
Demonstracje i strajki z 22 września stanowią punkt zwrotny w historii ruchu Palestyńskiego we Włoszech. Cały nagromadzony gniew i obrzydzenie wobec coraz bardziej brutalnych działań Izraela, całe oburzenie współudziałem i odrażającą hipokryzją rządów włoskich i zachodnich, w końcu znalazły swoje ujście w demonstracjach, które rozprzestrzeniły się jak pożar po całym kraju.
[Oryginalnie opublikowane w języku włoskim na stronie rivoluzione.red]
Ponad pół miliona osób wyszło na ulice podczas kilkudziesięciu demonstracji różnych wielkości, które odbyły się w całych Włoszech. 100 000 w Rzymie, 40 000 w Bolonii, 40 000 w Mediolanie podczas ulewnego deszczu, 15 000 w Neapolu. Ludzie z mniejszych miast także się zmobilizowali i wyszli na ulice.
Przełom nie nastąpił tylko ze względu na ich liczebność, która przewyższyła wszystkie organizowane w ciągu ostatnich dwóch lat. Decydujące jest to, że nastąpiła zmiana w świadomości mas: przejście od izolacji, frustracji i gniewu, które nie znajdują ujścia, do determinacji, do poczucia, że należy coś robić, i działać kolektywnie.
Strajk dla Gazy
Początki tych zmian były widoczne podczas olbrzymiej demonstracji w Genui 30 sierpnia, która towarzyszyła wyruszeniu Globalnej Flotylli Sumud. Podczas tego wydarzenia, robotnicy pracujący we włoskich portach wystosowali apel — „jeśli Flotylla zostanie zaatakowana, zablokujemy wszystko. Ani jedna przesyłka nie przejdzie przez nasze ręce”. Te słowa postawiły jedną, decydującą kwestię w centrum uwagi. Mianowicie: ta walka może i musi opierać się na sile klasy robotniczej — na jej zdolności do blokowania transportu i uderzaniu w zyski firm, które uczestniczą i zyskują na ludobójstwie, by naprawdę pogrążyć rząd Meloni w kryzysie.
Taka strategia wykracza znacznie ponad prostą solidarność i uderza prosto w sedno problemu. Polityka zagraniczna obecnego rządu jest nie tylko haniebna, ale także ściśle związana z polityką gospodarczą i społeczną skierowaną przeciw pracownikom, młodzieży i kobietom. Zamiast wspierać te grupy, rząd woli dozbrajać wojsko, ciąć wydatki socjalne oraz wprowadzać kolejne represyjne przepisy. Walka o Gazę oznacza również walkę o nas samych.
Rząd Netanjahu od dwóch lat działa bezkarnie, bombardując i najeżdżając Gazę, kontynuując aneksję Zachodniego Brzegu, wyzwalając rasistowską brutalność osadników i bombardując kolejne kraje według własnego uznania, bez żadnego sprzeciwu. Pełne hipokryzji wywody na temat „prawa Izraela do samoobrony” czy konieczności „proporcjonalnej reakcji” wywołały głęboką nienawiść wobec państwa Izrael.
Coraz częściej zaczęto zadawać pytanie, raczej w gniewie niż żałobie: jak to możliwe, że to wszystko się dzieje, ale nikt nie reaguje? W końcu sprzeciw wobec ludobójstwa wyraził się w tym wielkim dniu protestu. Determinacja, wola walki, zdrowy gniew i pragnienie odkupienia były dominującymi elementami tych wszystkich demonstracji.
Pomimo bierności związków zawodowych
22 września był również wyzwoleniem od paraliżu i nieśmiałości zarówno centrolewicowej „opozycji” parlamentarnej, jak i przywódców Włoskiej Powszechnej Konfederacji Pracy (CGIL).
Nie można zrozumieć tego ruchu bez zrozumienia historii ostatnich dziesięcioleci. W szczególności w ciągu ostatnich 15 lat nastąpiło zmniejszenie płac, pogorszenie warunków życia; ataki na edukację publiczną, opiekę zdrowotną, emerytury i usługi; wprowadzono bigoteryjne i niszczące wolność prawa oraz autorytaryzm. Wszystko to odbywało się przy biernej postawie biurokracji związkowej, która dosłownie zamknęła się w swoich biurach, we własnym świecie, całkowicie odcięta od klasy robotniczej, którą rzekomo reprezentuje.
