4 grudnia listopada 1892 roku urodził się Francisco Franco. Stał się później najważniejszą postacią dwudziestowiecznej historii Hiszpanii. Przez prawie cztery dekady ten niskiego wzrostu wojskowy z galicyjskiego Ferrolu twardą ręką rządził Hiszpanią. Był on przede wszystkim czołową postacią reakcyjnego ruchu, który zdławił hiszpańską rewolucję. Wraz z grupą reakcyjnych generałów, ze wsparciem Mussoliniego, Hitlera oraz Kościoła Katolickiego Franco zamienił Hiszpanię w wielkie cmentarzysko. Brutalnymi represjami fizycznie wyeliminował kwiat hiszpańskiego ruchu robotniczego i skutecznie obronił władzę latyfundystów i fabrykantów. Zadanie ułatwiły mu jednak znacznie błędy polityków hiszpańskiej lewicy oraz działalność Frontu Ludowego.
Po dziś dzień postać generała i jego spuścizna jest w Hiszpanii żywa. Również w Polsce jest to osobistość do której sporadycznie odwołują się niektórzy politycy. Dla wielu najbardziej reakcyjnych postaci na naszej scenie politycznej jest to bohater, który „obronił Hiszpanię przed komunizmem”. Takie stwierdzenie jest kompletną, ahistoryczną bzdurą, lecz znajduje one w kraju takim jak Polska, gdzie lewica jest zupełnie skompromitowana niemały poklask. W Hiszpanii zaś odbiór osoby Franco jest znacznie bardziej negatywny. Już nawet stalinowski satrapa Ceausescu czy przeciętny biurokrata Żiwkow są w swych ojczyznach lepiej odbierani niż Franco, którego apologetów można spotkać pośród polityków związanych z Konfederacją czy Prawem i Sprawiedliwością. Dwadzieścia dziewięć lat temu obrońcą Franco i Pinocheta był „demokrata” Donald Tusk.
Francisco Franco Bahamonde dozgonnie wdzięczna była przede wszystkim hiszpańska burżuazja oraz hiszpańscy obszarnicy. Zamach stanu z 17 lipca 1936 oraz wojna domowa, w której strona nacjonalistów, na czele której stała kilka reakcyjnych generałów opierających się o masowy ruch faszystowski, uratowały pozycję klas posiadających przed zrewolucjonizowanym robotnikami i radykalnie nastawionym chłopstwem. „Biali” wycięli w pień awangardę ruchu proletariackiego, a powstałe na gruzach II Republiki Państwo Hiszpańskie zapewniło bezpieczną pozycję dla rodzimych kapitalistów. Wiele przedsiębiorstw, które ugruntowało swoją pozycję podczas reakcyjnej dyktatury lub wówczas ją zdobyło po dziś dzień stanowi najbogatsze i najprężniej działające firmy w Hiszpanii.
Robotnicy i reakcyjni generałowie
Francisco Franco Bahamonde przyszedł na świat 4 grudnia 1892 roku w galicyjskim Ferrolu, średniej wielkości mieście nadmorskim. Ojciec późniejszego generała był oficerem hiszpańskiej marynarki. Rodzina Franco była dość zamożna. Matka przyszłego dyktatora była gorliwą katoliczką. Zarówno Francisco, jak i dwójka jego braci- Nicolas i Ramon, poszli w ślady ojca rozpoczynając kariery wojskowe. W 1910 roku ten pierwszy ukończył Akademię Piechoty w Toledo. Cztery lata później został powołany do Maroka, którego północna część stanowiła protektorat hiszpański. Hiszpańska okupacja spotykała się z energicznym oporem lokalnych mieszkańców. Zadaniem africanistas (zwyczajowe określenie hiszpańskich oficerów walczących w Maroku) było tłumienie tychże buntów. Wojskowi zwalczający „niesubordynację” lokalnych plemion często stawali się bardzo bezwzględni i brutalni. Walki w pustynnym Maroku wiązały się dla wielu oficerów z wielkim ryzykiem, łatwo było zarówno o śmierć na polu walki, jak i o promocję. W przypadku Franco miał miejsce ten drugi scenariusz.
W międzyczasie Hiszpania zmieniała się diametralnie. W 1898 roku upadło jej imperium kolonialne- straciła bowiem Kubę i Filipiny. Wydarzenia te były wielkim ciosem dla konserwatywnej części społeczeństwa. Na przełomie wieków kraj intensywnie się uprzemysławiał. Istniały wówczas już prominentne organizacje ruchu robotniczego, przede wszystkim socjalistyczna partia PSOE (Partido Socialista Obrero Español- Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza, zwana często po prostu Partią Socjalistyczną). W 1910 powstała też słynna konfederacja bliskich anarchizmowi związków zawodowych, czyli CNT (Confederación Nacional de Trabajo- Krajowa Konfederacja Pracy). Ruch anarchistyczny był w kraju dość silny, część anarchistów optowała za „propagandą czynu”, czyli bezsensownym terrorem indywidualnym. Duży problem w kraju stanowiła sytuacja na wsi- niemałą część populacji stanowili nieposiadający ziemi robotnicy rolni, tak zwani jornaleros, robotnicy dniówkowi. Do głosu na początku XX wieku dochodził też nacjonalizm baskijski i kataloński. Regiony te były jednymi z najbardziej uprzemysłowionych terenów Hiszpanii. Chęć uniezależnienia się od Madrytu była obecna zarówno w kręgach mieszczańskich jak i robotniczych.
Hiszpania nie brała udziału w I wojnie światowej. Klasy panujące były podzielone między zwolenników Ententy i sympatyków kajzerowskich Niemiec, zaś król Alfons XIII mając powiązania rodzinne z dworami po obu stronach konfliktu optował za neutralnością. Choć kraj uniknął wmieszania się w imperialistyczną rzeź i z początku korzystał na tym gospodarczo, w 1917 ogarnął go kryzys społeczno-polityczny. Na jaw wyszły sprzeczności między konserwatywną częścią klasy panującej związanej z ziemiaństwem oraz postępową burżuazją. Dodatkowo do głosu chcieli dojść wojskowi. Robotnicy też uaktywnili się politycznie. Latem Hiszpanię ogarnął strajk generalny zorganizowany przez PSOE, związany z nią związek zawodowy UGT (Unión General de Trabajadores- Powszechny Związek Robotników) i CNT. Na jego czele stali przywódcy robotniczy, którzy później odegrali znaczącą rolę podczas wojny domowej- Francisco Largo Caballero (późniejszy premier II Republiki) i Julian Besteiro. Strajk został brutalnie stłumiony przez władze, zginęło kilkudziesięciu robotników, a przywódcy zostali wtrąceni do więzienia.
Wiatru w żagle hiszpańskiej klasie robotniczej dał triumf rewolucji październikowej. W latach 1918-1920 nastąpił wyraźny wzrost aktywności strajkowej. Szczególnie widoczny był on w południowej Andaluzji. W Katalonii zaś coraz częstsze były strzelaniny między robotnikami, a reprezentantami szefostwa. W 1921 roku powstała kluczowa dla hiszpańskiej lewicy partia. Wobec niechęci kierownictwa PSOE do dołączenia do III międzynarodówki z partii wyłamało się jej radykalne skrzydło. Powstała w ten sposób PCE (Partido Comunista de España)- Komunistyczna Partia Hiszpanii, która podczas wojny domowej odegrała świadomie zdradziecką rolę. Polityczna działalność robotników niepokoiła niezmiernie hiszpańską klasę panującą. Latem 1921 roku hiszpańskie wojska poniosły koło miasteczka Annual w Maroku porażkę z lokalnymi plemionami Rifenów. Triumf ten zachęciły mieszkańców północnego Maroka do założenia Republiki Rifu. Wrzące nastroje społeczne, szczególnie pośród proletariuszy oraz trudna sytuacja militarna w Afryce stanowiły tło wojskowego zamachu stanu z 1923 roku, kiedy to by „zaprowadzić porządek” i „zwalczyć korupcję” do władzy doszedł andaluzyjski arystokrata, generał Miguel Primo de Rivera. Rozpoczął się siedmioletni etap rządów bonapartystycznych w Hiszpanii.
W międzyczasie kariera Francisco Franco rozwijała się w Maroku. W 1920 roku w protektoracie powstała Hiszpańska Legia Cudzoziemska, wzorem której była francuska Legia Cudzoziemska. Na jej czele stanął Jose Millan Astray, zaś jego zastępcą został właśnie Franco. Trzy lata później, już jako podpułkownik, przyszły Caudillo (hiszpańskie określenie na przywódcę polityczne wywodzącego się z kręgów wojskowych) objął dowództwo nad formacją. W 1921 wraz z powstaniem Republiki Rifu wzrosła intensywność walk wojsk hiszpańskich z lokalnymi plemionami. Ostatecznie po sześciu latach potyczek walczący z wielkim poświęceniem lokalni mieszkańcy zostali pokonani przez wspierane przez Francuzów wojska hiszpańskie. Obie strony dopuszczały się krwawych masakr, zaś Hiszpanie używali przeciwko Rifenom broni chemicznej. Do triumfu Hiszpanów walnie przyczynił się Franco, który w 1926 roku uzyskał rangę generała, co czyniło go najmłodszym wojskowym w Europie z tak wysokim tytułem.
