1czerwca cf 01

Współczesna lewica tematom wychowywania dzieci, instytucjom oświatowym oraz samemu procesowi nauczania poświęca zbyt mało uwagi. Jest to oczywiście zgubne podejście, ponieważ kwestie te odgrywają ważną rolę w walce o sprawę klasy robotniczej. „Lewicowi” liberałowie czy anarchiści coraz częściej podnoszą nawet głosy, że w obecnych czasach rodzenie dzieci jest nieekologiczne. W ten sposób przenosi się jedynie winę za katastrofę klimatyczną na jednostki, jednocześnie zamykając drogę do dyskusji o szerszym, systemowy kontekście.

Oczywiście pojawiają się głosy próbujące odzyskać kwestie rodzicielstwa dla szeroko pojętej lewicy, jednak są one zdecydowanie zbyt rzadkie. Z kolei na prawicy i wśród konserwatystów tematy te cieszą się niegasnącą popularnością. Naturalnie można twierdzić, że wynika to z samego trzonu rzekomych „konserwatywnych wartości”. Jednak jest to krótkowzroczne spojrzenie, skupiające się na ideologicznej nadbudowie ruchów politycznych, ignorujące społeczno-ekonomiczną bazę, z której wyrastają. Proces wychowania dotyczy każdego człowieka, dlatego też każdą opcję polityczną powinno to w niemałym stopniu zajmować. Instytucje oświaty, takie jak szkoła i jej podstawa programowa, są do granic możliwości przesiąknięte ideologią klasy panującej, mającą umacniać jej dominującą pozycję.

Jak słusznie zauważył polski pedagog Heliodor Muszyński: Cele wychowania są zawsze odbiciem i konsekwencją przyjętej ideologii społecznej i są budowane na jej podłożu1. Nie sposób oddzielić ideologii od wychowania, gdy jego rolą jest stworzenie konkretnie ukształtowanej jednostki, która ma myśleć w niezagrażający statusowi quo sposób. W końcu każde nowe pokolenie pcha pochód historii naprzód, ale to od tych starszych zależy, z jakiego punktu w rzeczywistości będą startować młodzi. Żeby  klasa kapitalistyczna mogła więc utrzymywać swoją dominację, potrzebuje ona nieuświadomionej rzeszy robotników, którzy głęboko wierzyć będą w indywidualizm i kapitalistyczny, konsumpcyjny hedonizm. Nie jest to jednak ostateczność i kres możliwości człowieka w wychowywaniu nowych pokoleń.

Teoria marksistowska daje narzędzia do stworzenia całkiem nowego systemu, który klasa robotnicza zbuduje na zgliszczach zepsutego, kapitalistycznego świata. Na jej podstawie  zostaną również stworzone podwaliny pod nową pedagogikę – opartą na egalitaryzmie, szacunku dla pracy, zaangażowaniu w życie społeczne, internacjonalizmie, humanizmie i tolerancji. Pedagogikę czerpiącą z dorobku pedagogów i pedagożek pracujących w czasach pierwszej próby budowy socjalizmu (mimo całego jej zdeformowania i zdegenerowania) m.in.: Nadieżdy Krupskiej, Antona Makarenki czy Heliodora Muszyńskiego, którzy teraz spychani są na margines historii i traktowani najwyżej jako ciekawostka. 

Wychowanie i oświata w kapitalizmie

Współczesna pedagogika ma wiele nurtów, pomysłów i perspektyw na wychowanie przyszłych pokoleń. Jednak należy zadać pytanie, czy ta wielość ma uzasadnienie i spełnia swoją rolę? Poza standardowym nauczaniem szkolnym według modelu pruskiego, w którym najczęściej2 do czynienia mamy z autokratycznym stylem uczenia (opartym na dominującej roli nauczyciela, który pełni rolę mentora i przewodnika w danej dziedzinie nauki; zadaniem uczniów ma być przyjmowanie wiedzy), jak grzyby po deszczu wyrastają nowe szkoły w nurcie waldfordzkim, Marii Montessori itp. Znamiennym jest fakt, że te alternatywne szkoły funkcjonują jako placówki prywatne, co oczywiście świadczy o nakierowaniu na przyjmowanie dzieci pochodzących z bogatych, drobnomieszczańskich rodzin. Wyjaśnijmy najpierw, czym charakteryzują się wspomniane typy szkół.

