migracja fbv2

Niklas Albin Svensson

Przedstawiamy opublikowany w 2018 roku, w okresie pomiędzy Brexitem a odsunięciem Corbyna i większości lewicy partyjnej od brytyjskiej Partii Pracy artykuł towarzysza z brytyjskiej sekcji RCI.

Od początku kryzysu w 2008 r. partie i ruchy antyimigranckie zyskały na znaczeniu w Europie i Stanach Zjednoczonych. Udało im się nawet przekonać do swojego programu pewne warstwy klasy robotniczej. Skłoniło to część ruchu robotniczego do przyjęcia tych idei i wysunięcia postulatów zaostrzenia kontroli granicznych, uzasadniając swoje stanowisko cytatami z Marksa. Jak pokażemy, taka krótkowzroczna polityka nie ma nic wspólnego z Marksem ani tradycjami Pierwszej, Drugiej czy Trzeciej Międzynarodówki.

Bardzo dokładne omówienie tej kwestii w odniesieniu do Włoch jest dostępne w języku włoskim w tekście autorstwa Mauro Vanettiego: Lotta di classe, mormorò lo spettro. Una miniserie in due puntate

Marks a Brexit

Jednym z głównych obszarów tej debaty była kwestia Brexitu. Wniosek wyciągnęli zwłaszcza prawicowi politycy, którzy uznali, że rasizm wynika z części obaw pracowników, do których należy się przychylić. Wpłynęło to również na ruch związkowy, w którym wielu czołowych działaczy w taki czy inny sposób opowiedziało się za zwiększonymi ograniczeniami imigracji.

19 grudnia 2018 roku lider związku zawodowego Unite the Union, Len McCluskey, napisał artykuł zatytułowany „Drugie referendum w sprawie Brexitu grozi rozłamem w naszym społeczeństwie”. Ogólnie rzecz biorąc, artykuł ten stanowi rozsądną krytykę ruchu na rzecz ponownego referendum, które rzeczywiście mogło wtedy doprowadzić do rozłamu w Partii Pracy. Jednak w artykule McCluskey wraca do tematu kontroli granicznych. Nawołuje do zaprzestania sprowadzania pracowników tymczasowych, którzy rzekomo pogarszają miejscowe warunki pracy:

    „Zasada jest prosta – należy zagwarantować, że wszyscy otrzymują wynagrodzenie adekwatne do wykonywanej pracy, że obowiązują umowy zbiorowe i że ukrócona zostaje haniebna praktyka sprowadzania pracowników przez nieuczciwe firmy tylko dlatego, iż jest to tańsze niż zatrudnianie lokalnej siły roboczej. Winić za to należy nie migrantów, ale system, który pozwala chciwym przedsiębiorcom wykorzystywać wszystkich pracowników. [Theresa – przyp. tłum.] May milczy w tej sprawie”

To prawda. Ruch robotniczy musi walczyć z wszelkimi próbami odebrania mu dotychczasowych zwycięstw. Wlicza się w to unijna dyrektywa o pracownikach delegowanych, która otworzyła furtkę dla tego, co w gruncie rzeczy sprowadza się do importu łamistrajków z innych części Europy. Następnie jednak kontynuuje, i w tym miejscu przekracza granicę między słusznym, a niebezpiecznym stanowiskiem:

    „Ruch robotniczy zawsze będzie walczył z rasizmem i wyzyskiem.  Każdy związkowiec zaś będzie wiedział, że nasza siła zawsze musi być wsparta kontrolą podaży pracy – zderegulowany wolny rynek siły roboczej nie działa lepiej niż w innych dziedzinach”.

Ta chłopskorozumowa retoryka kryje w sobie zgubne żądanie: pozwólmy kapitalistom decydować o podaży pracy. Sugeruje, że w jakiś sposób związki zawodowe mogłyby kontrolować podaż pracy, ale nawet tego nie precyzuje, ponieważ wie, że nie mają tego w planach. Ma na myśli burżuazyjne państwo kontrolujące imigrację, na czele którego stoi obecnie bardzo antyzwiązkowy rząd. W rzeczywistości jest to apel do burżuazji o ograniczenie imigracji, a nie o kontrolę imigracji przez ruch robotniczy. Gdyby opowiadał się za zamkniętymi zakładami pracy, w którym pracować mogą tylko członkowie związków zawodowych, marksista nie miałby nic przeciwko, ale nie o tym jest mowa.

Oczywiście można argumentować, że gdyby Partia Pracy doszła do władzy, sprawy wyglądałyby inaczej. Jednak zasadniczo niczego by to nie zmieniło. Państwo pozostałoby państwem burżuazyjnym, a system gospodarczy pozostałby kapitalistyczny. Pomysł, że w dużej mierze prawicowa biurokracja przedstawi propozycję kwot migracyjnych, które przyniosą korzyści ruchowi robotniczemu, a nie wielkiemu biznesowi, jest naiwny. W rzeczywistości McCluskey wie, że stąpa po cienkim lodzie, dlatego próbuje wykorzystać Marksa i antykapitalistyczną retorykę do obrony swojego stanowiska.

Sztuka wybiórczego cytowania

24 grudnia 2016 r. McCluskey opublikował artykuł w gazecie Brytyjskiej Partii Komunistycznej, „Morning Star”, w ramach walki o reelekcję. Artykuł jest wyraźnie skierowany przeciwko lewicowemu przeciwnikowi Lena McCluskeya, Ianowi Allinsonowi, który kilka dni wcześniej napisał artykuł popierający prawa swobodnego przemieszczania się dla pracowników.

Wśród innych argumentów Allinson przytacza przykład kobiet w miejscu pracy i jest to dobra analogia. Żądanie, by kobiety trzymały się z dala od miejsc pracy i związków zawodowych, było reakcyjnym, dzielącym żądaniem i pomogło szefom stworzyć różne stawki dla kobiet i mężczyzn, a tym samym wykorzystać kobiety do podważenia wynagrodzenia i warunków pracy mężczyzn. Wszelkie obiekcje obecnie wysuwane w kwestii migrantów w przeszłości były podnoszone względem kobiet. Nie ma powodu, by traktować imigrantów inaczej.  

Aby bronić swojego stanowiska, McCluskey cytuje przemówienie Marksa do Pierwszej Międzynarodówki w ramach przygotowań do kongresu w Lozannie:

    „Studium walki prowadzonej przez angielską klasę robotniczą ujawnia, że aby przeciwstawić się swoim pracownikom, pracodawcy albo sprowadzają pracowników z zagranicy, albo przenoszą produkcję do krajów z tańszą siłą roboczą.”

Z tego krótkiego fragmentu McCluskey próbuje wywnioskować, że Marks popierał kontrole graniczne. Ale po przeczytaniu całego akapitu wyłania się zupełnie inny obraz:

    „Potęga jednostki ludzkiej zniknęła przed potęgą kapitału, w fabryce robotnik jest teraz niczym innym jak trybikiem w maszynie. Aby odzyskać swoją indywidualność, robotnik musiał zjednoczyć się z innymi i tworzyć stowarzyszenia w obronie swoich zarobków i życia. Do dziś stowarzyszenia te pozostawały czysto lokalne, podczas gdy siła kapitału, dzięki nowym wynalazkom przemysłowym, rośnie z dnia na dzień; ponadto w wielu przypadkach krajowe stowarzyszenia stały się bezsilne: analiza walki prowadzonej przez angielską klasę robotniczą pokazuje, że aby przeciwstawić się swoim pracownikom, pracodawcy albo sprowadzają pracowników z zagranicy, albo przenoszą produkcję do krajów z tańszą siłą roboczą. Biorąc pod uwagę ten stan rzeczy, jeśli klasa robotnicza chce kontynuować swoją walkę z pewną szansą powodzenia, organizacje krajowe muszą stać się międzynarodowe.” (Marks, Na kongresie w Lozannie)

Marks dostrzega problem: pracodawcy wykorzystują podziały narodowe i granice, by nastawić klasę robotniczą przeciwko sobie. Jednak jego rozwiązaniem nie jest „kontrolowana migracja”, ale międzynarodowa organizacja. Marks wzywa do zwiększenia współpracy 2wmiędzy ruchami robotniczymi ponad granicami. Rzeczywiście, cytowany fragment pochodzi z kongresu Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników w Lozannie (Pierwszej Międzynarodówki), której budowaniu Marks się poświęcił.

