Dokładnie 47 lat temu w Chile lewicowy rząd został obalony przez wojskowy pucz, na którego czele stał gen. Augusto Pinochet, a prezydent Salvador Allende zginął. Z pełnym poparciem amerykańskiego Departamentu Stanu i z pomocą CIA, w miejsce socjalistycznej administracji zainstalowana została jedna z najkrwawszych dyktatur w historii Ameryki Łacińskiej. Przez następne 15 lat w Chile więziono i mordowano działaczy robotniczych, członków partii lewicowych i związków zawodowych. Jednocześnie kraj ten stał się laboratorium neoliberalizmu: sprywatyzowano dosłownie wszystko (choć dochodowe kopalnie miedzi pozostały w rękach wojskowej junty), a poziom nierówności sięgnął niebotycznych rozmiarów.

Ta katastrofa nie była jednak nieunikniona. Grunt pod zwycięstwo reakcji przygotowała reformistyczna, mienszewicka w istocie polityka rządzącej koalicji Jedności Ludowej. Rząd Allende, głoszący hasła reformy rolnej i (ograniczonej) nacjonalizacji, w praktyce nie zamierzał zrywać z kapitalizmem, dążąc jedynie do korekty systemu przy poszanowaniu reguł burżuazyjnej demokracji. Wszelkie przejawy oddolnej inicjatywy mas spotykały się z brutalną odpowiedzią rządu „marksisty” Allende, który nie chciał drażnić klasy panującej. Co znamienne, to z rąk Allende Pinochet otrzymał awans na szefa sztabu armii chilijskiej, a następnie na rozkaz „Towarzysza Prezydenta” dowodził tłumieniem antyrządowych protestów.

By przypomnieć tamte wydarzenia publikujemy napisany w 1971 roku artykuł Alana Woodsa, w którym ostrzegał on właśnie przed takimi posunięciami rządu ludowego, które, zamiast prowadzić do socjalizmu, przygotowywały kontrrewolucję. Niestety, siły marksizmu były wtedy zbyt słabe, by odwrócić bieg historii. Teraz, po blisko pół wieku od tamtych tragicznych wydarzeń, przez Chile znowu przechodzą masowe demonstracje, tylko chwilowo wstrzymane przez pandemię koronawirusa. Ponownie odzywa się instynktowne dążenie chilijskiego proletariatu w kierunku zerwania z kapitalizmem. Aby nie powtarzać błędów przeszłości należy studiować historię i wyciągać z niej wnioski. Tylko na tej podstawie możliwe jest zbudowanie rewolucyjnej partii robotniczej, zdolnej wprowadzić Chile i całą Amerykę Łacińską w nową, socjalistyczną epokę.

Wybór Rządu Jedności Ludowej w Chile ostatniego listopada był wydarzeniem wielkiej wagi dla każdego socjalisty. Zarówno prasa kapitalistyczna, jak i ta partii „komunistycznych” ochrzciła ten wybór jako krok w kierunku socjalizmu „poprzez urnę wyborczą”. Doświadczenia rządu Allende pokazują czy jest możliwa „parlamentarna droga do socjalizmu”. Zawarte są w nich niezwykle istotne lekcje, które każdy ze świadomych członków ruchu robotniczego powinien dokładnie przestudiować.

untitled.jpg 1718483346
Salvador Allende / źródło: telesurenglish.net
„Front Ludowy”

Nie ma nic bardziej mylnego, niż utrwalana przez stalinistów legenda o „niepowtarzalnym” rozwoju sytuacji rewolucyjnej w Chile. Allende tylko powtarza historię, jaka była udziałem innych rządów „jedności ludowej” przed II Wojną Światową – w Hiszpanii, Francji i w samym Chile. Wbrew cukierkowemu optymizmowi „teoretyków” rzekomo komunistycznych partii trzeba podkreślić, że za każdym razem polityka Frontu Ludowego prowadziła do krwawej klęski klasy robotniczej.

Rząd Allende to koalicja między Partią Socjalistyczna i Partią Komunistyczną, a także dużą ilością „demokratycznych” partii i grupek utworzonych przez klasę średnią – niektóre z nich są tak małe, że w ogóle nie liczą się na arenie politycznej Chile: Radykałowie, „Socjaldemokraci”, MAPU i API.

„Teoria” Frontu Ludowego głosi, że partie robotnicze w parlamencie muszą połączyć swe siły z partiami „liberalnymi” w celu odciągnięcia drobnomieszczaństwa od sił reakcji. Jednak takie partie jak Radykałowie nie są wcale reprezentantami klasy średniej w parlamencie. Wręcz przeciwnie – wykorzystują ją tylko. Zadaniem Radykałów jest utrzymanie klasy średniej pod kontrolą wielkiego biznesu poprzez oszustwa, kłamstwa i „demokratyczną” demagogię. Takie bezzasadne bloki z profesjonalnymi oszustami klasy średniej w ostateczności mogą tylko doprowadzić do dezorientacji i demoralizacji tych sekcji społeczeństwa, które da się przekonać jedynie dzięki zdecydowanej, klasowej polityce. Ale konsekwentna rewolucyjna polityka może wyjść tylko i wyłącznie od partii, które bazują na klasowych interesach proletariatu. Kolaboracja między klasami, nie ważne pod jakim sztandarem, czy to „socjalistycznym” czy też „komunistycznym”, zawsze przynosiła klęskę klasie robotniczej. Przypadek Chile nie jest wyjątkiem od tej reguły.


Masy są radykalne

W pierwszym okresie rząd Allende zanotował pewne widoczne sukcesy: darmowe mleko dla uczniów, podwyżkę w minimalnych wynagrodzeniach i świadczeniach socjalnych, zamrożenie czynszów i cen, znacjonalizowanie przemysłu miedziowego (który przedtem był w większości własnością USA), obniżenie wieku wyborczego do 18 lat i rozpoczęcie reformy rolnej.