Lecz kwestia strajku — czyli klasycznej metody walki ruchu robotniczego — została już wyraźnie postawiona na stole przez dokerów z Genui. Polityczny strajk przeciwko ludobójstwu i współudziałowi rządu: taka idea zaczęła zyskiwać na popularności. Atak na flotę w porcie w Tunisie, a przede wszystkim nowa inwazja Izraela na miasto Gaza przyspieszyły rozwój sytuacji.
W pośpiechu, bez przygotowania, bez jasnych wytycznych, bez cienia perspektywy, sekretariat CGIL rozpoczął strajk w piątek 19 września. Chcąc umyć ręce od tej sytuacji, jak Poncjusz Piłat, ogłosili dwugodzinny strajk – pozostawiając lokalnym organizacjom lub grupom pracowników decyzję o przedłużeniu jego trwania – który nie obejmował transportu, szkół i sektora publicznego ze względu na przepisy zakazujące strajków. Rytualne, rutynowe pikiety zostały zaplanowane na popołudnie.
Wyraźnie była to inicjatywa powołana wyłącznie w celu zachowania twarzy i zdystansowania CGIL od planowanego od jakiegoś czasu przez oddolne organizacje robotnicze strajków w dniu 22 września.
Jednak dzień 19 września, który w biurokratycznej logice sekretariatu CGIL miał „załatwić sprawę”, miał nieoczekiwaną konsekwencję: w coraz bardziej napiętej atmosferze przyczyniła się do rozpowszechnienia idei strajków na rzecz Gazy. Co więcej, wśród wielu przedstawicieli związków zawodowych i członków samego CGIL, którzy w dniach poprzedzających strajk próbowali wywrzeć presję na aparat, pytając, dlaczego 22 września nie odbędzie się strajk, wyraźnie pojawiła się krytyczna opinia.
W konsekwencji specjalnie przerwany wcześniej strajk tylko pokazał, że strajk jest możliwy. A rodzący się ruch wykorzystał datę 22 jako sposób na otwarcie luki, którą biurokracja związkowa chciała utrzymać zamkniętą.
Szczególnie w szkołach, a do pewnego stopnia także w służbie zdrowia i innych sektorach publicznych, doszło do świadomego, politycznego uczestnictwa i rozłamu między dużymi grupami pracowników a ich biernymi związkami.
Otrzymaliśmy dziesiątki doniesień od naszych działaczy w tych zakładach pracy, a także, w mniejszym stopniu, w fabrykach i przedsiębiorstwach sektora prywatnego, dotyczących tego, jak mniej lub bardziej liczne grupy i kręgi pracowników zwracały się do przedstawicieli związków zawodowych z pytaniem, co należy zrobić 22, prosząc o instrukcje, jak mogą wziąć udział. Obecność ta była widoczna na ulicach: nie było transparentów RSU [Jednostkowych Reprezentacji Związkowych] ani związków zawodowych na poziomie przedsiębiorstw, ale pojawiły się niezliczone transparenty i plakaty przygotowane przez grupy pracowników, sygnalizujące ich obecność.
Była to bolesna i zasłużoną lekcją dla kierownictwa CGIL, które w swoim egocentryzmie nie zdawało sobie nawet sprawy, że „przygotowało grunt” pod strajk, któremu zamierzało się sprzeciwić.
Powiedzmy to jasno: 22 września to nie był strajk generalny. Z wyjątkiem szkół, gdzie wiele placówek pozostało zamkniętych lub otwartych z ograniczoną ilością klas, nie było przerwy w pracy w innych sektorach. Sektor prywatny nie dołączył do strajku, chociaż w demonstracjach były obecne grupy pracowników i związkowców, wielu z nich było również członkami CGIL.
Jednakże polityczne znaczenie tego dnia dalece wykracza poza liczby na ulicach. Kwestia strajku generalnego staje się teraz konkretna i nieunikniona: wielki, zjednoczony strajk generalny, który połączy wszystkich pracowników chcących przeciwstawić się rządowi, przełamie podziały spowodowane przez biurokrację związkową i przepisy antystrajkowe oraz wykorzysta potencjał, który widzieliśmy 22.
