7

Ruch propalestyński w Polsce od dłuższego czasu znajduje się w stanie głębokiej stagnacji. Po ubiegłorocznej mobilizacji na uniwersytetach nie pozostał żaden ślad. Cały bojowy potencjał został wypalony kosztem serii bezskutecznych apeli i wezwań do dialogu słanych w stronę władz uczelni. Akademia, będąca jedną z instytucji kapitalistycznego państwa, funkcjonuje dzisiaj jak korporacja – cechuje ją skostniała hierarchiczna struktura, brak zaplecza socjalnego i niedemokratyczne procesy legitymizowane przez samorządy studenckie, będące wyłącznie listkiem figowym dla poczynań rektora. Wobec tego uczelnie nie zerwały współpracy z izraelskimi instytucjami, a kolejne próby nacisku nie przyniosły realnych efektów. Ruch popadł w marazm i nie mogłoby być inaczej po przyjęciu przez jego kierownictwo błędnej taktyki „dialogu” z władzami. Nawet zaproszenie Netanjahu do Polski na obchody rocznicy wyzwolenia Auschwitz nie zostało przekute w nic innego, jak kolejny rytuał lamentu nad łamanym prawem międzynarodowym. W ostatnich tygodniach na horyzoncie pojawił się jednak nowy punkt mobilizacji, który każe nam zadać pytania o drogę naprzód dla całego propalestyńskiego ruchu i metod, których używa.

Apele i oświadczenia 

Punktem zapalnym stał się tegoroczny festiwal Filmowy Nowe Horyzonty – jedno z najważniejszych wydarzeń filmowych i kulturalnych w Polsce. Wydarzenie to od lat współpracuje z wielkimi korporacjami z sektora bankowego czy telekomunikacyjnego, a tegorocznym sponsorem tytularnym został bank BNP Paribas – instytucja powiązana z finansowym wspieraniem izraelskiej machiny wojennej, prowadzącej ludobójstwo w Strefie Gazy.

Aktywiści – zrzeszeni w grupie, która rok temu okupowała Uniwersytet Wrocławski – nagłośnili zamieszanie BNP Paribas we wsparcie Izraela i zaapelowali o zerwanie przez festiwal tej współpracy. Jak wskazują raporty organizacji takich jak FairFin, Accountability Console czy 11.11.11, BNP Paribas aktywnie inwestuje w przemysł zbrojeniowy, w tym w izraelską firmę Elbit Systems, będącą największym prywatnym dostawcą broni dla Sił Obronnych Izraela. Elbit Systems to producent dronów, bomb oraz systemów nadzoru granicznego, którego sprzęt był i jest wykorzystywany podczas operacji w Strefie Gazy.

Na wspomniany apel festiwal odpowiedział oświadczeniem, gdzie oddano głos samemu sponsorowi – BNP Paribas, który natychmiast przystąpił do wybielania własnego wizerunku. W końcu taki jest cel inwestycji wielkich korporacji w wydarzenia ze świata sztuki i kultury – pudrowania brudnych interesów, by zbudować miłe skojarzenia z firmą, której pieniądze ociekają krwią. Podobny mechanizm doskonale zresztą znamy z marszów równości, gdzie maszerują unijne instytucje, korporacje zbrojeniowe i banki czerpiące korzyści finansowe z handlu ludźmi. Bank zapewnia, że nie jest stroną konfliktu, a jedynie, jak każda instytucja finansowa, umożliwia klientom dostęp do rynków, nie ingerując w podejmowane przez nich decyzje inwestycyjne. Jednocześnie organizatorzy festiwalu jednym tchem potępiają trwające ludobójstwo w Gazie. 

Ten podwójny przekaz ujawnia narastający rozdźwięk, z którym mierzy się festiwal – z jednej strony chce utrzymać wizerunek bastionu liberalnych wartości, wrażliwego przewodnika, platformy dla zaangażowanego społecznie kina; a z drugiej – brać pieniądze od wszystkich, którzy się zgłoszą, nawet najbardziej odrażających kapitalistów tego świata. Zjeść ciastko i mieć ciastko. Wizerunkowy szpagat staje się coraz trudniejszy do utrzymania, grunt pod nogami zaczyna się osuwać.

Tuż przed rozpoczęciem festiwalu opublikowano również list otwarty do festiwalowej społeczności, w którym Nowe Horyzonty tłumaczą, że w obecnych realiach żaden festiwal nie może funkcjonować bez wsparcia sektora prywatnego. Twierdzą, że różnorodne źródła finansowania zapewniają im stabilność i niezależność. 