Te reformy zostały powitane przez ludzi z niezwykłym entuzjazmem – zawsze, gdy uciskani i wyzyskiwani widzą rząd, który nie dość że poprawia ich los, to jeszcze wydaje się, że ogranicza siłę wielkiego biznesu – wywołuje to wielki pozytywny odzew. Bez wątpienia zdecydowania większość chłopów i robotników postrzega rząd Allende jako „swój” i bezkrytycznie popiera go, przynajmniej obecnie.

1200px Allende supporters
Demonstracja poparcia dla Allende / źródło: Wikipedia

W wyborach do związków studenckich (FECH), przeprowadzonych zaraz po zaprzysiężeniu Allende na prezydenta, kandydaci reprezentujący partie „Frontu Jedności Ludowej” zanotowali niezwykły, bo 40-procentowy wzrost poparcia. Jak zawsze w takich przypadkach studenci są barometrem nastrojów całego społeczeństwa. Wybory samorządowe, które odbyły się w kwietniu [1971 roku], ujawniły że ten głęboki proces radykalizacji ogarnia także klasę robotniczą. Ilość głosów oddanych na Partię Komunistyczną wzrosła z 15,9% w 1969 roku do 17,36%. Ale to nic w porównaniu ze wzrostem poparcia dla Partii Socjalistycznej – z 12,2% do 22,89% głosów. Ilość głosów oddanych w tych wyborach na Socjalistów prawie się podwoiła. Prawicowa Partia Nacjonalistyczna, która najwięcej straciła w ostatnich wyborach, obecnie otrzymała 18% głosów.

Ale największym przegranym w tych wyborach byli Radykałowie. Poparcie dla nich spadło z 13% w 1969 roku do 8,18%! Próbowano usprawiedliwić tę porażkę podziałami wewnątrz partii, ale fakty mówią same za siebie – Radykałowie byli jedyną dużą partią wewnątrz koalicji „Jedności Ludowej”, która straciła poparcie. Jedyny możliwy wniosek jest następujący: poparcie dla rządu Allende to w rzeczywistości poparcie dla polityki Socjalistów.

To bardzo istotne, że Partia Socjalistyczna – która stoi (przynajmniej w teorii) na lewo od „Komunistów” – otrzymała największy kredyt zaufania. Należy także zwrócić uwagę, że burżuazyjni partnerzy w tej koalicji nie mają poparcia mas. Reprezentują wczorajsze przesądy drobnomieszczaństwa, dla której nie ma już przyszłości w kapitalizmie. Polityką Radykałów jest uśmiercenie klasy średniej. Są oni skazani na dalszy spadek poparcia w nadchodzących miesiącach. Kwestia przyszłego zachowania się drobnomieszczaństwa nie może być rozstrzygnięta poprzez manewry parlamentarne, ale poprzez obalenie kapitalizmu w wyniku rewolucji. Zdecydowana polityka rewolucyjna byłaby bodźcem dla inteligencji, drobnych sklepikarzy i chłopów do wspólnej walki u boku proletariatu. Niezdecydowanie, według ostatnich analiz, popycha tylko klasę średnią wprost w ramiona reakcji.


Chłopstwo

Sukces Allende był możliwy tylko dlatego, że „liberalni” Chrześcijańscy Demokraci (z Freiem na czele) nie zdołali [w czasie swoich rządów przed 1970 r., zanim Allende został wybrany prezydentem] przeprowadzić reformy rolnej, polegającej na rozbiciu wielkich majątków ziemskich (latyfundiów) i oddaniu ziemi w ręce chłopów.

Sytuacje chłopów najlepiej ilustruje to, co dzieje się w południowej prowincji Cautin. Indianie Mapuche, którzy stanowią 75% ludności w tym regionie, posiadają zaledwie 25% ziemi pod uprawę. 37% tych chłopów to analfabeci. 20 000 (na 190 000) nie ma pracy. Jest tam największa śmiertelność niemowląt w całym kraju. Za czasów Freia masom chłopskim obiecywano szczodrą reformę rolną, ale w końcu zorientowali się oni, że na obietnicach się skończy. Gdy w końcu spragnieni ziemi chłopi próbowali opanować ją na własną rękę spotkali się z zaciętym oporem. W 1968 roku do stłumienia legalnego strajku chłopskiego wysłano żołnierzy i samochody opancerzone. W następnym roku w miejscowości Puerto Montt 200 żołnierzy ze znienawidzonej Gwardii Narodowej zabiło ośmiu chłopów i raniło dalszych dwudziestu siedmiu. Biedota wiejska w Chile w ten sposób przekonała się jak wyglądają liberalne „reformy”.

Wybór Allende był sygnałem dla polityków, że chłopi nie dadzą się nabrać na pozorne reformy. Wiadomość o zwycięstwie kandydata Unidad Popular na nowo rozpaliła iskrę nadziei w umysłach zgnębionych pracowników farm. W pierwszym półroczu rządów Allende indiańscy rolnicy z Cautin dokonali 56 przejęć ziemi. Wywłaszczone masy zrozumiały instynktownie, że tylko rewolucyjna ofensywa może całkowicie zniszczyć żelazne władztwo właścicieli ziemskich.

Poprzez apel bojowy do pracowników farm Allende mógł zmobilizować nawet najbardziej zacofane sekcje chłopstwa do obrony chilijskiej rewolucji. Uzbrojona i zorganizowana w chłopskich komitetach ludność obaliłaby wyzyskiwaczy przy minimalnym rozlewie krwi. Potęga właścicieli ziemskich zostałaby zniszczona na zawsze, a wraz z nią – jakakolwiek szansa na reakcyjny przewrót w Chile.

