Międzynarodowa Tendencja Marksistowska, 11 października 2023 r.
Poniższe oświadczenie Międzynarodowej Tendencji Marksistowskiej (IMT – przyp. red.) deklaruje naszą solidarność z narodem palestyńskim. Stanowi ono odpowiedź na obrzydliwą hipokryzję zachodniego imperializmu i jego sługusów, którzy popierają reakcyjne państwo izraelskie, rozpętujące krwawą zemstę na Strefie Gazy po niespodziewanym ataku Hamasu z 7 października. Ponadto wyjaśniamy, dlaczego wolność dla Palestyny można osiągnąć jedynie poprzez rewolucję i obalenie kapitalizmu w całym regionie.
Błyskawiczny atak przeprowadzony przez Hamas w sobotę 7 października odbił się echem na całym świecie. Natychmiast spotkał się z głośnym chórem potępienia ze strony zachodnich rządów.
Media w jednej chwili przedstawiły atak w najbardziej wstrząsających barwach. Zachodnia opinia publiczna została dokładnie przygotowana przez to, co komicznie określa się mianem „wolnej prasy”, do opowiedzenia się po jednej ze stron konfliktu, który jak zwykle przedstawiany jest jako walka dobra ze złem.
W tej makabrycznej komedii pomyłek role zostały dogodnie odwrócone. Ofiary stają się agresorami, a agresorzy ofiarami. To kłamstwo jest wspierane przez ciągły strumień moralnego potępienia przemocy, zabijania i wszystkich innych okropnych cech terroryzmu.
W Waszyngtonie, jak donosi New York Times, prezydent Biden „wybuchnął gniewem”, określając atak jako „czyste zło” i obiecał jednoznacznie stanąć po stronie Izraela w walce z terroryzmem.
Prezydent najbogatszego i najpotężniejszego państwa na świecie nie tracił czasu, by ogłosić, że Stany Zjednoczone przyspieszą dostawę dodatkowego sprzętu, zasobów i amunicji do Izraela, a także wyślą swój najnowszy i najbardziej zaawansowany lotniskowiec wraz z pełną grupą uderzeniową na wschodnią część Morza Śródziemnego.
Imperialistyczni hipokryci, czyli względność moralności
Zabijanie mężczyzn i kobiet jest czymś, co naturalnie wywołuje odrazę u większości ludzi. Nieustannie przypomina się nam o biblijnym nakazie: „nie będziesz zabijał”.
Przykazanie to na pierwszy rzut oka ma charakter absolutny. Jednak po bliższym przyjrzeniu się staje się jasne, że niechęć klasy rządzącej i mediów do przemocy i zabijania wcale nie jest absolutna, ale ma całkowicie względną treść.
Kiedy zwykli ludzie wyrażają swoje przerażenie i oburzenie okrucieństwami, o których czytają w prasie, jest to normalna ludzka reakcja, którą możemy zrozumieć i z którą możemy sympatyzować.
Ale kiedy te same słowa wypowiada amerykański prezydent, którego ręce są splamione krwią niezliczonych niewinnych ludzi, możemy tylko wzruszyć ramionami i odwrócić się z obrzydzeniem.
Imperialistyczni bandyci, którzy udają, że są zszokowani przemocą, wielokrotnie wszczynali okrutne wojny agresji. Nie wahali się rozpętać trwających dwie dekady krwawych wojen przeciwko Irakowi i Afganistanowi, w których zginęły setki tysięcy cywilów. Bombardowali Libię, Syrię, Sudan, Serbię – nie bacząc na niewinnych cywilów.
Najbardziej okrutnym przypadkiem w ostatnim czasie była barbarzyńska wojna przeciwko ludności Jemenu, jednego z najbiedniejszych krajów na świecie, prowadzona przez Arabię Saudyjską przy pełnym wsparciu oraz pośrednim i bezpośrednim udziale USA, Wielkiej Brytanii i innych imperialistycznych mocarstw.
Jeśli jakąkolwiek wojnę można określić mianem ludobójczej, to z pewnością była nią wojna w Jemenie. Według ONZ w Jemenie zginęło ponad 150 000 osób, a szacunki mówią o ponad 227 000 zabitych w wyniku straszliwego kryzysu głodu celowo wywołanego przez Saudyjczyków i ich sojuszników, którzy byli również odpowiedzialni za zniszczenie szpitali i placówek opieki zdrowotnej. Liczby te niewątpliwie stanowią poważne niedoszacowanie całkowitej liczby ofiar zadanych ludności Jemenu przez Saudyjczyków i ich imperialistycznych popleczników.
Ale gdzie potępienie tego barbarzyństwa? Gdzie protesty płynące z Waszyngtonu i Londynu? Gdzie gigantyczne nagłówki krzyczące o „terroryzmie”? Media nie pisnęły ani słówka, ponieważ ich zachodnie rządy były aktywnie zaangażowane w tę wojnę eksterminacyjną przeciwko biednym, uciskanym ludziom.
Imperialiści nie mają żadnego prawa potępiać przemoc ani oskarżać nikogo o „terroryzm”. Jeśli chodzi o wojnę, odwoływanie się do względów moralnych czy humanitarnych jest bezużyteczne. Wojny polegają na zabijaniu ludzi. Nigdy w historii nie było wojny humanitarnej.
To tylko cyniczna sztuczka, wygodny listek figowy, który jest obecnie używany przez agresorów do usprawiedliwiania ich agresji przed opinią publiczną.
