Wygrana Andrzeja Dudy w drugiej turze wyborów prezydenckich mimo olbrzymiej mobilizacji środowisk liberalnych ostatecznie pogrzebała nadzieje i marzenie pro unijnej frakcji polskiej burżuazji. Jednakże już przed drugą turą wyborów oczywistym stało się, że największym przegranym tegorocznych wyborów prezydenckich jest polska klasa robotnicza.

Rok 2020 nie był w żaden sposób łaskawy dla polskich robotników. Epidemia Covid-19 i wprowadzone w związku z nią “tarcze antykryzysowe” doprowadziły do dewastacji i tak już słabego prawa pracy w wyniku czego przerzuciły koszta z kapitalistów na robotników. PiSowski rząd nie przeprowadził żadnego transferu socjalnego na rzecz klasy robotniczej w przeciwieństwie do warstw tzw. przedsiębiorców.

Mimo tej drakońskiej strategii kandydat obozu rządowego wygrywa obie tury wyborów.  By zrozumieć jak do tego doszło, musimy przyjrzeć się dokładnie bilansowi doświadczeń klasy robotniczej z kandydatami prezydenckimi: Andrzejem Dudą (PIS) i Rafałem Trzaskowskim (PO).

Żaden z kandydatów nie ma jakichkolwiek istotnych osiągnieć, przez co stanowią jedynie awatary swoich partii.

Andrzej Duda nie jest traktowany w Polsce i wśród polskiej klasie robotniczej jako samodzielny polityk. Jest to marionetka Jarosława Kaczyńskiego – prezesa PIS. Wiąże to Dudę, na dobre i na złe, z wszystkimi poczynianami rządu, te jednakże na chwile obecną są oceniane przez polskie społeczeństwo w miarę pozytywnie. Jest to efekt szeregu projektów mających na celu modernizację Polski powiatowej, takich jak walka z wykluczeniem komunikacyjnym, przywracanie połączeń autobusowych czy kolejowych, ale też pomysły (choć póki co niezrealizowane) przenoszenia agencji i instytucji rządowych w głąb kraju. Kolejnym źródłem poparcia dla rządu jest wprowadzenie stawki minimalnej na umowie zlecenie w roku 2017, która jest rewaloryzowana każdego roku (kolejno 13 zł, 13,70 zł, 14,70 zł i 17 zł brutto) oraz rozwiązanie problemu luki w dostępie do opieki zdrowotnej na umowach zlecenie. Bezrobocie za rządów PiS obniżyło się do rekordowo niskiego poziomu 5% (styczeń 2020) dla porównania okres rządów PO to okolice 13%. I ostatecznie program 500+, czyli pierwszy realnie wprowadzony program socjalny w III RP wszystko to składa się na realne materialne źródła poparcia dla Andrzeja Dudy.

Dokładnie, te zdobycze socjalne przeważyły poparcie na rzecz PiS, MIMO całkowicie reakcyjnych ekscesów takich jak ataki na prawa kobiet i przyzwolenie na przemoc wobec środowisk LGBT. Marsz Prawicy w stronę państwa policyjnego trwa, ale nie przeważył jeszcze “prosocjalnego” charakteru rządu.

Liberałowie od początku wiedzieli, że te wybory będą dla nich trudne. Jednakże mimo podmiany kandydatów w połowie kampanii prezydenckiej i prezentu od Dudy, w postaci ataków na środowisko LGBT, co zaowocowało mobilizacją na rzecz Trzaskowskiego, po raz kolejny przegrywają z kretesem. Młody, dynamiczny, uśmiechnięty neoliberał przegrywa z socjalną treścią rządów PiS.

Jedyne, co proponował Trzaskowski, to kontynuacja modelu unijnego w formie rządów Platformy Obywatelskiej. Gdyby nie nieudolna próba mobilizacji elektoratu homofobicznego w wykonaniu Dudy, kampania Trzaskowskiego byłaby pozbawiona jakiejkolwiek treści prócz bycia antyPiSem, co znalazłoby odbicie w jeszcze gorszym wyniku wyborczym. Warto jednakże zaznaczyć, że mimo tej nagonki Trzaskowski w żaden sposób nie wyraził wsparcia dla środowiska LGBT, w przeciwieństwie do prób zdobycia głosów skrajnej prawicy, reprezentowanej przez Konfederację.

Największym przegranym pośród uczestników tej tury wyborów są niewątpliwie reformiści, którzy ulegli naciskom ze strony liberalnych elementów i zdecydowali się poprzeć Trzaskowskiego. Zdecydowali się na to bez żadnej gwarancji koncesji ze strony liberałów.  Po raz kolejny zostaje udowodnione, że nie jest możliwym tworzenie lewicowej alternatywy dla statusu quo bez oparcia się o klasę robotniczą.

Przyszłość Platformy Obywatelskiej jako organizacji stoi obecnie pod znakiem zapytania. Prawdopodobnie możemy się spodziewać, że padnie ofiarą wchłonięcia przez  “Koalicję Obywatelską” bądź nowy beztreściowy twór Trzaskowskiego pod nazwą “Nowa Solidarność”.  Działalność “bezpartyjnego” celebryty Szymona Hołowni także opiera się na odbiciu elektoratu liberalnego. Jednakże żadna żonglerka szyldami nie zmienia faktu, że stronnictwa liberalne są całkowicie wyjałowione z treści i niezdolne do zdobycia większości poparcia na ziemi, tej ziemi. 

Na uwagę zasługuje stanowisko Czerwonego Frontu, który jako jedyna organizacja polskiej lewicy nie uległ liberalnemu szantażowi i namowom, aby “wybrać mniejsze zło”. Nasza organizacja wezwała do bojkotu II tury wyborów, wskazując że nie odrzucamy udziału w burżuazyjnych wyborach co do zasady, ale nie oznacza to, że proletariat ma głosować na kandydata wrogiej nam klasy. Podkreśliliśmy, że naszym celem jest budowa zalążka rewolucyjnej partii polskiej klasy robotniczej.


Autor: Lidia Waszczyk