Zamiast tego Allende całą swą uwagę skierował na powstrzymanie chłopów przed zajmowaniem ziemi obszarniczej. Dalekie od porywania mas, jego apele ostrzegały, żeby „nie prowokować reakcji”. Ponuro i z nieufnością Indianie wycofali się – ale czy nie słyszeli już tego typu próśb przedtem? Tak – Chrześcijańscy Demokraci namawiali ich do tego samego.


Reakcja się zbroi

Towarzysz Prezydent (Compañero Presidente) – jak zwykł tytułować się Allende – ostatnie kilka miesięcy spędził na ćwiczeniu tej samej gadki: „Nie prowokujcie reakcji”, „Nie dawajcie powodu do działania siłom przeciwnym rządowi”.

Niestety – wydarzenia pokazują, że reakcja nie potrzebuje żadnych wymówek do działania.

Właściciele ziemscy – zwłaszcza w Cautin – przygotowują się do zbrojnej walki. Pablo Goebbels – właściciel dużych ilości ziem – zadeklarował publicznie, że jeśli tylko jakikolwiek urzędnik rządowy przyjdzie go wywłaszczyć, to spotka się z ogniem karabinów maszynowych. Należy dodać, że Goebbels już kupił dużo broni w Argentynie.

Według oficjalnego raportu policji „więcej niż 2 000 mężczyzn zostało wcielonych do specjalnych oddziałów, których celem jest niszczenie systemu transportowego, przerywanie dostaw wody, gazu i elektryczności, aby spowodować niezadowolenie wśród ludności”.

Policja w Santiago na początku tego roku odkryła wielki skład rewolwerów, broni maszynowej i strzelb w domu majora Jose Cabrery. Śledztwo udowodniło istnienie ogólnonarodowej organizacji typu faszystowskiego zwanej „Państwo i Wolność”, która miała za zadanie prowadzić działalność wywrotową przeciwko rządowi.

Jeszcze przed wyborem Allende zaczęła ujawniać się reakcja. 22 października 1970 roku Rene Schneider, naczelny wódz armii, został zastrzelony gdy jechał do Ministerstwa Obrony. Późniejsze dochodzenie ustaliło istnienie szerokiego spisku, w który zamieszane były skrajnie prawicowe organizacje (Legion Alessandriego, „Nie poddamy Chile”, Ofensywa Narodowa i Niezależny Front Republikański), mającego na celu przeprowadzenie serii terrorystycznych ataków w Santiago. Wśród 32 zatrzymanych był jeden admirał, kilku wielkich właścicieli ziemskich, generałowie i osobistości polityczne.


Próby zamachu

Trzy razy próbowano do tej pory zabić Allende. Zamach Schneidera miał na celu spowodowanie kryzysu i niedopuszczenie Allende do objęcia prezydentury. Po jego niepowodzeniu nastąpił okres ciszy. Potem w czerwcu tego roku [1971] były prawicowy minister w rządzie Freia – Edmundo Perez Zujovic – został zabity z karabinu maszynowego. Zabójstwo to było niewątpliwie prowokacją przeciwko rządowi.

Prawicowa prasa zaczęła domagać się „rozbrojenia grup politycznych”. Jednak zamierzenie było jasne: zmusić rząd Allende do rozbrojenia chłopów i robotników, podczas gdy reakcja będzie mogła spokojnie się zbroić.

Żadna klasa panująca nie dzieli się swoimi przywilejami i władzą bez walki. Gdy Allende mówi o „odpowiedzialności” i „dyscyplinie” wśród mas, reakcja zbiera siły do kontruderzenia. Ciężko osłabiona przez zwycięstwo Allende i ruch mas klasa rządząca została zmuszona grać na zwłokę – przynajmniej na razie.

Właściciele majątków ziemskich i kapitaliści doskonale zdają sobie sprawę, że obecnie nie jest możliwe obalenie rządu Unidad Popular. Masy są agresywne i pewne siebie. W tych warunkach zamach stanu doprowadziłby niechybnie do wybuchu, który byłby zabójczy dla klasy panującej.

Niemniej jednak prowadzone są staranne przygotowania do zamachu stanu, broń jest zbierana, spiskowcy są wśród najwyższych osobistości armii i administracji. Niebezpieczeństwo jest bardzo poważne.


Parlamentarny kretynizm

W swoim reformistycznym zaślepieniu Allende wierzy, że jego pozycja może być utrzymana poprzez „sprytne” manewry w parlamencie. Jednak z takimi planami nie można pogodzić rewolucyjnego ruchu mas. Aby zachować swój prestiż jako „marksisty” i „rewolucjonisty”, „Towarzysz Prezydent” rozpowszechnia demagogiczne slogany w stylu: „Ludzie zdobyli swój rząd – teraz muszą jeszcze zdobyć władzę”.

Takimi słowami Allende chce za swoją niekompetencję obwinić lud. Podobnie do Poncjusza Piłata umywa ręce od odpowiedzialności i tylko doradza masom, aby wreszcie „zdobyły władzę”, jednocześnie apelując do nich o niereagowanie na „prowokacje reakcji”. Każdy myślący człowiek zada sobie chyba pytanie: jak można „zdobyć władzę” nie prowokując jednocześnie reakcji? Ale takie sprzeczności nie zajmują umysłu „Towarzysza Prezydenta”, który jest wręcz dumny, że nie hołduje „dogmatycznym” teoriom.