Faktyczna propozycja przytaczana w artykule McCluskeya – zakazanie pracodawcom importowania siły roboczej bez układów zbiorowych – w rzeczywistości nie znaczy zbyt wiele, ale używana przez niego retoryka wskazuje na znacznie więcej. W rzeczywistości artykuł jest próbą stworzenia lewicowej przykrywki dla „kontrolowanej migracji”, przez którą wyraźnie rozumie się jej ograniczenie. Jest to ogólne określenie polityki migracyjnej Partii Pracy od co najmniej dwóch dekad, od ośrodków internowania [detention centers] Tony’ego Blaira, przez slogan Browna „Praca w Wielkiej Brytanii dla brytyjskich pracowników” (przedstawiony na konferencji związków zawodowych w 2007 r.), po Milibanda pozującego z kubkiem z hasłem „Kontrola imigracji”.

AD 4nXeDWYdE5 381iKF0SIfxiQ37m93s2o4RqkXLWmfvD7a1ZaTY8z AHOxT2kJ5Gm f3zt2O2f9 KREVM7xh9RRfL5rl8GBMF8Jbq8bR8P FhNBYeBoXE3hpAxRv93hbyl0DWCjUVIL G47N1hA5Sciec?key=nzm

Aby bronić swojego stanowiska na rzecz kontroli granicznych, McCluskey cytuje Marksa bardzo wybiórczo, zaciemniając swój główny punkt o konieczności internacjonalizmu i jedności między lokalną a imigrancką siłą roboczą / Ilustracja: Flickr garryknight

Słusznym postulatem, który McClusky podniósł w swoim artykule z 19 grudnia br., jest zakazanie szefom zatrudniania zagranicznych pracowników za niższą płacę niż pracowników już tam zatrudnionych. Była to część programu zatwierdzonego przez Marksa.

Jednym z przykładów z historii związku McCluskey’a są szeroko nagłośnione strajki w rafinerii Lindsey Oil, gdzie pracownicy walczyli właśnie z wykorzystywaniem dyrektywy o pracownikach delegowanych do pogarszania ich warunków pracy. Podczas tego strajku lokalni związkowcy walczyli o utrzymanie internacjonalistycznego punktu widzenia przeciwko establishmentowym rasistom, którzy bezskutecznie próbowali przejąć kontrolę nad strajkiem. Przedstawiciele związku domagali się, aby wszyscy pracownicy, niezależnie od narodowości, byli traktowani na takich samych warunkach. Walka zakończyła się sukcesem po przekonaniu zagranicznych pracowników do udziału w strajku, czego nigdy nie udałoby się osiągnąć, gdyby w kampanii pojawiła się choćby odrobina ksenofobii.

Retoryka w rodzaju tej stosowanej przez McCluskeya utrudniłaby przekonanie zagranicznych pracowników do wsparcia żądań pracowników brytyjskich. Nawiasem mówiąc, ówczesna biurokracja związkowa była podatna na ksenofobiczny slogan brukowców (przejęty od Gordona Browna): „Praca w Wielkiej Brytaniii dla brytyjskich pracowników”. Hasło to zostało podchwycone przez ówczesnego przywódcę związku Dereka Simpsona, rzekomego lewicowca. Jak widać robotnicy, poprzez swoją walkę, byli w stanie wypracować o wiele lepsze stanowisko w tej kwestii niż związkowa góra.

Nawiasem mówiąc, część lewicy, zawsze gotowa do doszukiwania się dowodów na rasizm wśród klasy robotniczej, nazwała strajk rasistowskim i sprzeciwiła się mu. Taka ultralewicowa głupota służy jedynie interesom szefów i gdyby zwyciężyła, popchnęłaby mniej świadomych klasowo robotników w objęcia establishmentowych rasistów.

W tym sporze pracownicy mieli rację, a przywódcy związkowi całkowicie się mylili. To nie przypadek. Poprzez walkę robotnicy odkrywają potrzebę zjednoczenia się ze swoimi braćmi i siostrami z innych krajów. Tym, co prowadzi przywódców związkowych do przyjmowania rozwiązań akceptowalnych dla kapitalistów, jest ich ograniczona reformistyczna mentalność.

Można dodać, że pod koniec XIX i na początku XX wieku często sprowadzano łamistrajków z innych krajów. Kiedy Marks założył Pierwszą Międzynarodówkę, jednym z jej głównych zadań było zwalczanie takich praktyk. Jak tego dokonano? Poprzez wciąganie migrantów do związków zawodowych i budowanie więzi między pracownikami w różnych krajach za pośrednictwem Międzynarodówki.

Sukces Pierwszej Międzynarodówki udowodnił pracownikom, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, jak ważny jest internacjonalizm. Te same metody zostały zastosowane przez Drugą Międzynarodówkę z dużym sukcesem. Marksowi nie przyszłoby do głowy prowadzenie kampanii na rzecz kontroli granicznych. Istnieje ogromna różnica między argumentowaniem, że wszyscy pracownicy w Wielkiej Brytanii powinni pracować na takich samych warunkach a argumentowaniem za zakazem lub ograniczeniem pracowników zagranicznych. To pierwsze służy zjednoczeniu klasy robotniczej, to drugie – jej podzieleniu.

Etyczno-polityczny problem Żiżka

Żiżek nigdy nie stroni od kontrowersji. Czasami wysuwa trafne argumenty, ale jego zdolność do dostrzegania hipokryzji i sprzeczności w myśleniu innych ludzi znacznie przewyższa jego zdolność przedstawiania konkretnych, alternatywnych rozwiązań. Dotyczy to również kwestii imigracji.

Z jakiegoś powodu, w swoim artykule o francuskim ruchu żółtych kamizelek, Żiżek wdaje się w dygresję na temat imigracji i uchodźców:

    „To samo tyczy się naszego wielkiego etyczno-politycznego problemu: jak poradzić sobie z napływem uchodźców? Rozwiązaniem nie jest po prostu otwarcie granic dla wszystkich chętnych, i ugruntowanie tej otwartości w naszym uogólnionym poczuciu winy («nasza kolonizacja jest naszą największą zbrodnią, za którą będziemy płacić w nieskończonośc»). Jeśli pozostaniemy na tym poziomie, będziemy doskonale służyć interesom rządzących, którzy zachowując swoją moralną wyższość, podsycają konflikt między imigrantami a lokalną klasą robotniczą, która czuje się przez nich zagrożona.”

To tylko powierzchowna analiza. Oczywiście w kwestii uchodźców występuje zjawisko drobnomieszczańskiego moralizatorstwa. Wiele organizacji charytatywnych uwielbia angażować się w sprawy uchodźców, zwłaszcza gdy znajdują się oni gdzieś daleko, na innym kontynencie. Jednak zauważenie tego faktu i przeciwstawienie go kwestii walki klasowej jest zdecydowanie niewystarczające. W rzeczywistości istnieje ogromne poczucie solidarności między pracownikami wywodzącymi się z różnych środowisk i to ono było ważniejsze w ruchu Refugees Welcome, nie jakiekolwiek względy etyczne czy poczucie winy.

AD 4nXcpFz fQxjxncSyfYM1jnAAsyOW13n8RcjfaTY4owrqKXAZYT4aEkM7 Hc6LkmcY16qwGuMPzOZi5eRyuPu2wARSEMyQRstxi3ckHsVLS11s xL3q7Je 4CzZFpTZEqy19f AGFsXZCgg4oNo3Tgw?key=nzm

Podobnie jak wielu intelektualistów z klasy średniej, Žižek uważa, że pracownicy nie są zainteresowani międzynarodową solidarnością ani teoretycznymi aspektami walki klasowej. / Ilustracja: Flickr, Secom UnB

Podobnie jak wielu intelektualistów z klasy średniej, Żiżek zasadniczo postrzega robotników jako niezainteresowanych ponadnarodową solidarnością lub teoretycznymi zagadnieniami walki klas – jego zdaniem interesuje ich tylko i wyłącznie kolejna wypłata. Poruszając te kwestie, tacy intelektualiści ujawniają swoją niską opinię o klasie robotniczej. Z tego samego powodu błędne jest również przedstawianie tej kwestii jako przede wszystkim problemu etycznego i twierdzenie, że jest ona formą odwracania uwagi. Tak właśnie Żiżek czyni w tych słowach:

    “W momencie, gdy ktoś zaczyna myśleć w tym kierunku, politycznie poprawna lewica natychmiast krzyczy «faszyzm!» – patrz zaciekłe ataki na Angelę Nagle za jej wybitny esej ’The Left Case against Open Borders'”. Ponownie, «sprzeczność» między zwolennikami otwartych granic a populistycznym ruchem antyimigranckim jest fałszywą «drugorzędną sprzecznością», której ostateczną funkcją jest zagłuszenie potrzeby zmiany samego systemu: całego międzynarodowego systemu gospodarczego, który w swojej obecnej formie stwarza uchodźców.”