Wraz z Franco przeciwko marokańskim powstańcom walczyło wielu przyszłych przywódców strony nacjonalistycznej, wśród nich Jose Sanjurjo i Emilio Mola. Ludzie ci przyzwyczajeni byli do bezlitosnego traktowania przeciwnika. Boje w protektoracie marokańskim były niezwykle niebezpieczne. Ci, którzy uchodzili w Maroku z życiem zyskiwali szybkie promocje do wysokich stopni wojskowych. Wielu tak zwanych africanistas wywodziło się z rodzin ziemiańskich i monarchistycznych lub tradycyjnie wojskowych. Swych żołnierzy często motywowali do walki nawiązując do dziedzictwa reconquisty, czyli odbicia z rąk muzułmańskich przez katolików Hiszpanii w średniowieczu. Toczące kraj problemy upatrywali w upadku niegdyś wielkiego imperium kolonialnego- w przeszłości nie zachodziło nad nim słońce, obecnie zaś by go obronić należało toczyć boje na śmierć i życie z średnio uzbrojonymi koczownikami z północnego Maroka. Rozkład imperium oraz toczące Hiszpanie problemy upatrywali w ideach burżuazyjnego i drobnomieszczańskiego liberalizmu oraz w silnym, bojowo nastawionym ruchu proletariackim.
Republika
Nadejście trzeciej dekady dwudziestego wieku przyniosło w Hiszpanii olbrzymie zmiany. Na początku roku 1930 upadła dyktatura Miguela Primo de Rivery. Choć z początku jego plany wielkich publicznych inwestycji przysporzyły mu niemałą popularność, dyktator nie umiał poradzić sobie z kryzysem 1929 roku, który w dość agrarnej Hiszpanii połączony był z nieurodzajem rolnym. Społeczeństwo zaczynało pałać coraz to większą niechęcią do monarchii. Dla liberalnej burżuazji była ona, wraz z klerem, Kościołem Katolickim oraz rozległą, reakcyjną armią, przeszkodą w samodzielnym panowaniu. Przywódcy socjalistyczni, szczególnie z PSOE uznawali republikę za formę rządów w ramach której łatwiej o realizację postulatów ruchu robotniczego. Latem 1930 roku w San Sebastian powstało porozumienie drobnomieszczańskich i burżuazyjnych stronnictw republikańskich (wśród nich znalazły się również partie dążące do zwiększenia autonomii Katalonii). Większość uczestniczących w nim polityków i partii objęło później stanowiska w pierwszym rządzie II Republiki. Byli oni w kontakcie z wojskowymi, którzy próbowali zimą wzniecić antymonarchistyczne powstanie. Upadło ono jednak, a jego liderzy- Fermín Galán i Angel Garcia Hernandez zostali rozstrzelani. W kwietniu następnego roku triumf republikańskich stronnictw w wyborach lokalnych zmusił klasy panujące do poświęcenia króla Alfonsa XIII. Powstała II Republika.
Dla konserwatywnej części burżuazji, ziemiaństwa, arystokratów, wojskowych wywodzących się z klas panujących czy dla kleru powstanie II Republiki było niezmiernie niebezpieczne. Liberalna burżuazja, chcąc dla poprawienia swej pozycji osłabić feudalne struktury czy rolę kościoła optowała za reformą rolną i rozdziałem kościoła od państwa oraz odebraniem Kościołowi licznych posiadłości ziemskich. Co ważne, liberalna republika była znacznie łatwiejszym gruntem do działania dla robotników i organizacji socjalistycznych. W wyborach 1931 roku najwięcej głosów otrzymało PSOE (prawie ¼ głosów), sukces odniosły też burżuazyjne partie republikańskie- bardziej prawicowa Partia Radykalna oraz tzw. Partia Radykalna Socjalistyczna. Powstał koalicyjny rząd lewego skrzydła burżuazji hiszpańskiej z socjalistami z PSOE. Koalicja z partiami, którym zależało głównie na pozbyciu się z Hiszpanii jedynie pozostałości feudalnych, by poprawić położenie burżuazji była taktyką błędną i zgubną. W tamtych realiach zupełnie możliwe i wręcz wskazane było budowanie niezależnego klasowego ruchu opartego o żywotne interesy klasy robotniczej. Należało walczyć o rewolucję robotniczą, a nie wchodzić w skład stosującego półśrodki rządu burżuazyjnych i drobnomieszczańskich liberałów, który opierał swe działania o aparat państwowy przesiąkniętego reakcyjnymi wojskowymi czy urzędnikami. PSOE było jednak partią podzieloną między skrzydło liberalnych reformistów (Indalecio Prieto, Julian Besteiro) oraz deklaratywnie rewolucyjną lewicę z Francisco Largo Caballero na czele. Dodatkowo poziom teoretyczny kierownictwa partii był niezwykle niski.
Pierwsze dwa lata rządów liberałów, radykałów i socjalistów stały pod znakiem kryzysu gospodarczego, niezwykle nieudolnej reformy rolnej (rząd w warunkach kryzysu wypłacał bowiem pokaźne odszkodowania wywłaszczanym latyfundystom), ograniczania roli wojsk, zwiększenia autonomii Katalonii oraz drobnomieszczańskiego antyklerykalizmu. Premier Manuel Azaña, jak przystało na liberalnego intelektualistę nie walczył z rolą kościoła drogą zmian w bazie materialnej. Nie chciał dostrzec, że to poprawa warunków bytowych odwodzi ludzi od reakcyjnego Kościoła Katolickiego. Antyklerykalny charakter II Republiki zaczął też zniechęcać część średniego chłopstwa. Przede wszystkim, sporą część robotników zawiódł sojusz kierownictwa ich organizacji z burżuazyjnymi partiami. Liberalny charakter polityczny II Republiki ułatwiał partiom robotniczym ich działalność, lecz położenie proletariatu nie poprawiało się.
Republikańskie władze popadły też w konflikt z częścią reakcyjnych wojskowych. Widzieli oni, że chwiejne rządy liberalnej burżuazji i dyskredytacja starego porządku związanego z rządami króla niosą za sobą ryzyko rewolucji robotniczej, która może za sobą pociągnąć biednych jornaleros czy również część drobnomieszczaństwa. Azaña w ramach liberalizacji Hiszpanii dążył do reorganizacji i zmniejszenia wojska, oraz „odpolitycznienia” go. Franco, jak i wielu africanistas oraz innych konserwatywnych oficerów z kręgów arystokracji i ziemiaństwa źle odebrało ten krok. W 1932 roku nieudaną próbę zamachu stanu podjął Jose Sanjurjo.
Czarne dwulecie
Rząd Azañi upadł we wrześniu 1933 roku. Stracił zarówno poparcie prawego skrzydła republikańskiej burżuazji, czyli Partii Radykalnej z Alejandro Lerroux na czele oraz, co zrozumiałe, socjalistycznej lewicy. Wybory z listopada 1933 roku przyniosły triumf CEDA (Confederación Española de Derechas Autónomas-Hiszpańska Konfederacja Prawicy Autonomicznej). Na czele tej partii stał zdolny demagog José María Gil-Robles, który otwarcie wyrażał swój zachwyt nazizmem i marszem na Rzym. Sugerował, że „Hiszpanii należy nadać prawdziwą jedność, nowego ducha, ducha totalitarnego”. CEDA w swym programie podkreślała rolę katolicyzmu w polityce oraz postulowała kolaborację klasową- solidarność robotników z fabrykantami w imię jedności i interesu narodowego. Poparcie czerpał pośród ziemiaństwa, arystokracji, konserwatywnej burżuazji, średniego chłopstwa i niezadowolonych z niezdecydowania oraz powolnego działania ruchu robotniczego drobnomieszczaństwa. W wyborach 1933 roku CEDA, jako partia mająca w czasach kryzysu zabezpieczyć interes hiszpańskiej burżuazji, otrzymała ponad pięć razy więcej funduszy na prowadzenie kampanii niż stronnictwa liberalnych republikanów oraz partie proletariackie. CEDA ze względu na charakter klasowy ruchu, masowość (w szczytowym momencie posiadała paręset tysięcy członków) oraz warunki w których powstała podchodziła pod ruch faszystowski.
Wraz z zwycięstwem prawicy w wyborach z 1933 roku zaczęło się tak zwane bienio derecho– czarne dwulecie. Co ciekawe, przez prawie rok CEDA, mimo bycia partią z największą liczbą miejsc w parlamencie nie tworzyła rządu, zamiast tego krótkotrwałe gabinety opierał się o centroprawicową Partię Radykalną. Premierem został jej lider Lerroux. Pod koniec września faszyzująca CEDA została dopuszczona do koalicji rządzącej. Spotkało się to z energiczną i niezwykle bojową reakcją robotników. Wybuchły masowe strajki. Najintensywniejszy z nich w Asturii, rejonie górniczym, przerodził się w rewolucję. Robotnicy przejęli kontrolę nad licznymi miastami w rejonie. Ze względu na brak jasnego kierunku działania, izolację rewolucji oraz błędy kierownictwa, które było zaskoczone tak dużą mobilizacją robotników powstanie zakończyło się brutalnym zduszeniem rewolucji przez wojsko republikańskie. W pacyfikacji zginęło około dwa tysiące robotników, których trzydziestotysięczna armia przez wiele dni odpierała siły reakcji. Do więzień trafiły dziesiątki tysięcy działaczy robotniczych.