Szkołę waldfordzką cechuje brak ocen i podręczników, przedmioty nie są również podzielone na 45-minutowe lekcje w tygodniowym planie. Uczniowie przez kilka tygodni uczą się jednej dziedziny np. matematyki, by następnie przejść do kolejnej. Celem takiego nauczania jest rzekomo wypracowanie w uczniu samodzielnej motywacji do nauki, braku rywalizacji oraz indywidualizacji procesu kształcenia dzieci.

Szkoła Marii Montessori również charakteryzuje się brakiem ocen, podręczników i zeszytów ćwiczeń, a także brakiem podziału na lekcje i przerwy oraz klasami złożonymi z uczniów w różnym wieku. Rolą nauczyciela, a raczej w tym przypadku, facylitatora (czyli mentora, który głównie przygląda się grupie i podejmuje działania jedynie w celu pomocy w wymagających tego sytuacjach, nie wyręczając jednak grupy) jest jedynie pomoc i udzielanie rad uczniowi, bez wpływania na niego, ani tym bardziej wymuszania posłuszeństwa, jak to ma miejsce w tradycyjnym (pruskim) modelu nauczania.

Rynek obfituje we wszelkiego rodzaju prywatne szkoły uczące w „nowoczesnych” i „innowacyjnych” systemach wzorowanych na wyżej wymienionych rozwiązaniach. Ponieważ priorytetem takich placówek jest zysk ich posiadacza, konieczna jest manipuluja reklama, w celu przyciągnięcia uwagi rodziców z tzw. klasy średniej. Taka forma edukacji może w przyszłości poskutkować również nieumiejętnością dopasowania się do sztywnych ram funkcjonowania w dalszym systemie nauczania, chociażby na uniwersytecie lub – idąc dalej – w pracy, gdzie trzeba trzymać się narzuconego z góry harmonogramu i zasad. Przeszkodą więc staje się tu również skostniały system kapitalistyczny, ponieważ zmiany proponowane przez placówki, takie jak wyżej wymienione, są jedynie iluzoryczne. Same systemy niekonwencjonalne, jako różne od tradycyjnego modelu nauczania, mogłyby zostać wykorzystane w odpowiedni sposób w przyszłym budowaniu nowego, socjalistycznego społeczeństwa, ponieważ zakładają wychowywanie ludzi kreatywnych, pewnych siebie, otwartych i wszechstronnie uzdolnionych. Najistotniejsze jest jednak to, w warunkach jakiej bazy ekonomicznej są one wdrażane. 

Zostawiając jednak sferę prywatnej oświaty, przyjrzyjmy się szkolnictwu państwowemu w państwie burżuazyjnym, które również pozostawia wiele do życzenia. Szkoła często staje się przykrym obowiązkiem, który trzeba przeżyć, zanim wejdzie się na tzw. rynek pracy, czyli w brutalne tryby systemu kapitalistycznego. Podstawa programowa przepełniona jest narodowo-burżuazyjną propagandą. Pensja nauczycielska jest zbyt mała, aby kadra mogła bez zamartwiania się o byt rozwijać się zawodowo. Sama świadomość tego, że wysokość wynagrodzenia nauczyciela jest zaledwie o kilkaset złotych większa niż pensja minimalna sprawia, że w opinii publicznej zawód ten często traktowany jest z lekceważeniem. Spowodowany tym brak pasji i motywacji w nauczaniu odbija się również w pewnym stopniu na uczniach.

Samo wychowanie w kapitalizmie jest w głównej mierze odpowiedzialnością rodziców. Dziecko traktowane jest na zasadzie własności, a dopóki nie wystąpią zachowania skrajnie przemocowe i patologiczne, nienaruszalność rodziny i nieingerowanie w sposób wychowania przez opiekunów są gwarantowane przez państwo. Rodzice mają względną wolność w decydowania jak chcą wychować swoje dziecko, nieświadomie przekazując własne traumy, uprzedzenia i nawyki. Nie można zapominać oczywiście o pracy najemnej, której dzienny czas trwania jest zbyt długi, co znacznie ogranicza możliwości wychowawcze, spycha dziecko w odosobnienie i skazuje je na zmagania z problemami rodziców wynikającymi z przepracowania i stresu. W najgorszej sytuacji znajdują się matki samotnie wychowujące dzieci, które często poza ciężkimi warunkami materialnymi i brakiem odpowiedniej opieki ze strony państwa, muszą radzić sobie z presją i stygmatyzacją społeczną. Wszystko to prowadzi do wychowywania kolejnych pokoleń zatomizowanej klasy robotniczej, która akceptuje swój los, ponieważ głęboko wierzy w sens i szlachetność ciężkiej pracy dla kapitalisty.

