Niedawna katastrofa ekologiczna, w wyniku której rzeka została skażona na co najmniej dekadę, skupia jak w soczewce problem zmian klimatu i podejścia klasy panującej do tychże. Jedynym rozwiązaniem, jakie nam zaproponowano, to dotacja dla przedsiębiorców, którzy w wyniku skażenia mogli stracić zyski. Jaka powinna być nasza odpowiedź? Jak rozumieć walkę klimatu w ramach walki klas? Czego naprawdę potrzebujemy, żeby takich katastrof uniknąć? Zacznijmy od nakreślenia obecnej sytuacji.
Martwe ryby pojawiły się w Odrze pierwszy raz już 26 lipca 2022, a pierwsze informacje, które dotyczyły masowego śnięcia ryb, zaczęły docierać do Inspekcji Ochrony Środowiska już 27 lipca. Przyczyny skażenia wód nie zostały znalezione do połowy sierpnia, mimo podnoszenia przez hydrologów tej sytuacji jako zagrażającej dla ludzi i ekosystemu. Nadal nie jest również znana dokładna skala tej katastrofy. Wiadomo natomiast już o skutkach, jaki ma kontakt człowieka lub zwierzęta ze skażoną wodą, informacje o poparzeniach i chorobach docierają nagminnie.
Mieszkańcy okolic ani samorządy nie zostały poinformowane o skażeniu przez najbliższe dwa tygodnie od pierwszych doniesień, nie informowały o nim też żadne instytucje państwowe, służby oraz media i w końcu, po tym jak internet już dawno obiegały liczne zdjęcia dokumentujące martwe ryby i zwierzęta, a ludzie na własną rękę zaczęli ustawiać ostrzeżenia o tym by nie zbliżać się do rzeki, 12 sierpnia 2022 wojewoda lubuski zapowiedział rozesłanie wiadomości SMS w ramach alertu RCB.
Kto jest winny?
W pierwszych dniach katastrofy narodziło się kilka teorii jej przyczyn. Pierwsze poważne oskarżenie padło w kierunku KGHM, czyli największego kombinatu górniczo-hutniczego w kraju który miał dopuścić się niekontrolowanego zrzutu solanki ze swoich kopalni do Odry. Nadmierna zawartość solanki w wodzie miała zwiększyć wyporność wody, która wypchnęła by istniejące wcześniej zanieczyszczenia w Odrze i doprowadziła do zatrucia. Jednak szybko okazało się że zrzuty do rzeki, które zostały zrealizowane w ostatnim czasie były planowane i spotkały się z akceptacją ministerstwa środowiska, oraz że nie ma dowodów na ich dużą szkodliwości.
Oficjalnym powodem według ministerstwa środowiska, zatrucia rzeki i masowego pomoru ryb miał być zakwit algi złotej która doprowadziła do przyduchy, faktycznie taki zakwit wystąpił, jednak był on skutkiem zanieczyszczenia, a nie przyczyną. W ostatnich dniach ministerstwo środowiska stara się stworzyć jak największe zamieszanie przy równoczesnym blokowaniu badań które mogłyby odkryć prawdziwą przyczynę tej katastrofy.
Laboratoria rządowe opóźniają badania próbek wody oraz badania śniętych ryb, jest to schemat dobrze nam znany, kilka lat temu firma Bros która wypuściła środki chemiczne do Warty na wysokości Poznania, spowodowała wielką katastrofę środowiskową w tamtych okolicach. Bros stosował różne metody by ukryć swoją winę, jednym z nich było opóźnianie badań próbek, ponieważ większość środków chemicznych pochodzenia organicznego jest w stanie rozłożyć się bardzo szybko w środowisku wodnym prawie bez śladu, jednak można je znaleźć w martwych rybach. Ta sama sytuacja powtarza się teraz w przypadku Odry.
Obecnie wiemy, że doszło do nagłego spuszczenia wody ze zbiorników retencyjnych do Odry a potem nagłego ich napełnienia. Takie postępowanie może być przypuszczalnie próbą ukrycia tego co znajdowało się w tych zbiornikach, na przykład zanieczyszczeń, które były nieprzepisowo składowane lub innych substancji, które nie powinny się tam znaleźć. Interesujący jest fakt tego że osoby pracujące w ministerstwie, które zgłosiły zanieczyszczenie Odry zostały dyscyplinarnie zwolnione z swoich stanowisk, jest to typowe chronienie swojego stołka poprzez znajdowanie kozła ofiarnego. Jednak nawet tak szkodliwe działania jak wyżej opisane, muszą pozostawić swój ślad w machinie biurokratyzmu, jest to dobra wiadomość dla komisji śledczej, która jeśli uda się ją zwołać, będzie badała tę sprawę. Jednak nie możemy się łudzić, że osoby które na prawdę odpowiadają za katastrofę, zostaną pociągnięte do odpowiedzialności, patrząc po innych podobnych aferach, rząd znajdzie odpowiednie osoby, które będzie można poświęcić dla ukrycia prawdy.
