kaufl 01

W poniedziałek 21 listopada członkowie Czerwonego Frontu wzięli udział w proteście pracowników Kauflandu przeciwko wyzyskowi, łamaniu praw pracowniczych oraz w obronie Jolanty Żołnierczyk, wiceprzewodniczącej Wolnego Związku Zawodowego „Jedność  Pracownicza”, która ujawniła dyskryminację płacową matek pracujących w firmie. Dzięki jej inicjatywie problemem zajęła się Państwowa Inspekcja Pracy, za co związkowczynię Kaufland zwolnił dyscyplinarnie.

„Już teraz zarabiamy średnio nawet 4 pensje mniej niż rok temu” – informują w apelu pracownicy i zachęcają do tego, by pracownicy innym spółek handlowych przyłączyli się do ich inicjatywy.

Podczas protestu zablokowaliśmy drogę i wspólnie przeszliśmy w miejsce głównej siedziby firmy Kaufland we Wrocławiu, gdzie złożono podpisany przed ponad 2 000 pracowników apel o podwyżki.

Bezwarunkowo wspieramy walkę ekonomiczną pracowników Kauflandu przeciwko firmie, która żeruje na ich trudnej sytuacji finansowej i stosuje represje za działalność związkową, szczególnie wobec pracujących kobiet. Wyrażamy solidarność nie tylko ze zwolnioną i z pracownikami spółki Kaufland, ale ze wszystkimi pracownikami handlu.

Pracownicy łączcie się! Zjednoczeni jesteśmy niezwyciężeni!

Poniżej prezentujemy również wywiad z Wojciechem Jendrusiakiem, działaczem „Jedności Pracowniczej”.


NG: Proszę się nam przedstawić na początek.

WJ: Wojciech Jendrusiak, przewodniczący międzyzakładowej organizacji WZZ Jedność Pracownicza” w Kauflandzie. 

NG: Jakie są aktualnie warunki pracy w Kauflandzie?

WJ: Warunki są ciężkie, ponieważ Kaufland zatrudnia coraz mniej pracowników, ci pracownicy, którzy wykonują swoje obowiązki w sklepach, robią to za kilka osób, są obciążeni pracą. Tak samo jest w magazynach centralnych. Żeby zarobić cokolwiek muszą wyrabiać normy 100-120%. Takie są przypisane te normy, że chłopaki mówią, że jak nie wyrobią tyle, to dostają podstawę, a podstawy mają dwa tysiące ileś na rękę, a rodzinę trzeba utrzymać i trzeba jakoś żyć, wiadomo dzieci, to wszystko koszty ze sobą niesie, zwłaszcza teraz, w tych czasach gdy wszystko podrożało itd.

NG: Czyli jednym słowem jest mniej pracowników, większe obciążenie pracą i taka sama marna płaca?

WJ: Tak, taka sama marna płaca, wymagania rosną, pracy jest coraz więcej, a płaca jest zawsze na poziomie minimalnej. Co jest zaskakujące, w innych krajach, gdzie Kaufland ma swoje markety i swoją działalność, wynagrodzenia wszędzie są wyższe. Nie wiem, może w Rumunii może są niższe, ale nawet na Słowacji są wyższe niż w Polsce. W innych krajach zatrudnia się też zdecydowanie więcej pracowników. Tutaj, jak czasami można zauważyć, przed marketem jakaś kobieta pcha ledwo co ciąg wózków. Dla porównania gdy w wakacje byłem na Słowacji, to tam takie same wózki sklepowe przewoził automat z prędkością 2km/h w asyście dwóch pracowników.

NG: Tym samym można z całą pewnością stwierdzić, że warunki pracy znacznie się pogorszyły.

