cyberday fb

Środa, 1.10.2025 r. Izrael uprowadza okręty flotylli Sumud, płynącej z pomocą humanitarną do oblężonej od pół roku, umierającej Strefy Gazy. Miliony pracowników, młodych ludzi, na czele z robotnikami portowymi i uczniami w całych Włoszech oraz Hiszpanii, błyskawicznie mobilizują się do walki w obronie flotylli, przeciwko „swoim” rządom, współwinnym tego wszystkiego. Nie czekają na niczyj sygnał i wymuszają zerwanie z biernością na przywiązanym do stołków kierownictwu związków zawodowych. Bezkarność syjonistycznych zbrodniarzy i ich popleczników przelewa czarę goryczy życia w najgłębszym kryzysie kapitalizmu od 1929 r. Masy dostają zimny kubeł wody na głowę w postaci przyspieszonej, klarownej lekcji na temat tego, ile naprawdę jest warte tzw. prawo międzynarodowe. Nawet najbardziej twardogłowe szeregowe liberalne matołki zostały niewątpliwie wprawione w pewną konsternację po tym, jak Netanjahu bez żadnych przeszkód mógł zabrać głos w ONZ.

Sankcje kontra walka klas

A co w tym czasie porabia Partia Razem? Na początek dostajemy umizgi do Unii Europejskiej i wygrażanie paluszkiem Izraelowi widmem sankcji.

Odpowiedzmy sobie jednak, jak dalece ten postulat jest cokolwiek wart. Zacznijmy od przypadku Rosji. Jeśli brać informacje na temat stanu jej gospodarki z propagandy dla ogłupiania „motłochu”, sankcje zadziałały. Lecz gdy zajrzymy do faktycznych raportów ekonomicznych, wyłania się zgoła odmienny obraz – one nie tylko nie osłabiły Rosji, ale też umocniły jej gospodarkę (np. poprzez wymuszenie reshoringu czy wzrost cen gazu i ropy sprzedawanych w dalszym ciągu, tylko że za pośrednictwem Azerbejdżanu, Indii czy Chin). 

Oczekują sankcji na Izrael, ale czy miałyby też obejmować izraelskie lub powiązane z Izraelem firmy, które dostarczają uzbrojenie Ukrainie? Oto prawdziwy dylemat socjalszowinizmu, którego lustrzanym odbiciem jest socjalpacyfizm. Gaza i Ukraina nie są w ich oczach dwoma skrzydłami tej samej kapitalistycznej bestii, a jakimiś dwoma osobnymi zwierzątkami. Jednemu należy zapalić świeczkę, drugie – nafaszerować bronią do oporu.

Weźmy jako przykład rząd wcześniej wspomnianej Hiszpanii, rząd „Socjalistycznej” „Robotniczej” Partii Hiszpanii (PSOE) i ich sprzedajnych sojuszników, jak „Komunistyczna” Partia Hiszpanii. Dlaczego wysłał okręty do eskortowania flotylli, które jednak następnie zawrócił? Nie z sympatii do Palestyńczyków, ani troski o własnych obywateli. Zrobił to tylko pod wpływem masowej presji. Presji, która okazała się niedostateczna i która musi w sobie zawierać groźbę realnego obalenia panowania burżuazji, dla której systemu ciągła wojna jest jak tlen. Rząd Hiszpanii ogłosił embargo na eksport broni do Izraela. Eksport wart… milion euro w okresie od czerwca do sierpnia br. Tymczasem w pierwszej połowie ubiegłego roku ten sam rząd kupił uzbrojenia za miliard euro od Izraela!

Podobnie z zakazem transportu broni i paliw dla izraelskiej armii. Zakaz ten jest nieskuteczny, ponieważ na mocy porozumienia z USA ws. baz w Rota i Morón, Hiszpania nie ma prawa przeprowadzać inspekcji łodzi i samolotów, które tam cumują lub lądują. Dlatego też nie ma walki z syjonizmem w oderwaniu od walki z NATO!

Nawet jednak jeśli przyjmiemy, że wprowadzono by sankcje, które by cokolwiek dały, skutkiem mogłaby być tylko dalsza antagonizacja ludności Izraela, która w istocie ma coraz bardziej dość tej wojny.1 Znów – oto różnica między polityką rewolucyjnointernacjonalistyczną, a reformistycznoinstytucjonalną. My jesteśmy za rewolucją robotniczą i tłumaczymy, że właśnie Izrael jest twardym dowodem na to, że po pierwsze żaden naród nie jest wolny tak długo, jak uciska inne narody i po drugie, że nie może być pokoju tak długo, jak istnieje społeczeństwo klasowe. Reformiści nigdy nie będą opierali swoich metod na wspólnej walce międzynarodowego proletariatu, a na dyplomatycznych wygibasach między państwami – mimo iż te ewidentnie zawiodły.

Wszelkie sankcje, jakie byłby w stanie wprowadzić Zandberg i Partia Razem szybko okazałyby się niewarte papieru, na jakim je spisano. Dbaj o środowisko – nie ufaj reformistom!

Stąd podczas gdy my wysuwamy hasło dobrowolnej Socjalistycznej Federacji Bliskiego Wschodu, oni pytają „wolna Palestyna, ale co z Izraelczykami?” – a jedyna odpowiedź, jaką są w stanie z siebie wydusić, sprowadza się do jakiejś nowej wersji rozwiązania dwupaństwowego, które jak pokazały trzy dekady od czasu „porozumień” z Oslo, okazało się kompletnym fiaskiem

Ale nie to, jakie rozwiązanie ws. działań Izraela, jakie zaproponowali, dobrze wiedząc, że nic nie zmieni, jest tutaj najważniejsze. Tuż po tym pochwalili się bezrefleksyjnie udziałem w pewnym wydarzeniu – i to nie byle jakim. Udali się na targi Cyber24Day 2025, bredząc coś o „bezpieczeństwie”.

