pl imp fb

Poniższy tekst ukazał się w listopadzie 2024 roku na łamach naszej gazety, noszącej jeszcze wtedy tytuł “Czerwony Głos”. Temat imperializmu i polskich aspiracji imperialistycznych jest szczególnie istotny w obecnych realiach politycznych, kiedy to obecny rząd KO coraz mocniej stara się zostać czołowym graczem na arenie europejskiego imperializmu. 

Obecny rząd podnosi znacząco wydatki na zbrojenia a z drugiej strony zarzeka się że dofinansowywanie służby zdrowia jest poza jego możliwościami. Dawanie preferencyjnych warunków dla całego biznesu zbrojeniowego i tym, którzy są chętni w niego inwestować, są najlepszym wyrazem stanowiska które ma obecny rząd wobec przyszłości Polski. Kraj nad Wisłą ma być zbrojnym ramieniem Unii Europejskiej w nadchodzących konfliktach. Wbrew temu co twierdzi Unia, nie są one zapobieganie a jedynie podsycane tak, by były korzyścią dla europejskiego biznesu. Widzimy jak retoryka rządu staje się coraz bardziej brunatna, wobec kryzysu uchodźczego który cały czas się nasila. Kiedyś ci sami politycy krytykowali rząd PISu za łamanie praw człowieka do azylu i barbarzyńskie warunki uchodźców na granicy, a obecnie sami dokonują coraz to okrutniejszych decyzji. Przyczyniają się do cierpienia zawieszając prawo do azylu, przyzwalające na rosnącą przemoc z strony straży granicznej i wojska na granicy, czy choćby skazując aktywistów którzy pomagali osobom uwięzionym w przygranicznych lasach. 

Warto zaznaczyć że tak zwana polska lewica w postaci Zandberga czy Biejat, również jest na tej samej drodze co KO oraz PIS. Nigdzie nie widzimy antymilitaryzmu ani krytyki rosnących zbrojeń, a wręcz przeciwnie! Sami postulują o „silniejszą” Polskę, a swoje przyjazne stanowisko w sprawie uchodźców, które jeszcze mieli za czasów rządu PiSu, sprzedali tylko po to by, zdobyć trochę wyższe słupki poparcia wyborczego.

My jako komuniści dobrze wiemy że wzrost zbrojeń i tendencji imperialistycznych nie będzie wyłącznie cierpieniem osób przeciwko którym są one wymierzone, ale będzie to też cierpienie robotników w Polsce, gdzie opieka społeczna, służba zdrowia czy szkolnictwo będzie coraz bardziej spychane w cień wobec wydatków na wojsko. Dlatego też 1 maja 2025 roku, zorganizowaliśmy szkołę antyimperializmu gdzie wspólnie uczyliśmy się o tym czym jest imperializm oraz jak go zwalczać. Był to mały lecz istotny krok na przód w organizowaniu rewolucyjnego ruchu który może prawdziwie i ostatecznie rozprawić się z zarazą jaką jest imperializm. 

Imperializm – po restauracji kapitalizmu na przełomie lat 80. i 90. termin ten znalazł się na cenzurowanym. Podobnie jak „klasa robotnicza”, „walka klas” i wiele innych określeń używanych przez marksizm do opisu rzeczywistości, był spychany poza margines tzw. debaty publicznej. Odrodzona klasa kapitalistów i wykonawcy jej politycznej woli uparcie betonowali świadomość społeczeństwa przy użyciu wszelkich dostępnych środków – edukacji, mediów itd. Wszystko byle tylko „zbrodnicza ideologia” nie zakłóciła wyciskania życia z robotników. Wiatru w żagle takim działaniom dodawała atmosfera kompletnego zwycięstwa kapitału, jaka nastała po upadku stalinowskiej biurokracji w bloku wschodnim – atmosfera „końca historii”, który miał polegać na nieustannym bogaceniu się „liberalnych demokracji”. Skończyć miały się kryzysy kapitalizmu, skończyć miały się też wszelkie wojny. Rzeczywistość ma jednak to do siebie, że bardzo szybko weryfikuje złudzenia. Euforia kapitalistów prędko uleciała. Przyszły nowe kryzysy, od 2008 roku permanentne i regularne. Za kryzysami przyszły nowe napięcia międzynarodowe. Brutalne wojny toczone dziś przez największe mocarstwa po całej kuli ziemskiej są niezbitym dowodem – imperializm to nie puste hasło, którego można w każdej chwili przestać używać, to nasza rzeczywistość.

