaje się być wykorzystanie publicznych pieniędzy do uratowania go od ostatecznego upadku. Wołania wielkich firm o rządowe pakiety pomocowe mogą się niedługo stać codziennością, także w Niemczech. Zgodnie z tymi rozpaczliwymi błaganiami, patriotycznym obowiązkiem jest dla niemieckiej klasy robotniczej płacenie za to, by wyzyskujące ją firmy nie upadły i by mogły dalej konkurować na rynku. Takie kroki ze strony władz powinny być przez marksistów odrzucone. Firmy te powinny zostać wywłaszczone i przejść pod robotniczą kontrolę, by chronić miejsca pracy, a nie zyski kapitalistów.
Sankcje nakładane przez władze w Berlinie to środek, który odczuje na własnej skórze głównie rosyjska klasa robotnicza. To z kolei ułatwi Putinowi przekonanie części rosyjskiej populacji do jego propagandy. Aby zyskać poparcie dla wywołanej przez siebie wojny, przedstawi on bowiem zachodnie sankcje jako atak na Rosjan. Sankcje stanowią dla rosyjskiego proletariatu przeszkodę w walce z reżimem Putina i rosyjskim kapitalizmem. Agitowanie za nałożeniem przez niemiecki rząd sankcji na Rosję jest niczym innym, a stawaniem po tej samej stronie barykady ze swoim własnym, imperialistycznym do szpiku kości rządem. Nie możemy wyrażać poparcia dla niemieckiego kapitalizmu i niemieckiego rządu, albowiem działanie takie pokłada nadzieje w reakcyjnych przywódcach i przesłania fakt, iż jedynie klasa robotnicza może walczyć z Putinem i oligarchami.
Wojna: doskonała okazja dla kapitału
Niemiecki rząd i klasa rządząca starały się zapobiec wojnie. Pod żadnym pozorem nie oznacza to, że zależy im na „pokoju”, „demokracji” i „wolności”. Po prostu zależało im na użyciu dyplomatycznych środków w celu otrzymania jak najkorzystniejszej dla siebie oferty. Karygodnym byłoby zapomnieć, że niemieckie władze współfinansują i wspierają politycznie wojnę domową na Ukrainie, wojnę, która trwa już osiem lat. Ataki przeciwko ludności rosyjskojęzycznej oraz ucisk, jaki ją dotyka we Wschodniej Rosji, szczególnie w Donbasie, jest niezaprzeczalnym faktem. Szczególnie nikczemną rolę odgrywa w tej sytuacji faszystowski Batalion Azow. Wspomniana wojna kosztowała życie ponad 14 000 osób. Tysiące osób zostało rannych, jeszcze więcej musiało opuścić swój dom. Niemieccy kapitaliści zabiegają o względy reakcyjnego rządu Ukrainy. Popierali oni częściowo lub tolerowali infiltracje instytucji państwowych i wojska przez faszystów, którzy widzą siebie jego spadkobierców nazistowskiego kolaboranta Stepana Bandery. Obecnie niemieckie władze cynicznie wykorzystują cierpienie setek tysięcy Ukraińców dla swych własnych imperialistycznych celów.
Teraz kiedy wojna jest faktem dokonanym, niemiecki kapitał i rząd wykorzystują okazję, by wreszcie oficjalnie przepchnąć program militaryzacji kraju, na który szykowali się latami. Inwazja rosyjska jest idealnym pretekstem dla rozbudowy i modernizacji niemieckiego wojska. Pozycja niemieckiego imperializmu zabezpieczonego przez nowocześniejszą i liczniejszą Bundeswehrę będzie znacznie silniejsza. Jak stwierdził minister finansów Christian Lindner: „Uczynimy z Bundeswehry jedną z najnowocześniejszych armii w Europie. Nasze wojsko musi być silne, aby nikomu nie przeszło przez myśli zagrozić nam czy naszym sojusznikom”.
Dlatego kanclerz Olaf Scholz ogłosił, iż przeznaczy 100 miliardów euro na specjalny fundusz na rzecz Bundeswehry i podniesie roczne wydatki na wojsko do ponad 2 procent PKB (tym samym spełniając wymagania natowskie). Ten krok stanowił bezpośrednie zaproszenie dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Szef Niemieckiego Stowarzyszenia Sektora Obrony i Bezpieczeństwa, Hans Christoph Atzpodien, natychmiast ogłosił zamówienia. Akcje koncernów zbrojeniowych nagle poszybowały w górę. Rheinmetall od razu zaoferowało rządowi pełny pakiet sprzętu wartego około 42 miliardy euro. Hensoldt również zapewnia, iż szybko zaprezentuje władzom ofertę. Inwestorzy i przedsiębiorstwa starają się skorzystać z okazji, jak najszybciej składając władzom swoją ofertę i próbując wyrwać jak największy urywek z wyznaczonych przez rząd 100 miliardów euro. Raduje ich nie tylko modernizacja Bundeswehry, lecz także potwierdzenie dostaw sprzętu na Ukrainę przez władze Unii Europejskiej.