Wśród postaci które zdusiły powstanie znalazł się właśnie Francisco Franco. Widok zmobilizowanej klasy robotniczej, która własnymi siłami przez ponad dwa tygodnie odpierała wojska, w tym znienawidzonych Regulares, znanych z bezwzględności Maurów rekrutowanych do wojsk hiszpańskich, przeraziła Franco, jak i innych wojskowych, którzy brali udział w zduszeniu powstania. Dodatkowo strachem napawało ich umysły to, że robotnicy podczas powstania rozstrzelali najbardziej reakcyjnych członków klery, kilku kapitalistów oraz członków Guardia Civil. Bali się że podobny los może spotkać ich, jako reprezentantów ucisku i wyzysku, w niedalekiej przyszłości.
Organizacje ruchu robotniczego takie jak PSOE, PCE oraz CNT, które zyskiwało na popularności wskutek kompromitacji tego pierwszego, stanowiły niebywałe zagrożenie dla statusu quo. Lepsza koordynacja strajku generalnego oraz zdecydowane kroki w stronę rewolucyjnej organizacji wystąpienia w Asturii mogłyby otworzyć hiszpańskiej klasie robotniczej drogę do zwycięstwa. Reakcyjna część klasy panującej w wystąpieniu robotników zaczęła propagandowo doszukiwać się spisko „żydomasonerii”. Franco walkę z rewolucją asturyjską opisał jako „wojnę graniczną, a jej frontami są socjalizm, komunizm i to, co atakuje cywilizację, by zastąpić ją barbarzyństwem”. Słowa te znajdowały poklask pośród części drobnomieszczan czy średniego chłopstwa. Dla tych warstw średnich w czasach kryzysu niezdecydowane, chaotyczne działanie organizacji robotniczych, którym brakowało jasnego kierownictwa, mogły być interpretowane jako działalność „zewnętrznej agentury”, mającej zniszczyć porządek społeczny w kraju.
Ostatecznie w wyniku skandalu rządu CEDA i Radykalnych Republikanów upadły pod koniec 1935 roku. Zaplanowano nowe wybory parlamentarne, planowane na luty następnego roku. W styczniu sformowano hiszpański Front Ludowy (Frente Popular). Koalicja ta stanowiła kontynuację polityki promowanej przez Komintern po 1934 w ramach której partie komunistycznej miały wchodzić w antyfaszystowskie koalicje z partiami socjaldemokratycznymi oraz lewicowymi partiami burżuazyjnymi i drobnomieszczańskimi. Polityka Frontów Ludowych, oparta na iluzji, że faszyzm można pokonać współpracując z partiami burżuazyjnymi, służyła głównie poszerzaniu interesów pasożytniczej stalinowskiej biurokracji. W skład hiszpańskiego Frontu Ludowego weszli lewicowi republikanie, PSOE, Partia Syndykalistyczna (formacja nieduża, która wyłamała się z szeregów CNT) oraz PCE i POUM. POUM (Partido Obrero de Unificación Marxista–Partia Robotnicza Zjednoczenia Marksistowskiego) często wiązana jest z trockizmem. Przez pewien czas jej lider Andres Nin korespondował z Trockim, jednak przywódcę rewolucji październikowej z socjalistą katalońskiego pochodzenia poróżniła kwestia budowania partii robotniczej. Nin, wraz z Joaquinem Maurinem, drugim liderem partii, choć sympatyzowali z antystalinowskimi komunistami, nie przyswoili podstawowej lekcji Lenina dotyczącej budowy masowego poparcia dla ruchu marksistowskiego. W 1935 roku postanowili założyć własną partię zamiast radykalizować i przesunąć na lewo młodzieżową organizację PSOE- Federación de Juventudes Socialistas de España (Hiszpańska Federacja Młodzieży Socjalistycznej). Metodę proponowaną przez Trockiego zastosowali później staliniści z PCE.
Lewicowo-liberalna koalicja nieznacznie pokonała CEDA. W Hiszpanii rozpoczęła się spirala przemocy politycznej. Pośród skrajnie reakcyjnych formacji na znaczeniu zaczęła zyskiwać bojowo nastawiona Falanga z Jose Antonio Primo de Riverą, synem byłego dyktatora, na czele. Powstały rząd Frontu Ludowego składał się głównie z członków Lewicy Republikańskiej i Unii Republikańskiej- partii postępowego mieszczaństwa. Program wyborczy Frontu Ludowego był miałkim programem socjaldemokratycznym. Silna polityczna pozycja partii gromadzących w swych szeregach robotników oraz ich zdolność do energicznej walki o swe interesy niezależnie od nienadążającymi za wydarzeniami liderami partyjnymi niepokoiły niezmiernie klasy panujące. Pośród wysoko postawionych wojskowych zaczął się wywiązywać spisek przeciwko władzom rządowym.
Władze były świadome potencjalnego zagrożenia ze strony wojsk, mając doświadczenie zamachu stanu Sanjurjo i znając tło klasowe oraz wynikające z tego poglądy sporej części najwyżej postawionych oficerów. Rząd zdecydował się na typowe dla drobnomieszczan i liberałów kroki w walce z faszyzmem- ze względu na swój charakter klasowy nie sięgał jakkolwiek do źródła problemu. Najważniejszych generałów, znany z konserwatywnych sympatii oddelegowana z dala od stolicy i najważniejszych miast Hiszpanii. Franco został odesłany na Wyspy Kanaryjskie, zaś Emilio Mola, późniejszy przywódca konspiracji przeciwko rządowi Frontu Ludowego, do północnej Nawarry. Władze wobec zagrożenia faszystowskim zamachem stanu i terrorem bojówek falangistów nie chciały uzbroić robotników (nie zrobiły tego nawet po wybuchu samego zamachu stanu!). Dla burżuazyjnych polityków takich jak Azaña czy mających nie naruszać zastanego porządku w imię interesów Stalina liderów Komunistycznej Partii Hiszpanii niezależna proletariacka walka z faszyzmem uderzająca w jego źródło- system kapitalistyczny w stanie kryzysu byłaby niezwykle ryzykowna.
Wojna domowa i upadek rewolucji
Ostatecznie wojskowi spiskowcy zdecydowali się dokonać przewrotu 17 lipca 1936 roku. Sam Franco, stacjonujący na Wyspach Kanaryjskich, był niezdecydowany co do planu wymyślonego przez Molę, Sanjurjo i Manuela Godeda. Mola uznał, że zamach stanu przeprowadzony zostanie „bez Franco lub z nim”. Na początku lipca Franco został jednak przetransportowany do Maroka, gdzie ponownie objął kontrolę nad Armią Afrykańską. Lot Franco do Afryki był sponsorowany przez Juana Marcha, najbogatszego człowieka w Hiszpanii tamtych czasów. Wcześniej konspirację reakcjonistów wspierał z Londynu były król. Jak na dłoni było widać, w czyim interesie leżał przewrót wojskowy.
Zamach stanu nie powiódł się w pełni. Tak zwanym Nacjonalistom, czyli stronie reakcyjnej, udało się w przeciągu tygodnia przejąć kontrolę nad trzecią częścią Hiszpanii. W przeciągu miesiąca pokaźnego poparcia militarnego spiskowcom udzielili Mussolini i Hitler. Ważnym czynnikiem w upadku spisku reakcji była odpowiedź mas na powstanie wojskowych. Klasa robotnicza instynktownie rzuciła się w wir walki. Robotnicy do obrony przed widmem faszyzmu odbierali broń z baraków i organizowali improwizowane barykady. Najbardziej spektakularnie mobilizacja hiszpańskich proletariuszy wyglądała w Barcelonie i Madrycie. Stało się coś, co w swym ubóstwie teoretycznym przewidział częściowo Francisco Largo Caballero- w wypadku faszystowskiego przewrotu klasa robotnicza zmobilizuje się i pokona reakcję.
Ze względu na taktyki przyjęte przez swoje kierownictwo oraz zdradliwą rolę stalinizmu hiszpańscy robotnicy ponieśli w wojnie domowej druzgocącą porażkę. Polityka współpracy robotniczego PSOE, CNT czy POUM z partiami liberalnych drobnomieszczan i postępowej burżuazji mogły robotników i biedne chłopstwo doprowadzić jedynie do tragicznego końca. Tak też się stało. Kłamstwem i niezrozumieniem wydarzeń w Hiszpanii z lat 1931-1939 jest twierdzenie, że jakakolwiek szansa na budowę socjalizmu w iberyjskim kraju i rozszerzenie rewolucji na resztę Europy w oparciu o hiszpańskie masy upadła ze względu na brak pomocy zachodnich demokracji dla „demokratycznej” Republiki czy ze względu na bezwzględną brutalność faszystowskich siepaczy.
Latem 1936 roku, w odpowiedzi na przewrót wojskowych w Katalonii i we wschodnim Aragonie robotnicy i chłopi oddolnie organizowali swoje organy władzy niezależnie od władz Generalitatu, czyli autonomicznego organu władzy republikańskiej Katalonii. Na wsiach przeprowadzano reformę rolną- kolektywizowano ziemię (spotkała się ona z dużym entuzjazmem chłopstwa), a fabryki i mniejsze przedsiębiorstwa zaczęli kontrolować sami robotnicy. Przejęto też kontrolę nad funkcjonowaniem kolei. Organizowano niezależne od władz centralnych szkoły. Duży udział w rewolucji miały kobiety. Część z tych procesów zachodziła też w innych częściach Hiszpanii kontrolowanych przez Republikę, jednakowoż w Katalonii były one najintensywniejsze.
