W ostatnich dniach wiadomości o brutalności polskiej policji, o tłumieniu siłą protestów, atakowaniu i zatrzymywaniu aktywistów, dziennikarzy, a nawet posłanki na Sejm, nie schodzą z pierwszych stron gazet i serwisów internetowych.
Powszechne oburzenie wywołało wmieszanie się nieumundurowanych policjantów w tłum protestujących, a następnie użycie – z zaskoczenia i bez powodu – brutalnej siły: pałek teleskopowych oraz gazu łzawiącego przeciwko pokojowo nastawionemu tłumowi. Gazem po oczach dostała także posłanka Lewicy Razem Magdalena Biejat, pomimo, że pokazywała funkcjonariuszom legitymację poselską. Cała sytuacja stała się jeszcze bardziej bulwersująca, gdy na jaw wyszło, że za te akty przemocy odpowiedzialna jest specjalna jednostka antyterrorystyczna policji – tzw. „BOA”. Formalnie oddział ten ma za zadanie zwalczanie przestępczości zorganizowanej oraz ściganie najgroźniejszych przestępców. Widać rząd prawicy za takich uznał przeciwniczki i przeciwników zakazu aborcji.
Policja oczywiście umywa ręce, choć do takich sytuacji dochodzi już praktycznie codziennie. Oficjalne stanowisko jest takie, jak zwykle: to protestujący są agresywni, policjanci jedynie odpierają ataki, broniąc własnego zdrowia i życia. Tak miało być choćby w przypadku wicemarszałka Sejmu z klubu Lewicy Włodzimierza Czarzastego. Pobity przez policjanta i zatrzymany w czasie jednego z protestów Strajku Kobiet, został przez policję oskarżony o napaść na „bogu ducha winnego” funkcjonariusza. Policja opublikowała nagranie, z którego ma wynikać, że Czarzasty popchnął policjanta. Na skutek tego funkcjonariusz miał doznać poważnego urazu ciała, skutkującego koniecznością założenia gipsu. Zrodziło to falę internetowych memów, szydzących z obłudy policji i przedstawiających Czarzastego jako herosa i niemalże terminatora.
Bulwersująca jest również historia Macieja Rauhuta, 14-latka z Krapkowic (woj. opolskie), który udostępnił na swoim profilu na Facebooku informację o planowanym lokalnym proteście Strajku Kobiet. W reakcji na tę „zbrodnię” do jego domu zawitała policja, oskarżając chłopaka o bycie organizatorem nielegalnego zgromadzenia i grożąc mu odpowiedzialnością karną za przestępstwo opisane w art. 165 Kodeksu karnego (sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach – które według polityków PiS, włącznie z samym Jarosławem Kaczyńskim, mają popełniać uczestnicy demonstracji – narażając innych na zakażenie koronawirusem). Policjanci przeprowadzili „rozmowę wychowawczą” z rodzicami chłopaka, a także zawiadomili szkołę, do której chodzi. Poinformowali o wszystkim również sąd rodzinny.
Każde dziecko wie, że 14-latek nie może odpowiadać za przestępstwo jak osoba dorosła (nieliczne wyjątki przewidziane w kodeksie karnym dla odpowiedzialności nieletnich nie obejmują art. 165 KK), a więc funkcjonariusze są zupełnie niedouczeni (co akurat nie zdziwiłoby nikogo, kto kiedykolwiek próbował coś załatwić z policjantem) albo świadomie zastrasza uczniów szkół podstawowych i ich najbliższych. Na szczęście młody mieszkaniec Krapkowic nie dał się zgnoić i zamierza dalej brać udział w protestach. Takiej młodzieży nam potrzeba!
W przeciągu ostatnich miesięcy przypadków policyjnych represji wobec przeciwników politycznych było więcej. Przypomnijmy tylko – dla przykładu – przeszukanie w domu aktywistki LGBT, której zarzucano popełnienie „przestępstwa” polegającego na rozklejaniu wizerunku Maryi z tęczową aureolą; czy aresztowanie Margot, oskarżanej o zniszczenie furgonetki organizacji antyaborcyjnej. Policja stała się zwyczajnie narzędziem prawicy dla uciszania opozycji – i to tej aktywnej, lewicowej; liberalnym krzykaczom z twittera represje nie grożą (a gdyby to oni byli u władzy – sami by je wobec lewicowych aktywistów stosowali).