Gaza a Ukraina, czyli względność „prawa do samoobrony”
Jeśli chodzi o tak zwane prawo Izraela do samoobrony, po raz kolejny widzimy podwójne standardy zachodniego imperializmu. Jeśli chodzi o Ukrainę, imperialiści uzbroili ją po zęby, by walczyła z Rosją w ich imieniu, pod pretekstem, że naród pod okupacją ma prawo się bronić.
Ale kiedy chodzi o Palestyńczyków, nagle to prawo całkowicie znika. Zamiast bronić uciskanych, imperialiści zbroją i zaopatrują ciemiężców. Najwyraźniej prawo do samostanowienia nie dotyczy wszystkich!
Nawiasem mówiąc, podążając za pokrętną logiką imperializmu, ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski porównał inwazję Rosji na swój kraj do Hamasu i dodał swój zachrypnięty głos do chóru broniącego „prawa Izraela do samoobrony”! Czy potrzebujemy więcej dowodów na reakcyjną naturę tego pana?
Jak można się spodziewać, Zełenski oskarżył Rosję o to, że chce wojny na Bliskim Wschodzie, aby podważyć międzynarodowe wsparcie dla Ukrainy. W jego opinii wojna między Izraelem a Hamasem może odwrócić uwagę od zmagań Kijowa.
„Rosja jest zainteresowana wywołaniem wojny na Bliskim Wschodzie, aby nowe źródło bólu i cierpienia mogło podważyć jedność świata, zwiększyć niezgodę i sprzeczności, a tym samym pomóc Rosji zniszczyć wolność w Europie” – powiedział.
Zełenski jest zdesperowanym człowiekiem, który ucieknie się do wszystkiego, co jego zdaniem zapewni przepływ broni i pieniędzy, po tym jak Ukraina poniosła miażdżącą klęskę na polu bitwy i istnieją wyraźne oznaki słabnącego poparcia wśród sojuszników, w tym USA, Słowacji i Polski.
Zemsta
Po zaakceptowaniu teorii względności w odniesieniu do moralności, staje się prostą sprawą usprawiedliwienie morderstwa – o ile jest ono dokonywane przez „naszą stronę”. Właśnie teraz widzimy tę wygodną moralną względność w akcji.
Odpowiedź Izraela na sobotni atak Hamasu była szybka i brutalna. Benjamin Netanjahu ogłosił, że Izrael jest w stanie wojny. Obiecał, że Gaza stanie się „bezludną wyspą”. Myśliwce bombardują okupowaną Strefę Gazy, zrównując z ziemią wysokie budynki w dzielnicach mieszkalnych, masowo uderzając w szkoły, szpitale i meczety.
Szkoła prowadzona przez agencję ONZ ds. uchodźców palestyńskich, w której bynajmniej nie było „bojowników”, została trafiona bezpośrednio. Wiele bloków mieszkalnych zostało zaatakowanych bez wcześniejszego ostrzeżenia. Izrael kontynuował naloty na Strefę Gazy, obracając niektóre budynki w gruzy. Urzędnicy w Strefie Gazy poinformowali, że trafione zostały szpitale i szkoły oraz że zginęło już 900 Palestyńczyków, w tym 260 dzieci.
Wszystko to nie ma nic wspólnego z samoobroną, ale z żądzą zemsty. Nie po raz pierwszy państwo izraelskie stara się ukarać ludność Gazy za działania swoich przywódców, celowo atakując ludność cywilną.
Izraelski minister obrony Yoav Gallant zarządził „całkowite oblężenie” Strefy Gazy: „Zarządziłem całkowite oblężenie Strefy Gazy. Nie będzie elektryczności, żywności, paliwa, wszystko jest zamknięte”.
Pozbawienie mężczyzn, kobiet i dzieci żywności, wody i elektryczności jest rzekomo przestępstwem w świetle „prawa międzynarodowego”. Nawet żałosna Organizacja Narodów Zjednoczonych uznała za konieczne przypomnieć Izraelczykom o tym drobnym szczególe, chociaż wyniki tego uprzejmego przypomnienia były przewidywalnie zerowe.
„Ludzkie zwierzęta”
Jak to wszystko uzasadnia Izrael? Bardzo prosto.
Izraelski minister obrony Yoav Gallant wyraził się jasno, mówiąc: „Walczymy z ludzkimi zwierzętami i działamy dokładnie w ten sposób”.
Ten język jest nam dobrze znany. Powszechną praktyką imperialistów jest usprawiedliwianie rzezi poprzez odczłowieczanie wroga. Jeśli zaakceptujemy fakt, że nasi wrogowie nie są ludźmi takimi jak my, a jedynie zwierzętami, poczujemy się uprawnieni do traktowania ich w dowolny sposób.
Przypomnijmy, że przez dziesięciolecia Żydzi byli uważani nie za ludzi, ale za podludzi. Oznaczało to, że mogli być bici, torturowani, głodzeni i mordowani, kogo to obchodzi? W końcu są „tylko zwierzętami” lub „ludzkimi zwierzętami”. Różnica jest czysto semantyczna.
Ale mieszkańcy Strefy Gazy nie są zwierzętami. Są istotami ludzkimi, tak jak istotami ludzkimi są mieszkańcy Izraela. A wszystkie istoty ludzkie mają prawo być traktowane tak samo.