Bunt młodzieży
Innym sektorem, który odegrał decydującą rolę w demonstracjach, byli uczniowie szkół średnich. Nieco ponad tydzień po ponownym otwarciu szkół, bez czasu na prawdziwą organizację, bez prawie żadnych zgromadzeń, ulotek czy propagandy poza mediami społecznościowymi, uczniowie wyszli w dużych liczbach, decydująco zmieniając charakter demonstracji.

To pojawienie się pokolenia, które urodziło się i dorastało w latach kryzysu systemu. Nie można nawet powiedzieć, że ich złudzenia co do systemu zostały zniszczone: dla osób poniżej 20 roku życia złudzenia te nigdy nie istniały.
Tym, co ukształtowało świadomość studentów, są lata kryzysu gospodarczego, brak jakichkolwiek perspektyw na lepsze życie, wojny i rażące dyskredytowanie wszystkiego, co reprezentuje oficjalną władzę: polityków, środków masowego przekazu itp. Nikt już im nie wierzy i słusznie! Ludzie instynktownie rozumieją, że wszystko, co słyszą z góry, od tych u władzy, musi być fałszywe i odrzucone. Takie nastawienie było widoczne już od wielu lat, ale często podążała bardziej podziemnymi, często indywidualnymi, a czasem krętymi ścieżkami. Dziś wychodzi na powierzchnię i przekształca się w zbiorowe działanie, pełne gniewu i nadziei.
Był to zatem punkt zwrotny. Ale potencjał tego ruchu wykracza daleko poza to. Na każdego, kto wyszedł na ulice, przypadało jeszcze kilku innych – dwóch, pięciu, a nawet dziesięciu – którzy mogą dołączyć jutro, ożywionych i zmotywowanych przez te demonstracje. Wystarczy spojrzeć na ogromną solidarność zgromadzoną przez protesty, z przechodniami oklaskującymi, machającymi, a niektórymi wzruszonymi do łez.
Pierwszym zadaniem jest rozbudowa i organizacja ruchu, oraz rozwój w kierunku mobilizacji społeczeństwa na olbrzymią skalę. Ale należy również prowadzić szeroko zakrojone dyskusje, aby zwiększać świadomość polityczną i zrozumienie oraz wyznaczać nowe cele na przyszłość.
Tama pękła
Nasi wrogowie są osłabieni i przestraszeni. Histeryczna reakcja rządu i niemal wszystkich mediów to nie zwykły przypadek. Rozdzierają szaty z powodu (drobnych) incydentów, które miały miejsce w Mediolanie, próbując ukryć rzeczywistość ruchu, który zaczyna wygrywać i jest gotowy rzucić im wyzwanie.
Są też słabi; w rządzie dominuje prawica, która dzierży władzę od trzech lat, a ich wszystkie obietnice okazały się pustymi słowami. Mogą tylko grozić i szczekać, desperacko próbując zorganizować swoich lojalistów. Ale ani jeden, ani dziesięć „dekretów bezpieczeństwa” nie wystarczy, aby powstrzymać prawdziwie masowy ruch.
Jesteśmy dopiero na początku, ale jedno jest jasne: pojawiła się wyrwa w tamie bierności, której nie można zamknąć ani załatać. Ta luka będzie się powiększać i dzięki niej ruch może się rozprzestrzeniać. Spontaniczność, która naznaczyła te demonstracje, może i musi znaleźć zorganizowany wyraz.
Sprawmy, aby każda szkoła i uniwersytet stały się centrum dyskusji i akcji! Jednoczmy się w komisjach koordynacyjnych i zgromadzeniach, na których możemy dyskutować i decydować o tym, jak kontynuować tę walkę. Zwiększmy presję na fabryki i miejsca pracy! Naciskajmy na związki zawodowe, zmuszając je do zerwania z rutynowym podejściem i zajęcia wyraźnego stanowiska.
Zwiążmy walkę przeciwko ludobójstwu w Strefie Gazy z walką o obalenie tego współuczestniczącego rządu, przeciwko polityce militaryzacji, przeciwko polityce zaciskania pasa wymaganej przez burżuazję, a ostatecznie przeciwko systemowi kapitalistycznemu, który skazuje nas na przyszłość wojny, ubóstwa i ucisku!
- Zatrzymajmy ludobójstwo!
- Rozszerzmy mobilizację! W walce o strajk generalny mający na celu obalenie współwinnego rządu!
- Uczniowie i pracownicy zjednoczeni w walce!
Tłumaczenie: 120