Czasami policja posuwa się jednak dalej niż tylko bicie, zastraszanie, przeszukiwanie i zatrzymywanie przeciwników władzy. W ostatnich latach w Polsce najgłośniejszą sprawą związaną z policyjnym morderstwem jest przypadek Igora Stachowiaka. W tej sprawie jak w soczewce skupiają się wszystkie patologie policyjnej służby. Zakatowanie niewinnego człowieka, składanie fałszywych zeznań, niszczenie dowodów (dziwnym trafem monitoring na komendzie nie działał akurat w tym czasie kiedy znęcano się nad Igorem), zastraszanie świadków (osoby nagrywające zatrzymanie Igora na wrocławskim rynku zostały oskarżane o naruszenie nietykalności cielesnej policjantów), solidarność zawodowa przypominająca tę rodem z sycylijskiej mafii. Dodajmy do tego jeszcze parasol ochronny roztoczony nad sprawcami przez prokuraturę i MSWiA. Morderstwo to, jak wszystkie inne policyjne zbrodnie, pozostało by nieosądzone gdyby dziennikarze nie ujawniliby nagrania z paralizatora, którym rażono leżącego na podłodze w toalecie i skutego kajdankami Stachowiaka. Gdyby nie oburzenie opinii publicznej sprawę zamieciono by pod dywan.
Opisane wyżej przypadki to tylko wierzchołek góry lodowej. W 2015 roku na zlecenie MSWiA powstał raport dotyczący przekraczania uprawnień, agresji i stosowania przemocy przez polską policję. Podkreślmy, że dotyczył on okresu rządów obecnej opozycji z Platformy Obywatelskiej. Dokument ten okazał się tak niewygodny dla władzy, że zaraz po powstaniu został utajniony. Dopiero 3 lata później wgląd do tych materiałów uzyskała na drodze dostępu do informacji publicznej Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Wnioski płynące z lektury tego raportu budzą grozę. Aż 45 % funkcjonariuszy było w trakcie swojej służby uczestnikami sytuacji, w której pojawiły się działania policjanta mogące w oczach osób spoza Policji być uznane za przejaw nieuzasadnionej agresji. 12,95 % stwierdza, że interwencje, podczas których doszło do takich sytuacji, stanowiły przynajmniej 1/5 z ostatnich 100 interwencji, a dla 3,58 % była to ponad połowa z ostatnich 100 interwencji. Prawie połowa policjantów przyznaje, że obywatele mogą uznawać ich zachowania za nieuzasadnioną agresję. 11 % policjantów wykazuje wysoki poziom skłonności do zachowań agresywnych.
Jednocześnie policjanci bardzo rzadko ponoszą konsekwencje swoich czynów. Jedynie ok. 3,5% skarg w związku z pobiciem przez policjantów prokuratura kieruje do sądu. Pozostałe umarza lub odmawia wszczęcia postępowania. To dane dotyczące łącznie przestępstw wymuszania zeznań i znęcania się nad zatrzymanym (pozbawionym wolności). W przypadku zachowań związanych wyłącznie z wymuszaniem zeznań biciem statystyka jest jeszcze gorsza, ponieważ tylko 1,3% spraw kończy się aktem oskarżenia. Gdy w 1998 r. w Słupsku policjant uderzył pałką kilkakrotnie w okolice szyi i głowy 13-letniego Przemka Czaję (nie stawiającego oporu ani nie próbującego ucieczki) doprowadzając do wylewu, a w konsekwencji do śmierci, prokuratura forsowała kłamliwą wersję wydarzeń, według której Czaja sam wbiegł na słup trolejbusowy i to spowodowało jego zgon.
Całkowity brak odpowiedzialności za swoje czyny, ochrona ze strony prokuratury i kolegów z pracy, sprawia, że policjanci uważają za coś normalnego przekraczać uprawnienia w stosunku do obywateli, których podobno mają chronić. Najbardziej agresywni są zaś wtedy, gdy interwencja dotyczy proletariuszy.
Agresja policji, jej bezkarność, wykorzystywanie jako narzędzia walki z opozycją – to nie tylko polski problem. Raptem pół roku temu świat z zapartym tchem obserwował, jak przez Stany Zjednoczone przetaczała się fala gwałtownych protestów przeciwko policyjnej przemocy. Brutalne zabójstwo Georga Floyda było kroplą, która przelała czarę goryczy wśród mas Amerykanów. Inaczej niż w poprzednich latach, kiedy takie wystąpienia były ograniczone lokalnie( jak te z Los Angeles w 1992, Ferguson w 2014 czy Baltimore w 2015), tegoroczne protesty objęły cały kraj. Ameryka zapłonęła. I nie tylko ona. Ludzie na całym świecie, pomimo lockdownu, wychodzili z domów żeby zamanifestować swój sprzeciw wobec rasizmu i sadystycznych działań „stróżów prawa”. Cynicznie moglibyśmy zapytać dlaczego właściwie dopiero zamordowanie Georga Floyda doprowadziło do tak masowych wystąpień. Przecież ofiar śmiertelnych nieuzasadnionych działań policji w samym USA są setki, jak nie tysiące każdego roku, jest to temat powszechny w publicznej debacie.