Chór hipokrytów
Jak w dobrze zorganizowanej sztafecie, przywódcy polityczni na całym świecie w pośpiechu deklarowali swoje bezwarunkowe poparcie dla „prawa Izraela do obrony”. Prawica i „lewica”, republikanie i demokraci – wszyscy głośno wyśpiewują imperialistyczne pieśni z tego samego, wysłużonego śpiewnika.
Te same media, które milczały na temat zbrodni imperializmu, były również bardzo niedbałe w informowaniu o zbrodniczym terrorze zadawanym Palestyńczykom przez państwo izraelskie przez wiele dziesięcioleci. Są oni ofiarami ciągłych brutalnych prowokacji ze strony ultraprawicowych osadników żydowskich i jest to niezaprzeczalny fakt.
Najwyraźniej informacyjny chaos ma na celu zapewnienie materialnego wsparcia dla prawa Izraela do „samoobrony” poprzez niszczenie niewielkiego pasa ziemi wypełnionego dwoma i pół milionami biednych ludzi. Gazę opisuje się jako największe więzienie pod gołym niebem na świecie.
Cały obóz imperialistyczny stoi za Izraelem, który masakruje Palestyńczyków w Strefie Gazy. A na wypadek, gdyby bomby, pociski artyleryjskie i rakiety nie zabiły wystarczająco dużej liczby Palestyńczyków, Unia Europejska zaplanowała wyeliminowanie kilku kolejnych poprzez śmierć głodową.
UE ogłosiła bowiem, że zawiesza pomoc finansową dla Palestyńczyków, od której w dużej mierze zależy ich przetrwanie. Decyzja ta była tak skandaliczna, że została później cofnięta. Widzimy tu podsumowaną w kilku linijkach esencję tego, co uchodzi za „zachodnią cywilizację”.
Nic dziwnego, że prawicowi przywódcy „Partii Pracy”, tacy jak Sir Keir Starmer w Wielkiej Brytanii, natychmiast dodali swoje wrzaskliwe głosy do tego obłudnego chóru. Te panie i panowie już dawno zaprzedali swoje dusze diabłu. Są niczym więcej niż agentami imperializmu.
Ale prawicowi reformiści nie są jedynymi winowajcami. Wielu „lewicowych” reformatorów przyłączyło się do „potępienia terroryzmu” (między innymi Sanders, Ilhan Omar, AOC, Francuska Partia „Komunistyczna”).
Nie po raz pierwszy tak zwana lewica wykazała się całkowitym tchórzostwem i brakiem zasad. Natychmiast ugięła się pod presją kapitalistycznych środków masowego przekazu i burżuazyjnej opinii publicznej, a ostatecznie podążyła za linią klasy rządzącej.
Międzynarodowa Tendencja Marksistowska nie przyłączy się do obłudnego chóru imperialistów i ich popleczników.
Jakie jest nasze stanowisko?
W każdej wojnie walczące strony zawsze wykorzystują historie o okrucieństwach – prawdziwych lub wymyślonych – w celu usprawiedliwienia własnych aktów przemocy i morderstw. Stosunek komunistów do wojny nigdy nie może opierać się na sensacyjnej propagandzie, która jest cynicznie wykorzystywana do usprawiedliwiania jednej lub drugiej strony. Wojny nie można też usprawiedliwiać tym, kto uderzył pierwszy. Nasz stosunek do wojny musi opierać się na zupełnie innych podstawach.
Nasze stanowisko jest bardzo proste – w każdej walce zawsze staniemy po stronie biednych, uciskanych ludzi, a nigdy po stronie bogatych i potężnych ciemiężców.
W danym przypadku należy zadać pytanie: kto jest ciemiężcą, a kto uciskanym? Czy to Palestyńczycy uciskają Izraelczyków? Nikt przy zdrowych zmysłach w to nie wierzy.
To nie Palestyńczycy okupują ziemię, która do nich nie należy i trzymają ją siłą. To nie oni wypierają izraelskich osadników z ziemi, która była przez nich okupowana od pokoleń, ale dokładnie na odwrót. To nie oni odmawiają obywatelom Izraela najbardziej elementarnych praw, poddają ich brutalnym blokadom i sprowadzają do roli pariasów na własnej ziemi.
Czy konieczne jest recytowanie długiej listy zbrodni popełnionych przez reakcyjne państwo izraelskie na Palestyńczykach?
Nie mamy miejsca, aby wspomnieć o tych zbrodniach, które mają miejsce dzień po dniu, miesiąc po miesiącu i rok po roku, zamieniając życie Palestyńczyków w piekło.
Palestyńczycy zostali zredukowani do statusu niewiele różniącego się od niewolnictwa. A niewolnicy, pozbawieni wszelkich innych praw, mogą odwołać się tylko do jednego: prawa do buntu. W całej historii buntom niewolników towarzyszyły zwykle akty skrajnej przemocy, które były jedynie odzwierciedleniem skrajnego ucisku, jakiego sami doznawali z rąk właścicieli niewolników.