Oddolna rewolucja spotkała się z sprzeciwem liberalnej burżuazji oraz stalinistów z Partii Komunistycznej. Reakcyjne mity o „agentach Stalina w Hiszpanii” nie są o tyle przesadzone, że stalinizm odegrał w Hiszpanii w latach 1936-1939 rolę tragiczną. „Komuniści” mieli na celu zduszenie ruchu mas, które, gdyby zdołały dojść do władzy mogliby wywołać w Europie nową falę rewolucyjną oraz wywołać w ZSRR zryw mas przeciwko stalinowskiemu termidorowi. Jak błyskotliwie podsumował Alan Woods:
Przykład zdrowej demokracji robotniczej w Hiszpanii wywarłby niezwykle silny wpływ na rosyjskich proletariuszy, którzy byli coraz bardziej niespokojni pod totalitarnymi rządami biurokracji.
To nie przypadek, że Stalin rozpoczął niesławną Wielką Czystkę właśnie w tym czasie. Krwawa eksterminacja wszystkich tych, którzy byli związani z demokratycznymi i internacjonalistycznymi tradycjami Lenina i Rewolucji Październikowej, była „jednostronną wojną domową” stalinowskiej biurokracji przeciwko bolszewizmowi. Był to atak wyprzedzający, mający zapobiec niebezpieczeństwu odrodzenia się leninowskiej opozycji w Rosji, inspirowanej ruchem hiszpańskich robotników.
PCE uznawało rozwiązania takie jak kolektywizacja na wsi czy przejmowanie fabryk przez robotników za szkodliwe dla sprawy walki z faszyzmem. Optowało więc, zgodnie z interesem moskiewskiej biurokracji, za skupieniem się jedynie na walce militarnej z reakcją, a nie na rewolucji społecznej. Stąd też między innymi istotna rola postaci związanych z „komunistami” w reorganizacji wojsk republikańskich.
Skupienie się na walce zbrojnej z siłami faszyzmu wynikało z celowego, cynicznego interesu kierownictwa Komunistycznej Partii Hiszpanii. Niemniej konieczność militarnej przewagi jako czynnik kluczowy w pokonaniu faszyzmu była też teorią popularną pośród części kierownictwa PSOE. Typowe zgubne myślenie reformistów, którzy nie widzieli, że oferując masom lepszym program, mogliby do siebie przekonać większość robotników, jornaleros czy postępowych drobnomieszczan. Zgubę partiom socjalistycznym, rzekomo „socjalistycznemu” PSOE, „marksistowskiemu” POUM czy „anarchistycznemu” i „antypaństwowemu” CNT przyniosła współpraca z rządami lewego skrzydła mieszczan oraz polityczne lawirowanie, które nijak nie przybliżały robotników do wyzwolenia spod jarzma kapitalizmu.
Przełomowym wydarzeniem w obozie republikańskim były tak zwane „dni majowe” w Barcelonie. Władze Republiki oraz władze autonomii katalońskiej, Generalitatu z drobnomieszczańskim katalońskim nacjonalistą Lluisem Companysem na czele, zachęcane przez stalinistów zdecydowały się na rozprawienie się z CNT-FAI i POUM. Partie te gromadziły w swych szeregach robotników o najbardziej bojowym nastawieniu. Członkowie właśnie tych stronnictw przodowali w organizacji kolektywizacji na wsi czy przejmowaniu przez robotników fabryk. POUM, ze względu na powiązania liderów partii z Trockim, był zażarcie krytykowany przez stalinistów i oskarżany o współpracę z siłami faszystów. Po pięciu dniach bratobójczych walk w obozie republikańskim, które kosztowały życie setki osób, siły porządku i prawa pokonały „idealistycznych” rewolucjonistów. Liderzy POUM zostali aresztowani przez stalinowskich siepaczy. Przywódca partii, kataloński tłumacz Anders Nin został po kilku dniach tortur brutalnie zamordowany. Podobny los spotkał wielu działaczy POUM i CNT. Stalin wielką czystkę przeniósł również do Hiszpanii. Partia Komunistyczna nie ukrywała z tego faktu zadowolenia.
Co ważne, cofnięto wszelakie postępowe reformy rewolucji. Nie bez powodu wielu marksistów za koniec hiszpańskiej rewolucji uznają właśnie maj roku 1937, a nie upadek rządu republikańskiego 1 kwietnia 1939 roku. Pod wpływem „dni majowych” upadł rząd Largo Caballero. Zastąpiono go członkiem prawego skrzydła PSOE, obrońca kapitalistycznego statusu quo i sympatykiem władz ZSRR, Juanem Negrinem (znanym min. z współuczestnictwie w przekazaniu Moskwie pokaźnej części hiszpańskich rezerw złota z Madrytu podczas pełnienia roli ministra finansów w rządzie Republiki). Negrin naiwnie liczył, że wycofując z walki słynne brygady międzynarodowe dyplomacja zachodnich demokracji liberalnych (głównie Francji i Wielkiej Brytanii), zgodnie z założeniami „nieinterwencji” w sprawie Hiszpanii zmusi faszystowskie Niemcy i Włochy do wycofania swych wojsk interwencyjnych. Jego wiara w kapitalistyczną dyplomację zdała się na nic. Ostatecznie odsunięto go od władzy w marcu 1939, miesiąc przed upadkiem II Republiki. Liczono, że pozbycie się zaufanego człowieka Moskwy oraz członków PCE z rządu uratuje liberalną burżuazję i część prawego skrzydła PSOE przed faszystami. Negocjacje z faszystami rządu, który zastąpił gabinet Negrina, spełzły na niczym.
Biały terror i triumf reakcji
W międzyczasie korzystając z darów losu, politycznego sprytu, względnie korzystnej sytuacji międzynarodowej oraz słabości i wewnętrznych sprzeczności republikanów Franco z niechętnego współspiskowca Moli i Sanjurjo stał się hiszpańską wersją duce. Śmierć Sanjurjo w katastrofie lotniczej na samym początku wojny ułatwiła położenie Franco. Ze względu na dobry kontakt z Hitlerem, który szczodrze wspomógł zamachowców oraz szereg politycznych obciążeń kontrkandydatów (zbyt monarchistyczne koneksje Moli, przynależność do masonerii jednego z liderów Nacjonalistów Cabanellasa czy budząca podejrzenia próba obalenia Alfonsa XIII w 1930 roku przez innego generała, Queipo de Llano) Franco wybrano Generalisimo armii nacjonalistycznej. Jego przybycie na odsiecz oblężonego przez wiele dni przez siły republikańskie Alkazaru w Toledo i powstrzymanie sił wiernych rządowi miało wielkie znaczenie symboliczne i ugruntowało pozycję jako Jefe del Estado. Krok ten był ściśle polityczny, gdyż militarnie opłacało się bardziej prowadzić natarcie na Madryt.
Franco miał jednak inne podejście do wojny. Widząc jej społeczny i klasowy charakter wolał stopniowo, prowincja po prowincji pozbyć się tych, którzy reprezentowali postawę „anty-hiszpańską”- komunistów, anarchistów, socjalistów, liberalnych intelektualistów, masonów, a także reprezentantów nacjonalizmu baskijskiego i katalońskiego. Jak mówił lider konspiracji antyrządowej, Emilio Mola:
Konieczne jest szerzenie terroru. Musimy stworzyć wrażenie opanowania eliminując bez skrupułów i wahań wszystkich, którzy nie myślą tak jak my. Nie może być mowy o tchórzostwie. Jeśli zawahamy się choć na chwilę i nie będziemy postępować z największą determinacją, nie zwyciężymy. Każdy, kto pomaga lub ukrywa komunistę lub zwolennika Frontu Ludowego, zostanie rozstrzelany.
Na wsiach armia nacjonalistów pozostawiał po sobie dziesiątki, jeśli nie setki zwłok biednych chłopów, którzy przed zamachem stanu walczyli o reformę rolną. W szerzeniu białego terroru współuczestniczyli oraz księża, którzy w ramach chrystusowego miłosierdzia poparli ochoczo „krucjatę przeciwko komunizmowi”. W miastach wojska faszystów pozostawiały po sobie jeszcze więcej zwłok. W Badajoz, Sewilli, Burgos, Saragossie czy Grenadzie liczba ofiar sięgała tysiąca. Najbardziej represyjna okazała się Armia Afrykańska- Legia Cudzoziemska i Regulares dopuszczały się największych mordów oraz gwałtów na populacji cywilnej.
Nie można jednak przyczyn triumfu faszystów dopatrywać się jedynie w skali represji. Oczywiście, biały terror, nawet zdaniem prawicowych dziennikarzy i historyków, był znacznie bardziej krwawy niż czerwony terror, który w przypadku Republikanów był często organizowany oddolnie i niekontrolowany przez władze. Skala rozstrzeliwań i zbrodni na przeciwnikach politycznych wojsk Franco oraz wypowiedzi dobrze wychowanych, głęboko wierzących w Boga generałów mających na celu „moralne uzdrowienie narodu” jeszcze bardziej uwydatniały to wrażenie. Niemniej jednak to błędy kierownictwa ruchu robotniczego przyczyniły się najbardziej do tragedii hiszpańskich robotników. Przywódcy partii socjalistycznych nie umieli przedstawić programu, za który masy robotników i bezrolnych chłopów, a także część drobnomieszczaństwa gotowe byłyby walczyć.