Słowa te unaoczniają pewną oczywistą prawdę. To jak wyglądają wydarzenia kulturalne, w tym festiwal Nowe Horyzonty, determinuje na każdym poziomie stosunek sił ekonomicznych w kapitalistycznym świecie. W burżuazyjnym społeczeństwie nie ma innej kultury niż ta mniej lub bardziej podległa właśnie burżuazji. Można zatem zapytać – niezależnym od czego chce być festiwal Nowe Horyzonty, skoro ta niezależność w praktyce oznacza uwiązanie na smyczy ociekającego krwią Palestyńczyków kapitału? Jak wobec tego stanu rzeczy zachować się walcząc przeciwko ludobójczej agresji na Palestynę?  

Taktyka bojkotu

Od samego początku światowej mobilizacji przeciwko dokonywanemu w Gazie ludobójstwu, na sztandary ruchu wzięto hasła BDS – bojkotu, deinwestycji i sankcji. Ten program działania zakłada, że poprzez nasze indywidualne wybory konsumenckie, nagłaśnianie zbrodni i wywieranie presji na firmy i rządy, jesteśmy w stanie uderzyć w izraelski reżim. Aktywiści promujący tę metodę powołują się na historyczne i aktualne przykłady rzekomych sukcesów podobnej taktyki. Sztandarowym, o którym często słyszymy, jest obalenie reżimu apartheidu w RPA – to właśnie na akcji bojkotu przeciwko tamtejszemu rządowi ma być wzorowany współczesny ruch wymierzony w syjonistyczną władzę Izraela. 

Problem w tym, że rzeczywistość wyglądała inaczej. Owszem, w świecie zachodnim doszło do mobilizacji przeciwko reżimowi apartheidu, ale tym, co go obaliło, nie były decyzje konsumpcyjne zachodnich liberałów, ale masowa walka czarnej klasy robotniczej RPA – mobilizacja milionowych rzeszy ludzi, strajki generalne i powstania, które uderzały nie tylko w rasistowski system ucisku, ale w kapitalizm jako taki. Tymczasem gdy prowadzona była akcja bojkotu i sankcji, dochody z handlu zagranicznego RPA tylko rosły, co pokazywało ich nieskuteczność. Miejsce zagranicznych firm, które opuściły RPA, zajmowali lokalni kapitaliści – filar rasistowskiego reżimu. To nie zachodni bojkot obalił apartheid w Republice Południowej Afryki, tylko czarni robotnicy. 

Podobny problem z bojkotem widzimy dzisiaj. Ruch BDS chwali się poszczególnymi małymi sukcesami, wycofaniem tej czy innej firmy z Izraela – lub samymi deklaracjami kapitalistów i ich parlamentarnych przedstawicieli. Jednak takie działania nie są w stanie zapobiec trwającemu ludobójstwu, nieustannym rzeziom, głodzeniu milionów ludzi czy ostatnim planom budowy w Gazie obozu koncentracyjnego. Ludobójstwo w Gazie dokonuje się, ponieważ jest to owoc działania całego kapitalistycznego systemu. Izrael cieszy się bezgranicznym poparciem największego mocarstwa świata – USA, które realizują w ten sposób interes swojego kapitału na Bliskim Wschodzie. Za nimi idą europejscy sojusznicy – cała Unia Europejska, w tym Polska. W jaki sposób jednostka może zbojkotować USA, albo inne państwo, w którym mieszka – np. Polskę (której przemysł zbrojeniowy także współpracuje z Izraelem)? W jaki sposób jednostka może zbojkotować cały kapitalizm, w którym przyszło jej żyć?

Nie znaczy to, że obnażanie zepsutych interesów realizowanych przez poszczególne firmy jest niepotrzebne. Wręcz przeciwnie! Demaskowanie zaangażowania konkretnych kapitalistów i całych państw jest słuszne i konieczne. Pytanie tylko, jakie wnioski z tego wyciągniemy. Jeżeli założymy, że jesteśmy w stanie swoimi indywidualnymi decyzjami zmienić sposób, w jaki działa kapitalizm, jeżeli uwierzymy w mit konsumenta, który kształtuje rynek, to nie naruszymy w żaden sposób systemu, który przeprowadza ludobójstwo w Gazie, a najwyżej uśpimy swoje własne sumienie, łudząc się, że przynajmniej coś robimy, jedząc moralnego burgera albo pijąc prawnoczłowieczą colę. 