Jest to fakt godny ubolewania. Nie zwalnia nas to jednak z obowiązku obrony buntu niewolników przeciwko właścicielom niewolników. Marks zajął się tą kwestią w artykule napisanym w 1857 r., w którym odpowiada na artykuły w brytyjskiej prasie, podkreślające okrucieństwa popełnione podczas indyjskiego powstania przeciwko Brytyjczykom:
Okrucieństwa popełnione przez zrewoltowanych sipajów w Indiach są rzeczywiście przerażające, ohydne, niewysłowione – takie, z jakimi można się spotkać – tylko w wojnach powstańczych, narodowościowych, rasowych, a przede wszystkim religijnych; Jednym słowem, takich, jakie szanowana Anglia zwykła oklaskiwać, gdy popełniali je Wandejczycy na „Niebieskich”, hiszpańscy partyzanci na niewiernych Francuzach, Serbowie na swoich niemieckich i węgierskich sąsiadach, Chorwaci na wiedeńskich buntownikach, Garde Mobile Cavaignaca lub dekabryści Bonapartego na synach i córkach proletariackiej Francji.
Bez względu na to, jak haniebne jest postępowanie sipajów, jest ono jedynie odbiciem, w skoncentrowanej formie, własnego postępowania Anglii w Indiach, nie tylko w epoce powstania jej wschodniego imperium, ale nawet w ciągu ostatnich dziesięciu lat długoletnich rządów. Aby scharakteryzować te rządy, wystarczy powiedzieć, że tortury stanowiły organiczną instytucję jej polityki finansowej. W historii ludzkości istnieje coś takiego jak odpłata: a zasadą historycznej odpłaty jest to, że jej narzędzie nie jest wykuwane przez obrażonego, ale przez samego przestępcę.
K. Marks, (Indyjska rewolta)
Czy wspieramy Hamas?
Nasi wrogowie powiedzą: w takim razie wspieracie Hamas. Na to oskarżenie odpowiemy: nigdy nie wspieraliśmy Hamasu. Nie podzielamy jego ideologii, ani nie popieramy metod, którymi się posługuje.
Jesteśmy komunistami i mamy własne idee, program i metody, oparte na walce klasowej między bogatymi i biednymi, ciemiężcami i ciemiężonymi. To właśnie determinuje naszą postawę w każdym przypadku. Ale nasze różnice z Hamasem, choć fundamentalne, nie są tak fundamentalne jak różnice, które oddzielają nas od amerykańskiego imperializmu – najbardziej reakcyjnej siły na planecie – i jego wspólników, czyli izraelskiej klasy rządzącej.
Nasi krytycy zapytają: czy zgadzacie się z zabijaniem tak wielu niewinnych cywilów? Odpowiemy, że nigdy nie zalecaliśmy takich rzeczy. Nie akceptujemy ich. Ale naszym pierwszym zadaniem, cytując Spinozę, nie jest płacz ani śmiech, ale zrozumienie. Rozważania moralne są całkowicie bezużyteczne w wyjaśnianiu czegokolwiek. Aby zrozumieć, co się dzieje, konieczne jest postawienie pytania w inny sposób – co doprowadziło do ataku Hamasu?
Czy można to oddzielić od dziesięcioleci ucisku, przemocy i okupacji Palestyny przez reakcyjne państwo Izrael? Oczywiście, że nie.
Izrael jest potężnym i bogatym państwem, które przez dziesięciolecia wywłaszczało i uciskało Palestyńczyków poprzez połączenie brutalnej siły i siły ekonomicznej. Musimy również dostrzec łańcuch wydarzeń, które doprowadziły bezpośrednio do obecnej sytuacji. To nie spadło z jasnego nieba, jak każe się nam wierzyć.
Zdrada
Imperialiści obiecali Palestyńczykom sprawiedliwość – jeśli tylko poczekają trochę dłużej. Ale po długim okresie oczekiwania jedynym rezultatem było dalsze niszczenie ich ojczyzny i utrata kolejnych praw.
Kiedy cierpliwość uciskanych się wyczerpie, prędzej czy później wystąpią oni przeciwko swojemu ciemiężcy. W takich momentach nieuchronnie dochodzi do ekscesów i brutalności. Oczywiście należy tego żałować. Ale kto tak naprawdę jest za to odpowiedzialny? Jeśli ktoś popełnia morderstwo z zimną krwią, jest to bez wątpienia zbrodnia i jako taka podlega karze. Ale jeśli kobieta jest przez wiele lat poddawana brutalnej przemocy przez swojego męża i pewnego dnia zwraca się przeciwko swojemu oprawcy i zabija go, większość ludzi powiedziałaby, że należy wziąć pod uwagę okoliczności, które doprowadziły do jej działań.
Wróćmy do sedna sprawy. W tygodniach poprzedzających eksplozję żydowscy fanatycy religijni dopuszczali się ciągłych prowokacji. Przeprowadzili atak na meczet Al-Aksa – jedno z najświętszych miejsc w świecie islamu. Działali pod ochroną izraelskiej policji i wojska.
Prowokacja
Netanjahu jest w sojuszu z syjonistyczną skrajną prawicą, z której część to jawni faszyści. Ich deklarowanym celem jest sprowokowanie nowej Nakby – to znaczy fizyczne usunięcie Palestyńczyków z ziemi, na której obecnie mieszkają, począwszy od Jerozolimy i Zachodniego Brzegu.
Polityka ta nie jest nowa, ale nasiliła się w ostatnich miesiącach. Osadnicy, importowani głównie z USA i rekrutowani spośród najbardziej ekstremalnych fundamentalistów religijnych, zbudowali osiedla na Zachodnim Brzegu. Są one połączone siecią militarnie bronionych dróg, które przecinają terytorium formalnie znajdujące się pod kontrolą Palestyny. Reakcyjni osadnicy czują się ośmieleni i chronieni przez ultranacjonalistyczny rząd Izraela.
