Jorge Martín, 8. października 2019

Ekwadorski ruch przeciwko zainicjowanemu przez Lenína Moreno zgodnie z zaleceniami Międzynarodowego Funduszu Walutowego pakietowi oszczędności, który rozpoczął się 2 października, osiągnął insurekcyjne rozmiary. Stan wyjątkowy, ogłoszony tydzień temu w czwartek, oraz wykorzystanie policji i armii (jedna osoba zmarła, kilkadziesiąt zostało rannych, a setki aresztowano) nie powstrzymały ruchu robotników, młodzieży i chłopów.

W niektórych prowincjach zaatakowano budynki rządowe, a potężna organizacja autochtońska CONAIE ogłosiła swój własny „stan wyjątkowy”. 7 października w obliczu przyjazdu grup ludności rdzennej do stolicy Quito, Lenín Moreno został zmuszony do ewakuacji pałacu prezydenckiego i przeniesienia siedziby rządu do Guayaquil (na drugim końcu kraju – przyp. tłum.). Pracownicy i chłopi rozpoczęli w środę 9 października strajk generalny. Rząd wisi na włosku.

3d991d94d8a3bb78b4d0d003cbd7fe2c w960 h720
Grafika: domena publiczna

Co zaczęło się jako protest przeciwko rządowemu pakietowi oszczędności z polecenia MFW, rozwinęło się w ogólnokrajowe powstanie. Rządowa zapowiedź ugody z przewoźnikami była pustym frazesem. Brutalne represje ze strony policji, a od momentu ogłoszenia stanu wyjątkowego również armii, idące znacznie dalej niż powstrzymywanie protestów, jedynie dolały oliwy do ognia.

Rząd zmuszony do defensywy

Każdy prawdziwie rewolucyjny ruch ma tendencję do rozmontowywania aparatu państwowego według podziałów klasowych. W Ekwadorze w ostatnich dniach można było dostrzec tego przykłady. Przede wszystkim fakt ogłoszenia „stanu wyjątkowego” przez CONAIE jest bezpośrednim wyzwaniem rzuconym władzy państwowej i jej monopolowi na przemoc. CONAIE oznajmiło, że ani policja, ani armia nie są mile widziane w ich społecznościach i jeśli do nich wkroczą, będą aresztowani. Tak też się stało w co najmniej trzech przypadkach.

W Otavalo, w prowincji Imababura, na północ od Quito, społeczność lokalna aresztowała w zeszły piątek 10 policjantów z Grupy Interwencyjno-Ratunkowej, których zwolniono dopiero po negocjacjach następnego dnia. W kantonie Nizag, Alausí, w prowincji Chimborazo, na wschód od Guayaquil, schwytano 47 żołnierzy z Galapagoskiej Brygady Kawalerii Zbrojnej oraz 10 policjantów, jako odwet za wystrzelenie kanistrów z gazem łzawiącym przeciwko ludności. Zostali oni ostatecznie uwolnieni i przetransportowani helikopterem w poniedziałek. W Latacundze, w prowincji Cotopaxi, na południe od Quito, Związek Społeczności Rdzennych i Chłopskich również zatrzymał grupę policji i wojska, jako że próbowali oni aresztować protestującą młodzież.

W innych miejscowościach policja i armia wycofały się, nie mogąc usunąć blokad dróg. Istnieją zdjęcia oddziałów policji, wysłanych w celu zdławienia ruchu, które ostatecznie eskortują kolumny autochtońsko-chłopskie maszerujące na zebranie w Quito. Część szeregowych żołnierzy sympatyzuje z protestami, w których biorą udział ich matki, bracia i żony, a inni zdecydowali, że nie ma sensu walczyć w obronie tego rządu. To są nadal odosobnione, ale niezwykle istotne przypadki.

W niedzielę wieczorem Lenín Moreno wezwał do dialogu z „naszymi rdzennymi braćmi”, stosując ton jakże odmienny od tego, którym mówił wprowadzając trzy dni wcześniej stan wyjątkowy. Twierdził wtedy, że oszczędności są nienegocjowalne i groził protestującym, że „poniosą konsekwencje”. Mówił: „przemoc i chaos nie zwyciężą. Nie wycofam się, ponieważ w słusznej sprawie nie ma miejsca na ustępstwa”. Teraz, przytłoczony nagłym biegiem wydarzeń, został zmuszony zaproponować „szczery dialog”. Za późno. Hasłem ruchu z początku było „albo upadnie pakiet oszczędności, albo rząd” – teraz jednak należy pokonać rząd, by pokonać oszczędności.

Poniedziałek zaczął się paraliżem rządu, który utracił wszelką kontrolę nad sytuacją. O świcie pojazdy opancerzone przetransportowały ubrane w czerwone berety wojsko, spieszące bronić pałacu prezydenckiego. Przywódca CONAIE, Jaime Vargas, odpowiedział na propozycję negocjacji, oznajmiając, że zerwali oni dialog z opresyjnym rządem i że zmierzają na stolicę. Kolumny ludności rdzennej w całym kraju już wtedy maszerowały do Quito i nic nie było w stanie ich powstrzymać. Na wszystkich drogach do Quito doszło do starć i potyczek między protestującymi a policją i armią, nie mogli oni jednak pokonać nacierającego ludu:

Przy jednym z wjazdów do miasta protestujący podpalili pojazd opancerzony:

W ostatnich dniach w wielu miastach doszło do plądrowania, a w trakcie poniedziałkowych demonstracji w stolicy zdarzały się akty wandalizmu. CONAIE oświadczyła, że było to dzieło prowokatorów, którzy zinfiltrowali ruch, i że zamierza wprowadzić straż autochtońską w celu obrony demonstracji.