Żiżek ma oczywiście rację, że w gruncie rzeczy naczelną walką musi być walka o zmianę społeczną. Ale dla tej walki zagadnienie uchodźców i imigracji staje się tematem zastępczym dopiero wtedy, gdy zostaje ono postawione w niewłaściwy sposób. W pewnym sensie właśnie tak dzieje się w tym artykule. Imigracja i uchodźcy są bardzo ważnymi kwestiami, którymi należy się zająć, ale potrzeba wobec nich socjalistycznych, a nie etycznych odpowiedzi.

Marks a irlandzka kwestia narodowa

Żiżek odnosi się do artykułu Angeli Nagle w konserwatywnym piśmie American Affairs z listopada, zatytułowanego „The Left Case against Open Borders”, który otrzymał  sporo krytyki i trochę pochwał ze strony lewicy. Warto się nad nim pochylić, ponieważ ponownie mamy do czynienia z próbą wykorzystania Marksa do uzasadnienia sprzeciwu wobec imigracji. Fragment, który wybrała Nagle, to list Marksa do dwóch amerykańskich członków Pierwszej Międzynarodówki:

    “Wskutek stale wzrastającej koncentracji dzierżaw Irlandia dostarcza swojej nadwyżki na angielski rynek pracy i obniża przez to płace oraz materialną i moralną pozycję angielskiej klasy robotniczej.

I najważniejsze! Wszystkie przemysłowe i handlowe ośrodki Anglii posiadają obecnie klasę robotniczą, która podzielona jest na dwa wrogie obozy: proletariuszy angielskich i proletariuszy irlandzkich. Zwykły robotnik angielski nienawidzi robotnika irlandzkiego jako konkurenta, który poziom życia. Czuje się wobec niego członkiem narodu panującego i właśnie dlatego robi z siebie narzędzie swoich arystokratów i kapitalistów przeciw proletariuszowi irlandzkiemu, umacnia przez to ich panowanie nad sobą samym. Żywi względem niego religijne, społeczne i narodowe przesądy. Ustosunkowuje się do niego mniej więcej tak, jak ubodzy biali do Murzynów w byłych stanach niewolniczych unii amerykańskiej. Irlandczyk odplaca mu z procentem tą samą monetą. Równocześnie widzi w robotniku angielskim współwinowajcę i bezwolne narzędzie panowania angielskiego w Irlandii.

Ten antagonizm jest w sztuczny sposób podtrzymywany i podsycany przez prasę, kazalnicę, pisma humorystyczne – krótko mówiąc, wszystkimi środkami pozostającymi do dyspozycji klas panujących. Ten antagonizm jest tajemnicą niemocy angielskiej klasy robotniczej, pomimo jej organizacji. Jest on tajemnicą utrzymywania władzy przez klasę kapitalistów, która jest tego w pełni świadoma.”

(Karol Marks i F. Engels, Listy wybrane, Książka i Wiedza 1950, s. 312-313 [Marks do S. Meyera i A. Vogta, 1870])

Jest to bardzo jasna analiza, w której Marks wskazuje, że irlandzcy imigranci byli stawiani przeciwko angielskim robotnikom w Anglii w drugiej połowie XIX wieku i że podział ten działał na szkodę walki klasowej w Anglii. Fakt, że Marks zwrócił na to uwagę, nie powinien nikogo dziwić. To, co powinno nas tutaj interesować, to nie spostrzegawczość Marksa, ale proponowane przez niego rozwiązanie, coś, czego Nagle nie uznała za warte uwzględnienia w zacytowanym fragmencie:

    „Anglia jako metropolia kapitału, jako potęga panująca do chwili obecnej nad rynkiem światowym jest na razie najważniejszym krajem dla rewolucji robotniczej, a nadto jest jedynym krajem, gdzie materialne warunki tej rewolucji osiągnęły pewien stopień dojrzałości. Dlatego też przyspieszenie rewolucji społecznej w Anglii [jest] najważniejszym zadaniem Międzynar[odowego] Stow[arzyszenia] Robotników. Jedynym środkiem do przyspieszenia jej jest uczynienie Irlandii niepodległą.”
(op. cit., s. 314)

Tu właśnie leży sedno sprawy. Marks argumentuje, że angielscy robotnicy powinni zjednoczyć się z irlandzkimi robotnikami, wspierając sprawę ich walki o niepodległość, a Pierwsza Międzynarodówka powinna się tym zająć. W ten sposób angielscy i irlandzcy robotnicy zjednoczyliby się w walce przeciwko angielskiemu kapitałowi i imperializmowi. Należy również zauważyć, że zobowiązuje on angielskich robotników do podjęcia tego wyzwania, dzięki czemu przeciągną oni irlandzkich robotników na swoją stronę [tj. do zjednoczenia w walce przeciwko angielskiej burżuazji – przyp. tłum.]. To zupełnie co innego niż optowanie za kontrolą granic.

AD 4nXc59u1sENTjkIk1xNcPJ6rXPfIBeqFxYquUeR9Wo vPZm1jrSq9i bujYfdpgUdUq44RC6 3kSw87N GX 48USmFAtwJPYOYrhb1wjI6bh0frpBig7DngsDQaw 6dNhkKZN9zqwEAyePYt83 ZclgA?key=nzm

Polityka Marksa i Pierwszej Międzynarodówki nie miała nic wspólnego z prowincjonalizmem obecnych szczytów związkowych / Ilustracja: domena publiczna

Wydaje się, że Nagle po prostu skopiowała cytat z artykułu Davida L. Wilsona w piśmie Monthly Review. W tamtym artykule stwierdza on, że błędem byłoby bagatelizowanie tych, którzy martwią się rolą imigracji w obniżaniu płac – jeśli ich obawy się sprawdzają, są słuszne. Jednakże ten argument, bez dalszych wyjaśnień, można łatwo wykorzystać do uzasadnienia czegoś dość reakcyjnego. Wilson tego nie robi. Zamiast tego używa cytatu w odpowiedni sposób, aby argumentować za jednością pracowników ponad granicami państw: że musimy sprzeciwić się polityce zagranicznej USA oraz zjednoczyć pracowników-migrantów i miejscowych. To słuszna pozycja. Argumentuje również przeciwko kilku szczególnie szkodliwym rozwiązaniom rządu USA wobec pracowników-migrantów. Nie rozstrzyga on jednak fundamentalnego sporu teoretycznego.

Taki brak jasności zostawia otwartą furtkę dla innych interpretacji. Angela Nagle wtóruje Wilsonowi, argumentując za podjęciem działań przeciwko „pierwotnym przyczynom migracji”, za które uznaje politykę zagraniczną USA, międzynarodowe korporacje i ubóstwo. Jednakże gdy Wilson sprzeciwia się kontroli imigracji jako szkodliwej dla jedności ruchu pracowniczego, Nagle obiera przeciwstawne stanowisko.

Angeli Nagle wydaje się, że samo stwierdzenie, iż istnieje konflikt między imigrantami a miejscowymi pracownikami stanowi argument na rzecz kontroli imigracji. W rzeczywistości zaś jest to argument za czymś zupełnie odwrotnym. Nagle w pokrętny sposób wykorzystuje cytat, w którym Marks wzywa do obrony demokratycznych praw irlandzkich pracowników do formułowania argumentów na rzecz bardziej represyjnych rozwiązań wobec imigrantów:

    “W odniesieniu do nielegalnej imigracji, lewica powinna wspierać starania o wprowadzenie obowiązku stosowania systemu E-Verify [strona Departamentu Bezpieczeństwa USA, pozwalająca sprawdzać firmom, czy zagraniczni pracownicy kwalifikują się do pracy w kraju – przyp. tłum.] i naciskać na surowe kary dla przedsiębiorców, którzy się nie zastosują. Przedsiębiorcy, a nie imigranci, powinni być głównym celem zmagań o egzekwowanie prawa. Przedsiębiorcy ci wykorzystują imigrantów, którzy nie mają ochrony prawnej, aby ciągnąć płace w dół, jednocześnie unikając płacenia podatków od wynagrodzeń i wypłaty dodatkowych świadczeń. Trzeba wyeliminować motywatory tego typu, jeśli pracownicy mają być traktowani sprawiedliwie. 