WJ: Tak, pogorszyły się. Właśnie nie wiemy, dlaczego tak jest. Kaufland Polska jest spółką, w której w większości zasiadają Polacy i dlaczego oni są tak antypracowniczy? Może chcą pokazać temu głównemu zagranicznemu zarządowi, że potrafią uzyskiwać ogromne zyski, może mają z tego premie, nie wiem. Z całą pewnością chcą się wykazać, nie mam pojęcia dlaczego w innych krajach tak nie robią. No i trzeba dodać łamanie praw pracowniczych, ograniczanie wolności związkowych, zastraszanie, nierespektowanie społecznych inspektorów pracy; funkcji, w którą pracodawca nie może ingerować, nie ma prawa. Jest to funkcja społeczna. Nie wpuszczają nas do marketów, zmuszeni jesteśmy przeprowadzać wybory na schodach, na kamieniach, na wózkach, na zewnątrz, a następnie gdy już są wybrani ci inspektorzy pracy, to także nie są wpuszczani do marketów, musimy wzywać policję, później policja wysyła wniosek do Państwowej Inspekcji Pracy, a ona może dopiero ukarać ich mandatem w wysokości 2,5 tysiąca złotych. 

NG: Jak wiemy Państwowa Inspekcja Pracy nie jest zbyt wydolnym organem. 

Tak i w dodatku polskie prawo jest nieskuteczne, więc to wszystko jest bardzo powolne i mozolne. Do tego dobra” kancelaria prawna, która potrafi wszystko przeciągnąć w czasie i zadać masę zbędnych pytań albo jak było to w przypadku jednej z kontroli w Dębinie, gdzie ujawniliśmy dyskryminację płacową kobiet. Wysłali oni tyle uwag do tamtejszej społecznej inspektor pracy, że musiała siedzieć nad nimi przez tydzień, ponieważ cała kancelaria pewnie pracowała nad tym, żeby ten proces jeszcze bardziej wydłużyć. Czepiali się dosłownie o wszystko. Dyskryminacja płacowa została w tym zakładzie także w dalszym ciągu utrzymana.

NG: Jakie są postulaty waszego strajku, co chcecie osiągnąć?

WJ: Jesteśmy w sporze zbiorowym z firmą Kaufland Polska i jednym z naszych głównych postulatów jest apel o zaprzestanie dyskryminacji kobiet. Nie udało się tego uzyskać w rozmowach z zarządem, oni twierdzą, że wszystko jest w porządku. Byliśmy zmuszeni użyć innych instrumentów, ponieważ doszliśmy do ściany i nie mogliśmy się w tym temacie dogadać. Częściowo udało nam się ten problem rozwiązać poprzez Państwową Inspekcję Pracy, Kaufland jest zobowiązany do zapłaty różnicy w pensjach za poprzednie lata, spowodowane dyskryminacją. Niestety można uzyskać te pieniądze jedynie do 36 miesięcy wstecz, a dyskryminacja płacowa kobiet trwała od wielu lat i widzę, że nadal pomimo nakazów Państwowej Inspekcji Pracy, w dalszym ciągu ten proceder trwa. Drugim naszym postulatem jest także wzrost wynagrodzeń. Składaliśmy apel i jako pracownicy oszacowaliśmy jak wzrosły koszty życia. Tylko wzrost wynagrodzeń o 1000 zł w tych czasach może być realną podwyżką dla pracowników, zwłaszcza, że są oni obciążeni ogromem pracy i po prostu te wyższe pensje im się należą. Sytuacja trochę zmieniała się na przestrzeni lat, dawniej, kilkanaście lat temu, gdy Kaufland powstawał w Polsce, wynagrodzenia były wyższe, dużo wyższe od najniższej krajowej, a teraz oscylują wokół niej. Znajomi związkowcy mówią, że mają 2700 zł czy 2500 zł na rękę, bo też Kaufland zatrudnia na ¾ etatu, to wtedy nie osiąga się nawet najniższej krajowej. Kolega ze Śląska mówi, że ma 1400 zł opłat za mieszkanie, zwrócił się do nas z kwestią rezygnacji z bycia w związku zawodowym, chciałby w nim zostać, ale musi z niego zrezygnować, ponieważ za 18 zł opłaty członkowskiej ma dwa bochenki chleba, a nie jest w stanie utrzymać się ze swojej niskiej pensji, liczy się z każdym groszem.  Ludzie w ten sposób się zadłużają, jest to forma zniewolenia, że trzeba tylko pracować na długi i w zasadzie na nic już później nie wystarcza. Jest to niewolnictwo. 