Szkoła w kapitalizmie ma charakter instrumentalny, jest instytucją przygotowującą do bycia wyzyskiwanym w pracy najemnej. Przedmioty takie jak podstawy przedsiębiorczości uczą młodych ludzi egoizmu – wbijając im do głowy mit o byciu „kowalem własnego losu”, a lekcje historii pełne są antykomunistycznej propagandy, obficie polanej tandetną, narodowo-katolicką martyrologią. Rolą szkoły i wychowania szkolnego jest wyprodukowanie kolejnego pokolenia pracowników, obywateli, patriotów, którzy będą ślepo wierzyć w sprawczość głosowania w demokracji burżuazyjnej i pokornie akceptować swój los. Łukasz Kurdybacha – pedagog z czasów PRL-u twierdził, że: stara szkoła była odzwierciedleniem burżuazyjnego społeczeństwa; cechował ją, podobnie jak i całą kulturę burżuazyjną, rozdźwięk między książką a życiem, między teorią a praktyką, między słowem a czynem3. Ciężko nie zgodzić się z tymi słowami również dzisiaj, gdy uczniowie przeładowani są wiedzą, która potrzebna będzie im tylko do zdania końcowych egzaminów czy matury, by zadośćuczynić biurokratycznym regułom.  Edukacja staje się przykrym obowiązkiem, dzieci więc naturalnie zaczynają brnąć w jedną z dziedzin nauki, w której najlepiej sobie radzą, ograniczając sobie możliwość poznania reszty. Widzimy więc podział na typowych humanistów, „ścisłowców”, przyrodników itp., których przyszłość w systemie edukacji jest determinowana już na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Jak zauważa radziecka pedagożka Nadieżda Krupska na przykładzie matematyki: nauczyciel matematyki powinien zwrócić baczną uwagę na układanie wspólnie z uczniami zadań związanych z życiem, na pobudzenie uczniów w tej dziedzinie. Prawda musi być konkretna. Trzeba umieć ilustrować najbardziej oderwane pojęcia matematyczne konkretnymi przykładami4.

W słowach N. Krupskiej kluczowym jest zdanie, że prawda musi być konkretna. Współczesna szkoła i uniwersytety nie przedstawiają obiektywnej prawdy w tematach społecznych, gospodarczych, historycznych i politycznych. Prawda pozostaje tam (choć również nie zawsze), gdzie nie ma możliwości na dywagacje, ponieważ nie pozwalają na to wyniki badań i twarda rzeczywistość, czyli w naukach przyrodniczych i ścisłych. Nauki humanistyczne i społeczne natomiast dają możliwość akademikom i filistrom zastanawiać się nad rzekomą dwoistością prawdy, ze względu na trudności w jednoznacznym zbadaniu zjawisk społecznych. Próbuje się przekazać jak najwięcej, ubierając to w kwieciste „narracje” i „dyskursy”, nie dając żadnych konkretów. Mnogość „paradygmatów” i ujęć danego tematu  sprawia wrażenie bogactwa interpretacji, podczas gdy w rzeczywistości są to tylko próby odwrócenia uwagi od prawdziwej rzeczywistości społecznej, napędzanej realną walką klas. Mnóstwo filozofów na przestrzeni dziejów zajmowało się poznaniem prawdy dotyczącej kształtowania się człowieka, odnosząc się do moralności czy świata idei, ignorując fakt, że moralność zawsze wynika wprost z interesów aktualnej klasy panującej, a idea nie może istnieć bez materii.

Naturą ludzką zatem nie jest bycie chciwym, zachłannym, egoistycznym. To cechy wprost wynikają z życia w warunkach systemu opartego na istnieniu własności prywatnej i nieustannym, tępym pomnażaniu kapitału. Nie oznacza to, że człowiek jest z natury dobry. Naturą człowieka są biologiczne cechy wynikające z bycia ssakiem – prowadzące go do zaspokajania swoich potrzeb (zaczynając od najbardziej podstawowych), a w dalszej kolejności z wychowania i przystosowywania się do aktualnie panujących warunków materialnych. Rozumiejąc te zależności, jesteśmy w stanie stworzyć system, który pozwoli ludziom rozwijać swoje najlepsze cechy.