Zadajmy sobie teraz pytanie, czy w czasie gdy my początkiem września protestowaliśmy pod bramą targów broni w Kielcach, w środku nie było żadnych działaczy Razem? Czy gdyby nie incydent z atakiem na wystawę Elbit Systems, też pochwaliliby się swoją obecnością na tamtym wydarzeniu, tak przecież istotnym dla „naszego bezpieczeństwa”? Próby rozbicia wsparcia, jakie Polska dostarcza imperializmowi amerykańskiemu i europejskiemu na dobrą Ukrainę i zły Izrael, są skazane na porażkę. Możemy przyjąć jedną z dwóch perspektyw klasowych – albo za rządem Tuska i Sikorskiego stać murem za prawem Ukraińców do umierania za klasowy interes klas rządzących Europy i Stanów Zjednoczonych, jednocześnie wspierając to samo prawo dla Palestyńczyków, albo przyjąć pozycję klasy pracującej i przeciwstawić się obu przejawom barbarzyńskiego systemu, z którym walczymy. Pomiędzy tymi klarownymi pozycjami znajdziemy bagno nieścisłości i prób pogodzenia dwóch klas, które pogodzić się nie dadzą — z jednej strony prawicowa ksenofobia wobec Ukraińców i żałosne pokłony wobec Putina, z drugiej reformistyczna obłuda, w której Palestynę wspiera się na tyle, o ile nie narusza to interesów kapitału.

Cyberday: Big Tech a Gaza

Izrael jest jednym z głównych nabywców jak i dostawców sektora cyberinwigilacji, propagandowo nazywanej cyberbezpieczeństwem — ale nie dla nas, tylko dla burżuazji — a ta obustronna współpraca nie omija także Polski. Jakie to firmy? Między innymi mające swoją siedzibę w Rzeszowie Asseco, mocno związane z izraelską Formula Systems, poprzez którą zapewnia izraelskiemu wojsku systemy dowodzenia, integracji danych z dronów czy szkoleniowe.

Nie zabrakło również innych przodujących spółek, umoczonych po łokcie w okupacji i rzezi Palestyńczyków. Big Tech to nie działające w próżni firmy, które oferują fajne „innowacje”, a kluczowy komponent machiny mordu na Palestyńczykach. Ogólnie rzecz ujmując, cała impreza była jednym wielkim szambiarskim spędem burżuazyjnych gadów i „lewych” wilków w owczej skórze (sic!), od zbrojeniówki i big tech, poprzez rząd i główne partie burżuazyjne, a na NGOsianej kontrolowanej opozycji skończywszy.

Zacznijmy od Google Cloud. Sztandarowym projektem, przy którym Google współpracuje z Izraelem, jest Projekt Nimbus. Google i Amazon zapewniają w nim usługi chmurowe dla izraelskiego rządu i wojska. Oficjalnie głównym obszarem mają być finanse, zdrowie, transport i edukacja.

Jednakże:

Po pierwsze, pełen zakres projektu nie został ujawniony do tej pory, mimo iż izraelskie ministerstwo finansów ogłosiło rozpoczęcie realizacji przetargu na 1200 milionów dolarów jeszcze w kwietniu 2021 roku.
Po drugie, na mocy kontraktu dostawcy tych usług nie mogą odmówić żadnemu z podmiotów w izraelskim rządzie. Oto prawdziwy obraz „łańcucha pokarmowego” kapitalizmu. Ty nie możesz uwolnić się od Google w dzisiejszym internecie – możesz np. zmienić wyszukiwarkę, przeglądarkę, dysk sieciowy czy DNS, ale zderzysz się ze ścianą, gdy CAPTCHA uniemożliwi ci wysłanie jakiegokolwiek formularza.

Gdy Google zmienia regulamin, pozostaje ci tylko posłusznie kliknąć, że się „zgadzasz”. Gdy Izrael zażąda danych geolokalizacyjnych ze smartfonów Palestyńczyków, Google jest mniej skrępowane, bo w grę wchodzą ogromne pieniądze. Oto też prawdziwe oblicze bojkotów konsumenckich. Demokracja burżuazyjna to demokracja dla właścicieli niewolników. Decydenci z Google w przypadku odmowy zostaliby z marszu odwołani demokratyczną decyzją zarządu. My wiemy, że Google jest prawą ręką Izraela – i jako pojedynczy konsumenci, niewiele możemy z tym zrobić.
Po trzecie i co chyba najważniejsze, Projekt Nimbus zapewnia izraelskiemu wojsku rozwiązania w zakresie AI i cyberbezpieczeństwa umożliwiające rozpoznawanie twarzy, zautomatyzowaną klasyfikację obrazów (przydatną, chociażby w lotach szpiegowskich), śledzenie obiektów (użyteczne np. w systemach namierzania dla dronów), analizy sentymentu (między innymi celem wykrywania i uciszania treści krytycznych wobec reżimu syjonistycznego).

Te technologie, najpierw przetestowane na biedocie z drugiej strony Rio Grande, muru granicznego i Zatoki Meksykańskiej przez amerykańskich celników, dziś wykorzystuje się przeciwko biedocie z okaleczonego zasiekami Zachodniego Brzegu i Gazy. Wojna „z narkotykami”, wojna „z terroryzmem” – dwie strony tej samej monety. Kapitalizm to system, który bohatersko rozwiązuje problemy, które sam stworzył.