Inaczej sytuacja wyglądała w Rosji po rewolucji październikowej. Przeciwnikami Bolszewików byli wszakże generałowie niemniej reakcyjni niż Gonzalo Queipo de Llano, Juan Yague czy Emilio Mola. Białe armie w swej walce z „żydobolszewickim spiskiem” także wycinały w pień setki robotników czy mordowały w małych rosyjskich wioskach dziesiątki Żydów. Bolszewicy jednak byli w stanie przekonać do siebie masy adresując ich żywotne problemy- przyczynili się do zakończenia bezsensownej rzezi I wojny światowej i oddali chłopom ziemię. Władza przeszła w ręce rad robotniczych. Gdyby liderzy PSOE, CNT czy POUM zaproponowali program reformy rolnej bez odszkodowania oraz przejęcie kontroli nad fabrykami i usługami przez robotników, wojna domowa w Hiszpanii mogłaby wyglądać zgoła inaczej.
Konsolidacja reżimu
Politycznym instrumentem późniejszej wieloletniej władzy Franco stała się w kwietniu 1937 roku łącząca Falangę i monarchistyczną Komunię Tradycjonalistyczną Falange Española Tradicionalista y de las Juntas de Ofensiva Nacional Sindicalista, w skrócie FET. Generalisimo stanął na jej czele. Nowa partia polityczna szybko zyskała typowy dla ruchów faszystowskich masowy charakter- przejęła bowiem większość sympatyków CEDA, która to straciła na znaczeniu po wybuchu wojny. Na początku czerwca 1937 roku główny rywal polityczny Franco, Emilio Mola zginął w wypadku lotniczym, którego przyczyny po dziś dzień pozostają nieznane. Zaistniały idealne warunki by hiszpańskie masy skonsolidować wokół jednostki Jefe del Estado (w luźnym tłumaczeniu „głowy państwa”, później określanego też tytułem Caudillo), generała Franco. Dla burżuazji i ziemiaństwa był to niezwykle wygodny i sprawdzony przez model włoski i niemiecki zabieg. Zgodnie z oficjalnym kultem jednostki dyktatora zesłała boska opatrzność, by ten uratował kraj od chaosu i degeneracji.
Zwycięstwo faszystów 1 kwietnia 1939 roku wiązało się z „ukaraniem” pokonanych republikanów. Szybko Hiszpania z cmentarzyska zamieniła się w wielkie więzienie. Dzięki represyjnym prawom sądy wojskowe mogły skazywać dziesiątki działaczy i sympatyków II Republiki na śmierć. Do roku 1947 w Hiszpanii istniały obozy koncentracyjne dla przeciwników politycznych faszystowskiego reżimu. Uwięzionych w nich było nawet pół miliona więźniów (Hiszpania liczyła wówczas około 26 milionów obywateli). Wielu więźniów zginęło nie w egzekucjach, lecz ze względu na tragiczne warunki bytowe i sanitarne oraz szerzące się choroby. Między 1939, a 1943 rokiem w skutek egzekucji oraz złych warunków bytowych w więzieniach w frankistowskiej Hiszpanii liczba śmierci wyniosła nawet 200 tysięcy ofiar. Egzekucje dotykały też niedobitki ukrywających się po górach i lasach partyzantów- mauqis oraz ludzi wspomagających ich. Idealistyczna, niescentralizowana walka partyzancka była jednak skazana na porażkę. Skala represji w Hiszpanii szokowała nawet samego Heinricha Himmlera, który odwiedził w 1940 roku Hiszpanię. Budziła też ona niesmak włoskich faszystów.
Większe „szczęście” mieli ci więźniowie, którzy trafili do obozów pracy. Budowali oni min. słynny pomnik ku czci ofiar wojny domowej- Dolinę Poległych, część pracowała przy budowie kanału na rzece Gwadalkiwir lub w kopalniach. Wielu z nich umierało z wycieńczenia. Cały proces popierał ochoczo Kościół Katolicki, wdzięczny faszystom dozgonnie za ochronę swych przywilejów, przede wszystkim zachowanie wielkich posiadłości ziemskich oraz przywrócenie religijnego nauczania w szkołach. Kościół nadzorował też odbieranie dzieci rodzinom republikańskim i oddawanie ich do adopcji rodzinom związanych z reżimem.
Po wojnie domowej hiszpańska gospodarka znalazła się w opłakanym stanie. Wyniszczenia wojenne oraz braki w sile roboczej dawały o sobie znać. Dodatkowo, prawie pół miliona Hiszpanów sympatyzujący z Republiką udało się na wygnanie. Światowa sytuacja na rynkach też nie była korzystna- wszystkie mocarstwa oddały się sprawie wojny światowej. Narzędziem władz w kontrolowaniu działalności robotników był związany polityczne z FET „związek zawodowy”, tak zwany Sindicato vertical. Zakładał on podporządkowanie interesów pracowników i pracodawców interesom narodu. W praktyce oznaczało to solidaryzm klasowy i utrzymanie pozycji klas posiadających. Nie znosiło to pod żadnym względem sprzeczności między pracą najemną, a kapitałem, lecz w warunkach totalitaryzmu frankistowskiego oraz wobec fizycznej anihilacji kwiatu ruchu robotniczego fasadowy związek zawodowy był w stanie funkcjonować.
Hiszpania udzieliła siłom osi wsparcia materialnego, lecz głównie ze względu na położenie geograficzne oraz rozbicie gospodarcze wysłała jedynie tzw. Błękitną Dywizję na Front Wschodni. Przez oddział przewinęło się w sumie 47 tysięcy żołnierzy, część z nich stanowili byli republikanie chcący „walką z bolszewizmem” odkupić swe winy. Dodatkowo współpraca Franco z państwami osi wiązała się z przekazywaniem sobie więźniów politycznych. Tysiące Hiszpanów wylądowało w nazistowskich obozach koncentracyjnych.
Anihilacja ruchu robotniczego i triumf sił reakcji był tragedią dla kobiet. Emancypację kobiet, na swój sposób słusznie, wojskowi i Falanga identyfikowali z socjalizmem i komunizmem. Miejscem kobiety w Hiszpanii generała Franco był dom, a jej rolą- bycie dobrą żoną i matką. Kobieta nie mogła zostać sędzią, notariuszką, nie mogła być też właścicielką domu. Konto bankowe mogła otworzyć tylko za zgodą męża lub ojca. Aborcja i rozwód były bezwzględnie zakazane (prawo do rozwodu przyznano w Hiszpanii dopiero w 1982 roku!). W państwie o tak wielkich nierównościach społecznych prawa te niewspółmiernie uderzały w proletariuszki. Szczególnie ciężkie było położenie wdów po działaczach ruchu robotniczego czy politykach republikańskich.
Ze względu na niewygodne położenie geopolityczne, w swych wczesnych latach reżim Franco stosował silnie protekcjonistyczną politykę i stawiał na autarkię. Kraj był ogarnięty niedoborami, w biedniejszych częściach kraju panował głód. Szerzyła się spekulacja, a wiele towarów kupowano na czarnym rynku. Izolacja kraju umożliwiała jednak zabezpieczenie pozycji krajowej burżuazji. Korzystała ona nierzadko z niewolniczej siły roboczej, którą dostarczały jej władze. Reżim zadbał też o pozycję posiadaczy ziemskich. Modernizacja produkcji rolnej podjęta przez Instituto Nacional de Colonización poprawiła znacznie położenie obszarników, których ziemie zostały zirygowane.
W 1947 roku Franco podjął jedną z najważniejszy politycznych decyzji swoich rządów. Proklamował Hiszpanię monarchią. Tron pozostał jednak pusty, toteż sam Caudillo został regentem. Następca generała miał zostać wyznaczony osobiście przez dyktatora i objąć tron po śmierci faszystowskiego przywódcy. Monarcha miałby stanowić z jednej strony ostatnią deskę ratunku dla władzy burżuazji w wypadku zagrożenia, jak i być postacią konsolidującą i spajającą społeczeństwo. Tę drugą rolę przyszły król, wciąż żyjący Jan Karol I na początku swego panowania spełniał skutecznie.
Hiszpania otwiera się na świat
Antykomunizm Franco zaskarbił sobie sympatię prezydenta Dwighta Eisenhowera. Reżim uznał zaś zbliżenie z zachodem za konieczne. Izolacja kraju na arenie międzynarodowej (ze względu na pomoc materialną III Rzeszy Hiszpanii nie uwzględniono w planie Marshalla), także w kontekście gospodarczym, wiązała się z opłakanym położeniem mas. W 1947 roku hiszpańscy robotniczy rozpoczęli niemrawą, wynikającą z represyjnej natury reżimu działalność strajkową, która miała też miejsce na początku lat pięćdziesiątych. W interesie klas panujących stało więc zbliżenie z USA, polegające min. na przyjęciu od zachodniego mocarstwa setek milionów dolarów funduszy na zbrojenia oraz pożyczek. W Hiszpanii zaczęły w drugiej połowie lat pięćdziesiątych powstawać amerykańskie bazy wojskowe.
Momentem zwrotnym w historii reżimu stała się liberalizacja gospodarcza i odrzucenie starej gwardii falangistów na rzecz „technokratów” z Opus Dei. Falangiści odegrali swoją rolę w pozbyciu się robotniczego zagrożenia oraz konsolidacji nowego reżimu. Ich drobnomieszczański reakcyjny nacjonalizm kolidował jednak z żywotnymi interesami burżuazji i realiami kapitalizmu. Idee twardogłowych faszystów oraz rozrost nieskutecznej biurokracji, nawet mimo hojnej pomocy amerykańskiego imperializmu nie były w stanie rozwiązać wielu problemów trapiących reżim- wysokiej inflacji oraz konieczności importu licznych towarów. W 1959 roku burżuazyjni technokraci przedstawili tzw. plan stabilizacji.
