W ostatnim tygodniu prezes rządowej tuby propagandowej – Instytutu Pamięci Narodowej, Jarosław Szarek, wyraził swoje zmartwienie mówiąc: “mamy dzisiaj przejawy niepokojącego braku wrażliwości na zło komunizmu.” Dlaczego Szanowny Pan Szarek, członek nowych polskich elit jest tym stanem rzeczy zaskoczony – nie wiemy, lecz dla nas, marksistów i marksistek, jest to zjawisko oczywiste i jak najbardziej oczekiwane. Ubrali_łybyśmy to jednak w nieco inne słowa: mamy dzisiaj przejawy braku wiary w kłamstwa uprzywilejowanych gadów pokroju Szarka i innych post-solidarnościowych elit.
IPN, a także MEN od przeszło 20 lat z okładem mają jeden główny ideologiczny cel – kompletne oczernienie, zelżenie i zakopanie idei marksizmu, idei bolszewizmu, idei komunizmu. Ogrom funduszy poszedł w kieszenie typów pokroju Szanownego Pana Szarka, którzy upewnili się, że ci którzy PRL pamiętają, nie będą patrzeć wstecz, a ci którzy go nie pamiętają, znienawidzą go doszczętnie, tworząc zeń chochoła, na którym można wieszać psy za wszelkie możliwe nieszczęścia.
Szarek w swojej wypowiedzi tak określa cel IPNu: “Dla IPN zawsze wiodącym nurtem aktywności było pokazywanie istoty systemów totalitarnych. Proszę przejrzeć katalog naszych publikacji. Kierujemy się jednym kryterium – jest nim prawda.” Przejrzawszy katalog publikacji samego prezesa Instytutu można by stwierdzić, że jedynym “systemem totalitarnym” w jego rozumieniu był ten straszny komunizm: o faszyzmie i nazizmie wiele tam nie ma. Bodaj jednym przykładem gdzie Szarek wspomina o istnieniu nazizmu jest jego wypowiedź o zbrodni w Jedwabnem, gdzie wstrętnie kłamie o (rzekomym braku) odpowiedzialności Polaków za rzeź.
W aparatczykowskim umyśle Pana Szarka rzeczywiście ciężko może być zrozumieć dlaczego pomimo jego wszelkich możliwych wysiłków, dziesiątek kłamliwych publikacji i całej kampanii czarnej propagandy jego Instytutu, raz po raz masy poczynają podnosić głowę i re-ewaluować to, co im się mówi o marksizmie. Prześledźmy raz jeszcze jak machina nowych post-solidarnościowych elit ukształtowała Polskę, jaką znamy dzisiaj.
Nie jest żadnym sekretem, że to w rękach młodzieży leży przyszłość, i z pewnością Panowie z IPNu czy MENu się w tej kwestii z nami zgodzą. Od 20 lat uprawiali wszak świadomie politykę propagandową nastawioną na wykreowanie nowego, młodego pokolenia Polek i Polaków, przesiąkniętego antykomunizmem, sztucznym patriotyzmem i ugruntowanym w ślepym przekonaniu o słuszności kapitalizmu.
Kto uczęszczał do polskiej szkoły po 1989 roku ten wie, że niezwykle szczęśliwym jest osoba, która trafi na bezstronnego nauczyciela historii, który stawia nacisk na samodzielne, krytyczne myślenie. Program wyznaczony przez MEN w rękach polityków i polityczek i podręczniki pisane pod modłę oficjalnej wersji historii zdecydowanie w tym nie pomagają. Powstaniom, jakże licznym w Polskiej historii, poświęca się często całe osobne lekcje; znajomości tego, który to Mieszko czy Bolesław zrobił to i owo przypisuje się przesadną uwagę; historia Polski i Litwy to romantyczna przygoda bratnich narodów, a po maturze młodzi dorośli głowią się dlaczego Litwini nas nie lubią. Idee Marksizmu, w najlepszym przypadku, wrzuca się do worka razem z ogólną myślą polityczną XIX wieku, poświęca się im 4 minuty i przechodzi dalej. Rewolucji 1905 roku poświęca się może jeden paragraf. Wielkiej Rewolucji Październikowej daje się trzy zdania, po czym przysypuje się fakty mieszanką kłamstw, oszczerstw i kalumni, aby, broń Boże i najświętsza Panienko, komuś nie zachciało się o niej więcej poczytać.