Uzbrojone bandy religijnych osadników prowadzą pogromy Palestyńczyków przy jawnym lub ukrytym wsparciu izraelskiej armii i policji. Ta kradzież ziemi jest rzekomo nielegalna w świetle „prawa międzynarodowego”. Ale wszystkie pobożne rezolucje przyjęte przez ONZ w bezsensownej biurokratycznej orgii nie zrobiły nic, by powstrzymać te zbrodnicze działania.
W tych warunkach nikt nie może być zaskoczony, że Palestyńczycy walczą. Uciskani ludzie mają prawo do oporu. Hipokryci będą argumentować, że obie strony są winne, ponieważ obie użyły przemocy. Formalnie to stwierdzenie jest prawdziwe. Ale jego treść jest z gruntu fałszywa. Przemoc jednej strony nie może być utożsamiana z przemocą drugiej. Nie ma absolutnie żadnej równoważności między obiema stronami.
Z jednej strony mamy nowoczesny, zaawansowany kraj kapitalistyczny, wyposażony w broń nuklearną, myśliwce uzbrojone w potężne pociski, zaawansowaną technologię i sprzęt do nadzoru, który liczy na pełne wsparcie materialne i finansowe najpotężniejszego imperialistycznego kraju na świecie. Z drugiej strony mamy uciskanych Palestyńczyków, walczących przy użyciu jakiejkolwiek broni, którą uda im się zdobyć.
Zaskoczenie ostatnimi wydarzeniami jest w rzeczywistości niezwykle głupie. Biorąc pod uwagę te okoliczności, pewnego rodzaju eksplozja była absolutnie nieunikniona, chociaż jej czasu i treści nie można było przewidzieć – nie zrobiły tego nawet izraelskie służby specjalne.
Izrael upokorzony
Konieczne jest podejście do wojny na jej własnych warunkach, a nie wprowadzanie zewnętrznych rozważań, które są jej zupełnie obce. Tym, co wywołało wściekłość izraelskiej klasy rządzącej, nie jest liczba osób, które straciły życie. Ich obawy mają charakter czysto praktyczny.
Z czysto wojskowego punktu widzenia atak zakończył się sukcesem. Niespodziewany blitzkrieg całkowicie zaskoczył sławetne izraelskie służby wywiadowcze. Dobrze uzbrojone grupy komandosów przeniknęły przez izraelską obronę, przełamując linię, która miała być nie do zdobycia i zadając poważne straty izraelskim siłom.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, wywołała w Izraelu falę paniki i strachu, gdzie ludność pozostawała na poły uśpiona przez władze, przekonana, że jest chroniona przez niezwyciężoną linię obrony. Z dnia na dzień wiara ludzi w mit o nietykalności legła w gruzach. Fakt ten będzie miał nieobliczalne konsekwencje w przyszłości.
Dla kontrastu, wiadomość o ataku była świętowana na ulicach wielu arabskich stolic. Masy były podbudowane faktem, że w końcu potężne państwo izraelskie poniosło upokarzającą porażkę. W porównaniu z tym faktem, wszystkie inne względy wydawały się mieć drugorzędne znaczenie.
Netanjahu czuje się bardzo pewnie, ponieważ ma silne poparcie imperializmu amerykańskiego, który dostarcza Izraelowi nieskończone ilości dolarów i śmiercionośnej broni. Amerykanie przenieśli swoją ambasadę do Jerozolimy – to policzek wymierzony wszystkim Palestyńczykom. Owszem, decyzję podjął Trump. Ale Biden jej nie cofnął. Zależy mu na zabezpieczeniu żydowskich głosów w przyszłorocznych wyborach, a także na utrzymaniu jednego z niewielu niezachwianych sojuszników w regionie.
Pokój czy przemoc?
Nasi wrogowie bardzo często zadają nam pytanie: czy popierasz przemoc? Równie dobrze mogliby nas zapytać, czy jesteśmy zwolennikami dżumy, ponieważ jest ona tak samo pozbawiona prawdziwej treści.
Istnieją pytania, które same sobie odpowiadają, a to są właśnie tego rodzaju. Sama odpowiedź przecząca jest bezużyteczna. Trzeba by wyjaśnić konkretne okoliczności, w których przemoc jest stosowana: w jakim celu? I w czyim interesie? Bez takich informacji naprawdę niemożliwe jest udzielenie dokładnej odpowiedzi. Tak jest w każdym konflikcie i tak jest również teraz.
Wielu „lewicowców” (jak zwykle) ogranicza się do potępiania przemocy w ogóle, wzywając do „pokojowego rozwiązania” poprzez „negocjacje” i interwencję „instytucji międzynarodowych”. Jest to jednak kłamstwo i oszustwo.
Od 75 lat trwają niekończące się negocjacje i rozmowy, które nie posunęły sprawy wolności Palestyńczyków ani o centymetr. Przez dziesięciolecia tak zwana Organizacja Narodów Zjednoczonych przyjmowała rezolucje potępiające izraelską okupację terytoriów palestyńskich w 1967 roku, ale nic się nie zmieniło. W rzeczywistości sytuacja znacznie się pogorszyła.
Obecna eskalacja konfliktu jest w rzeczywistości wynikiem całkowitej porażki porozumień z Oslo. Pomysł utworzenia palestyńskiego państwa obok Izraela na zasadach kapitalistycznych był skazany na niepowodzenie, jak ostrzegaliśmy w tamtym czasie. Celem Izraela było powierzenie kontroli nad Palestyńczykami Autonomii Palestyńskiej, kierowanej przez burżuazyjnych nacjonalistów z Fatah, którzy byli całkowicie zdemoralizowani i organicznie niezdolni do kontynuowania palestyńskiej walki narodowowyzwoleńczej.