„Boom ekonomiczny” w latach 1959-1974 owiany jest wieloma mitami. Apologeci frankizmu doszukują się w nim ekonomicznego cudu, zaś ortodoksyjni obrońcy wolnego rynku dowodu na skuteczność ekonomicznego liberalizacji. Boom ten sam sobie miał miejsce w czasach, w których większość państw Europy notowało wyraźny wzrost gospodarczy. W przypadku Hiszpanii był procentowo tym wyraźniejszy, że startowała ona z niskiego pułapu. „Wolnorynkowość” tegoż boomu też jest niejednoznaczna. Owszem, hiszpańskie rynki otwarto na zagraniczne rynki, znacznie obniżono też cła. Spora część przemysłu pozostała jednak w kontroli państwa, a część firm była chroniona przez rząd.
Wczesnymi skutkami planu stabilizacji był radykalny wzrost bezrobocia. Początkowo plan nie zdołał zdusić inflacji. Rozpoczęła się masowa emigracja zarobkowa Hiszpanów. To właśnie pieniądze sprowadzane z zagranicy, szczególnie Francji, Wielkiej Brytanii i Niemczech przez pracowników hiszpańskich do rodzin na półwyspie ekonomicznym były czynnikiem znacznie dokładającym się do poprawienia się stopy życiowej części społeczeństwa. Industrializacja mająca miejsce podczas „hiszpańskiego cudu” miała dwa ważne skutki. Po pierwsze wiązała się ona z migracjami wewnętrznymi. Robotnicy dniówkowi wynieśli się ze wsi do miast, gdzie zasilali rosnące w siłę szeregi hiszpańskiego proletariatu.
Jak pisał Marks:
Wraz z rozwojem wielkiego przemysłu usuwa się przeto spod nóg burżuazji sama podstawa, na której wytwarza ona i przywłaszcza sobie produkty. Wytwarza ona przede wszystkim swoich własnych grabarzy.
Nie inaczej było w Hiszpanii w latach sześćdziesiątych. Brak regulacji prawa pracy, niebywała zależność od pracodawców wynikająca z natury sindicato vertical, nierówności społeczne i brak praw politycznych zmuszały robotników do podejmowania akcji strajkowych. Od wczesnych lat sześćdziesiątych do upadku reżimu faszystowskiego liczba strajków w Hiszpanii rosła logarytmicznie. W latach 1964-1966 z powodu akcji protestacyjnych utracono 171 tysięcy dni roboczych. W latach 1967-1969 liczba ta wzrosła do 846 tysięcy, a w latach 1973-1975 było ich 1 548 tysięcy. Strajki w tych warunkach były niezwykle ryzykowne. Represje władz dotykały często nie tylko strajkujących, lecz również ich rodziny.
Liberalizacja gospodarki hiszpańskiej skutkowała też wielkim uzależnieniem jej od interesów silniejszych gospodarek imperialistycznych, skutki czego odczuwa się po dziś dzień. Większość inwestycji pochodziło z USA, Niemiec, Szwajcarii i Francji. W latach sześćdziesiątych w Hiszpanii wzrosło znaczenie sektora turystycznego. Odpowiadał wówczas za 9% PKB. Obecnie zaś, stosunek ten jest wyższy i wynosi prawie 12%.
W latach sześćdziesiątych zagrożenie dla reżimu stanowiła też działalność baskijskich terrorystów z ETA. Scentralizowane państwo hiszpańskie Franco, którego wojska w 1937 roku brutalnie zdusiły marzenia Basków o autonomii, jakie starała się gwarantować II Republika, było szczerze znienawidzone przez baskijskich nacjonalistów.
Kwestia narodowa kraju Basków oraz Katalonii po dziś dzień stanowi dla Hiszpanii wielkie wyzwanie i problem. Wciąż żywe są wspomnienia strajków i protestów w Katalonii odpowiadających się w 2017 roku za niepodległością dla rejonu. Choć często podsycane są one przez lokalną burżuazję i drobnomieszczaństwo, dla którego wygodniejsza jest niezależność od Madrytu, znajdują one też poparcie robotników, którzy sprzeciwiają się centralnym władzom hiszpańskim jako reprezentantom skorumpowanego kapitalistycznego statusu quo i widzą lepszą możliwość spełnienia swych żywotnych interesów nie w ramach hiszpańskiej monarchii, a katalońskiej republiki.
Jak pokazuje historia Hiszpanii, kapitalizm i społeczeństwo klasowe doskonale podtrzymują narodowe sprzeczności i dyskryminacje na linii tożsamościowo-narodowej. Nie bez powodu faszystowski reżim Franco zakazywał używania baskijskiego, katalońskiego oraz galicyjskiego (nawet mimo pochodzenia Franco z tego regionu) jako języków urzędów, a jednym z regionów najsilniej represjonowanych po upadku władz republikańskich była właśnie Katalonia. Drobnomieszczańscy nacjonaliści katalońscy i baskijscy pociągali za sobą niezadowolonych robotników. Było to śmiertelne ryzyko dla burżuazji i ziemiaństwa, dlatego spora część z nich zginęła po wojnie z rąk faszystowskich katów (min. szef Generalitatu Katalonii, Lluis Companys).
Śmierć Caudillo
Franco pod koniec lat sześćdziesiątych zaczął podupadać na zdrowiu. Zdecydował się na wyznaczenie swojego następcy, który miał zostać po jego śmierci królem Hiszpanii. W roku 1969 wybór padł na wnuka Alfonsa XIII, trzydziestojednoletniego Jana Karola Burbona. Franco, widząc, że klasa robotnicza zaczęła się ruszać i zagrażać jego reakcyjnemu reżimowi, a tym samym interesom burżuazji, w imieniu której rządził, sugerował następcy między wierszami, że jego rządy będą musiały być bardziej liberalne. W „demokratyzacji” reżimu po śmierci generała pomogła też częściowo śmierć zwanego często szarą eminencją reżimu generała Luisa Carrero Blanco. W 1973 roku zastąpił on ciężko chorującego, osiemdziesięcioletniego Caudillo na stanowisku premiera (Franco zachował jednak rolę głowy państwa). Carrero Blanco zginął niewiele później w zamachu terrorystycznym przeprowadzonym przez ETA. Wywołało to na wysokich szczeblach władzy chaos polityczny.
Wiekowy, chorujący ciężko dyktator 30 października 1975 roku zapadł w śpiączkę. Zmarł 20 listopada. Niekiedy podaje się, iż faszystowski satrapa wyzionął ducha dzień wcześniej, jednak dzień 20 listopada, data rozstrzelania przez Republikanów w 1936 roku Jose Antonio Primo de Rivery, kreowanego przez faszystowski reżim na męczennika pierwszego lidera Falangi miała znaczenie symboliczno-propagandowe. Skończyła się dla hiszpańskiej klasy robotniczej trwająca 36 lat ciemna noc frankizmu. Jeden z największych rzeźników klasy pracującej, obrońca fabrykantów, latyfundystów, kleru i reakcyjnych wojskowych, twarz brutalnego ucisku i wyzysku ze strony hiszpańskich klas posiadających nie żył. Serce hiszpańskiego proletariatu wypełniła wielka nadzieja.
Umierając Francisco Franco był człowiekiem niezmiernie majętnym. Caudillo był właścicielem kilku posiadłości, a jego rodzina- żona i córka, jak i sam generał, mieli udziały w około 150 firmach. Majątek, który pozostawił po sobie Franco umierając oceniało się na przeszło pół miliarda dolarów. Wdowa po Caudillo dostawała aż do swojej śmierci w 1988 roku roczne wynagrodzenie wysokości 12,5 milionów peset z tytuły bycia małżonką zmarłej głowy państwa. Dla porównania premier kraju Felipe Gonzalez otrzymywał niewiele ponad 2/3 tej sumy. Wszystko to w czasach, gdy robotnicy żyli w standardach niewiele lepszych niż w ówczesnej Polsce Edwarda Gierka.
Transformacja demokratyczna i jej mit
Lata 1975-1978, czyli okres tak zwanej demokratyzacji to burzliwy etap zaostrzonej walki klasowej. Hiszpańscy robotnicy wykazali się bojowym nastawieniem i wielkim poświęceniem. Robotnicy organizowali masowe strajki i łączyli się w komitety robotnicze- zbliżone w swym funkcjonowaniu i charakterze do rad robotniczych. Stary faszystowski aparat policyjny wciąż działał w podobny sposób co za życia Franco. Robotnicy często stawali się ofiarami brutalności policyjnej. Aktywne były też neofaszystowskie bojówki. W 1976 i 1978 roku kraj ogarnęły dwa strajki generalne, które zmobilizowały setki tysięcy robotników. Tak jak czterdzieści lat wcześniej, robotnicy znowu zostali zdradzeni przez swych przywódców. Tragiczną rolę ponownie odegrali komuniści oraz partia socjalistyczna.
