adb fb

Reprezentanci nowego, liberalnego rządu, po raz kolejny pokazują swoją prawdziwą twarz. Politycy, czy to z jego lewego skrzydła (dla niepoznaki tytułujący się „Lewicą”), czy z prawego, (otwarcie reakcyjnej, antykobiecej formacji), wykonują interesy swoich mocodawców – potężnych lobbystów i nieprzebierającego w metodach działania kapitału. Nowa Ministra Rodziny Pracy i Polityki Społecznej, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (znana publice z wystąpień w studiach telewizyjnych, po których komentariat dumnie ochrzcił ją „polską Alexandrię Ocasio-Cortez”), podobnie jak jej amerykańska odpowiedniczka, po dojściu do sterów władzy porzuciła ochoczo ostatnie pozory „lewicowych wartości” na rzecz przestrzegania ekonomicznej poprawności jej przełożonych.

„Rezygnacja z zerowego VAT-u na żywność została podjęta w związku z poprawą sytuacji gospodarczej w Polsce i spadkiem inflacji” – przekazała ADB Polskiej Agencji Prasowej. Ze strony nowej ministry nie usłyszeliśmy już za to usprawiedliwienia dla odmrożenia cen energii w lipcu tego roku – w tym wyręczyła ją koleżanka, przewodnicząca parlamentarnego klubu „Lewicy” Anna Maria Żukowska. Jest ona wręcz usatysfakcjonowana z tego posunięcia, gdyż jej zdaniem bardzo dobrze, że podwyżki wejdą w lipcu, a nie w grudniu – bo „zanim Polacy zorientują się o ile wzrosło, minie pół roku.”

Nie minęło 100 dni nowego rządu liberałów, który raz za razem zawodzi klasę pracującą, młodzież i najuboższych. Z każdym dniem dochodzi do kolejnej kompromitacji „Lewicy”, która przecież kreowała się jako nadzieja dla głosujących po raz pierwszy oraz pragnących prawdziwego społecznego programu dla wszystkich.

Te ostatnie ruchy naszych rodzimych „lewicowców” są tylko kolejnym wezwaniem do otrzeźwienia dla tych, którzy upatrują w systemowych partiach mieniących się „lewicą” jakichkolwiek szans na zmianę. Certyfikowane przez liberalno-demokratyczny reżim partie wypełniają jego zadania, sztucznie tworząc wrażenie o programowych różnicach między nimi, gdy tak naprawdę różnią się tylko barwami na partyjnych sztandarach. Ich celem jest zadowolić klasę panującą, legitymizować antyrobotnicze i reakcyjne prawo i torować drogę kapitałowi do kolejnych ataków na poziom życia klasy pracującej.

Nie należy również upatrywać rozwiązania w popieraniu bardziej „radykalnych” partii reformistycznych, rzekomo krytycznych wobec stylu uprawiania obecnej polityki. Reformistyczna zmiana danego układu politycznego polega na tym, że władza wciąż pozostaje w rękach dawnej klasy rządzącej. Jako marksiści stoimy na stanowisku, że zmiana nastąpi, gdy władza przejdzie z rąk dawnej klasy do rąk nowej – rewolucyjnej klasy pracującej.

Obecny etap rozwoju sporu politycznego został opisany już przez Lenina:

Nie liberalizm kontra socjalizm, ale reformizm kontra rewolucja socjalistyczna – oto jest formuła współczesnej «przodującej», oświeconej burżuazji. A im wyższy jest szczebel rozwoju kapitalizmu w danym kraju, w im czystszej formie występują rządy burżuazji, im większa jest wolność polityczna, tym szersza jest także sfera stosowania «najnowszego» hasła burżuazyjnego: reformy, a nie rewolucja, cząstkowe łatanie ginącego ustroju, w imię rozbicia i osłabienia klasy robotniczej, w imię utrzymanie władzy burżuazji – a nie rewolucyjne obalenie tej władzy.

Mając więc nadzieję na poprawę sytuacji klasy pracującej, nie można upatrywać rozwiązania problemu w lewicowych partiach systemu, które za wszelką cenę wypełniają agendę kapitału. Reformiści pilnie realizują zadania klasy posiadającej, wykorzystując symbolikę i hasła należące do ruchu robotniczego. Tylko zjednoczona klasa pracująca pod czerwonym sztandarem partii rewolucyjnej stanowi siłę mogącą obalić kapitalistycznego potwora. Reformizm jest siłą, która go zaciekle broni.

Żadnej wiary w reformizm!
Żadnego poparcia dla „lewych oszustów”!
Precz z reformistami!


Autor: Adam Bielański