Ostatnie 30 lat ujawniło porażkę rozwiązania dwupaństwowego narzuconego Palestyńczykom przez amerykański imperializm i izraelski kapitalizm. Nic dziwnego, że w niedawnym sondażu opinii publicznej 61 procent Palestyńczyków stwierdziło, że żyje im się gorzej niż przed wprowadzeniem porozumień z Oslo, a 71 procent stwierdziło, że podpisanie porozumień było błędem.
Mimo to beznadziejni lewicowi pacyfiści twierdzą, że Palestyńczycy powinni stosować wyłącznie pokojowe środki walki. Ale kiedy próbowali to zrobić, jaki był rezultat? Tak zwany „Marsz Powrotu” z roku 2018 został przeprowadzony przez nieuzbrojonych cywilów. Izraelska armia użyła ostrej amunicji, zabijając setki osób i raniąc ponad dziesięć tysięcy, w tym dzieci, kobiety, dziennikarzy i medyków.
To właśnie to przekonało Palestyńczyków, że jedyną drogą naprzód jest zwalczanie przemocy przemocą. Można nad tym faktem ubolewać, ale jest to jedyny możliwy wniosek, jakiego można oczekiwać od Palestyńczyków. I jest to w 100 procentach odpowiedzialność państwa izraelskiego i jego imperialistycznych zwolenników.
Według tego samego sondażu 71 procent uważa, że rozwiązanie dwupaństwowe nie jest już praktyczne ze względu na ekspansję osadnictwa, 52 procent popiera rozwiązanie AP, a 53 procent uważa, że walka zbrojna jest jedynym sposobem na przełamanie impasu.
Imperialistyczne plany w gruzach
Przed wydarzeniami z 7 października trwał tak zwany proces normalizacji, który zasadniczo oznacza, że Izrael nawiązuje normalne stosunki dyplomatyczne i gospodarcze z krajami arabskimi (zwłaszcza z Arabią Saudyjską), w wyniku czego problem palestyński zostaje uznany za zakończony.
Zostało to podkreślone przez interwencję Netanjahu na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ we wrześniu, gdzie pokazał mapę regionu pokazującą Izrael i kraje, z którymi normalizuje stosunki… ale Izrael na mapie obejmował Wzgórza Golan, Strefę Gazy i Zachodni Brzeg. Palestyny na mapie po prostu zabrakło.
Ten rażący cynizm pokazał bezduszną postawę nie tylko Netanjahu i jego reakcyjnej kliki, ale także tak zwanych imperialistycznych demokracji, które traktują małe narody jak pionki na szachownicy swojej obrzydliwej polityki. Ten potworny podział miał zostać przeprowadzony za plecami Palestyńczyków. Ich istnienie jest traktowane jako irytująca niedogodność. Ich ciągłe skargi można bezpiecznie zignorować, podczas gdy nieprzyjemne, ale konieczne zadanie utrzymania ich w porządku można powierzyć kozakom z izraelskich sił zbrojnych.
Taki był plan. Ale życie ma niefortunny zwyczaj zaprzeczania nawet najlepszym teoriom. A ta konkretna miała jedną dziurę w swoim centrum: zakładała, że Palestyńczycy są tak wystraszeni, tak całkowicie zmiażdżeni, że nie będą w stanie podjąć prawdziwej walki. Założenie to rozbiło się na kawałki w sobotę 7 października.
Wiele źródeł wskazało palcem na Iran. Pomimo zaprzeczeń Teheranu, może to być prawda. Umiejętne przeprowadzenie ataku i sposób, w jaki szybko przeniknął on przez silną obronę Izraela, wykazały stopień profesjonalizmu, który nie może być dziełem samego Hamasu.
Co więcej, Iran był żywo zainteresowany jego sukcesem. Natychmiastowym efektem było zniweczenie planu Netanjahu nawiązania bliskich stosunków z Arabią Saudyjską. Reakcyjny gang w Rijadzie był przed atakiem praktycznie gotów sprzedać Palestyńczyków i zawrzeć układ z Izraelem.
Ale te plany – do których wykonania oczywiście zachęcały Stany Zjednoczone – zostały zniweczone. Mohammed bin Salman wyraźnie odmówił przyłączenia się do chóru poparcia dla „prawa Izraela do samoobrony”. Naraziłby na niebezpieczeństwo samą monarchię, gdyby odważył się postąpić wbrew uczuciom Saudyjczyków, którzy są gorącymi zwolennikami sprawy palestyńskiej.
Brytyjski dziennik The Guardian opublikował artykuł zatytułowany: „Atak Hamasu gwałtownie zmienił obraz dyplomacji na Bliskim Wschodzie”. Słowa te bardzo ładnie ujmują sprawę. Patrick Wintour, redaktor dyplomatyczny The Guardian pisze:
Iran chce uniemożliwić Arabii Saudyjskiej zawarcie porozumienia z Izraelem, podczas gdy inni aktorzy w regionie nie mogą sobie pozwolić na chaos w Gazie.