Jeżeli chcemy mieć udział w walce o obalenie tego ludobójczego systemu, to potrzebujemy wyciągnięcia innych wniosków. Obnażajmy zaangażowanie konkretnych firm i państw w ludobójstwo, ale nie po to, żeby wywrzeć na nie presję, by zmieniły się na lepsze i „bardziej etyczne”, nie po to, żeby apelować do sumień prezesów i polityków. Róbmy to właśnie po to, żeby zmobilizować przeciwko nim gniew jak największych szeregów pracującej części społeczeństwa. Musimy pokazywać, że ten sam system, te same firmy i państwa, które wyzyskują nas na co dzień, które odpowiadają za biedę i ucisk milionów ludzi także tutaj na miejscu – w Polsce, czy gdziekolwiek indziej – odpowiadają też za barbarzyństwo i ludobójstwo w Gazie. Budujmy w ten sposób świadomość, że konieczne jest uderzenie w cały kapitalizm, a na drodze do jego obalenia kluczowym krokiem jest powstrzymanie ludobójstwa w Gazie. Tylko masowe działanie będzie w stanie zatrzymać imperialistów. To, że taka masowa mobilizacja klasy pracującej w sprawie Palestyny jest możliwa, widzimy na własne oczy. Mamy przykłady dokerów, którzy w kolejnych portach całego świata odmawiają załadunku broni na statki płynące do Izraela. Swoim działaniem jako robotnicy robią więcej niż wszystkie piękne apele do firm i rządów pisane na całym świecie. Mamy także ostatni przykład związków zawodowych we Włoszech, które wyszły na ulice, walcząc o godne życie robotników, przeciwko militaryzacji i za wolna Palestynę!  

Wszystko, co podnosi świadomość klasy pracującej, pozwala jej poczuć własną siłę i zrozumieć, że to w rękach ludzi leży potencjał, by zakończyć każde imperialistyczne ludobójstwo –  jest postępowe. To, co tworzy złudzenia, że odpowiedzialność za świat jest w rękach polityków czy kapitalistów i wystarczy indywidualistycznie zagłosować portfelem w sklepie albo kartką przy urnie wyborczej, aby coś zmienić, gwarantuje, że ludobójstwo w Gazie będzie trwać. Pomimo listów otwartych, apeli i wyrażania sprzeciwu w podobnych formach.

Taktyka BDS zjada swój własny ogon również przy okazji festiwalu Nowe Horyzonty. Wrocławscy aktywiści wzywają do bojkotu, jednak bojkot teraz oznaczałby zrezygnowanie przez zainteresowanych z już zakupionego bezzwrotnego karnetu, który kosztował blisko 500 zł. Uderzałby więc przede wszystkim w zwykłych miłośników kina, nie włączając ich przy tym w faktyczne szerokie zaangażowanie przeciwko systemowi, który gwarantuje, że rzeź w Gazie trwa. Wobec braku innych metod politycznego działania, proponowany bojkot ma być czysto deklaratywny i estetyczny. Aktywiści wzywają do „odrzucenia obecności BNP Paribas jako sponsora” poprzez: zaklejanie loga banku na gadżetach festiwalu, niekorzystanie z festiwalowych promocji powiązanych z posiadaniem konta w banku, zadawanie pytań, udział w ankietach i „tworzenie alternatywnej narracji”. Jednocześnie jakie są żądania względem samego festiwalu? Poza przekazaniem części zysków na wsparcie Gazy i zorganizowanie przeglądu palestyńskich filmów, festiwal ma dobierać w przyszłości swoich sponsorów pod względem etyczności. Jakie są przesłanki etyczności kapitalistycznej korporacji? Kieruje się ona otwarcie wyłącznie swoim kapitalistycznym zyskiem czy pudruje go okrągłymi formułkami o społecznej odpowiedzialności? Mówiąc krótko: wszystko zostaje po staremu, ale ma tak bardzo nie rzucać się w oczy.     

Horyzonty hipokryzji

Przypadek festiwalu Nowe Horyzonty jest również o tyle ciekawy, że światło reflektorów padło właśnie na kapitalistyczną instytucję, która swój rynkowy wizerunek przez dekady pieczołowicie budowała wokół haseł „postępowości” czy „lewicowości”. Organizatorzy zresztą doskonale zdają sobie z tego sprawę, podkreślając w liście otwartym do festiwalowej społeczności, że przecież „nie milczeli, kiedy przez Polskę przeszła ogromna fala Strajku Kobiet” oraz „nie ugięli się pod presją prawicowych środowisk i zorganizowali na wrocławskim Rynku pokaz Zielonej granicy”. A więc intencje zawsze były dobre i czyste – ludobójczy sponsor to „tylko” niedopatrzenie. Jednak w czasach, gdy cały system gnije i pokrywa się warstwami imperialistycznego barbarzyństwa, zachowanie takich pozorów staje się coraz trudniejsze. Zresztą „lewicowość” Nowych Horyzontów była zawsze tym rodzajem „lewicowości”, który w Polsce cieszy się największym uznaniem – drobnomieszczańskim pudrowaniem wrzodów tego systemu. Nowe Horyzonty wsławiły się choćby dumnym staniem w obozie „sex worku” – goszczeniem festiwalu filmów „post-pornograficznych” czy spotkaniami z organizacjami bądź aktywistkami, które nieludzką opresję kobiet promują jako drogę do ich wyzwolenia. 