Obecne wydarzenia to zwrot o 180 stopni w polityce zbrojeniowej i zagranicznej niemieckiej klasy rządzącej. Obecnie może uwolnić się od ciężaru „historycznej świadomości”. Poprzednio koniecznym był ostrożniejszy stosunek do zbrojenia niemieckich wojsk wobec opinii publicznej i pamięci historycznej. Teraz, w imię „ochrony demokracji i wolności”, niemiecka klasa rządząca może się zbroić i wydawać miliardy na nowe wyposażenie dla wojska. Obecny rozwój sytuacji zwiększy tylko imperialistyczne ambicje klasy rządzącej i otworzy jej możliwości bardziej agresywnego działania na arenie międzynarodowej.
Jednak wojskowy sprzęt i broń musi być przez kogoś obsługiwana. Wojsko potrzebuje żołnierzy. Odkąd pobór do wojska niemieckiego zawieszono w 2011 roku, Bundeswehrze brakuje rekrutów. Niemieckie wojsko sięga po różne metody mające na celu zachęcenie do zaciągnięcia się do wojska. W mediach społecznościowych rozpoczęto liczne kampanie zachęcające do wstąpienia do Bundeswehry. Rok temu rozpoczęto projekt o nazwie „Twój rok dla Niemiec”- wprowadzono dobrowolną służbę w służbach bezpieczeństwa wewnętrznego. Zachodzące zmiany stanowią poważne wyzwanie dla niemieckiej klasy rządzącej, rola Bundeswehry zaś podlega znacznym zmianom, także w stosunku do imperializmu niemieckiego. Możliwym staje się przywrócenie w Niemczech obowiązkowej służby wojskowej. Burżuazyjne media i rząd rozsiewają panikę wojenną, przedstawiając atak Rosji na Ukrainę jako atak na „nas”. Często w kapitalistycznych środkach przekazu pojawiają się głosy, iż Putin nie bałby się nawet zaatakować NATO. To niedorzeczne kłamstwa – nie jest to w jego interesie. Lecz strach przed wojną powoduje u ludzi strach oraz zapewnia poczucie „jedności narodowej”. W takiej sytuacji łatwiej jest też propagować militaryzację, zasłaniając się patriotycznym przekazem.
Strach przed wojną i jego jednoczące efekty są też korzystne dla władz także w związku z trudną sytuacją pandemiczną. Zarządzanie kryzysem ze strony rządu naruszyło zaufanie ludzi wobec władz, które podejmowały kroki mające w głównej mierze na celu zabezpieczyć interesy kapitalistów. Wojna stanowi doskonałe wytłumaczenie trapiących niemiecką gospodarkę problemów – inflację, wzrost cen energii. Wspomniana militaryzacja i olbrzymie wydatki na wojsko, za które to zapłaci z własnej kieszeni klasa robotnicza, to patriotyczny gest mający na celu walkę o „demokrację” i „wolność”. Lindner powiedział w wywiadzie z regionalną siecią nadawczą SWR, iż: „Musimy zadbać o to, by ludzie pracowali i chcieli pracować nadgodziny”, ostatecznie „obywatele” (czyli klasa robotnicza) będą musieli zapłacić za „wysiłki” związane z militaryzacją, bowiem niemieckie firmy muszą być zdolne do konkurowania z innymi na zagranicznych rynkach.
To wszystko jest rozumowaniem reakcyjnym. Działania władz niemieckich oznaczają przeniesienie jeszcze większych zasobów (także ludzkich) do produkcji broni i sprzętu wojskowego. Zamiast unowocześniania szkolnictwa, walki z kryzysem w służbie zdrowia, rozwijania odnawialnych źródeł energii czy przystosowywania społeczeństwa do zmian klimatu, władze wydają miliardy na siły zbrojne. My jako marksiści musimy walczyć z militaryzacją, która stanowi przygotowania do kolejnego rozlewu krwi i ofensywnych działań Bundeswehry w interesie imperializmu Unii Europejskiej oraz NATO.