To prawda. Przywódcy arabscy nie mogą sobie na to pozwolić ze względu na głęboko niepokojący wpływ, jaki sytuacja w Palestynie ma na masy w ich własnych krajach. Groźba rewolty na ulicach jest zawsze obecna w umysłach arabskich rządzących, którzy nie zapomnieli lekcji masowych powstań, znanych jako Arabska Wiosna. Był to koszmar zarówno dla arabskich władców, jak i Waszyngtonu. Ale nowa wersja arabskiej rewolucji jest jedyną nadzieją na trwałe rozwiązanie kwestii palestyńskiej.
Uciskany naród palestyński nie może ufać obietnicom zagranicznych rządów. Ich jedynym interesem jest składanie pustych deklaracji poparcia dla Palestyńczyków, aby stworzyć dla siebie obraz solidarności z uciskanymi, który jest fałszywy do szpiku kości. Nie trzeba dodawać, że obietnice imperialistów są całkowicie bezwartościowe, podobnie jak fikcyjne rezolucje rutynowo uchwalane przez tak zwaną Organizację Narodów Zjednoczonych.
Naród palestyński może się wyzwolić tylko dzięki własnym wysiłkom. A jedynymi niezawodnymi sojusznikami, na których mogą liczyć, są robotnicy i chłopi w regionie i na całym świecie, którzy są uciskani i wyzyskiwani tak jak oni sami.
Izrael na niebezpiecznej ścieżce
Jest jeszcze jeden czynnik, którego nie można ignorować. Dopóki państwo izraelskie może liczyć na poparcie większości ludności żydowskiej, bardzo trudno będzie je obalić. Jedynie podział państwa izraelskiego wzdłuż linii klasowych będzie realną propozycją.
W obecnych okolicznościach wydaje się to mało prawdopodobnym wariantem. Wynika to po części z ekstremalnych ograniczeń ideologii i metod Hamasu, który przekonuje wielu obywateli Izraela, że ich życie jest zagrożone przez palestyńskich „terrorystów”.
Niestety, ostatnie ataki i zabójstwa cywilów przekonały wielu Izraelczyków, że jedynym rozwiązaniem jest opowiedzenie się po stronie rządu. Zachęciło ich do tego skandaliczne zachowanie tak zwanej opozycji, która natychmiast porzuciła wszelkie zastrzeżenia wobec reakcyjnej polityki rządu Netanjahu i pospiesznie zaproponowała wejście do tak zwanego rządu jedności narodowej. Jest to katastrofalna linia działania.
Naród izraelski musi zadać sobie następujące pytanie: jak to możliwe, że po tylu latach konfliktów, tylu wojnach i tylu zwycięstwach militarnych czuje się teraz bardziej niepewnie niż kiedykolwiek od czasu utworzenia państwa Izrael? Wszystkie wyszukane środki, rzekomo zaprojektowane w celu zagwarantowania im bezpieczeństwa, w ostatecznej próbie nie zdały się na nic.
Prawdą jest, że Izrael, ze swoją kolosalną siłą militarną i przewagą siły ognia, może z łatwością pokonać Hamas pod względem militarnym. Jednak inwazja naziemna na Gazę, z jej wąskimi uliczkami, niezliczonymi tunelami oraz wrogą i rozgoryczoną ludnością, nie zostanie przeprowadzona bez poważnych strat w ludziach po obu stronach. A po tym, jak Gaza zostanie zredukowana do kupy gruzu, co wtedy? Nie ma wystarczających sił, aby okupować i powstrzymywać wrogą populację liczącą 2,3 miliona ludzi w nieskończoność. Prędzej czy później dojdzie do nowych eksplozji i rozlewu krwi.
Na tym sprawy się nie kończą. Ucisk Palestyńczyków służy zaognieniu nastrojów w całym świecie arabskim. Próby nawiązania stosunków z Arabią Saudyjską legły w gruzach. Izrael jest teraz bardziej odizolowany niż kiedykolwiek wcześniej. Otoczony milionami wrogów ze wszystkich stron, perspektywy dla Izraela są naprawdę ponure. A niedawny rozlew krwi stanowi poważne ostrzeżenie przed jeszcze gorszym konfliktem w przyszłości, chyba że coś fundamentalnego zmieni się w samym Izraelu.
Marks już dawno temu zauważył, że żaden naród nie może być wolny tak długo, jak długo uciska i podporządkowuje sobie inny naród: „Szczególnym zadaniem Centralnej Rady w Londynie jest uświadomienie angielskim robotnikom, że dla nich narodowa emancypacja Irlandii nie jest kwestią abstrakcyjnej sprawiedliwości czy humanitarnych uczuć, ale pierwszym warunkiem ich własnej społecznej emancypacji” (Marks do Zygfryda Meyera i Augusta Vogta, 1870).
Obecnie głos rozsądku w Izraelu jest uciszany przez drapieżny ryk kontrrewolucji. Ale ci, którzy opowiadają się za zjednoczeniem z reakcyjnymi siłami Netanjahu i ultrareligijnymi fanatykami, prowadzą Izrael wprost ku przepaści.
Co teraz?
Przez wiele lat palestyńskie masy wielokrotnie pokazywały swoją bezinteresowność, odwagę i wolę walki. Problem polega na tym, że nie miały one przywództwa, które byłoby w stanie sprostać temu zadaniu.
Po tylu dekadach wyprzedaży i złamanych obietnic, cierpliwość Palestyńczyków jest już na wyczerpaniu. Dla buntowniczej palestyńskiej młodzieży, która chce walczyć przeciwko potężnemu państwu izraelskiemu, rakiety Hamasu wydają się stanowić pewnego rodzaju odpowiedź. To przekonanie otrzymało potężny impuls w wyniku ostatnich wydarzeń.