W wywiadzie z Regisem Daleray, który cały czas stara się przekonać Allende o słuszności obranej przez niego „drogi parlamentarnej”, Allende proponuje utworzenie jednoizbowego parlamentu, aby położyć kres obstrukcji Senatu, a także utworzenie „trybunałów ludowych”. Najwyraźniej dostosowywał on swoje argumenty do towarzystwa, w jakim się aktualnie znajdował, ponieważ „Towarzysz Prezydent” nie wcześniej spotkał się z oporem w parlamencie niż przed ogłoszeniem tych planów. Nie bez odrobiny złośliwej ironii korespondent „The Economist” cytuje wypowiedź Allende: „na tym etapie zmiany w konstytucji nie są dla nas pierwszorzędnymi zadaniami”.

Wyniosła i biurokratyczna pogarda, z jaką Allende patrzy na prostych ludzi, może być porównywana tylko z wypowiedziami jego kolegów z Partii „Komunistycznej”. Oto jedna z nich zacytowana przez  „The Economist” w wydaniu z 10 kwietnia: „Chcemy, żeby ludzie byli z nami, ale nie chcemy, aby przekroczyli linie polityki rządowej”.

Te „linie polityki rządowej” są wyznaczane dla Allende przez chilijską klasę rządzącą. Jego zaprzysiężenie nastąpiło dopiero po przyrzeczeniu, że nie będzie wykraczał swoimi działaniami poza ramy nakreślone przez konstytucję. Reprezentanci „rewolucyjnego rządu”, skonfrontowani z ultimatum Chrześcijańskich Demokratów, zgodzili się podpisać cieszący się złą sławą dokument – Estatuto de Garantias Democraticas (Statut Gwarancji Demokratycznych).

Allende dobrze wie co może, a czego nie może robić, żeby nie popaść w konflikt z tymi, którzy od zawsze kierują Chile z tylnego siedzenia – burżuazją. Z jednej strony łaskawie dozwolono mu uspokajać masy poprzez przyznawanie pewnych drugorzędnych koncesji – które jednak nie zmieniają dominacji klas rządzących i które mogą być z łatwością odebrane ludziom, jeśli tylko nie będą zdolni do ich obrony. Nie ważne ile wygłosi swoich demagogicznych przemówień – w żadnym z nich nie padło i nie padnie wezwanie chłopów i robotników do zdecydowanej akcji.

Z drugiej strony właściciele ziemscy i kapitaliści dopilnują, żeby nacjonalizacja nie objęła 50 największych firm, które kontrolują lwią część gospodarki chilijskiej. Allende nie może interweniować w armii. Nie wolno mu także działać przeciwko „wolności” monopoli prasowych, które codziennie przekazują czytelnikom fałszywy i zakłamany obraz „marksistowskiego” reżimu. I ponad wszystko – nie może w żaden sposób łamać konstytucji, która umożliwia opozycyjnym Chrześcijańskim Demokratom w Senacie i Sądzie Najwyższym blokowanie i sabotowanie ustaw, wprowadzających podstawowe reformy.

Rolę organów państwowych najlepiej pokazuje zachowanie się Sądu Najwyższego w sprawie generała Schneidera. Senator Raul Morales Adriasola – prawicowiec wywodzący się z Radykalnych Demokratów – był zamieszany w ten spisek, dlatego też prokurator wojskowy zażądał uchylenia jego immunitetu parlamentarnego. Adriasola został oskarżony o sprowadzenie pięciuset karabinów maszynowych z Argentyny, które posłużyć miały do akcji przeciwko rządowi. Sąd Apelacyjny zaakceptował uchylenie immunitetu, ale Sąd Najwyższy unieważnił tę decyzję, ochraniając w ten sposób Adriasolę i udaremniając także dalsze dochodzenie.

Klasa panująca wypracowała dogodny podział pracy: reakcyjne bandy organizują zbrojne prowokacje na ulicach, podczas gdy Chrześcijańscy Demokraci zachowują się jak „poważana” przykrywka w parlamencie. W imię „ochrony przed marksistowskimi ekscesami” Chrześcijańscy Demokraci blokują i sabotują reformy. Ponadto twierdzą oni, że reforma rolna jest przeprowadzana za szybko, co „zagraża dostawom żywności.

Poprzez tę przebiegłą i przepełnioną hipokryzją formułę, „chrześcijańscy” panowie winią rząd Unidad Popular za straszny głód, który ma się wkrótce rozszaleć – prawda jest taka, że to właśnie właściciele ziemscy i kapitaliści chcą sprowadzić na Chilijczyków głód i nędzę. Już teraz są doniesienia, że na prowincji odbywa się masowa rzeź bydła i nie można wysiewać zboża.

Jedynym sposobem na przełamanie impasu w dostawach żywności do miast jest natychmiastowe zmobilizowanie chłopów do przejęcia dużych majątków ziemskich. Allende jest jednak zahipnotyzowany rzekomą siłą Chrześcijańskich Demokratów. Ale siła tej partii to tylko odbicie bezwładności mas chłopskich. Rewolucyjne rozwiązanie kwestii agrarnej pozyskałoby przychylność chłopów dla rządu – Chrześcijańska Demokracja rozleciałaby się w drobny mak.

Zamiast bazowania na rewolucyjnych nastrojach chłopstwa Allende woli parlamentarne układy z Chrześcijańską Demokracją. Mało tego – prawie powtarza on ich oskarżenia o „anarchistyczną” działalność osadników wiejskich:

„Jeśli będzie ona [reforma rolna] robiona w sposób anarchistyczny – niemożliwym będzie planowanie produkcji.” (Rozmowy z Allende, strona 105).

Tylko zahartowany w bojach biurokrata, który pogardza klasą robotniczą, może zestawić ruch masowy z anarchią. W rzeczywistości jedynym sposobem na zapewnienie pokojowego i sprawnego rozwiązania kwestii agrarnej jest uzbrojenie chłopstwa i jego zorganizowanie w komitetach chłopskich. Trzeba podkreślić, że to właśnie parlamentarny kretynizm Allende toruje drogę anarchii – krwawej wojnie domowej i pladze głodu dla ludzi pracujących.