Umierając za niemiecki kapitał
Jak na razie wydaje się, iż żaden niemiecki żołnierz nie zginie w imperialistycznym konflikcie na Ukrainie. Klasa rządząca nie chce wojny między NATO, a Rosją. Konflikt tego typu zrównałby kontynent europejski z ziemią, nie mówiąc już o konsekwencjach, jakie miałby dla gospodarki. Władze Niemiec liczą na to, że Putin i oligarchowie stracą na rozpoczętej przez siebie wojnie, w której to Ukraina, broniąc się przed Rosją, walczy też w imieniu NATO i UE. Niemcy, NATO i Unia Europejska zapewnią wszystkie wystarczające środki, aby uczynić tę wojnę jak najdłuższą i jak najbardziej kosztowną dla Rosji. Są skorzy finansować zabezpieczenie rządu Zełeńskiego ze względu na chęć poszerzenia swych wpływów na Ukrainie oraz chęć osłabienia imperializmu rosyjskiego. Nie ma sensu przesadnie spekulować nad tym kiedy wojna się zakończy i jak dokładnie będzie przebiegała. Inwazja rosyjska nie trwa długo, a Rosja nie pokazała jeszcze całości swych możliwości militarnych.
W świetle tych wydarzeń należy też rozpatrywać prośbę Zełeńskiego o dołączenie Ukrainy do Unii Europejskiej. Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej stwierdziła, że; „Z biegiem czasu Ukraina dołączy do nas. Kraj ten należy do naszej wspólnoty i chcemy, by do niej dołączył”. Gest ten ma na celu podbudować morale rządu ukraińskiego oraz ludzi biorących udział w walkach po stronie ukraińskiej. Te komentarze nie znaczą, iż Ukraina zostanie w najbliższym okresie – lub w ogóle – członkiem Unii. Ursula von der Leyen mówi, iż Ukraina może stać się członkiem UE „w przyszłości”, rzecz jasna w przyszłości bliżej nieokreślonej. Do tego czasu Ukraińcy będą zmuszeni do umierania za niemiecki kapitał. By jednak podtrzymać morale, UE obiecało Ukrainie 1,2 miliarda euro w postaci doraźnej pomocy oraz 120 milionów euro w postaci grantów.
Co musimy podkreślić, to że mająca miejsce na Ukrainie wojna jest kompletnie reakcyjna i nie możemy poprzeć żadnej ze stron. Burżuazyjne media i Ukraina prezentują ten konflikt jako wojnę przeciwko „naszym wartościom”, przeciwko „demokracji” i „wolności”. Annalena Baerbock (minister spraw zagranicznych RFN-u i prominentna polityczka Partii Zielonych) jest głównym głosem propagandy tego typu. Podąża ona szlakiem wyznaczonym wcześniej przez partyjnego kolegę Joschkę Fischera, który w 1999 roku był jednym z największych zwolenników niemieckiej interwencji w wojnie w Kosowie. Interwencja ta, która była niezgodna z prawem międzynarodowym, miała na celu poszerzenie niemieckich wpływów na Bałkanach. Na przestrzeni kilku miesięcy Zieloni pokazali swoją prawdziwą twarz, okazało się, że niczym nie różnią się od reszty burżuazyjnych ugrupowań. Ostatnimi czasy prowadzili taką samą narrację jak inne największe burżuazyjne stronnictwa Niemiec- CDU, FDP i SPD, do reszty skorumpowane i przeżarte przez kapitalizm. Poprzez swą demagogię, Baerbock posłusznie rozsiewa strach i dąży do zmniejszenia animozji między klasą robotniczą, a kapitalistami. Wszystko to, by opinia publiczna popierała niemieckie wsparcie dla wojny. Czyniąc tak Baerbock wraz z całym rządem moczy swe ręce we krwi Ukraińców.
Za całą retoryka i za wzniosłymi hasłami rządu niemieckiego stoją jednak chłodne ekonomiczno-biznesowe kalkulacje. Kiedy burżuazyjni politycy mówią o „naszych wartościach”, mają oni na myśli ekonomiczne i polityczne interesy klasy rządzącej. Chodzi im jedynie o zysk. Część kapitalistów będzie musiała się liczyć ze stratami, zaś część z nich może liczyć na olbrzymie dochody. Musimy to powiedzieć jasno i otwarcie: niemiecki kapitał pozwala Ukraińcom ginąć za swoje własne interesy. Dla kapitalistów w Europie, szczególnie w Niemczech, wojna na Ukrainie to „wojna zastępcza” NATO i UE przeciwko Rosji. NATO, Unia Europejska i niemiecki imperializm starają się w tym konflikcie ugrać jak najwięcej dla siebie kosztem ludu Ukrainy.