Proces przejściowy

Jaka zatem powinna być szkoła i wychowanie? Jaki mają pomysł na wychowanie marksiści? Jaką rolę pełnić będzie oświata w budowaniu socjalizmu?

Aby zbudować społeczeństwo wolne od wpływu własności prywatnej, rywalizacji i konkurencji, potrzebujemy zastosowania konkretnych metod opartych na analizie rzeczywistości społeczno-ekonomicznej i lat wytrwałej pracy. Tak naprawdę jest to proces, który kiełkuje już dzisiaj w umysłach młodzieży chcącej zmienić świat na lepsze, a my, komuniści – jako awangarda klasy robotniczej – dążymy do pokierowania tego procesu na odpowiednie, prowadzące do realnej zmiany tory. Trzeba być przy tym wyczulonym na zakłamaną, drobnomieszczańską propagandę, która ubrana w najróżniejsze „izmy”, w rzeczywistości będąc jedynie narzędziem klasy posiadającej, mającym odwrócić uwagę rewolucyjnej młodzieży od dążenia do socjalizmu.

Nie tylko współcześni marksiści widzą potrzebę edukacji młodzieży i wystrzegania się fałszywej świadomości. Jak wspomina Ł. Kurdybacha:

[…] Lenin zalecał młodzieży, aby nie przyjmowała bez przemyślenia żadnych twierdzeń, wniosków, interpretacji uchodzących za marksistowskie, a znajdowanych w broszurach propagandowych i w poważniejszych opracowaniach. Każdy wniosek, zalecenie, regułę należy szczegółowo przeanalizować, porównać z poznanymi wcześniej faktami, poddać krytycznemu sądowi, aby nie obciążać umysłu zbytecznymi, pseudonaukowymi rozważaniami, lecz wzbogacać, go tylko niezaprzeczalnymi faktami i sądami opartymi na gruntownych badaniach naukowych5.

W tych słowach Lenina pozornie nie ma niczego, co wydawałoby się odkrywcze i nowatorskie, bo przecież nawet w dzisiejszej szkole uczą nas, aby samemu odkrywać, być ciekawym i pożądać prawdy. Inną kwestią jest natomiast pytanie, co państwo odpowiedzialne za edukację, działające pod dyktando klasy panującej, uznaje za prawdę.

My, jako marksiści, musimy twardo stać na stanowisku materialistycznym, pozostawać po stronie klasy pracującej, nie dawać się oportunizmowi i fałszywej świadomości. Tendencje do zakłamywania historii będą rosnąć, tak jak rośnie desperacja klasy posiadającej do utrzymania swojej władzy, a my musimy dawać temu stanowczy opór.

Jak być powinno?

Równocześnie z przejmowaniem środków produkcji przez klasę robotniczą, stopniowym wywłaszczaniu wszelkich posiadaczy, musi iść tworzenie nowego modelu wychowania i funkcjonowania oświaty. 

Zrywając z dominującym w kapitalizmie indywidualizmem na rzecz kolektywizmu, stwarzane będą konkretne warunki sprzyjające rozwijaniu się nowej świadomości społecznej. Wychowanie i edukacja muszą również być bardziej związane z codziennym życiem dorosłego człowieka, aby dziecko nie czuło się odosobnione, wiedziało dlaczego i po co będzie potrzebna mu wiedza, którą przyswaja w szkole i poza nią. Do tego potrzeba też odpowiednio rozplanowanych miast i osiedli, gdzie budynki takie jak szkoły, przedszkola, domy kultury, stołówki czy parki będą ze sobą współgrać, stwarzając warunki sprzyjające rozwojowi, poczuciu komfortu i bezpieczeństwa. Miejsca pracy również powinny organizować dni otwarte, aby pozwolić na praktyczne zaznajomienie z rytmem życia danego zakładu, przybliżając człowiekowi funkcjonowanie przemysłu i usług. Domy kultury muszą oferować bogatą ofertę zajęć, kół zainteresowań i spotkań, aby każda chętna osoba mogła w sposób aktywny i rozwijający korzystać ze swojego wolnego czasu, którego będzie więcej. 