Podczas gdy Allende i Partia „Komunistyczna” tańczą parlamentarnego menueta z burżuazyjnymi partiami, bankierzy i właściciele fabryk są zajęci sabotowaniem reform rządu Jedności Ludowej. Bezrobocie jest już duże i w dalszym ciągu wzrasta. W marcu bezrobocie w Santiago szacowano na 8%. Inwestycje załamały się po tym, jak kapitaliści wycofali swe pieniądze. Dopóki rząd Unidad Popular nie podejmie zdecydowanych środków zaradczych kolejne fabryki będą zamykane, co stworzy morze ludzkiej nędzy.

Nacjonalizacja kopalni miedzi od samego początku natrafiła na sabotaż – 300 managerów kopalń demonstracyjnie opuściło swe miejsca pracy. Sztab naukowców ciągłym strumieniem opuszcza kraj. Załamała się także produkcja. Stałe zagrożenie blokadą ekonomiczną ze strony USA to jeszcze jedna „zachęta” do „nie przeciągnięcia struny”. Rozradowany „The Economist” komentuje:

„Jeśli odszkodowanie za znacjonalizowany majątek w wysokości 724 milionów dolarów będzie niskie… wtedy władze amerykańskie, już źle nastawione do chilijskiego rządu, mogą spowodować prawdziwe spustoszenie w produkcji gospodarczej tego kraju.”

Inflacja bardzo szybko zjada wzrost płac robotniczych. Szaleje niekontrolowana spekulacja finansowa przeciwko escudo: na czarnym rynku poziom wymiany jest obecnie dwa razy większy niż oficjalny. Te fakty wróżą niechybną katastrofę gospodarce chilijskiej – katastrofę, która za jednym zamachem zmiecie większość z reform, wprowadzonych przez obecną administrację.

Pomimo narastających trudności nie ma żadnych wątpliwości, że większość robotników i chłopów w Chile wiernie popiera rząd Allende. Ale to może się zmienić. Jeśli bezrobocie i inflacja będą niekontrolowanie rosnąć; jeśli Allende dalej będzie ustępował prawicy w parlamencie; jeśli zbrojne faszystowskie gangi będą mogły gromadzić siły; wtedy nieuchronnie nastroje ludzi się zmienią.


Chłopi czują się zdradzeni

Począwszy od klas średnich, które wierzą że Allende zatrzyma wzrost cen, rozgoryczenie będzie narastać. Chłopi już nie będą wierzyli, że jest jakakolwiek różnica między Freiem i Allende. Poczują się zdradzeni przez „polityków”. Robotnicy pozbawieni pracy stracą wiarę w rząd, który obiecywał im prawo do pracy i nie mógł tej obietnicy dotrzymać.

Kiedy rząd sprzeniewierzy pokładane w nim nadzieje, jego los będzie przesądzony. Stosunek sił może się zmienić radykalnie. W sytuacji gdy robotnicy będą zdemoralizowani i zniechęceni, reakcja stanie się silniejsza. Wzmożeniu ulegnie aktywność faszystowskich band, podczas gdy armia i policja będą się biernie przyglądać.

W parlamencie Chrześcijańscy Demokraci, którzy są partią drobnej burżuazji, będą się domagać surowych środków, aby położyć kres „anarchii” i przywrócić Prawo i Porządek. Allende już podjął brzemienne w skutki kroki w tym kierunku, wysyłając policję aby zamknęła bazy MIR, gdzie robotnicy uczyli się władania bronią. Armia została użyta do wyrzucenia „osadników” wiejskich z zajętej przez nich ziemi.

Allende, jak każdy reformista, uważa, że jego „rozważne” zachowanie powstrzyma wszelkie ataki reakcji. Wręcz przeciwnie. Każde ustępstwo na rzecz burżuazyjnej „opinii publicznej”, każde silne uderzenie przeciwko lewicy, zwiększa niebezpieczeństwo ze strony prawicy. W ten sposób scena zostanie przygotowana do ostatniego aktu – wojskowego przewrotu.

Rozwój sytuacji w Chile stawia bardzo ważne pytanie o zachowanie się armii.

Do tej pory siły reakcji są skulone przed gwałtownym wichrem radykalizacji mas. Armia stoi na uboczu i przygląda się z uwagą rozwojowi sytuacji.

To dało możliwość Allende uznania armii za  „specjalną”, „demokratyczną” i „apolityczną” siłę. Od momentu objęcia władzy Allende cały czas pochlebia armii i sztabowi generalnemu. Płace w siłach zbrojnych zostały podwyższone. Dużą uwagę Allende skupił na uczestnictwie w paradach, rozdawaniu medali i obsypywaniu pochwałami wojskowych. Naiwnie wyobraża sobie, że tym płaszczeniem się zaskarbi sobie życzliwość sztabu generalnego. Ale nawet spostrzegawczy, burżuazyjni obserwatorzy widzą dalej niż ten samozwańczy „marksista”:

„Powiedziano, ze Allende poprzez pochlebstwa i wzrost płac już zneutralizował niebezpieczeństwo grożące mu ze strony sił zbrojnych. Ale wydaje się to być opinią przesadzoną. Allende stara się utrzymać armię poza polityką, gdy on przestrzega konstytucji. Ale jeśli przekroczy jej granice, nikt nie wie jak zareaguje na to armia .” („The Sunday Times”, 14 czerwca 1971).

Allende jest na tyle przekonany o słuszności swej polityki wobec armii, że przegapił okazję wymiany członków sztabu generalnego na ludzi jemu sprzyjających, która to okazja nadarzyła się po zabójstwie generała Schneidera, choć miał do tego konstytucyjne prawo.