PSOE ponownie było bardziej radykalnie nastawione od „komunistów”. Lawirowało między reformizmem, a rewolucyjnym podejściem. Część działaczy partii wciąż nawiązywała do marksizmu. Radykalne nastroje przeważały w młodzieżowej sekcji partii. W programie partyjnym wzmianki o marksizmie usunięto dopiero w 1979 roku. Najważniejsze postacie w PSOE z Felipe Gonzalezem na czele byli jednak wpatrzonymi w socjaldemokratyczne SPD reformistami chętnymi do sojuszów z burżuazją i „naprawiania” kapitalizmu. Komuniści, z Santiago Carrillo (jedną z bardziej negatywnych postaci ruchu robotniczego z okresu wojny domowej) jako liderem optowali za reformistyczny „eurokomunizmem”. Choć postfrankistowskie władze i król do 1977 roku nie chciały legalizować PCE, ze względu na radykalne nastroje pośród sympatyków nielegalnych, podziemnych struktur nawiązujących do tejże partii, zapewnienia Carrillo o ugodowym charakterze kierownictwa uspokoiły ich. Carrillo udowodnił później swoją lojalność wobec burżuazji i monarchy. Liderzy PSOE i PCE co chwila tonowali radykalne zapędy robotników, mówiąc, że wpierw należy skupić się na „budowie demokracji”.
Bohaterami „transformacji” demokratycznej stali się byli ministrowie faszystowskiego reżimu, w tym słynny premier Adolfo Suarez (przez cztery lata stał na czele reżimowego komitetu radiotelewizyjnego). Powstała w 1978 roku konstytucja była wspólnym dziełem zarówno polityków nowopowstałej reprezentującej interesy burżuazji Unii Demokratycznego Centrum (Unión de Centro Democrático- UCD), do której uciekła bardziej pragmatyczna część byłych działaczy frankistowskiego reżimu, organizacji robotniczych jak i polityków faszystowskiego pogrobowca, prawicowej partii o nazwie Sojusz Ludowy. Jednym z głównych autorów ustawy zasadniczej był Manuel Fraga, minister spraw wewnętrzny między 1975, a 1976 rokiem. Za jego kadencji doszło min. do masakry strajkujących robotników w Vitorii. Fraga zwykł mawiać, że „ulice są jego”, a nie protestującego ludu. Konstytucja, wśród której głównych autorów znajdował się polityk PSOE oraz katalońskiej sekcji Partii Komunistycznej gwarantowała uprzywilejowaną pozycję króla. Teoretyczne uprawnienia niewybieralnej głowy państwa (oto i hiszpańska demokracja!) są bardzo rozległe. Obrażanie dobrego imienia monarchy jest w Hiszpanii karalne, aparat państwowy zaś ma w kraju wciąż rozległe możliwości cenzury i kontroli wolności mediów. Burżuazja, w czasach intensywnej aktywności mas, która niezwykle zagrażała jej pozycji, zapewniła sobie więc wiele rozwiązań mających prawnie sankcjonować jej władze i bronić jej interesów. W pojawiających się po latach kryzysach oraz wobec bojowych ruchów masowych w przyszłości stało się to dla hiszpańskiego aparatu państwowego niezwykle użyteczne.
Późne lata siedemdziesiąte w hiszpański stały też pod znakiem kryzysu gospodarczego. Boom z czasów późnej dyktatury zamienił się w spowolnienie gospodarcze. Kilkunastoprocentowa inflacja erodowała oszczędności i płace większości Hiszpanów. Wielu pracowników traciło pracę, stopa bezrobocia w szczytowym momencie przekroczyła dwadzieścia procent. Na początku lat osiemdziesiątych, kiedy to kryzys wciąż nie słabł, bohater transformacji, premier Adolfo Suarez zaczął tracić poparcie, zarówno większości społeczeństwa, jak i burżuazji. Widziała, że nie jest on w stanie zapewnić jej interesów. Miała wciąż z tyłu głowy aktywność mas po upadku dyktatury. W lutym 1981 roku jego rząd upadł. Na nowego premiera zaproponowano Leopoldo Calvo Sotelo, innego polityka UCD, który miał zostać wybrany przez hiszpański parlament 23 lutego.
Tego samego dnia miał miejsce jeden z najciekawszych epizodów w historii postfrankistowskiej Hiszpanii. Po dziś dzień stanowi on przedmiot sporów. Podczas zaprzysiężenia Leopoldo Calvo Sotelo na premiera Hiszpanii do Kongresu Deputowanych o godzinie 18:23 wparowała grupa dwustu reakcyjnych oficerów. Na ich czele stał podpułkownik Guardia Civil Antonio Tejero. Oficerowie wzięli zakładników spośród najważniejszych polityków obecnych w izbie parlamentarnej. W Walencji były członek niesławnej Błękitnej Dywizji, generał Jaime Milans del Bosch wprowadził czołgi na ulice miasta. W wielu regionach zamach stanu spotkał się z mobilizacją robotników. Planowano na następny dzień strajki, robotnicy starali się zaopatrzyć w broń.
Zamachowcy liczyli w swym przewrocie na poparcie króla Jana Karola. Ich celem było ustanowienie bonapartystycznej dyktatury zbliżonej do rządów Miguela Primo de Rivery. Kiepska sytuacja gospodarcza, nieustający niepokój i częściowa polityczna aktywizacja klasy robotniczej, słabość i podziały w obozie klasy panującej oraz niejednoznaczne podejście monarchy do demokracji liberalnej motywowały grupę najbardziej reakcyjnych oficerów do wzięcia spraw w swoje ręce. Liczyli, że hiszpańska klasa panująca będzie wdzięczna im za ich niewątpliwie odważny krok i w celu zduszenia klasy robotniczej oraz zapewnienia porządku i ładu dopuści ich do władzy zamiast optowania za skompromitowaną nawet w oczach kapitalistów UCD. Z początku Tejero i Milans del Bosch mieli wrażenie, że Jan Karol jest po ich stronie. Król przez pierwsze godziny zamachu stanu unikał zabrania głosu i udzielenia którejkolwiek ze stron poparcia.
Ostateczne, po pierwszej w nocy 24 lutego potępił zamach stanu. Wcześniej odrzucił prośbę generała Alfonso Armady o stworzenie rządu cywilno-wojskowego z Janem Karolem na czele. Nieco farsowy zamach stanu upadł w paręnaście godzin. Choć jego przywódcy dostali wyroki więzienia długości kilkunastu lub kilkudziesięciu lat, większość z nich wypuszczono z „powodów zdrowotnych” po kilku latach. Wyjątek stanowił Tejero. Dla hiszpańskiej burżuazji zamach stanu był przedwczesny i za bardzo narażał jej interesy. Mógł skończyć się mobilizacją robotników przeciwko reakcyjnej klice wojskowych. Podobnie sytuację widziały inni europejscy politycy burżuazyjni. Zamach z 23 lutego potępiła min. Margaret Thatcher, sprzeciw wyraziła też Europejska Wspólnota Gospodarcza.
Rola króla w zamachu stanu jest po dziś kwestią niezwykle kontrowersyjną. Wiele źródeł potwierdza jednak, że monarcha, jak i cały aparat państwowy wiedział o antydemokratycznych nastrojach wśród części kadry oficerskiej. Dla klas panujących wygodnym stał się też obraz króla-demokraty, jednoczącej naród głowy państwa, która wierna jest odzyskanym po śmierci Franco swobodom demokratycznym.
Bojowość mas opadła wraz z biegiem czasu. Zmęczenie walką dopadło wielu z najbardziej aktywnych politycznie robotników. Nastroje klasy robotniczej uspokoiło też częściowo zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 1982 roku PSOE. Partia dokonała jednak sporego zwrotu w prawo, opierając sporą część przekazu wyborczego na opozycji wobec UCD. Reformistyczny, socjaldemokratyczny program spotkał się też z sympatią części drobnomieszczaństwa. Premierem kraju został Felipe Gonzalez, który stał na czele rządu Hiszpanii aż do 1996 roku.
Dla burżuazyjnych zwolenników pięknej historii o „triumfie demokracji” w Hiszpanii po śmierci Franco zwycięstwo wyborcze socjalistów, szczególnie „demokratycznych”, ugodowych i nieradykalnych to piękne zakończenie etapu transformacji demokratycznej. Jak wiele triumfów reformistów w Europie po II Wojnie Światowej rząd PSOE przyniósł klasie robotniczej pewne postępowe reformy (na przykład w zakresie opieki zdrowotnej czy szkolnictwa), lecz ostatecznie kapitalistyczna baza nie została jakkolwiek zmieniona. W zakresie polityki zagranicznej nastąpiło jeszcze większe zbliżenie z zachodnim imperializmem (między innymi wejście do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej). W walce z działalnością baskijskich terrorystów z ETA władze hiszpańskie za rządów PSOE nie bały się sięgać po metody znane z ciemnej nocy faszystowskich rządów. Ofiarami de facto szwadronów śmierci padali często ludzie jedynie rzekomo podejrzewani o członkostwo w ETA.
