Ostatnio wspominaliśmy o odrodzeniu protestów różnych branż, głównie sektora publicznego. Na takim tle mogłoby wydawać się że pracownicy zatrudnieni w prywatnych firmach pozostają rozbici i pasywni. Są jednak przykłady, że może być inaczej – mowa o strajku w Trzemiesznie w Wielkopolsce. Jest to bez wątpienia jeden z największych robotniczych protestów ostatnich lat. Pokazuje, że nie tylko sektor publiczny jest w stanie protestować.
6 sierpnia w fabryce Paroc Polska w Trzemiesznie, produkującej izolacje z kamiennej wełny mineralnej, wybuchł strajk kierowany przez Konfederację Pracy OPZZ i Solidarność ’80. O godzinie 21 cała załoga pierwszej zmiany wstrzymała pracę zakładu. Postulatami pracowników było zwiększenie dodatku stażowego dla każdego pracownika z przynajmniej pięcioletnim stażem w firmie. Oprócz tego domagano się gwarancji umów o pracę na czas nieokreślony, ponieważ co piąty z 800 pracowników Paroc Polska pracuje na umowie śmieciowej. Postulaty te poparło 97,5 proc. pracowników. Trzeci postulat dotyczył dodatku finansowego w wysokości przynajmniej 250 złotych.
W czerwcu miał miejsce dwugodzinny strajk ostrzegawczy, jednak bez efektu, natomiast dzień przed strajkiem właściwym odbyło się spotkanie z pracodawcą, jednak ten odmówił rozmów. Chciwi kapitaliści nigdy z własnej woli nie zrezygnują ze swojego bogactwa, dlatego pracownicy sami muszą wyrwać owoce swojej pracy z ich rąk. Z 800 osobowej załogi fabryki strajkowało około 500 osób, część musiała wciąż obsługiwać pracę niektórych urządzeń. Tak więc skala strajku jak na warunki polskie była ogromna.
W poniedziałek, w szósty dzień strajku, w Trzemiesznie pojawił się poseł Lewicy Adrian Zandberg, który spotkał się z pracownikami. Zaznaczył, że liczył także na spotkanie z zarządem w celu rozwiązania sporu. Przybycie do strajkujących robotników to nie lada osiągnięcie jak na posła rodzimej lewicy, aspirującej przez lata do pozycji przybudówki liberałów, a nie obrończyni ludzi pracy. Zorganizowano także wiec przed zakładem, w którym uczestniczyło ponad stu pracowników, ale na który nie wpuszczono dziennikarzy.
Wieloletni pracownicy Paroc wspominali, że w firmie warunki pracy pogorszyły się, gdy spółka trafiła w ręce amerykańskiej firmy Owens Corning. W tym czasie na czele polskiego zarządu stanął Andrzej Malicki. To on rozpoczął politykę cięć w firmie. Kapitał amerykański, jeszcze bardziej bezwzględny niż jego europejski odpowiednik, zaczął podnosić poprzeczkę pracownikom, tak że proletariusze muszą pracować na zysk burżuja przy maksymalnej obniżce kosztów. Mimo że również Polak, szef zarządu to wciąż przedłużenie woli kapitalistów zza Atlantyku.
Na pochwałę zasługuje bojowa postawa związków zawodowych działających w zakładzie Paroc czyli Konfederacja Pracy OPZZ i Solidarność ’80. W konsekwencji negatywnych doświadczeń niedemokratycznego reżimu PRL, odwołującego się jednak do ideałów socjalistycznych, oraz rozbicia proletariatu po restauracji kapitalizmu, ruch pracowniczy w Polsce jest pogrążony w marazmie i nie ma żadnej siły sprawczej. Dwie największe organizacje związkowe, czyli Solidarność oraz Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, służą albo jako organizacja wspierająca aktualną władzę, albo z powodu biurokratycznego skostnienia nie wyrażają już interesu pracowników. Tymczasem będące stosunkowo małymi związkami Konfederacja Pracy i Solidarność ’80 były w stanie zmobilizować większość załogi zakładu Paroc Polska, wysunąć odważne postulaty, oraz poprowadzić robotników do kilkudniowego strajku. Jest to nie lada wyczyn, który bez wątpienia zasługuje na pochwałę. Obecnie większość strajków, o ile w ogóle do nich dochodzi, rzadko kończy się sukcesem.