Są też pytania, których nie słyszymy przy okazji ostatniego problemu. Festiwal Nowe Horyzonty organizowany jest przez stowarzyszenie należące do prywatnego dystrybutora filmowego, który zarządza kinem dofinansowywanym z publicznych środków. Już sama ta struktura finansowa zastanawia. Czy jeżeli festiwal korzysta z publicznych środków, m.in. Miasta Wrocław, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej oraz Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, to czy jego finanse nie powinny być transparentne? Czy nie powinno być jasne, czy jest to przedsięwzięcie niemal charytatywne, jak przekonują organizatorzy, czy impreza obliczona na osiągnięcie zysku dla stojących za nią kapitalistów?  

Jeżeli organizator festiwalu płacze teraz, że wycofanie sponsora tytularnego oznaczałoby bankructwo – mówimy sprawdzam!

Nie będzie przecież problemem pokazanie, jak w rzeczywistości wyglądają finanse festiwalu, ile kosztuje jego organizacja, ile zakup filmów i czy rzeczywiście impreza nie przynosi żadnych zysków i biedny pan Gutek (właściciel Gutek Film) musi dokładać z własnej kieszeni ostatnie grosze do interesu. Będzie na pewno bardzo pouczające dla uczestników festiwalu dowiedzenie się, ile tak naprawdę kosztuje zorganizowanie wydarzenia, na które karnet kosztuje więcej niż na festiwale filmowe w Wenecji czy Berlinie. Wtedy zapewne zapłaczą nad losem pana Gutka i z dobrego serca dorzucą mu kilka dodatkowych złotych, by przetrwał zimę!

Festiwal jest widocznie w tak opłakanym stanie, że nie przetrwałby bez wkładu ponad 200 wolontariuszy, młodych ludzi, którzy pracują za darmo, za perspektywę obejrzenia filmów, na co najczęściej nie stać ich w ramach bycia po prostu uczestnikiem przez horrendalne ceny karnetów. Poznanie finansów festiwalu także dla setek tych młodych ludzi, najczęściej studentów, również będzie na pewno bardzo pouczające!

Kultura w kapitalizmie

Kinematografia i kultura w ogóle są ważnymi narzędziami w rękach ludzkości. Nie da się wyobrazić sobie ludzkiego życia bez sztuki – bez obrazów, dźwięków, opowieści, rytuałów i form ekspresji, które pozwalają przekraczać granice codziennego doświadczenia. Nawet gdyby wszystkim zapewnić jedzenie, dach nad głową i opiekę zdrowotną, to w świecie pozbawionym sztuki życie byłoby jałowe, zredukowane do biologicznego trwania. Ludzkość nie dąży jedynie do przetrwania – dąży także do sensu, do piękna, do wspólnoty i zrozumienia. Tym właśnie jest kultura – historycznie uwarunkowaną formą, w której objawia się ta potrzeba.

Choć marksizm często bywa fałszywie przedstawiany jako redukcjonistyczna doktryna, która wszystko sprowadza do „bazy ekonomicznej”, wiemy, że jest to stek wierutnych bzdur i wygodna pałka dla tych, którzy nie chcą zrozumieć, jak głęboko struktura społeczeństwa wpływa na wszystko, co uznajemy za „duchowe” czy „symboliczne”. Marksistowski materializm historyczny pokazuje, że w ostatecznym rozrachunku żywotność każdego systemu społeczno-gospodarczego zależy od jego zdolności do rozwoju sił wytwórczych. To niewątpliwie prawda. Jednak wyciąganie z tego ogólnego stwierdzenia wniosku, że całą złożoną i pełną sprzeczności ewolucję naszego gatunku można sprowadzić wyłącznie do czynników ekonomicznych, jest absurdalne. Byt społeczny kształtuje świadomość, jednak nie w sposób mechaniczny. 