Czym jest imperializm?

Dziś zdarza się, że o imperializmie usłyszymy nawet w głównonurtowych mediach. Najczęściej rzecz jasna w odniesieniu do działań Rosji na Ukrainie. Oczywiście poza największymi tubami propagandowymi kapitału – w „lewicowych” kręgach nie trudno trafić na krytykę imperializmu amerykańskiego i izraelskiego, szczególnie w kontekście trwającej rzezi Gazy i nakręcanej przez Izrael spirali wojny na Bliskim Wschodzie. Niestety, smutnym faktem jest, że z reguły w obydwu przypadkach próżno szukać zrozumienia samej istoty imperializmu. Najczęściej sprowadza się go do pewnego rodzaju polityki – wojny, podboju, ucisku, eksploatacji – przeciwko słabszym narodom, przez to czy inne silniejsze państwo. To wszystko owszem przejawy imperializmu. Jednak żeby podjąć przeciwko niemu skuteczną walkę, musimy zrozumieć sam sens tego zjawiska.

Zjawisko dążenia do dominacji przez najsilniejsze państwa występowało generalnie w każdej epoce historycznej. Zobaczymy je choćby kiedy spojrzymy na historię starożytnego Rzymu. Ona również będzie wypełniona podbojem, grabieżą i zniewoleniem kolejnych ziem i ludów przez Rzymian. Jednak skupienie się na samych tych konkretnych wydarzeniach – kolejnych wojnach i okrucieństwach popełnianych przy ich okazji – nie powie nam wiele o ich przyczynach. Skażemy się w ten sposób na ślizganie po powierzchni historii, nie dostrzegając całej ukrytej pod nią treści. Na ostatecznym etapie analizy cały sposób funkcjonowania społeczeństwa i wyrosłego na jego bazie państwa jest determinowany przez zasady panującego w nim systemu społeczno-ekonomicznego. Rzymskie społeczeństwo opierało się na pracy niewolników – ich masowa eksploatacji była podstawą działania gospodarki i głównym źródłem zysku. Rzymski imperializm i prowadzone przez niego wojny – niezależnie od ich deklarowanych celów – sprowadzały się do zapewnienia dopływu nowych mas niewolników dla systemu. To było napędem Rzymu w czasach jego największego wzrostu i rozkwitu, to też stanowiło podstawową przyczynę jego powolnego upadku. Na współczesny imperializm powinniśmy spojrzeć podobnie.

Współczesny imperializm wyrósł w toku rozwoju obecnie panującego systemu społeczno-ekonomicznego – kapitalizmu. Działa ściśle według jego zasad i jest mu nieodłączny. Imperializm jest najwyższym stadium kapitalizmu. Tylko co to właściwie znaczy? Kapitalizm początkowo, gdy wykształcił się jako dominujący system, co do zasady opierał się na tzw. wolnej konkurencji (do której dziś tak uroczo wzdychają jego wielbiciele). Konkurencja ma jednak to do siebie, że któryś kapitalista w końcu wychodzi z niej zwycięsko. Konkurencja prowadzi do nieustannej koncentracji coraz większego bogactwa w rękach coraz mniejszej grupy kapitalistów. Rozwój kapitalizmu sam z siebie nieuchronnie doprowadził więc do wyrodzenia się kapitalistycznych przedsiębiorstw, które zdominowały swoje branże i całe gałęzie gospodarki – monopoli. Monopole uczyniły wolną konkurencję na swoim rynku czystą fikcją dla naiwnych, w końcu stały się także zbyt duże dla granic państw i rodzimych rynków, w ramach których się narodziły. Zgromadzonego przez nie bogactwa było zbyt dużo i zaczęło się ono przelewać. Aby zapewnić dalsze zyski, zgromadzony kapitał musiał zostać gdzieś ulokowany. Tak ogromne bogactwo wymagało także odpowiedniego zarządzania. Mózgami kapitalizmu stały się i pozostają do dzisiaj banki. Wśród których również powstały dominujące monopole. Połączenie przemysłowego i bankowego kapitału doprowadziło do powstania kapitału finansowego, który w postaci akcji, obligacji, pożyczek itp. itd., zaczął oplatać cały świat. Monopole zdobywały kolejne rynki, dzieliły je między siebie, łączyły się i tworzyły to, co dziś potocznie nazywamy międzynarodowymi korporacjami. Jednocześnie nadal brutalnie rywalizowały ze sobą na kapitalistycznych zasadach.