Pozwoli to ludziom na uczenie się nie tylko za murami szkoły, dzięki czemu wśród uczniów zanikać będzie poczucie przymusu i monotonii. Nowa szkoła stanie się więc instytucją rozwijającą przyszłe pokolenia ludzi wszechstronnie wykształconych, których ciekawość poznania nie będzie ograniczana przez kwestie ekonomiczne, kulturowe czy społeczne. Będzie to też miejsce, w którym odpowiednio opłacani nauczyciele i nauczycielki będą spełniać się w swoim zawodzie, pomagając młodym ludziom w sposób dialektyczny poznawać świat nauki, a historia nie będzie już jedynie zbiorem dat i portretów „wybitnych” jednostek, tylko rzeczywistym opisem dziejowych, kształtujących rzeczywistość procesów społecznych, napędzanych walką klas. To wszystko oparte będzie na prawdzie, bez zakłamywania przeszłości i odrzucania dotychczasowych osiągnięć ludzkości. 

Stanowisko Lenina w kwestii ustanawiania nowej historii zapisał Ł. Kurdybacha:

Przeciwstawiając się energicznie utopijnym i wręcz szkodliwym poglądom zwolenników Proletkultu6, że należy całkowicie odrzucić dorobek kulturalny minionych wieków i stworzone przez niego instytucje, Lenin zajął w tej sprawie stanowisko realistyczne, oparte na wnikliwej znajomości historii i praw rozwojowych społeczeństwa.[…] Nie generalne odrzucenie wszystkiego, co ludzkość stworzyła w ciągu długich wieków swojego rozwoju, nie lekceważące odwracanie się od ludzi obciążonych w mniejszym lub większym stopniu poglądami i nawykami epoki kapitalizmu, lecz po dokładnym poznaniu tych wszystkich reliktów takie ich powolne przebudowywanie i dostosowywanie, aby mogły stać się użyteczne przy utrwalaniu socjalizmu i wznoszeniu fundamentów komunizmu7.  

Samo wychowanie również ulegnie zmianom, wynikającym z nowych warunków materialnych. Nie martwiąc się o zapewnienie sobie podstawowego bytu: dachu nad głową, pożywienia, ogrzewania itd., ludzie będą mogli powszechnie rozwijać się w nauce, sztuce czy sporcie, co przyniesie im znaczący postęp kulturowy. Znosić kult indywidualizmu będą ogólnodostępne żłobki i przedszkola, w których pracować będą wykwalifikowani pracownicy, odciążając rodziców od samodzielnego wychowywania dziecka. W szczególności położyć nacisk należy na uwolnienie kobiet spod jarzma obowiązków domowych, znacznie ograniczających ich obecne życie w kapitalizmie. Wychowanie przestanie więc być tylko kwestią rodziny, a odpowiedzialność za nie weźmie całe społeczeństwo. 

Nie tylko Engels wykazywał, jak uciemiężona jest kobieta w społeczeństwie opartym na własności prywatnej. Również Lenin podnosił wiele razy kwestię uwolnienia kobiety od jarzma obowiązków domowych: Położenie kobiety, dopóki zajmuje się ona gospodarstwem domowym, jest nadal skrępowane. Do całkowitego wyzwolenia kobiety, do rzeczywistej jej równości z mężczyzną potrzeba, aby to gospodarstwo było społeczne i aby kobieta uczestniczyła we wspólnej pracy wytwórczej. Wówczas pozycja kobiety będzie taka sama, jak i mężczyzny. Rzecz jasna, chodzi tu nie o to, aby zrównywać kobietę z mężczyzną pod względem wydajności pracy, zakresu pracy, długości czasu pracy, warunków pracy itd., lecz o to, żeby kobiety nie ujarzmiało jej położenie gospodarcze, odmienne od położenia mężczyzny. Wszystkim nam wiadomo, że nawet w warunkach pełnego równouprawnienia trwa nadal mimo wszystko to faktyczne uciemiężenie kobiety, ponieważ na jej barki zwala się całe gospodarstwo domowe. To gospodarstwo domowe jest zazwyczaj pracą najbardziej nieproduktywną, najbardziej barbarzyńską, najcięższą, wykonywaną przez kobietę. Jest to praca nadzwyczaj żmudna, nie zawierająca w sobie niczego, co by choć trochę sprzyjało rozwojowi kobiety8

Wyzwolenie kobiety od prac domowych jest również fundamentalne w odchodzeniu od panujących obecnie patriarchalnych norm społecznych. Socjalizacja dziecka w typowym monogamicznym9 małżeństwie przebiega teraz z zachowaniem „tradycyjnych”, czyli burżuazyjnych norm, podtrzymujących ucisk kobiety. Marksiści chcą z tym zerwać, tak aby kulturowa i społeczna różnica między kobietą a mężczyzną mogła zanikać już od najmłodszych lat. 