Lekcje języka polskiego mają być moze jeszcze większy wpływ na umysły młodzieży. To przez studiowanie literatury i kultury przekazuje się z pokolenia na pokolenie najgorsze cechy i wzory kulturowe Polaka. Nad Prusa stawia się Sienkiewicza i jego trylogię, opowiadającą o rubasznych przygodach bandy szlachciurów (czesto zapijaczonych), traktujących kobiety jak wojenny łup na skolonizowanych ziemiach ruskich. O “Siłaczce” Żeromskiego możesz zapomnieć: będzie za to “Gloria Victis” Orzeszkowej, romantyzująca bezmyślną śmierć za konflikt między polskimi a rosyjskimi jaśniepanami, ubrany w biało-czerwone gałgany. Wreszcie “Medaliony” Nałkowskiej – wstrząsający zapis koszmaru faszyzmu i masowej zagłady, będą prawdopodobnie pominięte na rzecz wierszy Baczyńskiego i idealizacji bezmyślnego dramatu naszej stolicy, którego rezultaty odczuwamy do dziś.
Dostrzec skutki tej polityki edukacyjnej jest nietrudno: pokolenia młodych Polaków i Polek, urodzonych w cieniu szoku jaki wyegzekwowano na pracującej klasie ich rodziców, doświadczając “dobrodziejstw” kapitalistycznego systemu, często zwracają się ku ultra-patriotycznym, nacjonalistycznym czy wręcz faszystowskim nurtom. Wychowane_ni w biednych blokowiskach, zatrutych klęską alkoholizmu i codzienną “nową normalnością” przemocy domowej; widząc koleżanki i kolegów popadających w narkomanię czy uciekających z kraju na zawsze, szukają odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Jasnym jest że wielu z tych młodych spróbuje znaleźć odpowiedź w szeregach nacjonalistycznych ugrupowań, będących jedyną przystępną formą wyrażenia gniewu i frustracji z błogosławieństwem politycznych elit i kościoła.
Jednakże co było pożyczone – będzie oddane. Rośnie w Polsce nowe pokolenie – pokolenie uchowane w cieniu Marszów Niepodległości, faszystowskiej zbrodni Breivika, płonących tęcz i kłamstw rządowych opryczników pokroju Szarków. Ten kto życzy sobie kształtować młode umysły na pożywce fałszu i propagandy nie docenia bystrości, ciekawości i przekory młodzieży, czego nowe elity powinny się nauczyć z fiaska tak chętnie studiowanego przezeń stalinizmu. Rosnąca liczba Polek i Polaków zwyczajnie „nie kupuje” tępej, oficjalnej wersji. Często miast poprzestać na podręcznikach Nowej Ery, sięgają do zachodnich źródeł, do lewicujących figur pokroju Žižka, Varoufakisa czy innych. Jest to wspaniały fakt i znak, że w istocie rośnie w kraju apetyt na lewicową odpowiedź na liczne klęski projektu III RP.
Ten pierwszy krok – zainteresowania reformistycznymi socjalistami czy postmodernistycznymi akademickimi marksist(k)ami to jedynie skromne preludium. Uwagę należy skierować ku samym źródłom: lekturze Marksa, Engelsa i Lenina, na których barkach Zizek, Varoufakis i im podobni budują swoje teorematy. Zadaniem marksisty_tki w Polsce jest ten drugi krok usposobić: organizować sieć edukacyjnych spotkań i wspólnych kółek czytelniczych, a także budować pozytywne przykłady praktycznej aplikacji teorii – interwencje na demonstracjach czy działalność w lokalnych ruchach społecznych.
Być marksist(k)ą w Polsce 2019 jest zaszczytem, powodem do dumy i ogromnym zobowiązaniem. Na tym gruncie, gdzie jeszcze 5 lat temu myśl o budowaniu marksizmu zdawała się być sferą marzeń, dziś Marks znowu pokazuje pazur, spędzając sen z powiek burżuazyjnych ideologów. Wbrew temu co Francis Fukuyama uznał za “koniec historii” – przyszłość stoi po naszej stronie.