Jedyną interwencją w zbrojnym skrzydle machiny państwowej było rozwiązanie znienawidzonej Gwardii Narodowej, często używanej do tłumienia strajków. Ale Karabinierzy przetrwali – jest to „profesjonalny korpus wyposażony w najnowsze, ciężkie uzbrojenie i najlepsze urządzenia komunikacyjne i transportowe i posiadający sprawnie zorganizowaną biurokrację. Składa się on z 30 000 ludzi, rozmieszczonych we wszystkich częściach kraju w wyspecjalizowanych jednostkach”.

Nie naruszono starej, burżuazyjnej machiny państwowej. Wręcz przeciwnie – w ostatnich dniach poprzedniej administracji uchwalono prawo zabraniające Allende usuwania urzędników państwowych!

Niewolniczy wręcz respekt Allende dla Władzy – w postaci wojskowego buta – nie ocali jego skóry, gdy powstaną dogodne warunki do kontrrewolucji. Wysocy stopniem oficerowie armii i policji oraz urzędnicy są powiązani tysiącami nici z właścicielami ziemskimi, bankierami i kapitalistami. Niewątpliwie sympatie szeregowych żołnierzy armii (którzy są robotnikami i chłopami) są po stronie rządu Allende. Ale za nimi stoją oficerowie z kijem i rewolwerem. Pasywna sympatia żołnierzy będzie bez znaczenia, dopóki opór kasty oficerskiej nie zostanie przezwyciężony. Jednak Allende cały czas swym autorytetem wspiera sztab generalny.

Pinochet Allende
Augusto Pinochet i Salvador Allende / źródło: wyborcza.pl
Haniebna rola partii komunistycznej

„Komunistyczna” Partia Chile cały czas odgrywa swą nikczemną rolę. Poniżej przytoczony jest wyjątek z gazety partyjnej na miesiąc przed wrześniowymi wyborami:

„Czy wiecie ile zarabia generał dywizji, albo wiceadmirał, albo generał sił lotniczych? Podstawowa płaca dla tych dowódców to 857 escudos. Razem z pięciokrotnymi w ciągu roku podwyżkami, premiami zawodowymi, a także z dietami na domy i rancza oraz innymi przychodami, ich miesięczna płaca wynosi około 3 000 escudos. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że to są najwyżsi funkcjonariusze armii, a także że na nich spoczywa największa odpowiedzialność w całych Siłach Zbrojnych; jeśli dodamy do tego że ci ludzie przez 30 do 40 lat służyli w armii i wspinali się przez jej wszystkie szczeble i że mają już synów i córki, których przecież trzeba ubrać, wyżywić, a także posłać do dobrych szkół („Ciceos”) lub uniwersytetów, i że z natury ich praca nie pozwala im na stały pobyt w jednym miejscu, jeśli weźmiemy pod uwagę to wszystko, to możemy dojść do innego wniosku – że taka płaca jest niewystarczająca.”

W dalszej części tego dokumentu jest zawarte jego usprawiedliwienie:

„Dla towarzysza, który żyje w biedzie pensja rzędu trzech, czy czterech tysięcy escudos może wydawać się olbrzymią…”

Jednak zaraz „odpowiada” on na to pytanie, stawiając jeszcze jedno o dużej wadze:

„Czy ktokolwiek może stwierdzić, że jest to normalne żeby stary [państwowy] urzędnik z 20 latami służby i po trzech latach pracy w tej samej branży zarabiał 1 156 escudos na miesiąc? Zatem jest to zupełnie absurdalne, żeby starszy oficer wojskowy po 25 latach służby… zarabiał 1 365 escudos”.

Ci dogłębnie skorumpowani stalinowscy biurokraci myślą tylko o ich „socjalistycznym jutrze” – w wygodnych biurach rządowych, gdzie płaca rzędu 1 156 będzie „zupełnie absurdalna” (tak a propos: te liczby to tylko podstawowe pobory, wyłączając wiele innych przywilejów i korzyści, takich jak darmowe samochody, uniformy, apartamenty, ordynansi i wiele innych).

„Jest więc jasne”, czytamy dalej w tym samym dokumencie, „że niepokój jaki jest obserwowany ostatnio w siłach zbrojnych jest całkowicie uzasadniony. I my, komuniści, chcemy wyraźnie powiedzieć, że naszym zdaniem rozwiązanie tego problemu to zadanie dla całego społeczeństwa Chile. Jutro albo pojutrze możemy stanąć przed groźbą wojny. Wyjście na spotkanie takiej ewentualności wyłącznie z patriotycznymi sentymentami nie wystarczy. Podstawową sprawą będzie zjednoczenie całego państwa wokół celów, które korespondują z tendencjami w kierunku postępu społecznego [sic!] i które ogólnie rzecz biorąc [!] są identyfikowane z interesami ludu”.


Zapomniany marksizm

Jeśli dodamy, że ten tekst powstał jeszcze za czasów rządu Freia i jest produktem generalnego sekretariatu KP Chile, możemy dokładnie stwierdzić jak głęboko zanurzeni są ci ludzie w bagno nacjonalizmu i reformizmu.