We wtorek koło godziny 17 pojawiły się informacje o porozumieniu między związkami zawodowymi a zarządem, według którego uzgodniono wysokość podwyżek. Przewodniczący komisji zakładowej Piotr Burczyński ogłosił sukces, jednak po zapoznaniu się z zapisami porozumienia, pracownicy nie zgodzili się na jego podpisanie. Problemem okazało się stażowe w wysokości 10% naliczane od minimalnego, a nie średniego wynagrodzenia czy wynagrodzenia danego pracownika. Załoganci wrócili do strajku, ale kontynuowano rozmowy z zarządem.
Dopiero o godzinie 1:28 w nocy z wtorku na środę związki zawodowe doszły do porozumienia z zarządem firmy. Udało się osiągnąć wysuwane postulaty. Umowy śmieciowe mają zostać ograniczone, pracownicy mają otrzymać 58 umów na czas nieokreślony jeszcze w sierpniu 2021 r. i gwarancje systemowych rozwiązań w tym zakresie od 2022 roku. Waloryzacja płac obejmie 600 z 800 zatrudnionych osób, wprowadzony zostanie także pakiet waloryzacyjny na lata 2022-2023. Łączna wartość wynegocjowanej waloryzacji to nie mniej niż 850 zł na pracownika. Udało się wywalczyć także najważniejszy postulat – wzrost dodatku stażowego. Jego najwyższy wymiar wyniesie 18% płacy minimalnej, płatny co miesiąc. Dodatek będzie się także automatycznie waloryzować co roku. Wynegocjowano także pulę 300.000 zł na świadczenia dla pracowników za okres strajku (za okres którego normalnie nie należy się wynagrodzenie). Związkowcy podają, że negocjacje trwały 15 godzin. Widoczna jest tutaj zawziętość kapitalistów, próbujących bronić się przed podwyżkami do ostatniej chwili, jednak wola walki strajkujących okazała się silniejsza! Po negocjacjach pracownicy wrócili do pracy, zaś produkcja znowu ruszyła.
Mobilizacja i determinacja pracowników fabryki w Trzemesznie sprawiły, że strajk stał się niezwykle medialny. O jego przebiegu informowały główne media w Polsce. Sprawie dodatkowego rozgłosu nadała interwencja Adriana Zandberga. Nie powinniśmy oczywiście popadać w fetysz mediów, jako siły sprawczej samej w sobie. Jednak szeroki rozgłos działań pracowników w Trzemesznie może dać sygnał innym pracownikom, którzy w swoich zakładach zdani są na łaskę i niełaskę kapitalisty. Zwłaszcza w momencie, gdy kryzys zdaje się dopiero zbliżać do naszego kraju. Już widoczne są podwyżki cen produktów ze względu na rosnącą inflację. Jeżeli nie pójdą za tym podwyżki dla pracowników, możemy stać się świadkami zaostrzającej się walki klas.
Nie powinniśmy popadać w hiperoptymizm. Ruch robotniczy w Polsce jest wciąż bardzo słaby. Jednak być może w następnym okresie, pod wpływem lokalnych walk w zakładach prywatnych i narastającego ruchu oporu pracowników sektora publicznego, nastąpi jego wzmocnienie i nabierze on niezbędnego doświadczenia; na tyle, aby móc stawiać skuteczniejszy opór kapitalistom. Należy się spodziewać, że pojawią się lokalni odważni liderzy, a małe, ale bojowe związki zawodowe, takie jak Konfederacja Pracy, mogą zyskać na popularności i urosnąć w siłę.