Projekt Nimbus to ponad 20 tys. nowych miejsc pracy i 7,6 miliarda dolarów do PKB Izraela do 2030 roku. Kapitał, który mógłby zostać ulokowany w Polsce, ale zamiast tego zostanie stąd zwinięty, bo kapitalizm stanowi system naczyń połączonych. Każdy dron startujący z pustyni Negew ma swoje korzenie w bilansach europejskich giełd. Każdy system nadzoru nad Gazą ma swoje przedłużenie w kamerach miejskich Warszawy, Paryża, Berlina. To jeden organizm.

Niesławny Pegasus był rozwijany przez izraelską NSO Group. Jednym ze sposobów, w jaki to oprogramowanie było instalowane na urządzeniach mobilnych były tzw. podatności zero-click, które nie wymagają żadnego działania ze strony użytkownika. Najwyższa nagroda za wykrycie podatności tego typu oferowana przez Google wynosi milion dolarów amerykańskich, i to tylko w przypadku mikroprocesorów bezpieczeństwa we flagowych Pixelach. Czy to dużo? Firma Zerodium, która skupowała takie podatności, by następnie sprzedawać je m.in. NSO Group, oferowała do 2,5 miliona dolarów!

Dla pozostałych smartfonów najwyższa nagroda to 250 tys. dolarów za znalezienie luk w module wykorzystywanym do odblokowywania urządzeń – dziesięć razy mniej! Dla Google ważniejszym priorytetem jest zresztą to, by inni producenci wpychali usługi Google na swoje urządzenia2, aniżeli dostarczali mogące zapobiegać takim exploitom aktualizacje na bieżąco, przez cały okres trwania gwarancji! Takie podejście doskonale pokazuje, jak szkodliwym monopolistą jest ta firma.

Z kolei również aspekt humanitarny nie może być tutaj bardziej jasny. Obecne na Cyberdayu Lenovo czy Samsung, mające współpracę z izraelskimi uczelniami nie mogą być widziane w oderwaniu od współpracy innych firm technologicznych z polską nauką. Nie można liczyć na zatrzymanie horroru w Gazie bojkotem konsumenckim tej czy innej pojedynczej firmy, bo to jak próba zatrzymania krwotoku tętniczego plasterkiem. Winny jest cały system.

Kapitał nie zna narodowości, zna tylko kierunek przepływu gromadzonej wartości: z dołu (od klasy robotniczej) wzwyż. Polska, rzekomo „peryferyjna”, jest dziś jednym z centrów technologicznego podwykonawstwa dla izraelskiego i amerykańskiego przemysłu wojennego. Produkcja komponentów i systemów sterowania dla izraelskiej machiny śmierci odbywa się także w Polsce, w zakładach na terenie COP, czy w polskich oddziałach firm IT. Fakty są takie, że polska gospodarka jest mocno sprzęgnięta z imperialistycznym łańcuchem – i tylko klasa robotnicza może ten łańcuch zerwać. Nie przez moralne apele, lecz przez strajk, sabotaż, odmowę pracy dla zbrodniarzy wojennych.Oprócz wyżej wspomnianych firm na CyberDayu pojawiły się także inne firmy wprost wywodzące się z Izraela, jak Cellebrite (zapewniające organom ścigania sprzęt do wyciągania danych z urządzeń mobilnych), Palo Alto czy SentinelOne. Do tego były obecne lub sponsorowały wydarzenie inne ściśle współpracujące z Izraelem znane firmy: HP Enterprise zaopatrujące izraelską straż graniczną, policję i więziennictwo3, Dell mający od dwóch dekad (czyli prawie tyle, ile trwa blokada Gazy) kontrakty na setki milionów z armią Izraela – podobnie jak Cisco, oferujące także technologie nadzoru dla Jerozolimy i inwestujące na okupowanym Zachodnim Brzegu4, Cohere oferujące rozwiązania AI dla Oracle uciszającego obecnie propalestyńskie głosy na TikToku5, Ericsson, który zbudował infrastrukturę LTE w Izraelu, VeraSec współpracujący z Microsoftem, który jest mocno powiązany z Izraelem, ComCert będący częścią grupy Asseco, akredytowany do obsługi tajnych i poufnych projektów NATO (które notabene zapewnia 97% uzbrojenia Izraela). Do tego możemy doliczyć Trend Micro, który współpracował w przeszłości z Izraelem w działaniach śledczych wobec Palestyńczyków6, Intela mającego fabryki w wysiedlonych wioskach palestyńskich, czy Crowdstrike, który nabył w przeszłości szereg izraelskich firm, jak Adaptive Shield i Flow Security w 2024 r., Bionic w 2023 i Preempt Security w 2020; to samo można powiedzieć o Fortinecie.

Czarne owce?

Ale nie łudźmy się, że problem leży tylko w Google, HP czy Asseco. Sieć zależności globalnego kapitalizmu jest na tyle złożona i nieoczywista, że wystarczy albo odpowiednio głęboko kopać, albo po prostu rozumieć imperializm, by dojść do wniosku, że winny jest cały system.