[…]

Podobnie jak w sytuacji, którą Marks opisywał w ówczesnej mu Anglii, politycy tacy jak Trump budują swoją bazę na podsycaniu nastrojów antyimigracyjnych, ale rzadko, jeśli w ogóle, zajmują się strukturalnym wyzyskiem – czy to w kraju, czy za granicą – który jest podstawową przyczyną masowej migracji. Często pogarszają te problemy, zwiększając siłę przedsiębiorców i kapitału przeciwko pracownikom, jednocześnie kierując gniew swoich zwolenników – często ofiar tych sił – przeciwko innym ofiarom, imigrantom. Jednak pomimo całej antyimigracyjnej paplaniny Trumpa, jego administracja nie zrobiła praktycznie nic, by rozszerzyć wdrożenie E-Verify, woląc zamiast tego chwalić się wydumanym murem granicznym. Podczas gdy rodziny są rozdzielane na granicy, administracja przymyka oko na przedsiębiorców instrumentalnie wykorzystujących imigrantów w sporach z pracownikami.”

Z tego miejsca Nagle próbuje zaprezentować się jako osoba stojąca po stronie pracowników, domagając się ukarania pracodawców grzywną. W rzeczywistości jednak, jak zauważa Wilson w swym artykule, tego rodzaju grzywny i wymagania prowadzą tylko do tego, że pracujący imigranci są jeszcze bardziej narażeni na wyzysk. Tworzenie podklasy super-wyzyskiwanych migrantów jest dokładnie tym, do czego prowadzą restrykcje i regulacje. Firmy obchodzą takie środki, korzystając z usług szemranych podwykonawców. Propozycje te niczego nie rozwiążą, a w rzeczywistości sprowadzają się do zasadniczo tego samego reakcyjnego stanowiska, co stare ustawy antychińskie z 1882 r., które Nagle przytacza niemal z aprobatą, omawiając niechlubne karty z historii AFL.

Nagle oddaje tutaj kwestię kwestię kontroli przepływu siły roboczej w ręce klasy kapitalistów. Jeśli kapitaliści uznają, że powinno napływać więcej siły roboczej, legalnie lub nielegalnie, to wpuszczą jej więcej i odwrotnie. Myśl, że umocniłoby to pozycję negocjacyjną klasy robotniczej jest co najmniej krótkowzroczna. Odzwierciedla to nadzieje na łatwe życie żywione przez biurokrację związkową.

Taka polityka wbiłaby klin między legalnych i nielegalnych pracowników i prawdopodobnie pogłębiłaby rozwarstwienie klasy robotniczej, w którym jedni mają więcej praw od innych. W ciągu ostatnich kilku dekad AFL-CIO prowadziła godne pochwały kampanie przeciwko przepisom migracyjnym i na rzecz możliwości uzyskania obywatelstwa i prawa do stałego pobytu dla migrantów. Jest to słuszne i odpowiada programowi przyjętemu przez Drugą Międzynarodówkę, właśnie dlatego, że wychodzi naprzeciw stawianemu przed ruchem robotniczym zadaniu wyrównania praw klasy robotniczej, będącym koniecznym dla jej zjednoczenia.

Jednak Trumka i inni przywódcy AFL-CIO nieustannie upierają się przy mrzonce wyeliminowania „nielegalnej” migracji, co jest mniej więcej tym samym, co postuluje Nagle. Za bardzo skupiają się na tym co burżuazja mówi, a za mało na tym, co faktycznie robi. Przyznawanie innych praw migrantom, warunkowe prawo do stałego pobytu czy też pełna kryminalizacja służą pogarszaniu płac i warunków pracy oraz tworzeniu super-wyzyskiwanej sekcji klasy robotniczej. Właśnie dlatego nie możemy oczekiwać, że klasa kapitalistyczna lub jej aparat państwowy stworzą system migracyjny korzystny dla pracowników.

Mit liberalnej burżuazji

Aby ukryć swój własny oportunizm, wielu lewicowych zwolenników kontroli imigracji głosi swój sprzeciw wobec liberalizmu. Aby usprawiedliwić swoją politykę podziałów, wykorzystują frazeologię konfliktu klasowego i swój sprzeciw wobec „liberalnych elit”. W rzeczywistości te liberalne elity nie istnieją.

Nagle przytacza kampanię Fwd.us Marka Zuckerberga jako rzekomo powiązaną z lewicowymi zwolennikami otwartych granic, ale w rzeczywistości nie wysuwają oni żądania otwartych, ale bardziej „humanitarnych” i skutecznych granic. Przykładowo, Fwd.us wraz z Cato Institute twierdzą, że detencja jest zbyt kosztowna i wyrażają aprobatę dla stosowania „bransolet monitorujących, rutynowych kontroli telefonicznych z wykorzystaniem biometrycznego oprogramowania do rozpoznawania głosu, niezapowiedzianych wizyt domowych, weryfikacji pracodawców i osobistego raportowania w celu nadzorowania uczestników” (Alternatives to Detention Are Cheaper than Universal Detention, Cato Institute). Faza druga tego programu rozpoczęła się w 2010 roku, dwa lata po objęciu rządów przez Obamę. Dość dobrze ilustruje to różnice między polityką Republikanów i Demokratów. Pierwsi opowiadają się za ośrodkami internowania, drudzy za dozorem elektronicznym, ponieważ jest on tańszy.AD 4nXeAaFGqLR3S7ZqyrhqxfRpj4UT7IFrMrmY36T Ez4YQoIyGo8cJuurErHmhjSMyZc HliijDUP0MKKAOFORfPg0bVaOgdKog88Y5f PN3aYDUU y9GRtwdF3S34wxNGAa Us9LDXqq2pdLo7tep6I?key=nzm

Hillary Clinton naciskała na ograniczenie migracji w Europie / Ilustracja: Flickr Gage Skidmore

22 listopada [2018 roku – tłum.] Hillary Clinton podkreśliła, że Europa musi ograniczyć migrację:

    „Podziwiam wspaniałomyślne i wyrozumiałe podejście, przyjęte w szczególności przez przywódców takich jak Angela Merkel, choć myślę, że można uczciwie przyznać, że Europa wywiązała się ze swojej roli i musi dać bardzo jasny sygnał – ”nie będziemy już dłużej mogli zapewniać schronienia i wsparcia„ – ponieważ jeśli nie uporamy się z kwestią migracji, to będzie ona w dalszym ciągu siała powszechny zamęt w polityce.” 

(Hillary Clinton: Europa musi ograniczyć imigrację, aby powstrzymać prawicowych populistów)

Innymi słowy, musimy pokonać skrajną prawicę, przyjmując jej program.

Wtóruje jej inny ulubieniec establishmentu, Tony Blair:

    „Społeczeństwo ma swoje uzasadnione obawy, nad którymi należy się pochylić. Dlatego dziś w Europie nie można kandydować w wyborach nie mając silnego stanowiska w sprawie imigracji, ponieważ ludzie się tym martwią… “[Jako polityk] trzeba odpowiedzieć na te problemy. Jeśli się na nie nie odpowie, to… pozostawia się dużą przestrzeń, w którą mogą wkroczyć populiści.” (Clinton, Blair, Renzi: dlaczego przegraliśmy i jak się bronić)

Blair, będąc wprawnym burżuazyjnym politykiem, nigdy nie wypowiada się jasno w tych kwestiach, a jedynie rzuca sugestie. Potrzebujemy „silnego stanowiska w sprawie imigracji” – ale nie mówi, co ma przez to na myśli. Należy pamiętać, że polityka imigracyjna Blaira – „zarządzana migracja” – obejmowała tworzenie prywatnych ośrodków internowania, w których imigranci byli traktowani gorzej niż przestępcy. Jego partia rozdawała ulotki chwalące się zmniejszeniem liczby osób ubiegających się o azyl itp. Znaczna część tak zwanego nieprzyjaznego środowiska, które wymaga od lekarzy, nauczycieli, wykładowców, banków i właścicieli nieruchomości stosowania się do przepisów imigracyjnych, narodziła się za rządów Blaira. Można więc przypuszczać, że proponuje on kontynuację tej polityki.

