Krakowski Uniwersytet Komisji Edukacji Narodowej (wcześniej Pedagogiczny) jest idealnym przykładem na to, jak działa demokracja w kapitalizmie. Ci, którzy studiują lub pracują na tej uczelni, nie mają żadnego wpływu na to, jak prowadzona jest jej polityka. Potrzebujemy masowej kampanii obejmującej wszystkich studentów i pracowników uczelni, przeciwko niedemokratycznemu porządkowi na akademii i prób wprowadzania tylnymi drzwiami motywu zysku do edukacji wyższej.
Od lat sprawujący władzę na uczelni rektor, Piotr Borek, wprowadza gruntowne zmiany, które z punktu widzenia funkcjonowania uczelni są zbędne lub wręcz szkodliwe. Najłagodniejszymi z nich są coroczne zmiany nazwy instytutów, zmiany specjalności możliwych do wybrania przez studentów, czy otwieranie i zamykanie kierunków. Działania te skutkują niepotrzebną papierologią i kosztami, a także ogólnym zamieszaniem, z którego słynie polska edukacja wyższa. To jest jednak zaledwie malutkie przewinienie w porównaniu do innych działań rektora. Najważniejsze z nich to liczne (ponad 100!) zwolnienia wykładowców. Rektor zwalnia zarówno pracowników naukowych zrzeszonych i niezrzeszonych w uniwersyteckiej komisji związkowej, która nota bene zawiązała się właśnie w odpowiedzi na rosnącą liczbę wypowiedzeń umów. Rektorowi nie przeszkadzają pozwy i spory w sądzie pracy, nawet te przegrane. Zdaniem wielu na samej uczelni, zwalniani są ci prowadzący, których światopogląd nie współgra ze światopoglądem rektora.
Tak się składa, że w marcu tego roku mają odbyć się wybory na nowego rektora uczelni. Kandyduje oczywiście obecny rektor, lecz pojawił się także nowy kandydat — przewodniczący komisji związkowej na uniwersytecie. Jednak w polskiej akademii rządzącej biurokracji nie obowiązują zasady demokratyczne — wobec tego rektor, rękoma Rady Uczelni, której członków sam wybiera, odrzucił kandydaturę przewodniczącego związku na rektora, uznając remis w głosowaniu (dodajmy — przy niepełnym składzie rady) za odrzucenie tej kandydatury! To otwarty atak na podstawy demokracji.
Nasi towarzysze byli świadkami „debaty”, w której brał udział tylko jeden kandydat — obecny rektor. Dzięki nowym zasadom Borek ma zagwarantowane zwycięstwo w „wyborach” z uwagi na brak kontrkandydatów. Oburzeni pracownicy uczelni starali się wyrazić swój gniew na obecną sytuację, zadając rektorowi niewygodne pytania.
Gdyby tego było mało, moderowaniem spotkania zajął się jakiś z zauszników rektora. W momencie, gdy w stronę rektora padały poważne zarzuty od zadających pytania, prowadzący spotkanie zagłuszał je i nakazywał „przechodzić do konkluzji”. Co chwila zmieniał kolejność osób które miały dostać głos tak, aby osoby najbardziej rektorowi przeciwne, zorganizowane w Inicjatywie Pracowniczej, go nie dostały. Bardzo rzetelnie pilnował on regulaminowego czasu 1 minuty na wypowiedź, ale jedynie w stosunku do pracowników — gdy rektorowi przypominano o końcu jego czasu na wypowiedź, zbywał on moderatora, który posłusznie kulił uszy. Same pytania były zresztą traktowane jako sugestie, ponieważ rektor sam wybierał czy odpowie na nie czy, je zignoruje.
W pewnym momencie prowadzący spotkanie ogłosił, że rektor odpowiadał już na pytania przez ponad godzinę, co oznacza że „debata” zostaje zakończona. Nie dano zadać pytania wszystkim, którzy się zgłaszali, a co jeszcze ważniejsze, nie dano dojść do głosu ani jednemu studentowi. Ta „debata” to zwykła kpina z pracowników i studentów i otwarte przyznanie się do pogardy wobec demokratycznych zasad, jakimi oficjalnie kieruje się polskie społeczeństwo, również w akademii.
Uczelniana komisja związkowa mówi o smutnym dniu dla polskiej akademii. Zgadzamy się — to absolutnie oburzający przykład tego, jak kapitalizm i jego przedstawiciele gardzą masami pracowników, studentów i młodych ludzi i narzucają im swoją wolę. Jednak nie jest to bynajmniej wyjątek; ani na skalę światową, ani polską. Nauka niestety nie pozostaje wolna od nadbudowy ideologicznej, a przede wszystkim od ekonomicznej dominacji klasy posiadającej. Uczelniany związek zawodowy dodaje również, że trudno uwierzyć, aby w 2024 roku nadal działy się takie rzeczy, tak perfidne uderzenie w wartości demokratyczne. Jednak klasom panującym nie przeszkadza zasłanianie się hasłami o demokracji nawet przy dokonywaniu puczów, tłumieniu protestów, czy aresztowaniu osób, które śmiały się krytykować panujący rząd czy system. Ostatnie wydarzenia na uczelni są jedynie tego przypomnieniem. Demokracja w kapitalizmie jest demokracją tylko dla najbogatszych, a sama instytucja rektora na uniwersytetach ma funkcję nie inną, niż bycie menedżerem klasy panującej w firmie nazywanej uczelnią.