NG: Jest Pan przewodniczącym związku zawodowego WZZ Jedność Pracownicza”. Co może Pan powiedzieć na temat działania związków zawodowych i strajków?

WJ: Musimy wychodzić na ulice i mobilizować pracowników. Jest to ciężka praca, po 1989 roku uzwiązkowienie w Polsce się zmniejszyło, sytuacja w kraju się zmieniła. Aktualnie ciężko jest odbudować te struktury. Zaufanie zostało zburzone przez m.i. „Solidarność”. My też mamy w Kauflandzie związek zawodowy „Solidarność” i przez ich działania, które były skierowane nawet przeciwko nam, komplikowali nasze działanie, nie mogliśmy w kluczowych kwestiach wypracować wspólnego stanowiska. Prezentują oni zupełną odwrotność tego, czym powinien być związek zawodowy. Dlatego mamy pełne ręce roboty. Ważne, abyśmy się nie poddawali. Gdy ja zaczynałem działalność w związku zawodowym było nas około 60 osób, teraz jest nas ponad 1000. Kiedyś każdy mówił: „daj sobie spokój, nie da się tych ludzi przekonać”. Ja natomiast wierzę w ludzi. W szkole nie uczono nas czym jest związek zawodowy, nadal tego nie uczą, bo rządzącym nie jest to na rękę. Dlatego uważam, że najważniejszą sprawą jest solidna praca u podstaw. 

NG: Dzisiaj przy okazji protestu złożyliście petycję do zarządu, co planujecie w dalszej perspektywie, jeżeli to nie przyniesie oczekiwanych rezultatów?

WJ: Kaufland zrobił pewien ruch wyprzedzający, mianowicie zaproponował podwyżki, jednak wysokość tych podwyżek, podawana w mediach, to kwoty dla dużych miast. Zwykli pracownicy z pozostałych, mniejszych miast, miejscowości, znaczna większość pracowników otrzymuje o wiele niższe pensje niż jest podawane. Kaufland podaje, że można zarobić „do”, a do tego „do” trzeba spełnić szereg wymagań, na przykład przychodzić chorym do pracy, bo jest to często powiązane z frekwencją w pracy. W dalszej perspektywie żądamy przywrócenia Joli Żołnierczyk, naszej związkowczyni do pracy. Wiemy, że zostanie ona ostatecznie przywrócona, lecz będziemy robić wszystko aby uświadomić zarządowi, że jest to błąd oraz zmusić ich do przyznania się do tego błędu. Mamy rzekomo pracować na wizerunek firmy, podczas gdy to nie pracownicy psują ten wizerunek, a grupka prezesów jest za to odpowiedzialna. Zawsze jesteśmy też otwarci w sprawie rozmów, zobaczymy jak zarząd do tego podejdzie, ale my spróbujemy i podejmiemy to działanie, ale w razie przypadku gdyby jednak nie przywrócono Joli, to według ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, podejmiemy punktowo strajki w różnych częściach Polski. Będą one wznawiane aż do skutku. Skoro mamy do tego prawo, nie musimy przeprowadzać referendum. Zarząd dał nam argument, którego my sami nie mogliśmy ogarnąć. Niestety odbyło się to kosztem Joli. Jola Żołnierczyk była osobą będącą bardzo blisko pracowników, można było zwrócić się do niej o pomoc o każdej porze dnia i nocy, zawsze przejęta losem pracowników, bardzo wrażliwa. Jak już wcześniej powiedziałem, Jola musi zostać przywrócona do pracy. 

NG: Dziękujemy serdecznie za wywiad i życzymy powodzenia w dalszej walce! 

WJ: Również i życzę wszystkiego dobrego.


Autorki: Ewa Mocna & Nina Gronowska