Odbiciem powstania monopoli i ich walki o dominację nad światem w sferze polityki było powstanie kapitalistycznych mocarstw, które zaczęły dzielić między siebie świat. Na kapitalistyczne potęgi wyrosły rzecz jasna te państwa, gdzie kapitalizm rozwinął się najwcześniej i najszybciej wykształcił monopole – najpierw Brytania, za nią Francja, a potem Niemcy i USA. Kapitalistyczne mocarstwa podzieliły między siebie świat. Często całkiem dosłownie, czego dowodem są widoczne do dzisiaj wyrysowane od linijki granice w Afryce. Rywalizacja mocarstw o nowe kolonie była motywowana interesami ich klas kapitalistycznych: potrzebą opanowania źródeł surowców, zdobycia taniej siły roboczej, nowych rynków i miejsc do inwestycji kapitału. Te motywacje stały za całym, niewiarygodnym horrorem kolonializmu. Kiedy dokonał się pierwszy podział świata, pewne stało się, że dojdzie do kolejnych. Gospodarki państw nie rozwijają się w równym tempie. Rozwój kapitalizmu brytyjskiego zwolnił, a przyspieszył rozwój niemieckiego. Tymczasem granice rozwoju zabezpieczone były już siłą militarną całych sojuszy mocarstw. Dla kapitalistów logicznym rozwiązaniem tego stanu rzeczy był wojna w imię nowego podziału świata. Katastrofa kolejnych wojen światowych i zepchnięcie całej cywilizacji w odmęty barbarzyństwa było owocem takich kalkulacji. Wojna jest naturalnym elementem kapitalizmu w jego imperialistycznej fazie.

W taki sposób imperializm opisał w 1916 roku Lenin. Mimo wszystkich przemian, jakie zaszły od tamtej pory  i pojawienia się nowych aspektów, które należy wziąć pod uwagę przy analizie współczesnego kapitalizmu, to ta logika pozostaje niezmiennie w mocy. Również dziś żyjemy w epoce imperializmu. Przejawy tego widzimy obecnie na Ukrainie, na Bliskim Wschodzie i w kolejnych miejscach na świecie. Coraz wyraźniej doświadczamy go również

w naszym najbliższym otoczeniu.

Imperializm a Polska

Czy imperializm to system, w ramach którego działają wyłącznie największe mocarstwa kapitalistyczne? Absolutnie nie. Imperializm to stadium kapitalizmu, który jest globalnym systemem i wedle jego logiki naturalnie muszą działać wszystkie kapitalistyczne państwa. Dlatego – choć może się to na pierwszy rzut oka wydać paradoksalne – nawet państwa, które podporządkowane są większym mocarstwom, mogą realizować i realizują imperialistyczne interesy swoich kapitalistów. Nie oznacza to, że należy odrzucać znaczenie kwestii narodowej. Komuniści zawsze popierali i popierają walkę wyzwoleńczą uciśnionych narodów przeciwko niewolącym je imperializmom. Jednocześnie ta walka musi być podporządkowana celowi wyzwolenia od kapitalizmu całej światowej klasy robotniczej wszystkich narodów. Inaczej zamienia się w ponurą karykaturę. Jeżeli walka narodowowyzwoleńcza prowadzi do powstania kapitalistycznego państwa, to dominująca w nim klasa kapitalistyczna natychmiast zaczyna uciskać podporządkowaną sobie pracującą większość narodu. Jednocześnie natychmiast zaczyna prowadzić swoją imperialistyczną politykę względem mniejszości narodowych i sąsiadów. Ten ponury fakt ilustrują nam choćby losy wyzwolonych afrykańskich kolonii – gdzie nowo powstałe (najczęściej na bazie ruchów narodowowyzwoleńczych) elity szybko dogadały się z niedawnymi kolonizatorami i pogrążyły masy „swojego” narodu w dekadach wyzysku, nędzy i wojen, kierując się wyłącznie swoim kapitalistycznym interesem. Przykładem tego procesu jest również powstałe po I wojnie światowej państwo polskie.