Blairowskie pojmowanie wybieralności jest nieco ograniczone. Zeszłoroczny manifest wyborczy Partii Pracy był najbardziej proimigranckim od wielu lat, obejmując sprzeciw wobec „nieprzyjaznego środowiska” i bezterminowych zatrzymań. Pomimo poparcia dla czegoś, co wydaje się być systemem imigracyjnym opartym na punktach, mamy tu do czynienia z wyraźnym odejściem od z słabo zawoalowanego flirtu z ksenofobią czasów Blaira, Browna i Milibanda. Z tym manifestem Partia Pracy uzyskała najlepszy wynik wyborczy od 1997 roku.

Merkel jest często wychwalana jako przyjaciółka imigrantów. W istocie jednak – nic podobnego. Co prawda podczas kryzysu uchodźczego Niemcy przyjęły więcej uchodźców niż jakikolwiek inny kraj, ale nie wynikało to z ogólnej aprobaty dla imigracji. W rzeczywistości Merkel próbowała zapobiec całkowitemu załamaniu unijnej swobody przemieszczania się. Granice między państwami członkowskimi były umacniane – tym sposobem można było rozładować presję  w czasie gdy UE pracowała nad powstrzymaniem napływu uchodźców. Ostatecznie UE porozumiała się z Erdoganem w sprawie zatrzymania uchodźców w Turcji za kwotę 6 mld €. Oto wielki humanitaryzm Unii Europejskiej.

Lewa przykrywka dla burżuazji

Mit liberalnej burżuazji pokutuje zarówno wśród proimigranckiej, jak i antyimigranckiej lewicy. Paul Mason, choć wielokrotnie zmieniał swoje stanowisko, w 2016 r. argumentował, że Partia Pracy musi zawrzeć sojusz na rzecz miękkiego Brexitu z „globalistyczną częścią elit”. Takie podejście można również znaleźć w całej prounijnej brytyjskiej lewicy. Nieustannie odnoszą się oni do UE jako pewnego rodzaju postępowej instytucji. I choć może nie używają tego samego sformułowania co Mason, opowiadają się dokładnie za tym samym: ponadklasowym sojuszem między robotnikami a bankierami z Londynu, z których zdecydowana większość poparła pozostanie w Unii.

W Stanach Zjednoczonych ten ludowofrontyzm przybiera postać popierania Demokratów. Jednakże Demokraci, choć nie tak skrajnie prawicowi jak Trump, nadal bronią większości jego programu. Ich głównym zarzutem jest to, że Trump nadaje tej polityce zły wizerunek. ICE (Immigration and Customs Enforcement) jest w porządku, ale dzieci powinny być deportowane razem z rodzicami, a nie osobno. W tym samym wywiadzie, który przytoczono powyżej, Hillary Clinton mówi: wpierw deportować przestępców, osoby zagrażające bezpieczeństwu narodowemu i „złoczyńców”, a następnie objąć przebywających w USA od dłuższego czasu odpowiednimi procedurami i umieścić ich na liście oczekujących [na rozpatrzenie ich sprawy – przyp. tłum.]. „W przypadku osób, które przyjeżdżają z powrotem, zawrócić ich, chyba że kwalifikują się do udzielenia im azylu.” Można tylko przypuszczać, że odnosi się tutaj do karawany migrantów [Karawany migrantów z Ameryki Środkowej, znane również jako Viacrucis del migrante („Migrancka Droga Krzyżowa”) podróżują z Ameryki Środkowej do granicy Meksyku ze Stanami Zjednoczonymi, aby domagać się tam azylu. – przyp. tłum.]. To nie przypadek, że na pierwszym spotkaniu „postępowego” klubu Demokratów po listopadowych wyborach zebrani kongresmeni nie potrafili udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jakie jest ich stanowisko w sprawie ICE. W istocie rzeczy latem odeszli od sprzeciwu wobec ICE.

Udawanie, że burżuazja może w jakikolwiek sposób być przyjacielem pracowników-migrantów lub sojusznikiem tych, którzy chcą walczyć z rasizmem i ksenofobią, jest usługiwaniem jej, zapewniając lewicową, „postępową” przykrywkę. Naszą rolą jako marksistów jest demaskowanie reakcyjnych pobudek zarówno tej częścią burżuazji, która maskuje swoje interesy postępowymi, demokratycznymi barwami, jak i za tą jej częścią, która udaje, że stoi po stronie rodzimych pracowników przeciwko obcokrajowcom.

Nasze prawdziwe tradycje

Kongres w Stuttgarcie w 1907 r. był najważniejszym kongresem Drugiej Międzynarodówki. Dyskutowano na nim o koloniach, wojnie, imperializmie, prawach wyborczych kobiet, związkach zawodowych i migracji. Nieprzypadkowo to właśnie w tych kwestiach oportunizm ujawniał się najwyraźniej.

Prawicowi oportuniści na kongresie, głównie z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Niemiec, opowiadali się za koloniami jako siłą „cywilizacyjną”, przeciwko zdecydowanej linii w sprawie wojny, przeciwko imigracji z krajów „zbyt opóźnionych w rozwoju”, za „neutralnym” (tj. apolitycznym) trade-unionizmem i za kompromisem w kwestii praw wyborczych kobiet, w szczególności przedkładając prawa wyborcze mężczyzn nad prawa kobiet. Ostatecznie głosy zdobyła lewica.

Warto przybliżyć kwestię imigracji, gdyż argumenty podnoszone podczas debaty były bardzo podobne do tych, które obecnie wysuwają Nagle i McCluskey. Trömer, delegat Australijskiej Partii Pracy, ujął to następująco:

    „Kapitaliści starają się zatem sprowadzić więcej azjatyckich pracowników, aby obniżyć płace. Napływający biali pracownicy szybko się organizują i nie pogarszają warunków pracy Australijczyków. Australijska Partia Pracy chce zatem trzymać z dala niektórych pracowników, od których nie oczekuje się przyjęcia warunków pracy białych. Oznacza to Azjatów. [Uważa on, że] ta polityka Australijskiej Partii Pracy nie jest sprzeczna z socjalizmem. […] Oczywiście wszyscy chcemy powszechnego braterstwa narodów, ale dopóki tego nie osiągniemy, musimy dbać o robotników w naszym własnym kraju, aby nie byli bez oporu oddawani kapitalistom.”

To samo zdanie wyraził delegat USA, Hillquit:

    „Kapitaliści sprowadzają takich pracowników, których siła robocza z natury musi być tańsza i którzy generalnie muszą służyć jako mimowolne łamistrajki, stanowiąc niebezpieczną konkurencję dla rodzimych pracowników. Obecnie tymi pracownikami są Chińczycy i Japończycy, ogólnie rasa żółta. Nie mamy absolutnie żadnych uprzedzeń rasowych wobec Chińczyków, ale musimy stwierdzić, że są oni całkowicie niezorganizowani. Naród może być zorganizowany do walki klasowej tylko wtedy, gdy jego rozwój posunął się już dość daleko, tak jak w przypadku Belgów i Włochów, którzy wyemigrowali do Francji. Chińczycy są jednak wciąż zbyt daleko w tyle w swoim rozwoju, aby móc się zorganizować. Socjalizm nie może być zwykłym sentymentalizmem. Znajdujemy się pośrodku otwartej walki między kapitałem a pracą. Każdy, kto występuje przeciwko ruchowi robotniczemu, jest naszym wrogiem. Czy chcemy osiągnąć swoisty przywilej dla zagranicznych łamistrajków, z którym będą musieli walczyć rodzimi robotnicy? Jeśli nie podejmiemy żadnych środków przeciwko sprowadzaniu chińskich łamistrajków, doprowadzimy socjalistyczny ruch robotniczy do odwrotu.”

Z wyjątkiem niektórych użytych sformułowań, mamy tu dokładnie to samo zjawisko, co w przypadku Nagle i McCluskeya. Pod przykrywką internacjonalistycznej i klasowej frazeologii, delegaci ci opowiadali się za atakami na prawa konkretnej grupy pracowników. Oczywiście nie imigrantów w ogóle (gdzie byłyby Stany Zjednoczone bez imigrantów?), ale konkretnej grupy pracowników, która została uznana za podcinającą płace.