Bowiem abstrahując od uwikłania konkretnych firm w rzeź w Gazie, nie jest to wynik złej woli konkretnych korporacji czy polityków. Żyjemy w kapitalizmie w fazie imperialistycznej. Nawet jeśli Izrael niedawno zlecił wyszkolenie armii botów do rozsiewania jeszcze agresywniejszej hasbary7 – celem poprawy „sentymentu inwestorów” – bo rządowi Izraela nie zależy na sympatii pracowników w innych celach niż albo  zapobieżenie wytworzeniu się zorganizowanego ruchu robotniczego mogącego faktycznie mu zagrozić, albo pozyskanie klientów dla turystyki.Tak jak na polach śmierci na Bali kilka lat po fali fanatycznego białego terroru wybudowano kurorty, tak Izrael będzie dążył do według różnych doniesień, budowy kurortu na zgliszczach Gazy, lub alternatywy dla Kanału Sueskiego (inwestycji, która „normalnie” wymagałaby kolosalnych odszkodowań).

AI a imperializm

Sztuczna inteligencja, odgrywająca obecnie kluczową rolę we wzroście organicznego składu kapitału8 oraz wytwarzaniu kapitału fikcyjnego, nie jest w kapitalizmie od tego, by odjąć nam wszystkim pracy i zaprowadzić w pełni zautomatyzowaną utopię z dochodem podstawowym. Te technologie służą przede wszystkim systemom kontroli i zabijania. SI jest dziś w Gazie oskarżycielem, sędzią i katem w jednym.

Taka jest właśnie prawdziwa istota Polski z krzemu i atomu naczelnego techbro polskiej sceny politycznej, Adriana Zandberga. Kapitalizm to system, który dawno przestał odgrywać jakąkolwiek postępową rolę i stał się kamieniem młyńskim u nogi ludzkości, którą ściąga na dno. Zandberg ze swoim wykształceniem IT powinien wiedzieć i rozumieć, jaka jest prawdziwa rola SI w kapitalizmie, co robi Palantir, na czym polega projekt Nimbus, jak działa surveillance capitalism. Jednak ważniejsze są dlań wraz z jego partią stołki, odziane lichym płaszczykiem eufemizmu „sprawczości”.

Nawet jeśli zupełnie naiwnie przyjmiemy, że razemici o niczym nie wiedzieli, ignorancja niczego nie usprawiedliwia. Bo „fajny wujek” Zandberg i Partia Razem mają jedną małą tajemnicę: można jedną ręką podpisywać apele o „solidarności z Palestyną”, a drugą głosować w Sejmie za zwiększaniem wydatków na zbrojenia dla NATO, a więc pośrednio też dla Izraela. Można brać udział w targach, gdzie przemysł zbrojeniowy i big tech omawiają kolejne kontrakty, a potem organizować kameralne demonstracje z moralizatorskim zawodzeniem, jak to „smutno nam, że Izrael morduje”. Oto istota oportunizmu i socjalszowinizmu: zaufanie do burżuazji, brak zaufania do robotników.

Polska, jako bastion NATO, wraz z UE, instrumentem kapitału i prawą ręką NATO, jest współwinne rzezi zarówno Ukrainy jak i Gazy. Socjalszowiniści jednak wolą udawać, że tego nie widzą. Że miliardy na Abramsy i Patrioty, że te wszystkie kontrakty i inwestycje w „obronność”, także z wystawcami i sponsorami Cyber24 Day – to wszystko wcale nie część tej samej machiny śmierci.

Izrael: igranie z ogniem na beczce prochu

Nie tylko Palestyńczycy stanowią cel tej machiny inwigilacji. To także niewygodne głosy w całym bloku euroatlantyckiego imperializmu – i nie, performatywne gesty uznania państwowości bantustanu, jakim jest „Autonomia” Palestyńska, nie zmieniają zasadniczo obrazu sytuacji. Dlaczego bantustanu? Jest to rozbrojony twór, poszatkowany osadami na Zachodnim Brzegu, zupełnie zdany na łaskę i niełaskę Izraela. Syjonizm potrzebuje takich rozwiązań, bo bezpośrednia okupacja jest kosztowna. Znacznie wydajniej jest stworzyć fasadę „autonomii palestyńskiej”, gdzie palestyńska pseudoelita będzie policją izraelskiego reżimu. Równie dobrze moglibyśmy uznać, że Francja Vichy, Reichsprotektoraty czy Słowacja Tiso były niepodległymi tworami, faktycznie reprezentującymi zamieszkujące je narody. Cel to także obywatele Izraela, mający coraz bardziej dość ucieczki w wojnę Netanjahu i jego kliki.

Działań izraelskiego rządu nie sposób zrozumieć bez zrozumienia koalicji, jaka go tworzy. Jeszcze w lipcu w obliczu planów powołania do służby 54 tysięcy ortodoksyjnych Żydów jej charakter stał się jeszcze bardziej niestabilny. To nie Netanjahu realnie rozdaje karty, a skrajnie prawicowi „partnerzy” Likudu, na czele z Itamarem Ben-Gwirem (z partii Żydowska Siła) i Becalelem Smotriczem (Unia Narodowa) – mimo że ich partie mają odpowiednio zaledwie 6 i 7 z 120 miejsc w Knesecie.

Swoją drogą, 6 miejsc to (proporcjonalnie) dokładnie tyle, ile mieli nasi piewcy „sprawczości” (czyt. wiernej służby liberałom) przed zeszłorocznym rozłamem w Sejmie – 5%. W przypadku Senatu ten wynik jest jeszcze bardziej wymowny – 8% w jednomandatowej ordynacji, która przypomnijmy, dała im ocierające się o gerrymandering fory w ramach Paktu Senackiego. Jeśli Zandberg, Konieczny i s-ka chcieliby wyegzekwowania czegokolwiek od Izraela, powinni raczej zacząć od wyciągnięcia lekcji z postawy mniejszych partii w jego rządzie!