To czego jesteśmy świadkami może być rodzącą się żywiołowością mas, czyli budzeniem się walki pracowników o swój interes ekonomiczny. Sektor państwowy w tej walce wysuwa się bardziej do przodu niż prywatny, jednak wynika to ze słabych zarobków osób zatrudnionych w placówkach publicznych, a także słabości związków zawodowych w przypadku zakładów prywatnych. Pierwsze walki oczywiście mają i będą miały charakter tradeunionistyczny, czyli walki o wyższe płace, lepsze warunki zatrudnienia itp. Warto jednak pamiętać, że to dopiero początek odrodzenia bojowych tradycji polskiego proletariatu, osłabionego po poprzednim okresie na historyczną skalę. Walki ekonomiczne są jednak sygnałem zaostrzania się antagonizmu między robotnikami a kapitalistami, a także dowodem, że burżuazji coraz trudniej utrzymywać polski proletariat w stanie uległości i posłuszeństwa.
Dzięki ogromnej determinacji walka pracowników zakładów w Trzemiesznie okazała się sukcesem. Pracownicy walczyli do końca o swoje postulaty, mimo wcześniejszych, mniej satysfakcjonujacych propozycji ze strony zarządu. Niech walka pracowników fabryki Paroc będzie przykładem dla innych proletariuszy pracujących w sektorze prywatnym! Czerwony Front od początku uważnie obserwował strajk i kibicował strajkującym. Z ogromną radością przyjęliśmy wieści o ich zwycięstwie. Jednak warto pamiętać, że to tylko kropla w morzu walki klasowej oraz chwilowe osłabienie jednego tylko kapitalisty. Tego typu zdobycze nie są wieczne, zaś benefity ograniczają się do pracowników konkretnej fabryki. Marksiści wiedzą, że walka wyłącznie na polu ekonomicznym, nawet jeśli przynosi zwycięstwa, nie jest ostatecznym rozwiązaniem problemów proletariatu i wszystkich uciskanych warstw kapitalizmu. Konieczna jest walka o zmianę całego ustroju. Marksiści gorąco popierają każdą, najmniejszą nawet reformę korzystną dla robotników; najmniejsze nawet zwycięstwo na polu walki ekonomicznej; przypominają jednak, że z walki o wyższe płace wyrastać musi walka o socjalizm.
Naszym celem jako organizacji marksistowskiej powinno być więc przekucie walki żywiołowej, ekonomicznej, w walkę polityczną. Jej niezbędnym elementem jest obudzenie się świadomości klasowej. Pracownicy muszą być świadomi swojego interesu oraz swojej siły. Piętnowanie patologii kapitalizmu oraz przedstawienie socjalistycznej alternatywy, w której pracownicy sami zarządzają owocami własnej pracy, pozwoli z czasem na przekucie żywiołowości w świadomość klasową; na przekształcenie się proletariatu z klasy w sobie w klasę dla siebie.
By przyspieszyć ten proces konieczne jest wykształcenie awangardy proletariackiej i wciągnięcie w jej szeregi najodważniejszych i najbardziej świadomych członków naszej klasy. Dlatego istotna jest praca wśród organizacji pracowniczych. Przykład strajku w Trzemiesznie może okazać się preludium do kolejnych strajków, na które musimy być gotowi. Dlatego tak ważna jest budowa organizacji opartej na teorii marksistowskiej. Inne organizacje lewicowe ograniczają się do walki czysto ekonomicznej. Tylko kierując proletariat na grunt walki politycznej, jesteśmy w stanie zwyciężyć.
Niech walka robotników Paroc Polska będzie początkiem walki klas w innych zakładach, branżach, czy sektorach! Naszym celem jest przemiana całego ustroju społecznego i gospodarczego aby zapewnić godny byt całej klasie robotniczej!
Arkadiusz Romski