Powstanie Polski w 1918 roku poprzedziło ponad stulecie walki z uciskiem narodowym, przeciwko mocarstwom, które podzieliły między siebie polskie ziemie. Kwestia narodowa (z różną intensywnością w zależności od zaboru) stanowiła długo podstawowy punkt odniesienia dla wszelkich polskich ruchów politycznych. Walki, które wokół niej wybuchały – narodowe powstania – niosły za sobą postępowy i rewolucyjny potencjał. Jednocześnie jednak, na podzielonych polskich ziemiach trwała walka klas. Dokonywały się kapitalistyczne przemiany. Choć utworzenie państwa polskiego było celem, z którym mogły identyfikować się w zasadzie wszystkie klasy polskich ziem, to za tym celem stały różne i sprzeczne interesy klasowe. Kapitaliści potrzebują państwa narodowego, żeby swobodnie wyzyskiwać „swoich” robotników. Robotnicy i chłopi chcieli państwa jako zabezpieczenia ich dotychczas uciskanej, językowej i kulturowej wolności. Siły, które stanęły na czele II Rzeczypospolitej w 1918 roku, otwarcie realizowały ten pierwszy interes. Zarówno „socjaliści” Piłsudskiego, jak i nacjonaliści Dmowskiego (obydwa obozy wcześniej doskonale dogadywały się z tymi, czy innymi mocarstwami zaborczymi), mimo deklarowanych przeciwieństw, połączyły się we wspólnym celu stłumienia ruchu rewolucyjnego rosnącego na polskich ziemiach. Ręka w rękę brutalnie stłumiły rozwijający się ruch polskich rad robotniczych. Po spacyfikowaniu polskich mas polska klasa rządząca natychmiast ruszyła do realizacji swoich imperialistycznych interesów. Od samego powstania państwo polskie znajdowało się w stanie wojny z niemal wszystkimi sąsiadami. Realizując interesy polskiej burżuazji, Piłsudski dokonał imperialistycznej interwencji przeciwko Rewolucji Październikowej, najeżdżając Ukrainę Radziecką. II Rzeczpospolita nie była państwem nikogo innego jak tylko polskich klas rządzących. Ogromnemu wyzyskowi robotników i nędzy chłopstwa towarzyszył narodowy ucisk względem zamieszkujących kraj mniejszości – Ukraińców, Białorusinów i Żydów. Polska burżuazja (mimo nędzy i zacofania, w którym trzymała kraj), wciąż śniła swoje absurdalne sny o potędze. Marzyła o złapaniu w swój imperialny uścisk czegoś więcej, niż tylko zamieszkujące kraj mniejszości. Rozbudowywała armię i z ochotą machała na wszystkie strony szabelką, chcąc być traktowana jak równy uczestnik imperialistycznej rywalizacji największych mocarstw. Te urojenia miały katastrofalne konsekwencje w postaci przegranej w kilka tygodni wojny i podziału Polski między III Rzeszę i stalinowski ZSRR.

Po drugiej wojnie światowej w Polsce dokonała się rewolucja społeczna, która zniosła wielką własność ziemską i kapitalizm. Nie dokonała się ona jednak rękami mas. Została przeprowadzona odgórnie przez stalinowską biurokrację rządzącą w Moskwie, za pośrednictwem jej polskich protegowanych i siłą potężnego aparatu wojskowo-policyjnego ZSRR, przy towarzyszących jej represjach i wynaturzeniach. Polska Ludowa została stworzona na obraz i podobieństwo poddanego stalinowskiej degeneracji Związku Radzieckiego. Choć gospodarka była uspołeczniona i planowana, to władza polityczna nigdy nie była w rękach robotników, ale kasty partyjnych biurokratów, przeciwko której polska klasa robotnicza regularnie występowała, walcząc o prawdziwy socjalizm. Działania ZSRR po II wojnie światowej nie miały jednak imperialistycznego charakteru. Choć początkowo dokonywała się grabież zajętych przez Armię Czerwoną obszarów, to w kolejnych dekadach radziecka gospodarka w rzeczywistości wspierała różnymi sposobami gospodarki państw w swojej strefie wpływów. Dominacja ta nie miała więc elementu ekonomicznego wyzysku. Dlatego nie można jej uznać za imperialistyczną. Nie oznacza to, że nie miała ona represyjnego charakteru. Rządzący w Moskwie biurokraci przede wszystkim kierowali się lękiem przed utratą władzy i przywilejów. Nie dopuszczali do istnienia żadnych ruchów, które mogłyby zagrozić ich pozycji. Dlatego tłumili z zaciekłością wszelkie wystąpienia robotnicze, a nawet ograniczone reformy, które potencjalnie mogłyby doprowadzić do wybuchu politycznej rewolucji, oddającej władzę robotnikom. Kiedy protegowani Moskwy zawodzili, do działania wkraczała radziecka potęga militarna. Takie były powody krwawego stłumienia robotniczej rewolucji węgierskiej w 1956 roku. W 1968 roku w interwencje o zbliżonym charakterze w Czechosłowacji zaangażowane były również siły innych państwa bloku wschodniego, w tym PRL.