Do tego trzeba dodać pogłębiającą się recesję w Izraelu i to, jak tylko dzięki interwencji Stanów Zjednoczonych, wściekłe awanturnictwo Tel Awiwu nie zakończyło się kompletną kompromitacją w trakcie wojny dwunastodniowej. Nosił wilk razy kilka, uratował wilk wilka.

Wojna w Gazie to wojna klasowa

Spadająca stopa zysku oznacza poważny kryzys kapitalizmu, którego wyrazem są takie zjawiska jak strajki kapitałowe, pogłębiające się kryzysy nadprodukcji oraz nasilenie walki klas. Po co inwestować, jeśli nie przynosi to zysków, lub ryzyko jest zbyt duże? Stąd umacniają się wysoce spekulatywne sektory jak kryptowaluty, sztuczna inteligencja (choć niedawno opublikowane badanie MIT wykazało, że 95% startupów AI nie przynosi zysku) czy zbrojeniówka. Innymi słowy, rozrost kapitału fikcyjnego.

Ostatecznie naczelnym środkiem służącym tymczasowemu łagodzeniu tych sprzeczności (które ostatecznie prowadzi do ich jeszcze silniejszego pogłębienia) jest imperializm. Kapitalizm realizuje go za pośrednictwem zdobywania nowych rynków zbytu, w których można by sprzedać nadwyżkę towarów, eksportując kryzys i wyzysk do krajów peryferyjnych, gdzie walka klas nie ma jeszcze tak silnego wyrazu oraz istnieje zwykle szereg innych czynników ułatwiających zastosowanie de facto dumpingu płacowego. Do tego w tych krajach stosuje się rabunkową gospodarkę naturalną, jak np. gazu offshore w wodach terytorialnych Strefy Gazy, czy ropy naftowej na Bliskim Wschodzie.

Izrael gra rolę bazy wojskowej zachodniego imperializmu, do spółki z reakcyjnymi reżimami arabskimi pilnując, aby nic nie zakłócało grabieży surowców regionu przez zachodnie koncerny naftowe. Los Palestyńczyków jest w tym nieco podobny do losu Sahrawi. Maroko wypędziło ich z własnych ziem, które przecięło zmilitaryzowanymi bermami naszpikowanymi zaawansowanymi technologiami nadzoru. Na terenie Sahary Zachodniej znajdują się ogromne złoża fosforanów.

Te wszystkie „rozwiązania” są tylko tymczasowe i ostatecznie jedynie globalizują istniejące sprzeczności, tworząc międzynarodową burżuazję i międzynarodowy proletariat. Dlatego właśnie w obliczu tragedii w Gazie potrzebny jest nam proletariacki internacjonalizm, potrzebna nam jest Międzynarodowa Robotnicza Intifada!

Narodowy i religijny wymiar konfliktu w Gazie stanowi przede wszystkim nadbudowę dla swojego fundamentalnie klasowego charakteru. Lud Palestyny nie jest widziany jako dostatecznie rentowne źródło zysku, a raczej „wkładka mięsna” na własnej ziemi. A ta liczy się przede wszystkim jako źródło gazu offshore i jako strategicznie położony punkt na trasie potencjalnego przekopu drugiego Kanału Sueskiego. Zaś wszelki opór, jaki mogliby stawiać takiej grabieży latami, imperialiści będą zdeterminowani zdusić, w granicach, w których nie doprowadzi to do społecznego wybuchu poza Palestyną. Dopóki międzynarodowa klasa robotnicza będzie walczyć z kapitałem, dopóty Gaza przetrwa!

Syjonistyczna ideologia służy przede wszystkim za „motywator” dla mięsa armatniego dla zachodniego imperializmu. I gdyby nasze publikacje czytano w Izraelu, zamiast apelować do sumień prezesów i polityków, promowalibyśmy rewolucyjny defetyzm wśród izraelskich żołnierzy. Tak jednak nie jest, więc tym, co możemy zrobić, jest walka o przecięcie łańcucha wartości, który zapewnia uzbrojenie Izraela, walka o masowy bojkot robotniczy.

Po co kapitałowi ludobójstwo?

Dlaczego imperializm rękami Izraela niszczył potencjalne źródło siły roboczej? Odpowiedź leży w zrozumieniu, że rezerwowa armia pracy nie jest homogeniczna. Marks w rozdziale XXIII pierwszego tomu Kapitału rozróżnił trzy formy rezerwowej armii pracy: utajoną, płynnąchroniczną. Są to kolejno zatrudnieni w sektorach przedkapitalistycznych (jak drobne chłopstwo, które można wciągnąć w produkcję kapitalistyczną), chronicznie bezrobotni w sektorach rozwiniętych oraz pozbawiona stałego zajęcia, najbardziej zubożała część klasy robotniczej. Do tego należy jeszcze doliczyć pauprów, czyli osoby trwale niezdolne do pracy.

Obecny organiczny kryzys kapitalizmu to nie tylko stagnacja gospodarcza i nierówności społeczne; to dosłowna, fizyczna anihilacja ludzi, którzy zostali uznani za zbędnych przez logikę gnijącego systemu. Gaza to przerażająca kumulacja logiki imperializmu i ogromnego spadku popytu na żywą siłę roboczą, to efekt tego samego procesu, który doprowadził do rosnącego bezrobocia i spadku płac realnych w pozostałych krajach kapitalistycznych.

