marsznarzym

100 lat temu rozpoczął się tzw. „marsz na Rzym” – faszystowski pucz zakończony powodzeniem dzięki politycznemu wyrachowaniu klas rządzących Włochami. Wobec wzrastającej wówczas popularności komunizmu uznały one, że o wiele lepiej jest pozwolić faszystom przejąć władzę, niż dopuścić do zdobycia jej przez robotników. Tak też rozpoczął się najkrwawszy i najbardziej barbarzyński epizod ludzkiej historii – epizod władzy faszystów. W stulecie tego tragicznego wydarzenia, wobec wzrostu sił skrajnej prawicy na całym świecie lewica powinna sobie uświadomić – nie ma walki z faszyzmem z innych pozycji niż proletariacka!

Historia rewolucji włoskiej

W 1918, gdy skończyła się I wojna światowa, Włochy wyszły z niej po stronie zwycięskiej, jednak kompletnie wyczerpane. Imperialistyczna rzeź pozbawiła życia 700 tysięcy robotników i chłopów zaciągniętych do wojska, spowodowała upadek standardów życia klas pracujących przy jednoczesnym bogaceniu się fabrykantów i obszarników, a na dodatek nie spełniła imperialistycznych dążeń rządu włoskiego. Sytuacja była na wskroś rewolucyjna. Jak grzyby po deszczu pojawiały się komitety zakładowe (podobne w organizacji do rosyjskich sowietów) które z kolei zaczęły organizować coraz częstsze strajki. Popularne stawały się strajki okupacyjne – robotnicy przejmowali swoje miejsca pracy, często zaczynając produkcję broni czy zasieków w celu obrony przed policją i wojskiem. Chłopi z kolei przejmowali posiadłości wielkich obszarników, często pod wodzą weteranów wojny światowej, co tym bardziej utrudniało rozbicie ich szeregów. To, czego brakowało do zwycięstwa, to rewolucyjna partia komunistyczna, która zorganizowałaby te wszystkie walki w jedną wojnę klasową z burżuazją o przejęcie władzy w kraju.

Włoska Partia Komunistyczna powstała dopiero w 1921 r., w tym samym roku, co partia faszystowska. Pojawiła się ona zdecydowanie za późno, aby móc przechylić szalę na stronę robotników. Tak więc pozbawione rewolucyjnego przywództwa klasy pracujące, zdradzone przez reformistyczne przywództwo socjalistów (tj. socjaldemokratów) zostały pozostawione same sobie. Mimo tego, w kontrze do aparatu burżuazyjnego państwa, organizowały własne milicje i samoobronę robotniczą, która stanowić mogła zalążek przyszłej armii rewolucyjnej. Taka siła  zmiotłaby zagrożenie faszystów, zanim zdążyliby choćby pomyśleć o przejęciu władzy. Pokazuje to jasno, że masy będą poruszać się same, nawet bez przywództwa – jednak nie mają bez niego szans na przejęcie władzy.

Tymczasem po drugiej stronie barykady zaczęła rodzić się najobrzydliwsza reakcja pod słońcem – partia faszystowska pod wodzą byłego socjalisty-renegata, Mussoliniego. Był to masowy ruch drobnomieszczaństwa, przerażonego wizją rewolucji, a także lumpenproletariatu, głównie bezrobotnych byłych żołnierzy, wspierany przez wielkich przemysłowców. Fałszem byłoby jednak stwierdzenie, że faszyści mieli poparcie większości, albo nawet dużej części społeczeństwa – w 1921 roku uzyskali oni jedynie 30 tysięcy głosów, tj. poniżej 5 promili wszystkich głosów, to znaczy około półtorej promila całego społeczeństwa (tj. licząc niegłosujących i kobiety), i 10 razy mniej niż partia komunistyczna.

Po tym, jak nie udało się masom przejąć władzy w 1920 r., przyszedł okres reakcji – faszystowskie „czarne koszule” w sojuszu z policją rozpoczęły akcje terroru wobec robotników, socjalistów i komunistów. Przemoc polityczna ze strony prawicy jedynie narastała i osiągnęła apogeum właśnie w 1922 r., gdy rozpoczął się marsz na Rzym. Po około półrocznym okresie przygotowania, mniej niż 30 tysięcy faszystów skierowało się w stronę Rzymu z prostym celem – przejęciem władzy. W tym samym czasie wielki wódz faszystów, Mussolini, ewakuował się do Milanu, w razie gdyby musiał uciekać jeśli doszłoby do porażki. Wokół Rzymu zgromadziło się wojsko gotowe do odparcia próby puczu, a liberalny premier – Luigi Facta – był gotów ogłosić stan oblężenia. Do tego jednak nie doszło, bowiem dokumentu nie podpisał król Włoch – Wiktor Emmanuel III, a premier nie był gotowy sprzeciwić się rozkazowi monarchy. 29 października Mussolini oficjalnie został premierem Włoch z nadania króla, a faszyści Rzymie świętowali zwycięstwo. Wszyscy kapitaliści zdali sobie jasno sprawę z tego, że Mussolini i jego bandy nie są wcale dla nich zagrożeniem – są nim robotnicy, których lojalnie zwalczali faszyści. Tak więc wobec faszystowskiego zamachu stanu nie istniał praktycznie żaden opór ze strony instytucji i partii  burżuazyjnych. W niecałe 2 lata później – 10 czerwca 1924 roku – Mussolini przejął pełnię władzy po zamordowaniu Giacomo Matteottiego, ustanawiając dyktaturę, która rządziła Włochami przez następne 19 lat.

Wiele lekcji można wyciągnąć z analizy tej historycznej klęski. Po pierwsze, istnieje niezaprzeczalna potrzeba przywództwa rewolucyjnego, które poprowadzi walką całej klasy pracującej w szturmie na fortecę kapitału, zanim ten zwyczajnie przeczeka okres wzburzenia wśród robotników. Nawet jeżeli klasa posiadająca i jej parlamentarni przedstawiciele zostaną rozpędzeni, lecz władza pozostanie nietknięta, tę pustkę szybko wypełni inny przedstawiciel kapitału, jak miało to niedawno miejsce na Sri Lance. Nie można odkładać w czasie tworzenia takiej partii – inaczej skończy się nieprzygotowanym na nagłe zwroty historii, bez możliwości wywarcia na nią wpływu. Po drugie, co najważniejsze, burżuazja jest zwyczajnie niezdolna do walki z faszyzmem. W momencie, gdy faszyzm staje się poważnym pretendentem do władzy, dzieje się to właśnie wtedy, gdy robotnicy zagrozili już państwu burżuazyjnemu – kapitaliści nie mają wtedy zwyczajnie żadnego innego wyboru, niż poparcie faszystów i nie robią tego z żadnych przyczyn moralnych, a czystej kalkulacji ekonomicznej. Nie można więc jakkolwiek liczyć na burżuazję w walce z faszyzmem, nie można wchodzić z nią w żadne pakty przeciw faszystom – jedyną bronią zdolną pokonać faszyzm jest uzbrojenie robotników, które zmiażdży w zarodku reakcję, gdy tylko znów podniesie głowę!


Autor: Filip Baranowski