Po restauracji kapitalizmu Polska wróciła na typową ścieżkę imperializmu. Początkowe działania nowej, polskiej klasy kapitalistycznej – powstałej przede wszystkim na bazie dawnych partyjnych biurokratów – były skromne i nieśmiałe. Szybko i naturalnie weszła ona pod kuratelę Stanów Zjednoczonych, pod którą pozostaje do dziś. Pierwszymi aspiracjami polskich kapitalistów na arenie międzynarodowej było stanie się równoprawnym członkiem rodziny zachodnich imperialistów. Wyrazem tego było dołączenie do NATO w 1999 roku i udział we wszystkich możliwych krwawych eskapadach urządzanych przez zachodni imperializm na całym świecie. Wszystko z bardzo prostą myślą – że wiernemu służącemu spadnie ze stołu trochę okruchów. Najlepszym przykładem jest wzięcie przez Polskę udziału w amerykańskiej napaści na Irak w 2003 roku. Nawet mimo sceptycyzmu ze strony większości państw Europy – poza Wielką Brytanią – wobec amerykańskiej agresji (uzasadnianej opartymi na sfałszowanych dowodach oskarżeniami wobec irackiego reżimu o posiadanie broni masowego rażenia), Polska wysłała swoich żołnierzy do wsparcia inwazji i późniejszej okupacji. Obecność polskich żołnierzy w Iraku trwała latami, aż do 2011 roku. Ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski absolutnie otwarcie uzasadniał przyłączenie się do tej krwawej eskapady możliwością zdobycia uznania Wielkiego Brata zza oceanu (upragnione zniesienie wiz), potencjalnymi inwestycjami amerykańskiego przemysłu militarnego w Polsce i udziałem w przyszłej odbudowie Iraku (miejsce pod inwestycję polskiego kapitału). Politykę tą popierały wszystkie główne siły polskiego parlamentaryzmu, kolejne rządy i prezydenci. Doskonale rozumieli, że wyraża ich wspólny interes – interes polskiego kapitalizmu.

Dla polskiego karłowatego imperializmu odpowiednią ceną za te mgliste korzyści była śmierć tysięcy niewinnych, ciągnące się latami zbrodnie na Irakijczykach, dewastacja całego kraju i sprowadzenie na niego trwającej do dzisiaj destabilizacji. Podobnej logiki możemy dopatrywać się w zaangażowaniu Polski w inwazję na Afganistan i całym szeregu „misji pokojowych”. Z czasem, w miarę jak polski kapitalizm rozwijał się i krzepł, jego imperialistyczne ambicje oczywiście wzrosły. Dziś, w czasach rosnących międzynarodowych napięć, widzimy, jak jego macki coraz mocniej zaciskają się na naszej

rzeczywistości.

Imperializm współczesnej Polski

Współczesna Polska, jako w pełni rozwinięty kraj kapitalistyczny, śmiało podąża ścieżką imperializmu. Pomimo swojej zależności od imperializmu zachodniego, zwłaszcza amerykańskiego, obecnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby polscy kapitaliści realizowali własne regionalne ambicje. Od 2014 roku – po przejęciu władzy w Kijowie przez burżuazję prozachodnią – Polska coraz śmielej kieruje swój wzrok na wschód, co zaczęło się już lata wcześniej.

Po obaleniu lawirującego pomiędzy Rosją a Zachodem rządu Juszczenki, Polska jako jedna z pierwszych uznała nowe władze. Nie szczędzono przy tym górnolotnych frazesów o wolności i demokracji. Polscy kapitaliści zdali sobie wówczas sprawę, że oto udało się osłabić odwiecznego wroga – Rosję, a jednocześnie otworzyło się wiele nowych możliwości dla realizacji własnych interesów. Polskie firmy zaczęły od tamtego momentu stopniowo wchodzić na rynek ukraiński. Po wybuchu otwartej wojny w 2022 roku główne siły polskiej polityki jak jeden mąż stanęły po stronie Ukrainy.