Marks nie mógł wyłożyć jaśniej roli, jaką odgrywają kryzysy w utrzymaniu systemu kapitalistycznego przy życiu (a jednocześnie zaostrzają walkę klas):

„W tej samej mierze, w jakiej kapitaliści zostają zmuszeni przez wyżej opisany rozwój [zaostrzanie się konkurencji i proletaryzację przegranych — red.] do wyzyskiwania w większej skali już istniejących olbrzymich środków produkcji i do uruchamiania w tym celu wszystkich sprężyn kredytu — w tej samej mierze mnożą się przemysłowe trzęsienia ziemi, z których świat handlowy tylko dlatego wychodzi obronną ręką, że składa w ofierze podziemnym bogom część bogactw, produktów i nawet sił wytwórczych — słowem, mnożą się kryzysy. Stają się one coraz częstsze i gwałtowniejsze już dlatego, że w tej samej mierze, w jakiej rośnie ilość produktów, a więc potrzeba rozległych rynków — kurczy się coraz bardziej rynek światowy, coraz mniej nowych rynków pozostaje do eksploatacji, bo każdy z poprzednich kryzysów wciąga w orbitę handlu światowego nowy, dotąd niezdobyty lub też tylko powierzchownie wyzyskiwany przez handel rynek. Ale kapitał nie tylko żyje z pracy. Podobnie jak dostojny i barbarzyński władca niewolników, wlecze on ze sobą do grobu ich trupy, całe hekatomby robotników ginących w czasach kryzysu. Widzimy więc, że szybki wzrost kapitału powoduje bez porównania szybszy wzrost konkurencji między robotnikami, to znaczy powoduje stosunkowo większe uszczuplenie środków zatrudnienia, środków utrzymania klasy robotniczej
K. Marks, „Praca najemna i kapitał”, dz. V, pogrubienia nasze

Parafrazując wielokrotnie parafrazowane słowa Margaret Thatcher: problem z imperializmem jest taki, że w końcu kończą ci się rynki zbytu.

Kapitalizm to system śmiertelnie chory pod wpływem własnych sprzeczności. Wcześniejsze kryzysy pociągały za sobą co najwyżej anonimową falę mordu społecznego – w wyniku braku środków utrzymania, bezdomności, cięć w służbie zdrowia czy infrastrukturze (tak, katastrofa pod Szczekocinami to cena pamiętnej „zielonej wyspy” Tuska. Dzisiejsze zaciskanie pasa kosztem zbrojeń przygotowuje ołtarz pod kolejne Szczekociny, o czym już ostrzegają kolejarze – i niewykluczone, że posłuży to też za pretekst do prywatyzacji PKP PLK).

Obecnie jednak ten system jest tak chory, że jedyne co mu pozostaje to kolejne przerzuty, w miarę tego, jak przechodząc od kryzysu do kryzysu, rozwiązuje je nie inaczej, niż przy pomocy środków, które nie tylko oznaczają niszczenie sił wytwórczych, ale przygotowywanie gruntu pod jeszcze głębszy kryzys, zostawiając jeszcze mniej czasu na nabranie tchu. Agencja Reutera donosi, że choć zadłużenie Izraela przez ostatnie dwa lata wzrosło co prawda „tylko” z 61% do 70% PKB, tak do 2030 r. może urosnąć do 90% PKB w wyniku spowolnionego wzrostu.

Lud palestyński, a zwłaszcza ta jego część, która cierpi na skutek blokady w Strefie Gazy, został zepchnięty do kategorii chronicznej i spauperyzowanej z perspektywy globalnego kapitału. Nie jest postrzegany jako realna przyszła siła robocza dla kapitalistycznego centrum. Dlatego też jego funkcja dyscyplinująca wobec globalnej klasy robotniczej jest znikoma. W istocie zaś również jego nieustanny opór sprawia, że stanowi on „kłopotliwą” warstwę armii rezerwowej.

Klasa rządząca bierze się więc najpierw za najbardziej „uciążliwą” podklasę. Buntownicza, zbędna populacja, której nie da się opłacalnie wyzyskiwać, jest z ich punktu widzenia nie tyle bezużyteczna, ile niebezpieczna. Sam fakt jej istnienia – i jej buntowniczość – stanowi źródło inspiracji oraz lekcję oporu dla szeroko pojętej globalnej klasy robotniczej. Jej eliminacja służy podwójnemu celowi: po pierwsze, imperialiści pozbywają się w ten sposób przeszkody dla kontroli terytorium i zasobów; po drugie, brutalność, z jaką światowy kapitał odrąbuje każdą podniesioną na siebie rękę, służy jako „nauczka” dla reszty klasy robotniczej – niczym niewolnicy ukrzyżowani wzdłuż Via Appia po powstaniu Spartakusa, czy zbrukane krwią ulice Paryża po klęsce Komuny.

Czy kapitalizm może zaś przetrwać poprzez reakcyjne „zaciągnięcie” ludzkości z powrotem do niewolnictwa? Nie ma ku temu materialnych warunków. Niewolniczy sposób produkcji wymagał określonych stosunków własności, nadbudowy ideologicznej i sił wytwórczych, niemożliwych do odtworzenia dzisiaj. Tym samym system zapędzony w kozi róg ucieka się do coraz bardziej barbarzyńskich „rozwiązań”, które jedynie nasilają sprzeczności, które miały rozwiązać.

Lekcje Włoch

Dwa miliony robotników włoskich wyszły na ulice i wraz z klasą pracującą z Hiszpanii przypieczętowali tak połowiczne ustępstwo od zbrodniarzy wojennych u władzy, jak zawieszenie broni i relatywnie szybkie uwolnienie aresztowanych. Podczas gdy w Polsce zajmowano się apelami do Radosława Sikorskiego, Włosi nie tracili czasu na apele do Meloni! I też nie oszukujmy się, Palestyńczycy pozostaną pariasami we własnym kraju, a zaproponowany układ przypomina, że cały „cywilizowany zachód”, do którego tak wzdychają nasi reformiści – to polityczni spadkobiercy imperialistycznych sępów, które odmówieniem ludności Gdańska prawa do samostanowienia oraz Traktatem Wersalskim przygotowały grunt pod faszyzm i II wojnę światową.

