W Dzień Nauczyciela chcielibyśmy przybliżyć sytuację strajkową związku zawodowego nauczycieli w II RP, oraz zwrócić uwagę na ich obecną kondycję.
W dwudziestoleciu międzywojennym nauczyciele państwowych szkół powszechnych w znacznej części posiadali poglądy lewicowe i prorobotnicze, co udowadniają ówczesne pisma wydawane przez związki i organizacje nauczycielskie, które często zwracały uwagę na nędzny los polskiego robotnika i nie stroniły od krytyki klasy rządzącej. Wskazywało na to również pochodzenie klasowe ponad połowy nauczycieli szkół powszechnych – większość z nich wywodziło się z rodzin chłopskich i robotniczych[1]. Władza II RP nie pozwoliła zbyt długo trwać przy takiej postawie kadrze pedagogicznej. Iskrą, która rozpoczęła represje na nauczycieli był numer czasopisma „Płomyk” wydawanego przez lewicowy Związek Nauczycielstwa Polskiego w dniu 2 marca 1936 roku. Numer ten poświęcony był Związkowi Radzieckiemu, gdzie opisywane było życie kulturalne w ZSRR.
Sanacyjny rząd zdecydował się na rozpoczęcie represji przeciw nauczycielom. Jesienią 1937 roku zarząd ZNP został zdelegalizowany, a w jego miejsce ustanowiono kuratora w postaci działacza ONR. W odpowiedzi na represje działacze ZNP zapowiedzieli strajk okupacyjny budynku ZNP ogłoszonego poprzez gazetę „Płomyk”, do strajku przyłączyli się też inni pracownicy tacy jak drukarze, pracownicy fizyczni oraz kolejarze. W odpowiedzi rząd zdecydował się na zastraszenie strajku za pomocą oddziałów policji. Poparcie dla strajku szybko wyraziły też inne związki oraz organizacje takie jak Komisja Centralna Związków Zawodowych, PPS, Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet oraz inne związki nauczycielskie. W samej Warszawie 98 procent szkół podjęło strajk jako wyraz sprzeciwu wobec rządowych represji. Strajk zakończył się częściowym zwycięstwem, ponieważ udało się wywalczyć odwołanie kuratora oraz powołanie nowego zarządu, wraz z częściowym przywróceniem starego składu ZNP, jednak do końca II RP sanacyjny rząd represjonował lewicowych działaczy związków oświaty oraz nie dopuszczał do przywrócenia dwóch komunistycznych działaczek Wandy Wasilewskiej, oraz Janiny Broniewskiej.
To, co przesądziło o nawet częściowym sukcesie strajku, to poparcie społeczne jakie zebrali nauczyciele przez liczne akcje propagandowe, ale przede wszystkim umiejętność zjednoczenia się w walce o polepszenie własnego bytu. Mimo autorytarnego charakteru państwa polskiego, inwigilacji i kontrolowania środków przekazu, zdobyli się na ten niezbędny w walce klasowej krok.
Obecnie działania strajkowe Związku Nauczycielstwa Polskiego ograniczają się do prób doprowadzenia do dialogu i współpracy z klasą rządzącą, która jak każdym razem oferuje tylko czcze obietnice polepszenia wydatków na oświatę, jednocześnie wtłaczając ogromne pieniądze na zbrojenia. Natomiast polskim uczniom i uczennicom przedstawiana jest kolejna „nowoczesna” podstawa programowa, której rzeczywistym celem jest przyczynić się do wychowania pokoleń religijnych patriotów, antykomunistów i indywidualistów. ZNP chce skupić na sobie uwagę społeczeństwa w sposób możliwie jak najbardziej łagodny, czyli niezagrażający strajkiem. Ma to być okazją do uświadomienia mas jak ważny jest zawód nauczyciela, oraz próbą zyskania aprobaty reszty klasy robotniczej dla swoich żądań. Zarząd Związku pragnie, by ich apel nie równał się z odwoływaniem lekcji, zaprzestaniem pracy czy zamykaniem szkół. Czy taki sposób walki klasowej kiedykolwiek przyniósł korzyści dla klasy robotniczej? Na próżno szukać przykładów w tym idealistycznym życzeniu. Polscy nauczyciele od lat słusznie narzekają na zbyt małe wynagrodzenie, w stosunku do rodzaju pracy jaki wykonują, a związki zawodowe zrzeszające nauczycieli – czy to wspomniany tu wielokrotnie ZNP lub Solidarność nie stanowią iskry, która powinna zapalić lont strajku generalnego. Niskie wynagrodzenia sprzyjają spadkowi „prestiżu” tego zawodu w społecznej, kapitalistycznej świadomości, co z kolei nie wpływa pozytywnie na masowy odbiór „strajkowych” żądań.
Nauczycielskie związki zawodowe cierpią na chorobę reformizmu i reakcyjności. Odwrócenie od stanowiska prorobotniczego i marksistowskiego można uznać za niemały sukces polskiej klasy rządzącej, dlatego informacje o kolejnych próbach pokojowego wpłynięcia na władzę, przy jednoczesnych wzrastających kosztach życia, będą pojawiać się coraz częściej. Naszym zadaniem jako marksistów jest oczywiste wspieranie każdych prób podjęcia strajku przez nauczycieli, przy jednoczesnej konstruktywnej krytyce decyzji jego skostniałego zarządu.
Autorzy tekstu: Andrzej Jagodziński i Natalia Mieńczyńska