Z jednej strony widzieliśmy wielką mobilizację na rzecz wszelkiego rodzaju pomocy Ukrainie, z drugiej podsycanie nastrojów antyrosyjskich, które osiągnęły absurdalny poziom paniki moralnej wokół wszystkiego, co rosyjskie, choćby literatury. Utrzymanie tej atmosfery ma konkretne zadanie. Pod pretekstem walki ze złym reżimem Putina stale realizowana jest polityka NATO, mająca na celu osłabienie Rosji rękoma ukraińskich żołnierzy. Właśnie przy tej okazji polscy kapitaliści sami realizują swoje regionalne ambicje imperialistyczne.

Po wybuchu wojny kapitaliści rozpoczęli proces intensyfikacji polskich inwestycji na Ukrainie. W latach 2021–2023 polski eksport na ukraiński rynek wzrósł o ponad 80 proc. Ukraina zajmuje obecnie szóste miejsce wśród odbiorców produkcji z Polski. Produkty wysyłane na Ukrainę to głównie broń, amunicja i paliwa. Jednak również inne branże odczuwają wzrost, choćby odzieżowa, obuwnicza oraz meblarska. Jeżeli chodzi o miejsce Polski wśród inwestorów na Ukrainie, to zajmuje ona 10 pozycję. Polska burżuazja inwestuje kapitał przede wszystkim w przemysł przetwórczy, finansowy i handlowy o łącznej wartości 780 mln dolarów. Aktualnie na Ukrainie działa około 600 firm z polskim kapitałem. Głównymi inwestorami pozostają firmy, które działały na terenie Ukrainy jeszcze przed rosyjską inwazją. Jest to jaskrawy przejaw eksportu kapitału opisanego przez Lenina.

Ambicje imperialistyczne polskich kapitalistów wyrażają się również we wzroście tendencji militarystycznych. Grunt pod nieograniczone zbrojenia został najpierw odpowiednio przygotowany. Od wybuchu wojny polscy politycy (niezależnie czy konserwatywni, czy liberalni) dokonywali wszelkich starań w celu podsycenia strachu przed rosyjską agresją. Przy okazji stało się to grą polityczną, w której przeciwne sobie obozy oskarżały się wzajemnie o współpracę z Rosją. Wszędzie można było trafić na rosyjskiego agenta. W tej atmosferze również socjaldemokratyczni reformiści ścigali się ze wszystkimi w antyrosyjskości i militaryzmie. Przykładem są choćby głosowania w sprawie przyjęcia do NATO Szwecji i Finlandii. Polscy politycy na każdym kroku dumnie deklarują swoją szczerą nienawiść do „wroga ze wschodu”.

Rezultatem tego jest szeroko zakrojona militaryzacja. W planie budżetowym na rok 2025 przewidywane jest 4,7 proc. PKB na zbrojenia, co oznacza wydatki na poziomie ponad 180 mld zł. Jest to rekordowy poziom, zrównujący tę gałąź z kluczowymi dla funkcjonowania państwa sektorami. Burżuazyjni eksperci zdają sobie sprawę z zagrożenia, jakim mogą być tak znaczące wydatki. Mogą one doprowadzić do poważnego deficytu budżetowego, co w dłuższej perspektywie spowoduje głębokie problemy z zadłużeniem publicznym i ograniczenie możliwości finansowania innych sektorów gospodarki. W obliczu rosnącego kryzysu możemy spodziewać się wzrostu kosztów życia. Jednak finansowanie polskiego oręża naturalnie nie będzie zagrożone.

Oczywiście najbardziej skorzystają na tym kapitaliści z branży zbrojeniowej. Jednak armia to nie tylko sprzęt. MON zakłada, że polskie wojsko ma ostatecznie liczyć 400 tysięcy żołnierzy, wliczając w to zawodowych, obronę terytorialną i aktywną rezerwę. Obecnie liczy już ok. 200 tysięcy. Przestarzały sprzęt i braki kadrowe będą generowały tylko dodatkowe koszty. Potrzebna będzie szeroka kampania rekrutacyjna albo przymusowe szkolenia, aby zasilić zbrojne ramię polskiego kapitału.