Cele wychowania

Proces dążenia do socjalizmu nie będzie oczywiście przebiegać bez kontrrewolucji i reakcyjnych rozruchów. To samo tyczy się wychowania i każdego innego elementu nadbudowy kulturowej nowo powstającego ustroju społecznego. Nie należy popadać w idealistyczny utopizm, podnoszony przez zwolenników drobnomieszczańskich ideologii, których życie w kapitalizmie nauczyło tylko defetystycznego podejścia do rzeczywistości i uciekania w świat idei i najróżniejszych „dyskursów”. Na szczęście jednak nie musimy budować wszystkiego od podstaw, ponieważ środki produkcji i niezbędna wiedza już istnieją.

Mamy narzędzia, jakie daje nam materializm dialektyczny10, oraz możemy korzystać z dotychczasowego dorobku nauki, co umożliwia szersze, pełniejsze podejście do samej pedagogiki. W odróżnieniu od burżuazyjnych profesorów i filozofów, których m.in. zakładające kulturowy determinizm koncepcje celów wychowania ograniczają się do analizowania „natury ludzkiej”, oderwanej od materialnej rzeczywistości, marksizm jasno pokazuje, że cele wychowania wynikają z przyjętej ideologii społecznej. Marksizm uczy nas zdolności krytycznego myślenia, która jest niezbędna zarówno w wychowywaniu jak i budowaniu nowego społeczeństwa.

Jak powiedział Lenin:

Prawdziwa znajomość komunizmu wymaga samodzielności myślenia.11


Autorka: Natalia Mieńczyńska


1 H. Muszyński, Ideał i cele wychowania, Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych, Warszawa 1972, s. 53.
2 Najczęściej, ponieważ obecnie wraz ze wzrostem świadomości procesu uczenia się, część (szczególnie młodych nauczycieli) preferuje wprowadzanie elementów typu demokratycznego, czyli nastawionych na traktowanie ucznia podmiotowo, stosując bardziej system nagród niż kar.
3  Ł. Kurdybacha, Idee oświatowe i wychowawcze W. I. Lenina, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Kraków 1970, s. 153.
4  N. Krupska, Wybór pism pedagogicznych, Państwowe zakłady wydawnictw szkolnych, Warszawa 1951, s. 153.
5  Ł. Kurdybacha, Idee oświatowe i wychowawcze W. I. Lenina, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Kraków 1970, s. 145
6  Proletkult, czyli kultura proletariacka, to powstała na początku istnienia ZSRR organizacja, której zwolennicy chcieli niejako odgórnie zastąpić dotychczasową burżuazyjną” kulturę nowo stworzoną kulturą robotniczą. Założenia teoretyczne organizacji były  w dużej mierze sprzeczne z marksistowskim pojmowaniem kultury, co szczegółowo wyjaśnił Lew Trocki.
7  Tamże, s. 141-142.
8  W. I. Lenin, O moralności socjalistycznej (zbiór), red. Wiktor Szwed, Książka i Wiedza, Warszawa 1983, s. 114.
9  Małżeństwo monogamiczne, w rozumieniu F. Engelsa:  „Monogamia była pierwszą formą rodziny opartą nie na naturalnych, lecz na ekonomicznych przesłankach, mianowicie na zwycięstwie własności prywatnej nad początkową pierwotną własnością wspólną. Panowanie mężczyzny w rodzinie i płodzenie dzieci, które byłyby niewątpliwie tylko jego dziećmi i które miałyby dziedziczyć po nim majątek – oto wyłączny cel małżeństwa monogamicznego.” – Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa, Książka i Wiedza, Warszawa 1977, s. 96.
10  Materializm dialektyczny to system analizy rzeczywistości opracowany przez Marksa i Engelsa, bazujący na filozofii Hegla, odrzuciwszy jej idealizm. Materializm dialektyczny tłumaczy, że cały świat jest nieustannie w ruchu, który jest podstawą istnienia materii, rzeczywistość cały czas się zmienia, a procesy nie zachodzą w niej liniowo. Materializm uważa przyrodę za to, co pierwotne, a ducha (myśl) za to, co wtórne. Głównymi zasadami dialektyki jest prawo przechodzenia ilości w jakość, przemiany materii w swoje przeciwieństwo i współistnienia przeciwieństw.
11  Ł. Kurdybacha, Idee oświatowe i wychowawcze W. I. Lenina, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Kraków 1970, s. 145.