Człowiek tworzy kulturę dlatego, że jako istota społeczna i aktywna wobec rzeczywistości, przekształca zarówno świat, jak i samego siebie. W toku produkcji dóbr materialnych wytwarza też idee, języki, symbole – narzędzia komunikacji i refleksji. Kultura to nie coś „ponad” życiem społecznym, ale jego integralna część. Wyraża nasze konflikty, aspiracje, wizje przyszłości i sposoby myślenia o tym, kim jesteśmy. A że życie społeczne toczy się w konkretnych warunkach klasowych, to i kultura nosi ich piętno. W kapitalizmie zostaje podporządkowana logice zysku. Z narzędzia krytyki i emancypacji staje się towarem, który musi się sprzedać lub staje się narzędziem kooptacji – rozbraja bunt, który tworzy z antykapitalistycznych przekazów, stępia moc kina społecznie zaangażowanego, przetwarzając je w wentyl bezpieczeństwa dla rzeczywistego, klasowego gniewu. Produkcja, dystrybucja i dostępność zależą w końcu od kapitału, a nie od potrzeb społecznych, a kapitalizm podporządkowuje sobie nawet nasze wyobrażenia o tym, czym kultura może być. 

O tym zawsze musimy pamiętać, gdy mówimy o jakimkolwiek przejawie kultury w kapitalizmie, takim jak choćby festiwal Nowe Horyzonty. Podporządkowanie kultury logice zysku i rynkowym mechanizmom to nie smutny fakt, który musimy zaakceptować, maszerując, aby obejrzeć kolejny film; ale stan rzeczy, który trzeba zmienić. Kultura, aby była prawdziwie wolna i niezależna musi zostać wyzwolona od samego kapitalizmu, a to osiągniemy nie działając w ramach tego systemu, ale obalając go.

Nie tracić okazji do mobilizacji!

Każdy przejaw kapitalistycznej hipokryzji i zepsucia musimy traktować jako punkt wyjścia do mobilizacji i podnoszenia świadomości. Kluczowe jest to, co zrobimy z wiedzą o brudnych interesach, które łączą się z ludobójstwem na Palestyńczykach. 

Ostatnie dwa lata pokazują nam, że ludobójstwo w Gazie jest zbrodnią całego kapitalistycznego systemu. Odbywa się ono w imię kapitalistycznych zysków i jest zgodne z interesami kapitalistycznych państw Zachodu. Ignorując ten fakt, ulegamy złudzeniu, że da się pozostać w ramach wyznaczonych nam przez kapitalizm i jego instytucje, walcząc za sprawę Palestyny. Wówczas rozbrajamy cały ruch propalestyński i skazujemy go na bezsilność. Do niczego innego nie może doprowadzić cały program kryjący się za hasłami BDS, niezależnie od tego jak szczere intencje by za nimi nie stały.

Z drugiej strony wybranie punktu nacisku, takiego jak festiwal NH, może przynieść wymierne efekty, o ile spojrzymy na sytuację z rewolucyjnej perspektywy. Założenie, że władze kapitalistycznych instytucji, zarządy firm czy organizatorzy wielkich wydarzeń kulturalnych otworzą swoje serca przed apelami jest niebezpieczną naiwnością. Powiedzą i zrobią dokładnie tyle, żeby zapewnić dalszą płynność gromadzenia zysku. Prawdziwą zmianę zapewnić może tylko uderzenia właśnie tam gdzie ich zaboli – czyli w zyski. Festiwal Nowe Horyzonty unurzany jest w tych samych patologiach, co cała branża filmowa i kulturalna w kapitalizmie, a współpraca z BNP jest tylko owocem tego stanu rzeczy. Opieranie prywatnych przedsięwzięć na dopływie publicznych środków; horrendalne dla zwykłego, pracującego człowieka ceny karnetów; żerowanie na miłości do kina setek młodych wolontariuszy, wykorzystywanych jako tania siła robocza; a wszystko to oblane sosem „progresywnego” pustosłowia. Z tymi wszystkimi patologiami musimy jednocześnie walczyć, walcząc z umoczeniem festiwalu w ludobójstwo w Gazie. Żeby ta walka była skuteczna musi być połączona z walką przeciwko całemu gnijącym kapitalizmowi.    

Tegoroczny Festiwal Nowe Horyzonty pokazuje nam, jak kwestia imperialistycznej opresji łączy się z kwestią stanu całej kultury w burżuazyjnym społeczeństwie, naszymi hasłami powinny więc być:

Palestyna wolna od imperializmu!

Kultura wolna od kapitalizmu!

*
Autorzy: Maria Tulin i Stanisław Bielski