„Bagnet to broń z robotnikiem na obu końcach”

„Polska się zbroi” słyszymy wciąż to dumnie powtarzane hasło z ust ekspertów. Stają oni na głowie, aby wytłumaczyć nam, zwykłym zjadaczom chleba, dlaczego potrzebujemy nowych systemów wyrzutni rakiet Patriot albo czołgów Abrams. Jak wyglądają te tłumaczenia w konfrontacji z codzienną rzeczywistością? Wojny między narodami nie są absolutnie w interesie większości społeczeństwa. Mogą przynieść tylko śmierć, cierpienie i spustoszenie. Co do tego zgodzi się raczej każdy z nas. A jednak imperialistyczne wojny toczą się, z przyczyn, o których mówiliśmy wyżej. Imperialistyczne wojny potrafią być bez wątpienia niezwykle zyskowne dla kapitalistów. Właściwie stanowią prawdziwą żyłę złotą, a każdy potentat przemysłu zbrojeniowego przyznałby nam w tym punkcie rację. Jak każdy zysk w kapitalizmie, zysk z militaryzacji i prowadzenia wojen jest osiągany kosztem klasy pracującej. To my – robotnicy – finansujemy narzędzia, które są potem wkładane w rękę robotników, żeby zabijać robotników.

Wmawia się nam, że mamy być wdzięczni za te cudowne narzędzia wzajemnego mordu. Tymczasem nie potrzeba tak naprawdę głębokiej analizy, żeby dostrzec, że to nie czołgi i pociski są „środkami obrony”, których potrzebujemy. Wystarczy, że spojrzymy na realia naszej codzienności. Obroną przed nieustannie wiszącymi nad nami zagrożeniami byłoby dofinansowanie służby zdrowia czy rozprawienie się z patologiami na rynku mieszkaniowym. Tego jednak nie możemy oczekiwać od naszych wspaniałych rządzących. Przecież w podnoszeniu poziomu życia pracujących nie mają żadnego interesu, w przeciwieństwie do bicia w wojenny bębenek i kupowania nowych śmiercionośnych zabawek. Zamiast komunikacji miejskiej – wozy opancerzone, zamiast mieszkań dla robotników – koszary, zamiast prawa do aborcji – kamasze. Oto program polityczny polskich liberałów, realizujących te same imperialistyczne interesy polskiego kapitalizmu, które wcześniej realizowali ich rzekomo śmiertelni wrogowie z PiS-u. Każdy czołg, samolot czy bateria rakietowa to bogactwo wyrwane z rąk klasy robotniczej i rzucone w ogień. Podniesienie wydatków na zbrojenia do prawie 5 proc. PKB to jawny gwałt i kradzież dokonane przez kapitalistów na robotnikach. Podsycanie wojennej paniki jest jednym z narzędzi do łagodzenia społecznej niechęci wobec zbrojeń i teraz będzie się wyłącznie pogłębiać.

Należy teraz zadać sobie pytanie – co robić? Jak robotnicy żyjący w epoce imperializmu mogą polepszyć swój byt i wyzwolić się od ucisku? Klasa robotnicza kraju imperialistycznego, nie tylko nie zapewni sobie dobrobytu, korzystając z ucisku innych narodów, ale wręcz nie jest w stanie sama się wyzwolić, jeśli nie powstanie przeciwko imperializmowi swojej klasy kapitalistycznej. Co przez to rozumiemy? Oczywiście nie można ignorować faktu, że wojny są realnym zagrożeniem. Jednak powodem wojen są kapitalistyczne interesy klas rządzących danego narodu, które wchodzą ze sobą w sprzeczność. Nie da się uciec od tej rzeczywistości. To nie wrogość między całymi narodami są powodem wybuchających rzezi, ale konkretne interesy konkretnych warstw społecznych tych narodów. W sytuacji zagrożenia wojną całe społeczeństwo ma tendencję do gromadzenia się wokół swoich rządzących, co ci sprawnie wykorzystują. Jest to jednak śmiertelna pułapka, o czym przekonała się ostatnio ukraińska klasa pracująca. Każdego dnia spotykamy także różnej maści socjalpatriotów i oświeconych krzykaczy, wzywających do pomiaru imperializmów i wybrania tego mniej krwiożerczego. Tak jak robotnik, jeśli ma się naprawdę wyzwolić, nie może po prostu poszukać nowego dobrego kapitalisty, ale musi kompletnie znieść kapitalistyczne relacje społeczne, tak klasa robotnicza musi zniszczyć imperializm jako taki.