To nie przypadek, że grupą, którą amerykańska sekcja była szczególnie zaniepokojona, byli imigranci z Azji. Kongres Stanów Zjednoczonych zaledwie pięć lat wcześniej wprowadził na stałe Ustawę o wykluczeniu Chińczyków z 1882 roku, która nie tylko zakazywała dalszej imigracji z Chin, ale także pozbawiała migrantów chińskiego pochodzenia szeregu praw. Ustawa ta została haniebnie poparta przez AFL, a także związki budowlane w Kalifornii, podczas gdy lewicowa IWW aktywnie się jej sprzeciwiała. Pod tym względem amerykańscy i australijscy delegaci szli drogą wytyczaną przez amerykańską klasę panującą.

Nawiasem mówiąc, był to drugi raz, kiedy delegaci Socjalistycznej Partii Ameryki poruszyli to zagadnienie. Na kongresie w Amsterdamie w 1904 r. Hilquit przedstawił podobny wniosek, wzywając do zaprzestania importu pracowników wywodzących się z „zacofanych ras”. Rezolucja ta spotkała się wówczas ze sprzeciwem innych delegatów Partii Socjalistycznej i podobnie jak rezolucja z 1907 r., została wycofana. Jednak większość SPA była do cna oportunistyczna w tej kwestii i zagrała kartą imigracyjną w kampanii prezydenckiej Eugene Debsa w 1904 roku, mimo osobistego odrzucenia rezolucji stuttgarckiej przez Debsa.

W Stuttgarcie delegaci Socjalistycznej Partii Pracy USA (kierowanej przez Daniela DeLeona) sprzeciwili się tej polityce:

    „[Mówca, Julius Hammer, skrytykował] w szczególności trzeci punkt rezolucji Hillquita, który dopuszcza potencjalne ograniczenie imigracji chińskich i japońskich pracowników. To całkowicie niesocjalistyczne. Ustawowy limit imigracji musi zostać odrzucony. Niczego dla socjalizmu nie można osiągnąć na drodze legislacyjnej we współpracy z partiami burżuazyjnymi. [Mówca podał kilka przykładów] tego, jak nienawiść rasowa w Ameryce zaślepiła robotników i podżegała ich do przemocy. Japończycy i Chińczycy mogą być bardzo dobrze zorganizowani. Nie ma robotników tak niewykształconych, jak sugerowano. Bardzo dobrze rozumieją kapitalizm oraz jak z nim walczyć.”

W podobnym tonie wypowiedzieli się delegaci włoscy:

    „Nie można walczyć z imigrantami, a jedynie z nadużyciami wynikającymi z migracji. Włoska partia i związki zawodowe zawsze o tym pamiętają. Jesteśmy przeciwni kontroli migracji, ponieważ wiemy, że bicz głodu, który śwista nad głowami migrantów, jest silniejszy niż jakiekolwiek rządowe ustawy.”

Zasadniczo argumenty te mają takie samo zastosowanie do dzisiejszej sytuacji. Stanowisko przyjęte przez oportunistów na tej konferencji jest całkowicie analogiczne do stanowiska przyjętego dziś przez zwolenników kontroli migracji. Rezolucja uzgodniona na kongresie w Stuttgarcie powtórzyła ten sam punkt:

    „Kongres nie szuka remedium na potencjalnie zbliżające się konsekwencje dla pracowników wynikające z imigracji i emigracji w jakichkolwiek ekonomicznych lub politycznych zasadach wykluczających, ponieważ są one z natury przeciwskuteczne i reakcyjne. Jest to tym bardziej prawdziwe jeśli chodzi o restrykcje swobody przemieszczania się i wykluczanie obcych narodowości lub ras.”

Zamiast kontroli migracji, które uważała za „z natury reakcyjne”, Druga Międzynarodówka zaproponowała szereg środków mających na celu wzmocnienie ruchu robotniczego w kraju przyjmującym imigrantów:

    „1. Zakaz eksportu i importu tych pracowników, którzy zgodzili się na umowę, która pozbawia ich swobodnego dysponowania swoją siłą roboczą i wynagrodzeniem.

    2. Ustawowa ochrona pracowników poprzez skrócenie dnia pracy, wprowadzenie płacy minimalnej, zniesienie systemu pracy katorżniczej [sweat system] i uregulowanie pracy domowej.

    3. Zniesienie wszelkich ograniczeń, które uniemożliwiają niektórym narodowościom lub rasom pobyt w kraju lub które odmawiają im praw społecznych, politycznych i ekonomicznych autochtonów lub utrudniają im korzystanie z tychże. Szeroko zakrojone działania na rzecz ułatwienia naturalizacji.”

Ponadto ustalono, że ruch związkowy musi usunąć wszelkie bariery dla członkostwa migrantów i dołożyć wszelkich starań, aby ułatwić ich partycypację, a także podjąć działania na rzecz utworzenia międzynarodowego ruchu związkowego i wzmocnienia ruchu związkowego w kraju pochodzenia migrantów.

Ten internacjonalistyczny program nie ma nic wspólnego z prowincjonalizmem współczesnych przywódców ruchu pracowniczego.

Oczywiście rola, jaką praca migrantów odgrywa w społeczeństwie kapitalistycznym, nie uległa zasadniczej zmianie. Dziś, podobnie jak sto lat temu, kapitaliści nieustannie próbują wykorzystywać migrantów do obniżania płac i warunków pracy. O to, na ile są w tym skuteczni, można zawsze się spierać, ale nawet jeśli wyciągniemy wniosek, że migranci podcinają dotychczasową pozycję pracowników, to nie oznacza to, że musimy wspierać kontrolę imigracji. Wręcz przeciwnie. Rolą związków zawodowych i partii politycznych musi być integracja i edukacja pracowników niezrzeszonych w związkach zawodowych w celu wzmocnienia ruchu robotniczego. W związku z tym należy walczyć z wszelką dyskryminacją i nierównymi prawami dla migrantów i nie-migrantów, w tym dać migrantom prawo do pozostania, niezależnie od ich zatrudnienia.

Lenin i Trzecia Międzynarodówka

Nic dziwnego, że na kongresie w Stuttgarcie Lenin stanął po stronie lewicy. Wyraził zaniepokojenie siłą oportunizmu w ruchu robotniczym:

    „Głosowanie w sprawie kwestii kolonialnej ma ogromne znaczenie. Po pierwsze, ujawniło ono w sposób uderzający socjaloportunizm, ulegający burżuazyjnym pochlebstwom. Po drugie, ujawniło negatywną cechę europejskiego ruchu robotniczego, która może wyrządzić niemałą szkodę sprawie proletariackiej i z tego powodu powinna zostać potraktowana z należytą powagą.”

Rezolucja w sprawie polityki kolonialnej została przyjęta niewielką większością głosów, z przewagą mniejszych narodów nad imperialistycznymi narodami kolonialnymi. Siłę oportunizmu Lenin przypisał imperializmowi, do czego miał powrócić w swojej książce Imperializm: najwyższe stadium kapitalizmu. Podobnie wyraził się w kwestii imigracji:

    „Następnie, w kwestji emigracji i imigracji w komisji Kongresu Sztutgarckiego zupełnie wyraźnie ujawniła się rozbieżność między oportunistami a rewolucjonistami. Pierwsi nosili się z myślą ograniczenia prawa przesiedlania się zacofanych, nierozwiniętych robotników — zwłaszcza Japończyków i Chińczyków. Duch ciasnego, cechowego zasklepienia, tradeunionistycznej wyłączności górował u tych ludzi nad świadomością zadań socjalistycznych: pracy nad oświecaniem i organizowaniem niewciągniętych jeszcze do ruchu robotniczego warstw proletarjatu . Kongres odrzucił wszystkie zakusy tego rodzaju. Nawet w komisji głosy na korzyść ograniczenia wolności przesiedlania się pozostały zupełnie odosobnione i rezolucja zjazdu międzynarodowego przepojona jest uznaniem solidarnej walki klasowej robotników wszystkich krajów.” 

