Epidemia koronawirusa w Polsce pokryła się z okresem wyborów prezydenckich. Pomimo tych dramatycznych okoliczności konserwatywny rząd Prawa i Sprawiedliwości chce za wszelką cenę doprowadzić do wyborów. Nie biorąc pod uwagę wydawałoby się najbardziej oczywistego rozwiązania, czyli wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, postanawia zmienić sposób głosowania na korespondencyjny. Rozwiązanie to budzi spore wątpliwości ze strony instytucji państwa burżuazyjnego takich jak Trybunał Konstytucyjny oraz pozostałych ugrupowań parlamentarnych. Bezkompromisowe dążenie do wyborów zbudziło sprzeciw nawet w Porozumieniu Jarosława Gowina – liberalnej frakcji Zjednoczonej Prawicy, którego lider zrzekł się ostatnio stanowiska wicepremiera. Ta niepewność może ostatecznie doprowadzić do nieuchwalenia odpowiednich zmian w kodeksie wyborczym co będzie oznaczało, że wybory nie będą mogły się odbyć. Może ona również postawić znak zapytania nad obecnym rządem i doprowadzić do kryzysu politycznego, który w czasie epidemii i nabierającego na sile kryzysu ekonomicznego może stać się szczególnie niebezpieczny.

Jak jednak prezentuje się teraz polityczny układ sił w Polsce? Pomimo machinacji oraz stawiania na szali zdrowia i życia obywateli w dobie pandemii, rząd Zjednoczonej Prawicy oraz prezydent Andrzej Duda zdają się nabierać sił, co odzwierciedliło się w sondażach. Kandydatka liberalnego skrzydła burżuazji Małgorzata Kidawa-Błońska okazała się kompletnym niewypałem, ostatecznie zdecydowała się ona na bojkot wyborów w obliczu poczynań prawicowego rządu. Obecnie jej poparcie wynosi 2-3%. Warto zaznaczyć, że nie został opublikowany ani jeden sondaż, w którym kandydatka Koalicji Obywatelskiej mogłaby stanowić realne zagrożenie dla obecnego prezydenta. Daje to kolejny przykład nieudolności polskich liberałów. Zwracającym na siebie uwagę na tle pozostałych kandydatów, wywodzących się z umiarkowanego centrum lub skrajnej prawicy, jest na pewno reprezentujący Lewicę Robert Biedroń. Lansujący się na najbardziej progresywnego pretendenta do fotelu prezydenckiego niestety również nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Niezbyt treściwy ekonomicznie program i miałki wizerunek sprawiły, że klasa pracująca nie jest zbytnio zainteresowana jego kandydaturą. Postulaty budowy mieszkań czy zwiększenia emerytur są z pewnością pozytywne, ale zostały słusznie odebrane jako próba przypodobania się elektoratowi niż chęć radykalnej przebudowy systemu. Biedroń, jeżeli wybory się odbędą, zdobędzie prawdopodobnie wynik poniżej 10%, głównie głosami postępowego drobnomieszczaństwa.

Co jako marksiści powinniśmy wywnioskować z przedstawionych wydarzeń? Obecnie klasa rządząca daje popis swojej niekompetencji w zarządzaniu w trakcie kryzysu koronawirusa. Partie burżuazyjne wolą bawić się w zawiłe gierki polityczne i prawne przepychanki, oraz “trzaskać szablami” w polskim sejmie, zamiast podjąć radykalne kroki w celu poprawy sytuacji służby zdrowia i złagodzenia skutków kryzysu ekonomicznego. Tylko lewica mająca program i kadry oparte o klasę pracujującą może stanowić sensowną alternatywę dla reakcyjnego rządu Zjednoczonej Prawicy.

Borys Wasilewski