Po upadku dyktatury w stosunku do wojny domowej oraz samego etapu rządów Franco przyjęto tak zwany pacto del olvido– pakt zapomnienia. Wydarzenia z przeszłości należało zapomnieć i zostawić za sobą. Koncepcja ta pozostawiła po sobie ślad w prawodawstwie hiszpańskim- prawo amnestyjne z 1977 roku uwalniało zarówno więźniów politycznych reżimu oraz zezwalało na powrót będących na wygnaniu polityków, odpowiedzialnych zbrodni podczas wojny domowej miano zaś nie pociągać za nie do odpowiedzialności. Zwolennicy pacto del olvido twierdzili, że należy skupić się na „przyszłości Hiszpanii”. Realnie podejście takie ma na celu odciąganie młodszych pokoleń od zrozumienia źródeł mrocznych lat faszystowskiej dyktatury, której kontynuacją jest Królestwo Hiszpanii. Zagłębienie się w procesy oraz wydarzenia, które uformowały obecne położenie hiszpańskich mas mogłoby robotników oraz młodzież doprowadzić do rewolucyjnych konkluzji. Wielu polityków wczesnej demokracji parlamentarnej w postfrankistowskiej Hiszpanii optowało za takim podejście z przyczyn pragmatycznych- by samemu uniknąć odpowiedzialności karnej za swoje ekscesy.
Dzisiejsza Hiszpania
Obecna sytuacja polityczna, gospodarcza i społeczna Hiszpanii wciąż jest niezwykle naznaczona czasami dyktatury. Wiele prominentnych rodzin burżuazyjnych w kraju zawdzięcza swoją pozycję czasom dyktatury. Niedofinansowany system edukacji i opieki zdrowotnej (nie bez powodu Hiszpanię tak bardzo dotknął koronawirus), wysokie bezrobocie, szczególnie wśród młodzieży, kiepskie prawo pracy, gospodarcza zależność od bogatszych państw imperialistycznych, szczególnie Niemiec, trudne położenie kobiet, powracająca jak bumerang nierozwiązana kwestia baskijska i katalońska, brutalność policyjna i represyjny, szczególnie na tle innych liberalnych demokracji Starego Kontynentu charakter państwa hiszpańskiego- oto żywotne problemy iberyjskiego kraju, będące skutkami reakcyjnych dekad faszyzmu. Jak pokazały ostatnie dekady, czy nawet lata, hiszpańskie masy nie są jednak uśpione. Wręcz przeciwnie.
Szczególnie ostatnie lata pokazały, że hiszpańska klasa robotnicza nie jest biernym uczestnikiem biegu historii. Pierwszą istotną manifestację tego faktu była jej odpowiedź na cięcia budżetowe rządu postfrankistowskiej Partii Ludowej w 2011 roku. Ruch, zwany często ruchem indignados, inspirujący się min. arabską wiosną zaaktywizował polityczne miliony robotników, studentów i młodzieży. Protestujący domagali się „prawdziwej demokracji”, sprzeciwiali się tradycyjnym partiom politycznym oraz roli Unii Europejskiej w narzucaniu władzom Hiszpanii cięć budżetowych. W 2015 roku w wyborach parlamentarnych przeszło 1/5 głosów otrzymała powstała rok wcześniej lewicowa partia Podemos („możemy” po hiszpańsku). Dotychczas w Hiszpanii dominował duopol Partii Ludowej (Partido Popular-PP) oraz PSOE. Partia dążąca do reprezentowania interesów rozwścieczonych mas zachwiała zabetonowaną scenę polityczną kraju. Reformistyczne podejście liderów Podemos skutkowało erozją jej poparcia. W ujęciu procentowym przez cztery lata stopniało ono połowicznie. Partia dodatkowo utworzyła kilka miesięcy przed wybuchem rząd koalicyjny z PSOE, które de facto reprezentuje obecnie interesy lewego skrzydła burżuazji.
Nierozwiązana jest też kwestia narodowościowa. ETA swoją działalność zawiesiła dopiero cztery lata temu. W 2017 roku wstrząsnęła Hiszpanią kwestia referendum niepodległościowego w Katalonii. Referendum, którego wynik sugerował jednoznaczne odpowiedzenie się Katalończyków za stworzeniem niepodległej republiki, spotkało się z sprzeciwem władz w Madrycie (ponad 1/8 głosujących w skutek działań policji nie miała dostępu do lokali wyborczych), które uznały je za niekonstytucyjne. Ostatecznie Katalonia wciąż pozostaje częścią Królestwa. Dla najważniejszych polityków generalitatu władze hiszpańskie wydały zaś nakaz aresztowania.
W 2014 roku doszło też do przełomowego wydarzenia, które stanowiło niejako kulminacyjny moment pewnego procesu. Jan Karol I abdykował i przekazał tron swemu synowi, Filipowi VI. Abdykacja monarchy, gdy ruch Indignados był wciąż aktywny politycznie była też niewątpliwie próbą burżuazji mająca na celu uspokojenie radykalnych nastrojów społecznych. Jeszcze w 2005 roku króla pozytywnie oceniało ponad ¾ społeczeństwa. Wraz z pogorszeniem się położenia Hiszpanów na skutek kryzysu w 2008, który mocno dotknął Hiszpanię oraz pod wpływem serii skandali, w tle których znajdowały się nierzadko horrendalne sumy pieniędzy. Wraz z biegiem lat coraz to nowsze afery z Janem Karolem w tle lub jako ich głównym bohaterem wychodziły na jaw. Nawet mimo starań nowego króla, Filipa VI, monarchia jako instytucja wyraźnie traci w Hiszpanii na poparciu. Sondaże opinii publicznej wskazują, że Hiszpanie o sympatiach republikańskich stają się w społeczeństwie większością. Dla klas panujących to zły znak.
Nawet dzisiejsza Hiszpania, będąca europejską demokracją liberalną, przesiąknięta jest wciąż brunatnymi naleciałościami. Nie powinno dziwić, że kilka miesięcy po powstaniu rządu koalicyjnego PSOE i Podemos, grupa wojskowych rzekomo rozważała jako konieczne dokonanie zamachu stanu, informując o tym nawet króla. Duch Franco żywy jest też w deklaracjach skrajnie prawicowej partii Vox, która wyłoniła się z prawem skrzydła PP kilka lat temu, niejako pełniąc rolę reakcji na ruch przeciwko cięciom budżetowych władz kraju. Obecnie niedźwiedzią przysługę partii wykonują błędne kroki przywódców partii lewicowych, które wielu ponownie wpychają w ramiona reakcji.
Ostatnie lata, także pandemia koronawirusa, wykazały wiele sprzeczności hiszpańskiego kapitalizmu. Zgodnie z deklaracjami ekspertów, sytuacja gospodarcza będzie tylko gorsza. Przed hiszpańską klasą robotniczą stoi wiele trudnych zadań. Zarazem służy jej też postępująca kompromitacja partii broniących statusu quo. Zarówno PSOE, jak i PP są w oczach wielu symbolami skorumpowanej, nieskutecznej i nieudolnej władzy. Monarcha, mający jednoczyć kraj, jest postrzegany słusznie przez pryzmat swego bogactwa jako wyraz ucisku i nierówności w kraju.
Generał Franco oraz jego sojusznicy obronili pod koniec lat trzydziestych hiszpański kapitalizm. Walnie pomogła im w tym pełna błędów taktyka przywódców ruchu robotniczego, od anarchistów po reformistycznych socjalistów. Faszystowskim przywódcom udało się fizycznie pozbyć najbardziej bojowo nastawionych proletariuszy. Skutecznie zastraszono na lata resztę robotników. Totalitarny reżim z Caudillo na czele umocnił i zabezpieczył pozycję klas panujących. Jednak nawet najsilniejsza reakcja w ramach kapitalizmu ma efekt zaledwie tymczasowy.
Sprzeczności kapitalizmu są poza kontrolą burżuazji. Liczne negatywne konsekwencje z nich płynące da się jedynie ograniczać lub przekładać następną ich manifestację na przyszłość. Tak jest zarówno na poziomie ekonomicznym, jak i na poziomie społecznym. Hiszpańska klasa panująca przez przeszło trzy dekady żyła w spokoju. Jednak ponowna sytuacja o charakterze rewolucyjnym zagrażała jej przez kilka lat. Jedynie dzięki zdradzie i błędom kierownictwa klasa robotnicza nie wzięła władzy w swe ręce. Masy ponownie zaczęły się ruszać w 2011 roku. Obecna sytuacja nie pozostawia im innego wyjścia niż walki o swoje interesy.
Hiszpańskie masy muszą nauczyć się na błędach zarówno swych historycznych przywódców, jak i obecnych liderów politycznych. Przede wszystkim powinny zrozumieć, że polityka sojuszy z partiami kapitalistycznymi to zgubna droga. Klasa robotnicza powinna prowadzić niezależną politykę. Ma ku temu podstawy jako główna postępowa siła w społeczeństwie. Hiszpański ruch robotniczy nie może też popadać w sekciarstwo, tak jak to uczyniło POUM i co było jedną z przyczyn jego porażki. Partie reprezentujące proletariat w kraju, w którym problemy dyskryminacji oraz niełatwego położenia kobiet (np. w zakresie przemocy wobec nich) nie mogą też zapominać o tym, że jedynie walką klasową i budową socjalistycznego ustroju da się skutecznie znieść reakcyjny ucisk kobiet. To samo tyczy się palącego problemu narodowościowego Basków i Katalończyków.
Przyjmując program marksistowski, oparty o niezależną realizację postulatów klasy robotniczej i przejęcie przez nią władzy, hiszpańskie masy mogą odnieść zwycięstwo. Wraz z ustanowieniem w Hiszpanii socjalizmu oraz powstaniem nowego społeczeństwa dziedzictwo hiszpańskiego faszyzmu będzie już tylko zagadnieniem z zakończonego etapu historii.
Autor: Antoni Hirszfeld