(Lenin, Międzynarodowy Kongres Socjalistyczny w Sztutgarcie, w: Dzieła Wybrane w Sześciu Tomach, t. IV, s. 311, Dom Książki Polskiej, 1936)

Lenin zgodził się z rezolucją i powiązał sprzeciw wobec praw migrantów ze wsparciem dla imperializmu. Jego postawa w tej kwestii, podobnie jak we wszystkich innych, była internacjonalistyczna. Postawa części klasy robotniczej w krajach imperialistycznych była szkodliwa dla tej jedności. Jak ujął to Lenin, są oni „skłonni zapominać o potrzebie międzynarodowej solidarności klasowej”.

W swoim artykule z 1913 r. zatytułowanym Kapitalizm a imigracja robotników, Lenin czyni podobną uwagę:

    „Burżuazja szczuje robotników jednego narodu przeciwko robotnikom drugiego, próbując ich podzielić. Świadomi robotnicy, rozumiejąc nieuchronność i postępowość przełamywania wszelkich podziałów narodowych przez kapitalizm, starają się pomóc w edukacji i organizowaniu swoich towarzyszy z krajów zacofanych.”

Tłumaczenie własne z oryginału rosyjskojęzycznego

W 1915 roku ponownie powraca do tego tematu:

    „W naszej walce o prawdziwy internacjonalizm i przeciwko „jingo-socjalizmowi” zawsze przytaczamy w naszej prasie przykład oportunistycznych przywódców Partii Socjalistycznej w Ameryce, którzy opowiadają się za ograniczeniami imigracji chińskich i japońskich robotników (zwłaszcza po kongresie w Stuttgarcie w 1907 r. i przeciwko postanowieniom Stuttgartu). Uważamy, że nie można być internacjonalistą i jednocześnie popierać takie ograniczenia. Twierdzimy, że socjaliści w Ameryce, zwłaszcza socjaliści angielscy, należący do panującego i uciskającego narodu, którzy nie są przeciwni jakimkolwiek ograniczeniom imigracji, przeciwko posiadaniu kolonii (Hawaje) i za całkowitą wolnością kolonii, że tacy socjaliści są w rzeczywistości jingo-socjalistami.” 

(List do sekretarza Ligi Propagandy Socjalistycznej)

Stanowisko Lenina jest całkowicie jasne. Nie może być mowy o argumentowaniu na rzecz ograniczeń imigracji. Takie stanowisko jest „jingo-socjalizmem” i jest zasadniczo sprzeczne z polityką internacjonalistyczną. W artykule z 1913 r. Lenin zwraca uwagę na korzystne skutki imigracji:

    „Nie ulega wątpliwości, że tylko skrajna bieda zmusza ludzi do opuszczania ojczyzny, że kapitaliści w najbardziej bezlitosny sposób wyzyskują pracowników-migrantów. Jednak tylko reakcjoniści mogą nie dostrzegać postępowego znaczenia współczesnej migracji ludów. Nie ma i nie może być wyzwolenia spod jarzma kapitału bez dalszego rozwoju kapitalizmu, bez walki klasowej na jego gruncie. I właśnie do tej walki kapitalizm wciąga masy pracujące całego świata, przełamując zgniliznę i skostnienie lokalnego życia, burząc bariery narodowe i uprzedzenia, łącząc robotników wszystkich krajów w największych fabrykach i kopalniach Ameryki, Niemiec itd.”

AD 4nXcnceHUGbY3UnFiBtytePJ413Es3b04A77FGTlpPvlz9A2RZ4gDbSpGbf7h3bkweS6uGS68DK4wch7pN NpOjGOjNkh3oZ4x7WTQ NZqwiiDVimF GarzA92 KMPK9UzqYEzI6j gJjISf9XN8Mx4I?key=nzm

Stanowisko Lenina jest całkowicie jasne. Nie może być mowy o argumentowaniu na rzecz ograniczeń imigracji. Takie stanowisko jest „jingo-socjalizmem” i jest zasadniczo sprzeczne z polityką internacjonalistyczną / Ilustracja: domena publiczna

Problem migracji musi być rozpatrywany z punktu widzenia międzynarodowej klasy robotniczej. Migracja, choć często dogłębnie traumatyzująca i tragiczna dla tych, którzy są do niej zmuszeni, odgrywa historycznie postępową rolę, ponieważ służy przełamywaniu barier narodowych, uprzedzeń i nawyków. Na dłuższą metę taki rozwój sytuacji będzie służył jedynie umocnieniu ruchu klasy robotniczej w kraju i na arenie międzynarodowej.

Na swoim czwartym kongresie Trzecia Międzynarodówka wypowiedziała się również w kwestii pracy migrantów. W Tezach dotyczących Kwestii Wschodniej można przeczytać, co następuje:

    „W obliczu grożącego niebezpieczeństwa partie komunistyczne krajów imperialistycznych – Stanów Zjednoczonych, Japonii, Wielkiej Brytanii, Australii i Kanady – są zobowiązane nie ograniczać się do propagandy antywojennej, ale także dołożyć wszelkich starań, aby wyeliminować czynniki, które dezorganizują ruch robotniczy w tych krajach i ułatwiają kapitalistom wykorzystywanie antagonizmów narodowych i rasowych. Czynnikami tymi są kwestie imigracji i taniej kolorowej siły roboczej.

    Główną metodą rekrutacji kolorowych pracowników na plantacjach cukru na południowym Pacyfiku jest dziś system kontraktowy, który sprowadza pracowników z Chin i Indii. Fakt ten sprawił, że pracownicy krajów imperialistycznych domagają się uchwalenia praw przeciwko imigracji i pracy kolorowych, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Australii. Ustawy te pogłębiają antagonizm między kolorowymi i białymi pracownikami, osłabiając jedność ruchu robotniczego i dzieląc go.

    Partie komunistyczne Stanów Zjednoczonych, Kanady i Australii muszą przeprowadzić żywiołową kampanię przeciwko prawom ograniczającym imigrację, wyjaśniając masom proletariackim w tych krajach, że one również ucierpią z powodu nienawiści rasowej podsycanej przez te prawa.

    Kapitaliści sprzeciwiają się takim prawom antyimigracyjnym, ponieważ faworyzują wolny import taniej kolorowej siły roboczej jako sposób na obniżenie płac białych pracowników. Jest tylko jeden sposób, aby skutecznie przeciwstawić się przymiarkom do ofensywy czynionym przez kapitalistów: pracownicy-imigranci muszą zostać przyjęci do istniejących związków zawodowych białych pracowników. Jednocześnie należy domagać się zrównania płac pracowników kolorowych z płacami pracowników białych. Taki krok partii komunistycznych obnaży intencje kapitalistów, a także jasno pokaże kolorowym pracownikom, że międzynarodowy proletariat nie żywi żadnych uprzedzeń rasowych.”

Ponownie, nie można kwestionować faktu, że kapitaliści próbują importować siłę roboczą w celu obniżenia płac, ale można temu „przeciwstawić się tylko w jeden sposób – pracownicy-imigranci muszą wstąpić w szeregi istniejących związków zawodowych białych pracowników” (podkreślenie autora). Żądanie wyrównania płac pracowników migrujących „obnaży intencje kapitalistów” i, nie sposób tego wystarczająco podkreślić, „obrazowo zademonstruje”, że „międzynarodowy proletariat nie żywi uprzedzeń rasowych”.

Antyimperializm?

Lewicowi zwolennicy kontroli migracji od czasu do czasu usprawiedliwiają ją odwołując się do międzynarodowej solidarności. Z pewnością migracja jest zła dla krajów, z których ludzie emigrują – czy zamiast tego nie powinniśmy być za poprawą warunków w tych krajach? Brzmi to całkiem przyjemnie, ale pytanie brzmi – w jaki sposób powinniśmy poprawić warunki? Co więcej, biorąc pod uwagę, że klasa robotnicza nie jest u władzy – jakie żądania mogłyby nas do tego doprowadzić?