To nie popieranie swoich rządzących w ich wojnie jest w stanie ją zakończyć, ale coś wręcz przeciwnego. W rzeczywistości skutecznie walczyć z wojną i imperializmem możemy, tylko walcząc przeciwko swojej klasie rządzącej i jej państwu. Wydaje się to kompletnie sprzeczne z czymkolwiek, czego nas uczono i co jest domyślne dla naszego świata. Tak, w istocie tak jest! Jest to program działania kompletnie sprzeczny z kapitalistyczną logiką, kompletnie sprzeczny z moralnością podżegaczy wojennych i ludobójców stojących na czele kapitalistycznych państw. Podstawowym kłamstwem uzasadniającym taki czy inny imperializm, jest wyświechtana formułka o „obronie interesów kraju poza jego granicami”. Bardziej cyniczni imperialiści mówią o „obronie życia obywateli”. Niestety nikt nigdy nie jest w stanie wyjaśnić, w jaki sposób brutalne podporządkowanie innego kraju, czy walka o wpływy na terenie państwa trzeciego, oddala od przeciętnego Kowalskiego zagrożenie. Tylko zrywając z tępą logiką kapitalistów, klasa pracująca może osiągnąć prawdziwy sukces, swoje wyzwolenie i koniec wszelkich wojen. Żaden robotnik nie będzie nigdy wolny, godząc się na niewolę innych, a wspierając swoich rządzących i stając przy nich, zapewniamy tylko trwanie wojny i gwarantujemy przyjście następnych.

Tylko program rewolucji socjalistycznej jest w stanie przerwać to błędne koło. Naszym programem musi być zamienienie imperialistycznych wojen między narodami w wojny domowe między klasami. Skuteczność tego programu została już dowiedziona i nie uciekamy się tutaj do samej teorii. Zwycięstwo Rewolucji Październikowej w Rosji, skierowanej właśnie przeciwko rosyjskim klasom rządzącym w warunkach wojny, dało przykład i inspirację niemieckim robotnikom i żołnierzom do powstania przeciwko swojej klasie rządzącej w listopadzie 1918 roku, co w rzeczywistości zakończyło horror I wojny światowej. Podobne rewolucyjne przykłady niosły się wówczas po całej Europie. Wysyłani całymi latami, żeby masowo mordować się nawzajem robotnicy-żołnierze zwrócili w końcu bagnety w stronę swoich prawdziwych wrogów – wysyłających ich na rzeź kapitalistów. Zachwiało to całym światowym kapitalizmem i uniemożliwiło imperialistom kontynuowanie wojny oraz zduszenie Rewolucji Październikowej. Powinien być to dla nas dzisiaj przykład i inspiracja, gdy znów słyszymy wezwania do rzezi w imię zysków. Naszym hasłem powinno niezmiennie być: Prawdziwy wróg jest we własnym domu!

Walka, którą prowadzimy, to walka o uświadomienie klasie robotniczej jej własnej siły. Narzędziem tej walki musi być niezależna robotnicza polityka, prowadzona wyłącznie w interesie robotników, a więc w interesie przytłaczającej większości społeczeństwa. Jedyne, czego boi się kapitał, to właśnie zorganizowana klasa pracująca. To ta klasa zakończyła rzeź I wojny światowej. Nie moraliści, nie mieszczanie, nie działania wojenne, ale robotnicy, którzy wystąpili przeciw swoim wyzyskiwaczom. Również dzisiaj koła machiny wojennej złamać może jedynie rewolucja socjalistyczna.

Wszystkich, którzy chcą podjąć walkę za tą sprawę, przeciwko militaryzmowi i imperializmowi, wzywamy – dołączcie do nas! Walczmy wspólnie!

Stańmy przeciwko imperializmowi

i militaryzmowi!

Precz z NATO i innymi

imperialistycznymi układami!

Skonfiskować zyski z wojen!

Wywłaszczyć przemysł wojenny!

Służba zdrowia, nie służba wojskowa!

Młodzież do książek, nie do okopów!

Pokój między narodami,

wojna z miliarderami!

*

Autor: Redakcja Czerwonego Głosu

Kategorie: Analizy