Studenci są słusznie oburzeni i sfrustrowani tą sytuacją. Nikt jednak nie oferuje drogi wyjścia. Uczelniana komisja związkowa zupełnie powiązała swoją perspektywę z wyborami nowego rektora i nadal wskazuje na odwołania do sądów i batalię prawną z biurokracją jako drogę walki. Ale biurokracji nie będzie się dało pokonać na jej własnym polu gry. Naszym zdaniem, ta perspektywa zawiodła — wobec tego potrzebujemy nowej strategii, która wykorzysta ogromne pokłady niezadowolenia tkwiące wśród studentów i pracowników uczelni, i nie będzie bała się wyjść poza wąskie ograniczenia uczelnianej „demokracji”. Potrzebujemy masowej kampanii studentów, wykładowców, innych pracowników uczelni i sympatyków z całego ruchu studenckiego i pracowniczego — przeciwko masowym zwolnieniom, przeciwko ograniczeniom demokracji, przeciwko atakom na warunki studentów — wypychaniu z akademików do mieszkalnych klitek za połowę wypłaty, wyzysku w bezpłatnych praktykach, braku dostępu do godnej jakości stołówek. Wszyscy pracujący i uczący się na polskich uniwersytetach zmagają się z tymi problemami, a ich źródło jest wspólne — przemiana uniwersytetów w odgórnie zarządzane w interesie bogaczy firmy, mające na celu fabryczną produkcję nowych pracowników, gotowych do wyzysku na „wolnym” rynku. Uniwersytety powinny być miejscem kulturowego, intelektualnego i społecznego rozwoju dla młodzieży — a nie kolejnym miejscem na zarobek dla garstki bogaczy. Aby studenci mogli się rozwijać — potrzebują najpierw zjeść, wyspać się i po prostu uczyć — na to wszystko potrzeba czasu, który przez warunki uniwersyteckie zabiera praca. Aby nauczyciele mogli sprawnie uczyć — potrzebują stabilnej pracy i godnych wynagrodzeń, aby sami mogli rozwijać swoją wiedzę i metody. Aby cała uczelnia mogła sprawnie funkcjonować, należy wyrwać jej zarządzanie z ręki oderwanych od rzeczywistości biurokratów, zarabiających krocie.
III RP ma wypisany w konstytucji równy i powszechny dostęp do edukacji, ale realne, ekonomiczne warunki kapitalizmu — systemu który ta rzeczpospolita przywróciła — odbierają to prawo dla znacznej większości społeczeństwa. Ruch robotniczy i studencki na swoich sztandarach musi wypisać rzeczywiste równe i powszechne prawo do edukacji — zniesienie wszystkich opłat na uniwersytetach, zapewnienie realnego dostępu do akademików, stworzenie zaplecza w postaci tanich uczelnianych stołówek i pralni, zniesienie bezpłatnej pracy studentów w postaci praktyk, zapewnienie studentom wsparcia finansowego, które pozwoli studiować na pełen etat, i oddanie kontroli nad edukacją w ręce tych, dla których jest codziennością — pracowników uniwersytetów i studentów. Potrzebujemy silnych organizacji studenckich i robotniczych na uniwersytetach, które będą współpracować, by wspólnie zarządzać oświatą. Taki jest program komunistów dla edukacji.
W kwestii samego UKEN-u natomiast, rozwiązaniem jest mobilizacja w odpowiedzi na skandaliczne zachowania władz uczelni. Potrzebne są otwarte spotkania ze studentami i pracownikami uczelni, w ramach których zmobilizowana do udziału zostanie jak największa ich ilość i wykuty zostanie wspólny program żądań. Tę mobilizację trzeba będzie rozszerzyć jeszcze dalej — potrzebne będą spotkania i rozmowy we wszystkich klasach i salach, z każdym studentem i pracownikiem. Potrzebne będą masowe spotkania, na których demokratycznie wybrane zostanie kierownictwo ruchu, na zasadach odwoływalności. Potrzebujemy konkretnego planu eskalacji walki, zaczynając od spotkań, idąc przez demonstracje i zbieranie podpisów wsparcia, a jeżeli to nie wystarczy — potrzebne będzie masowe zatrzymanie uniwersytetu — wstrzymanie wszystkich opłat ze strony studentów, wszystkich zajęć, i wreszcie okupacja przestrzeni samego uniwersytetu. Jeżeli tylko tak będziemy w stanie wywalczyć nasze podstawowe prawa — cała wina będzie po stronie uczelnianej biurokracji, która nam ich odmawia.
Żądania minimum, które naszym zdaniem muszą znaleźć się w programie takiej kampanii to przyspieszone wybory na demokratycznych zasadach — równe prawo do kandydowania i kampanii wyborczych — oraz zatrzymanie masowych zwolnień. Jesteśmy pewni, że do tego dojdzie masa innych żądań i postulatów ze strony studentów i pracowników, ale do tego potrzebny będzie ich aktywny udział.
Wzywamy do wspólnej akcji wszystkich studentów i pracowników uniwersytetu, wszystkie organizacje studenckie i robotnicze działające na uniwersytecie — tylko zjednoczeni jesteśmy w stanie walczyć o nasze prawa!
Pracownicy i studenci — zjednoczeni do zwycięstwa!
Wykopać kapitalizm z edukacji!
Autor: Filip Baranowski, Malwina Liechtenstein, Natalia Mieńczyńska