Kolumny robotniczo-chłopskie w stolicy pokonywały wszystkie bariery na swojej drodze i maszerowały w kierunku pałacu Carondelet, który postawiono w stan gotowości. Grupa protestujących próbowała przejąć budynek Zgromadzenia Narodowego. Ostatecznie rząd musiał odwołać zapowiedzianą konferencję prasową i ewakuować dziennikarzy z pałacu prezydenckiego. W przemówieniu telewizyjnym wraz z wiceprezydentem, ministrem obrony i generałami, Lenín Moreno ogłosił, że przenosi siedzibę rządu do Guayaquil. Władza wykonawcza uciekła w popłochu przed ofensywą robotników, chłopów oraz młodzieży i musiała opuścić stolicę!


W swoim przemówieniu Moreno użył starej sztuczki, polegającej na próbie zdyskredytowania protestów, mówiąc że jest to spisek wenezuelskiego prezydenta Maduro i byłego prezydenta Ekwadoru, Correi. Jest to stwierdzenie podwójnie śmieszne, ponieważ oczywiście to MFW i sam Moreno stworzyli antyludzki pakiet przystosowawczy, a ponadto wiele organizacji zaangażowanych w mobilizację było od dawna przeciwnikami Correi. Oskarżenia Moreno są zatem ostatnią, desperacką próbą zdyskredytowania protestu. W rzeczywistości październikowy pakiet był jedynie iskrą, która rozpaliła powstanie w całym kraju, a którego paliwem były dwa lata antypracowniczych ataków i rozwiązań rządu Moreno.

Zbudujmy ruch! Obalmy rząd!

Ruch dokonał istotnych kroków naprzód – większość kraju jest sparaliżowana przez blokady, ludność rdzenna przeszła od zablokowania dróg do walnego marszu na Quito, a władza państwowa została do pewnego stopnia czynnie zakwestionowana. Ponadto powstanie zmusiło rząd do ucieczki ze stolicy, a Zgromadzenie Narodowe wstrzymało obrady. Jednakże zwycięstwo jeszcze nie zostało jeszcze osiągnięte. Rząd nadal jest u władzy, a z pakietu się nie wycofano. CONAIE ogłosiła Zgromadzenie Ludowe w Quito; a od środy koalicja organizacji pracowniczych, studenckich i chłopskich prowadzi strajk generalny na terenie całego kraju.

Z drugiej strony oligarchia i siły imperialistyczne przegrupowują się. Burmistrz Guayaquil, Nebot, który najpierw hipokrytycznie krytykował rozwiązania Moreny, dziś wezwał do „jedności w celu obrony demokracji, pokoju, wolności, miast, rodzin i własności.”

Ecuador protest 2 self defence Image public domain
Tym co interesuje Nebota, przedstawiciela zgniłej ekwadorskiej oligarchii i przywódcę burżuazyjnej Chrześcijańskiej Partii Społecznej, jest obrona – pod przykrywką „demokracji” i „pokoju” – przede wszystkim „własności”, to jest – własności burżuazyjnej. USA również nie omieszkały wesprzeć swojej ekwadorskiej marionetki, jednocześnie publikując oświadczenie potępiające „przemoc jako formę protestu”. Prasa oligarchów notorycznie kłamie i manipuluje na temat charakteru ruchu.

Ruch natomiast postępuje i nabiera sił. Już teraz sytuacja ma znamiona insurekcji: aresztowania policji i personelu wojskowego przez protestujących, przełamywanie blokad armii i policji, ustanowienie gwardii chłopskiej, powołanie Zgromadzenia Ludowego i tak dalej. Konieczne jest nasilenie i rozpowszechnienie takich działań. Organizacje pracownicze, chłopi i młodzież muszą zorganizować zjednoczone przywództwo. Zgromadzenie Ludowe musi zostać rozszerzone, należy powołać wybieralnych i odwoływalnych delegatów z fabryk, wiosek, uniwersytetów i liceów, tak by stało się organem walki i władzy. Gwardia Chłopska musi zostać rozbudowana, trzeba ustanowić robotnicze i chłopskie organizacje samoobrony w celu ochrony mobilizacji.

Sojusz robotniczo-chłopski w Ekwadorze w przeszłości obalił już dwa rządy, które wprowadzały pakiety oszczędnościowe: Bucaráma w 1997 i Mahuada w 2000. Jednakże warto wyciągać wnioski z tamtych wydarzeń. W obu przypadkach rewolucyjny ruch mas obalił burżuazyjny rząd, ale nie udało mu się przejąć władzy, a w rezultacie kolejny burżuazyjny rząd zdobył władzę i gdy ruch masowy wycofał się, wprowadził te same rozwiązania przeciwko ludziom pracy.

Wniosek z tego jest następujący: należy obalić rząd Moreny w celu obalenia pakietu oszczędności – ale to nie wystarczy. Pakiet nie jest rezultatem „czystej korupcji i nieudolności”, jak mówi Correa. Jest on raczej rezultatem kryzysu kapitalizmu w Ekwadorze, którego gospodarka została podporządkowana interesom imperializmu, a w efekcie oparta na eksporcie. Pracownicy i chłopi muszą tym razem przejąć władzę w swoje ręce, tak aby zasoby kraju były wykorzystywane na korzyść większości. Nie wystarczy obalić rządu, należy wydrzeć władzę polityczną posłusznej imperialistom oligarchii i wywłaszczyć jej władzę ekonomiczną.