Dzisiejsza radykalizacja mas wiąże się niewątpliwe z kryzysem spowodowanym pandemią COVID-19. Społeczność Afroamerykanów jak i Latynosów oraz innych mniejszości stanowi znaczącą grupę wśród amerykańskiego proletariatu. W czasie lockdownu, kiedy garstka miliarderów bogaci się coraz szybciej, miliony przedstawicieli klasy robotniczej pozostaje bez pracy, bez świadczeń społecznych, bez opieki zdrowotnej, bez podstawowych środków do życia. Zbrodnie policji wyzwoliły tylko gniew, który zbierał się od dawna.
W liberalnych dyskusjach jak mantra powtarza się argument że za nadużywaniem władzy przez siły porządkowe w USA stoi systemowy rasizm który jest jednym z fundamentów tego państwa. Niewątpliwie po części tak jest, ale z drugiej strony jak wytłumaczyć brutalność policji w innych krajach świata, nawet tych gdzie z powodu braku mniejszości etnicznych napięcia rasowe nie występują albo odgrywają marginalną rolę? Żeby na to odpowiedzieć będziemy musieli cofnąć się w czasie do początków formowania się instytucji państwa.
„Państwo jest produktem i przejawem nieprzejednanych przeciwieństw klasowych. Państwo powstaje tam, wtedy i o tyle, gdzie, kiedy i o ile przeciwieństwa klasowe z przyczyn obiektywnych nie dają się pogodzić. (W. Lenin, „Państwo a rewolucja”). Lenin, powtarzając za Marksem, wskazuje również, że „państwo jest organem panowania klasowego, organem ucisku jednej klasy przez drugą” (tamże).
A więc państwo i jego organy, w tym także policja, zrodziły się z walki klas – klasa panująca potrzebowała bowiem zbrojnej siły do zabezpieczenia swoich rządów i obrony własności. Taka jest prawdziwa rola policji.
Panowanie jednej klasy nad drugą nie byłoby możliwe bez specjalnie zorganizowanej siły zbrojnej. Według Engelsa, państwo można tak naprawdę sprowadzić do oddziałów uzbrojonych ludzi, wspomaganych przez więzienia i inne instytucje przymusu. W różnych epokach historycznych ta siła zbrojna przybierała różne formy. Wraz z wykształceniem burżuazji i proletariatu oraz zmierzchem feudalizmu powstała policja – mniej więcej w takim kształcie w jakim znamy ją dziś. Jej głównym zadaniem nie jest walka z pospolitą przestępczością, jak nam się wmawia, ale obrona interesów klasy rządzącej oraz trzymanie w ryzach mas pracujących i wyzyskiwanych. Antagonizm miedzy proletariatem a służbami państwowymi jest w takim przypadku całkowicie naturalny.
Mimo to wciąż pokutują u nas różne przesądy na temat policji. W trakcie wielu protestów Strajku Kobiet dziękowano policji za to, że rzekomo chroni ich uczestników, a także ich konstytucyjnych praw; wznoszono przyjazne okrzyki pod adresem funkcjonariuszy; odmawiano prawa głosu tym, którzy krytykowali takie poglądy i próbowali wyjaśniać, że policja nie jest sojusznikiem oburzonych mas. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała krótkowzroczność i zwyczajną polityczną głupotę liberalnych liderów Strajku. Policja jednoznacznie stanęła w obronie prawicowego barbarzyństwa, przeciwko tym hołubionym konstytucyjnym prawom obywateli.
Świadomość ludzka zaczyna się jednak zmieniać – i to coraz szybciej. Jak mawiał Lenin: „Są dekady, gdy nic się nie dzieje; i są tygodnie, w ciągu których mijają dekady”. Jest to charakterystyczne dla czasów kryzysu, gdy wszystkie instytucje kapitalizmu i burżuazyjnego państwa zostają poddane krytyce, a masy błyskawicznie wyzbywają się wszelkich złudzeń. Według najnowszego sondażu IBRiS jeden na trzech badanych Polaków nie ufa policji (16,5 % „zdecydowanie nie ufa”), co oznacza wzrost nieufności – w stosunku do badania z 2017 r. – o ponad 14 %. „Zdecydowanie ufa” mundurowym tylko 18,1 % respondentów, dla niewiele większego odsetka (18,7 %) policja jest obojętna.
Jak powiedział wybitny rewolucjonista Lew Trocki: „Robotnik, który zostaje policjantem w służbie państwa kapitalistycznego, staje się burżuazyjnym gliną, przestaje być robotnikiem.” (L. Trocki, „Co dalej? Żywotne problemy niemieckiego proletariatu”)
Miejmy nadzieję, że obecne doświadczenia utrwalą wśród polskiego proletariatu i wszystkich uciskanych podstawową prawdę: policja jest naszym wrogiem a nie sojusznikiem! Policja broni panowania kapitału nad człowiekiem, broni systemu wyzysku i niesprawiedliwości! Oczekiwać od policji, że stanie po stronie pracujących mas to jak oczekiwać od lwa, że zacznie jeść trwawę! Precz z policją i wszystkimi organami represji!