Nie ma wątpliwości, że sukces Hamasu w przełamaniu izraelskiej obrony, o której mówiło się, że jest nienaruszalna, i zadaniu ciosów Izraelowi, był postrzegany jako zwycięstwo przez wielu w świecie arabskim, którzy pragnęli porażki Izraela.
W perspektywie krótkoterminowej ogromnie zwiększy to prestiż Hamasu. Jednak w dłuższej perspektywie ograniczenia sukcesu Hamasu staną się aż nazbyt widoczne. Wojskowa równowaga sił jest w przeważającej mierze na korzyść Izraela.
Bojownicza młodzież doszła do wniosku, że jedyną drogą naprzód nie są rozmowy, ale rewolucyjna walka. Wiąże się to z masowymi działaniami, masowymi strajkami i tak, w ostatecznym rozrachunku, walka z państwem Izrael musi oznaczać zbrojną samoobronę i walkę zbrojną.
Ważne jest jednak, aby nie stracić poczucia proporcji. Rewolucyjna walka palestyńskich mas, dopóki pozostaje odizolowana, nie wystarczy do pokonania potęgi państwa izraelskiego. Będzie to wymagało połączonych wysiłków masowego ruchu rewolucyjnego na całym Bliskim Wschodzie.
Na drodze stoi jednak ogromna przeszkoda: reakcyjne burżuazyjne reżimy arabskie wspierają sprawę palestyńską tylko słowami, ale w każdym momencie są gotowe zdradzić Palestyńczyków i zawrzeć układ z imperializmem. Tylko obalenie tych skorumpowanych reżimów może otworzyć drogę do zwycięstwa rewolucji socjalistycznej na Bliskim Wschodzie – warunku koniecznego do wyzwolenia Palestyny.
W ostatecznym rozrachunku, tylko ustanowienie zjednoczonego frontu między narodem palestyńskim a klasą robotniczą i postępowymi warstwami izraelskiego społeczeństwa stworzy możliwość podziału państwa izraelskiego na linie klasowe, otwierając drogę do trwałego i demokratycznego rozwiązania kwestii palestyńskiej.
Będzie to produkt uboczny arabskiej rewolucji, która może odnieść sukces tylko wtedy, gdy zostanie przeprowadzona do końca. Obalenie skorumpowanych reżimów to tylko połowa rozwiązania. Prawdziwe wyzwolenie ludzi można osiągnąć jedynie poprzez wywłaszczenie właścicieli ziemskich, bankierów i kapitalistów.
Rewolucja socjalistyczna – jedyne rozwiązanie!
Przez zbyt długi czas Bliski Wschód, z jego kolosalnym potencjałem, zasobami naturalnymi i ogromną niewykorzystaną pulą nadwyżki siły roboczej i wykształconych młodych ludzi, był podzielony na dwie części – oto dziedzictwo kolonializmu, które podzieliło region na małe państwa, które można było łatwo zdominować i wykorzystać.
Ten podział był pożywką dla niekończących się wojen, nienawiści narodowej i religijnej oraz innych destrukcyjnych sił. Kwestia palestyńska jest tylko najbardziej oczywistym i potwornym wyrazem tego faktu.
Robotnicy nie są zainteresowani podbijaniem obcych terytoriów ani utrzymywaniem innych ludzi pod butem. Gdy władza znajduje się w rękach ludzi pracy, wszystkie problemy świata arabskiego mogą zostać rozwiązane pokojowo, demokratycznie, w drodze porozumienia.
W ramach demokratycznej federacji socjalistycznej możliwe byłoby ustanowienie braterskich stosunków między narodami – Arabami i Żydami, sunnitami i szyitami, Kurdami i Ormianami, Drusami i Koptami. Droga do trwałego i demokratycznego rozwiązania kwestii palestyńskiej byłaby wreszcie otwarta.
Jest wystarczająco dużo ziemi, aby stworzyć prawdziwie autonomiczne, bogate i dobrze prosperujące państwo palestyńskie, z pełną autonomią zarówno dla Arabów, jak i Żydów, na wzór republik radzieckich utworzonych przez bolszewików po rewolucji październikowej.
Ludzie o małych umysłach powiedzą, że to utopia. Ale ci sami ludzie zawsze twierdzili, że socjalizm jest utopią. Ci samozwańczy „realiści” uparcie trzymają się status quo, które według nich jest jedyną możliwą rzeczywistością – tylko dlatego, że istnieje.
Według tej starej „teorii” rewolucja jest niemożliwa. Ale wszystko, co istnieje, zasługuje na to, by zginąć. A cała historia mówi nam, że rewolucje są nie tylko możliwe, ale i nieuniknione. System kapitalistyczny jest zepsuty do szpiku kości. Jego fundamenty kruszą się, a cała konstrukcja grozi zawaleniem.
Wszystko, czego potrzeba, to dać mu dobry impuls. I wcale nie jest wykluczone, że może to nastąpić w wyniku nowego powstania w świecie arabskim. To jedyna droga naprzód dla narodów Bliskiego Wschodu. Rewolucja palestyńska zatriumfuje jako integralna część rewolucji socjalistycznej, albo nie zatriumfuje wcale.
Londyn, 11 października 2023 r.
Autor tłumaczenia: Łucja Świerk