Większość środowiska hydrologicznego jest zgodna, że do katastrofy nie doszło w wyniku wyłącznie jednostkowego zrzutu zanieczyszczeń. Jest to sumaryczny wynik wieloletniego zanieczyszczania Odry przez kapitalistyczne biznesy, które widzą w tym metodę na oszczędzanie pieniędzy, świadomym lub nieświadomym kosztów jakie poniesie środowisko oraz ludzie. Pozytywnym faktem jest to, że przy okazji tej tragedii jakim jest zniszczenie środowiska naturalnego Odry oraz wybicie tysiąca organizmów żywych, jest coraz większa fala osób które anonimowo lub osobiście zgłasza przekręty i nielegalne działalności które podejmowały ich firmy w stosunku do Odry, jak na przykład spuszczanie zanieczyszczeń, utylizacja śmieci przy ciekach wodnych itp. Jest to mała kropla w morzu potrzeb które są wymagane by nie tylko przywrócić środowisko naturalne do właściwego stanu, ale też utrzymać je dla następnych pokoleń.
Pomoc potrzebującym?
Jednocześnie już pojawiły się, informacje, że na 3010 zł jednorazowego świadczenia będą mogli liczyć przedsiębiorcy poszkodowani finansowo w związku z sytuacją ekologiczną na rzece Odrze. Jednorazowe świadczenie będzie finansowane z Funduszu Pracy. „Z uwagi na zaistniałą sytuację ekologiczną odwoływane są rezerwacje w ośrodkach wypoczynkowych oraz brak jest osób wypoczywających nad rzeką Odrą. Z napływających informacji wynika, że szczególnie ucierpiały podmioty prowadzące działalność w zakresie gastronomii, transportu morskiego i przybrzeżnego oraz związaną z kulturą, rozrywką i rekreacją” – wskazano w zamieszczonej informacji.
Jest to kolejny przykład, jakiego rodzaju problemem dla klasy panującej są zmiany klimatu i wynikające z nich katastrofy ekologiczne. Jest to po prostu drobna przeszkoda w dalszej eksploatacji środowiska, kosztem zdrowia i życia nie tylko fauny i flory, ale także ludności. Można się jedynie dziwić, w jaki sposób większy zarobek dla wybranych posiadaczy może pomóc Odrze. Odpowiedzi jednak należy szukać nie w ekologii, lecz gospodarce.
Przypomnijmy, że zaledwie w 2020 roku, w ramach tarczy antykryzysowej do mikrofirm (zatrudniających co najmniej 1 pracownika) trafiło 25 mld zł, do małych i średnich firm – 50 mld zł, do dużych przedsiębiorstw – 25 mld zł. Dla porównania koszt świadczeń 500+ od 2016 do 2021 łącznie wyniósł 156 mld. Gdy PiS ogłosił pierwszy raz, że w Polsce pojawią się świadczenia dla rodziców pojawiły się głosy, że osoby które nie mają pieniędzy na utrzymanie dzieci lub nie są w stanie z ledwie wystarczających na podstawowe potrzeby pensji odłożyć sumy na dodatkowe wydatki, są leniwe, głupie, rozrzutne czy niezorganizowane. Jednocześnie gdy tylko rozpoczęła się pandemia, przedsiębiorczy i zaradni kapitaliści od razu zwrócili się z krzykiem o pomoc do państwa, gdyż okazało się że ich wspaniałe i dochodowe biznesy, trzymające się na powierzchni jedynie dzięki wyzyskowi pracowników, po jednym czy dwóch gorszych miesiącach są niewypłacalne i na granicy zweryfikowania przez „wolny rynek”.