Pomimo wszystkich pobożnych frazesów światowych przywódców, zawsze dbają oni przede wszystkim o własne interesy. Trump opowiada się za istnieniem granic zarówno dla towarów, jak i migrantów. Celem protekcjonistycznych barier dla towarów jest eksport bezrobocia do innych krajów. To samo dotyczy migrantów. Utrzymując migrantów na zewnątrz, amerykańska klasa rządząca pomaga powstrzymać walkę klasową wewnątrz kraju – oczywiście kosztem Meksyku i krajów Ameryki Środkowej. Następnie amerykańska klasa rządząca próbuje wykorzystać państwo meksykańskie do nadzorowania strumieni migrantów przybywających z Ameryki Środkowej i osiedlania ich w Meksyku.Tak wygląda również polityka Demokratów i tak zwanego liberalnego establishmentu – tylko w mniej wyraźny sposób. Podobnie jest z polityką UE wobec Turcji. Tak właśnie działa imperializm.

AD 4nXeQghyThPZb2yGlVgXm8EyujSKgvua3koBVOxS9SBTphVgsDjg8o9sIc379Ys1ID7H0wUDwJ1zg1xXWyXH6V4reBqy2n5yYU7UBaljwQidg32c4D1cqcZ9iCdCzz2zJh3hUz3qvCaz 1FdjxS tDuM?key=nzm

Obraz łodzi z migrantami Ggia Nagle słusznie przedstawia amerykańskie przygody wojskowe jako jeden z głównych czynników napędzających strumienie migracyjne, ale to tylko część historii / Ilustracja: Ggia

W jeszcze bardziej oburzającym oświadczeniu niemiecki komisarz ds. Afryki Günter Nooke zaproponował, aby kraje europejskie wydzierżawiły ziemię w Afryce w celu budowy miast, które mogłyby wchłonąć migrantów i rozwinąć gospodarkę – jest to powrót do kolonializmu. Podobną propozycję wysunął reakcyjny prezydent Lobos w Hondurasie. Zasadniczo byłoby to po prostu bardziej bezpośrednie wyrażenie tego, co imperialistyczne mocarstwa już robią w Specjalnych Strefach Ekonomicznych. Mimo wszystkich pięknych frazesów o rozwoju, taka polityka nie służy nikomu poza nimi samymi.

W powszechnej wyobraźni organizacje charytatywne i pomoc zagraniczna służą oczywiście pomaganiu zubożałym masom na całym świecie. W rzeczywistości organizacje charytatywne napełniają głównie własne kieszenie i kieszenie skorumpowanych urzędników państwowych na całym świecie. Robotnicy i biedni muszą zadowolić się okruchami. W najlepszym razie organizacje charytatywne maskują szkody wyrządzane przez armie i banki imperialistycznych państw.

Nagle słusznie wskazuje na amerykańskie przygody militarne jako jeden z głównych czynników napędzających strumienie migracyjne. Rzeczywiście, destabilizacja Bliskiego Wschodu doprowadziła do pozbawienia milionów ludzi domów i środków do życia. W tej kwestii w pełni się zgadzamy. Jednym z warunków wstępnych musi być jednoznaczny sprzeciw wobec amerykańskiego imperializmu.

Ale nie tylko wojna czy represje polityczne są przyczyną migracji. Jednym z czynników przyczyniających się do karawany migrantów jest cena kawy. Imperializm uzależnił znaczną część Ameryki Środkowej od eksportu kawy. Wraz ze spadkiem wartości brazylijskiego reala, brazylijscy konkurenci kawowi mocno ucierpieli. 2 dolary za kilogram ziaren kawy arabica nie pokrywają kosztów produkcji. Ponieważ nie ma innego źródła zatrudnienia, plantatorzy kawy są zmuszeni do migracji. W tym samym czasie firmy takie jak Starbucks sprzedają swoją kawę za 50 dolarów za kilogram. Jest to rola jaką międzynarodowe korporacje odgrywają w światowej gospodarce i ich wkład w przepływ migracyjny.

W rzeczywistości nie ma sensu mówić o zmianie warunków w byłym świecie kolonialnym bez kwestionowania samego kapitalizmu i imperializmu. Cały XX wiek pokazuje daremność antyimperializmu bez antykapitalizmu i socjalizmu. Właśnie dlatego, że imperializm jest nierozerwalnie związany z kapitalizmem, walka z imperializmem musi być powiązana z walką z kapitalizmem. Wszelkie inne propozycje, zwłaszcza pochodzące z ruchu robotniczego w krajach imperialistycznych, stanowiłyby jedynie lewą przykrywkę dla imperializmu. Pracownicy krajów imperialistycznych muszą zjednoczyć się z pracownikami w byłym świecie kolonialnym, walcząc przeciwko własnej imperialistycznej burżuazji. To jest prawdziwa międzynarodowa solidarność.

Nowy okres 

AD 4nXcNIXymiv 75MM2NqHKDkO3gtC7Urfpsn7rYn46SMczIfnTavii8jCKKTxv ekWQaH2XXrYuKMK G7kwLgUo4kf1V6 PpBCm3JeYRfZmnYXbG9biQlhmb6EDHDYKOYm jCe37olXaH2AwPdoLy3V9w?key=nzm

Nasz program nie polega na osiągnięciu porozumienia z klasą kapitalistyczną, ale na zjednoczeniu pracowników ponad granicami w obronie warunków, przeciwko cięciom i na rzecz rewolucji socjalistycznej / Zdjęcie: domena publiczna

Jedną z osobliwości obecnego okresu jest to, że ruch robotniczy na Zachodzie jest zarażony nostalgią za minionym okresem. Pod presją cięć w usługach publicznych i ataków na płace i warunki pracy, wielu pracowników spogląda wstecz na poprzednią epokę jako na okres stabilności i dobrobytu. Są to dla nich czasy, w których kapitaliści i związki zawodowe zawierały porozumienia dotyczące podwyżek płac, a nie ich cięć, i kiedy partie polityczne obiecywały i realizowały reformy. Czasy, w których słowo „reforma” faktycznie oznaczało poprawę sytuacji klasy robotniczej, a nie ataki i cięcia. Ale ten okres minął i już nie wróci.

Kryzys nie jest spowodowany imigrantami, ani złymi ideami („neoliberalizmem”), ale ograniczeniami samego kapitalizmu. Ma to pewne implikacje. Reformiści i przywódcy związków zawodowych wpadają w pułapkę opierania swojego podejścia do migracji na liczbie migrantów, na jaką może sobie pozwolić kapitalizm. Ilu migrantów może przybyć bez powodowania presji na obniżanie płac? Ilu migrantów możemy zmieścić w szkołach, mieszkaniach i szpitalach? Było to błędne w latach 50-tych i 60-tych XX wieku, ale w okresie kapitalistycznego rozkładu jest to katastrofalna logika. Odpowiedź jest taka, że kapitalizm nie może sobie pozwolić na utrzymanie istniejących płac i warunków, niezależnie od tego, czy są migranci, czy nie. Zamknięcie granic, a nawet eksmisja migrantów, nie zmienia tego faktu. To tak, jakby próbować ugasić pragnienie słoną wodą.

Rzeczywistość kapitalizmu w obecnym okresie jest taka –  istnieją pieniądze na zapewnienie mieszkań, szkół itp. dla wszystkich uchodźców na świecie, ale są one w rękach prywatnych. Zasoby zapewniające przyzwoity standard życia wszystkim mieszkańcom świata istnieją, ale są skoncentrowane w rękach niewielkiej garstki miliarderów i międzynarodowych korporacji. Ta nierówność tylko się pogłębia.

Nasz program nie polega na osiągnięciu stabilności i dogadaniu się z klasą kapitalistyczną, co odbyłoby się tylko kosztem klasy robotniczej, migranckiej lub nie-migranckiej. Nasz program musi jednoczyć pracowników ponad granicami w obronie warunków pracy, przeciwko cięciom i na rzecz rewolucji socjalistycznej. Rezolucja przedstawiona przez kongres II Międzynarodówki w Stuttgarcie zawiera najważniejsze elementy: obronę układów zbiorowych pracy, warunków pracy, walkę o poprawę warunków wszystkich pracowników, przyznanie migrantom takich samych praw jak pracownikom niebędącym migrantami, w tym prawa pobytu, opieki zdrowotnej, świadczeń socjalnych, mieszkań itp. Ponadto musimy nalegać na budowanie powiązań między związkami zawodowymi na arenie międzynarodowej i wzmacnianie więzi między organizacjami klasy robotniczej na całym świecie. Takie podejście będzie najlepszą obroną istniejących warunków klasy robotniczej przed atakiem klasy rządzącej, ale także najlepszym przygotowaniem do światowej rewolucji socjalistycznej.

Kategorie: Analizy