Musimy sobie jednak odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie: jak ci robotnicy to osiągnęli – czy inicjatywa wyszła odgórnie, od „mądrych i sprawiedliwych” biurokratów związkowych z Włoskiej Powszechnej Konfederacji Pracy (CGIL) czy reformistów z Partii Demokratycznej, czy też może oddolnie? I czy zrobili to jedynie z solidarności z Palestyną, czy też warunki bytowe przelały czarę goryczy?

Kolejno:

  • Inicjatywa wyszła ze strony szeregowych działaczy związkowych, którzy pod wpływem mniejszej centrali Unione Sindicale di Base wymusili na kierownictwie CGIL zarządzenie strajku generalnego.
  • Tu fakty mówią same za siebie: Realne płace w spadły we Włoszech o 9% od 2008 r. Łącznie, inflacja w okresie 2021-23 wzrosła o 18%. 30% gospodarstw ogranicza ilość lub jakość kupowanej żywności. Bezrobocie młodych powyżej 20%. Tak jak i w innych krajach, całe pokolenie zostało obrabowane z przyszłości przez ten system. Tymczasem podczas gdy fortuny najbogatszych Włochów mają się dobrze, prywatne szkoły finansuje się z publicznych środków, a niebotyczne sumy wydawane są na zbrojenia, wprowadzane są dalsze cięcia, a kolejki we włoskiej służbie zdrowia rosną.

Jaką rolę miała w tym wszystkim lewica? We Włoszech nie ma dziś żadnej masowej partii lewicowej. Jest tylko „centrolewica”, czyli oportunizm w najgorszym wydaniu spod szyldu Partii Demokratycznej, skompromitowane w oczach pracowników truchło stalinizmu przepoczwarzonego w eurokomunizm, a następnie reformizm, ewentualnie mniejsze partie skompromitowane koalicjami z jednym technokratycznym rządem za drugim. Dlaczego skompromitowane? Bo to oni (a zwłaszcza PD) odpowiadają za większość prywatyzacji trwającej od lat 90. we Włoszech, za obniżki emerytur, podwyżki wieku emerytalnego, wyżej wspomniane finansowanie szkół prywatnych.

Wreszcie czego nas to wszystko uczy w kontekście tego artykułu? Ano tego, że reformy nie biorą się z programów ani zdobywania kilku procent więcej w wyborach. Klasa robotnicza Włoch i nie tylko pokazała, co to znaczy walka klas. Zobaczyła swój potencjał, swą potęgę. Nastąpił ogromny przeskok jakościowy w świadomości mas i jest tylko kwestią czasu, nim po tym, jak zwęszyła krew, zawalczy już nie tylko o Gazę, ale o godność, jaką odebrał jej system kapitalistyczny, czy to z „lewicową” czy „prawicową” marionetką kapitału u władzy.

I także tutaj, w Polsce, nie ma co liczyć na to, że dostaniemy cokolwiek od reformistów. To nie św. Mikołaj. Reformy mogą być tylko skutkiem ubocznym walki klas. Prawdziwa sprawczość taka, która rzeczywiście coś zmienia, leży nie w parlamencie i ministerstwach, gdzie kilkudziesięciu-kilkuset „wybrańców narodu” płaszczy się przed kapitałem – a w masowej, zorganizowanej walce klasy robotniczej. Podczas gdy reformiści wszystkich krajów martwią się, czy zdobędą poparcie 5% z 50-70% głosujących w wyborach, klasa robotnicza Włoch i Hiszpanii pokazuje, że dostatecznie zdeterminowany mniejszy odsetek ludności może wywalczyć znacznie więcej, a ostatecznie wyciągnąć należyte wnioski z walki i posłać panowanie burżuazji tam, gdzie jego miejsce – na śmietnik historii. Bez fetyszyzacji programów, w oparciu o oddolną demokrację robotniczą, będziemy w stanie zbudować świat, przy którym najbardziej progresywne elementy programu Razem wypadną tak mdle, jak niedoprawiony gotowany kurczak z ryżem.

Rozwiązanie?

Z całą pewnością nie próba rewizji 32-letniego fiaska „dwupaństwowości”. Nie „dekolonizacja” i skupienie na „kolonialnym dyskursie”, „osadniczym kolonializmie”, „intersekcjonalności”. Problem nie leży absolutnie w tym, że Zachód „nie rozumie” albo „źle reprezentuje” doświadczenie Palestyńczyków. Leży w prywatnej własności ziemi (bez której nie mogłoby mieć wszak miejsca bandyckie osadnictwo na Zachodnim Brzegu) oraz środków produkcji; w tym, że Izrael to nie „państwo osadniczo-kolonialne”, a imperialistyczny posterunek zachodniego kapitału w strategicznym regionie.