Dla marksisty państwo nie jest „bezstronnym” ciałem, które stoi nad społeczeństwem, ale „organem uzbrojonych ludzi, którzy występują w obronie prywatnej własności”. Czy naprawdę jest konieczne powtarzanie tej elementarnej prawdy w 50 lat po tym, jak Lenin napisał książkę „Państwo i rewolucja”? Jak widać, tak. Ponieważ przywódcy partii „komunistycznych” niczego nie nauczyli się z historii ostatnich 50 lat, wręcz przeciwnie – zapomnieli nawet najbardziej podstawowe idee marksizmu…

Poprzez politykę „Frontu Ludowego”, którą promują w każdym państwie – przygotowują nowe, krwawe porażki dla robotników we Francji, Włoszech, Hiszpanii i gdzie indziej. Wszędzie tam uciekają się do jedynej, żałosnej wymówki wyjaśniającej rzekomo politykę klasowej kolaboracji: „Ale sprawy będą wyglądały zupełnie inaczej w naszym państwie. Mamy odmienne tradycje. To stało się w Indonezji, w Grecji, ale nie może stać się tutaj”.

Chilijski ludowofrontyzm twierdzi, że w ich państwie demokracja miała w przeszłości „specjalną” drogę. Tutaj zawsze była ona relatywnie stabilna, a armia nigdy nie interweniowała w politykę.

Jest prawdą, że chilijska burżuazja jest szczególnie mocno zakorzenioną i „twardą” klasą. Władza kapitału była wykonywana przez te wszystkie lata poprzez parlament – ale tylko dlatego, że nigdy przedtem nie była poważnie zagrożona. Jest to „Anglia Ameryki Łacińskiej”.

I właśnie dlatego w państwie, w którym władza burżuazji ma długą tradycję, zaprowadzenie socjalizmu jest szczególnie trudne. Kształtowała ona przez lata swój aparat represji. Konstytucja uświęca ten stan rzeczy. A Allende święci konstytucję.


Krwawe represje

Historyjki o „pokojowych” tradycjach demokracji chilijskiej to mit. Za każdym razem gdy rządząca oligarchia zmuszona była ustępować ze swoich pozycji, spychana przez robotników i chłopów, walczyła brutalnie. Debray określa tę wojnę jako „jedną z bardziej okrutnych i być może najbardziej krwawych historii Ameryki Łacińskiej” i przytacza serie krwawych represji:

„…Od pierwszego, wielkiego strajku pracowników portowych w Valparaiso w roku 1903, (30 zabitych i 200 rannych), poprzez „strajk mięsny” w Santiago z roku 1905 (200 zabitych), masakrę Santo-Marii w Iquique, kolebce ruchu robotniczego, w roku 1907 (więcej niż 2 000 ofiar ostrzelanych z karabinów maszynowych na centralnym placu miasta), masakrę w Punta Arena z roku 1920, masakrę w Corumie z 1925 roku (3 000 zabitych w kopalniach), masakrę chłopów w Ranquil z 1934 roku (60 zabitych) aż do ostatnich nadużyć Chrześcijańskiej Demokracji w kopalniach w El Salwador z roku 1966, a także zamieszek w Santiago z kwietnia 1957.” („Rozmowy z Allende” strona 31)

„Cywilizowana” fasada demokracji występuje tylko wtedy, gdy nie jest ona zagrożona przez ruch robotniczy. Gdy ten dzień nadchodzi, zdjęta zostaje jedwabna rękawiczka i odłania się naga pięść reakcji.

Chilijski „Front Ludowy” myśli, że uchroni się od wojny domowej i rozlewu krwi poprzez „wybranie” drogi parlamentarnej. Ale socjalizm nie może być przemycony poprzez parlament, gdy właściciele ziemscy i kapitaliści śpią bezpiecznie. Nieuchronnym efektem jakiegokolwiek reformizmu, czy stopniowego przechodzenia z systemu w system, jest pokonanie klasy robotniczej i sprawienie jej krwawej łaźni.

06baf86ef0b3978ac2055c411e62eef7 XL
Atak na Pałac Prezydencki w Santiago de Chile dnia 11 września 1973 r. / źródło: rozbrat.org
Jeszcze jest czas

Widmo reżimu Torresa w Boliwii jest znakiem ostrzegawczym dla robotników w Chile. Niestety – Allende jest głuchy na wszelkie ostrzeżenia. Ale jeszcze jest czas na działanie! Układ sił jest wciąż niesamowicie korzystny dla proletariatu. W rzeczy samej – nie może być bardziej sprzyjające sytuacji do całkowitego obalenia sił reakcyjnych i pokojowego przeistoczenia Chile w państwo robotnicze.

Sondaż przeprowadzony na początku tego roku w Santiago pokazuje, że Allende dysponuje przytłaczającym poparciem klasy robotniczej. Najbardziej uderzającą liczbą było 89-procentowe poparcie kobiet z tej klasy. Większość z tych kobiet to pewnie zwykłe panie domu, które często nie są najbardziej świadomym politycznie elementem. Ten fakt dobitnie ilustruje głęboki proces radykalizacji, który ogarnął masy w Chile w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

Jeśli ten ogromny rezerwuar entuzjazmu nie zostanie roztrwoniony, niezbędne są zdecydowane kroki dla powstrzymania inflacji, bezrobocia, a także rozbrojenia reakcji. Ciągła obstrukcja ze strony aparatu państwowego i opozycyjnej prawicy w parlamencie daje Allende dobrą okazje do zaapelowania do poparcia pozaparlamentarnego. Ludzie muszą być zmobilizowani, aby to oni poprowadzili program „reform od dołu”.

Allende ma zaufanie społeczeństwa. Żadne konstytucyjne oszustwo nie może stanąć mu na drodze. Robotnicy i chłopi odpowiedzieliby entuzjastycznie na apel, który wzywałby do:

1. Ustanowienia chłopskich komitetów w celu zabrania ziemi w zorganizowany sposób, bez czekania na parlament. Dekret o nacjonalizacji ziemi bez odszkodowań mógłby być uchwalony potem, aby „zalegalizować” przejęcia.