Znajdując się w komfortowej sytuacji, elity te przyglądają się spokojnie z boku wojnie, do wybuchu której same walnie się przyczyniły i przez która tysiące Ukraińców straciło życie. Dostarczanie broni na Ukrainę przez Niemcy nie zakończy tego konfliktu, a tylko przedłuży go. Dostawy sprzętu wojskowego jedynie uzbroją głównych wrogów ukraińskiej klasy robotniczej- państwo ukraińskie, rząd Zełeńskiego, oligarchów i faszystowskie bojówki. Nie przyniosą one Ukraińcom wolności i demokracji. Jeśli ukraińska klasa robotnicza powstanie przeciwko własnemu rządowi, broń dostarczona władzom kraju zostanie z pewnością użyta przeciwko niej. Co ważne, sprzęt wojskowy wysłany przez Unię Europejską ukraińskiemu wojsku z pewnością znajdzie się w rękach neonazistowskich bandytów, którzy, jeśli Ukraina wyjdzie z konfliktu zwycięsko, będą dobrze uzbrojoną i zaprawioną w boju reakcyjną siłą. Głównym zadaniem ukraińskich robotników jest walka z ich własną klasą kapitalistów. My zaś nie możemy popierać dozbrajania wroga klasowego.
Wróg jest w domu!
Klasa rządząca Niemiec jest współwinna tej wojnie. Ze swoimi imperialistycznymi aspiracjami i obecnymi militarystycznymi zapędami stanowi zagrożenie dla robotników zarówno w Niemczech, jak i poza ich granicami. Tak długo jak ta pasożytnicza kasta będzie u władzy, tak długo niemożliwy będzie globalny pokój. Ukrainie pokoju nie zapewni ani NATO, ani Unia Europejska. Imperialistyczny pokój to zaś farsa- oznaczać będzie kontynuację wojny na inne sposoby, lub najzwyczajniej w świecie- krótkotrwałe zawieszenie broni.
Opisana powyżej rola niemieckiej klasy rządzącej w imperialistycznej walce o rynki zbytu i sfery wpływów wymaga od marksistów oraz całej niemieckiej klasy robotniczej prowadzenia nieprzejednanej walki przeciwko ich własnej klasie kapitalistów. Jeśli zależy nam na zerwaniu z militaryzmem, imperializmem i wojną, musimy walczyć z niemieckim kapitalizmem. Walka przeciwko Putinowi i rosyjskim kapitalistom to zadanie rosyjskiej klasy robotniczej. Naszym zadaniem jest walka o socjalistyczną rewolucję w Niemczech. Pokój, postęp i prawdziwa demokracja, służąca interesom ludzi nie są w stanie istnieć w ciasnych ramach kapitalizmu, a tym samym w ramach Unii Europejskiej czy też NATO. Mogą one jedynie kwitnąć i rozwijać się w Zjednoczonych Socjalistycznych Stanach Europy i w świecie dążącym do socjalizmu. W tym celu zaś należy się organizować i rozwijać siły rewolucyjnego marksizmu, najpotężniejszego narzędzia klasy robotniczej.
Obecnie można odnieść pesymistyczne wrażenie, że klasa rządząca jest silniejsza i zjednoczona, a pęknięcia w strukturze Unii Europejskiej czy NATO – zasklepione. Lecz w chwili, gdy klasa robotnicza powstanie przeciwko tej tyranii, znikną wszelkie pozory stabilności. Głęboki kryzys kapitalizmu oraz jego sprzeczności obnażone przez pandemię koronawirusa dają uciśnionym wystarczająco dużo powodów do walki przeciwko obecnemu porządkowi. Obecna wojna na Ukrainie to zaś kolejny dowód na dogłębny kryzys systemu kapitalistycznego. Stanowi też ona punkt zwrotny w historii nowożytnej Europy. Na Stary Kontynent zawitało ponownie kapitalistyczne barbarzyństwo w postaci imperialistycznej wojny. Wydarzenia ostatnich lat- kryzys ekonomiczny i klimatyczny, pandemia koronawirusa oraz wojna zaczynają mocno oddziaływać na świadomość polityczną mas. Z czasem coraz więcej osób pojmie, iż kapitalizm nie ma przyszłości, a jego miejsce jest na śmietniku historii. Część osób jest już tego doskonale świadoma. Jako marksiści musimy więc zaoferować jak najszerszej rzeszy osób program obfitujący w perspektywy pozbycia się tego przestarzałego systemu politycznego. Do tego potrzebna też jest organizacja, które podoła takiej misji.
Oryginalnie opublikowane przez Der Funke – niemiecką sekcję Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej
Tłumaczenie: tow. Cezary Karpiński