To i podobne dofinansowania otrzymują nie najbardziej potrzebujący, ale burżuazja. W tym samym czasie szykuje się kolejny strajk nauczycieli, którzy po raz kolejny będą walczyć o podniesienie głodowych pensji. Rok temu byliśmy świadkami protestów personelu medycznego, który apelował o wyższe pensje, gdyż sytuacja jeśli chodzi o personel w szpitalach z roku na rok się pogarsza. W tle mamy również strajki w przemyśle (PAROC, Żubr), galopującą inflację, widmo poważnego kryzysu energetycznego w całej Europie, a także problemy z dostawami zboża, azotu i nawozów. W mediach natomiast możemy co najwyżej usłyszeć, że leniwi i roszczeniowi nauczyciele i pielęgniarki ciągle krzyczą o kilkaset złotych podwyżki, a kryzys to wina wszechmogącego Putina. Jednak nikt nie zauważa że to przedsiębiorcy są wciąż nienasyceni mimo otrzymania kilkuset tysięcy złotych wsparcia przez ostatnie lata. Nie otrzymali żadnego wsparcia pracownicy, których pensje i etaty były obcinane i redukowane, ba, słyszeli tylko o tym, że z uwagi na ciężkie czasy muszą po prostu zacisnąć zęby i pracować dalej żeby gospodarka nie upadła. Nikogo to jednak nie powinno dziwić. Hasło, które głosi, że przedsiębiorca po otrzymaniu dotacji podzieli się z pracownikami (a w przypadku Odry, jakimś cudem, również ze środowiskiem i mieszkańcami), nigdy nie było prawdziwe, a w obecnej sytuacji brzmi jak niesmaczny żart. „Skapywać” (lub raczej płynąć pełnym obwodem) w stronę klasy pracującej może najwyżej ściek. Co ciekawe, tę niezbyt przyjemną metaforę polska burżuazja wzięła sobie chyba do serca, jak pokazuje tradycja notorycznego zanieczyszczania polskich wód odpadami z fabryk.
Rządzący wolą skupiać się na wspieraniu kapitału niż na przeznaczeniu budżetu na walkę z coraz bardziej palącymi problemami, jakie dotykają Polskę w związku z obecnym kryzysem, którego koszty będzie zmuszona ponieść klasa pracująca, ta której, przypomnijmy, żadna dotacja nie przysługuje. Nie pozostawia to złudzeń co do tego czyje interesy są najważniejsze dla klasy rządzącej.
Katastrofa klimatyczna na Odrze, a także rosnące temperatury odbiją się na całym kraju, jednak to o kapitalistów rząd troszczy się najbardziej, kolejny raz dobitnie pokazując, że jeśli robotnicy nie wezmą spraw w swoje ręce, to nic się nie zmieni. Żeby tego jednak dokonać, klasa robotnicza musi najpierw wywalczyć sobie przyszłość, a ta leży w rewolucji, nie błaganiu tych czy innych kapitalistów o jałmużnę. O klimat można walczyć jedynie wtedy, gdy władza będzie w rękach robotników, a nie żądnych zysku kapitalistów. Klasa robotnicza nie może się łudzić, że jakikolwiek rząd w ramach państwa burżuazyjnego będzie miał na myśli jej najlepszy interes!
Żeby coś zmienić, musimy mieć na coś wpływ. Obecnie monopol na władzę ma wyłącznie klasa panująca. To proste równanie, którego rozwiązaniem jest konkluzja, że wyłącznie rewolucja – oznaczająca bezkompromisowe przejęcie władzy przez większość społeczeństwa – jest w stanie taką kontrolę zapewnić. Dopiero wtedy otworzą się przed nami możliwości, by w końcu wziąć odpowiedzialność za środowisko, z którego człowiek wyrósł i w którym funkcjonuje. Wszystko inne będzie oznaczać wyłącznie niemy krzyk, którym żaden burżuazyjny polityk czy przedsiębiorca nie jest zainteresowany. Nie możemy dać odebrać sobie przyszłości!
Dlatego sprawa klimatu i sprawa walki z kapitalistycznym wyzyskiem jest nierozerwalna, tylko kontrola robotnicza może uratować ludzkość i świat przed kolejnymi katastrofami. Nasze indywidualne wybory, zmiana stylu życia, używanie ekologicznych kosmetyków, nie kupowanie plastikowych opakowań czy krótsze prysznice nie uratują świata przed zagładą i totalnym zniszczeniem z ręki kapitalistów. Dopóty dopóki władzę ma burżuazyjny rząd i ogromny kapitał który za nim stoi i go finansuje planeta i cały ziemski ekosystem są narażone na zniszczenie z powodu chciwości kapitalistów, a klasa robotnicza może liczyć jedynie na ochłapy z pańskiego stołu, które mają za zadanie trzymać ją w ryzach.
Autor: Rozalia Opala, Andrzej Jagodziński