2. Kontrola robotnicza powinna być zaprowadzona w fabrykach, aby powstrzymać ich zamykanie i narastające bezrobocie. Zamknięte fabryki muszą być znacjonalizowane i zarządzane przez robotników z jak najmniejszymi odszkodowaniami i wyłącznie w razie niezbędnej potrzeby, o których decydowałyby komitety robotników i gospodyń domowych.

3.  Związki zawodowe powinny utworzyć Komitety Akcji, w których uczestniczyliby najemcy mieszkań i gospodynie domowe, aby zmusić właścicielu do zredukowania czynszów i zapobiec wzrostowi cen.

4. Ponad wszystko, powinna być ustanowiona powiązana ze związkami zawodowymi Milicja Robotnicza, aby bronić przed kontratakiem reakcji zdobycze robotników.

5. Zamiast przypochlebiania się generałom, Allende powinien zaapelować do szeregowych żołnierzy o utworzenie Komitetów Żołnierskich, zdolnych do kierowania ich własnymi sprawami, zaprowadzania dyscypliny, itd. Związki zawodowe muszą mieć pełne prawa do organizowania żołnierzy i zbliżania ich do ich braci w fabrykach. Skonfrontowana z silnym ruchem robotników i żołnierzy, kasta oficerska byłaby niezdolna do działania.

6. Massmedia, które obecnie stanowią dobry punkt zaczepienia dla reakcji, powinny być znacjonalizowane. Dostęp do radia, telewizji i drukarni prasowych powinien być zagwarantowany wyłącznie dla partii chłopskich i robotniczych, które popierają program rewolucji.

To jest program pokojowego przejścia do państwa robotniczego, rewolucja bez rozlewu krwi, jak rewolucja bolszewicka z roku 1917. Ale jest to możliwe tylko na bazie prawdziwie marksistowskiego przywództwa.

Tragedią Chile jest to, że takiego przywództwa obecnie nie ma. Allende, który zhańbił imię marksizmu, nie może nim być. Nie mogą też nim być nędzni karierowicze, którzy są liderami partii „komunistycznej”.

Trochę bardziej lewicowe niż Unidad Popular jest MIR (Movimiento Izquierda Revolucionario – Ruch Rewolucyjnej Lewicy) – organizacja partyzancka.

Jak Tupamaros i inne quasi-guevarystyczne partyzantki MIR składa się głównie ze studentów i intelektualistów. Ta organizacja wprawdzie kilka razy poprawnie skrytykowała rząd Allende, ale ich generalna pozycja jest dwuznaczna, a ultralewicowa orientacja praktycznie odcina ich od głównego nurtu klasy robotniczej.

Zapowiadając lojalność ideom marksizmu i leninizmu MIR odstąpił z zasadniczej pozycji Lenina poprzez bojkot wyborów, co obecnie oznacza zbojkotowanie mas pracujących Chile.

Zamiast pracować cierpliwie wewnątrz masowych organizacji robotniczych, starając się zdobyć posłuch i najbardziej zaawansowanych robotników z partii komunistycznej i socjalistycznej, Miryści trzymają się dziecinnych iluzji na temat „przedłużonej wojny” na wsi. Pomysł, że „władza wyrasta wprost z lufy karabinu” do znudzenia jest powtarzany przez tego typu organizacje. Ale to, co pozostaje nie wyjaśnione to to, że bez przekonania mas do twojego programu broń jest bezużyteczna. Już teraz Miryści trwonią swoją energię w heroicznych, aczkolwiek bezsensownych akcjach zbrojnych. Wszystko wskazuje na to, ze rząd Allende – pod presją ze strony prawicy – w końcu przyhamuje aktywność MIRu. To zadanie będzie znacznie łatwiejsze, jeśli MIR dalej będzie izolować się od klasy robotniczej poprzez swoją quasi-anarchistyczną orientację bojową.

Rewolucyjna alternatywa dla Allende nie może wyjść od zdyskredytowanych „guevarystów”, ale tylko z najbardziej świadomych warstw samych robotników. Widoczny jest już pewien szmer niezadowolenia z polityki Allende. Podpisanie „Estatuto de Grarantias Democraticas” zostało skrytykowane przez młodzieżówkę socjalistyczną jako niepotrzebne i niebezpieczne. Bez wątpienia krytycyzm wobec polityki Allende będzie rósł w następnych tygodniach i miesiącach, szczególnie wśród komunistycznych i socjalistycznych młodzieżówek, choć początkowo przeważać będzie tendencja do dania rządowi dalszego kredytu zaufania.

Same wydarzenia nauczą zaawansowaną warstwę proletariatu odrzucenia polityki kolaboracji klasowej i reformizmu. Zostanie podniesione żądanie zerwania koalicji z partiami burżuazyjnymi i pójście dalej z polityką socjalistyczną, skierowaną przeciwko władzy 50 największych firm. W nadchodzącym okresie potrzeba uzbrojenia robotników stanie się jeszcze bardziej wyraźna. Uświadomieni robotnicy zdadzą sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które im grozi.

 Wszystko teraz zależy od zdolności świadomych elementów do szybkiego opanowania lekcji przeszłości i walki o zmianę kursu. Wytworzenie prawdziwie rewolucyjnej tendencji, możliwe poprzez niezwykle sprzyjającą sytuację obiektywną, wciąż mogłoby spowodować przejęcie władzy przez proletariat. Robotnicze i chłopskie Chile byłoby niezwykle silnym impulsem do walki o swoje prawa poniżanych mas w Brazylii, Boliwii i Argentynie.

Koniec klasowych kompromisów! Socjalistyczne Chile w Socjalistycznej Ameryce Łacińskiej!

Te słowa muszą być hasłem bojowym proletariatu Chile – jest to jedyna droga do odparcia zagrażającej katastrofy i przygotowania drogi do socjalizmu.