Dlatego droga naprzód wiedzie poprzez walkę o zniesienie własności prywatnej środków produkcji na całym świecie, a przynajmniej w regionie. Przedsmak tego procesu widzieliśmy w latach 2010-11 (Arabska Wiosna), a kapitalizm sumiennie buduje podstawy do jeszcze większej i dalej idącej fali rewolucyjnej w jednym kraju po drugim. Już teraz „Rewolucja Gen Z” dotarła do Maroka i jest tylko kwestią czasu, nim rozleje się na inne kraje regionu. Żydzi i Palestyńczycy nie mają żadnej „wrodzonej” nienawiści, a jedynie wyuczoną w interesie klasy panującej. Jednak to by wymagało uznania, że naczelną linią podziału pozostaje klasa, nie narodowość – coś, na co socjaldemokraci i drobnomieszczańscy intelektualiści się nie poważą. Bliżej im do głupawej, nacjonalistycznej i burżuazyjnej ideologii dzielenia ludzi według ras, religii czy płci, która służy wyłącznie imperialistom. Ciekawe, jak w takim razie rozwiązać kwestię Palestyny w ramach kapitalizmu? Deportować Żydów? Wrócić do idiotyzmu rozwiązania dwupaństwowego? Stworzyć humanitarne enklawy? Ani kapitalizm, ani drobnomieszczańscy akolici z alergią na walkę klas nie zaproponują tu zupełnie nic. Jeśli za hasłem „wolna Palestyna” nie idzie „wolna od kapitalizmu”, wówczas nasza walka pozostaje w sferze performatywnych gestów.

Palestyńczycy nie znajdą wartego funta kłaków sprzymierzeńca w socjalszownistycnzych zaprzańcach, ani imperialistycznych strukturach Unii Europejskiej. Wyzwolenie Palestyny jest nierozerwalnie związane z wyzwoleniem ludzkości spod jarzma kapitału. Znajdą ją tym samym w międzynarodowej klasie robotniczej, która od Sydney do Genui bardzo szybko zdołała zwłaszcza w ostatnich dniach wykazać swój rewolucyjny potencjał.

Rozwiązaniem nie jest też NGOsizm i tunelowe widzenie Gazy w oderwaniu od systemowego kontekstu. Oprócz Partii Razem na CyberDayu obecna była także m.in. fundacja Panoptykon, której obecność jasno pokazuje nad wyraz ciasne ograniczenia NGOsizmu. Jednego dnia walczą z nadużyciami ze strony Big Tech, drugiego ocierają się z nim łokciami. Innej drogi być nie może: bez niezależnej, rewolucyjnej partii, walczącej o uspołecznienie infrastruktury cyfrowej, surveillance capitalism będzie miał się w najlepsze. Nawet jeśli Varoufakis miałby rację z „technofeudalizmem” (a nie ma), receptą pozostaje socjalizm.

Kapitalizm doszedł do punktu, w którym już nie rozwija sił wytwórczych, lecz je dusi. Stał się hamulcem historii. Dlatego nie można reformować – trzeba przebudować ten świat. Trzeba rozbić formę państwa narodowego i zastąpić ją dobrowolną Socjalistyczną Federacją Bliskiego Wschodu i Europy, federacją robotników, nie biurokratów. To jest horyzont, który tak przeraża drobnomieszczan: świat bez właścicieli. W dodatku z dnia na dzień ta perspektywa przybliża się, razem z alternatywą — kapitalizmem jako horrorem bez końca. Dla każdego, kto jako robotnik patrzy na ludobójstwo w Gazie, wybór jest prosty.

Kawiorowe lewactwo może próbować wciskać, ile chce durnotę, że problemem jest Sikorski czy brak odpowiednich „mechanizmów” ze strony instytucji, których syjonizm jest integralną częścią. Wyłom nastąpił i już wkrótce nie pozostanie im nic więcej jak spłonąć ze wstydu, patrząc wstecz na ten zdecydowanie zbyt przeciągły spektakl obrażania inteligencji pierwszego lepszego myślącego robotnika.

Nie ma i nie będzie jedności ze sługusami burżuazji, z pachołkami imperializmu. Wróg to nie tylko ci, którzy otwarcie bronią zbrodni syjonistów, ale także ci, którzy udają przyjaciół.

Drogą do wyzwolenia Palestyny i całej ludzkości jest tylko obalenie kapitalizmu.

PROLETARIACKA INTIFADA DO ZWYCIĘSTWA!

Przypisy:

  1. Niestety musimy pisać w czasie teraźniejszym, ponieważ powiedzieć, że „plan pokojowy” Trumpa jest zbudowany na grząskim gruncie, to jak nie powiedzieć nic ↩︎
  2. https://www.reuters.com/legal/litigation/google-tweaks-google-play-conditions-following-eu-pressure-2025-08-19/ ↩︎
  3. https://www.whoprofits.org/companies/company/3774 ↩︎
  4. https://www.whoprofits.org/companies/company/6529 ↩︎
  5. https://peoplesdispatch.org/2025/10/07/tiktok-oracle-and-israel-the-new-geopolitics-of-algorithms/ ↩︎
  6. https://www.forbes.com/sites/thomasbrewster/2015/02/24/trend-micro-worrying-attribution-of-gaza-strip-businessman/ ↩︎
  7. Syjonistycznej propagandy, głównie w celu wybielenia zbrodni Izraela i demonizacji jego przeciwników ↩︎
  8. Organiczny skład kapitału — stosunek kapitału stałego (C, praca martwa — maszyny, nieruchomości, oprogramowanie) do kapitału zmiennego (V, praca żywa — siła robocza pracowników). W kapitalizmie rośnie głównie ze względu na potrzebę zachowania konkurencyjności, akumulacji kapitału i obniżenia kosztów produkcji bez obniżki płac poniżej minimum reprodukcji. Por. K. Marks, „Kapitał”, t. I, rozdz. XIII „Ogólne prawo akumulacji kapitalistycznej” ↩︎

Autorzy: Dorota Wierzba, Marcel Ostrowski